Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.11.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Potrzebuję chwili na zatrzymanie. Takiej lekkiej, co siądzie mi na dłoni jak mały ptak bez strachu, i zostanie — choćby tylko na moment.
    14 punktów
  2. W gabinecie pachnie spirytusem i lękiem, jakby ktoś polał podłogę wspomnieniami wszystkich, którzy tu przed tobą oddali swoje wnętrza na pastwę medycznej archeologii. Kładę się na boku - jak ofiara składana bogu który lubi zaglądać tam, dokąd nikt nie chce się przyznać. Łóżko chłodne jak zimowa rzeka, po której mają popłynąć moje najskrytsze mroki. Lekarz wchodzi. Maska, rękawiczki, spojrzenie spokojne jak u trupa po bitwie. W dłoniach trzyma urządzenie - wygląda jak wąż zrodzony z kabla i ciemności, jak stworzenie, które nauczyło się widzieć w piekle lepiej niż ludzie na ziemi. - Proszę się rozluźnić, mówi łagodnie, jak kat, który przed egzekucją pogłaszcze cię po głowie, żeby wiedzieć, jak będzie wyglądała twoja twarz, kiedy opuszczą ją resztki godności. Wąż rusza. Czuć tylko chwilę ciszy, tę jedną sekundę pokoju, jak przed trzęsieniem ziemi, kiedy ptaki milkną, bo wiedzą, że zaraz świat się otworzy. A potem - wejście. Jakby ktoś wsuwał kamerę w jaskinię pradawnego potwora, który właśnie przypomniał sobie, że jeszcze żyje. W tej chwili poczułem też, jakby moje wnętrzności były Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, a lekarz – wysłannikiem kontroli, który przyszedł sprawdzić, czy w piwnicach tej instytucji nie fermentuje przypadkiem jakaś nielegalna opozycja zbudowana z komórek, polipów i wyrzutów sumienia. Wnętrze mnie staje się tunelem z czerwonych ścian, galerią starożytnych obrazów bólu i pamięci, korytarzem, w którym echo moich strachów odbija się jak moneta rzucona w studnię bez dna. Lekarz przesuwa endoskop powoli, precyzyjnie, jak kartograf rysujący mapę zapomnianego królestwa, w którym każdy zakręt pachnie wstydem, a każda struktura drży jak gatunek wymierający na twoich oczach. W pewnej chwili miałem wręcz wrażenie, że uczestniczę w jakimś liturgicznym obrzędzie - jakby lekarz był kapłanem Świętego od Lewej Strony Człowieka, bóstwa, które nie prosi o modlitwy, tylko o dostęp do jelita i dobre oświetlenie, żeby lepiej czytać z człowieka jak z otwartego pisma. Nagle zatrzymuje się. - Oho…, mruczy, a jego głos brzmi, jakby znalazł złoty posąg Tutanchamona. Nachyla się do monitora, oczy mu błyszczą. - Proszę pana… ależ piękny polip. gdybyśmy żyli w renesansie, to już by Pana wnętrzności wystawiali w Mediolanie, mruczy z zachwytem. Polip wyglądał, jakby za chwilę miał wstać, otrzepać sobie krawędź, poprawić fryzurę z błony śluzowej i zapytać jurorów, czy przechodzi do kolejnego etapu, bo przygotował układ taneczny na finał. - A ten polip… Caravaggio by się popłakał Ja w tym momencie czuję, że moje ciało chce uciec wszystkimi otworami naraz, jak dziecko złapane w środku nocy przez własny cień. A on patrzy na polipa… jak na cud narodzin. Jak na kwiat, który wyrósł w jaskini, w miejscu, gdzie nie powinno być żadnego światła. - Zobacz Pan, szepcze namiętnie, jak baśniowo osadzony, jak malutki księżyc w orbicie tkanki. - Proszę spojrzeć, wskazuje na monitor jakby prezentował mi trofeum. - To jest… artystyczne. A ja czuję, że zaraz wyparuję z nerwów. Że gdyby ten polip miał oczy, to patrzyłby na mnie z wyrzutem, że wpuściłem w siebie światło obcych. - Trzeba go usunąć, mówi wciąż z zachwytem, - ale szkoda, bo jest… taki poetycki jest. Gdyby mógł, powiesiłby mój polip na ścianie gabinetu jak medal za odwagę w cierpieniu. Lekarz porusza urządzeniem dalej, wąż skręca, a ja czuję, jakby ktoś próbował odtworzyć w moim wnętrzu wszystkie wojny, jakie ludzkość przeżyła. - Jeszcze kawałek, mówi cicho. - Musimy dotrzeć do samego końca. Tam kryją się odpowiedzi. Albo powody do dalszych pytań. Czuję, jak kamera zagląda w miejsca, którym nigdy nie nadano słów, które były tylko cieniem, wstydem i milczeniem. Teraz wszystko zostaje oświetlone, jakby moje wnętrze było sceną teatralną, a lekarz reżyserem spektaklu, którego nie chcę oglądać. Wreszcie wycofuje sprzęt - powoli, jak ktoś, kto wychodzi z podziemi, ale zostawia tam lampę, żeby pamiętać drogę. - Dobrze poszło, mówi pogodnie. - Piękne wnętrza. Bardzo inspirujące. Wychodzę. Nogi miękkie jak papier po deszczu. Świat zewnętrzny kołysze się, jakby dopiero teraz musiał dopasować się do tego, co zostało właśnie poznane. Za mną zamykają się drzwi gabinetu, a ja wiem, że wąż światła i kabli właśnie wita kolejnego, uśmiechając się zimnymi sensorami, jakby już wiedział, jak wygląda ciemność w środku następnego człowieka.
