Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 24.10.2025 w Odpowiedzi

  1. Nie zadzwonię, nie spytam- co słychać. Może nie ma tam zasięgu w Niebie? Albo wiesz i nie potrzebujesz pytać. Kruche witraże już z daleka widać, chmurom podaruję słowicze tryle. Nie zadzwonię, nie zapytam- co słychać. Dzień po dniu tak po prostu umiem żyć, wloką się miesiące jak snów goście. Ty to wiesz i nie potrzebujesz pytać. Uśmiech w słońcu, w nim ból zmieścić, piaski wody ubrać w strzeliste pinakle. Nie zadzwonię, nie spytam- co słychać Torfowe szczyty muszą tęsknoty dźwigać, echem się niosą wszystkie Łyny granie. Ty to wiesz i nie potrzebujesz pytać. W dwóch sylabach całą treść umieścić, dusz wielobarwnych pręgowanych gilem. Nie zadzwonię, nie spytam co słychać. Mamo- Ty wiesz i nie potrzebujesz pytać.
    7 punktów
  2. Nie widzieli się od wieków - a może tylko od tej jednej zbłąkanej łzy, która spadła w drugą stronę świata, rozpryskując ciszę na milion maleńkich światów. Most Tęsknoty, rozwieszony nad nicością, drży pod ciężarem wspomnień, a grawitacja dawnych spojrzeń wciąga ich ku sobie - dwa piękne ciała, co nigdy nie znały rozłąki. Tęsknota gryzie niebo, a niebo krwawi gwiazdami, które spadają jak płatki rozżarzonego ognia. A w każdej gwieździe odbija się echo ich niedopowiedzianych imion. Anna. Piotr. Dwa serca w szumie kosmosu. On - krew rozpędzona do istoty alfabetu. Krzyk - linia kodu bez końca, rozbita o pustkę, aż język pęka w spółgłoskach, a echo staje się przestrzenią, w której żyje brak. Ona - protokół ciszy w chmurze snu. Serce - dekoder kosmicznego szumu. Nasłuchuje - tam, gdzie milknie wszystko, najłatwiej złapać jego brak, jak motyla w świetle gwiazd. Spotykają się w zakrzywieniu przestrzeni - między powiekami, w mikropęknięciu dnia, które świeci jak iskra pod skórą. Synchronizują fazy dusz - świat łamie oś, zdumiony. Słowa stają się dzikimi pędami, liśćmi z westchnień, kwiatami rodzącymi się z pustki i pragnienia. Między nimi - ogrody z popiołu, śniące o deszczu, choć deszcz jest tylko inną formą tęsknoty, która parzy i koi jednocześnie. On idzie po linie utkanej z jej oddechu, nad przepaścią, gdzie echo niesie jej imię jak modlitwę wiatru, a każdy krok odbija się w bezkresie ciszy. Ona wchłania jego wspomnienie - które spływa w żyły jak żywioł. W jej ustach każde „pamiętam” staje się gwiazdą, której blask odmienia noc w nieskończoność. Świat ich nie zna, ale wszystko wokół szepcze ich historię: światło się spóźnia, wiatr drży w rozterce, cisza pęka - jak skorupa kosmosu, odsłaniając puls wszechświata. Tęsknota - alchemia gwiazd: z popiołu powstaje diament pod ekstremalnym ciśnieniem ciszy, który rozświetla pustkę swoim ogniem. Bóg uczy się miłości z drżącą dłonią, na ich pierwszej kosmicznej pomyłce, zapisanej w entropii materii. Pisząc w próżni alfabet serc. Rozdzieleni, a jednak nierozdzielni - dwa bieguny tego samego pola grawitacji w dwóch wymiarach jednego snu. Światło wypala ból w energię, ostatni szept staje się wszechświatem. Bo nawet cisza - jeśli kocha - potrafi stworzyć nowe niebo, w którym każda gwiazda śpiewa ich imię w nieskończoność.
    7 punktów
  3. Deszcz zaciąga szarym zaciekiem przez krawędzie nieba. Roztrzepany pisk wierzga na torach. Zaciągnięty hamulec . Nie ma słońca, ale ono widzi i patrzy. Szybko to zróbcie — czekają jeszcze zwłoki wojenne, a szef to pasjonat historycznych trofeów. Ten tu — to tylko wypadek. Już urząd pani prokurator skacze w szpilkach na tłuczniu, po nasypie kolejowym. Ona ma swój cukierkowy styl. Lubi to. Na zawilgoconym papierze długopis nie chce się odcisnąć gęstym znakiem tuszu. To problem. Parę zdjęć i resztę dopisze się w cieple — chmury zainspirują. Trafił go buforem w czoło, potem przemieliły przednie koła. Skład był w pędzie, on był otyły — mięsa zatem sporo, tylko twarzy brak. Idziemy wzdłuż toru, każdy fragment trzeba opisać i zebrać — nie przed psami czy ptakami, - dla porządku, dla protokołu. Obok rosną jakże bujne krzewiny czerwonych jagód. Pewnie są słodkie, te najmniejsze takie są… A pękł jak pomidor. Raz jednego znaleziono u nas na torach, a resztę — w lokomotywowni, na drugim końcu województwa. I czyja to była sprawa potem? To dopiero jest zasadnicze pytanie. Logika prawa. Skład stoi, a pasażerowie nerwowo patrzą na zegarki. Maszynista, stary fachowiec — to jego dwudziesty w życiorysie. Przyjechał karawan i zbiera po nas szczątki. Ale który dziś dzień? Wychodzi, że już jest drugiego, więc ich umowa wygasła. Ktoś inny powinien worek wypełnić. Wysypują więc zawartość na nasyp — taka pomyłka. Zaraz będzie ktoś inny. A deszcz pada i będzie padać przez cały dzień — aż po noc.
    6 punktów
  4. żar leje się z nieba ostre promienie niczym języki wściekłych psów liżą Annę po karku w rozchełstanej koszuli jakby zachęcała głaszcz ino po mału zniszczonymi dłońmi zagarnia naręcz wrotyczu żółte kulki drażnią napęczniałe piersi odużona zapachem dziurawca i mięty przystaje powoli przeżuwa listeczki bylicy rozgniatając językiem delikatną strukturę gorąc może w cieniu starej ulęgałki znajdzie ukojenie tętent racic obwieszcza przybycie gości dwie sarny spłoszone puściły się polem depczą kolby kukurydzy to nic to życie
    5 punktów
  5. To było w lipcu. Miedzy półkami w zapachu kartonu i świeżego chleba. Nie szukałem niczego szczególnego. Jedynie codzienności. I wtedy na mnie wpadłaś. Śmiech, lekki, niezdarny a jednak szczery. Tak się zaczyna prawdziwa historia. Kiedy potem pomachałaś mi przy kasie, Świat na moment się zatrzymał W szczerym spojrzeniu. Nikt tego nie zauważył, tylko ja. Nie widziałem Cię od dawna. Dorabiałaś w wakacje. Ale coś we mnie zostało, ten uśmiech, to ciepło, i krótkie potwierdzenie, że istniejemy. Kocham Cię.
