Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 23.11.2025 w Odpowiedzi

  1. Jedyny ruch to siwy dym nad krawędzią. Czerń w filiżance nie ma dna, jest studnią bez echa. Nie piję, by uciec. Piję, by wrócić. Ciężar ceramiki to ledwie wstęp - smak jest tutaj treścią. Ciemna materia na języku – to dowód na istnienie rzeczywistości. Jej gorycz jest osią, wokół której obraca się poranek. Czekam, aż straci swoją gorączkę. Zanim wrzątek stanie się ukojeniem, świat ma zakaz wstępu.
    24 punktów
  2. Nie wiem kiedy świat zgasł tak szybko we mnie I barwy w szarość nagle się zmieniły. Ktoś mgłą przysłonił oczy tak podstępnie Że dni i sny się w jedno połączyły. Wciąż zapominam, że dzień się zaczyna, A świat nie może powstać z samej ciszy. Że życie lepić trzeba jakby z gliny, Z ruchu i z tego, co się wokół słyszy. „Spójrz, jakie słońce!” – mówisz do mnie rano, Gdy żaluzjami zrywasz cienie ze ścian. Ja widzę tylko pustkę – tę niechcianą, Gdzie linie mroku to ślady dawnych ran.
    23 punktów
  3. Ważne jest, jak się zaczyna. A jeśli początek przychodzi za wcześnie, w pół westchnieniu, w pół milczeniu — gdy nie ma jeszcze komu go usłyszeć? Gdzie trafiają niewypowiedziane słowa, co drżą na krawędzi języka, lecz wstydzą się zapaść w ciszę? Czy leżą w poczekalni zamiarów, poukładane obok planów odłożonych „na jutro”, które tak bardzo nie chciało nadejść? Może jest pokój pełen niedopisanych końcówek, półobrotów myśli, kroków, których nikt nie postawił — a jednak wydeptały własny kurz. Czasem myślę, że warto wziąć w dłonie taki niegotowy moment, przytulić go jak spłoszoną jaskółkę i poczekać, aż odważy się wzlecieć. Bo są początki, które trwają całe życie, i końce, które nigdy nie przyjdą, jeśli nie odważymy się nadać im imienia.
    22 punktów
  4. Gdy ludzie rozdarli tkankę nieba żelaznym psalmem wojen, wszechświat zadrżał jak zwierzę ugodzone w samo serce snu. Wtedy runęło Słońce. Nie zgasło — zostało zamordowane. Pękło na dwoje, zdradzone przez stal, która miała być tarczą, a stała się katem sypiącym popiołem. Planety zacisnęły usta w milczeniu, a Droga Mleczna zbladła, jakby wstydziła się oświetlać dzieło stworzenia. Niebiescy wędrowcy zabierając martwe światło ku krawędzi zdarzeń, tam, gdzie czas traci znaczenie, a grawitacja ma ciężar winy, pogrzebali blask w całunie mroku, by nikt w nieskończoności nie musiał patrzeć, jak gwiazdy umierają z ręki człowieka.
    21 punktów
  5. skazali ją na niebyt zanim stała się imieniem chcieli by była błędem statystyką plamą krwi a jednak zadrwiła z ich wyroku stała się kroplą światła wykutą z popiołu – z pęknięciem przebiegającym przez serce wygrała na piekielnej loterii jeden pełny oddech z miliona pustych nie jest aniołem ale niesie w sobie echo żaru który odmówił zgaśnięcia czy zdołała dziś być drzazgą w ich sumieniach? https://www.youtube.com/watch?v=O1YnorVbGx4
    21 punktów
  6. Jak rozżarzony przypływ, unosi się we mnie i opada fala tęskniąca nieustannie za jednym brzegiem. Jestem wydmą — podatną na każdy szmer morza, które oplata mnie coraz ciaśniej, chcąc nauczyć się mojego rytmu. Pragnę trwać w zatoce, gdzie woda wzbiera coraz odważniej, ze świadomym celem - by zatapiać to miejsce, które otwiera się dla niej - wciąż i od nowa.
