Ulica Pietrusińskiego
Chodnikiem krzywym i szczerbatym,
w dzień letnim skwarem obleczony
snuł się powoli przez Wałachy
zapach bezczynu oraz smoły.
Czasem, gdy z nieba nagły prysznic
przemienił rynsztok w rwący strumień,
dzieciarnia w nim robiła wyścig
maleńkich, papierowych łódek.
Wylot ulicy tramwaj przeciął,
a ciszę dzwonem kościół farny
i gdy szła spać Pietrusińskiego,
pijacy jej do snu śpiewali.