    5 punktów
  6. Łąki jak krainy marzeń wydeptują ścieżki snów do ponadwymiarowych baśni Andersena nieskażone dziecięce serca szczere i prawie anielskie odczuwają tam ducha utraconego Edenu jak dywany szmaragdowej urody upiększają umysł wielobarwnym kwieciem dziecięcego krajobrazu z perspektywą urzeczywistnienia ***************** Wiersz zainspirowany opowiadaniem Dekaos Dondi pt: "Łąka".
    5 punktów
  7. Nie gonię już za czyimś ideałem, a ciągle - jakby w biegu. Nie chcę grać w grę, w której nie znam reguł. A znów gram w jakimś chorym scenariuszu. Po co wracasz? Przynosisz wspomnienia i krzyki. A ja pragnę ciszy, zwłaszcza kiedy ten świat mnie woła - raz ciszej, raz głośniej, ale zawsze głosem echa tej postaci z wczoraj. Jaka była cena? Samotność? Dziś już nie boję się zamieci. Spójrz - gdy umiera nadzieja, rodzą się poeci.
    5 punktów
  8. Szczęście jest częścią ciebie, gdy patrzysz przez pryzmat czerwonego wina, na zakochanych — w świetle lamp, na bulwarze Saint-Germain, gdzie dźwięczy cisza kina. Zaprosiłaś mnie tu — dla kilku zdjęć, może z Notre-Dame w tle, z cieniem mostów, co w wodzie drżą jak wspomnienie, i z wieczorami nad Loarą, które nie są już te same — choć nadal pachną snem kochanków. Jestem z tobą, nucę melodię, co płynie spod twoich ust, jak z witraży spływa róż światła — na dłonie, na wino, na nas. "Kobieta" - inspiracja ,dedykacja. ;)
    5 punktów
  9. Figura nie - nie o Kasi ten wierszyk - choć dykcji jej pozazdroszczę a może by kurs - ekspresik pstrokatem jesieni zapłacę zerknę kwadratem przez okno nim krople w romby sią zmienią oczopląs w koronach klonów liści się trójkąt skweru mkną ponad dachem szarości w kółka i walce splątane a mnie się szkicują bąbelki w schłodzonym z lekka szampanie październik, 2025
    4 punkty
  10. Wybiła północ. Wyszedłem właśnie z grobowca by popatrzeć na uradowane i umorusane w świeżej krwi ghoule, które beztrosko bawiły się biegając po marmurowych nagrobkach. Piękny i słodki zapach ludzkiej krwi. Dziewiczej i młodej. Jak światło, bielejących na firmamencie gwiazd. Och! Miła! Jak ja nienawidzę tych letnich, jasnych nocy. Tak zwiewnych jak dym. Jak ukradkowe spojrzenia, krótkich. l ten ciągły, rozpalający trzewia głód. Nęcący mnie i współbraci swąd zletlatych w upale trupów morowych. Nie wiesz gdzie mój grób? Bo nie byłaś tutaj ni razu Miła. Może i lepiej. Bo widzisz czym się stałem. Ale żyje i wspominam. Jak zasypiałem w małżeńskim łożu przy Tobie. Jak gładziłem czule, czerń hebanową Twych włosów miękkich. Mnie przekleństwo trzyma z dala od niemocy śmierci. Na rozstajach mnie spotkasz Miła. Szukaj mnie wśród mokradeł i ich zgubnych, zielonych ogników. Szukaj za chochołami barwnie przybranymi. Na polach zżętych, zasnutych mlecznym oparem zaświatów. Pochwyć mnie! Patrzaj głęboko i czule w moje rozpalone obłędem oczy. Miej wtedy choć na tyle siły. Zabierze mnie z Twoich ramion wiatr. Płaczliwy jego skowyt. Rozmyje mnie na wieki. Pozostaną puste rozdroża i pola. Nie przywołuj mnie więcej modlitwą ani czarem. Nie szukaj mej przeklętej, zamieszkałej przez ghoule mogiły.
    4 punkty
  11. tej nocy nie mogę spać turlam się po cieniu księżyca kosmos na moim dywanie wydaje się nie taki odległy gwiazdy przebudzone samotne skanują otchłań snu światło wpuszczone przez pędzel maluje mleczną drogę po drugiej stronie nokturn Chopina śpi kot ja mruczę z zachwytu
    4 punkty
  12. Wyszedłem z grobu; choć bardziej to on wyszedł ze mnie. Zatrzasnął wieko Od tej pory nasze życie będzie nieustającym współistnieniem.
