Father Punguenty
Użytkownicy-
Postów
912 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Father Punguenty
-
Patowiersz
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@ais ..można rapować , jak ktoś umie :-) pzdr @tmp :-) -
O szyby deszcz dzwoni, dzwoni najęty. Czas w miejscu stoi, stoi zaklęty. Zabijam nudę, wbijam się w ciszę, Chwytam za pióro i patowiersz piszę. Trzecie już piwo - marka dość znana, Muszę wytrzymać - Kurwa ! Do rana. Ząb napierdala, w brzuchu mi burczy. Prąd poszedł w górę, portfel się kurczy. Benzyna droga, maks na dekadę. Latem nad morze, już nie dojadę. Chociaż do kasy, się jakiejś dorwałem, Lepiej mi było, jak nic nie miałem. Siedzę wkurwiony, na necie wiszę, Zabijam nudę, i patowiersz piszę. Wciąż na ekranie, łysy drze ryja, Gdy ktoś nie zdzierży, weźmie za kija. Nerwowy facet, chyba z płcią męską, Wygraża ręką - pewnie pod kreską. Drugi wylewa, fekalia na to, Z gębą czerwoną - też jakby pato. Śnieg dawno stopniał, szaro, markotnie. Narty w pokrowcu, mokną przy oknie. Szarpią się nocą, pijane draby. Na górze impra, chce mi się baby. Z miną jak fuma, siedzę na grzędzie. Miał być rym męski - Chuja ! Nie będzie ! Jak patrzę na to, co się wyprawia, Czas chyba puścić, w kolorach pawia. Prezes tumani, mózgi gawiedzi. Rudy o zero, procent coś bredzi. Znów awantura, o jakąś sędzię. Puściłem bąka, gorzej nie będzie. Tak se drętwieję, złość w sobie kiszę, Browar zalałem i patowiersz piszę. Od poprawności, całkiem odwykłem, Chrzanić to z góry ! - czwarte pierdyknę. Bestia ze wschodu, wyszła z mokradła. Patrzeć jak rzuci, nam się do gardła. Zanim Kalinkę, żwawo zagrają, Jedni z drugimi, się wyżynają. Chłopcy w rajtuzach, strzygą nas równo. Wybija w rurach, zielone gówno. Gdzieś tam drań jakiś, wraz z drugim chujem, Treść nam niezdrową, w czaszki pompuje. Mucha do zupy, wpadła przelotem - Dam do zmielenia, będzie na potem. Zanim mnie struje, zupa z robaków, Nagły powali, atak żylaków. Gula mi skacze, sens ciągle gubię, A jednak siedzę, patowiersz dłubię. Kurant kolejną, godzinę bije, Jola za ścianą, znów daje w szyje. A skutkiem tego - przyparty do muru, Gin nad sex lepszy - orzekł O'góru. Cycata Jola, ma duże wzięcie. Kłóci się matka, z niedoszłym zięciem. Może się zbiorę, i tyłek dźwignę, Pójdę do Joli, może ją przygnę. Nawet jak Jola, dobrze dogodzi, To żaden bachor, się nie urodzi. A zamiast tego - czytasz, więc wiesz, Zrodził się - Kurwa ! - Ten patowiersz. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Ballada o rudym Zdzichu
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Franek K ...dołki pod Zdzichem. Tym razem skutecznie :-( Pzdr. -
Ballada o rudym Zdzichu
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pryska na boki piach i żwir. Dwadzieścia ton i piąty gear. Żaden to rabuś, żaden zbir - to w snopie żółtych świateł tir. Pod maską dwieście koni par, Na siodle paka - nie Ził i Star. W rozgrzanych gumach 8 bar. Niebieski dym, na osi smar. Nie pcha pojazdu żaden pych - w godzinę nabił osiem dych. Za kółkiem król przydrożnych kich, Dla kumpli Zdzisiek, dla nas Zdzich. Dwa pety wciąż za uchem miał. Po drodze łebków zawsze brał. Wyciskał z 'garów' ile chciał - cegła na gaz i pędził, gnał. Gdy rzucał się w podroży wir Bardziej jak Odys, a nie Lear. Nie kochał żon, nie lubił ździr. Liczył