Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.10.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. ojcze poza czasem i przestrzenią przy wtórze okrzyków anielskiego zdumienia stworzyłeś wszechświat dziękuję za wszystko a przede wszystkim za to czego jeszcze nie potrafię dostrzec w rytm najpiękniejszej pieśni błogości duszy na ciemniejącym niebie malowanym kolorem dojrzałych jeżyn spoza przepierzenia chmur wyłania się zarys wyszczerbionego chciwością i podstępem księżyca wybacz w świecie wygnańców przygarniam do siebie ideę prostego życia jak zimne dłonie jesienią ciepły kubek słodkiej herbaty z miętą i proszę pobłogosław moim braciom i siostrom żyjącym na tej wspaniałej planecie a kiedy z oczami pełnymi życia dojdę do wszystkiego co mam spotkamy się
    8 punktów
  2. dwa dwa gesty dwa słowa dwa spojrzenia jak dwa dźwięki orkiestry strojącej instrumenty na Titanicu gdzie do cholery są kamizelki ratunkowe
    5 punktów
  3. koniec lata wrzesień i październik przynosi chłodne krople deszczu trafiające prosto w serce i gdzieś z tyłu głowy po cichu szeleści czas którego zabrakło usypiam wątpliwości a palce nadal drżą idę pod prąd słucham deszczu niech zaszepcze tęsknotę ona zabiera mi duszę każdej jesieni od nowa
    4 punkty
  4. otulę cię w chłodny dzień lekko-ciepłą piżmową sobą z czerwoną chryzantemą uwielbiam być jak kapryśny i zabawny ty na moich ustach Przepis: przygotuję mini dynie z pysznym farszem przekrojone na pół bez pestek układam do pieczenia. pięknie, że można je zjeść też. posolone z obficie oliwkowym wnętrzem również pieprzem piekę około pół godziny a warzywa: cebulę, łodygi selera, marchew z szałwiową-jabłkową kiełbaską posiekaną i na patelni z oliwą duszę, dodaję octu jabłkowego, żeby karmelizować kawałki z dna patelni i teraz dodaję trochę grzybków, czosnek i świeże zioła: tymianek, szałwię, rozmaryn. gdy wszytko się ugotuje, wlewam wywar i dziki ryż. całość gotuję pół godzinki. gdy nadzienie i upieczone dynie są już gotowe, nabieram nadzienie do dyń, posypuję odrobiną parmezanu i układam kapturek i jadalną chryzantemę:)
    4 punkty
  5. Głaz któremu pękło serce uczepiony tej nadziei że nie stanie się nic więcej złego przecież diabli wzięli może uda się je skleić? jak tu żyć z pękniętym sercem? muszę działać i coś zmienić jakoś się do niego wwiercę pyta kamyk leżąc obok po co walczysz z twą naturą? serce - wyświechtane słowo dziwne pod kamienną skórą widzisz - odparł po namyśle życie płynie w nędznym brudzie ja nie mogę żyć bez serca... tak potrafią tylko ludzie
    4 punkty
  6. Najbardziej kocham samotność - z kluczem do pustej szafy Można tam schować codzienność, rozmowy służbowe i szachy, zużyte długopisy i każdą kwaśną minę Komedii nie oglądam, zawsze - wychodzę kominem I patrzę na nicość życia, na wazon bez żadnych kwiatów, na uśmiech bez radości, na obojętne wiaty - przystanków, gdzie siedzą "zwykli" ludzie: pracują, piją, kochają, mieszkają w oficynie... A ja po przyjściu do domu, niezmiennie układam domino i patrzę w różowy teleskop - ot, drobne ćwiczenie wzroku: samotność nosi soczewki, by lepiej mnie widzieć po zmroku Dobrze nam razem w mym domku - wolę tak, niż 'być razem' - z nie takim' scenariuszem, kolejnym rozczarowaniem, nachalnym animuszem ... Czasami smętnie rozmyślam, że mi się 'nie układa' ''Cóż, nie masz nawet puzli'' - samotność podpowiada ...
