
Father Punguenty
Użytkownicy-
Postów
949 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Treść opublikowana przez Father Punguenty
-
Pocztówka z Szanghaju
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zaledwie lśniące główki portu mijamy, A chief stanowczo cała naprzód każe. Wiśniowe światła z nostalgią żegnamy, Cel mając przed sobą, potulni żeglarze. Przez oceany, przez morza sine w dali, Kędy konchy muszli na dnie śpiewają, Tam mkniemy, mimo wód wezbranej fali, Mimo burz i syren, co we mgle wzywają. Choć ciasno nam pod ścianą z blachy, Zimno, wiatr bezmiaru wód nie głaszcze, Chociaż drwią z nas rozmaite patałachy, My rżniemy prosto w Lewiatana paszczę. A w każdym porcie zawijamy z fasonem. Czy Singapur, Dhaka - nawet nie liczymy. Gdzieś ktoś liczy, ktoś wydaje mamonę. Kil znaczy wodę, zaś mila rejsu godziny. Jeszcze jeden przesmyk, cieśnina, a za Burtą jak na filmie się przesuwa Sahara. Znów zadygocze na bębnach windy lina. Na czas będziemy, chief nie śpi i się stara. Wreszcie gwizdek, hol pręży się na biegu. Przyjaźnie mrugają czerwone portu główki. Pirs końcowy, cumujemy do brzegu, skąd Pozdrawiają: chińskie, za dychę, tenisówki. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona) -
Gra pozerów, czyli gorzki mazurek
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Pan poseł, co się rudym nie kłaniał, Niejaki Borys - ksywa Ruska Budka, Na konferencję chwacko przystąpił, By popłynęła z ust gadka krótka : PiS każdą kieszeń sobie napycha Tak, że zgliszcza zostają POPiS - ie. Kraj nasz bezprawny jęczy, usycha. PiS kraj nam niszczy, tak zdaje mi się. Praworządności, miast 500 i sznapsa ! Użyźnim krainę i wyrwiem spod suszy ! A Kaczorowi na goły my damy klapsa, By Sasinowi następnie oberwać uszy. Zaś Marek niejaki - ksywa Perukarz, Też poseł, co się rudym nie kłaniał, Na konferencję nieśmiało przystąpił I głaszcząc kota rozpoczął jak łania : To my zawsze z naszym ludem bylim. Dla szczęścia ichniego nasza reforma. Nie było piniendzy, my równo dawalim I pamiętajcie - na nie, była Platforma ! My budujemy, choć wiatry ze wschodu. E-wozy wam damy lepsze od Muska. O jądrowatość zadbamy narodu, więc Pamiętajcie, jak za Hitlera było i Tuska. Trochę się zmęczył, trochę mu zaschło I krawat upijał mu spod mundurka, Więc na tym skończył, swój róg opuścił. By zwilżyć usta, wpadł do Mazurka, gdzie właśnie biesiada wesoła trwała. Tam niedaleczko, w lokalu, ukradkiem. Gdzie między śledziem a czystą z lodu Na Ruską Budkę się natknął przypadkiem. Dogadzał sobie tak intensywnie, aż Gęba nad stołem świeciła czerwona. Wraz z gębą Budka się słaba chwiała, Lekko wstawiona, lecz niespalona. Na okoliczność nie mając względu, Przybili piąstki wstawieni z deczka. Partyjnym witając się pocałunkiem; W ręku każdego pełna szklaneczka. Lecz już do Rudego wieści dotarły, Do tego, co się nikomu nie kłaniał I już od Kaczora telegram otwierał : 'Piękny scenariusz.Weź, zawieś drania.' Gdy na teatrzyk spoglądasz Polaku, Tyrając ciężko, gdy kredyt Cię łupie, Szklane okienko wywal na śmietnik, Raz do cholery mając ich w d……e ! YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)-
1
-
