Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 14.11.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. wstać przed budzikiem zanim przyziemne sprawy na dobre porwą myśli i podejść do okna nawet w pochmurny dzień by nacieszyć się widokiem na przyszłość
    7 punktów
  2. Tyle dróg, a każda w złą stronę.
    3 punkty
  3. nigdzie indziej tylko tu... cisza i spokój nas boli nigdzie indziej tylko tu na cmentarzu płacz od smutku nas uwolni
    3 punkty
  4. Oddechu jak światła w ciemności aż zawirują kości do tanga Miłości Ugiętym ramieniem Ty natchnieniem do radości do niewoli i wolności Pod kopułą zatrzymanego czasu obejmę Ciebie każdą formą nawiasu Będziesz odpowiedzą na źrenic pytania soczewką aż po ogień najmilszym nałogiem @Ewelina
    3 punkty
  5. próbuję mówić słowa bez białego kołnierzyka makijażu proste myśli pozbawione kolorów rumieńców a ty ty wolisz grę 11.2024 andrew
    3 punkty
  6. o słowie miłość chociaż jest miło to jest również ość
    2 punkty
  7. Bez tytułu Kości karbonu na palenisku Żarem czerwonym zajarzy wszystko Byle im dać tlen i czas Mięśniem i miechem kowal obraca W ukrop białego rzucając łona Namiętnie twardą stal Ramiona w kleszcze ciało ujmują Młot spracowany całuje pieści Kuje na nagim kowadle Zapamiętałe płyną strumienie Ciosów przy jęku burzliwych dźwięków W dogłębnym boju strzelają iskry Fala gorąca bije na oczy I krople potu nic nie ostudzą Spragnione usta błyszczą się błyszczą Pełnią spieczonych warg Marek Thomanek 05.10.2023
    2 punkty
  8. Gdy był młody niestraszne były głębokie wody nie robił wrażenia upływający czas nie straszył ciemnością gęsty las . Dziś starością podparty odziany w stary frak myśli jak to fajnie Jak fajnie było być młodym i żyć na pełny gaz
    2 punkty
  9. Raz pomogę, a innym razem zaszkodzę w idealnych proporcjach pół na pół, innymi słowy jeden do jednego. Ta okoliczność zaczyna mnie wręcz bawić. Bawić doskonale. Generalnie rzecz biorąc przegrani nie bardzo nadają się do wygrywania, a wiedzą już lepiej niż doskonale, że wcale nie muszą tego uczynić. Właściwie przecież nie bardzo znają smak zwycięstwa, bo niby skąd mieliby go znać? Wbrew pozorom Widmo Porażki nie różni się aż tak bardzo od Pieśni Zwycięstwa, co zresztą najlepiej wie ten kto widział, a wielu widziało, choć nie każdy ma chęć o tym napisać. Warszawa – Stegny, 14.11.2024r.
    2 punkty
  10. zimowy ranek na plaży letnia pora dla hartowanych
    2 punkty
  11. zanim odpowiesz na ten sam zestaw pytań za pomocą wytrychu przeznaczonego do rozszczelnienia tubki kleju tu czytaj: scenariusza wewnętrznego Firmy tęsknisz do wyidealizowanego w świecie artefaktów —> kubka na kawę jaki byłby jego wzór zdając się na ślepy traf na stoisku wyrobów przemysłowych do podróży autobusami tej samej linii o stałych porach = teatrologii życia codziennego zgodnie z którą i ściśle według ukonstytuowanej metody dramaturgicznej poruszasz się przypadkowymi rozmowami na tematy poboczne a w istocie eschatologiczne: męsko-damskie lubię cię chociaż cię nie ma czuję chociaż nie istnieję tu w świecie jestem znikomą znikoma znika szalenie znikome są sprawy o to że mi za pracą się gubisz mógłbyś być przecież ladacą cienie się w listopad nieraz wnoszą jak o zażalenie (tylko od postanowienia) w potencjale odwołania więcej błędów chyba nie ma skarg nikt nie doręcza po uszy sztywny w nich casus myśli zamkniętych w tytule z iskrą w oku z przesilenia
    2 punkty
  12. myśli sobie na więcej nie liczą
    2 punkty
  13. a kto doceni dżdżysty poranek którym się pole napawa bo oziminy są rozmów znane chcą zdążyć się jeszcze nagadać iglaki chłoną białe korale zwijają liście smutek z wilgocią ptaki nie mają problemów wcale miłość poświatą wśród ludzi złotą ...