    20 punktów
  7. znikasz w połowie myśli, twoje imię gaśnie powoli, jak iskra bez powietrza. wracasz echem, słowa dryfują między "kiedyś" a ciszą, próbuję zamknąć cię w wersie, złapać jak zgubiony rytm, lecz brzmienie przecieka mi przez palce. a ty - sylaba po sylabie- wycofujesz się w głąb siebie. otwieram dłoń - mieściła naszą pewność - został tylko popiół.
    19 punktów
  8. Potrzebuję chwili na zatrzymanie. Takiej lekkiej, co siądzie mi na dłoni jak mały ptak bez strachu, i zostanie — choćby tylko na moment.
    18 punktów
  9. Pociąg się zatrzymał — w huku i w dymie, Metal się wygiął w krzyk, co w gardle zamiera. Ty mnie szukałeś w tej strasznej godzinie, Gdzie każda sekunda - wieczność niecierpliwa. Twój pociąg odjechał, mój zginął w mroku, zostałam w tym miejscu, gdzie los nas rozdziela. Sen uciekł lecz obraz uparcie żyć chciał, i cień tamtej więzi trwa ze mną do teraz. Wyciągnąłeś rękę przez zmiażdżony świat, Przez żelazo i szkło, co stało się pyłem, Przez popiół nadziei i gorycz mych lat. Usłyszałam twój głos: "Naprawdę zdążyłem".
    18 punktów
  10. może to nieprzyzwoite gdy powiem że stopy w zwrotkach wciąż marzną mi w pojedynkę nie mogąc twoich napotkać a może to nietaktowne aż tak się naprzykrzać wierszem jak głupia składam ci rymy nie bacząc że łamię serce
    18 punktów
  11. Bóg rozpostarł czas jak czarne płótno utkane z milczenia gwiazd umarłych rzekł - "to tylko chwila" - która od nieskończoności sączy się z Jego dłoni przemierza człowiek bezkres w którym materia i cień spierają się o prawo istnienia wąska ścieżka prowadzi go ku początkowi udającemu koniec, jakby istnienie było tylko pętlą zaciskającą się powoli wokół jego imienia trwa samotny w zdumieniu, jak ktoś, kto pragnie wyrwać się z kręgu - przerwać linię która zamyka się za nim bezszelestnie od pierwszego dnia stworzenia
    17 punktów
  12. noc już w deszczowej mgiełce i zima chwila po chwili nad granią w blasku czerwieni gdzie wiatr jeszcze ciepły roztapia ze szczęścia złocone ogniem kwiaty mojego dzieciństwa na miękkich pośladkach niebycia
    17 punktów
  13. Inaczej teraz patrzysz. Głowa wreszcie podniesiona – to nie pycha - to upór, wyhodowany na przekór, na najbardziej słonej z ziem. Nie pytam, czy przebaczyłaś. Darowanie winy to luksus. Byłaś tam, gdzie nikt nie chciał patrzeć – na marginesie kadru, w martwym polu widzenia. Oddychałaś powietrzem wydzielanym dla innych. Trwałaś, choć kazano ci zniknąć. Więc teraz śnij na głos – marzenia mają prawo być hałasem. Płoń, nie ukrywając dymu, niech szczypie w oczy tych, którzy milczeli najgłośniej. Przestałaś być drogą. Jesteś kompasem. Już nie cieniem - lecz mapą nieba. Masz gwiazdy na wyciągnięcie ręki - kto poznał absolutną ciemność - potrafi docenić najmniejszy foton. Życie tych, którzy stali się widzialni jest trudne i prawdziwe. Przestałaś być przezroczysta. Masz głos, masz barwę. Jesteś. Moja przyjaciółko.
    17 punktów
  14. Kobiety unoszą świat na palcach żeby nie zbudzić dzieci, nie płosząc ciszy, ani światła na kuchennym blacie. A potem logują się do "rzeczywistości", która zawsze jest głodna: raportu, śniadania, empatii. Mężczyźni piszą o przyszłości, one już ją cerują - godzina po godzinie - w kalendarzu, gdzie nawet sen jest tylko notatką na marginesie. Nocą, kiedy dom przechodzi w tryb uśpienia kobiety pozostają zalogowane - do troski, do niepokoju, do „jeszcze tylko chwilę”. A potem gaszą lampy tak delikatnie, jakby poprawiały dziecku kołderkę i szeptem mówią światu: „śpij, jeszcze damy radę”.
