Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Father Punguenty

Użytkownicy
  • Postów

    981
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Father Punguenty

  1. Węgiel tam jest. Ten węgiel tam leży. Niech ten, kto wątpi weźmie, uwierzy. Szczerze niech wierzy ojciec i matka, I niechaj nie wątpi sąsiad, sąsiadka. Mocno wkopany wciąż leży i drzemie. Niech zaprze się siebie i ufa premier. Niechaj, więc nie drwią starsi i dzieci. Niech zstąpi duch wasz i was oświeci. W czarnego złota nabrzmiałe pokłady, Zamknięte paprocie, widłaki i mady. Onegdaj kulawy dinozaur w nich legł, Gdy jęknął na widok komety i zdechł. Tu okruch się liczy, każdy gram warty. Pod kotłem kucharki nim palą i czarty. A wszystkie rodzaje Pan Bóg wam dał, Abyś miał koks, orzech, antracyt i miał. Byś w zimie pochłaniał z ciepła fluidy, Koń Łysek harował z pokładu Idy ; gdy Padł, pod węglem rozwarła się trumna, Zaś wieko domknęła zielona kolumna. Niech zatem beknie w róg awangarda: Szablę wyrzucim, dobędziem oskarda ! By nie nastała - jak chcą - pruska bieda, Polska od węgla odepchnąć się nie da ! * - wiersz do swobodnego wykorzystania w trakcie wszelkich akcji, manifestacji i akademii typu : 'kuzaiprzeciw'. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  2. Ależ to nie uogolnienie. To tylko opis pewnej arcy - rzadkiej w dzisiejszych czasach, niewinnej przypadłości , na jaką moze cierpieć polski mężczyzna w mniejszości (...większość by chciała 😂). Pązdrawiam
  3. Pewną ułomność zdradzę swą: Kobiety dziwnie do mnie lgną. Ledwie twarz musnę, a już mdlą I całe się trzęsą, drżą i mrą. Gdy zima spłynie pierwszą krą, Gdy ciepłe wiatry dują, dmą, Gdy zmysły kobiet prawie wrą, Łatwo sumienia im się gną. Desu wprost drą bez 'ę' i 'ą', Widząc wypustkę sporą mą. Do zwarcia, podniecone prą, Więc tego pragną, tego chcą. Niektóre - wiedzcie, takie są, Proszą - Dziś w tamtą, a nie w tą. I zręcznie bawiąc się tą grą Wypustkę jak szalone trą. Te ciche krzyczą, czasem drą, Inne zaś płaczą, drugie lżą. Zaś potem boską chwilą zwą. Spełnione sapią albo śpią. Rano z francuska rzucą - Bon, Ty lubisz, widzę, jak się gżą. Nawet, gdy rozkosz spłynie łzą, Wiedz, że naturę kryją złą. I choć nad głową świecą, lśnią, Kochanków takie tylko ćmią. Wystrzegaj się kobiet, które śmią, Gdyż na ułomność lecą twą. ..zasłyszane gdzieś w barze na południu. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  4. ..zgadza się. Nie wszyscy tylko ssakopije z mediów i takich tam....😅
  5. Kaczyści, ziobryści i donaldyści, Donosiciele i kabaliści. Kolaboranci i sankiuloci, Z tektury i gipsu hurapatrioci. Marksiści, trockiści, antypapiści, Nimfy, mizogi i bigamiści. Dziadersi, kodersi i platformersi, Ruskie onuce i performersi. Obrońcy prawdy, co wyszła bokiem, Z czerwonym nosem i ślinotokiem. Wieczne chochoły, książkowe mole, Zomowcy, korowcy, ubowcy, naziole, Straszący szare wróble pod płotem Ze starą ciotką i gniadym kotem, W zieleni, czerwieni, z krzyżem na czole. Eksperci od wideł w każdej stodole. Zjadacze rozumów na drugie śniadanie, Łże redaktorzy, medialne dranie. Sprzedawcy kitu, tele-zielarki, Drze-redaktorki, tępe maglarki. Zbawcy na koniu siwym lub karym. Czciciele wiary ze starym Maciarym. Zjadacze kotleta z radiem przy uchu, Maniacy teorii trzeciego wybuchu. Wariaci na, przed i za murem, Co w słusznej sprawie i jednym chórem. Klimatolodzy i dekadenci, Obrońcy doktryn i inkasenci. W trybie i poza cwani faceci, Esteci kłamstwa i egzegeci Prawdy wyssanej z palca brudnego. Błazny, niemoty dnia powszedniego I wszyscy, których nie wymieniłem, A których widziałem i 'odbębniłem'. A w każdej sekundzie dnia i godziny Na szklanej szybce picują miny. Chcesz czy też nie, to słuchać się każą. Na rympał, pasówkę do łba mi włażą ! I wy, marne typki, skubańcy fartowni : Z baru "Pod śledziem" oraz gazowni, Coście mnie ‘orżli’ na słownie: stówkę. Całujcie mnie wszyscy w...sumienia końcówkę ! YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  6. Jest rzeczą powszechnie znaną,` Że człowiek od małpy pochodzi. Lecz kto w tę prawdę nie wierzy, Sam siebie krzywdzi i szkodzi. Szczególnie reguła się tyczy, Może zaprzeczy ktoś i się żachnie ? Posłom wciśniętym w garnitur, Mimo że mówi ślicznie i pachnie. A że trzyma się prosto mównicy, Jak każdy erectus – wiadomo, Nie czuje się wcale zwierzęciem, Czy małpą - lecz sapiens homo ! Czy homo poseł, czy też hetero, Ma rację zawsze, co zdradza mina. Albowiem jego jest prawda i racja: Jest demokracja, nie racja Darwina. Do upadłego więc będą zaprzeczać, Że z linii małp wywodzą się pięknej. Lecz i Prezes temu prawu podlega, Z tym że akurat on od naczelnej. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  7. @[email protected] nogi ? Nie, nie pisałem na ten miły temacik. Pzdr. @goździk OK, ale nie zawsze da się to wykonać. Pozdrawiam.