    4 punkty
  13. kwiatów maleńkich wciąż kołysanie dźwięki spłoszyło w nasionka tęskne kiedy zaświeci słonko nad ranem radośnie zabrzmią dzwoneczki leśne malować zaczną marzenia tkane z nutek magicznych i rytmów jeszcze dmuchawce szare wiatrem pognane szybować będą w chwili podniebnej przeszłość zanuci muzyka rzewnie zimy choć mroźnej lecz chcianej jednak gdy przy kominku w płomienia świetle miłość tak bardzo była potrzebna
    3 punkty
  14. moje ciało wymyka się do ciebie jakbyś był jedynym drżeniem trzymającym mnie w całości przykleja się i znajduje twój oddech ciężki jak westchnienie które płynie wprost z ust do ust noc rozciąga się jak skóra kiedy siedzimy wpatrzeni w siebie rozebrani z braku niepewności każde z nożem
    3 punkty
  15. Kiedy idę pomiędzy nimi, kiedy się przechadzam, drzewa szumią. Chwieją się w słonecznym blasku. Migoczą kroplami drżące od jesiennego chłodu liście. Deszcz niedawny strącają z siebie. I otaczają mnie te cienie. Kładą się ukosem na wilgotnej pod wieczór ziemi. Na pachnącej jeszcze. Potykam się o nie w tym powiewie lekkim, kiedy idę. Kiedy mi tak bez ciebie… Oklaskują moje przybycie, moje odejście. Kiedy widzę w prześwitach, kiedy patrzę tak w wysokie niebo… (Włodzimierz Zastawniak, 2025-10-24)
    3 punkty
  16. W parku milkną wróble jak zapomniane nuty, a drzewa stoją – jak starcy w złotych sutannach, co modlą się za świat, który był wczoraj. Liście spadają nie dlatego, że wiatr, ale że już nie mają komu świecić. Na cmentarzach płonie pamięć – jakby ziemia oddychała przez wosk. Światła zniczy unoszą się w powietrzu jak ciepłe myśli, których nikt już nie wypowiada. A między grobami czas stoi jak modlitwa, co nie wie, do kogo jeszcze ma szeptać. Ziemia słucha – jakby ktoś mówił przez korzenie, a każdy płomień to spojrzenie, które pamięta. Tam cisza ma smak smutku, a każdy krok jest jak dotyk przeszłości po kolanach. W ogrodach więdną róże, z wdziękiem, którego nie pojmie żadna młodość. Płatki znikają, jakby wstydziły się piękna, które przyszło za późno. Jesień – to nie pora roku, to stan duszy drzewa, które zrozumiało śmierć. To słońce, które uczy się gasnąć godnie, to powietrze, co pachnie listami, których nigdy nie wysłaliśmy. I gdy patrzę na te aleje – pełne złotych myśli spadających bez pośpiechu – czuję, że wszystko, co kochamy, musi najpierw zardzewieć w świetle, żeby błyszczeć w pamięci. A potem już tylko cisza, która nie jest końcem, lecz miejscem, gdzie zaczyna się wspomnienie.
    3 punkty
  17. narkomani samobójcy piosenkarze aktorzy i nie tyłko odeszli przedwcześnie znani lubiani nie dokuczała im bieda głód uwielbiani przez tłumy nie potrafili ...zrozumieć siebie podzielić myślami z … z kimś bliskim dobrzy ludzie co ich zgubiło... pycha? samotność w tłumie? brak wysłuchania? myśli nie znalazły drogi Bóg może być nie tylko drogą może być światłem zawsze ma czas wysłucha jest Przyjacielem pozwala zrozumieć świat Jezu ufam Tobie 10.2025 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa
    3 punkty
  18. Na kamieniu, niby od niechcenia, usiadł liść. W oczach, sprytnie chowa przerażenia błysk. Mijają godziny, liść się nie rusza, tylko dyskretnie nastawia ucha. - Słuchaj pomarańczowy stworku, bardzo mi miło na mojej twarzy ciebie gościć, lecz pora tobie w dalszą drogę z wiatrem skoczyć... - - Dziękuję szlachetny kamieniu, lecz skoro wiatr mnie tutaj przywiał, widać jesteś mi przeznaczony, choć przyznam, dalekiś z urodą od wymarzonej żony. - - Chyba pan nie rozumie, zejdź pan w końcu z mojego nosa, bo cierpliwość zgubię. To nie jest twoje miejsce, tylko chwilowe na odpoczynek przejście. - Liść klonu przecząco głową pokiwał i jeszcze mocniej do kamienia przywarł. - Nigdzie się stąd nie ruszę, bo na pewno pod jakimś butem się pokruszę. Kamień już nic nie powiedział, tylko zagwizdał. Przyszedł kolega, ukłuł gościa koło tyłka, przyfrunęła przyjaciółka, połaskotała koło brzuszka. Tego liść się nie spodziewał. - Aj aj aj! - krzyknął na jeżyka. - Hi hi hi - Zachichotał na pszczółki skrzydełka. Łezki ze śmiechu otarł i odpadł. - Żegnam. - Uśmiechnął się kamień. - Zdrajca. -Rozległo się echo z oddali, między ludzkimi nogami. Liść z żalem fikołki zataczał, do czasu kiedy mały chłopiec w ręce go złapał. - Jaki piękny, pomarańczowy, będzie idealny do mojej korony. - Zachwycił się chłopiec wkładając kruszynę do ciepłej kieszeni. Liść jeszcze nie wiedział, że jego los właśnie się odmienił. Nazajutrz, przyjemnie zaskoczony, z dumą jaśniał na czubku szkolnej korony. Czy to przypadek czy przeznaczenie, tego nikt do końca nie wie. Idź swoją drogą i ufaj, a znajdziesz ludzi i miejsce, którym miłym będzie twoje serce.
    3 punkty
  19. Nasze ciała zwłaszcza ramiona splotły się niczym Baobab. Zetknęły się również dusze. Nad wiecznym drzewem leciał anioł. Konary zahaczały niebo.
    3 punkty
  20. @huzarc dziękuję za ciekawy komentarz !!! pozdrawiam. @lena2_ tak to już nasz świat poukładany jest. dziękuję:) cieplutkie pozdrowienia:) @violetta dziękuję za śliczny wiersz :) @viola arvensis Violu. przepraszam za łzy :) dziękuję za Twoje piękne słowa :) dziękuję, że jesteś :) @iwonaroma faktycznie za dużo - dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę !!! na przyszłość - będę uważał ! dziękuję i ukłony załączam :) @Robert Witold Gorzkowski Robert. jeszcze nigdy nie dostałem tak emocjonalnie pięknego komentarza. brak mi słów, więc tylko z szacunku podziękuje !!! @KOBIETA Dominiko. jesiennie na świecie i jesiennie w duszy mojej młodej :) dziękuję:) @Wiesław J.K. Wiesławie. no cóż mam powiedzieć ? dziękuję i wszystkiego dobrego :)
    3 punkty
  21. po cóż kolcami ranisz nie mało choć delikatne są twoje płatki chcesz by sączyły przez mgielną szarość łzy niczym rosę brzaskiem ostatnim wstążką srebrzystą ożywczy strumień marzenia tuli złotawym nurtem błękitny motyl piosnki formuje w oddechu łąki chciane i trudne przygarnąć ciernie do nagich dłoni czerwonym makom wybaczyć zaraz może jutrzenka światłem wyzwoli rozjaśni ciemność aż do świtania nie płacz już łąko że kwiaty więdną dziś tajemnicą doświadczą ciebie przecież nadziei jesteś kolebką w śnie nieprzerwanym nowym kwitnieniem
    2 punkty
  22. Pokryta śniegiem pachnąca łąka Gdzie w „rannym” puchu buszują pszczoły Pod niebo wzleciał sopel z fartucha By wbić się ostro na śnieżne pole. Chodzisz po bruzdach ręką zasiewasz Pokrytą wojną zmarzniętą ziemię Czemu nie wzięłaś ze sobą ziaren A w butach odczyt miast zdrowej słomy. A krew wypływa z miejsc uderzonych Gdziekolwiek lecą mroźne szpikulce I jak ma zboże na wiosnę wschodzić Gdy pobór ciałem użyźnia morgi.
