Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.10.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Tyle już czasu było mi dane, i tyle win zapomnianych, a ja się ciągle budzę nad ranem i błądzę w mrokach nieznanych. I nie potrafię siebie zrozumieć, i tego, że ciagle błądzę, że mówie kiedy wypada milczeć i mniej kocham niźli sądzę. Ile mi jeszcze zostało dane szans oraz dni na naukę nie wiem, o czyny swoje niemądre jak kruche szkło wciąż się tłukę. A przecież przyjdzie dzień niczym złodziej pęknę jak bańka mydlana, i żadna siła mnie nie poskłada odlecę do domu Pana. A Pan mnie będzie sądził z miłośći nie spyta: jesteś gotowa? Czy będę wówczas dumna i piękna, czy też ze wstydu się schowam? Czasu mi raczej mało zostało, tak jak każdemu na ziemi. Oby nas tylko Bóg miłosierny przyjął z wadami naszymi…
    6 punktów
  2. Nie zależy mi na bujnych wyrazach moje wiersze to nie kostki Rubika strofa prosta, szeroka, autostrada lepiej mnie domyka i lepiej zamyka... Nie potrzebuję wymyślnych kolorów by na oścież pootwierać myśli za formy wyniosłe też dziękuję skacząc wzwyż nie biorę tyczki Potrafię, wiem że potrafię do wiersza wlać całą przyrodę odkleić od mapy jeziora schować je wszystkie pod komodę sąsiadka z dołu musi dryfować pływać umiem, koło rzucę, pomogę Wracając jednak do powagi do tego słowa co mnie niesie w czasach gdy to niewiele znaczy w godzinach gdzie każda - kieszeń w świecie cyfrowym i aplikacji gdzie ludzie zabunkrowani w domach pełni równości, miłości, tolerancji nie wiem gdzie siła w tych słowach w świecie gdzie poezja jest kurzem a czas jak wiemy odkurzaczem jestem sobie poetą a głowa mi puchnie od znaczeń
    4 punkty
  3. nigdy się nie spotykają bo w chwili gdy ciemność chce światłość pocałować znika
    3 punkty
  4. Czułości promienie Na spacer chcę wypuścić Po Twoich skóry załomach Ciężar zbroi Wykutej w ogniu zdarzeń Młotem czasu Zdejmij ze mnie
    3 punkty
  5. Opuszczona przez samą siebie W cekinach, neonach, flauszu - w obroty biorę pustkę Szczęście: karykaturą na twarzy, choć serce - na przepustce Za ścianą mandolina I rym! Choć kiepski - cudownie upaja trzustkę Pozwalam melodii fałszować Świat w tle zawodzi zwinięty .... w metafizyczną chustkę Macha nią rześko: to nie kapitulacja, to - czerwona flaga! Lepiej dziś nie wypływać Ocean, a na nim dryfują: prawda i totalna blaga Noc rozpisana na niebie - ciemnoniebieskim dramatem Poproszę o trochę whisky ... Są gwiazdy! Fluorescencyjne blaty! ... dla mojej tabula rasa, na której nic nie napiszę Bo trudno opisać absolut: ''kocham'' i ''ciebie'' ... I absolutną ciszę ...
    3 punkty
  6. A kiedy zapadnie mrok, Dobrze jeśli ci kto drogę wskaże, W bezpieczny dom, o krok, Lub rzadko daną via ołtarze, Choćby na innych tłok, Na znak trudnych, lecz możebnych marzeń… Ilustracja: Pomnik Jana Pawła II wskazujący na Krucyfiks wg projektu prof. Bronisława Chromego z krakowskiej ASP, odlany z brązu w 1981 r. w odlewni Tadeusz Kowalówki w Węgrzycach. Tarnów, opodal Bazyliki katedralnej. Zdjęcie Marcina Tarnowskiego z 11 września 2024.