    2 punkty
  14. Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia. Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk. Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych. My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    1 punkt
  15. osłania się mgielną zazdrostką i łagodnieją kontrasty i bieleje ciemność w oknach rozkwita zachwyt
    1 punkt
  16. Osoba sojusznicza (ona jej), przy Świeciu, poznała niebinarnych (ona on) dziewięciu. Lecz jak się okazało (ono jego), ukryło się wśród innych, gdyż ego nie mogło już pożycia w ciągłym znieść napięciu.
    1 punkt
  17. Dojrzałość niczym liść na drzewie wiosną zielona – z dalekim horyzontem jesienią wielobarwna w malowniczej obwolucie – bez perspektyw
    1 punkt
  18. zawsze będziesz po którejś stronie chociaż zgubisz swój cień zaprzęgasz biliony bitów a piąty wymiar - abstrakcją zacierasz granicę dobra i zła wmawiasz że nikt nie zmartwychwstał
    1 punkt
  19. przepiękny wieczór przyniósł słodki zapach gór czujny na ciepło zza wielu jednocześnie odemkniętych drzwi ku temu co będzie nie dalej jak jutro ale niekoniecznie tak jak sobie wyobrażasz jeśli robisz to czasem przed snem cisza cisza cisza ----------------------------------- fot. wł. "a look into the silence" svalbard/spitsbergen/longyerabyen/nybyen/2024
    1 punkt
  20. Bo zostawić siebie to droga zła - od początku :)
    1 punkt
  21. Morsy z flagami Niepodległości Święto patriotyzmu hart
    1 punkt
  22. @Jacek_Suchowicz Dobrze dzień zacząć po Bożemu tylko znak jeden uszanowania i dobro czyniąc na chwałę Jemu złączyć nadzieję z brzegiem zbratania... Pozdrawiam
    1 punkt
  23. A tu bzdety same tłukł? - Kuł te masy Ted z buta.
    1 punkt
  24. Tu bawi! Podano Janowi piwo na jon, a do piwa but.
    1 punkt
  25. @_M_arianna_ jak mu materii staje Bez ludzi i....
    1 punkt
  26. Bielisz mi się jeszcze tak szybko odrastasz w głębinach chcę - jesteś Serca polarna gwiazda Bielisz mi się jeszcze dla Ciebie potoki słów dla skrzydeł dni szeroki ciepłego wiatru szum Bielisz mi się jeszcze pęka kamień jak lód przy nacisku Twych rąk pod naporem Twych stóp Bielisz mi się jeszcze mienisz każdym kolorem uzupełnij mnie tęczą bym przestał być szronem
    1 punkt
  27. bywają bardzo potrzebne kluczem do siebie bywają :-)
    1 punkt
  28. @Ewelina Mam swój arsenał na miłosne zawody po miłosnych zawodach
    1 punkt
  29. @FaLcorN ale wiersz został:)
    1 punkt
  30. @FaLcorN całkiem romantycznie to wyszło:)
    1 punkt
  31. @Radosław Przyziemnych spraw częstokroć jest zbyt wiele, a w dodatku za bardzo chce się spać.
    1 punkt
  32. @egzegeta mój habitat to Mazowiecki Park Krajobrazowy i rower. Pozdrawiam.
    1 punkt
  33. "Okazuje się bowiem, że byliśmy fałszywymi świadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstaną, przeciwko Bogu świadczyliśmy, że z martwych wskrzesił Chrystusa" Jest mnóstwo świadectw nawet od tych po tamtej stronie. Przeżywamy tyle zdarzeń, że nie da się zamknąć oczu i zakryć uszy powtarzając "Chrystus nie zmartwychwstał" Pozdrawiam @viola arvensis dzięki :)))
    1 punkt
  34. i ty to wiesz i ja to wiem każdy w twych słowach widzi co chce pragniesz usunąć wszelkie podteksty niech słowo tylko sens swój znaczy lecz zmienią wszystko jedynym gestem myśli odwrócą i przeinaczą :)
    1 punkt
  35. @Placebo Z tytułem !