Nie wiem, czy ktoś w sobie problem nosi, Nie wiem, czy podobne ma o tym zdanie. Lecz podjąłem decyzję i mam to w nosie. Czas walnąć pięścią i postawić pytanie. Wiem - w eterze pytań nadmiar i klęska. Tu i ówdzie rój myśli skłębionych się roi. Lecz dmie ponad jak fanfara zwycięska : Komu na tym zależy i kto za tym stoi ? Bo to ważka materia, która żąda odwagi, Przez różnych typków dęta i odmieniana. To, bowiem temat najwyższej jest wagi, Przy której znikają pomniejsze pytania. Wskutek rzucanych kłód oraz cenzusów, I tutaj jedynie słuszna historia się kłania, Płonęły stosy i dyndały setki korpusów, By nikt nie mógł postawić tego pytania. Nieważne są fakty na tle szarym lśniące, Nieważna przyczyna i skutek, i zasada. Jak i trybik, który wątpliwości gasi tlące, Ale ważna zasłona, która ważne zasłania. Naprzeciw złu, wbrew czarnym armadom, Niech miecz wzniesie wichrzyciel młody. Dziś ja, bez względu na kundelków stada, Rozetnę pytaniem zasłony i odwalę kłody. Bo męstwo, entuzjazm współtowarzyszą, Nawet krztynę odwagi wciąż zachowałem, Wiec idę na ostro, niechaj wszyscy słyszą, Że stawiam pytanie. Jakie?...zapomniałem. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
...i nie będzie.
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@valeria ...dla siebie i zaprzyjaźnionych mial. Oficjalnie nie miał. -
...i nie będzie.
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@valeria ....to nasz wielki, już były minister Rostowski.☺ -
Pewien słynny minister, aczkolwiek łysy gość Spytany o pieniądze, w kipiącą popadł złość. A taką miał przypadłość, srożąc się z całych sił, Że 'e' jak 'i' wymawiał, gdyż on z Londynu był. Gdy talerz zupy jeden, zrozumcie, można zjeść, Od tego nie przybędzie, czy łyżek trzy, czy sześć. I twardo stał przy swoim, spod małych łypiąc gał, My dbamy, by przy stole każdy swą łyżkę miał. Lecz o kucharzu nie powiedział, co na zapleczu Stał i pełną, dużą chochlę dolewał, komu chciał. Niestety dla rodaków mam tę wiadomość złą : Piniendzy nigdy ni ma, dla takich, co ich chcą. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Multi
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wiem, ale to trudno zaadaptować, bo tekst musiałby być czytany przez bezosobowy automat, co położy cały zamysł. Pzdr. -
W wielości tkwi siła, w wielości tkwi jedno, Co zaraz dowiodę, aż wam miny zrzedną. W nich bowiem moc prawdziwa drzemie, Że na tle wielobarwnej szare byty bledną. To szczera prawda, to właśnie sedno, że W wielości tkwi siła, w wielości jest jedno. Czy dla człowieka wielkim jest wyzwanie Przez życie w jednym mieć upodobanie ? Po co się męczyć w marnym, jednym bycie, Po co marzeń i tęsknot pęczki gasić skrycie ? Miast spędzać życie w jednej, prostej jaźni, Lepiej być kimś innym, zaraz będzie raźniej. Przecież, gdy życie spędzasz w jedności Na powtarzalnej oraz banalnej czynności, Przez kolejne minuty a za nimi godziny, Bez nijakiego sensu, nijakiej przyczyny, Możesz zostać przez czas pewien, weźmy Pisarzem lub jak chciał inny pisarz wziętym Koniarzem, względnie lichwiarzem lub jakimś Malarzem, w każdym razie ze sztuk pięknych Zręcznym kuglarzem. Jednak niezbyt długo Przez cykl dość paskudny, tak byś się Nie stał nijaki, ponury, lichy oraz nudny. Jak zimne flaki w bufecie piątej kategorii, Gdzie szukając tanich podniet oraz euforii, Tępo się wpatrujesz w kufel piwa mały i film Przewijasz w myślach ten sam, czarno-biały. Wtedy