    2 punkty
  23. już nie ujrzysz — wiem, maleńka — mej troskliwej, ciepłej twarzy ale nie płacz, bo w twych dłoniach moja pamięć wciąż się żarzy nie podniosę rąk zmęczonych do uścisku nie powrócę ale dotknę cię w powiewie kiedy wiatr twe włosy muśnie niech ci lato wciąż powraca niechaj śmiech rozgoni chmury i pamiętaj że wciąż jestem twoja babcia - patrzę z góry
    2 punkty
  24. Zejście w dół - schody wiją się jak śliskie węże, każdy stopień sapie bluesem, lampka mruga jak powieka starego boga dymu. Bam ! Gramofon w głowie startuje, perkusja serca wali w beton, cygaro w ustach żarzy się jak piec w hucie, dym wije się jak czarny anioł z pękniętego winylu, a ja - w koszuli z taniego snu - wskakuję w rytm, w ten upiorny Twist, jakby świat był jednym długim saksofonem, który krzyczy: tańcz, chłopie, bo zgnije ci dusza ! Słoiki z grzybami patrzą, zszokowane, zahipnotyzowane, ich marynowane oczy drgają od basu, sok z prawdziwków bulgocze jak stary James Brown. Kręcę się ! Biodra w ogniu, pięty w dymie, kosmos drży od mojego solo. Czuję, jak piwnica zamienia się w klub, światło żarówki pulsuje jak stroboskop z piekła, farba na ścianach tańczy jak płynny neon z lat sześćdziesiątych, a ściany robią "ooo yeah" pod nosem. Zegar na górze gubi sekundy, pająk na suficie kiwa się jak DJ na sterydach, i w tym jednym momencie, kiedy wypuszczam kłęby dymu, czuję, że jestem wszystkim : Elvisem po zmartwychwstaniu, duchem benzyny, głosem betonu, wirującym ogniem w słoiku po ogórkach. Twistuję dalej, aż buty topnieją od rytmu, aż serce się śmieje, aż grzyby zaczynają bić brawo wieczkami. I nagle czuję, jak czas się rozszczelnia - jakby cały wszechświat zrobił backspin, planety kręcą się w rytmie mojego biodra, a gwiazdy pękają jak lampy w piwnicy po ostatnim akordzie. A potem - klik. Cisza. Tylko mój oddech tańczy jeszcze chwilę, niewidzialny, spocony, jak ostatni akord z pękniętej płyty. zatańczysz ze mną ?
    2 punkty
  25. Stoi przy drodze czarodziejka ognista, czerwona skorusza. Szepcząc wietrzne zaklęcia, wyciąga ramiona, koralem porusza. Kusi owocami, łapiąc w dłonie ptaki, jarzębina czerwona. I w słońcu ostatnim przejrzy się, jak w lustrze, taka piękna ona. Rubinowe usta przytuli do wędrowca, co przechodzi drogą. Ten zakochany w jej ogniu się ogrzeje, oddając duszę młodą
    2 punkty
  26. Bywa miękka, czuła, ciepła i przyjazna. Umie też chlasnąć z liścia – prask! Jak ma to w zwyczaju rozeźlona. Pazurkami przyozdobiona ostrymi, A na nich kwiatuszki i serduszka, Chętnie policzek zadrapie do krwi. A jak za nos chwyci – nie puści, wytarga. Zawiera w sobie mapę żywota; W każdym zgięciu los przepowiada, Szczęście lub zgubę – bywa garścią, Co nie umie zatrzymać piasku, Ani wody, ani ulatujących chwil. Czasami pachnie ziemią, mydłem i cebulą, Nosi w zmarszczkach ślad obieranych kartofli. Zna wagę garnka i ciężar torby z zakupami, Odnajduje klucz na ślepo do zamka. Jest narzędziem, które nie zna zmęczenia, Tylko ruch – szorowanie, głaskanie, składanie. Potrafi być pięścią, co łupnie w stół, Umie uchwycić kielnię i igłę najcieńszą. Złapie za pędzel, młot i smyczek, Miewa odciski i ślady farby z budowy. Wyrzeźbi w glinie, zagra na fortepianie. Można ją podać, służąc pomocą lub ucałować Z poszanowaniem i wdziękiem. Wiesz co, moje wszechstronne dłonisko, Lekko już kościste, żylaste, spracowane, Przybijmy sobie piątkę na zgodę – plask!