  8. Ciemność nastała niespodziewanie, Rozlała się kręgiem jak gęsty atrament. Na wargach stopniało czułe wyznanie, A nagość podała najskrytszy sakrament. Gdzieś umilkł świergot na końcu świata. Już księżyc się wspina po nieba czerni. Chmur krańce rozpala czysta poświata, Gdy siebie pragniemy, bez lęku, pewni, Pod sosną, która się piętrzy konarem. Koroną z gwiazd, które w oczach błyszczą. Przykutą na trwale do ziemi ciężarem I której wiatry łaskawe nie zniszczą. W brąz obleczoną i w zieleń kłującą, Sytą sokami, które z ziemi wciąż pije. Lecz która uwalnia żywicę pachnącą, Zapach to której ze skóry twej bije I w nozdrza uderza, lecz zmysły oddają. Krew tęży się w ciele, tętni, nie zwleka. Śpieszmy się miła, gdy myśli pierzchają, Kiedy wszechświat przed nami ucieka. Oczy-nie oczy całuję i usta nie zgasłe, Włosy-nie włosy, biodra i białą szyję, Piersi od grzechu nabrzmiałe, wyniosłe, I nogi smukłe, i znowu szyję - nie szyję. Już czekasz gotowa i czekasz radośnie. Rękami przyciskasz mnie mocniej i stale. Krąg ud się rozstaje pod ręką zazdrośnie. Nic już nie słyszę, gdy mówisz mi – Dalej! Tam jestem - tajemne słodkie marzenie, Pod sosną strzelistą, pod którą leżałem, I bardzo chcę spełnić twoje pragnienie, Tym, czym przez czas cały tężałem. Spełniam pieszczoty ukryte, wyznane, A każdą z pieszczot skrzętnie zbierałaś I w żądzy odkrywam lądy nieznane, Każdy zakątek - jak prosiłaś, jak chciałaś. Wypukłość każdą, każdy załom kuszący. Poznaję i ciepłą głębię, i miękkie rafy. W myślach odwiedzam Celebes kwitnący, Zaciskam oczy i widzę płonące żyrafy... Nareszcie dreszcz szczęścia przychodzi, Więc krople wyrzucam z nim pogodzony. Czuję, jak fala opada, jak fala odchodzi, Kiedy na piersi opadam twe uśmierzony. Kocham tą chwilę, jaka teraz się zdarza, Kiedy półsen miłosny oplata i wieńczy. Gdy sosna strzelista kołysząc powtarza : Miłość wam śpiewa, miłość w was tańczy, Nutami, które od teraz zawsze skojarzysz, Gdy sosny smak serca rozpalił; A gdy Rozkoszy jednej zapragniesz, zamarzysz, Kształt sosny nas wezwie z oddali. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  9. Jesień zazwyczaj to słoty i smutki. Liści zmokniętych na bruku gromada. I nie pomoże ci łyk zimnej wódki, Czy w parku wypitej, czy u sąsiada. W smrodowisku zepsutym do szpiku : tłuste koty, świstaki, kumple królika. Plus w minus się zmienił, a w sklepiku Już nie usłyszysz polskiego języka. Na falach eteru grasują harpie. Kto nie przy żłobie ten robi bokami. Szklana menażeria nadal się szarpie. Trzecia kadencja się zbliża krokami. Z nieba spadają święci anieli, głosząc: I have a dream, czyli : mam marzenie. Gaz rurą nie płynie, węgiel diabli wzięli, Gaśnie żarówka. Wszechogłupienie. Lecz na to jest rada i tu wam ją daję, Że rada wyborna - tego nie taję. Idea jak struna, której nic nie przerwie. Myśl szczerozłota i prosto w czerwień. Weź, wyłącz faceta, który coś stęka, Czy coś tam ciągle od rzeczy powtarza. Weź żonę czy kogo dzierżysz pod ręką, Weź tak po prostu i się rozmnażaj. Napełnij zbiornik pod korek zawczasu, Przygotuj gracko sprzęt i w nadziei Wypędź sto myśli grzesznych z umysłu. Zewrzyj się, skup i myśl o idei. I miej na względzie, w tym upodobanie, Robiąc na nockę do siódmego potu, Że ongiś Wincenty podjął wyzwanie. Osiągnij 3 wskaźnik z jednego miotu ! Z tą myślą unoszę gębę znad michy, Spełniając toast szczerze, bez musu, Licząc na celne, miłosne sztychy, Za zdrowie maluchów ( i klientów ZUS-u). YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  10. ...to i ja dorzucę starą 'staroć'
  11. ..zgadza się. Niestety.