się tylko on i tir. Kiedy na rampie towar zdał, Ze zgasłym petem w ustach stał. Nad głową chmur ołowiu wał, Na Zdzicha kubły deszczu lał. A on za sterem pewnie tkwił; Tam się narodził, zawsze był, Pomimo mrozów, 'psów' i kich Ze zgasłym petem rudy Zdzich. Aż kiedyś wiózł na pace gres - wszystkiemu winien czart lub bies. Wyskoczył z boku kot czy pies - na Zdzicha przyszedł jego kres. Bo tir jak karton zgiął się w pół, Choć znak czerwony stał jak wół. Stąd Zdzicha duch się odtąd snuł I jęcząc w brodę sobie pluł. Wykopał dołki podły kret. Przeklęty los wziął wet za wet, Odliczył koniec: zet, ziet, żet. Po Zdzichu został żółty pet. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Nikt nie spodziewał się hiszpańskich nurków
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Są takie chwile w życiu przewrotnym, Kiedy bańka rozdęta do granic pęka - kiedy toczy się lekko mydlana opera, zaś w ciszy wielebnej myje rękę ręka. I kiedy wszystko się gładko zazębia, Gdy słodki trel ptasi krąży nad nami, Piękny mechanizm się nagle zaciera, A sens dalszy znika i jest do bani. Do bani właśnie jest na straganach, Ugiętych pod górą chrzanu, ogórków, Które w porozumieniu, nagle zdrożały - A to z przyczyny hiszpańskich nurków. Pani Pelagii, z baru : "Pod Szprotem", Zwartej i czujnej, w białym mundurku, Solniczkę i rower gwizdnął żul jakiś - Nie przewidziała hiszpańskich nurków. A że był czwartek, więc czekał fryzjer - Balejaż, czesanie, cięcie pazurków. Przychodzi, lecz darmo drzwi szarpie - "Awaria z powodu hiszpańskich nurków" Mąż sprawiedliwy szedł prostą drogą. Prawą szedł stroną, lecz gwizdał fałszywie. Czekając na tramwaj, leżał do rana - Wiedział o nurkach z Hiszpanii wypływie ? Wzięty kochanek i macho w jednym, Już był w ogródku, lecz zaciął w rozporku. Choć bardzo się starał, metal nie puścił - Też nie przewidział hiszpańskich nurków. Na jakiejś komendzie, w jakiejś stolicy, Ktoś słuchał nocą basowych chórków. Wtem bas się urwał, padł strzał armatni - Ktoś nie rozpoznał hiszpańskich nurków. Naczelnik kraju na obiad, w czwartek, Barszczu i ruskich przybywszy, smakował. Lecz barszcz się skwasił Magister Julii, Gdyż Prezes o nurkach nie informował. Wieści przez eter jak stado słoni pędzą, Sens zadeptując, choć jeden złapałem. Lecz mimo wysiłków i mnie się urwał - Hiszpańskich nurków nie przewidziałem. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Zanim wypłynę na morze
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A gdybym jak ten kapitan, który Przez flautę do portów nie wpływał. Lecz błąkając się spotkał dzikusa Jak na wyspie fallusem wywijał. To do stu beczek rumu z Jamajki, Czy byłbym zachodził w głowę - Wysiąść, czy umrzeć z pragnienia ? Który ból większy - czy ktoś odpowie ? YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Ballada o dwóch sumieniach *