    12 punktów
  3. lecz coś mnie bardzo do niej przyciąga córce dałam norweskie imię lubię się wtulać w norweskie swetry podziwiam norweski haft hardanger i sama go w lnie wyszywam norweski design norweski styl architektura literatura wszystko to dla mnie jest zagadką dlaczego tak kocham Norwegię może czyni to ta mgła... snująca się wzdłuż fiordów?
    9 punktów
  4. Neuroza. Spadek. Lot. Wzbudzenie. Czarny widnokrąg i słońce w broczącym spazmie pulsuje, czernią owalu wypalonym jak oczy. Punkt nie widzi — tylko się odnosi przez krzywizny chropowate, jak głos Pana zawieszony w zenicie. Ogień krwawi i pożogą przegłaskane lasy wspominają czas zieleni, jak my — popiół w naręczu swej pamięci rozbity w szklane komety kresu. Nadchodzą, rwą nerwowo przebłyski trwania, aż ziemia — skurczona w martwym uścisku — nakryje ostatnie ziewnięcie synapsy w neuronie odciętym od światła. Łódź odpłynie.
    8 punktów
  5. nie krzyczy, lecz gra subtelną melodię; kiedy zbliżasz do ust filiżankę z herbatą, kiedy zakładasz sukienkę lub spodnie, kiedy w rozmowie rozkwitasz jak kwiaty na wiosnę i kiedy jesteśmy ze sobą bez słów, w blasku księżyca za oknem.
    7 punktów
  6. zachód słońca pełnia księżyca echo po górach błądzące dzień który nocy się kłania sens pachnący nadzieją miłość która do drzew się tuli wiatr który strachem się bawi poezja mówiąca wierszem prawda cieni się nie bojąca to wszystko świat ozdabia jest urocze jest piękne dlatego warto o tym mówić zawsze i wszędzie
    7 punktów
  7. Noc koloruje czernią usta niebo upiornie lśniąc porusza rytualne sny. Na ołtarzu czerwieni pragnień rozkładasz moje uda, zamykam oczy miękkością rzęs. Dotyka mnie trzepot skrzydeł białego ptaka, wznosimy się aksamitnym ruchem. Przygryzam jeszcze do krwi Twoje słodkie wahanie … istniejesz tylko dla mnie.! Aniołowi o stalowych skrzydłach :)
    6 punktów
  8. fabryka na pomału wypluwała naszych ojców pluła jak co dzień na matki po piętnastej ułożone w kolejkach po schabowy bez ości gdy dotarliśmy na Syberię przy Wyspiańskiego 33 dywizjon bałwanów był już gotowy na śmierć świat na Arenie składał się tylko z śniegu otoczonego kamienicami; patrzyły obojętnie gdy mróz obcinał nasze nogi do kolan a dziecko z batonem w gębonierce uciekało na krzywych sankach zamrożony czas tykał powoli kłuł płatkami śniegu w serce śnieżki zabijały pierwszych towarzyszy z tornistrami pełnymi złości wyślizgnąłem się z chodnika; krupa uratowała mi przedostanie na dziś życie twój przeterminowany bilet na tramwaj zatrzymał krwawienie wstałem a mróz dalej kleił ręce do hydrantu miejskiego przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego kurtka zaczęła przegrywać z lodowym piekłem jesteś moim bohaterem – powiedziałaś wtedy najdzielniejszym pośród bałwanów chodź już stopimy się razem przy piecu a wojna za nami trwała dalej wciąż samotne bałwany walczyły czekały na trochę ciepła gdzieś się stopić rozpłynąć
    5 punktów
  9. Czasami w głębokim śnie, lecę na krukach nocy ku bramie dwunastego wszechświata. Przelatując przez nią, wpadamy od razu w żar pustynii Dayna, która rozciąga się swoim piekielnym pustkowiem aż ku wzgórzom Jasca. Gdzieś pomiędzy ich rozsypanymi przez czas szczytami, można odnaleźć starych, dzikich cieni, bezimienne miasto. W tej krainie żyją tylko najgorsze z koszmarów byty. Gdybyś tylko to widział ziemski Boże i Ty Eklezjasto. Ze wzgórz płynie lawa. Potokami śmierci, ziemia usmażona. Ogień bucha z pęknięć skalnej płyty. Jak z ciała mitycznego drakona. Moje sny rzadko trafiają ze mną do niebiańskich plaż, czy białych, marmurowych strażnic. Spokojnej, sielskiej ziemi. Gdzie ludzie z krain snu, z uśmiechem przemykają z kamienicy do kamienicy, lub krzątają się pomiędzy kolorowymi kramami. Gdy w tej krainie zapada z wolna zmierzch, mi brzask, sen z powiek powoli usuwa. Kruki lądują bezpiecznie na skraju morza piasków. Zostawiają mnie pod bramą bym wrócił do jawy. Ostatni raz patrzę, jak noc ich matczynym uściskiem w locie mrokiem zasnuwa.