odbij się szybko od trampoliny marzeń. Przedzierzgnij się, stań się top-kucharzem, Który przyrządza wyśmienite dania, po których Oklaski nie milkną do samego rana; przenieś się Potem w umysł ładnej dziwki z baru, która Za parę tańszych drinków i napiwków paru, Spędza krótkie życie tak jak ćma barowa, Marząc o miłości, jaką dama kameliowa Przynajmniej od losu jeden raz dostała. Jak ciąży nuda, bądź żołnierzem i z uciechy, Dźgaj wrogów bagnetem prosto w bebechy. Żeby za chwilę stać się gwiazdą filmową, na Czerwonym dywanie, zniewalającą, zmysłową. By pogrążać się w sławie, bogactwie, przepychu, Wywiadach, fotosach i grand prix bez liku, W kochankach , fryzurach, tipsach, żigolakach, Brylantach, kawiorach oraz złotych cadillakach, Zabawkach chwilowych, jakiś przebierankach, We łzach przełkniętych w samotnych porankach. Jak za bardzo uwiera, rzuć to w cholerę. Zostań kimś ważnym, chociażby premierem, A poznasz szybko, bez zbędnej zwłoki chyba, Jak sprawnie psuje się od głowy ryba oraz Czym śmierdzi kłamstewko od samego rana, a Jak prawda przez wszystkich bardzo niechciana. Potem możesz przesiąść się w umysł pilota, Który tu i tam lata z prędkością kulomiota. Podczas gdy kawę podaje dziewczyna hoża, Gdzie żegna go chamsin, a wita zaś zorza. Gdy w zbytnią nostalgię wprawi cię chmurka, Czeka pełen barw ocean. Tak! W skorupie nurka. Po to by, choć to istotnie przyjemność nieduża, Odpocząć wreszcie we łbie nocnego stróża, Który przy śniadaniu przyniesionym w torbie Herbatką słomkową, letnią prawie siorbie. A zatem przepis polecam, który kryją strofy. Możesz zrzucić okowy swej marnej powłoki, Na smyczy prowadząc świadomość na boki. Taką mam radę, jeśliś mądry oraz bystrooki. Na koniec jedno - donnerwetter i psiakość, Że bycia w jednej skórze mam istotnie dość ! YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
Erotyk X
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Sennek Cóż, tak powinno być właśnie w tych chorych czasach. ? -
Erotyk X
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jak się podobało, to fajnie. Pozdrawiam. ...a jest, jest. -
...i tak leżymy pod nieba rozpiętym dachem, Kiedy twych piersi szczyty opadają miarowo. Spowici w mrok nasycony letnim zapachem, Zmęczeni miłością w ciepłą noc sierpniową, gdy dwie gwiazdy temu, zawieszony nad tobą Zwlekałem rozkosz śród pieszczot szarpanych. Choć teraz już uśpiona, to ich skuszony urodą, Zanurzam się we włosach w krąg rozsypanych, jak gwiazdy, złote ziarna rzutem rozproszone Nieme słońca, które groźnie w czerni błyszczą. Niedosiężne, a na wyciągnięcie ręki oddalone, Gorejące, a z bliska wszystko zawsze zniszczą, z wyjątkiem świateł, które śpią pod powiekami. Przez pocałunki zamknięte i kuszące urodą, Które, gdy wpatrzone w noc, pierwsze ujrzałem, Jak żeglarze, których gwiazdy takie nie zwiodą, lecz zawsze zaprowadzą ku przystani spokojnie Gdzie się nagość kołysze całkiem nieskromnie, Którą, gdy się budzisz, ofiarujesz hojnie, mówiąc: zostaw już gwiazdy w spokoju i chodź do mnie... YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
@valeria zatem, powodzenia na Seszelach ?
-
@valeria ....pięknie. Też się lubię rozerwać, zatem zanim polecę na Ibizę czy inną Maderę, kupuję czasem mały inhibitor rzeczywistości za 10,50 zł i się rozweselam.
