Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.10.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Tyle już czasu było mi dane, i tyle win zapomnianych, a ja się ciągle budzę nad ranem i błądzę w mrokach nieznanych. I nie potrafię siebie zrozumieć, i tego, że ciagle błądzę, że mówie kiedy wypada milczeć i mniej kocham niźli sądzę. Ile mi jeszcze zostało dane szans oraz dni na naukę nie wiem, o czyny swoje niemądre jak kruche szkło wciąż się tłukę. A przecież przyjdzie dzień niczym złodziej pęknę jak bańka mydlana, i żadna siła mnie nie poskłada odlecę do domu Pana. A Pan mnie będzie sądził z miłośći nie spyta: jesteś gotowa? Czy będę wówczas dumna i piękna, czy też ze wstydu się schowam? Czasu mi raczej mało zostało, tak jak każdemu na ziemi. Oby nas tylko Bóg miłosierny przyjął z wadami naszymi…
    6 punktów
  2. Nie zależy mi na bujnych wyrazach moje wiersze to nie kostki Rubika strofa prosta, szeroka, autostrada lepiej mnie domyka i lepiej zamyka... Nie potrzebuję wymyślnych kolorów by na oścież pootwierać myśli za formy wyniosłe też dziękuję skacząc wzwyż nie biorę tyczki Potrafię, wiem że potrafię do wiersza wlać całą przyrodę odkleić od mapy jeziora schować je wszystkie pod komodę sąsiadka z dołu musi dryfować pływać umiem, koło rzucę, pomogę Wracając jednak do powagi do tego słowa co mnie niesie w czasach gdy to niewiele znaczy w godzinach gdzie każda - kieszeń w świecie cyfrowym i aplikacji gdzie ludzie zabunkrowani w domach pełni równości, miłości, tolerancji nie wiem gdzie siła w tych słowach w świecie gdzie poezja jest kurzem a czas jak wiemy odkurzaczem jestem sobie poetą a głowa mi puchnie od znaczeń
    5 punktów
  3. nigdy się nie spotykają bo w chwili gdy ciemność chce światłość pocałować znika
    3 punkty
  4. Czułości promienie Na spacer chcę wypuścić Po Twoich skóry załomach Ciężar zbroi Wykutej w ogniu zdarzeń Młotem czasu Zdejmij ze mnie
    3 punkty
  5. Opuszczona przez samą siebie W cekinach, neonach, flauszu - w obroty biorę pustkę Szczęście: karykaturą na twarzy, choć serce - na przepustce Za ścianą mandolina I rym! Choć kiepski - cudownie upaja trzustkę Pozwalam melodii fałszować Świat w tle zawodzi zwinięty .... w metafizyczną chustkę Macha nią rześko: to nie kapitulacja, to - czerwona flaga! Lepiej dziś nie wypływać Ocean, a na nim dryfują: prawda i totalna blaga Noc rozpisana na niebie - ciemnoniebieskim dramatem Poproszę o trochę whisky ... Są gwiazdy! Fluorescencyjne blaty! ... dla mojej tabula rasa, na której nic nie napiszę Bo trudno opisać absolut: ''kocham'' i ''ciebie'' ... I absolutną ciszę ...
    3 punkty
  6. A kiedy zapadnie mrok, Dobrze jeśli ci kto drogę wskaże, W bezpieczny dom, o krok, Lub rzadko daną via ołtarze, Choćby na innych tłok, Na znak trudnych, lecz możebnych marzeń… Ilustracja: Pomnik Jana Pawła II wskazujący na Krucyfiks wg projektu prof. Bronisława Chromego z krakowskiej ASP, odlany z brązu w 1981 r. w odlewni Tadeusz Kowalówki w Węgrzycach. Tarnów, opodal Bazyliki katedralnej. Zdjęcie Marcina Tarnowskiego z 11 września 2024.
    3 punkty
  7. Gestem pąsowych ramion, zdradliwie serdecznym Tuli jedwab sukienki i osiem perełek, Dowcipną nut rozmowę (mogła stać się dziełem) I w trzech muśnięciach pióra – zwiewną niedorzeczność. Smukłe ciało katedry w welonie srebrzystym Obejmuje rudości łakomym uściskiem, Rozdziera atłas mroku wielobarwnym błyskiem, W nikłość strzępków przemienia – romantyczne listy. Kiedy już się nasyci tym mnogim istnieniem I mgieł opuchłość szara wygra – z światłocieniem, Z pióropuszy strzępiastych w kolorach jesiennych Dymów zostanie sinych – smętna bezimienność. A minione warkocze, westchnienia i szyje Pył puszystością siwą troskliwie okryje…
    3 punkty
  8. Jutro będzie pachnieć Złotem i brokatem A potem spotkamy się Gorącym latem Trzymając na swych Wątłych barkach Istnienie całego świata I modląc się o spokój Ciała i duszy Na Chrystusowe rany!