    5 punktów
  10. słucham mantry południowych wiatrów a chmury płyną bajdewindem parne albatrosy i petrele wspomnieniem lipcowych nocy układają się w mapy sztormów na wielkich niebieskich oczach ziarnka piasku
    5 punktów
  11. Błysk szelestu falującej na wietrze gałęzi Zaiskrzył w moich nabrzmiałych chłodem oczach. Gdzie koniec i smutek się nawzajem więzi W skończonych żelaźnie hebanowych zboczach.
    5 punktów
  12. W całej twej delikatności Mrużę oczy, Cały się ciebie uczę — Na pamięć, Jak dziecko wierszyka. W mlecznej poświacie dźwięku Odkrywam to, co niepojęte. W strofach gejzerów, Co milczą jeszcze, Oderwać oczu nie mogę. Jesteś tą pierwszą — Odkrytą planetą. Jesteś tą pierwszą, Odkrytą z gwiazd. Powtarzam jak mantrę. Boże, Tyś jedyny. Leżę tak na kartonach, W gorączce pobladły, Od miłości siny. Może się nie wybudzę. Zamknę oczy — na amen. Bóg dzisiaj wie jedyny, Co się ze mną stanie.
    5 punktów
  13. Przeczytałem sześć wierszy – każdy dobry, lepszy od mojego. „Rozbiorę się całkiem i przejdę przez zimny trawnik”. Telefon oznajmił – umarł. Nosowym głosem, jak mówił literat - pisał o kocie - słabo znałem człowieka, mniejsza z nim. Poszedłem słuchać Dat Dere. Co to takiego? Ta śmierć. Widziałem wiele – w Lizbonie strach, mimo tabletek, szklanki whisky – irlandzki torf mam na języku, żaden ptak nie siada z podwiniętym skrzydłem. Lizbono, wielki prysznicu! Błądziłem, nie mogąc znaleźć Ginjinhy z shot-glass, chociaż zjechałem windą. Żadnego pisania! Cierpię na anhedonię. Nie ma na to leków, w każdym razie niewiele. Nie słyszę rymów, rytmu, nut. Bach jest Händlem Ginsberg Sosnowskim – mylę postaci, rytm, rym, bez dwóch zdań – Gefühllosigkeit! Potrzebny wam tłumacz – ins Polnische? Okres latencji snu, i snu REM wydłużyłem do granic, za nimi nic – urwisko. Małe statki zasypiają na Tagu, kołysząc fado na bakburtach. Kto wymyślił wyliczanie wstecz, jakby dni przed miały znaczenie? Przedwczoraj i jeszcze przed widziałem cię - niosłaś torby pełne szmat. Miałem podejść, zapytać, co słychać. Nie rozmawiamy od lat. Od 2 lat włóczę się, drażni mnie kolor – ta zima, zgasły liście i ptaki na drzewach, ślisko. Czasami myślę, że tutaj od zawsze i przede mną – wieczna zmarzlina, ludzie zamknięci na cztery spusty, dwie apteki – zwykłe „dzień dobry” jest obojętną grzecznością. Nic, chociaż w radiu każdy ma coś do powiedzenia. Zaprzyjaźniłem się z lokalną polityk – bez znaczenia, przypomina Ciebie – paplasz, dlatego nie odbieram: wyjdziemy, czy dziś, teraz? Twoja impulsywność męczy mnie. Wolę, gdy piszesz. Twoja pojedynczość jak u O’Hary, twoja mnogość. Wciąż Ty. Kocham obrazy, teatr, sztukę – przez jakiekolwiek s czy k, Kicz za 200 zł u kosmetyczki, nie ma Strzemińskiego, w muzeum dwie rzeźby Kobro pośrodku czegoś, co też jest suprematyzmem. Postawiłem lampkę na grobie obok upiornych, solarnych zniczy, potem u rodziców. Tli się, ostatkiem sił piszę dat dere, dat dere - jak u dziecka w głowie. Idę w kierunku trawnika zasypanego śniegiem. Zima. Słabo znałem człowieka, ktoś powie, grzebiąc nogą dołek. Możesz wziąć tamtego dużego słonia (you can have dat big elephant over dere). Możesz go wziąć, potem.