    2 punkty
  27. jestem rozbierającym drzewkiem oczarem w stroju z frędzlami moje nogi nieustannie tańczące pieszczotliwie zdejmuję rajstopki podnieś zdmuchniętą apaszkę zawiążę ci na szyi pachnącą
    2 punkty
  28. Nikt mnie nie kocha nikt nie nienawidzi jestem po środku wszystkim i niczym czasem coś mnie rozweseli czasem zasmuci myślą sięgam nieba lub chowam ją w piwnicy w błękitnym cieniu bez światłości słońca opalam się marzeniami na różowo z wiatrem zaprzyjaźniony po prostu trwam uczuć mam w sobie błędne koło szukam tego jedynego dnia w nocy o nim śnię czy poznam go kiedyś z twarzy czy po imieniu nikt mnie nie kocha chociaż miłość mam w sobie jak zatrzymam zegar bezkresny czas i tak poleci nigdzie się nie wybieram nigdzie nie śpieszę z miejsca na miejsce w różnych miejscach nieistotne chmury śpieszą się przed siebie oglądam się za nimi mówię do nich kocham nie odpowiadają myślą razem ze mną o trudzie upływających pokoleń puszczając oczko deszczem skropią radosnym gestem lub dziwnym smutkiem ktoś mnie pokochał ktoś znienawidził nadzieja obmywana w beznadziei a ja jestem tylko kimś i nikim wszystko i nic we mnie siedzi
    2 punkty
  29. Short inspirowany twórczością H.P. Lovecrafta i jego świata grozy Uniwersytet Miscatonic w Arkham Wydział archeologil klasycznej Do dr. Simona Tracy 28 stycznia 1938 roku Uniwersytet Miscatonic Dr. Charlie Ayward Timisoara, Rumunia Drogi Doktorzel Jak Pan doskonale wie od przeszło dwóch lat przebywam wraz z zespołem profesora Henley'a na stanowisku archeologicznym w odległej Rumunii. W moim ostatnim liście datowanym jeszcze na miesiące lata, wspominałem Panu o naszych próbach zdobycia zgody od miejscowych władz na prace archeologiczne w małym kościółku na granicy rogatek miasta Timisoara oraz na terenie niewielkiej również nekropolii przyległej do świątyni. Miejscowy burmistrz chętnie wydał zgodę na naszą pracę. Ale utarczki z przykrością muszę to ująć z zacofaną i kompletnie przesadną i ciemną gawiedzią opóźniły nasze prace o przeszło trzy do czterech miesięcy. Gmin za nic nie pozwalał nam przeprowadzić prac na grobie jednego z podobno szalonych i przeklętych współbraci zakonu benedyktyńskiego. Gdy udało nam się wreszcie dostać do czeluści grobu i trumny a naprawdę nie było to łatwe i wreszcie musiały interweniować służby porządkowe, naszym oczom ukazał się denat, który w kościstych palcach nadal mimo upływu wieków trzymał kurczowo zwitek pergaminu a na piersi miał ułożoną księgę obszytą ludzką jak się później okazało skórą. Na Boga! Doktorze! Przesyłam Panu i księgę i pergamin! Nazwa księgi jest spisana we wczesnej odmianie cyrylicy a brzmi strasznie i wrogo jakby ludzkiemu bytu. Necronomicon! Obym nie zesłał na Pana koszmarów i demonicznych imaginacji które dręczą mnie teraz codzień po przeczytaniu tej przeklętej pozycji. Oddany całym sercem Charlie Ayward Duchu Księgi pamiętaj! Pierwszym imieniem Boga jest Marduk! W najczarniejszą godzinę nocy! Duchu martwy acz śpiący! Wypal mi pieczęć, Siedmiu Wielkich Bogów! Bym w pełzającym chaosie dziejów i czasu. Przekroczył Tiamat. Shub- Niggurath! Matko tysiąca plugawych młodych! Połkniesz me prochy z czarnego ołtarza Ojca Yog-Sothotha! I zmartwychwstanę Matko i Ojcze w dniu Narodzenia lub jego czasu oktawy. Kiedyś umrę lub też nie. Nie jestem tego ciekawy. Oblecz mnie w skórę najsłabszą! Człowieczą! Dobierz z gliny twarz do rysów moich przodków. W świetle grzechów, upadłych ludów! W zimnym, polarnym świetle siedmiu enigmatycznych gwiazd i ich przebudzonych strażników! Zmuś mnie do pisania, krwią mego szaleństwa! Otchłań tajemna otwiera się nad zgubioną ziemią Królowo Demonów, powstań w swą godzinę uwielbienia! Czekam jak zawsze w szale, nieludzko mrocznych urojeń! Na Twą pierś i łono! Ty kroczysz poza eonami. W myślach Azathotha! Widzisz przyszłość i czas wsteczny. Strażniku! Kapłanie! Cutulu! Cieniu z ognia waleczny! Wywołałem Was! Dajcie mi pisać i patrzeć! Powstanie księga i demonów magiczne wezwanie. Śmiertelnikom jednak nie przystoi mrocznych sylab czytanie Tekst jak przewidział mój przyjaciel w ostrzeżeniu wstrzasnął mną do głębi jeszcze przez wiele tygodni wracałem do jego przetłumaczonej treści. Po pierwsze mimo trafnego i dosyć prostego dla mnie tłumaczenia nie umiałem odszyfrować imion tych wszystkich duchów istot piekielnych czy demonów. Jedynie Marduk był mi szerzej znany. Po drugie jak doszło do tego, że młody zakonnik pisze tak bluźniercze dzieła? Bo uwierz mi Czytelniku, że księga była jeszcze bardziej przeklętym dziełem nie skrojonym nawet na najbardziej nieczułe ucho i oko ludzkie Już nigdy nie uwolnię swojego biednego umysłu od wspomnień strof jakie byłem zmuszony czytać. Już zawsze będą mnie w snach prześladować ryciny z podobiznami Azathotha, Cthulhu czy Yog Sothotha. Nie każ mi biedny Czytelniku ich opisywać! Tak wielkie plugastwo nie powinno narażać umysłów i sumień spokojnych ludzi na całkowite rozbicie i usunięcie się w najdotkliwsze w skutkach odmęty szaleństwa. Myślę, że teraz tak samo jak mój biedny przyjaciel Ayward nie będę mogł zbyt długo cieszyć się ziemską doczesną egzystencją. Nie mogę przestać myśleć o zagładzie i tym co było mi niestety pisane oglądać. Jeśli mój stan nie ulegnie poprawie w najbliższych tygodniach to targany raz szałem i gorączka obłędu to znów chłodnym i rzetelnym umysłem naukowca oddam się do przytułku dla obłąkanych. Jeśli to nie pomoże. Oddam się sam w ręce pełzającego chaosu i obłędu. Przyjmij mnie Ojcze! Spójrz na swego sługę! YOG-SOTHOTH!!!
    2 punkty
  30. Myśli jak krwotok. Tłumię we wnętrzu swej duszy. Czy ktoś się pokusi rozwiązać katuszę? Dziś na samą myśl się kruszę. W tłumie nie widziana. W zgiełku nie słyszana. Przez ludzi zapomniana. O wolność i cnotę błagała. Kto zechcę obłąkany jesienny liść? Wiatrem miotany, bezsilnie poddany. Gnijacy na tej żółtawej trawie. Przy tym smętnym stawie. Przez wielu zmiażdżony ogromem pokory.
    2 punkty
  31. @violetta iście rozbrajający wierszyk :)
    2 punkty
  32. Kocham cie babciu moja Dlaczego jestes jak troja? Zagubiona. Tesknie za toba Tylko przy tobie z rodziny bylam soba Tesknie za ogladanymi serialami I opowiadanymi wierszami Tyle wspomnien za nami było Lecz to wszystko sie skonczylo
    2 punkty
  33. Zimny wieczór, latarnia krople liczy; Wzrokiem ponurym patrzysz w niebo, W chmur szarość i ciemność mroku, W świdry spadających liści Co gonią za śmierci potrzebą – I łza gorzka w oku, I strumień łez, płacz rzeką płynie I w deszczu zimnym ginie. A on milczy i wiatru słucha, Znudzony czekaniem na ciebie; Nie pod tą latarnią deszcz pada, Tu nawet żywego ducha, Ni chmur szarych na niebie, Tylko myśl jedna – zdrada, I ból w sercu, brakuje oddechu, Zdeptana róża – lustro uśmiechu.