  12. Jak maj obrodził w krwawe maki, tak sierpień sypnął gradem brył. Z kamiennych ulic te junaki Wstały, by z grobów zetrzeć pył. Warszawskie oto są żołdaki- Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwal mu łeb i pruj mu flaki, bo z wilczej jest zrodzony krwi. Choć wam się zdaje, że jednaki, nie mundur ma i zapach lwi. Od dymu twarz, śmiech zawadiaki, za pasem gnat, granaty trzy. Panterki wroga ich kubraki. Pije za trzech, ze śmierci drwi. A zamiast leży, ma czapraki. Na każdym orzeł biały lśni. I orle pióra te chłopaki, noszą - nie hełm, co kryje brwi. Ha, ha! To prawda, nie majaki, że w piórach wilcza siła tkwi. Warszawskie oto są żołdaki - Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwal mu łeb i pruj mu flaki, bo z wilczej jest zrodzony krwi. Do tańca nie prosi byle jaki, gdy szaf piekielny czardasz brzmi. Gwiżdżąc na śmierci czarne haki, rusza, by szwabskie urwać łby. Za nic ma miny i Goliaty - z diabłem pod rękę, z diabłem śpi. Gdy wschód księżyca - wilkołaki, przed którym Panter stado drży. Warszawskie oto są żołdaki - Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Rozwal mu łeb i pruj mu flaki, bo z wilczej jest zrodzony krwi. Pół martwe, chociaż śpią junaki, Święci rycerze, czarcie psy. Nie budźcie go, gdy śpi na wznaki, bo wstanie z grobu wściekły, zły. Warszawskie takie są żołdaki - Zośka, Parasol, Chrobry, Żbik. Łby im rozwalcie, prujcie flaki, bo z wilczej są zrodzeni krwi. * Na podstawie : Edmond Rostand - Cyrano de Bergerac YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  13. @Dag ..pozdrawiam i dziękuję za wpisy.
  14. Już przeminęło wiele dni, Dni ciemnych, jakie zawładnęły światem. Gdy wrzesień spłynął morzem krwi, A w niej żołnierzy z Westerplatte. A szwabski cierń przymnożył wiele mąk I tyle śmierci nieprzebranych, lecz Oni przeszli, gdzie kwiatów zakwitł pąk I z czołem jasnym, przez błękitne bramy. Dziś ucichł w pamięci wystrzał dział. Kurz, pył bitewny osiadł w zapomnienie, By zabaw upojnych kondukt trwał, W przepychu i z blasku uwielbieniem. Jakże jest ciężko zetrzeć z powiek sen. Tak łatwo mami pejzaż kolorowy. Gdzie kiedyś okrzyk mężny brzmiał, Dziś pusty śmiech i słowa pustej mowy. Lecz kiedy strzała przerwie śpiew, Gdy jasny łan obrodzi czarnym kwiatem, Chwytaj za broń na pierwszy zew I stań jak żołnierz z Westerplatte. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  15. @violetta @violetta @violetta No to zazdroszczę klimatu i widoków.
  16. @Leszczym ...niska cena = większy obrót. ☺ Pozdrawiam. @violetta @violetta @violetta @violetta ..z tego wynika że musisz mieszkać poza Polską.