    4 punkty
  14. A kiedy noc mnie dotyka, śnię. Rozmazany malachit źrenic. Czułością pióra z lekkością spływam w bezgwiezdną otchłań siebie. W każdej sekundzie srebra rozświetla mnie, szyprowy aromat lęku. Żywicą wysycam stęsknione usta. Słodkie kochanie, nie uciekniesz. Nie uciekniesz przed samym sobą.!
    4 punkty
  15. kap kap kap wyprane myśli deszcz nie pytał i leje po latarniach próbuje wepchnąć światło do kałuży a tu - złote kwiatki księżycowe pola jakieś komety i rakiety i serduszka na czarny piątek między wersami mrówki noszą puste słowa - śnieg bez końca na starym kineskopie może wejdę do windy spotkam olbrzyma i grupę chińskich pingpongistów winda się zatnie - wszyscy nagle zważymy swoje życia
    4 punkty
  16. Duch mój od wieków błądzi daleko i zewsząd taki głos mnie dosięga: Co wiesz o życiu? Pod nosem masz mleko — i skończ oddawać się rozmyślaniom — odbierają ci czar i ciążą działaniom.
    4 punkty
  17. marzyć o chłodzących kwiatach na ciele zanurzyć się bezwiednie w tobie i wodzie dać się oplątać wężowi z piękną intensywnością rozłożyć ręce jak ważka w rytm delikatnego wiatru
    3 punkty
  18. to esencja całej twej istoty która się ulatnia albo...
    3 punkty
  19. -Mistrzu, czemu o chuci aż dwa przykazania? -Jako zapora przeciw sile pożądania, bo te inne wystarczy raz tylko wymienić, a chuć kusi niezmiennie, do życia jesieni. więc dla wielu być może, że dwa to za mało, i gdyby było miejsce, trzecie by się zdało.
    3 punkty
  20. Wbijają się nagle - jak banda z zaułka. Nie pukają, nie proszą. Frontowe drzwi wylatują z zawiasów, a one siedzą w środku, pewne siebie. Rozkręcają myśli jak stare płyty, szorują igłą po nagim nerwie. Potrafią podpalić krew od środka, zmieniając ciszę w krzyk. Czasem jednak miękną. Zrzucają płaszcze, odsłaniają drżącą skórę wstydu, płoną słodkim zakłopotaniem. Ale nocą - są dzikie, nieokiełzane, splątane jak złocona arabeska. A potem - po prostu znikają, z trzaskiem drzwi i cieniem po sobie. Nie mówią "żegnaj". Nigdy nie odchodzą naprawdę. Zawsze wracają z tą samą bezkarnością, z nowym bukietem pokus i lęków - moje emocje.
    3 punkty
  21. kostka lodu zatrzymała się tam gdzie twoje ciało zaczęło drżeć pod moją ręką
    3 punkty
  22. Dogonił przyszłe czuje jego oddech pełen marzeń Powiedziało mu że czekało na niego morze chwil Więc ucieszył się podał swą dłoń czując to coś Co ciepłem się zwie smakuje jak róża w pięknym śnie Dogonił przyszłość fajna jest pachnie nadzieją Jej horyzont to drzwi i bramy do prawd
    3 punkty
  23. Odpowiedz mi o szczerości, po tamtej stronie lustra. Powiedz mi o tym wszystkim, czego pragnę — nie słyszeć. Rozsuń zasłonę odbić, gdzie milczenie pulsuje jak serce, a każdy cień mojej myśli zdradza więcej, niż ośmielam się przyznać. Odsłoń to, co drzemie w połyskach szkła, w załamaniach światła pamiętającego błędy, i w linii ust, którą zbyt często uciszam, gdy pytania wracają jak niechciane echo. Powiedz mi o prawdach, które śnią się jeszcze przed słowami, o lękach wierniejszych niż obietnice, o pragnieniach drgających — mimo woli. I odpowiedz bez litości, choć słuchanie boli jak zimowy oddech: co zostaje ze mnie, gdy spadną maski, a jedynym świadkiem jest szkło, którego nie da się oszukać.