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jak to się dziwnie dzieje na świecie, Jak to się plecie na świecie i składa, Że nie o siostrach lub białym kwiecie A o sumieniach jest właśnie ballada. Przez lat siedem w mądrych umysłach Dwie myśli czyste niewinnie się tliły. Pod stosem innych, zarosłych fałszem, Jego cielskiem potwornym się skryły. W głowach mężów tych nieomylnych Gdzie kłamstw wężowisko splątane, W ciemnościach rodząc się gnilnych, Rodziły się nowe, lecz świeżo załgane. Zaś szczere myśli padłymi się żywiąc, Na sztrychulec, według wzorca poety, Złem się karmiły, zaś w zło obracając Zło poczyniły, to jest prawda niestety. Lecz razu pewnego strumienie wybiły. Raz jeden i we wszechświecie jedyny. Te, które z rozsądku się kiedyś uśpiły, Wylały światłość, ażeby odkupić winy. U Prezesa ta pierwsza więc zaświeciła Prawdą - Ja wszak od zawsze kłamię. U Premiera ta druga w mig zaskoczyła - Tak w ogóle, to ja od pieluch prawie. I może by trwały jak pręgierz spiżowy Aż zamęczyłyby dobrych dwóch ludzi Gdyby nie to, że dzwoneczek sejmowy Tych umysłów ze snów nie wybudził. * - Wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób przedstawionych w treści jest całkowicie niezamierzone i przypadkowe YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Ten węgiel jest mój i Twój *
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Marcin Szymański dzięki -
Ten węgiel jest mój i Twój *
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Węgiel tam jest. Ten węgiel tam leży. Niech ten, kto wątpi weźmie, uwierzy. Szczerze niech wierzy ojciec i matka, I niechaj nie wątpi sąsiad, sąsiadka. Mocno wkopany wciąż leży i drzemie. Niech zaprze się siebie i ufa premier. Niechaj, więc nie drwią starsi i dzieci. Niech zstąpi duch wasz i was oświeci. W czarnego złota nabrzmiałe pokłady, Zamknięte paprocie, widłaki i mady. Onegdaj kulawy dinozaur w nich legł, Gdy jęknął na widok komety i zdechł. Tu okruch się liczy, każdy gram warty. Pod kotłem kucharki nim palą i czarty. A wszystkie rodzaje Pan Bóg wam dał, Abyś miał koks, orzech, antracyt i miał. Byś w zimie pochłaniał z ciepła fluidy, Koń Łysek harował z pokładu Idy ; gdy Padł, pod węglem rozwarła się trumna, Zaś wieko domknęła zielona kolumna. Niech zatem beknie w róg awangarda: Szablę wyrzucim, dobędziem oskarda ! By nie nastała - jak chcą - pruska bieda, Polska od węgla odepchnąć się nie da ! * - wiersz do swobodnego wykorzystania w trakcie wszelkich akcji, manifestacji i akademii typu : 'kuzaiprzeciw'. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Wszystko na 'ą'
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ależ to nie uogolnienie. To tylko opis pewnej arcy - rzadkiej w dzisiejszych czasach, niewinnej przypadłości , na jaką moze cierpieć polski mężczyzna w mniejszości (...większość by chciała 😂). Pązdrawiam -
Pewną ułomność zdradzę swą: Kobiety dziwnie do mnie lgną. Ledwie twarz musnę, a już mdlą I całe się trzęsą, drżą i mrą. Gdy zima spłynie pierwszą krą, Gdy ciepłe wiatry dują, dmą, Gdy zmysły kobiet prawie wrą, Łatwo sumienia im się gną. Desu wprost drą bez 'ę' i 'ą', Widząc wypustkę sporą mą. Do zwarcia, podniecone prą, Więc tego pragną, tego chcą. Niektóre - wiedzcie, takie są, Proszą - Dziś w tamtą, a nie w tą. I zręcznie bawiąc się tą grą Wypustkę jak szalone trą. Te ciche krzyczą, czasem drą, Inne zaś płaczą, drugie lżą. Zaś potem boską chwilą zwą. Spełnione sapią albo śpią. Rano z francuska rzucą - Bon, Ty lubisz, widzę, jak się gżą. Nawet, gdy rozkosz spłynie łzą, Wiedz, że naturę kryją złą. I choć nad głową świecą, lśnią, Kochanków takie tylko ćmią. Wystrzegaj się kobiet, które śmią, Gdyż na ułomność lecą twą. ..zasłyszane gdzieś w barze na południu. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Całujcie mnie w.