    3 punkty
  7. Gestem pąsowych ramion, zdradliwie serdecznym Tuli jedwab sukienki i osiem perełek, Dowcipną nut rozmowę (mogła stać się dziełem) I w trzech muśnięciach pióra – zwiewną niedorzeczność. Smukłe ciało katedry w welonie srebrzystym Obejmuje rudości łakomym uściskiem, Rozdziera atłas mroku wielobarwnym błyskiem, W nikłość strzępków przemienia – romantyczne listy. Kiedy już się nasyci tym mnogim istnieniem I mgieł opuchłość szara wygra – z światłocieniem, Z pióropuszy strzępiastych w kolorach jesiennych Dymów zostanie sinych – smętna bezimienność. A minione warkocze, westchnienia i szyje Pył puszystością siwą troskliwie okryje…
    3 punkty
  8. Jutro będzie pachnieć Złotem i brokatem A potem spotkamy się Gorącym latem Trzymając na swych Wątłych barkach Istnienie całego świata I modląc się o spokój Ciała i duszy Na Chrystusowe rany!
    3 punkty
  9. Niewiele nam potrzeba by słońce mogło wschodzić głęboko, piętrząc żyły kaskady zrozumienia Niewiele nam potrzeba kochać chcę w głębi, wspierać być prawdą dla Twoich oczu tak żyć i tak umierać Niewiele nam potrzeba zostań królową mych dni szczęściem, co daje rym wiatrem, co rozgoni dym Niewiele nam potrzeba każda historia ma kres Miłość to świata sens dasz mi kawałek nieba? Niewiele nam potrzeba ile warte me słowa? gdy miłość się w cieniu schowa rodzina, to dni odnowa Niewiele nam potrzeba czuję jak ginie odległość w sercu maleje niepewność chcę Ci pokazać mą wierność Miłość to dni niepodległość
    2 punkty
  10. Z inspiracji Andrzeja Waligórskiego https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Bajeczki_Babci_Pimpusiowej_I/tekst Na pełną wdzięku troć z rzeki Iny sum ostrzył zęby (nie bez przyczyny). W euforii wołał: "Raz choć chcę wyheblować tę troć!" Z troci zostały ino trociny.
    2 punkty
  11. Ambiwalencja uczuć miał obiecane aktor z Brukseli że się w Mefista wkrótce już wcieli a że nikt go nie docenia czuł reżyser przedstawienia że on diabelnie się rozanieli Nowoczesny Wilhelm Tell szwajcarski migrant strzelał w Brukseli rzecz osobliwa bo do koszteli rzekł sadownik chłop morowy zbiory będę miał już z głowy niech sobie biedak powilhelmtelli Chłopska logika chłopek rozmyślał se o Brukseli mróz i śnieg rzadko to miasto bieli lecz ostatnie zarządzenia wprost prowadzą do stwierdzenia że urzędniki tam zbałwanieli Lepsza margaryna? maślane oczy robią w Brukseli starsi panowie na widok Feli wypachnieni i wymyci chcą zwieźć nosek ślicznej kici by nie wyczuła że już zjełczeli
    2 punkty
  12. skoro tu jesteś i wiersze piszesz wklejasz i toczysz dysputy pożyjesz jeszcze wśród fanów licznych bo teksty nie są do zupy niestrawność po nich nie występuje a świeczka w każdym zapłonie twój problem można inaczej ująć bo każde życie ma koniec gdy każdy spełni swoje zadanie pęknie jak bańka mydlana i pośród kwiatów łez wylewanych znajdzie się w domu Pana jeśli zawierzył Mu serce myśli i chodził wraz z Nim pod rękę On też nie wyprze się człeka nigdy obdarzy go wiecznym szczęściem :))))
    2 punkty
  13. Pewien szczupak z Jeziora Nidzkiego miał ochotę na szprotkę, dlatego był w podłym humorze, bo przecież nad morze nie może. Zjedli go solonego.