    3 punkty
  9. Niewiele nam potrzeba by słońce mogło wschodzić głęboko, piętrząc żyły kaskady zrozumienia Niewiele nam potrzeba kochać chcę w głębi, wspierać być prawdą dla Twoich oczu tak żyć i tak umierać Niewiele nam potrzeba zostań królową mych dni szczęściem, co daje rym wiatrem, co rozgoni dym Niewiele nam potrzeba każda historia ma kres Miłość to świata sens dasz mi kawałek nieba? Niewiele nam potrzeba ile warte me słowa? gdy miłość się w cieniu schowa rodzina, to dni odnowa Niewiele nam potrzeba czuję jak ginie odległość w sercu maleje niepewność chcę Ci pokazać mą wierność Miłość to dni niepodległość
    2 punkty
  10. Z inspiracji Andrzeja Waligórskiego https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Bajeczki_Babci_Pimpusiowej_I/tekst Na pełną wdzięku troć z rzeki Iny sum ostrzył zęby (nie bez przyczyny). W euforii wołał: "Raz choć chcę wyheblować tę troć!" Z troci zostały ino trociny.
    2 punkty
  11. Ambiwalencja uczuć miał obiecane aktor z Brukseli że się w Mefista wkrótce już wcieli a że nikt go nie docenia czuł reżyser przedstawienia że on diabelnie się rozanieli Nowoczesny Wilhelm Tell szwajcarski migrant strzelał w Brukseli rzecz osobliwa bo do koszteli rzekł sadownik chłop morowy zbiory będę miał już z głowy niech sobie biedak powilhelmtelli Chłopska logika chłopek rozmyślał se o Brukseli mróz i śnieg rzadko to miasto bieli lecz ostatnie zarządzenia wprost prowadzą do stwierdzenia że urzędniki tam zbałwanieli Lepsza margaryna? maślane oczy robią w Brukseli starsi panowie na widok Feli wypachnieni i wymyci chcą zwieźć nosek ślicznej kici by nie wyczuła że już zjełczeli
    2 punkty
  12. skoro tu jesteś i wiersze piszesz wklejasz i toczysz dysputy pożyjesz jeszcze wśród fanów licznych bo teksty nie są do zupy niestrawność po nich nie występuje a świeczka w każdym zapłonie twój problem można inaczej ująć bo każde życie ma koniec gdy każdy spełni swoje zadanie pęknie jak bańka mydlana i pośród kwiatów łez wylewanych znajdzie się w domu Pana jeśli zawierzył Mu serce myśli i chodził wraz z Nim pod rękę On też nie wyprze się człeka nigdy obdarzy go wiecznym szczęściem :))))
    2 punkty
  13. Pewien szczupak z Jeziora Nidzkiego miał ochotę na szprotkę, dlatego był w podłym humorze, bo przecież nad morze nie może. Zjedli go solonego.