    16 punktów
  15. Drobne napięcia krążące pod skórą miasta. Lęk o jutro, o sens, o to, czy telefon zadzwoni. Znów ta niemodna troska – taka sprzed lat – o bycie potrzebnym, lub chociaż zauważonym. Znajome, nieco wyświechtane poczucie winy wobec braku talentu i pretensje zawieszone w powietrzu. Drobne triumfy, których nikt nie liczy. Bieg w miejscu, bieg do celu. Oceny wydawane szeptem. Starannie upudrowana samotność, a obok – dwie małe życzliwości. Tyle zebrałam, stojąc w kolejce do kasy.
    16 punktów
  16. Jakbym chciał pisać o pięknie, to zatrudniłbym się w agencji reklamowej, na umowę o dzieło — sztuki na sztuki. A pracuję w izbie pamięci, połączonej tajnym korytarzem z prosektorium. Robię tam zdjęcia, nieostre jak punkt odniesienia. Duszę i flesz Ciemnią jest sala luster, co bezwstydnie podgląda młode dziewczyny, pocierające czarne usta palcami. Lubię ich niewinność.
    16 punktów
  17. Chcę, aby zostało po mnie coś poza guzikami, gdy przyjdzie godzina próby. W szeregu, na szachownicy — jej koszmar jak cień idzie przez lata mojej dorosłości. Nie wagarowałem jak inni, gdy łobuzy na lekcji przyrody zabili Pana od historii. Jego brulion, poplamiony, mam w szufladzie — pomimo drwiny — ocalony. Choć inni w tym czasie, zaplatając kwiaty we włosach, radzili mi leczyć się z paranoi, dziś mają opcje awaryjne, plecaki ucieczkowe, adres na Costa del Sol i kompletny brak obowiązku. A ja — mam siebie.
    16 punktów
  18. ma serce łatwopalne uważaj na słowa-iskry jej nie narażaj bo potem sama z ogniem zostaje odchodzisz ona nie wie co dalej i łzami gasi krwiste płomienie nie poznasz z jakim żyje cierpieniem nim wzniecisz pożar, który ją strawi zastanów się czy chcesz się tak bawić.
    16 punktów
  19. Anna gotuje flaki w wielkiej balii namacza jelita rozczłonkowane cielsko woła kruszeje w sieni cienkie gazy nasiąknięte brunatną mazią skutecznie odstraszają muchy metaliczny posmak krwi wabi zgłodniałe zwierzęta wielki łeb dynda na sztachecie dwa cięcia siekierą między oczy robactwo się złazi żołądek czyści nożem wygrzebując resztki nieprzeżutej trawy ogromny płat pokrojony w cienkie plastry niczym czerwia rozsypane na stole cierpnie na oknie lebiodką porusza wiatr zielone listki kołysze spokojnie w prawo w lewo niewymuszony taniec
    16 punktów
  20. Ostatni obrońca imienia Boga i murów kościoła był pierwszym, który zwątpił w Jego imię — i odszedł od ołtarza, milcząco, bez skargi, bez obawy. Lecz był pierwszym, który zapamiętał. Nim nadciągnęła ostatnia horda — głośna i próżna, bez odwagi zmierzenia się z połyskiem nieba i dystansem gwiazd. Im wystarcza natrzeć usta popiołem z wypalonej świątyni, i nosić koraliki uwieszone u szyi z pokruszonych rozet, ze zmielonych ikon — na pył wciągany nosem.
    16 punktów
  21. rozpisać ciszę by wybrzmiała na dwa głosy potrzeba pary w płucach zaledwie kropla i to znajome rzężenie drzemiesz dzień i tak wisi na włosku — po włosku tylko kawa ty stawiasz a ściany rosną — bezszelestnie i stajesz się wiatrem w kominie głosem na dwa świerszcze jesteś między ustami a brzegiem ciszy słyszysz
    15 punktów
  22. Nie będzie zmartwychwstania — ciecz krzepnie wykrotem krzyku w dłoni wyrwanej z łożyska ramienia, jak krwiotoczne morze, topione wrzącym błotem, lawy ścinającej biel żywego spojrzenia. Nie masz już oczu… nieczułe pustką kurhany umarły w nich przetarte na proch opowieści o prawdzie, leczącej podobno gorzkie rany, których jednak wieczność nigdy w sobie nie zmieści.