    1 punkt
  36. Czy każdy piękny jesienny dzień z miłą osobą przy boku nie jest fajną perspektywą i kwintesencją życia dla dojrzałego człowieka? Pozdrawiam.
    1 punkt
  37. @beta_b @Jacek_Suchowicz Ładnie napisane - jedno i drugie - w optymistycznym wariancie. Dodam tylko, że jak to napisałem, to przesłałem do mojej bliskiej znajomej, wieloletniej nauczycielce języka polskiego w warszawskim liceum, która powiedziała mniej więcej tak: - W tej miniaturce zawarłeś całe człowiecze życie. A ma już 93 lata i żadnych perspektyw zawodowych, pasjonackich, pozostał jej telewizor i czytanie książek. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. @Rafael Marius Z podzięką i pozdrowieniem.
    1 punkt
  38. @Rafael Marius Zgadzam się, wszystko jest kwestią czasu jedynie.
    1 punkt
  39. Karb, ino koni brak. Ino onego gen. O - oni. Oną są, no...
    1 punkt
  40. Iwona, dał puszki Nik z supła Danowi. - Pije i piwo? - Na " i"? - Co bocianowi? - Piej... IP.
    1 punkt
  41. Gorzko? Gdy głowę trapi niejasność, Cierpienie zguby, Zdzierżcie! – Bo Pan Was wystawia na próby: Wam przypisane ujrzeć w tym krasność, Podbijać dalej i brać na własność!
    1 punkt
  42. Czekasz i czekasz a czas ucieka żaglówka marzeń przygotowana kiedyś do rejsu morzem miłości dziś świeci glonem i stoi w porcie gdy byłeś młodszy bardziej radosny nie było przerwy na cumowanie zawsze wiatr w żaglach pięć stóp pod kilem burzliwe fale chciałeś ją znaleźć a dziś się wahasz życie przepraszasz boisz się sztormów co mogą porwać serce żeglarza w nieznane wody których szukałeś
    1 punkt
  43. szkoda jachtu - może wynająć w ostateczności z wiekiem dojrzałość każe spasować i wszelkie sztormy mijać z daleka z nadmiaru wrażeń rozboli głowa gdy ich za mało uciekać pozdrawiam
    1 punkt
  44. Ino gnat, syna-psy wyspany stan goni. I na psa zaspani? On tętno, Mospan, gna psom. On tętno? A ty z Seulu lues Zyta.
    1 punkt
  45. Wieki temu napisałam tekst, ale w innym kontekście. Chyba przeraża mnie brak perspektyw, chyba się z tym nie godzę. To brak dojdzałości właśnie? Pozdrawiam, bb jak zerwany z pola pomidor spokojnie czekam aby dojrzeć dotknij nie jestem już twarda nie rumienie się od byle promyka nie napinam się że czas mi tyka nabieram wyrazu słodyczy dojrzałość to nie tylko kolor skórki
    1 punkt
  46. O, pędrak, okop. A ma po kokardę PO.
    1 punkt
  47. W małym mieście Sekretowie nikt niczego się nie dowie... Na śniadanie - zapytania na kolacje - zgadywania i na obiad... niewiadome tu kalorie nieświadome Są ulice bez imienia obietnice do kupienia słowa puste w bibliotece nawet karaluchy w rzece co w zawodach lubią pływać gdy im ludzie każą spływać Nikt się z nikim nie spotyka nic z niczego nie wynika wszystko w mieście jest zagadką nawet kto jest czyją matką a tym bardziej kto jest ojcem kto dla kogo katem, wzorcem nie wie nawet ksiądz w kościele jak odprawiać mszę w niedzielę Samochody są tu puste bo nie mają żadnych luster nic nie widać... jak się jedzie no musztarda po obiedzie Biedne dzieci się pytają czemu imion wciąż nie mają czemu w małym, ładnym mieście wciąż jest pytań tysiąc dwieście...