    2 punkty
  14. Spójrz! Spójrz… Tak wiele razy. Tak w i e l e r a z y… Zegar wybija którąś tam znowu pełną godzinę. Czy ty. Czy ty… Dziwne to wszystko. Dziwne bardzo. Zagmatwane. Czy ty mnie widzisz? Spójrz, ja nie mam oczu. Noc mi je zabrała. Noc. Noc... Te jarzące się piksele pełgające w mroku opuszczonego pokoju. Te mikroskopijne cząsteczki mżącego kurzu. Płynące dostojnie. Idą, przedzierają się przez cementowe spojenia cegieł. Poprzez tynk. Przez beton. Żelbeton… Stal... Popatrz na to wszystko. Na te kołyski pajęczyn, w których usychają ćmy. Które znalazły tutaj swoje spełnienie. Ktoś tu kogoś kochał, wiesz? Teraz walają się tu sterty porzuconych rzeczy. Jakieś foliały w podartych, płóciennych okładkach. Pożółkłe roczniki dawno zapomnianych treści... Chrzęszczące szkło. Pod stopami. Rozbite. Słyszę szepty. Wiesz? Słyszę szepty. Coraz częściej doskwierają mi szeptane słowa. Słyszysz? Słyszysz? Nic nie słyszysz. Albowiem twoje milczenie. Przeogromne jak wszechświat. Ale jednak słyszę. Te oto szepty w gongach stojącego zegara. I coś, co do mnie mówi w natłoku utajonych słów. Coś spoza czasu. W nocy. W obskurnej nocy. W zapachu kurzu i pleśni. W bezwonnej woni uschniętych kwiatów w wazonie. W wazonie pękniętym na wpół. W tym oto wazonie na stole, przy którym stoi odsunięte krzesło. Jakieś takie odrapane i chwiejne. Rozkołysane. Wiesz, nawiedzają mnie fantomy, wskrzeszone przez nie wiadomo co widma... Czy ty mnie słuchasz? Idą powoli, jakby z ograniczoną zdolnością ruchową. Ich oblicza oświetlają takie niebieskawe płomyki bardzo lekkie i nikłe. Idące od spodu. Pełgające w szczelinach podłogowej klepki. Od ziemi… Nie. To tylko zmory. Znikają, kiedy zamykam je powiekami. Zaciskając je mocno, aż do bólu. Siedzę zakopany w stosie papierów, takich niedzisiejszych. Z uchem przy radioodbiorniku, w którym szum miesza się ze szmerem. Z piskliwą chropowatością dalekich sinusoidalnych dźwięków. W mdlącym świetle wiszącej lampy odkurzam pocztówki. Wyblakłe. z życzeniami, na któreś tam święta. Zapisane odręcznie papiery, wystukane na maszynie telegramy. Wycinki z gazet. Pozostałości po ojcu, po matce. Kalendarzyk z podstawką. Tekturowy. Pamiątkowa moneta z zatartym wizerunkiem twarzy. Stary telefon. Czarny. Wiesz, taki ebonitowy z tarczą. Zakurzony. Kurz wniknął do głębi. Ciężka słuchawka z urwanym kablem. (Ja do ciebie mówię. Ach, no tak. Więc, mówię do nikogo. Do siebie samego jedynie) Maszyna do pisania. Fioletowa bibuła. Wyblakłe wnioski, podania... Bibułka z tytoniem po ojcu. W drewnianym pudełku. Nie dopalił do końca. Nie zdążył. Zeszyt z podstawówki ze szlaczkiem, z dziecinnym opowiadaniem o niczym. Świadectwa ze stopniami (próżno tu szukać czerwonego paska) Wiesz? Dobra, nieważne. Mówię do siebie samego. I mówię jakimś podziemnym szeptem, co się wydobywa z moich trzewi. I wydobywa się ze ścian wilgotnych i zimnych. Jakbyśmy byli jednością. Ja i dom mój. W jeden organizm splątani. Poprzez rury żeliwne i ciężkie. Pogłos idzie kaskadą, co rezonuje z powrotem na membranach moich uszu. Kaskadą ziemistą i mroczną, idącą z zakamarków opuszczonych pokoi. W których dopalają się świece. Poustawiane gdziekolwiek: na podłodze, parapetach, krzesłach... W dzienniczku ucznia -- liczne uwagi. Kto był tym uczniem? Ktoś mało aktywny na lekcjach. Z czytanek, z wierszy: dwója. Z pisania: niedostateczny. Pani wychowawczyni wypisała to pięknym, zamaszystym pismem. Takim barokowym. Z licznymi zawijasami osoby mściwej. Takie małe Schadenfreude, że dwója za całokształt. Za krzyki. Za gonitwy na przerwach z samym sobą… I za granie na flecie, na trąbce. Ponoć Miles Davies nie przeszedł do następnej klasy. Bo grał jakoś tak nie po kolei. I jakby od tyłu, mając gdzieś pasaże i gamy. Wolał mroczne speluny. Podziemne bary. Jimmy Hendrix, ech, ten, to już w ogóle... Pani od muzyki dostawała histerii. Wzywała ojca do szkoły. Ojciec walił potem pasem po tyłku… I jakie to ma teraz znaczenie? Rozpadające się od dotyku szczątki. I wszystko jest jakieś mżące. Drgające w dłoniach eterycznym blaskiem. W otwartym szeroko oknie czarny prostokąt kosmosu. Gwiazd dalekich roje. (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-22)