    3 punkty
  24. Był taki teatr pewien, że w scenie Miłosnej spadły naraz kamienie. A na widowni skrajne siedzenia Z gestu pewnego bardziej niż gremia Zlikwidowane, wyobraź sobie... Naraz są wszystkie tylko środkowe... Nie ma już skrajnej biedy. Przypadku. Nie ma wszystkiego, co budzi skrajne. Nie ma artysty, co w nic nie wierzył. Nic nie jest białe, nic nie jest czarne. A gdy ktoś sobie na brzeżku siada, Kogo ma dziwić, że się zapada Myśl, która ledwie wpadła na miny; Sąd ostateczny, czy sprawiedliwy; Cisza, bo lepiej nie odpowiadać; Perłowa barka tam, gdzie perłopław. Nie-Magdalena, włócząc włosami Umoczonymi po pukle w grafit Tam nierządnicą, by przez cokoły Wyrwane z ziemi w miąższ oliwkowy Cokolwiek zdziałał jeden listeczek. Powiedz choć słowo! Pisz — Aramejczyk.
    3 punkty
  25. Dotyk elektryzuje zmieniając horyzont wysyłam światło na słońce. Więcej nie będzie takiej okazji.
    3 punkty
  26. Andrzejkową noc (wieś nad Tagiłem) Spędźmy razem na wróżbach z Wasylem Grzeje minut piętnaście Cztery znicze i właśnie Wosk się topi wrzeć będzie za chwilę Drżącą ręką gar trzyma nad kluczem "Dla kurażu gardziołko przepłuczę!" Wosk przez dziurkę się leje W zimnej wodzie tężeje W kształt nieznany rosyjskiej nauce Patrzy z lękiem na formę pod światło W głowie pusto choć myśli ma natłok Chwyta w garść go pokusa By to posłać do USA Ale grzech no i będzie za łatwo Myśl się plącze w nadzieji i bulu Czy to nie jest zastygły Zew Cthulhu Pot wyciera rękawem A najlepiej tę sprawę Sprzedać jest dla studentów na KUL-u Analizę na nowo zaczyna Coś tam coś tam mu już przypomina Jeszcze jeden łyk wódzi Kto na trzeźwo się trudzi? "Ni to głowa ni dupa Lenina" Eureka! Pomiędzy łykami Gna do mózgu chyżymi krokami Rozwiązanie. Co z tego? Wie że czeka na niego Mandat karny - na bank z odsetkami Ze zwieszonym nochalem na kwintę Idzie wolno do ściany po flintę Śrut ładuje do broni Broń przystawia do skroni "Stara będzie mieć po mnie choć rintę!" Kciuk na spuście zamiera. "Nie nada! Huk na pewno obudzi sąsiada Sąsiad starym jest urką W łeb przyjebie gazrurką Nic w tym życiu mi się nie układa!" Sprzed lat, ale daje radę. :)
    3 punkty
  27. długie wieczory ukojenie dla oczu w zasięgu wzroku
    3 punkty
  28. miłosne pogaduszki historyjki do poduszki takie małe cnotki i małe pocałunki miłości takie małe trwać miały na zawsze na kłódki zapięte na drzewie wycięte ale czy pamiętasz tamtą basie? kubę, krysię, tomka, kasie? chyba kłódkę tamtą rdza zjadła a drzewo zostało ścięte przez drwala
    3 punkty
  29. Ciepłolubni dziadkowie z Nebraski, chcąc zażegnać z żonami niesnaski, nawiedzają stadami złote plaże Miami, aby w piasku tamtejszym grzać laski. Dedykuję pamięci Jerzego Porębskiego
    2 punkty
  30. Z wierzchu chłop wszeteczny, a od wewnątrz mały chłopczyk pod sympatyczną opiekę jak się ładnie patrzy i jak mawiają w sam raz. Warszawa – Stegny, 30.11.2025r.