    3 punkty
  7. przestawiam komputer na tryb hulajnogowy, cofam się we wspomnieniach do czasów słusznie niebyłych (wyrabianie w sobie afantazji, ciągnięcie się za pysk w kierunku powszedniostek, zmuszanie się do patrzenia w mało chmurne niebo!). następuje mała dyslokacja: ja – z rozpędu – gębą o asfalt. treść wpada (wdziera się!) do ust. uszczknięcie spękanej przestrzeni: pomiędzy zębami czuję kruszące się płatki głosek, ziemne wyrazy. mówią mi się konie na biegunach z głowami znanych literatów. ciebie, Florku, zwierzga Proust, poniosą cię Varga z Masłowską, Konradzie, a ty, Rafale, spadniesz z grzbietu autora Podręcznego leksykonu wygłupów i szczeniactwa (stare tomiszcze w iryzujących okładkach). mendź, mendź – zachęcająco judzi mokry piasek, ćwierćbajkowe babuleńki plotą mi na drutach długie szale, słowotoczne smyczusie. więc gadam. i będę to robić tak długo, aż znielubi mi się miłość, czy jak ją tam zwać, chropowatymi słowami określę ją jako wiadro wełnianych pomyj (rozrachunek z dzieciństwem? jeszcze czego! wstanę doroślejszy, a zatem bardziej gówniarzowaty, niż kiedykolwiek wcześniej!).
    3 punkty
  8. Między słowami jest cisza- pustka ?
    3 punkty
  9. Odpowiedzi na pytanie kto jest kim tutaj zostawmy współczesnym Tyrmandom, którzy nieustannie ćwiczą skila oceny oraz wyłuskiwania ziaren dla potomnych. Pytanie kto jest kim zostawmy choćby po to, by przynajmniej próbować jeszcze wierzyć w ludzi, co ma w sobie niekiedy pokłady daremności w krainie nieustannie przenikających się półświatła i półcienia oraz najróżniejszych pochodnych. Ale próbujmy umieć ustalić na wstępie, inaczej mówiąc na starcie, kto jest tutaj prawdziwym nikim, gdyż wówczas lżej nam będzie wobec uniknięcia zawczasu niektórych nieszczęść, które wcale nie musiały, nie muszą i nie będą musiały się wydarzyć. Warszawa – Stegny, 12.10.2024r.
    3 punkty
  10. Smuga światła smuga cienia Trudna gra przeznaczenia Czasem się tak wszystko gmatwa Nie wiadomo w którą stronę iść Ty nie wierzysz w przeznaczenie Wiesz że trzeba przegnać cienie I podążać niestrudzenie za marzeniem W jego stronę zawsze iść
    3 punkty
  11. Szukam Serca w materialnym świecie iskry miłości Ciało to cela z tkanki i kości przestrzeń myśli schowek duszy Szukam Serca najpierw w sobie by prawdy być bliżej by kochać dni drogę Może odnajdę szczęścia kroplę mgłę bliskości dłonie samotne Może zostanę dla kogoś światłem albo promieniem na jednej orbicie Może zostanę na dłużej, na stałe by jedno mieć życie i dni pozostałe Może to tylko wizja, marzenie słowa chybione by mieć nadzieję...
    2 punkty
  12. tonie moja dusza w niemym zachwycie chwili pełnej piękna gdy oczy dotykają nieba
    2 punkty
  13. ona mu daje serdeczny palec on wszedł w pozycję bezpieczną ona mu daje serce na tacy on stał się roślinożercą
    2 punkty
  14. Zaczepiła mnie nad morzem ruda Szwedka : długie nogi, oczy błękit - reszta, wiecie... Hebanowe ręce, bransolety, świecidełka, jakich w żadnych portach świata nie znajdziecie Gdy poczułem aksamitny wzrok jedwabny, który morski błękit wlał mi prosto w oczy, Kotku - rzekła - mam tu w porcie jachcik zgrabny, Tak upalnie, może chciałbyś coś umoczyć ? Lampka w głowie błyskawicznie zatrybiła, Głód przygody podsyciła słodka minka. Z podniecenia aż bebechy mi skręciła, dokręcała je - ach, wściekle ruda szminka. Wezmę się, na jachcik zgrabny zamustruję, poznam morza smak, szum fal i żagla łopot. Tak myślałem - sprzęt porządnie wyszykuję, Wezmę odwet za