-
@valeria ....ależ tam nie ma dzikusów. Są dziki, ale obojętne na urodę człowieka. Alternatywnie : Casablanca lub Marakesz. Sucho i bez komarów ?
-
@valeria ...ale muszę pracować (aby latać mógł ktoś). A pojechać można tu: (kajakiem można doplynac w miejsca, gdzie ludzka noga nie stanęła.....)
-
Ale to daleko, że ho, ho. Trzeba lecieć nad oceanem pełnym rekinów i innego paskudztwa. Strach pomyśleć jak się silnik zepsuje. Zdecydowanie odradzam. ?
-
Wiktoriańskie romansidło z jednym trupem
Father Punguenty opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
We mgle otulony pociąg pod parą. Punkt 8:00 Greenwich, z samego ranka. Wbiegła na peron. - to lady Glencora, Lorda Papshmira piąta kochanka. Ubrana z angielska i nienagannie: Stosowna turniura barwy kremowej. Zasiadła; kufer plus rękawiczki, obok Dwa pieski na poduszce pluszowej, leżały kornie, z biszkoptem w pysku. Każdy ów piesek, typ - pet angielski, Bo lady Glencora - musicie wiedzieć, Wprost ubóstwiała obydwa pieski. Czas już przedstawić drugą figurę, Która na razie na scenę nie wkracza: Cannonball Papshmir, lord pełną gębą, Co dżentelmena standard wyznacza. Posiadał on feler, całkiem szlachetny, Który dżentelmen wynosi z kołyski. Lord bardzo kochał, pasjami wielbił Oziębłą kochankę z butelką whisky. Władał on zamkiem z kamienną fosą, Gdzie wszystkie wieczory oraz poranki W pięciu komnatach, ale pod kluczem Liczył i kochał wszystkie kochanki. Cóż z tego, albowiem klątwa straszliwa Wisiała nad lordem od lat dziesięciu, Jaką mu wiedźma przepowiedziała, Że pić i kochać mógł tylko do pięciu. W liczbie magicznej tkwi tajemnica - Zwykle tak bywa w angielskiej powieści, Ponieważ Papshmir w każdej komnacie Pił whisky z lodem, więcej nie zmieścił. W noc pełni księżyca i noc puchacza, Tak się nawarstwia fabuła cała, przy Piątej szklaneczce zasnął dręczyciel. Z kufrem, pieskami uciekła jak stała. Zbudzony błyskiem oręży na ścianie Za wyszczerbiony pochwycił sztylet. Na stację porankiem puścił się konno. Nim wsiadł, do 1-ej klasy zakupił bilet. Wpadł do przedziału jak chmura gradu, Jakby grad bełtów puścił ktoś z kuszy. Kochankę - o zgrozo! - zakłuł sztyletem A pieskom pogroził i wytargał za uszy. Aby dokończyć na chłodno rzecz całą, Z epickim kanonem oraz po męsku, Zamówił whisky z przedziału piątego. Wypił i wysiadł, lecz po angielsku. A pociąg dymił z pięknym wciąż trupem, Jak pozostawił Papshmir, kochanek. Palacz jedynie smętnie zagwizdał i Smętnie odjechał, w smętny poranek . Gdy ktoś zauważy, że w tej opowieści, Czy happy endu brak, czy wesela, Niech nie ma złudzeń, bo tak się kończy Nudna, angielska, ponura nowela. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)-
1
-
Myślałamże
Father Punguenty odpowiedział(a) na beta_b utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ileż jest na świecie łez, marzeń rozmienionych w trwogę ? Carpe diem zatem więc i nie pytaj już o drogę..... -
Ci politycy.