    1 punkt
  48. Temperatura globalna wzrosła o kilka stopni i jest szaleństwo. Zdaje się zresztą prawdziwe, choć media lubią obraz przekrzywić całkiem dosadnie, bo to się im klika, wybornie nawet. Jakaż to głęboka prawda o człowieku. Trudno nawet o głębszą. Ot, jak zawsze nerwy w postronki przy dużym nienawyknięciu. Zdaje się nie ma czegoś takiego, a może jest, ale tylko w filmach za bardzo sensacyjnych i w Marvelu, jak nerwy ze stali. Kilka lat temu ujebali i obsrali ładnych kilku sygnalistów, mnie na pewno, a cóż tylko problem dalej został. Bo pozostał pięknie nierozwiązany. Koncertowo wręcz. Sygnaliści zostali wysłuchani. Co poniektórych powiązano z tym, czy owym, bo wiadomo, że nikt tutaj nie jest czystym aż do przesady. Sumienie tutaj każdego w ten, czy inny sposób gryzie. Było im wygodnie tych co okazali się czystymi okrzyknąć krypto świętymi. Jakaż to ładna jest historia, ujmująca pocztówka z kraju rosnącej rozpaczy gdzie mają miejsce (czemu nie przeczę) sprawy duchowe, ale zupełnie innej niż systemowa natury.. Cóż, aż za bardzo nawet. Wzięli sobie nawet coś z ich (naszych) teczek, a te napuchły do rozmiarów i z całą pewnością nikt ich do niszczarek nie skieruje. Są chociażby niemałą lekcją historii i wiedzy o człowieku. Co poniektóre ustawicznie są w czytaniu. Rzecz jasna wzięli, przepraszam z pełną premedytacją ukradli, gorzej nawet, bo wytorturowali tylko to co było im wygodne wziąć, a może nawet w pełni umyślnie wszystko to co i tak pomóc nie może. Zdaje się zresztą najbardziej uwielbili sobie te koncepcje, które z całą pewnością zaszkodzą. Te są lotne i chodliwe najbardziej. I jest też w tym ciekawa osobliwość, bo nety mamy oczywiście również pod obserwacją, a im bardziej mnie weźmie złość i przypominają mi się te oczywistości tym bardziej zaraz nie mam netu. Trzeba być do entej potęgi naiwnym żeby wierzyć, że takie sprawy dzieją się przypadkowo. Otóż nie. Coraz lepiej widzą, że są trupią, zblatowaną zgrają i trudniej im się już uśmiechać do luster. A wózeczek, no cóż, taka trochę od jakiegoś czasu równia pochyła w dół. Syf dalej został syfem. W kraju każdy ponad każdym mają jeszcze do nas, w tym mnie, nieustającą pretensję, że w ogóle raczyliśmy im to wytknąć. Krótko mówiąc, że to my jesteśmy winni i to my prowodyrowie. Dodatkowo coraz bardziej machają rączkami i nóżkami żeby nas, tak nas, w pierwszej kolejce wysłać na front. Militarny tym razem (spoko byłem już na kilku frontach, ot sobie poćwiczę pięści i nogi, może nawet schudnę). Cóż, ślę moc pozdrowień karnej kompanii sygnalistycznej, której sam - trochę przez przypadek - stałem się nie wiem może nawet honorowym członkiem. Właściwie wzgląd na powyższe jest dla mnie wręcz zaszczytem. Lubiłem z historii opowieści o Michale Drzymale. No naprawdę aż dziwne. W sumie żałuję, że za mało im nakłamałem (to jest mój największy grzech sumienia, będę w tym zakresie pracował nad sobą, w dodatku ustawicznie, choć tylko w miarę możliwości, bo tylko by ich ucieszyła moja pracowita zajadłość na amen). Nie wyglądało wcale w dzieciństwie, że stać mnie będzie na coś podobnego. Owszem, miałem zadatki na lisie sprawy, ale doprawdy nie sądziłem wówczas, że to ja im się będę stawiał. To w gruncie rzeczy jest aż zabawne, bo z natury jestem przecież nawet konformistą :)) System przerobił konformistę w antysystemowca, co notabene jest dość ciekawym zrządzeniem całego, długiego i wielostronicowego ciągu przypadków :)) Warszawa – Stegny, 13.11.2024r.
    1 punkt
  49. @Jacek_Suchowicz ει δε χριστος ουκ εγηγερται κενον αρα το κηρυγμα ημων κενη δε και η πιστις υμων Wstawiłem cytat z 1 listu do Koryntian 15,14 w oryginale.