    2 punkty
  31. @Tectosmith Dziękuję serdecznie za tak piękne słowa. Cieszę mnie, że emocje i obrazowość wiersza zostały uchwycone. – Twój komentarz jest dla mnie ważny. Pozdrawiam. :) @Rafael Marius Dziękuję za tak piękną interpretację! Twoje spojrzenie na emocje jako wolne, fascynujące konie bardzo mi się podoba – to ciekawy i inspirujący sposób, by je zobaczyć. Pozdrawiam. :) @A.Between Bardzo dziękuję za miłe słowa. Zgadza się, niech wracają i zaświadczają, że nasza dusza (gdy ją mamy oczywiście) lub ciało żyje. Twoja opinia wiele dla mnie znaczy. Pozdrawiam. :)
    2 punkty
  32. Ostatni mój wiersz tu opublikowany napisałem w oparciu o "Mistrza I Małgorzatę" M.Bułhakowa. Ten wiersz również jest pełen nawiązań do pewnego opowiadania jednego z moich mistrzów. Jeśli ktoś śledzi moje wiersze i prozę to może łatwo zgadnie autora i tytuł tego opowiadania. Jestem ciekaw czy ktoś zgadnie. Jesteś wyprutym z uczuć, nienawistnym, nieludzkim, zimnym potworem. Tak. Ale wiedziałaś o tym zanim sprawy zaszły za daleko. Zanim los skazał nas na siebie. Zanim coś kazało nam śmiać się do ekranu telefonu. Zanim sztucznie reanimowaliśmy, swoje serca Złożyliśmy, zdradzieckie podpisy pod aktem nic nie znaczącej miłości. Wysoki sądzie. Ja jestem nałogowym kłamcą. Nie potrafię patrzeć na człowieka jak na równego sobie. Nie mogę patrzeć inaczej niż z obrzydzeniem na drugą płeć. Więc jak miałbym ją kochać czy nawet zainteresować się nią. To nonsens. Sąd spojrzy. Zajrzy, bez lęku w mój umysł, seryjnych, morderczych planów i wizji. W centrum mózgu, przy wysokim i długim stole, siedzą moi przyjaciele. Po kolei ich Wam przedstawię. Najbliżej od nas po lewej. Rozsiadła się młoda i pełną wigoru, lekko roztrzepana i mająca problemy z utrzymaniem na dłużej jednego nastroju - księżniczka Podłość Naprzeciw niej, jej siostra bliźniaczka, mająca od wieków zły humor, małomówna i patrzącą na wszystkich z pogardą - księżniczka Wrogość Obok po prawej ręce Wrogości, zasiadła stara jak sam świat matrona, która zawsze wszystkich wyśmiewa, karci i poniża. Nawet tu przy stole nie ma przyjaciół czy orędowników. Bezlitosna i zimna - hrabini Nienawiść Naprzeciw niej usadowiono, postawnego i wydawać by się mogło dystyngowanego i eleganckiego dżentelmena bez skazy w urodzie i postawie. Jest tak samo małomówny jak Wrogość lecz widać w jego ruchach znudzenie spotkaniem i stalowe zimno w oczach. Ma on jednak sekrety, które spowodowałyby niesmak i zgorszenie nawet w tym osobliwym towarzystwie - oto hrabia Sadyzm Po jego lewej jego kuzynka i najbliższa przyjaciółka. Odziana w najlepsze suknię, bogato obsypana złotem i klejnotami. Pijana, zabawia wszystkich swoimi historiami. Zawsze najlepsza i nieomylna. Wiecznie uśmiechnięta - arcyksiężna Przebiegłość Naprzeciw niej najgorszy dla niej kompan do zabawy i rozmowy. Stary, nestor rodu i wybitnie surowy i pamiętliwy sędzia wszystkich zebranych. Tak naprawdę skupiony jedynie na sobie i swoich wygodach. Zachowujący jedynie odpowiedni rezon do ostatniej postaci u góry stołu. - książę Egoizm U góry stołu, nad zebranymi, z czarnego atłasu powleczonego tronu, wionie najdzikszą grozą i lodowatym strachem, pierwotnych lęków. Nawet zebrani rzadko skupiają wzrok na postaci rozpartej dumnie na tronie. Niewiele do niej mówią a jeśli już to przyjmują najbardziej delikatny i służalczy ton na jaki ich stać, nawet stara Nienawiść korzy wzrok w swe czarne pantofle i kłania się bez słowa, wyżej w hierarchii postawionej istocie. Korona ze szczerego złota zdobi jej skronie, nie stroją jej jednak żadne kamienie a drobinki dusz potępionych. W ustach płomień piekielnej kaźni jej gore. A głos jej jak trąby okrutnych podziemi, pod którym kruszeją serca i wola. Oto tajemnicza, sprawiedliwa a zarazem bezduszna i apodyktyczna - Królowa światów. Jej Wysokość Śmierć. W najczystszej, demonicznej postaci. Ona mną włada. Ona jeśli chce mnie gnębi i dzieli na atomy poddaństwa. W każdej komórce mojego ciała czuć jej władztwo i siłę. Jej niezachwianą potęgę. Ty uprowadziłaś i zamordowałaś bez litości. Małą, bezbronną dziewczynkę - księżniczkę Wierność. Na wieść o tym Śmierć wydała natychmiastowy wyrok. Wezwała przed swe oblicze arcyksiężną Skruchę. Hrabia Sadyzm i hrabini Nienawiść, wyprowadzili ją do sąsiedniego gabinetu. Nikt już jej więcej nie widział ani o niej nie wspomniał
    2 punkty
  33. @Simon Tracy dziękuję Simon :) Nie…nie specjalizuję się (ależ to brzmi;). Po prostu cokolwiek próbowałam napisać…Już nie walczę z bezgwiezdną otchłanią siebie;) pozdrawiam Ciebie ciepło:) @Migrena poziomki posypane brokatem:) mniam ;) dziękuję Migrenko:) za serce :) @huzarc w namiętną dzikość nocy :) hmm… tylko z Aniołem o stalowych skrzydłach.! ;) dziękuję huzarc:) pozdrawiam:)
    2 punkty
  34. @Radosław Romantycznie. Faktycznie coś dla Violi, choć i mnie się podoba.
