Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Father Punguenty

Użytkownicy
  • Postów

    912
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Father Punguenty

  1. @valeria zatem, powodzenia na Seszelach ?
  2. @valeria ....pięknie. Też się lubię rozerwać, zatem zanim polecę na Ibizę czy inną Maderę, kupuję czasem mały inhibitor rzeczywistości za 10,50 zł i się rozweselam.
  3. @valeria ....ależ tam nie ma dzikusów. Są dziki, ale obojętne na urodę człowieka. Alternatywnie : Casablanca lub Marakesz. Sucho i bez komarów ?
  4. @valeria ...ale muszę pracować (aby latać mógł ktoś). A pojechać można tu: (kajakiem można doplynac w miejsca, gdzie ludzka noga nie stanęła.....)
  5. Ale to daleko, że ho, ho. Trzeba lecieć nad oceanem pełnym rekinów i innego paskudztwa. Strach pomyśleć jak się silnik zepsuje. Zdecydowanie odradzam. ?
  6. We mgle otulony pociąg pod parą. Punkt 8:00 Greenwich, z samego ranka. Wbiegła na peron. - to lady Glencora, Lorda Papshmira piąta kochanka. Ubrana z angielska i nienagannie: Stosowna turniura barwy kremowej. Zasiadła; kufer plus rękawiczki, obok Dwa pieski na poduszce pluszowej, leżały kornie, z biszkoptem w pysku. Każdy ów piesek, typ - pet angielski, Bo lady Glencora - musicie wiedzieć, Wprost ubóstwiała obydwa pieski. Czas już przedstawić drugą figurę, Która na razie na scenę nie wkracza: Cannonball Papshmir, lord pełną gębą, Co dżentelmena standard wyznacza. Posiadał on feler, całkiem szlachetny, Który dżentelmen wynosi z kołyski. Lord bardzo kochał, pasjami wielbił Oziębłą kochankę z butelką whisky. Władał on zamkiem z kamienną fosą, Gdzie wszystkie wieczory oraz poranki W pięciu komnatach, ale pod kluczem Liczył i kochał wszystkie kochanki. Cóż z tego, albowiem klątwa straszliwa Wisiała nad lordem od lat dziesięciu, Jaką mu wiedźma przepowiedziała, Że pić i kochać mógł tylko do pięciu. W liczbie magicznej tkwi tajemnica - Zwykle tak bywa w angielskiej powieści, Ponieważ Papshmir w każdej komnacie Pił whisky z lodem, więcej nie zmieścił. W noc pełni księżyca i noc puchacza, Tak się nawarstwia fabuła cała, przy Piątej szklaneczce zasnął dręczyciel. Z kufrem, pieskami uciekła jak stała. Zbudzony błyskiem oręży na ścianie Za wyszczerbiony pochwycił sztylet. Na stację porankiem puścił się konno. Nim wsiadł, do 1-ej klasy zakupił bilet. Wpadł do przedziału jak chmura gradu, Jakby grad bełtów puścił ktoś z kuszy. Kochankę - o zgrozo! - zakłuł sztyletem A pieskom pogroził i wytargał za uszy. Aby dokończyć na chłodno rzecz całą, Z epickim kanonem oraz po męsku, Zamówił whisky z przedziału piątego. Wypił i wysiadł, lecz po angielsku. A pociąg dymił z pięknym wciąż trupem, Jak pozostawił Papshmir, kochanek. Palacz jedynie smętnie zagwizdał i Smętnie odjechał, w smętny poranek . Gdy ktoś zauważy, że w tej opowieści, Czy happy endu brak, czy wesela, Niech nie ma złudzeń, bo tak się kończy Nudna, angielska, ponura nowela. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  7. Ileż jest na świecie łez, marzeń rozmienionych w trwogę ? Carpe diem zatem więc i nie pytaj już o drogę.....
  8. @IN lekkości na pograniczu uchwytnej ? Nie da się uchwycić nieuchwytnego.