    2 punkty
  14. Spójrz! Spójrz… Tak wiele razy. Tak w i e l e r a z y… Zegar wybija którąś tam znowu pełną godzinę. Czy ty. Czy ty… Dziwne to wszystko. Dziwne bardzo. Zagmatwane. Czy ty mnie widzisz? Spójrz, ja nie mam oczu. Noc mi je zabrała. Noc. Noc... Te jarzące się piksele pełgające w mroku opuszczonego pokoju. Te mikroskopijne cząsteczki mżącego kurzu. Płynące dostojnie. Idą, przedzierają się przez cementowe spojenia cegieł. Poprzez tynk. Przez beton. Żelbeton… Stal... Popatrz na to wszystko. Na te kołyski pajęczyn, w których usychają ćmy. Które znalazły tutaj swoje spełnienie. Ktoś tu kogoś kochał, wiesz? Teraz walają się tu sterty porzuconych rzeczy. Jakieś foliały w podartych, płóciennych okładkach. Pożółkłe roczniki dawno zapomnianych treści... Chrzęszczące szkło. Pod stopami. Rozbite. Słyszę szepty. Wiesz? Słyszę szepty. Coraz częściej doskwierają mi szeptane słowa. Słyszysz? Słyszysz? Nic nie słyszysz. Albowiem twoje milczenie. Przeogromne jak wszechświat. Ale jednak słyszę. Te oto szepty w gongach stojącego zegara. I coś, co do mnie mówi w natłoku utajonych słów. Coś spoza czasu. W nocy. W obskurnej nocy. W zapachu kurzu i pleśni. W bezwonnej woni uschniętych kwiatów w wazonie. W wazonie pękniętym na wpół. W tym oto wazonie na stole, przy którym stoi odsunięte krzesło. Jakieś takie odrapane i chwiejne. Rozkołysane. Wiesz, nawiedzają mnie fantomy, wskrzeszone przez nie wiadomo co widma... Czy ty mnie słuchasz? Idą powoli, jakby z ograniczoną zdolnością ruchową. Ich oblicza oświetlają takie niebieskawe płomyki bardzo lekkie i nikłe. Idące od spodu. Pełgające w szczelinach podłogowej klepki. Od ziemi… Nie. To tylko zmory. Znikają, kiedy zamykam je powiekami. Zaciskając je mocno, aż do bólu. Siedzę zakopany w stosie papierów, takich niedzisiejszych. Z uchem przy radioodbiorniku, w którym szum miesza się ze szmerem. Z piskliwą chropowatością dalekich sinusoidalnych dźwięków. W mdlącym świetle wiszącej lampy odkurzam pocztówki. Wyblakłe. z życzeniami, na któreś tam święta. Zapisane odręcznie papiery, wystukane na maszynie telegramy. Wycinki z gazet. Pozostałości po ojcu, po matce. Kalendarzyk z podstawką. Tekturowy. Pamiątkowa moneta z zatartym wizerunkiem twarzy. Stary telefon. Czarny. Wiesz, taki ebonitowy z tarczą. Zakurzony. Kurz wniknął do głębi. Ciężka słuchawka z urwanym kablem. (Ja do ciebie mówię. Ach, no tak. Więc, mówię do nikogo. Do siebie samego jedynie) Maszyna do pisania. Fioletowa bibuła. Wyblakłe wnioski, podania... Bibułka z tytoniem po ojcu. W drewnianym pudełku. Nie dopalił do końca. Nie zdążył. Zeszyt z podstawówki ze szlaczkiem, z dziecinnym opowiadaniem o niczym. Świadectwa ze stopniami (próżno tu szukać czerwonego paska) Wiesz? Dobra, nieważne. Mówię do siebie samego. I mówię jakimś podziemnym szeptem, co się wydobywa z moich trzewi. I wydobywa się ze ścian wilgotnych i zimnych. Jakbyśmy byli jednością. Ja i dom mój. W jeden organizm splątani. Poprzez rury żeliwne i ciężkie. Pogłos idzie kaskadą, co rezonuje z powrotem na membranach moich uszu. Kaskadą ziemistą i mroczną, idącą z zakamarków opuszczonych pokoi. W których dopalają się świece. Poustawiane gdziekolwiek: na podłodze, parapetach, krzesłach... W dzienniczku ucznia -- liczne uwagi. Kto był tym uczniem? Ktoś mało aktywny na lekcjach. Z czytanek, z wierszy: dwója. Z pisania: niedostateczny. Pani wychowawczyni wypisała to pięknym, zamaszystym pismem. Takim barokowym. Z licznymi zawijasami osoby mściwej. Takie małe Schadenfreude, że dwója za