  17. Czort jeden wie, co mnie podkusiło. Czułem od rana, że coś się zdarzy. Niebo jak z pędzla - tak pięknie było. Lecz bose stopy i patelnia na plaży. Susza, spiekota wykańcza człeka, A z radiowęzła leje się papka. Miliardy ziaren w kopce żar spieka, Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Jak na gorące wypłynąć kurhany, Gdy w piachu ukrop-skorpion czatuje ? W okopach siedzą piaskowe bałwany I tysiąc gorących igieł zakłuje. Spiekota, publika ryk morza przebija, A z radiowęzła leje się papka. Ze śpiewem w barze nalewa ktoś z kija. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. A może przypłynie marynarz w bieli Piękne syreny śpiewem obudzi ? Pół ryby, baby wypełzną z topieli, Deszcz zaklną, który piasek ostudzi. Lecz ciągle spiekota, drze się publika A z radiowęzła leje się papka. Jakieś dziecko do dołka sika, Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Niechże Posejdon wreszcie się ocknie. Może i jemu upały zbrzydły. Niechaj żar piachu z wodami zmoknie. Lecz cisza – Brak dwa trzydzieści na widły ? Spiekota nadal, drze się publika, A z radiowęzła leje się papka. Ciał w brązie korowód lśni i przemyka. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Wszystko wokół od słońca kipi. Dyszy i piasek, pod piaskiem ziemia. Łysy gość walczy wciąż z parawanem. Kłócą się ludzie o skrawek cienia. I choć spiekota, radiowęzeł przegrzany, Przegrzanych treści leje się papka. Powstały z kolan piaskowe bałwany. Mnie dwa trzydzieści brakuje do klapka. Znów sukces - orędzie leci na pasku. Wyschnięte wykruszają się babki. Runęły ludziom zamki na piasku, Wciąż dwa trzydzieści brakuje na klapki. Lecz co to ? Dźwięk monet w kieszeni, Gdzie szpej wciska się w zakamarki. Więc parę monet wywróci los i odmieni ? A niech to! Mam dwa trzydzieści na klapki. Spiekota nie gaśnie, drze się publika, Zaś radiowęzeł ostatkiem charczy, Gdyż na straganach ceny skoczyły I dwa trzydzieści na klapki nie starczy ! Mam dość ! Marzę o deszczach w maju. Burz czekam i żeby kwitła akacja. Nie chcę ni morza, tropików, ni raju, A resztę marzeń pożarła inflacja. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  18. Jak sięgam myślą zawsze głoszono Ci, co nie wierzą niech lekcję odrobią, Że mędrców radzi wielebne grono, Jak pomóc tym, którzy nic nie robią. Przeróżne tam 'skutki niepożądane', Niebieskie ptaki, niemoty, niezguły... Problemy z troską pielęgnowane, aż Mędrcom z wysiłku pękają muskuły. Czy to na wiecu, czy gdzie się nadarza, Pod sztandarami i zgodnym chórem Każdy, kto puls ma i rządzi, powtarza: Wskaźnik nieróbstwa idzie nam w górę. Głoszą, aby rozplątać węzeł gordyjski Nie za pomocą klingi bądź miecza. By waszą kiesę do wspólnej dać miski ! (Lecz mędrców rękami - oni zaś Miecia) A Mieciu, wiadomo - pseudo 'Złocisze' Incognito w kręgach i nie pan Cogito. Gdzieś skreśli zero, tu w bilans wpisze W potrzebie wyższej wykona na cito, Bo słone chcą przy tym brać apanaże Gdyż jak wiadomo ich czas kosztuje, Więc snują się z kąta w kąt dygnitarze Nikt o nic nie pyta, a Mieciu księguje. A jeśli po drodze raut jakiś się trafi - Stół suto nakryty pysznie zaprasza, Klika rwie wtedy na zapleczu kupony. Prowizje się sypią jak z worka kasza. Etaty, tchnące świeżością top limuzyny Wyrosną szybko jak grzyby po deszczu Nowiutkie na kraj nasz zapadną daniny I będą z nas piły jak soki przy kleszczu. Gdy mędrcy odniosą papierów tony Na dobro i w ciężar wspólnego mienia, Z kontekstu wyrwany ktoś spyta znudzony Czy jest jeszcze coś do nicnierobienia ? Potem zdziwieni po głowach się skrobią, Że dziwne sprzeczności rzeczą targają, Jako że ilość jednostek, co nic nie robią Jest niższa od tych, co im pomagają. Czas mędrcom lekarstwo podać na tacy Porządnie na chwilę teraz się skupcie, Choć raz powstrzymać pracę dla pracy Jest rada prosta: nic sami nie róbcie. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  19. @Ana chodziło pewnie o rudego lisa z bajek.....
  20. @Sylwester_Lasota ..świetne. Widać że klimaty SDM, WGB i Wojtka Bellona jeszcze nie umarły.
  21. @Sylwester_Lasota ☺ @Ana ..i robią, wbrew stereotypom ze rude to fałszywe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...