  9. Gdy słońce zalało porannym blaskiem Przedziwnie cichą dolinę Panczsziru, Baszar pogładził gładką już brodę Przed lustrem, w koszuli z kaszmiru. Dotknął z uśmiechem ostrze golarki, Którą to twarz był golił z zamachem. Kopnął w połowie rozwartą bramę I wsiadł do Hummera z rozmachem. Trzasnął o deskę kapsel od PEPSI, Choć w zasadzie to detal niewielki. Przekręcił zapłon z gazem do dechy I wlał w gardło zawartość butelki. Wraz z piskiem opon pierzchło kóz Stado i chwilę poczuł się jak outsider. Lecz trwało to krótko, sekundę ledwie, Bo ze słuchawek leciał już Easy Rider. Zerknął w lusterko, spuszczając szybę I szybkim ruchem wyrzucił kałacha. Ponownie uśmiech na twarzy zagościł, Gdyż obok Magnum już lśniła blacha. Gdy mijał wioski, kamienne równiny Łza szczęścia spłynęła spod powiek. Zapalił skręta, poprawił lustrzanki i Jechał ku słońcu, ten wolny człowiek. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  10. @IN wiem, ale celowo tak napisałem. Efemeryda to szybko zmienna cecha, która istnieje ale zmienia wartość. Tu ulatuje.....?
  11. Lubię aksamitną chwilę, efemerydę ulotną, Kiedy smutna zawisa konieczność podróży. Gdy spojrzę przed - nim marzenia zakwitną, Czy zwiędną, nie wiem, bo czas im nie służy. Jak ślepy linoskoczek na rozpostartej linie, Przeplatam cicho gładkie kamyki w dłoniach. Łowiąc zbyt wcześnie umarłe chwile, jakie Wskrzesza wiatr, który głaszcze po skroniach. Jasne chwile, radosne jak spełnione marzenie, Rozsypuje za sobą pamięć po drodze ulotna, Jak ptaki zerwane na dźwięk, i z uwielbieniem Smakuję, zadeptując czasu wstęgę powrotną. Jak kolekcjoner ze świadomości wybieram, Przesłaniam nimi z nadzieją to, co doczesne. Lubię układać w głowie misterny, mały zegar, Który zagłuszy w przyszłości godziny bolesne. Niebawem znów wszystkie niepamięć rozmywa Znikają tak szybko, jak dzwoneczek zadzwoni. Nim kotara zapadnie, która przestrzeń rozrywa, Zamknąć chcę wspomnienia jak kamyki w dłoni. Złowić je, schwytać jak ptaki krążące, niełatwo, Gdy teraźniejszość na igle przesuwa się stale. Zawsze, więc chcę po - co niezmiernie kuszące, Przesuwać się z nimi razem zawsze lub wcale. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  12. Polityk zaiste istotą jest przedziwną. Przemawia tak, jakoby wszystko znał. Obieca on wszystkim dać po równo, Lecz na początek sobie dać by chciał. Mąż stanu zawsze czyste ma zamiary. A z prawdą oczywistą mija się na styk. I wiecznie gada i cały czas coś mówi, Lecz o czym mówi, nie zrozumie nikt. Jak kameleon polityk jest przewrotny. Kolory umie zamienić nawet w czerń. A kiedy trzeba, wywróci i na czerwień. A gdy żar się zbliży, wpełznie w cień. Polityk każdemu chce dogodzić, choć Sprytnie w rękawie schowany piąty as. Każdemu herbatę siódmy raz posłodzi. Przysięgnie, że żonę zdradził tylko raz. Jeśli go spytasz, co jadł na śniadanie ? A to co wszyscy - chociaż kawior żarł. W kościele pierwszy klęknie, wstanie, Przeciw wszystkiemu gębę będzie darł. Polityk, gdy pora to najgorsze wieszczy, Wierząc że los mu powierzy rządów ster. Przed redaktorem wywali kieszeń pustą, Choć ucho wyczulone na koperty szmer. Lecz gdy wybije godzina prawdy szczerej, A jak Bóg miły kiedyś walnie jasny grom, Na koniec burdygiełu zwali wielką kupę i Z walizą nieśmiało bąknie: ja was pardon. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  13. Zanim głowę przyłożysz w poduchę Spójrz jak zaskroniec pożera ropuchę.