całokształt. Za krzyki. Za gonitwy na przerwach z samym sobą… I za granie na flecie, na trąbce. Ponoć Miles Davies nie przeszedł do następnej klasy. Bo grał jakoś tak nie po kolei. I jakby od tyłu, mając gdzieś pasaże i gamy. Wolał mroczne speluny. Podziemne bary. Jimmy Hendrix, ech, ten, to już w ogóle... Pani od muzyki dostawała histerii. Wzywała ojca do szkoły. Ojciec walił potem pasem po tyłku… I jakie to ma teraz znaczenie? Rozpadające się od dotyku szczątki. I wszystko jest jakieś mżące. Drgające w dłoniach eterycznym blaskiem. W otwartym szeroko oknie czarny prostokąt kosmosu. Gwiazd dalekich roje. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-22)
    2 punkty
  15. Słodka jesień - W drewutni pod śliwą Wciąż żywy (motyl)
    2 punkty
  16. Nazwy bywają słodkie:)
    2 punkty
  17. Przed życia niewygodą uchroni cię z pewnością gdzie świetlne cienie wiodą zatrzymasz się z ufnością. Pozdrawiam Adam
    2 punkty
  18. Święta Urszula perły rozsnuła. Księżyc wiedział nie powiedział. Słońce wstało, pozbierało
    2 punkty
  19. przywiera do mnie proza i ciągłe myślenie o jutrze o śmierciach i o wiecznościach patrzę na wszystko, co ludzkie ktoś przeżył, ktoś umarł ktoś w śnie zmartwychwstał przywiera do mnie proza dziurawi mnie na przestrzał na nieuchwytnych dźwiękach pobłażam gestom cichym rozdaję interludia rozdaję ciepłe myśli
    1 punkt
  20. Moja współczesność Chciałbym choć jedną wolną mieć chwilę, Bez poganiania i bez pośpiechu. Chciałbym spowolnić, co rozpędzone, Teraźniejszości robiąc na przekór. Chciałbym gdzieś uciec, byle daleko, Poza horyzont światów znajomych. Tam gdzie uciekła przeszłość galaktyk, Gdzie wciąż początku żarzy się promyk. Tam, za promykiem, liczne wszechświaty, Śród nieskończonych gwiazd konstelacji, Między strunami pustej przestrzeni, Tworzą zalążki moich fantazji. Tam, za morzami mgławic i planet, Gdzie pojmowania leży granica, W małym zwierciadle, pod kometami, Kiedyś zamknięto światło księżyca. Chciałbym je znaleźć, z lustra wyciągnąć, By w samotności już nie tęskniło, I nad głowami śniącej ludzkości, W ciszy, spokoju, znowu świeciło. Lecz gdy tak pędzę, chce mi się płakać, Nie mam gdzie myśli swoich zapisać. Chciałbym je tylko jakoś połączyć, By już nikogo, o nie, nie pytać. Jutro na nowo będę od rana Gubił rozsądek w szponach hałasu. Chciałbym, jak kiedyś, z pasją odkrywać; Wybacz wszechświecie, wciąż nie mam czasu. ---
    1 punkt
  21. Stojąc na dachu prakarkonoskiego Olimpu, Wybiegam orlim, bystrym wzrokiem w pozamgielną dal, Dumny-m, żem tego narodu nieodrodnym synem, Który tu przetrwał, mimo tak licznych, dziejowych fal. Spoglądam na południe, aż hen, w głąb czeskiej ziemi, Kędy Wełtawa toczy swoje wody spienione, Skąd Brzetysław wyruszył kiedyś z wojskiem na północ, By zbrojnie zdobyć polską koronę. To tutaj, na szczycie Śnieżki, mieszka Liczyrzepa, Co żąda ofiar z ludzi, jak Huitzilopochtli, Na jego to cześć kapłan wzniecał ogień, Na szczycie sudeckich wirchów mrucząc swoje modły.
    1 punkt
  22. Ja Syzyfa bym jeszcze rozumiał. Przecież prezentował wspaniałą postawę w napracowaniu się. Walczył, zmagał się, tyrał, chciał i próbował. Pięknie. Przepięknie. Ale dlaczego on musiał się zabrać za kamień? Nie mógłby tak próbować poezji wtoczyć na szczyty? Prozy jakiejś...? A jak już chcielibyśmy bardziej pragmatycznie, a przecież są wśród nas pragmaci, no to nie wiem bryły szlachetnego kruszcu? Przecież powyższe jest równie, a nawet jeszcze bardziej niemożliwe... Warszawa – Stegny, 17.10.2024r.