    2 punkty
  35. @violetta Szkolenie z pracy, sama nuda...
    2 punkty
  36. gdybym miała ogon merdałabym z radości widzę cię przez chińskie przymrużone spojrzenie macham łapką kocim slalomem nie obchodzę cię
    2 punkty
  37. @violetta Ale czadowa, nadal jest modna i wykorzystywana w internecie... A tu moja ulubiona 😅😅😅, patrz jakie jesteśmy różne na poziomie odbioru... Jest mężczyzną, nie bądź taka surowa 😉 Robię szkolenia, jeszcze 7 godzin mi zostało...
    2 punkty
  38. Msza Na TVP msza, msza w mieszkaniu babci. Babcia jest z drewna, sękata i święta. Ja jestem z brązu, odlany i świecki. Nie ufam księżom, ale ufam babci, W końcu czy ona mogłaby się mylić? Pilot spoczywa na białej serwecie - Dotknąć go można wpierw się przeżegnawszy. I choć nie ufam, wykonam znak krzyża, Aby podgłosić (ksiądz mówi po cichu). "Piękne kazanie" - spływa ponad parkiet. Babcia roni łzę, z miłości powtarzam: "Tak, w rzeczy samej", składam ciepłe amen.
    2 punkty
  39. @violetta Pan Łukasz na blokadę konta, już będzie za niedługo tydzień...
    2 punkty
  40. @Radosław moje klimaty:)
    2 punkty
  41. Porozrzucane części Twojego życia mężczyzna chodzi i dla Ciebie zbiera rozłożył na trawie i układa w całość. W zimny i deszczowy dzień moknąc pracuje dla Ciebie nie pytasz nawet dlaczego to robi. Pożółkłe liście drzew pytają jak daleko zamierzasz iść nic nie odpowiadasz żyjąc w bałaganie. Nie dokończony obraz autor zostawił zaczął malować kolejny i oba zostawił następny też zacznie i żadnego nie skończy. Wybudowano halę długą i pustą tylko echo w niej słychać zamieszkasz w niej bo też jesteś pusta. Rzucisz w stronę tłumu parę monet lecz wrócą z powrotem lud nie chce pieniędzy brzmiących i błyszczących. Ktoś myśli o Tobie w ukryciu nie znasz go bo jest skromnym pogrążonym w marzeniach. Odrzucasz zamożnych i odpychasz mądrych każdy oferuje dużo lecz nie wiesz właściwie czego chcesz. Nie warty uwagi niech sobie idzie pomarzy to jemu wystarczy kocha i życie za Ciebie układa.
    2 punkty
  42. Wielki marsz i lunarna smuga krwi krawędzią nocy dobija się do platynowych domów. Koniec niewinności — głos przecięty łabędzią pieśnią obrasta szprychami błękitnych gromów. Psy was nie pochowają, tylko zjedzą głodne, u kresu dnia przedartego kobiecym krzykiem gwałtu, gdy bagnet oprawcy zdejmie bezpłodne znamię beztroski, przybitej do stołu językiem.