  14. Czasem, tak z rozpędu, leżę na boku. Rzeczywistości nie drażnię nachalnie. Błękitne marzenia sprzyjają obłokom I marzę, by wreszcie było normalnie. Żeby tak, jak u pana Wyspiańskiego, Pokryły się kwieciem sady wiśniowe. Zapachem wabiły owady i ptactwo, A nocą drzemały otulone spokojem. Żeby tak, kiedy okoliczność skłania, U boku mężczyzny zjawiała się żona. Jak planeta wokół słońca, galaktyki I wokół mnie zawsze trawa zielona. Żeby na pierwszy szmer poranka, ze Śmiechem kłębiły się dzieci rumiane. Każde z oczami jak prawda świętymi. By przyniosły motyle świeżo złapane. I żeby jeszcze szczerych iskier snopy Niosły ciepło ogniska i zapach igliwia. Nuty spod strun parę tęsknot zebrały. Pod ręką, z czapą jak śnieg, kufel piwa. I żeby, kiedy horyzont jaśniej błyśnie, Ruszyć przed siebie, gdzie Bogi poniosą. Zostawić za sobą małych, tępych ludzi. Przetrzeć twarz o poranku czystą rosą. Marzeń dmuchawce na strony rozsiewa Wiatr jak sterty żółtych, spadłych liści. Przepadnie część, inne spadną głęboko A część - ciągle wierzę - kiedyś się ziści. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  15. @Namasloo nie. Przestroga by podnieść nos znad talerza.
  16. Niestety wbrew pierwotnym planom, Które mu całe życie powtarzano, Cesarz Francuzów, ten Bonaparte, Całe swe życie szedł w zaparte. Zamiast w koszarach na Korsyce Schlebiać literaturze i klasyce Oraz w pogodne, rześkie ranki Budzić się koło nowej markietanki, Wojny szachowe rozgrywał w głowie I rzucał dywizje w kampanie nowe. A tak walczył zaciekle na arenie, Aż się rozłożył na Helenie. Tak wy nieszczęśni, co dla zabawki, Z głowami wplątanymi w małe sprawki, Przyjmiecie dawkę promocyjną, Odporność zyskacie, kopulacyjną. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  17. Raz ze Szczecina paprykarz uparty Spytał premiera, serio i nie na żarty : Jak żyć, gdy na rynku papryka ruska ? A idź pan z tym - on rzekł - do Tuska Lecz ten głuchy na badylarza skargi, Nad Paprykarzem* siedział rozparty. * - .Szczecińskim. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  18. ....odpowiedź w nowym wierszyku, bo temacik wdzięczny.
  19. No i po jakie licho wróciłeś z Zachodu, By robić za nic, za dziadka przedłużek ? Miałeś wikt, opierunek i żyłeś jak w raju, Choć czasem mocno uwierał podnóżek. Przecież kolana do cna masz już starte Od składania hołdów i 'robienia laski'. Tu nic lepszego nie czeka cię w kraju : Cela plus, chleb, woda i może akt łaski. Puścić z Kaczorem chcesz się na solo. Chociaż nie rudy, ale lejce w ręku spina. Jak stary lis zgryzie, co wylezie z dziury, A wszystko będzie i tak tylko twoja wina. Miast na paluchu kręcić obrączką złotą, Pomyśl, że nie będzie ta zabawa zdrowa. Tobołek srebrników zarzucaj na plecy i... Ruszaj, skądeś przyszedł, do Brukselkowa. YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
  20. Po burzy deszcz ostatnie krople stopił. Płaszczem bezruch dnia zgasił i owinął. Ostatnią łzę kamienną wykropił i wtedy Nadzieja zjawiła się z pąsową miną. Po burzy barwy tej pierwszej, soczystej Trzeba i spojrzeń twych, morza błękitu, Sukni zrzucanej ruchem powłóczyście, Przed lustrem widoku ciała z aksamitu. Kiedy wpatrujesz się w lustro namiętna, Pieścisz się sama nieporadnie i niedbale. Całkiem już naga i pierwotnie tak piękna, Gdy opinasz w dłoniach piersi wspaniałe. Jakże zazdrosna o kształty tam lśniące, Przesuwasz dłoń po skórze smakowicie. Nabiera kształtów obraz marzeń nęcący, A dotyk nagradza pragnienia sowicie. Naraz wyciągasz dłoń gestem kuszącym. Więc spiesznie do twych kolan przypadam I wdycham zapach w skłonie gorszącym, I w mały świat pogrążam się i zapadam. A kiedy łuk bioder nade mną się kołysze I niewypowiedziane zbliża się niezbicie, W wyrzucie rozkoszy spełnionej usłyszę: Mnie bardziej pożądasz, czy moje odbicie ? YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...