    2 punkty
  34. @huzarc Twoje słowa o wojnie jako "antytezzie estetyki i wartości" i o okopach jako bliznach trafiają prosto w sedno tego, co próbowałem wyrazić. Szczególnie dotyka mnie Twoja obserwacja o współczesnej percepcji wojny jako "strumienia obrazów, który można wyłączyć" – to chyba najbardziej niebezpieczne złudzenie naszych czasów, ta iluzja komfortu i dystansu. Bardzo dziękuję! @Migrena Dziękuję Ci z całego serca za te słowa – one same są poezją! Twoje "wojna została sprowadzona do roli cynicznego tła, na którym sprzedaje się produkty" – to zdanie mogłoby być wersem. Trafiłeś w sam rdzeń problemu: ta obsceniczność komercjalizacji tragedii, to zagłuszanie prawdy "szumem informacyjnym i sloganami marketingowymi". "Surrealizm dzisiejszego świata" – tak, to właśnie to. Żyjemy w rzeczywistości tak absurdalnej, że poezja może już tylko próbować nadążyć za tym, co realne. A Twoje "zniewoleni i bezkrytyczni" boli, bo jest prawdziwe. Dziękuję za każde za każde słowo Twojego komentarza. @Annna2 Masz rację – to brzmi źle, ale brzmi prawdziwie. Ta ekonomia śmierci, o której piszesz, to może najbardziej obsceniczny wymiar wojny. Że ktoś liczy zyski, podczas gdy inni liczą trupy. Twoje "gdyby chcieli – zakończyliby ją w 15 minut" – to zdanie, które zostawia człowieka bez tchu. Bo to prawda, którą wszyscy jakoś znamy, ale boimy się ją wypowiedzieć głośno. Ta przepaść między tymi, którzy decydują z bezpiecznej odległości, a tymi, którzy giną – to właśnie ta "dobra kasa", o której piszesz. Bardzo dziękuję! @Marek.zak1Bardzo dziękuję! Masz rację – ta eksploatacja tragedii stała się codziennością, czymś tak powszechnym, że przestajemy to w ogóle zauważać. "Chleb codzienny" – to doskonałe określenie dla czegoś, co powinno bulwersować, a stało się normą. @andrew "Lustrzane odbicie po retuszu i makijażu" – to piękna i bolesna metafora. Dokładnie tak – żyjemy w świecie filtrów nałożonych na rzeczywistość, gdzie prawda jest tak mocno obrobiona, że staje się nierozpoznawalna. @viola arvensis Dziękuję Ci serdecznie za te ciepłe słowa! To prawda – świat potrafi być żałosny w swoim cynizmie i obojętności. Ale właśnie dlatego tym ważniejsze jest, żeby o tym mówić, pisać, nie milczeć. Żeby przynajmniej próbować przebić się przez tę grubą skorupę zobojętnienia. Twoje wsparcie i to "Brawo Kochana" bardzo mnie wzrusza. Dziękuję Ci z całego serca i ściskam mocno! @iwonaroma Dziękuję za ten komentarz i za wychwycenie tego kluczowego zderzenia. "Prawda z fałszem" – tak, to chyba najbardziej podstawowy konflikt, jaki toczy się na każdym froncie. Nie tylko ten fizyczny, ale też ten medialny, ideologiczny, propagandowy. I to drugie pole bitwy jest niezwylkle brutalne. Bardzo dziękuję!
    2 punkty
  35. @Migrena On: róża w zębach, poważna mina, ona: płatek wirujący w czerwieni. Krok, zwrot – kolec go w język ukłuł, syknął, ona parsknęła, orkiestra milczy. "To ja jestem różą!" – rzuciła przez ramię, zakręciła się w sukni jak wiatr na łące. On splunął, uśmiechnął się wreszcie szeroko: "No dobrze – ty róża, ja... tylko bukiet!" I ruszyli znowu – dwie róże w objęciu :)))
    2 punkty
  36. Bronimy tego rowu melioracyjnego od roku, od zawsze, od kwadransa. Trwają negocjacje. Zawsze coś musi trwać — nasz ból to rozumie. My napełniamy mogiły resztkami przyjaciół, których imion nawet nie poznaliśmy. Ostateczność ma formę świstu ścinającego powietrze. Zostaniemy — to zginiemy. Może już zaraz. Pójdziemy stąd — to umrzemy kiedyś, jak dogadają się w końcu ci najmądrzejsi. Tam, daleko. To my — tu, blisko — zwiesimy głowy, Ktoś musi dźwigać fatum… pytając: po co tu było trwać, skoro rów nasz oddany i groby też. Zatem jesteśmy i odchodzimy nieustannie — za siebie, co najmniej do czyśćca.
    2 punkty
  37. @Migrena Stworzyłeś znowu coś niezwykłego – tekst, który oddycha melancholią, ale nie jest przytłaczający. Przeciwnie – ma w sobie dziwną, gorzką mądrość. Pewne obrazy bardzo mnie poruszyły: "Liście spadają nie dlatego, że wiatr, ale że już nie mają komu świecić" – to zdanie ma w sobie taką delikatną prawdę o tym, jak wiele rzeczy kończy się nie przez zewnętrzną siłę, ale przez wewnętrzne wyczerpanie sensu, "Ziemia oddycha przez wosk" – metafora cmentarza jako żywego organizmu pamięci jest przepiękna i niepokojąca zarazem. A to zakończenie – "wszystko, co kochamy, musi najpierw zardzewieć w świetle, żeby błyszczeć w pamięci" – to jest sedno jesieni jako stanu duszy, nie tylko pory roku. Gęstość metafor tworzy atmosferę przesycenia, jakby jesień faktycznie była zbyt bogata w znaczenia. To piękny wiersz!