    2 punkty
  43. na łące kozy i niebo pomiędzy kozy są czarne przeżarte bielą jakby z innego świata niebo niebieskie więc takie ma być jak z obrazka bez ram i metafor ciepłe zaszyte w pląsie motyli rozmytych żółcią i czerwienią kradnących pszczołom reputację porywając beztrosko do śpiewu zanurzam się milczę w centrum kosmosu
    2 punkty
  44. Andrzej Drzejna* (niech będzie że Zgierz) Swoją kuśką codziennie rwie perz Jednak kiedy się w kłącze Mocno kuśka zaplącze Wtedy dusi straszliwie stres wesz *An-drzej Drzej-na ;)
    2 punkty
  45. może myślałem że ktoś umarł w Kamerunie połknął kulkę 9mm oparty o jurtę zostawioną przez turystów z Mongolii :sam się martwiłem czy uda mi się nie umrzeć przed końcem życia oparty o gałkę loda czekoladowego może liczyłem siniaki na sercu :sam kupowałem Alantan w aptece na wagę licząc cierpliwie aż farmaceutka pochyli się przy najniższej szufladzie i rozchyli poły kitla; podliczając ile by zarobiła pokazując własne dwie nogi może wysiadałem z jakiegoś autobusu z papierosem w zębach gotowym do odpalenia :sam myślałem że wcale nie lubię tytoniu ale lubię truć innych na wszystkie możliwe sposoby za karę za to że wysysają szpik z kości i jedzą niezdrowo może czekałem cały dzień na ciebie :sam
    2 punkty
  46. miłość to brama piękne okno na świat ona strażnikiem tego co się śni to uśmiech i łzy miłość to kochanie to prawda która wciąż się tli miłość to nie pogrzeb ani czas trudnych chwil to niebo pełne gwiazd oraz czułych słów miłość to kwitnący sad to las pełen wzruszeń tak moi drodzy taka jest miłość radości czas
    2 punkty
  47. We łzach smutnych upływa dzień, Łzach i śmiechu przez łzy, I tylko wierny stróż – mój cień… Dlaczego nie Ty? I burza, i błysk, i grom, I oczu błękitnych blask… Choć nie wierzę już snom, Żądam Twych łask! Bo w uporczywych snach I zieleń, i uśmiech Twój… A dzień upływa łzach, Gdzie tylko cień mój… I brodzi, i cień, i ja, Wśród złud, urojeni i mar, I w nadziei wciąż trwa, Aż pryśnie ten czar… I przeminie dzień we łzach, Zostanie tylko mrok, I już nie uśmiech w snach, A w przepaść bezdenną krok…
    2 punkty
  48. łatwo przeoczyć wiatr w silnych ramionach poczuć jak przegania zmęczone zasłony zbieram w sobie siłę trzeba będzie stać ze sobą twarzą w twarz potarganym przez wiatr boje się przespać czas zbyt szybko czujemy pod stopami zimny piach który rzucamy się na wiatr
    2 punkty
  49. Miałem być poetą Ale nie uronię ironii jak trzeba Więc muszę być niemy Nie uronię nawet łzy Choć nie czule oczy tak je lubią Zostanę sobą ze sobą Znacie mnie niestety Ja wolę złapać anioła rozerwać go i wycisnąć jak chmurę namalować nim apokalipsę Ja po prostu to lubię Za stary na swe czasy
    2 punkty
  50. Czy śmieje się przez łzy, czy płacze, opowiada O radości życia, trwałej lub nikłej jak sen. Oprowadza nas po swoim kwiecistym ogrodzie Wspomnień, gdzie można zerwać bukiet nadziei, Odurzyć się jego wonią, potrafi bawić słowem, A nawet uderzyć w stół głośno i boleśnie dla ucha. Alicja z krainy teraźniejszości, bardzo realna, Ona mieszka, nawet nie wiesz, tutaj, tuż obok. Choć niewidoczna, rozmawia z nami, Zadaje pytania, a na nasze chętnie odpowiada. Taką samotną postać z posiwiałymi skroniami Znajdziecie za ścianą swojego mieszkania. Czy mam, niczym niewidzialna ręka, Postawić jej pod drzwiami kosz otuchy? A w nim, przewiązaną wstążką, wiarę. Talon na wieczne życie – cichutko zapukam. Poczekam tylko na skrzypienie podłogi, Wrócę niebawem i przyniosę cały karton radości, Uśmiechów, a może z niego wyskoczy I przytuli się do ciebie kłębiasty mruczuś. Ogonem połaskocze zziębnięte dłonie. Usiądziemy przy aromatycznej kawie, Ty rozłożysz na stole swoje rulony zapisków, A ja wyłożę swoje rysunki węglem. Znajdziesz chwilę na wspomnienia, Zagramy w grę zwaną „ulotność” Nie muszą paść żadne słowa, wystarczy Podać dłoń, a na niej serce szukające przystani.
    2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...