    1 punkt
  50. Widywałem od jakiego czasu pewną kobietę, pracującą na kasie w znanym hipermarkecie w Polsce. Była bardzo ładna (piękne znam tylko 3) i odnosiłem wrażenie, że dobrze patrzy jej z oczu. I o ile piękno z pewnością jest zjawiskiem pozytywnym tak samo w sobie stanowi co najwyżej przedsionek ku sprawiedliwemu życiu. O ile kiedyś byłem kochliwy i potrafiłem się zadurzyć po uszy w byle kim ciskając swoje głupie nadzieje w odmęty desperackiego, spolegliwego potakiwania każdemu życzeniu byle duchowemu kopciuszkowi, tak teraz, z pewnym wsparciem z Góry miałem już mocno zakorzenione przekonanie, że to jednak nauczy mnie czegoś więcej niż oglądania blizn na swoim fatalnie pokiereszowanym już sercu. Dzień 1. - Dzień dobry - powiedziałem, gdy w tle słychać było pikające dźwięki skanera kodów kreskowych, a ona zwinnie swoimi drobnymi dłoniami przesuwała mniejsze lub większe przedmioty po szybie z laserem szukającym szczęścia w czerwieni oślepiającej naiwnych konsumentów. Zauważyłem wtedy, że ma na palcu plaster, a mając tego dnia dobry humor, powiedziałem sobie, ze może coś zagaję. - A co się stało z palcem? - dodałem nieco szarmanckim, aczkolwiek pełnym szacunku tonem. - A, zacięłam się kartonem. - odpowiedziała z uśmiechem. - Tutaj, w pracy? - zapytałem poniekąd z ciekawości, poniekąd by pociągnąć temat. - Tak. Jaka forma płatności? - Zapłacę kartą - odparłem, wyciągając z kieszeni telefon i przystawiając go do czytnika NFC. I pomyślałem sobie, że spróbuję czegoś jeszcze. - Myślałem, że to w pośpiechu, gdy kroiła pani rano pomidory mężowi na śniadanie - niewinnie rzuciłem. Myśląc, że usłyszę odpowiedź typu "nie mam męża" - bo przecież w końcu, jako informatyk poszukuję metod pozyskiwania informacji celem podejmowania decyzji, (zboczenie zawodowe) - usłyszałem jedynie cisze przy widoku nieco przypominającym zawstydzenie. Wyszedłem. Dzień 2. Jako, że nie jestem osobą, która miałaby coś do stracenia, nie jestem też specjalnie brzydki, a już na pewno nie zaniedbany, postanowiłem, że spróbuję się z nią umówić. Proszę nie mylić tego z "przełamać" się, ponieważ jako osoba, która jest świadoma swojej całkowitej anonimowości w ludzkim tłumie, bariery interpersonalne dla mnie realnie kończą się tam, gdzie kończą się utarte, chociaż ekstremalnie śmieszne normy społeczne. Jednak bariery barierami, a inicjatywa inicjatywą, która - jak od dawna przeczuwałem nie ma sensu istnienia na poziomie emocjonalnym. Po powrocie z sąsiedniego miasta powiatowego w celach formalnych, wszedłem do owej kaźni dusz żądnych czekolady. W sumie, prawdę mówiąc planowałem to już od samego ranka, nie pamiętam już szczegółów całego procesu myślowego, zwyczajnie wciąż miałem na myśli, że "dobrze patrzy jej z oczu". Łapnąłem, co potrzebowałem czyli paczkę chusteczek i kilo marchewek, co by trochę witaminy A oczom dostarczyć i spokojnie ruszyłem w kierunku kasy. Trochę zdenerwowany ale raczej brakiem pewności, co do tego czy okoliczności pozwolą wymienić kilka słów, stając przy regale z "alkoholem bezalkoholowym", udając, że szukam idealnego 0%, trzeźwego umysłu wśród racjonalnie uformowanych przez garncarza puszek kojącego życie znerwicowanych, wypatrywałem sposobności. I nadeszła, chociaż zwlekałem o kilka sekund za długo; lecz któż jest doskonały? Podszedłem. - Witam znowu - rzuciłem, mając na uwadze fakt, że rano już tu byłem po sok