    2 punkty
  15. Słodka jesień - W drewutni pod śliwą Wciąż żywy (motyl)
    2 punkty
  16. Nazwy bywają słodkie:)
    2 punkty
  17. Przed życia niewygodą uchroni cię z pewnością gdzie świetlne cienie wiodą zatrzymasz się z ufnością. Pozdrawiam Adam
    2 punkty
  18. Święta Urszula perły rozsnuła. Księżyc wiedział nie powiedział. Słońce wstało, pozbierało
    2 punkty
  19. elegia o kochankach więc zapadamy w lesie i wiozą nas tą drogą na gapę bez migawki po samą krańcówkę stoimy i wtulamy się w siebie a świat nabiera zarysów przystanąwszy zapaliliśmy ciągle nie nadjeżdża peron ale biegną pola biegną drzewa za zagajem bursztyn i purpura między gałęziami szumią nam parę wisielców którzy jak gdyby ze wstydem że nie ma już dla nich czasu dotykają się końcami palców spuszczają oczy
    1 punkt
  20. dzisiaj odchodzę z ulgą westchnęła moja samotność gdy do tej drugiej nie bacząc wcale że to jest nietakt puk puk z niewinną prośbą o cukier o szczyptę soli albo najlepiej bez słów bez wstępów jak umówieni zamieszkaj u mnie lub ja u ciebie przecież bym nigdy się nie ośmielił nie mów nic więcej wiem chcesz osłodzić naszych jesieni zbyt kwaśne grona a ja nabrałam na nie ochoty z wrzosowym miodem będą smakować
    1 punkt
  21. życie to odwieczna maskarada która przebiera w księcia lub żebraka a czasem w głupca bądź mędrca w zależności od tego jakie jest zapotrzebowanie więc nie narzekajmy że taki czy inny przypadł nam strój tylko w nim z uśmiechem tańczmy
    1 punkt
  22. @Rafael Marius sami nic nie możemy ale z Bożą pomocą możemy wszystko.
    1 punkt
  23. @Rafael Marius będzie co robić:)
    1 punkt
  24. @Rafael Marius no zostało mi tyle lat:) już malutko:) wnuczka jest taka szczęśliwa, ma duże dłonie i będzie rozkazywała wszystkim, bo widać po jej wyrazie twarzy, widać, że zmęczona i odpoczywa, śpi, ledwo oczy otwiera.
    1 punkt
  25. @Rafael Marius i poczułam, że mój czas się zbliża do końca:)
    1 punkt
  26. Plączą się osy, plączą komary w znój rudowłosej jesiennej damy. Pnie rosochate truchleją w deszczach. Pachnące knieją, podmuchem beszta. Wybrankiem — listkiem obłym wiśniowym, plamką na oku zaćmi, się chowie. Zaskomli rdzawa za siedmiokropką, lękiem powodzi się jej, przemokłam...
    1 punkt
  27. @viola arvensis Ja mam taką zasadę: palę dewizy na analizy chwytam dzień pozdrawiam!
    1 punkt
  28. @Rafael Marius spoks.
    1 punkt
  29. @Poetry from DAD dziś mam zagadkę...kim są mężczyźni niemi..🤔
    1 punkt
  30. Piątek, 5 czerwca 2015 roku. Hotel „Garden” w mieście Abilene w stanie Teksas Alex obudził się z przerażeniem w środku nocy, zlany zimnym potem. Znowu go nawiedził ten sam koszmar. Od około miesiąca śni mu się, że idzie jakimś długim korytarzem w całkowicie obcym mu miejscu, a ktoś albo raczej coś idzie za nim, a raczej przesuwa się w jego stronę pod postacią doskonałej czerni. Wtedy zaczyna biec przed siebie, docierając do drzwi oznaczonych czarnym trójkątem z szarą i odwróconą do góry nogami literą T. I kiedy próbuje je otworzyć, ciągnąc z całej siły za uchwyt, w tym właśnie momencie sen się urywa, wywołując u niego palpitację serca. Było niezwykle duszno i parno. Za nieruchomymi firankami otwartego okna niebo rozświetlały, co