    1 punkt
  23. Z cyklu: Nietypowe grzybobranie Gdzie te nogi Nie widzisz tego, co przed oczami Zasłaniasz się wciąż banałami Odchodzisz od zmysłów, frustracji Odpowiedzi bezkształtne w atrakcji Potykasz się z otwartymi oczami Dlaczego tak tu między nami Wpadasz do rzeki rozkojarzenia Odbiór i moc do ponaglenia Tylko dalej nie widzisz przyczyny Tylko ciągle wikłasz się w kpiny Może wypada osiągnąć A może trzeba ubranie ściągnąć Tylko dlaczego wszystko zamazane Zlewa się wciąż w jedną plamę Tylko dlaczego na mnie się patrzy A ja nie widzę, oczy, jak na trzy Więc tu dlatego, to przewidzenie Więc powód oto, ciągłe zwątpienie Ale jest wyjście, mój brachu drogi Zapal w końcu światło, a zobaczysz swoje nogi //Marcin z Frysztaka Piszę opowieści, sztuki teatralne, dialogi kabaretowe i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org
    1 punkt
  24. Zebrane w człowieku emocje, nakładane na skórę... są jak maska, jak oczekiwany efekt albo jak wyraz "smaku", który się gdzieś, kiedyś urodził i do dziś trzeba go sączyć mlaskając z aprobatą lub niezadowoleniem. Przechadzają się takie zbiory, wśród innych ludzi stanowiących inne zbiory, będąc dopełnieniem, nie zapraszanym, ani specjalnie potrzebnym. Ot, społeczeństwo się integruje, coś zabiera, coś daje - każdy jego element, jaki by nie był – naturalny czy naturalizowany, z podrasowaną maską czy wdechem... Należy być czujnym, zawsze w gotowości, i oczywiście nie oceniać. A to akurat może być bardzo trudne. Patrzysz na kogoś i od razu w mózgu wysuwają ci się szufladki. Ta fryzura, oczy, buty, głos, zapach, sposób chodzenia... aż włącza się rozwiązanie – jak „...”, jak „...”. Z tego dookreślania rzadko wychodzi mieszanka iście Frankensteinowa, bo jednak coś przeważa. I zwykle nie wszystkie, ale dokładnie jedna szufladka wyjeżdża z impetem, jakby ją ktoś popychał od drugiej strony. Wypada z prowadnicy. Cała jej zawartość wysypuje się pod nogi i już zdaje się, nawet przypominasz sobie imię tej osoby, którą przecież pierwszy raz w życiu widzisz na oczy, a którą twój mózg już poznał lata temu, przynajmniej tak mu się zdaje... Nie oceniać... zatrzymać się. Właśnie teraz sprawdzić dokładnie każdy element danego człowieka, sensownie zajmując swój umysł. To wszysko trwa tak długo, a przecież krótkie są spotkania z przypadkowymi przechodniami. Potem trzeba być zamyślonym... rozkładać na części człowieka, którego już nie ma na horyzoncie i jeszcze drugiego człowieka, którego już nie ma na horyzoncie znacznie dłużej. Pościągać z nich maski , żeby dotrzeć do źródła problemu. Nie czyjegoś, ale własnego. Zastanowić się - po co przyszło takie przywołanie? Dlaczego właśnie dziś? Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego...?
    1 punkt
  25. a ona tak bardzo i bardzo naprawdę zakłady na szczęście przyjmuje codziennie efekty nadzieją w istocie są złudną mamona się śmieje
    1 punkt
  26. O, Pokrzywo! Tyś jak warzywo! Zjeść cię da się, Człek naje się. Od róży lepszaś! Choć nieraz spiekłaś, Swymi listkami, A nie kolcami. Jaka pokrzywa, Taka i krzywda, Ale i zdrowie, W herbatce. Tobie Piszę dytyramb, Bo jesteś mniam, mniam. Zatem pokrzywę Wolę od róży, Narcyzów, kwiatów, Czy, wręcz - ziemniaków. ### notka - wiem, niezbyt to górnolotne... :D ale biorąc pod uwagę jadalne i prozdrowotne właściwości tej cudownej rośliny oraz to, że głód może nastać, popełniam dytyramb!
    1 punkt
  27. @Deonix_ Przepraszam, w regulaminie nie było mowy o tym, że publikacje muszą być wyłącznie w języku polskim. Jestem tu nowa i piszę wiersze zarówno po polsku, jak i po angielsku. Jeśli admini będą mieć zastrzeżenia, to oczywiście mogę usunąć i nie dodawać już nic po angielsku. Ale zachęcam do zajrzenia jutro, wrzucę coś po naszemu :)
    1 punkt
  28. @Rafael Marius będzie co robić:)
    1 punkt
  29. A... to Boruty tu robota? Mat... Okrywa wyrko tam. Jutro para - raportuj...
    1 punkt
  30. To ślicznie. E tam. Może jeszcze prababcią zostaniesz. Masz na to duże szanse za 25 lat. Moja prababcia umarła, gdy miałem 19 lat.