i wodę w 25km podróż swoją piękną gwiazdą. Tu nastąpiło krótkie kasowanie. - Jak tam palec? - rozwinąłem. - A w porządku, już nie ma problemu - odparła z uśmiechem. - O której kończycie pierwszą zmianę? - zapytałem. Zapytałem z nieco udawanym zaciekawieniem, chociaż nie do końca udawanym. Jako "niemalże absolwent uczelni wyższej" na dumnie brzmiącym kierunku "Zarządzanie i marketing", fetyszysta na punkcie zagadnień organizacji pracy oraz osoba przenikliwa, szukająca metod do prowokacji pożądanych przez siebie zachowań w tej sytuacji próbowałem być zwyczajnie bezpośredni. - O 14:30 - odrzekła. - Co Pani robi dzisiaj po pracy? - Idę do domu. W tym momencie miałem przerwać, słysząc pewnego rodzaju szyderę w treści komunikatu. Jednak zapytałem czy może chciałaby się spotkać i porozmawiać by się poznać. Usłyszałem: - Nie mam takiej potrzeby. Pożegnałem się i poszedłem w kierunku domu, ciesząc się, że przynajmniej mój ogród ma potrzebę spotkania. Dzień, który nie nadszedł (666.). Po dłuższej nieobecności na nieboskłonach wymarłych dinozaurów spożywających swoje marzenia, zniechęcony faktem, że znów muszę zobaczyć anielskie oblicza na tle nisko chodzącego, nisko żyjącego robactwa oraz zniechęcony również faktem, że w sąsiadującym, innym markecie cytryny nie dają soku, jakby dostawca wieczności jechał przez Saharę melexem, postanowiłem zrobić te 39 kroków ku obiektowi swoich westchnień (cytrynie). Każdy krok trwał tyle co kawałek mojego życia czyli chyba rok. No ale cóż, od miłości ku nienawiści jeden krok. Wszedłem. Podobno w ciemnych okularach mi do twarzy, z resztą nie mam zaślepek przeciwsłonecznych w swoim kabriolecie, bo plastiki wyschły i skruszyły się jak wiara toksycznie wychowywanej nastolatki w miłość (niech was szlag, "rodzice"). Tak więc, chcąc pozostawać anonimowy na drodze, by nie dostrzegły mnie oczy starych dobrych kumpli, życzliwych przyjaciół i bezinteresownej rodziny postanowiłem zostać anonimowy również tam, gdzie anonimowy już jestem. Złapałem cytryny i zbliżyłem się do kasy niczym Józef do Marii po tym jak urodziła Jezusa (chociaż wcale nie wierzę, że nie ciupciali się, gdy ona jeszcze była brzemienna; ech te dziady, które skaleczyły prawdę o miłości). Market był pusty. - Dzień dobry. - Dzień dobry. - chwila ciszy; zważyła wieczność - Dawno Pana u nas nie było. - Nie było takiej potrzeby - odpowiedziałem zaciekawiony konsekwencjami swojej wypowiedzi. - Zemsta? - odparła prowokująco - Zemsta jest słodka - odrzekł mój uśmiech samych ust - Nieładnie. Ale w sumie czego się spodziewać? - Widzi Pani, spodziewać można się różnych rzeczy, na przykład sprawiedliwości, bo tutaj przykładowo pani już trochę poznała mnie, a ja pani nie miałem sposobności poznać. Chociaż być może wcale tego jednak nie chcę. - Rozumiem, nie chce mnie pan znać. - Pani to powiedziała ale być może ja już panią poznałem wystarczająco? - chwila zażenowania błysnęła w jej oczach. - No ale to czego pan ode mnie oczekuje? - Niczego, tego, że wypełni pani swój obowiązek wobec społeczeństwa. - To znaczy co? Nie rozumiem, co ma pan na myśli. - Tak to właśnie wygląda, że wydaje się pani, że pani wszystko wie, a nie potrafi usłyszanych słów umieścić w kontekście sytuacji. - Wciąż nie rozumiem. - Na co wskazuje właśnie cały kontekst. - podtekst tych słów zabiłby tu samego Boga ale w czarnej dziurze wszystko znika - Ale co pan ma