jakiś czas łuny błyskawic. Nadciągała burza, przesuwając się gdzieś w oddali i pomrukując złowrogo, jakby zapowiadała jakiś nieokreślony kataklizm. Spojrzał na podświetlony cyferblat radio-budzika, dochodziła 3.00. Usiadł na łóżku, włączając nocną lampkę na stoliku obok. Zapalił papierosa, kładąc się z powrotem z ręką podłożoną pod głowę. Zaczął rozmyślać o tym męczącym, powracającym śnie. Od miesiąca boi się usypiać, przeciąga jak najdłużej jawę, pijąc kawę za kawą, ale w końcu poddaje się, wpadając w czarne ramiona koszmaru. Jest coraz gorzej. Zaczyna szwankować jego zdrowie. Coraz częściej boli go głowa i brzuch. Zaczął pić. Ostatnio wychodzi do nocnego baru mieszczącego się po drugiej stronie ulicy zawsze wtedy, kiedy budzi się z krzykiem. Zrobi to także i tym razem. Znowu pójdzie się upić, aby załagodzić efekty paskudnego samopoczucia i skołatanego umysłu. 24-godzinny bar „Eden” Stanął pod migoczącym nierówno neonem, patrząc na niego przez chwilę, po czym wszedł do środka. Machnął ręką na powitanie barmanowi, którego zdążył już poznać jako milczącego, nieobecnego człowieka. Nie można było z nim pogadać, wyżalić się. Lecz z drugiej strony może to i dobrze, ponieważ pozostanie sam na sam ze swoimi myślami. Nikt nie będzie mu przeszkadzał, nikt nie będzie mu narzucał swojego punktu widzenia. – To samo, co zawsze? – Spytał go barman znudzonym głosem. – Tak. Postawił przed nim pustą szklankę, nalewając do niej Whisky i dodając kilka kostek lodu, następnie wrócił do swojego przerwanego zajęcia polegającego na powolnym polerowaniu rozmaitych kieliszków i spodków. Robił to niezwykle precyzyjnie, patrząc, co jakiś czas pod światło, czy nie ma smug. Alex sączył leniwie alkohol, obserwując w pofalowanym lustrze za ladą swoją dziwnie zniekształconą twarz. Był blady. Miał pod oczami sińce. Był jak widmo, upiorne widmo. Wzdrygnął się momentalnie na samą myśl o prześladującym go koszmarze. W barze był tylko on i barman, który był tak pochłonięty tym jakże monotonnym zajęciem, że w ogóle nie zwracał na niego uwagi. Zachowywał się jak automat. Więc zaczął mu się przyglądać dyskretnie z większą uwagą. Wyglądał dziwnie. Mężczyzna koło 40-tki, niezwykle wysoki i chudy, lekko łysiejący z głęboko osadzonymi oczami oraz cienką kreską zamiast warg. Nos miał raczej spiczasty. I nawet na moment nie przerwał swojej czynności, gdy tuż za oknami baru przejechał ulicą radiowóz na sygnale. „Gość się już pewnie tak wrył w swój fach, że nawet gdybym wyjął rewolwer i przystawił mu go do skroni, to i tak pewnie by tego nie zauważył” – pomyślał, uśmiechając się mimowolnie. Spojrzał na zegarek – dochodziła 4.30. „Więc to już tyle czasu tu siedzę? – Ech, czego to alkohol nie robi z człowiekiem” – westchnął już w zdecydowanie lepszym nastroju. – „No dobra, czas na mnie, muszę wracać do hotelu. Dzięki za pogawędkę” – powiedział z lekką ironią do wciąż milczącego barmana, kładąc na blacie odliczoną kwotę. Piątek, 5 czerwca 2015 roku. W centrum Abilene W budynku firmy Echelton & Melmark panuje wyjątkowy tłok. Jest umówiony na 14.45 z agentem od nieruchomości, w celu wynajęcia jakiegoś niedużego domku z dala od nerwowego i zatłoczonego centrum miasta, ponieważ tylko tam będzie mógł pozbierać myśli, a ma przecież niezwykle ważne zadanie do wykonania. Miał już wejść na piętro firmy, kiedy zadzwonił jego telefon komórkowy. To dzwonił agent, który mu oznajmił, że się spóźni jakąś godzinę, ponieważ utknął w korku. Zatem nie pozostało mu nic innego jak pokręcić się tu i ówdzie. Poszedł, zatem do głównego hallu pooglądać galerię zdjęć różnych osiedli. Zachciało mu się pić, więc zaczął szukać wzrokiem automatu z napojami. Znalazł go dopiero w samym kącie pomieszczenia. „Powinni go byli jeszcze bardziej schować” – syknął wyraźnie poirytowany. Podszedł do niego i już miał wrzucić monetę do szczeliny, kiedy coś przykuło jego wzrok. W ciemnym zagłębieniu z dala od ludzi, dostrzegł nieduże drzwi, ale nie to było powodem jego zainteresowania, tylko ich oznakowanie, które wydawało mu się dziwnie znajome. Podszedł bliżej i stanął jak wryty. Na drzwiach widniał symbol w postaci czarnego trójkąta z szarą i odwróconą do góry nogami literą T. Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi. „Przecież to niemożliwe!” – wycedził przez zęby. – „To nie może być prawda!” Zobaczył kątem oka zbliżającego się mężczyznę w czarnym garniturze. Szedł w kierunku windy, która była obok. Zatem udał, że szuka odpowiedniej monety do automatu. Mężczyzna w garniturze podszedł do windy, nacisnął guzik, a w oczekiwaniu na nią wyjął telefon komórkowy i coś w nim sprawdzał. Po chwili krótki sygnał oznajmił, że winda jest już na miejscu. Drzwi się otworzyły. Mężczyzna wszedł do niej, nie odrywając wzroku od telefonu, a kiedy zamknęły się za nim, Alex odetchnął z ulgą. Rozejrzał się dyskretnie za siebie i jak gdyby nigdy nic ruszył ku tajemniczemu wejściu. W środku panował półmrok. Znalazł się w pomieszczeniu mającym około 10 metrów kwadratowych. Był to przedsionek do czegoś jeszcze. Na wprost niego znajdowały się kolejne drzwi. W kącie pod ścianą dostrzegł metalowy stojak z haczykami, na których wisiały blaszane tabliczki. Było ich dziesięć i nie miały żadnych oznaczeń. Ruszył w kierunku drugiego wejścia, które miało taki sam symbol jak to pierwsze. Nacisnął delikatnie klamkę i wszedł. Tu było zupełnie inaczej, choć to również był przedsionek, ale o planie trójkąta. Wysoki na około pięć metrów, a ściany po bokach schodziły się do kolejnych drzwi, ale wąskich na około metr i wysokich na pięć. Przeszedł mu po plecach dreszcz. Coś go niesamowicie przyciągało, tylko nie wiedział, co. Wszystko wyglądało tak jak w tych koszmarnych snach, tylko teraz całkowicie realnie! Podszedł do tych dziwnych drzwi i lekko szarpnął za okrągłą gałkę, która znajdowała się na wysokości jego oczu. Zajrzał do środka i…to był korytarz albo raczej coś na kształt korytarza! Wysoki na około pięć metrów i szeroki na metr. „Co to jest, u licha?” – szepnął do samego siebie. – „Jakiś węzeł klimatyzacyjny? Ciąg do jakiegoś generatora? Ale dlaczego nie ma żadnych kabli, ani rur?” Korytarz był bardzo długi. Być może miał nawet około 100 metrów. Na suficie w odstępie kilku metrów rozmieszczone były jarzeniówki, dając nieprzyjemne, zimne światło. Niektóre były zepsute, co powodowało miejscowe zaciemnienia. Miał nieodparte odczucie, jakby się znalazł na szpitalnym oddziale albo w jakimś laboratorium. Ruszył przed siebie, stawiając krok za krokiem. Na początku bardzo niepewnie. Nie było widać, co się znajduje na końcu, poza czarnym punktem. Ale musiał tam iść. Po prostu musiał! Po kilku metrach zawahał się, czy iść dalej. Wydawało mu się, że te ściany zaraz się na niego zwalą, że go zmiażdżą! Narastała u niego klaustrofobia. Wydawało mu się, że ściany oddychają. Czuł na twarzy powiew chłodnego powietrza niosącego zapach piwnicznej stęchlizny i czegoś nieokreślonego, tajemniczego. Postanowił przyśpieszyć kroku. Okazało się, że korytarz schodził minimalnie w dół. Przestał się już zastanawiać nad ewentualnymi konsekwencjami swojego wtargnięcia. Szedł przed siebie równo i coraz bardziej zamaszyście. Szedł ku czarnej otchłani. Kiedy był mniej więcej w połowie drogi usłyszał za sobą odgłos, jakby coś metalicznego upadało na posadzkę. Odwrócił się za siebie, ale nic nie dostrzegł. Zastanowił się przez chwilę, co to mogło być i przyszedł mu tylko