    1 punkt
  31. @FaLcorN sympatyczna ta Twoja nonszalancja ubrana w poezję.
    1 punkt
  32. jawornik poza udami prozy anarchizuj formę skryj oblicze z ziół posklejaj szybowce to nie wilki to lisy studzisz zapał pragnieniem szkieletów wiejskich zabudowań lewizna prawizny na łonie ojczyzy wyją i kulimy się wkoło ognia zostawisz mi przestrzeń słoneczko? wymsknęło mi się omg ale btw yolo skrobię na ścianie chaty bo dzisiaj za drzwiami marzną duchy
    1 punkt
  33. Dziękuję @Rafael Marius :)
    1 punkt
  34. @Poetry from DAD dziś mam zagadkę...kim są mężczyźni niemi..🤔
    1 punkt
  35. Słońce świeci po oczach Mało subtelnie Chronimy się przed nim zasłonami. Grube, przysadziste Mało subtelne zasłony. Teraz bym inaczej zatańczyła.
    1 punkt
  36. Całkiem jak Kochanowski - "Sobie śpiewam a muzom".
    1 punkt
  37. Teatrzyk kukiełkowy? miał sztuczną lalę Stach z Ciechocinka mówiła o tym cała mieścinka zawstydzony naturalnie lecz nie ufał żadnej pannie rolę przejęła zręczna pacynka Pozdrowionka.
    1 punkt
  38. Fajnie Ci to wyszło. Skoro Ty o rybkach, to ja o ptaszkach. Nekrofil? lubieżna sroczka fruwając w Kole wprost zakochała się w pstrym dzięciole bo pukania rytm ją nęci więc się odda bez pamięci ale on woli martwe topole Pozdrowionka.
    1 punkt
  39. Kołyby by dwa... da rybakom smok. Aby rada w dyby. Był - 'ok?
    1 punkt
  40. @Leszczym Pop kultura kradnie różne słowa, które tracą na znaczeniu. Polityka też. Zresztą żadna między nimi różnica. Może nazwa tylko.
    1 punkt
  41. @Ewelina Ależ fajny życiowy tekst Pozdrawiam
    1 punkt
  42. @Poezja to życie Liryczny- romantyczny !!!
    1 punkt
  43. @Wielebor Ładny, jak bajka o Jesienisrzu. Nie słyszałem, ale skoro jest Ona - Jesień, to i Jesieniarz być musi. Zręcznie malujesz słowem. Wizyjnie - niemal doykalnie. Maluj dalej. T/
    1 punkt
  44. Polecam też kwiaty czarnego (dzikiego) bzu w cieście. Dzika kuchnia to jest to. :)
    1 punkt
  45. @Stary_Kredens Myślę, że poeta jest w podręczniku bo pisze o czymś, ma coś do powiedzenia, chce coś przekazać. Nie chodzi o butelkę ale o jej zawartość. Gdybym się skupiał na butelce moje słowa nie miałyby mocy, byłyby butelką. Ja rozumiem czym jest poezja i jej clou. Odnoszę wrażenie, że Ty nie rozumiesz. Wrażenia są mylne. Pozdrawiam
    1 punkt
  46. W szparach pomiędzy słowami W szczelinach świadomości Hakuję przeznaczenie Umysłem zapieczętowane Poza granice samoograniczeń Nawykami ścieżek wydeptanych Wspak przekraczam Koleiny dróg Ronionymi łzami rozmiękłe Pod toczącą się karuzelą Samonapędzających myśli Wytyczam szlaki nowe
    1 punkt
  47. Sum "załapał" się na cechę (pełną wdzięku) troci, zamiast pławić się z trocią (pełnej wdzięku)...to Ci Cichutko jeszcze napiszę, Bo lubię tak jak ryby... ciszę, to nie dziwota, że się plemieniu wymarło Ja leszczem jestem tak się utarło :)))) Pozdrawiam :))
    1 punkt
  48. Udało się na Lnie troci tarło, w sumie już tak się to utarło. Wióry lecą z hebla, Trociny spod mebla, Gdy, Rybie pile coś się zżarło :)))))
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...