    2 punkty
  38. Ona. Tyś mi ciągle niewiernym życia kolcem niemiłosiernym. Skaczesz z kwiatka na kwiatek, jak ten cały półświatek! Zagrożona moja niewinność, cnotliwość całą muszę płatkami zakrywać. On. Pani jakże próżna ta manifestacja, żarliwa ta alienacja. Nadtoś cnotliwa? Tu prawdy zaś nie odkrywam. A i tak płatki tobie zwiędną, Życie tylko chwilą piękną. A gdyby wszystkie kapryśne były to jak byście się mnożyły? Jam pani niegodnym? Inaczej byłbym głodnym. Malina i motyl.
    2 punkty
  39. W pewnym niewidzialnym królestwie, gdzie każdy mógł zobaczyć tylko siebie, niewidzialny król postanowił wydać za mąż swoją niewidzialną córkę. Zorganizował bal, na którym niewidzialna księżniczka miała wybrać swojego przyszłego męża. Księżniczka była niewidzialnie brzydka, ale nikt o tym nie wiedział, ponieważ była niewidzialna. Z całego królestwa i z poza jego niewidzialnej granicy, na bal przybywali niewidzialni książęta. Ponieważ córka króla, nie chciała wychodzić za mąż, powiedziała ojcu, że wybierze tego kandydata, który ją zobaczy, a było to niemożliwe, ponieważ wszyscy byli niewidzialni i widzieli tylko siebie. Pierwszy kandydat zawołał na balu — Księżniczko, gdzie jesteś? — Tutaj kawalerze, powiedz jak wyglądam? — Jesteś piękną blondynką, o długich prostych włosach(...). Masz szafirowe oczy, blade policzki, smukłe ciało(...). Książę opisywał wygląd, najpiękniejszymi słowami jakie tylko przyszły mu na myśl , jednak nawet w najmniejszym stopniu, nie zgadzało się to z wyglądem księżniczki. — Przykro mi kawalerze, ale nie masz racji, szukaj dalej swojej księżniczki. Następny mężczyzna, zawołał — Księżniczko, gdzie jesteś? — Tutaj kawalerze, powiedz jak wyglądam? Dało się usłyszeć kolejny wyidealizowany opis, na który młoda kobieta odpowiedziała – Przykro mi kawalerze, ale nie masz racji, szukaj dalej swojej księżniczki. I tak kolejni kandydaci próbowali odgadnąć wygląd księżniczki opisując ją słowami swojego synonimu piękna. Wszyscy dostawiali tą samą odpowiedź — Przykro mi kawalerze, ale nie masz racji, szukaj dalej swojej księżniczki. Aż w końcu pojawił się książę, który tak jak księżniczka nie chciał brać ślubu, ale namawiał go do tego ojciec. Do tego był nie w humorze i zawołał — Paskudo, gdzie jesteś? Przez chwilę zapanowała kompletna cisza, którą przerwała odpowiedź — Tutaj... panie... powiedz... jak.... wyglądam? Książę nie przebierał w słowach i opisał księżniczkę najpaskudniejszymi słowami jakie tylko można było sobie wyobrazić, pomyślał, że dzięki temu nie będzie miał najmniejszych szans u księżniczki. Zanim kobieta zdążyła odpowiedzieć, zadrżało, zaszumiało, zaświeciło, wszyscy stali się widzialni i nagle oniemieli. Okazało się ,że każdy był brzydszy od każdego i nie było tam nikogo, którego można było nazwać nawet trochę ładnym, chociaż sami siebie widzieli się jako piękne osoby. Tak została zdjęta klątwa niewidzialności, rzucona przez czarownicę, która przybyła kiedyś na zamek, a wszyscy szydzili z jej brzydoty. Księżniczka zobaczyła księcia, a on spojrzał na nią, oboje uśmiechnęli się krzywo. Widzialny już, brzydki król, zgodnie ze słowami swojej córki oznajmił: — Droga córko, ten o to kawaler bezbłędnie opisał twój wygląd, dlatego, też zostanie twoim mężem. Księżniczka nie protestowała, książę nie miał wyboru i musiał się ożenić, chociaż niechętnie. Ślub odbył się jakiś czas później, wszyscy goście z niesmakiem patrzyli na brzydotę innych, a nawet z niej szydzili. Na uroczystości była również czarownica, która wmieszała się w tłum, ona najgłośniej składała życzenia — Niech żyje para młoda! Z czasem między tymi dwojga, pojawiło się uczucie, zaakceptowali swoją brzydotę i uznali nawet, że są dla siebie piękni. I tak została zdjęta kolejna klątwa wiedźmy — klątwa brzydoty. Przystojny książę i piękna księżniczka, żyli dalej długo i szczęśliwie. Miłość nie szydzi z brzydoty, a nawet nie zna takiego słowa. W jej oczach wszystko jej piękne. Kochaj każdego sercem, nie oczami i pamiętaj o czarownicy, która potrafi rzucać klątwy.
    2 punkty
  40. Violetto, przecież Miłość istnieje od zawsze. :)
    2 punkty
  41. @Wiesław J.K. ale upiornego twista tańczę w piwnicy dalej sam !!!!!! dzięki;)
    2 punkty
  42. @Annna2 a ja inspiracji:)
    2 punkty
  43. @Annna2 Z przyrodniczego punktu widzenia motyl zawsze pierwszy powie - dowidzenia. Tu usiądzie, tam poleci, czasem uganiają się za nim dzieci. Malina zawżdy zwabia słodyczą motyla lecz jego życie trwa trochę dłużej niż chwila. Natomiast malina ma lepszą perspektywę W takim przypadku to jest już nas trójka - Marek Grechuta był moim ulubionym piosenkarzem, powiedzmy jednym z wielu. :) @Annna2 Z przyrodniczego punktu widzenia malina to wierna dziewczyna, a motyl to lokalny obieżyświat :)))
    2 punkty
  44. @Migrena Wiersz imponujący swoją treścią i przekazem. Interesujące porównanie ciszy do wspomnienia.
    2 punkty
  45. @Robert Witold Gorzkowski niezwykle kondensowana poezja religijna o charakterze niemal epigramatycznym. wiersz ten jest głęboką medytacją nad naturą Zmartwychwstania. nie chodzi w nim o cud fizyczny, ale o zmianę ontologiczną. zamiast po prostu pokonać śmierć, Zmartwychwstały wyrzucił ją ze swojej istoty, czyniąc ją zewnętrznym i pustym atrybutem. ta nowa, wolna od śmierci egzystencja została zaoferowana czlowiekowi jako nieustające współistnienie – obietnica wiecznej komunii. to wiersz o triumfie nad skończonoscią. to co Robercie napisałeś ma taką wagę, że trudno mi to opisać słowami. jesteś pięknym człowiekiem ! jesteś wielkim poetą !