na myśl ów metalowy wieszak z dziwnym blaszkami. „Przeciąg?” – pomyślał. – Czy może ktoś albo coś ruszyło za nim w pościg? Odwrócił się jeszcze raz i dostrzegł właśnie to coś, co zbliżało się powoli do niego, coś czarnego, doskonale czarnego! Serce stanęło mu w gardle z przerażenia. Szarpnął do przodu, niemal skowycząc w popłochu. Biegł przed siebie, obijając się o ściany. Dostrzegł w końcu drzwi ze znajomym mu symbolem. Nie oglądał się za siebie, ale czuł, że to coś jest coraz bliżej, coś niewyobrażalnie strasznego. Jego jedyna droga ucieczki prowadziła właśnie przez te tajemnicze drzwi. Zostało mu jakieś dziesięć metrów, pięć… Wreszcie dopadł okrągłego uchwytu i szarpnął z całej siły, drzwi się nie otworzyły, więc konając niemal ze strachu szarpnął drugi raz. Drzwi puściły. I wtedy oślepiło go jaskrawo-niebieskie światło. Wtorek, 9 czerwca 2015 roku, godz. 12.30. Baza Sił Powietrznych Nellis w stanie Nevada. Główna siedziba eksperymentu „Blue Lighting” Pułkownik Greg Mansters, zaznajamiał się z konkluzją raportu majora Johna McLellana, z którego jasno wynikało, że obiekt oznaczony symbolem: Alex EBU-354T-09-ER, został całkowicie wyeliminowany. – Ilu ich jeszcze zostało? – Zapytał pułkownik majora. – 52 – Aż tylu? – Niestety tak, panie pułkowniku. – Panie majorze, na miłość boską, pośpieszcie się, przecież tu chodzi o bezpieczeństwo narodowe! I absolutnie nie może się o tym dowiedzieć opinia publiczna! – Odparł histerycznie pułkownik. – Robimy, co w naszej mocy, panie pułkowniku. Ale ten eksperyment dowiódł, że można Ich zwabić i unicestwić, to jest jedyny sposób. Wszystkie nasze czujniki wskazują jednoznacznie, że obiekt, oznaczony jako: Alex EBU-354T-09-ER, nie wykazuje już jakichkolwiek oznak życia. – Czy ten obiekt po dotarciu do pola, mógł coś zobaczyć? – Krótki błysk oślepiającego, niebieskiego światła, zaraz potem został wchłonięty. Wiem, że trudno się do tego przyznać panie pułkowniku, ale tak to już jest, kiedy próbuje się tworzyć w tajnych laboratoriach nowy rodzaj, „nad-ludzi”, którzy wychodzą potem spod kontroli w wyniku jakiegoś błędu albo sabotażu. A teraz musimy to naprawiać. Ale jak to zrobić, skoro mieli Oni być: niezniszczalni i wieczni! Jednak mam nadzieje, że eksperyment „Blue Lighting” Ich zatrzyma. – Oby tak było – odpowiedział już spokojnie i chłodno pułkownik Mansters, ponownie zagłębiając się w tekst raportu. – Dobrze, majorze – pułkownik odłożył na biurko plik papierów i zadał pytanie. – Ile potrzebujecie czasu na całkowite wyeliminowanie Ich? – Miesiąc. – W takim razie nie zatrzymuje was, majorze. Działajcie dalej. Jesteście wolni. Major John McLellan, stuknął obcasami, zasalutował i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Środa, 10 czerwca 2015 roku, godz. 3.00. Hotel „Elmar” w mieście Allentown w stanie Pensylwania Alan obudził się z przerażeniem w środku nocy, zlany zimnym potem. Znowu go nawiedził ten sam koszmar. Od około miesiąca śni mu się, że idzie jakimś długim korytarzem w całkowicie obcym mu miejscu, a ktoś albo raczej coś idzie za nim, a raczej przesuwa się w jego stronę pod postacią doskonałej czerni. Wtedy zaczyna biec przed siebie, docierając do drzwi oznaczonych czarnym trójkątem z szarą i odwróconą do góry nogami literą T… (Włodzimierz Zastawniak, czerwiec 2015)
    1 punkt
  31. Witaj - dokładnie - życie to wieczna szkoła - miło że czytasz - Pzdr.uśmiechem. @Rafael Marius - @Ajar41 - dzięki -
    1 punkt
  32. Jak jest dobrze, to nie trzeba psuć... zmiany zatem zbędne. Wiersz przyjemnie się czyta i zostaje w pamięci. Pozdrawiam Adam
    1 punkt
  33. @Marcin Tarnowski wzruszające dla mnie, tarnowianki. Widziałam ten pomnik w minioną środę :)), pozdrawiam miło.