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
..zgadza się. Nie wszyscy tylko ssakopije z mediów i takich tam....😅 -
Kaczyści, ziobryści i donaldyści, Donosiciele i kabaliści. Kolaboranci i sankiuloci, Z tektury i gipsu hurapatrioci. Marksiści, trockiści, antypapiści, Nimfy, mizogi i bigamiści. Dziadersi, kodersi i platformersi, Ruskie onuce i performersi. Obrońcy prawdy, co wyszła bokiem, Z czerwonym nosem i ślinotokiem. Wieczne chochoły, książkowe mole, Zomowcy, korowcy, ubowcy, naziole, Straszący szare wróble pod płotem Ze starą ciotką i gniadym kotem, W zieleni, czerwieni, z krzyżem na czole. Eksperci od wideł w każdej stodole. Zjadacze rozumów na drugie śniadanie, Łże redaktorzy, medialne dranie. Sprzedawcy kitu, tele-zielarki, Drze-redaktorki, tępe maglarki. Zbawcy na koniu siwym lub karym. Czciciele wiary ze starym Maciarym. Zjadacze kotleta z radiem przy uchu, Maniacy teorii trzeciego wybuchu. Wariaci na, przed i za murem, Co w słusznej sprawie i jednym chórem. Klimatolodzy i dekadenci, Obrońcy doktryn i inkasenci. W trybie i poza cwani faceci, Esteci kłamstwa i egzegeci Prawdy wyssanej z palca brudnego. Błazny, niemoty dnia powszedniego I wszyscy, których nie wymieniłem, A których widziałem i 'odbębniłem'. A w każdej sekundzie dnia i godziny Na szklanej szybce picują miny. Chcesz czy też nie, to słuchać się każą. Na rympał, pasówkę do łba mi włażą ! I wy, marne typki, skubańcy fartowni : Z baru "Pod śledziem" oraz gazowni, Coście mnie ‘orżli’ na słownie: stówkę. Całujcie mnie wszyscy w...sumienia końcówkę ! YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Jest rzeczą powszechnie znaną,` Że człowiek od małpy pochodzi. Lecz kto w tę prawdę nie wierzy, Sam siebie krzywdzi i szkodzi. Szczególnie reguła się tyczy, Może zaprzeczy ktoś i się żachnie ? Posłom wciśniętym w garnitur, Mimo że mówi ślicznie i pachnie. A że trzyma się prosto mównicy, Jak każdy erectus – wiadomo, Nie czuje się wcale zwierzęciem, Czy małpą - lecz sapiens homo ! Czy homo poseł, czy też hetero, Ma rację zawsze, co zdradza mina. Albowiem jego jest prawda i racja: Jest demokracja, nie racja Darwina. Do upadłego więc będą zaprzeczać, Że z linii małp wywodzą się pięknej. Lecz i Prezes temu prawu podlega, Z tym że akurat on od naczelnej. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Erotyk XII
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@[email protected] nawzajem . -
Erotyk XII
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@[email protected] nogi ? Nie, nie pisałem na ten miły temacik. Pzdr. @goździk OK, ale nie zawsze da się to wykonać. Pozdrawiam. -
Ciemność nastała niespodziewanie, Rozlała się kręgiem jak gęsty atrament. Na wargach stopniało czułe wyznanie, A nagość podała najskrytszy sakrament. Gdzieś umilkł świergot na końcu świata. Już księżyc się wspina po nieba czerni. Chmur krańce rozpala czysta poświata, Gdy siebie pragniemy, bez lęku, pewni, Pod sosną, która się piętrzy konarem. Koroną z gwiazd, które w oczach błyszczą. Przykutą na trwale do ziemi ciężarem I której wiatry łaskawe nie zniszczą. W brąz obleczoną i w zieleń kłującą, Sytą sokami, które z ziemi wciąż pije. Lecz która uwalnia żywicę pachnącą, Zapach to której ze skóry twej bije I w nozdrza uderza, lecz zmysły oddają. Krew tęży się w ciele, tętni, nie zwleka. Śpieszmy się miła, gdy myśli pierzchają, Kiedy wszechświat przed nami ucieka. Oczy-nie oczy całuję i usta nie zgasłe, Włosy-nie włosy, biodra i białą szyję, Piersi od grzechu nabrzmiałe, wyniosłe, I nogi smukłe, i znowu szyję - nie szyję. Już czekasz gotowa i czekasz radośnie. Rękami przyciskasz mnie mocniej i stale. Krąg ud się rozstaje pod ręką zazdrośnie. Nic już nie słyszę, gdy mówisz mi – Dalej! Tam jestem - tajemne słodkie marzenie, Pod sosną