    15 punktów
  23. Ostatni wóz konny zniknął wraz z jarmarkami ze trzydzieści lat temu. Gwar dworca autobusowego, gdzie zjeżdżali się wszyscy do szkoły, a potem wyjeżdżali na emigrację, wybył z dekadę temu. W przedszkolu dom starców, a ostatni kiosk wymarł bez echa. Nawet wielkie centrum handlowe, co go święcił biskup i senator dwadzieścia lat temu, żyje tylko dyskontem, do jakiego drepczą rano staruszkowie odruchowo na przeceny, po cukier i znój. Niby jest autostrada, niby światłowód. Lampy uliczne gasną wcześniej, bo nie ma tu komu chodzić wieczorami.
    15 punktów
  24. jak to jest nikt nie wie do jednych kobiet stoi kolejka a innych nikt nie zauważa i mężczyzn powie pan tak to racja i mężczyzn one takie zwykłe nijakie krzątają się w kuchni teatrze oni zwyczajnie przeciętni kran wymienią coś dokręcą cóż w nich jest takiego inne na rzęsach stają tak długich że oczy zakrywają inni wciąż na siłowni twardzi prawie że ze stali mimo to kolejki nie ma tylko ciągłe przyjęcie towaru
    15 punktów
  25. -Mistrzu, mam zmartwienie i chciałbym gdzieś wyjechać. -Twoje demony będą tam na ciebie czekać. Podróżowanie nie przyniesie ci ulgi, ponieważ podróżujesz w towarzystwie swoich demonów, które śledzą cię na każdym kroku. - Seneka.
    15 punktów
  26. Wbijają się nagle - jak banda z zaułka. Nie pukają, nie proszą. Frontowe drzwi wylatują z zawiasów, a one siedzą w środku, pewne siebie. Rozkręcają myśli jak stare płyty, szorują igłą po nagim nerwie. Potrafią podpalić krew od środka, zmieniając ciszę w krzyk. Czasem jednak miękną. Zrzucają płaszcze, odsłaniają drżącą skórę wstydu, płoną słodkim zakłopotaniem. Ale nocą - są dzikie, nieokiełzane, splątane jak złocona arabeska. A potem - po prostu znikają, z trzaskiem drzwi i cieniem po sobie. Nie mówią "żegnaj". Nigdy nie odchodzą naprawdę. Zawsze wracają z tą samą bezkarnością, z nowym bukietem pokus i lęków - moje emocje.
    14 punktów
  27. Przerzucane worki przez granice, w jednych ciała, a w drugich pieniądze. Za rachunki historii trzeba płacić nadaremnie w walucie bilansującej chłód życia i ciałopalność śmierci. Nie ma końca dziejów obiecanego przez proroków, ale jest koniec świata, który przynosi zgrzyt czasu. Ziemia niewinności znika ze szczelin pamięci, rozdrobniona na tokeny, bez wartości i wyczucia. W skrawkach chwil nawiniętych na wspomnienia i tęsknotę jej pastelowa faktura rozpływa nostalgią. Ja, siedzę w piwnicy i szyję worki dla niej.
    14 punktów
  28. W życiu bym nie pomyślała, gdzie mnie życie zaprowadzi. Ile ścieżek utoruje, ile zranień, blizn wygładzi. Niekoniecznie karma wraca, niekoniecznie sprawiedliwość. Ale bym nie przypuszczała. co mnie spotka, dotknę czego. Zanim powiesz: mam już dosyć! życiu - PA - krzykniesz za szybko... Daj mu szansę, spójrz mu w oczy. Życie nie jest żadną pustką. Brzmi jak banał, a wystarczy tak nie chować serca na dnie. Nigdy nie wiesz co się zdarzy i na kogo co popadnie. PS Gdybyś wytrwał o sekundę impuls, który w mrok kieruje... to założę się o stówę, że sekundy nie zmarnujesz.