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie noszę urazy. ☺ -
Gdy słońce zalało porannym blaskiem Przedziwnie cichą dolinę Panczsziru, Baszar pogładził gładką już brodę Przed lustrem, w koszuli z kaszmiru. Dotknął z uśmiechem ostrze golarki, Którą to twarz był golił z zamachem. Kopnął w połowie rozwartą bramę I wsiadł do Hummera z rozmachem. Trzasnął o deskę kapsel od PEPSI, Choć w zasadzie to detal niewielki. Przekręcił zapłon z gazem do dechy I wlał w gardło zawartość butelki. Wraz z piskiem opon pierzchło kóz Stado i chwilę poczuł się jak outsider. Lecz trwało to krótko, sekundę ledwie, Bo ze słuchawek leciał już Easy Rider. Zerknął w lusterko, spuszczając szybę I szybkim ruchem wyrzucił kałacha. Ponownie uśmiech na twarzy zagościł, Gdyż obok Magnum już lśniła blacha. Gdy mijał wioski, kamienne równiny Łza szczęścia spłynęła spod powiek. Zapalił skręta, poprawił lustrzanki i Jechał ku słońcu, ten wolny człowiek. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
2
-
Ci politycy.
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@IN zgadza się. -
Polityk zaiste istotą jest przedziwną. Przemawia tak, jakoby wszystko znał. Obieca on wszystkim dać po równo, Lecz na początek sobie dać by chciał. Mąż stanu zawsze czyste ma zamiary. A z prawdą oczywistą mija się na styk. I wiecznie gada i cały czas coś mówi, Lecz o czym mówi, nie zrozumie nikt. Jak kameleon polityk jest przewrotny. Kolory umie zamienić nawet w czerń. A kiedy trzeba, wywróci i na czerwień. A gdy żar się zbliży, wpełznie w cień. Polityk każdemu chce dogodzić, choć Sprytnie w rękawie schowany piąty as. Każdemu herbatę siódmy raz posłodzi. Przysięgnie, że żonę zdradził tylko raz. Jeśli go spytasz, co jadł na śniadanie ? A to co wszyscy - chociaż kawior żarł. W kościele pierwszy klęknie, wstanie, Przeciw wszystkiemu gębę będzie darł. Polityk, gdy pora to najgorsze wieszczy, Wierząc że los mu powierzy rządów ster. Przed redaktorem wywali kieszeń pustą, Choć ucho wyczulone na koperty szmer. Lecz gdy wybije godzina prawdy szczerej, A jak Bóg miły kiedyś walnie jasny grom, Na koniec burdygiełu zwali wielką kupę i Z walizą nieśmiało bąknie: ja was pardon. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
-
-
1
-
Tak zwana normalność
Father Punguenty odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@[email protected] daj Boże.... -
Czasem, tak z rozpędu, leżę na boku. Rzeczywistości nie drażnię nachalnie. Błękitne marzenia sprzyjają obłokom I marzę, by wreszcie było normalnie. Żeby tak, jak u pana Wyspiańskiego, Pokryły się kwieciem sady wiśniowe. Zapachem wabiły owady i ptactwo, A nocą drzemały otulone spokojem. Żeby tak, kiedy okoliczność skłania, U boku mężczyzny zjawiała się żona. Jak planeta wokół słońca, galaktyki I wokół mnie zawsze trawa zielona. Żeby na pierwszy szmer poranka, ze Śmiechem kłębiły się dzieci rumiane. Każde z oczami jak prawda świętymi. By przyniosły motyle świeżo złapane. I żeby jeszcze szczerych iskier snopy Niosły ciepło ogniska i zapach igliwia. Nuty spod strun parę tęsknot zebrały. Pod ręką, z czapą jak śnieg, kufel piwa. I żeby, kiedy horyzont jaśniej błyśnie, Ruszyć przed siebie, gdzie Bogi poniosą. Zostawić za sobą małych, tępych ludzi. Przetrzeć twarz o poranku czystą rosą. Marzeń dmuchawce na strony rozsiewa Wiatr jak sterty żółtych, spadłych liści. Przepadnie część, inne spadną głęboko A część - ciągle wierzę - kiedyś się ziści. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)