strzelistą, pod którą leżałem, I bardzo chcę spełnić twoje pragnienie, Tym, czym przez czas cały tężałem. Spełniam pieszczoty ukryte, wyznane, A każdą z pieszczot skrzętnie zbierałaś I w żądzy odkrywam lądy nieznane, Każdy zakątek - jak prosiłaś, jak chciałaś. Wypukłość każdą, każdy załom kuszący. Poznaję i ciepłą głębię, i miękkie rafy. W myślach odwiedzam Celebes kwitnący, Zaciskam oczy i widzę płonące żyrafy... Nareszcie dreszcz szczęścia przychodzi, Więc krople wyrzucam z nim pogodzony. Czuję, jak fala opada, jak fala odchodzi, Kiedy na piersi opadam twe uśmierzony. Kocham tą chwilę, jaka teraz się zdarza, Kiedy półsen miłosny oplata i wieńczy. Gdy sosna strzelista kołysząc powtarza : Miłość wam śpiewa, miłość w was tańczy, Nutami, które od teraz zawsze skojarzysz, Gdy sosny smak serca rozpalił; A gdy Rozkoszy jednej zapragniesz, zamarzysz, Kształt sosny nas wezwie z oddali. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Jesień zazwyczaj to słoty i smutki. Liści zmokniętych na bruku gromada. I nie pomoże ci łyk zimnej wódki, Czy w parku wypitej, czy u sąsiada. W smrodowisku zepsutym do szpiku : tłuste koty, świstaki, kumple królika. Plus w minus się zmienił, a w sklepiku Już nie usłyszysz polskiego języka. Na falach eteru grasują harpie. Kto nie przy żłobie ten robi bokami. Szklana menażeria nadal się szarpie. Trzecia kadencja się zbliża krokami. Z nieba spadają święci anieli, głosząc: I have a dream, czyli : mam marzenie. Gaz rurą nie płynie, węgiel diabli wzięli, Gaśnie żarówka. Wszechogłupienie. Lecz na to jest rada i tu wam ją daję, Że rada wyborna - tego nie taję. Idea jak struna, której nic nie przerwie. Myśl szczerozłota i prosto w czerwień. Weź, wyłącz faceta, który coś stęka, Czy coś tam ciągle od rzeczy powtarza. Weź żonę czy kogo dzierżysz pod ręką, Weź tak po prostu i się rozmnażaj. Napełnij zbiornik pod korek zawczasu, Przygotuj gracko sprzęt i w nadziei Wypędź sto myśli grzesznych z umysłu. Zewrzyj się, skup i myśl o idei. I miej na względzie, w tym upodobanie, Robiąc na nockę do siódmego potu, Że ongiś Wincenty podjął wyzwanie. Osiągnij 3 wskaźnik z jednego miotu ! Z tą myślą unoszę gębę znad michy, Spełniając toast szczerze, bez musu, Licząc na celne, miłosne sztychy, Za zdrowie maluchów ( i klientów ZUS-u). YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
...to i ja dorzucę starą 'staroć'
-
Pieśń sierpniowych powstańców *
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
..zgadza się. Niestety. -
Pieśń sierpniowych powstańców *
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jak maj obrodził w krwawe maki, Tak sierpień sypnął gradem brył. Z kamiennych ulic cne junaki Wstały, by z grobów zetrzeć pył. Warszawskie oto są żołdaki : Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwalcie im łby i prujcie flaki, Bo z wilczej są zrodzeni krwi. Choć wam się zdaje, że jednaki, Nie każdy mundur ma i zapach lwi. Od dymu twarz, śmiech zawadiaki, Za pasem gnat, granaty trzy. Panterki z wroga ich kubraki. Pije za trzech, ze śmierci drwi. A zamiast leży, ma czapraki. Na każdym orzeł biały lśni. I orle pióra te chłopaki, Noszą miast hełmu, co kryje brwi. Ha, ha! To prawda, nie majaki, Że w piórach wilcza siła tkwi. Warszawskie oto są żołdaki : Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwalcie im łby i prujcie flaki, Bo z wilczej są zrodzeni krwi. Do tańca nie prosi byle jaki, Gdy szaf piekielny czardasz brzmi. Gwiżdżąc na śmierci czarne haki, Ruszy by szwabskie urwać łby. Warszawskie oto są żołdaki: Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwalcie łby i prujcie flaki, bo Skoczą do gardła, gdy łakną krwi. Za nic ma miny i Goliaty, gdy Z diabłem pod rękę, z diabłem śpi. Gdy księżyc wzejdzie, jak wilkołaki Przed którym Panter stado drży. Warszawskie oto są żołdaki : Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwalcie im łby i prujcie flaki, Bo z wilczej są zrodzeni krwi. Pół martwe, chociaż śpią junaki, Święci rycerze, czarcie psy; niech Nikt nie budzi, gdy śpi na wznaki, Bo wstanie z grobu wściekły, zły. Warszawskie takie są junaki: Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Choćby, kto rozbił łeb i wypruł flaki, Gdy czas wybije, zażąda krwi. * Na podstawie : Edmond Rostand - Cyrano de Bergerac YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Żołnierze z Westerplatte