    14 punktów
  29. Dzisiaj ujrzałem twe kształty obłe w parku za ławką stałeś nadobnie i na wspomnienie romansów naszych poniżej krzyża dreszcz przeszedł masę. Twój męski profil zawsze mnie kręcił mózg mi z wysiłku mieszał w pamięci bo tylko Ciebie zawsze kochałem i innych damek posiąść nie chciałem. Stopy spocone ręce natchnione nie straszne były mi jęki Twoje męsko objąłem swoją osobą poprowadziłem przy sobie drogą. I już się mierzę z nowym wyzwaniem chcę cię ujeździć mój drogi panie i sapać z tobą przez dzionek cały by zazdrościły inne pedały. Nie musisz dzwonić jestem przy Tobie przesmarowane masz szparki w sobie więc się nie dąsaj i daj mi siebie . . . . . . . . . . . . . mój ty rowerku tak brak mi ciebie.
    14 punktów
  30. Anna patrzy na świat otulony bielą w sadzie sarny zostawiły trop głębokie bruzdy zniszczyły gładką powierzchnię puchu tam gdzie pochylona grusza zwisają kawałki słoniny niby paciorki rozbujane przez wiatr tylko patrzeć jak wygłodniałe sikorki wbiją pazurki głęboko w jasną połać mięsa stare deski stodoły poczerniałe od nadmiaru lat zatrzymują silniejsze podmuchy śnieżna zawieja omiotła ciało dreszczem przeszywając plecy znikąd oparcia
    14 punktów
  31. migotanie wróciliśmy do mieszkań na trzecich piętrach ja i ona w złotej aureoli nie mieliśmy telefonów ale nie chcieliśmy przerywać rozmowy ustaliliśmy własny alfabet oparty na znakach świetlnych migotaliśmy do siebie ponad pustką nocy kiedy wokół gasły wszystkie okna migotaliśmy aż zbladły gwiazdy i świt zakrzyczał nasze światło aż pękła ziemia pomiędzy nami rozstępem jak pół kontynentu o brzegu odległym jak młodość dziewczyno w złotej aureoli dziękuję że nigdy nie przestałaś migotać
    14 punktów
  32. Definicja komunizmu Dobrze strzeżona willa, z zamurowanymi drzwiami między pokojami. „Pokój” — słowo klucz w tym gmachu. Nośność portretów, kult ornamentów. Jest nieco zaniedbana, z retuszem sztukaterii, ale z pełnym wyżywieniem na kartki, rzadko pożywnym. I hasłem na każdy dzień planu. W bibliotece urządzono gabinet luster. W salonie chowa się tam sala gry w kości. W zasadzie wszystko dzieje się samo, w sadzie obok, nocami. Przed naszymi oczami. Napij się, mój towarzyszu. Toast na rozgrzeszenie. Strzał w potylicę wymaga ich przymknięcia.
    14 punktów
  33. nabrzmiałe wersy poezji przykryte jedwabną metaforą jak lekko zwilżone usta wprawiają w ruch powietrze powtarzające się skrzypnięcia między naszymi udami zatrzymują w tańcu słowa z dzikich krain co jeszcze skwierczą cicho w sennych marzeniach ziemskiego przyciągania
    13 punktów