    1 punkt
  34. Nie ma za co. Fajny tekst, jeśli można tak powiedzieć. Pozdrawiam.
    1 punkt
  35. @Poezja to życie Liryczny- romantyczny !!!
    1 punkt
  36. Wyobraźnia maluje obrazy takie, jakich oczekujemy, pozdrawiam serdecznie:)
    1 punkt
  37. @Rafael Marius No właśnie np. kazać Midasowi, który przestał być Midasem, bo stracił wszystkie moce, choć trochę też tęskni za bogactwem wtoczyć wielką bryłę złota na ośmiotysięcznik, dajmy na to na Mont Blanc :))
    1 punkt
  38. @_M_arianna_ @_M_arianna_ Bardzo płynny i rytmiczny wiersz Świetnie go się czyta. Do momentu treści poniżej: "Kiedy za serce jednak złapie treść..." Ta strofa go hamuje i każe się zastanowić, po co piszący zakłócił spokojny tok liryczny wiersza. Cały tekst ma swój delikatny klimat liryczny. T/
    1 punkt
  39. ,, Okaż swą łaskę, łaska Boża nad wszystkimi którzy Mu ufają,, jest jak słońce wschodzi nad każdym Bóg nie wyróżnia nikogo podarował cudowny świat aby był radością być dla innych przyjaznym dobrą czekoladą owocem dającym zdrowie miłością ❤️ to nasza droga cena Bożej miłości i łaski Jezu ufam Tobie 10.2024 andrew Niedziela, dzień Pański
    1 punkt
  40. Dobre :) Ale lekkie rzeczy toczyć na górę też czasem nie jest łatwo. Np. taki puch ...
    1 punkt
  41. Od dawna się zastanawiam czy jest szansa przestać toczyć kamień życia bez gwałtu na ciele.
    1 punkt
  42. @Leszczym Bo co ciężkie, unoszenie to pieniężne, zespolenie Leciał na kasę i tyle Z poezji nie ma kasy :) M.
    1 punkt
  43. @Leszczym Ciekawe masz spostrzeżenia w tym wierszu. Ja bym tak nie pomyślał. Przypuszczam, że Syzyf miał za matkę nadzieję, tą co rodzi głupich.
    1 punkt
  44. @andreas Dzięki za odpowiedź limerykiem na limeryk. Pozdrawiam.
    1 punkt
  45. @Stary_Kredens Myślę, że poeta jest w podręczniku bo pisze o czymś, ma coś do powiedzenia, chce coś przekazać. Nie chodzi o butelkę ale o jej zawartość. Gdybym się skupiał na butelce moje słowa nie miałyby mocy, byłyby butelką. Ja rozumiem czym jest poezja i jej clou. Odnoszę wrażenie, że Ty nie rozumiesz. Wrażenia są mylne. Pozdrawiam
    1 punkt
  46. W szparach pomiędzy słowami W szczelinach świadomości Hakuję przeznaczenie Umysłem zapieczętowane Poza granice samoograniczeń Nawykami ścieżek wydeptanych Wspak przekraczam Koleiny dróg Ronionymi łzami rozmiękłe Pod toczącą się karuzelą Samonapędzających myśli Wytyczam szlaki nowe
    1 punkt
  47. czas między nimi należał do tych bezpańskich, lekko otyły brakiem potrzeby nazywania rzeczy, zwlekał się na sąsiedzkiego grilla czy koncert, bez większych przeczuć powracając na miejsce. i nie dowiemy się, kto nim wówczas szarpnął, czy zbyt gorąca chęć odczytania kolejnego wiersza, czy cyzelowanie tekstu przeciągnięte przez spojrzenia i ogrody na obrazach z wernisażu, a może cisza, jak jabłko turlająca się za tłumem gdy oto co chwilę, nagle zostawali sami… i tylko ona, bezczelna jawność z opadłych niedomówień stawiała stopy w świtach nad jeziorem o którym opowiadał zniżając głos aż do dreszczy.
    1 punkt
  48. Choć wszędy Ina z tego słynie, że trą się sumy ino w Inie, sum na lnie suchym umyślił tarło, więc w sumie sumie plemię wymarło. @sam(dzięki za limerykową odpowiedź) @violetta @iwonaroma @Nata_Kruk @Rolek Wszystkim Wam dziękuję za czytanie i polubienie. Bardzo mi miło.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...