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Dag ..pozdrawiam i dziękuję za wpisy. -
Żołnierze z Westerplatte
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Już przeminęło wiele dni, Dni ciemnych, jakie zawładnęły światem. Gdy wrzesień spłynął morzem krwi, A w niej żołnierzy z Westerplatte. A szwabski cierń przymnożył wiele mąk I tyle śmierci nieprzebranych, lecz Oni przeszli, gdzie kwiatów zakwitł pąk I z czołem jasnym, przez błękitne bramy. Dziś ucichł w pamięci wystrzał dział. Kurz, pył bitewny osiadł w zapomnienie, By zabaw upojnych kondukt trwał, W przepychu i z blasku uwielbieniem. Jakże jest ciężko zetrzeć z powiek sen. Tak łatwo mami pejzaż kolorowy. Gdzie kiedyś okrzyk mężny brzmiał, Dziś pusty śmiech i słowa pustej mowy. Lecz kiedy strzała przerwie śpiew, Gdy jasny łan obrodzi czarnym kwiatem, Chwytaj za broń na pierwszy zew I stań jak żołnierz z Westerplatte. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Dzień, w którym wypłynęła ryba
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję wszystkim za wpisy i pozdrawiam. -
Dzień, w którym wypłynęła ryba
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zbrodnia to niepojęta, cios w nagie ciało. Jak sięgnąć okiem trup gęsto się ściele, Gdyż milion ryb życie słodkie oddało - Donosi prasa i biją dzwony w kościele. Przez wsie malowane i wsie jak Zalipie, Wzdłuż pól właśnie, co świeżo zżętych, Onegdaj z rzek modra, dziś ledwie chlipie, Niosąc tłum stworzeń głęboko śniętych. A brzany srebrzyste i zwinne szczupaki, A płodne karasie, wykwintne lipienie, A liny przecudne, soczyste sandacze, A leszcze powszednie, a kiełby, bolenie. A słodkie ukleje, dorodne sumy, a krąp, Okoń rozbójnik, kleń oraz rozpiór mały. I wszystkie pomniejsze płotki i ryby, Które brały na chleb i co nigdy nie brały. Kto się zamachnął, kto srodze zawinił ? Czy zbój teutoński gdzieś wpuścił trutkę ? Czy alg złotych gromad kłąb się nasilił ? Dmie propagandy gnom w twardą tubkę. Na głównej i ważnej warszawskiej ulicy, W ciemnych zaułkach, gdzie życie wrzało, Gdzie mielą młyny przez dni i godziny, Się Państwa Naczelnik i grono zebrało. Stu gnuśnych, acz gniewnych było na sali. Wyznawców gotowych sięgnąć po miecz. Naczelnik zaś wyszedł - Autorytet się wali, Autorytet jak film, najważniejsza jest rzecz. Mieszając herbatkę - tak myślał - z Purvy, - Prościutka coś będzie dla niego ta sprawa. Na wpół Robespierre, a jeszcze nie Scurvy. Palec swój - dodał - kładę na czole Zbysława. Jest sprawa, kto żyw biega na jednej nodze. Trzaskają drzwi, akta i obcasy wzorowo. Sam Zbysław czerwony, w czerwonej todze, Rozkazał przesłuchać ofiary masowo. Zeznania nakazał wziąć ofiar i świadków. Wystawiał nakazy z miną wręcz wilczą. - Złapać mi, mówi, tych nędznych gagatków. - Zbysławie, akt wiele mamy, lecz ryby milczą. Zbysław, więc prasie historię przedstawił, O pladze nieznanej w historii zbawienia. Trzasnął aktami, czerwone paski poprawił I mruknął - Przekazać sprawę do umorzenia. Prezes zaś gładząc..A co ? Ktoś odgadnie ? Patrząc na świat, jak umykał, zza auta szyby, Myślał - Czekajmy jeszcze, aż poziom spadnie, A wtedy naprawdę wypłyną nam grube ryby. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)