  34. Tuż przed świtem Anka z Jankiem Dostają pstryczka w ucho – „pobudka! Drew nanieść, a ty wody ze studni” W kuchni rwetes, pies węszy zakąskę I biega wkoło stołu, babcia, wylegująca Się na zapiecku, tylko uniosła kciuk. Na stole ląduje poszewka od poduszki, Pełna mąki, a sprawne ręce gospodyni W mig przesiewają ją przez wielkie sito. Jajek trzy, soli łycha, masełko, woda. Dłonie zaprawione w takich bojach zaczęły Ugniatać ciasto, łup o stolnicę, raz i drugi. Wałek zaskrzypiał, ojciec wykrawa krążki. Farsz w gotowości wypełnia michę, Kapusta kiszona z marchewką i leśne grzyby. Podczas lepienia pierogów jakoś pusto się Zrobiło i cicho, dopiero gdy z wrzątku Wypłynęły smakołyki, pojawiło się dziesięć Par oczu głodomorów, gapiących się na garnek. Języki wisiały im po brody i ślinka ciekła. Szturchali się łokciami, a każdy z widelcem Gotowym na połów cudnych smaczności, cap! „Dla mnie ze szmalczykiem i cebulką, proszę!” Woła babcia, a wnuki machają, jak na kelnera… A gdy wzeszła pierwsza gwiazdka, Choinka zabłysła i zaśpiewano kolędę, Dzieląc się opłatkiem, na wigilijnym stole Zabrakło jednego z dwunastu dań…
    13 punktów
  35. trwam... trzeba się jakoś zapisać - na kartach cudzej pamięci więc trwam... bo z chęci nawet maleńkiej - da się życie zwyczajne ulepić
    13 punktów
  36. To Twój czas Mateńko Najświętsza. Zmęczona jesteś podróżą, szukaniem, bo nigdzie nie było dla Ciebie miejsca. W bólach urodzisz Syna. Maryjo śpiewająca radośnie Magnificat, Matko, co dziecko nosisz pod sercem, który zamiast upokorzyć, dał się zmiażdżyć. On jest rewolucją, która przyszła, ma przyjść, przewyższa to, co teraz jest. Ty o tym wiesz. Maryjo Matko jesteś wody taflą uspokajasz trzcinę brodzącą. Zachodowi słońca sen dajesz i mgłom też, one ponętnie codziennie wypatrują miesiąca. Jesteś powiewem obłoków spacerujących, wolnością, od początku aż do końca. Mateńko Najświętsza, te krótkie dnie i hymn Twój, one też o nas są. O mnie, o tobie, o wszystkim i o wszystkich. Cisza, bo niebo znów zasypia. Maryjo Matko, jak dobrze że jesteś.
    13 punktów
  37. Lepiej nie wiedzieć, niż wiedzieć lub widzieć niewłaściwie. Autor: Graficiarz Donosiciel Warszawa – Stegny, 13.12.2025r.
    13 punktów
  38. padaj śniegu ściągnę papcie i pobiegam boso po tobie wstrząsnę puch z gałązek rozbrzmij cichym ambientem
    13 punktów
  39. Zajmijmy się zatem miłością. Wielkie słowa potrzebują wąskich ust i ciasnych głów, aby brzmieć ślicznie — jak powaga kosmosu zakręcona gwiazdami na gwint trumienny, jak prawda namacalna krzykiem, odbijającym się od zamroczonych ścian domu dla nerwowo chorych. Mnie tu nie ma. Spadam w kosmos z kluczami od niego.
    13 punktów
  40. Niebo płacze — nie gwiazdami, ale fosforem, opadającym na szarość zgwałconych lasów. Zamiast słońca — smugi ognia nad gwiazdozbiorem łez zakwitają kwiatem brzemiennych fugasów. Idą — przyjdą. Czarna kałuża sięga kolan, jak śmierć poziomu przyspieszonego oddechu, ponad odartych z żyznego kształtu polan, wśród których kości nasze rozpuszczą się w echu.