na myśli mówiąc "kontekst"? - Gdzie jesteśmy i co robimy? Tu nastała krótka cisza, wydawało się, że zrozumiała. - Wie pan co, ja wcale nie jestem taka głupia, jak się panu wydaje. A pan jeździ starą Astrą bez połysku i fiatem CC. W tym momencie postanowiłem już całkowicie polecieć w blef by się rozbiła o swoje dysonanse odnośnie tego jaka jest ta zasrana rzeczywistość. - A pani rozumiem ma wysokie progi i chce sobie ulżyć dolarami. To rozumiem już jest pani potrzeba, którą pani realnie ma? - Każdy ma swoje potrzeby. - To prawda, każdy ma swoje potrzeby, każdy chce być bogaty, każdy chce mieć wygodne życie, każdy chce.. lepiej nie wspominać o tym, co wy ludzie chcecie. - Ale pan jest biedny. - A pani jest bogata i siedzi pani na kasie dla zabicia nudy. Mówiąc prawdę, to istnieje kilka rodzajów bogactwa ale pani ich w ogóle nie rozróżnia. - O co panu chodzi? - O nic mi nie chodzi ale wydaje mi się, że, mówiąc kolokwialnie "pani wyżej sra niż dupę ma". - nie chciałem być dosłowny czy wulgarny ale chuj, nie ma kolejki to sobie użyję. - Pan jest chamem. - Lepszy cham, niż ignorant, przynajmniej pani przy porodzie nie zostawi. - mrugnąłem do niej oczkiem. Zobaczyłem jak coś się w niej sypie, ale jakiś potężny wiatr od ziemi unosi ten cały gruz z powrotem w gorę. - Oj tam. Powinien pan przeczytać jakąś dobrą książkę, o kobietach. W tym momencie prawie się zaczerwieniłem i wyszedłem obracając się na obcasie swoich Vansów, które katuję jeżdżąc na deskorolce u świtu kryzysu wieku średniego (Tony Hawk jeszcze żyje i jeździ, no co?) - Pani to najlepiej, żeby już nic nie czytała, bo z wiedzą, i inteligencją, którą pani posiada jest pani ustawiona do końca życia. I na tym chciałem skończyć tę śmieszną "kłótnię" ponieważ trafiłem na jakiś zabetonowany umysł. - No dobrze, to jakie to rodzaje bogactwa pan ma na myśli? - zapytała, jakbym nie wiedział, że to zwykła prowokacja i pytanie retoryczne. - Ja to wytłumaczę pani od drugiej strony - biedy. Bo widzi pani, są trzy rodzaje biedy, tak jak są trzy rodzaje bogactwa. Nie wnikam w to, jakie jest pani bogactwo materialne. Nie wnikam w to, czy jest pani bogata umysłowo ale w sumie widzę, że duchowo jest pani nędznikiem. Tutaj zobaczyłem, jak kobieta dostaje wyrzutów sumienia. - Nie no, widzi pan, nie chciałam pana skrzywdzić - odparła, jakby jebane "przepraszam" było nieosiągalne dla zakłamanego umysłu, chociaż w sumie to sformułowanie nie jest sprzeczne - Ja nie chciałem, żeby pani zrobiło się smutno - ponownie odrzekł mój uśmiech samych ust. W tym momencie poczułem jakby ktoś poczuł wobec mnie respekt. Respekt, o który nigdy nie zabiegałem. Bo gdzieś mam respekt i gdzieś mam życie w fałszywym związku, o który - proszę mi wybaczyć to słowo - "zabiegałem" . Poza tym jaki sens budować związek na cudzych wyrzutach sumienia mieszanych ze strachem przed tym, kogo rzekomo się kocha? Pomyślałem, że ta rozmowa i tak już trwa zbyt długo, a wchodzenie w szczegóły, w których tkwi diabeł doprowadzi tylko do mentalnego cudzołóstwa. Złapałem za cytryny i stanowczym krokiem wyszedłem z - jakby nie było, miejsca, w którym człowiek współczesny zaspokaja pewien aspekt części swoich podstawowych potrzeb fizjologicznych. Względnie taką potrzebą może być sprawowanie kontroli. Lecz i kontrola gówno warta. Jednak cel uświęca środki. Amen.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...