    2 punkty
  46. @Migrena zszokowałeś mnie swoimi porównaniami. Co zwrotka to symfonia wspaniałej poezji która mnie przenika. Dogłębnie trafne myśli pulsują na moich skroniach. Gdybym chciał wyróżnić jakiś wers musiałbym przytoczyć cały wiersz nawet nie wiesz jak bardzo jest mi on bliski. „a drzewa stoją – jak starcy w złotych sutannach, co modlą się za świat, który był wczoraj.” „Na cmentarzach płonie pamięć – jakby ziemia oddychała przez wosk. Światła zniczy unoszą się w powietrzu jak ciepłe myśli, których nikt już nie wypowiada.” „A między grobami czas stoi jak modlitwa, co nie wie, do kogo jeszcze ma szeptać. Ziemia słucha – jakby ktoś mówił przez korzenie, a każdy płomień to spojrzenie, które pamięta.” Dzisiaj byłem na grobach bliskich. Twój wiersz przeczytałem mamie, sama pisała i kochała poezję. Myślę że była zachwycona. I zabieram te strofy w mój sen. Niech błyszczą i w jej i w mojej pamięci. cudo!!!
    2 punkty
  47. @Migrena Wojna to ofiara biednych ludzi. System używa ich jak nawozu i spisuje na straty. I mamy, czy ktoś w to wierzy, czy nie wojnę światową, w postaci ciągu bezpośrednich i asymetrycznych starć. Jedni są mięsem armatnim, inni podżegają, inni płacą za to. Nam inni wystawiają rachunek do zapłaty za ukraińską krew, taki jest efekt geopolityczny zapasów między strefami interesów, których państwa są tylko jedną i pewnie nie najsilniejszą emanacją. A człowiek, stał się w tym wszystkim jeszcze mniej ważny, niż w wieku XX, który nie na wyrost uchodził za wiek pogardy dla człowieka. I trudno szukać transcendencji umierając bezimiennie w równie bezimiennym miejscu, choć jednocześnie nie ma możliwości wyjścia z takiej matni. To jest ten tragizm beznadziejności o jakich przechodzi nam znowu w Europie mówić. Lecz nim ono nastąpi, to trzeba zmierzyć z tym mniej doskonalszym i tak, zmierzyć, aby jak najdłużej go ocalić w tej formie mało doskonałej w obliczu wieczności. Taki paradoks. I pewnie, że najpiękniej trzeba je przyszyć, tylko deficyt piękną idzie w nadmiarem jego przeciwieństwa w parze. I to cały egzystencjalny wniosek, cały tragizm, który cierpliwie się znosi, bo inaczej się nie da. Owszem warto mieć nadzieję, ale jej rozmiar i wyobrażenie, są tak rozrysowane przez osobiste doświadczenie, że nie ma nic bardziej intymnego, ale prawdziwego jak cyniczny flirt z nią każdego dnia. Ale każdy ma prawo do swej racji i wiary do takiej do jakiej dorósł, lub nie:)
    2 punkty
  48. @huzarc jest to potężny wiersz antywojenny, który odrzuca romantyczny czy heroiczny obraz konfliktu, zastępując go realizmem beznadziei. głębia tematu i trudności z napisaniem lapidarnego komentarza. nie przychodzę z koleżeńską pomocą bo huzarc jest bardzo inteligentnym facetem i świetnie rozumie to o czym pisze. z mojego punktu widzenia ,( a znam syk moździerza, warkot granatów, syk kuli karabinowej i szczekanie karabinu maszynowego), najlepszym wyjściem z sytuacji tuż przed wojną jest - pokój. ale pokój nie za każdą cenę. druga wojna światowa. syndrom czeski i syndrom polski. uleglość - brak zniszczeń, bezpieczna ludność. walka do końca - totalne zniszczenie i śmierć milionów. gdzie się odnależć ? nie wiem. każda wojna jest inna. każdy naród jest inny. walkę i wojnę człowiek ma zapisaną w genach człowieczeństwa. dla mnie defetyzm i Kapitulacja - nie ! walka na wyniszczenie - nie ! polityka, sojusze, własna potęga - tak ! nie każdy zabity żołnierz to krew w piach. wojna na ukrainie. dziwna wojna której ukraina nigdy nie wygra. a giną tam tysiące ludzi. dlaczego ? bo interesy !!!!!!! nominalny dług publiczny ukrainy po latach wojny jest trzykrotnie mniejszy niz dług Polski !!! rozumie to ktoś ? wojna to śmierć i zniszczenie. i niezależnie od tego jak mocno zaciskamy oczy i uszy wojna nadejdzie. wszyscy zginiemy !!!!!!!
    2 punkty
  49. @huzarc ciekawe skojarzenie - rów melioracyjny. A z kim wać Pan chcesz negocjować? Ze śmiercią? Ona jest głucha- dosięgnie każdego- i w tym jest sprawiedliwa- nie minie nikogo, kimkolwiek by był. Po co jesteśmy na świecie? Dla życia wiecznego. Rodzimy się z dwiema datami- urodzin i śmierci. I to życie pomiędzy jest ważne, i trzeba je przeżyć jak najpiękniej. Czas zawsze przewyższa przestrzeń- przestrzeń to życie człowieka, od do, jego plany i projekty z terminem ważności. Czas jest nadzieją to nieskończoność, to życie wieczne. Non omnis moriar. I trzeba żyć tak by do czyśćca nie trafić. A zaraz wać Pan się nie zgodzisz- ale głowa do góry, nie jest Pan sam. Przyjdzie kolega z pomocą. To inaczej niż ze śmiercią. Choćby otoczony tłumem, w chwili śmierci każdy zostaje sam. Ps. dodam. Dobrze jest Jeżeli w życiu widzisz głębszy sens Jeżeli robisz coś ze wszystkich sił Byś dobrze żył Dlatego poddaj się Pragnieniu, które w Twoim sercu jest Pokusie odkrywanej raz po raz Na jakiś czas Nasze życie będzie jak poemat Trzeba tylko znaleźć dobry temat Trzeba się odnaleźć w każdej chwili Trzeba być Tyle jeszcze drogi jest przed nami Z tym, że trasę wyznaczymy sami Po co dalej w miejscu tkwić Trzeba żyć (Szymon Wydra "Życie jak poemat")
    2 punkty
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...