    13 punktów
  41. w dwóch dłoniach jasne świty się spotykały w cichym szepcie a wiatr obdarzony niestosownym talentem penetruje krzewy w niebiesko-złotym świetle i powoli uchyla codzienność o smaku mięty na palcach puch dmuchawców jak biała podwiązka w obłokach niedowierzania pod powiekami dokonań i zaniechań do zmierzchu we mchu rozsieję na rumianych policzkach
    13 punktów
  42. Wchodzę do Urzędu Skarbowego a powietrze stoi tu gęste, ciężkie, podsłuchujące, jak bigos po świętach, który ktoś próbował reanimować defibrylatorem - jak mgławica, która wciąga petentów niczym komety, mieli ich w czarnych księgach i wypluwa w postaci oświadczeń, jakby każda jego cząsteczka chciała mnie rozliczyć z własnego oddechu, wirując we własnej galaktyce czarnych dziur absurdów. Krzesła stoją rzędem, jak pluton meblościańskich egzekutorów, którym już na niczym nie zależy, nawet na własnym lakierze. Przy recepcji kobieta w okularach tak grubych, że NASA mogłaby przez nie badać słońce i jeszcze dostać premię za szczegółowość. Patrzy na mnie, jakby sprawdzała, czy jestem człowiekiem, czy tylko błędem w systemie. Patrzy tak przenikliwie, jakby miała w oczach rentgen, który potrafi rozpoznać grzechy podatkowe jeszcze z czasów, gdy byłem plemnikiem. - Numer, mówi głosem, który trzeszczy jak TERMINATOR 5000 przepychający historię podatkową narodu. Dostaję 666/B. numer jak sygnet diabła w księgach, który pieczętuje każdą myśl podatnika. „B” jak „Będzie bolać”. Siadam. Obok mnie mężczyzna w garniturze z PRL-u, tak sztywnym, że chyba jest zbudowany z rozporządzeń Jaruzela wprowadzonych w życie na zawsze. - Czekam trzeci rok, szepcze. - Okienka są czynne, mówię. - Są. Ale nieczyniące. Wyświetlacz miga jak alarm w elektrowni jądrowej, który wszyscy nauczyli się ignorować, taki alarm, przy którym nawet reaktor westchnąłby: dobra, jak nikt i tak nie przyjdzie Idę do okienka. Pięć kroków - a czuję się, jakbym szedł na pogrzeb własnego konta bankowego, w asyście komorniczej orkiestry dętej. Urzędnik siedzi jak kapłan, który połknął cały Dziennik Ustaw i teraz medytuje nad moim losem. Jego brwi mogłyby służyć bocianom za sezonowe gniazdo. - Dokumenty, komenderuje. Rozkłada je z precyzją chirurga operującego bez znieczulenia, bo znieczulenie nie jest kosztem uzyskania przychodu. Przegląda moje liczby jakby były księgą upadku cywilizacji. Nagle zamiera. Jakby w tych papierach zobaczył liczbę, której nawet kalkulator nie chce liczyć, tylko prosi o ostatnie namaszczenie. Jak człowiek, który wyczuł trzęsienie tych zimnych fal absurdów, co wyrywają dusze z orbit. - No… to mamy problem. Wstaje. Zdejmuje okulary. Urząd zamiera - Wygląda teraz jak arcykapłan biurokracji, który za chwilę otworzy kamienną tablicę z moim losem - tak ciężką, że nawet grawitacja zwalnia z szacunku. Drukarki wstrzymują wydruk, kserokopiarki zamykają paszcze. - Po analizie… - Z uwzględnieniem… - I po przeliczeniu współczynnika… Wręcza kartkę jak wyrok z zakurzonej wersji Hammurabiego. - Musi pan zapłacić, w ciągu czternastu dni… Pochyla się. Patrzy mi w oczy. Czuje oddech paragrafów. - trzydzieści siedem tysięcy… czterysta dziewięćdziesiąt trzy złote… i trzy grosze. Jakby moje życie zostało sprasowane w zakurzonej prasie prawa i wciśnięte w banknot, który nigdy nie dotrze do portfela, a tylko odbija się od ścian bezlitosnego świata. - Skąd taka kwota?! - Z pana życia... Z pana życia, proszę pana. Krzesło obok mdleje. Nie mam do niego żalu. W broszurze - zajęcie konta, - zajęcie mieszkania, - zajęcie marzeń. Punkt trzeci wytłuszczony. Wychodzę. Świat wydaje się lżejszy. Albo ja cięższy o trzydzieści siedem tysięcy i trzy grosze, które są jak śmiech losu odbijający się od szyby. Drzwi zamykają się za mną jak stalowe powieki olbrzyma, który śni o podatkach i połyka w snach tych, którzy próbują uciec. Jak paszcza rekina pożerającego ostatni kawałek wolności, mrucząc: „Do zobaczenia. Nawet jeśli tego nie chcesz.”
    13 punktów
  43. lecz coś mnie bardzo do niej przyciąga córce dałam norweskie imię lubię się wtulać w norweskie swetry podziwiam norweski haft hardanger i sama go w lnie wyszywam norweski design norweski styl architektura literatura wszystko to dla mnie jest zagadką dlaczego tak kocham Norwegię może czyni to ta mgła... snująca się wzdłuż fiordów?
    13 punktów
  44. Pragnę ciszy na własność – miękkiej przędzy, którą zwinę w kłębek i schowam pod podszewką płaszcza, żeby przy każdym kroku ocierała się o mnie łagodnie i była gotowa na zgiełk.
    13 punktów
  45. Wsłuchana w ciszę zaglądam głębiej tam gdzie wygasły już wszystkie mroki, nie pozostawiam niczego w błędzie nadchodzi Miłość- - słyszę Jej kroki. Słodkim pragnieniem na wskroś przeszyta i z wiarą, która zmazuje zdrady, idę w głąb duszy sensem spowita aż strach przede mną ucieka blady. Ogniem sycona, gaszona łzami zaczynam istnieć pod Twym dotykiem, choć jestem niczym kałuża błota pragnę na wieczność być Ci płomykiem. Ale dostrzegam swój koniec świata spadam na klęczki leżę kamieniem, Ty się pojawiasz tulisz miłością mówisz, że jesteś mym przeznaczeniem. W ogrodzie życia nic nie zakwitnie jesli nie skropisz ziaren cierpieniem, to co dziś boli kiedyś zamilknie nic nieznaczącym spłynie westchnieniem. Dla Ciebie żyję i Ciebie słucham Tobie oddaję łez moich morze, choć nieporadna zmącona winą Tobą oddycham - -moj Wielki Boże!
    13 punktów
  46. Pierwszy krok nie jest decyzją. To grawitacja upomina się o ciężar. Chłód podłogi mnie nie budzi - tylko wyznacza pion, i potwierdza, że materia jeszcze trwa. Stopy przywierają do płaszczyzny, szukają punktu oparcia. Nie idę. Testuję twardość świata przed wejściem w dzień.
    13 punktów
  47. Płonęły dwie wieże w przełamaniu tysiąclecia, w wątłym błysku czerwono rozpalonej zapałki widziałem Cię — tuląc sercem pocałunek kwiecia, gdzie dotykana noc w ustach rwała się w kawałki. Mój szept, szumiący wargą, uczył się składać rymy na Twych palcach, splecionych czupurnie w kłosach włosów, i westchnieniach, gdy nad miastem poranione dymy dni kreśliły nam obce sobie rozstaje losów.
    13 punktów
  48. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Ty moje słowa jak zawsze zrozumiesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Znów staram się oszukać to tęsknienie, czy ciepło tam dotrze- skosztujesz? Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Garść dobrych dni - wspomnienie I słońc igraszkom nowiem folgujesz. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Spłoszonym ptakiem myśli cierpienie, Doświadczeniem Hioba usta rysujesz. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Mijają dni bez Ciebie kolejne jesienie. Czy tęsknotę wciąż jeszcze czujesz? Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze. Miłości wiecznej tu łez ronienie. I nie wiem, czy mnie wypatrujesz. Daleko jesteś, gdzie błękitu sklepienie. Dobranoc, Mama i nów Cię ukołysze.
    12 punktów
  49. moje historie plączą się i gmatwają tworząc ostre krawędzie czasami strome zbocza z których spadamy zlepiona z czarów i światów nie tylko tych trzech które znamy czasami pozwalam zaglądać przez stal w oku do wnętrza a w nim są ogrody i morza wezbrane wodzisz paluszkiem po grzbiecie nosa i tak mi jakoś lat ubywa wspólnie zliczamy nie piegi a zmarszczki pergaminowe mgnienia chwili nie pytaj córeczko czy będę zawsze czasami lepiej policzyć do czterech jeśli kiedyś odejdę pamiętaj nikt nigdy nie był dla mnie tak WAŻNY Mojej Godzi
    12 punktów
  50. spłachetki pastelowych dywanów w ciasnym szeregu pachną grudniową wilgocią krucze staccato szarość nieba dzieli na czworo i mrozi do szpiku kości w zaułkach miasta gdzie pies z kulawą nogą nie zagląda wiatr kołysze kartony święty ogień pośród gwiazd jak baśń pełna niczego nie daje nam spać w oparach miejskiego wermutu ława przysięgłych szczurów wydaje najwyższe wyroki
    12 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...