Gustawa i za potop. A ten jachcik, a ten jachcik - tak sądziłem, pięknie, zwinnie w rejs dziewiczy ruszył śmiało. Biały żagiel błyskawicznie wyprężyłem, wybierałem i dmuchałem - gdy nie wiało Morską falą, ócz błękitem unoszony, raz na górze, raz na dole - zresztą wiecie... Po godzinie cały byłem umoczony, tak jak żaden żeglarz w portach, w całym świecie. Prując dzielnie poprzez fale, gdzieś z godzinę, kiedy naszła ciemna chmura, zrozumiałem - Twoi kumple wyrywali nam futrynę, teraz ja cię w morzu ostro wyszarpałem. I bez względu na szum morza, oczu welwet, gdy ktoś krzywdy chce, za sprawę, mścić z ochotą, niech na Szwedce - zwłaszcza rudej - weźmie odwet, wtedy będzie najprawdziwszym patriotą ! YouTube - wersja dla leniuchów (udźwiękowiona) https://youtu.be/mebv05wMtlU
    2 punkty
  15. Co tu zrobić? Zniknął spokój. Na podwórku już od roku przejął rządy pies sąsiada, nie potrafi niczym władać. Swym szczekaniem, powiem krótko: on zwierzaków uwiódł mnóstwo. Obiecywał – oj, nie powiem, jakby miał pieniędzy mrowie. Na dodatek swoją mantrę wciąż powtarzał:, kaczki zamknę. Kaczki sprytne lotne zacne obroniły swoje racje. Więc na pokaz zamknął kruka. Choć niewinny, to pokuta czyni z kruka męczennika. Warknął; ano - polityka W mediach grały nam słowiki, trel dla ucha miły cichy, też przeszkadzał psu łachudrze. Już ich nie ma - wsadził wróble. Kur w podwórku wielka zgraja. zagryzł te, co znoszą jaja. Lecz nie białe, ale złote. Sąsiad mi zazdrościł trochę. Drzewa zamieszkują sowy. Bardzo mądre mają głowy. Spory wszelkie rozstrzygały, też psu bratu przeszkadzały. Więc wyrzucił wszystkie prawie, teraz rozstrzygają pawie. A pies psuje, bzdury gada, wciąż powiększa się bałagan. Szczyt wolności wszelkich marzeń: krowa z świnią chodzą w parze. Kogut, dziś to nie jest heca, do indora się podnieca. Jeszcze fakt przypomnę mały; bobry nam popsuły tamy, i podwórka część zalało, a pomocy bardzo mało. Zaś gospodarz, jak ja słyszę, czasem tylko coś podpisze i poleci gdzieś za morze. Ponoć zdziałać nic nie może. Nie chowajmy głowy w piasek; co jest nasze, ma być nasze i działajmy każdą porą, bo znów wszystko nam zabiorą.
    2 punkty
  16. Złote litery. Wszystko mieni się, błyszczy… Srebrna satyra.
    2 punkty
  17. Jesienne barwy liści Nie komplikują przecież życia Bo lato w końcu wróci Tak jak słońce gorące I skąpo odziane piękne kobiety Na dzikich plażach A tymczasem jesień Mamy w sercu I oswajamy się Z chłodem dni i nocy (Przez pewien czas)
    2 punkty
  18. jesienią stawiamy kroki bliżej siebie wsłuchując się w szelest myśli tulimy już wszystkie utraty ukradkiem zerkając w klepsydry
    2 punkty
  19. @Jacek_Suchowicz Fajnie. O kosmosie niewyczerpany temat. Pozdro. @jan_komułzykant Pamiętam tę piosneczkę. Dzięki za przypomnienie. Dawniej to byli aktorzy. Pozdrowionka. @befana_di_campi Cieszę się, że ci się spodobało. Pozdrawiam. @Klip Dzięki. Przykładam dużą wagę do formy (średniówka, akcenty, rymy nieczęstochowskie itp.). Pozdrawiam. PS W limerykach natomiast tylko częstochowskie. @Kwiatuszek Dziękuję Kwiatuszku. Miłego dnia.
    2 punkty
  20. Wczoraj w Guzowie, na skraju wioski zwarł z Limanowskim się Malinowski. Dziś Malinowski chodzi z limem, a to zapewne przez malinę, którą na szyi ma Limanowski.
    1 punkt
  21. Jesienią za życia, podobnie może jak wiosną, łatwiej jest dostać z liścia, choćby dlatego, że liści jest więcej, a niektóre opadają. A potem opadają już wszystkie. A i krzewy są liściaste i promieniste niemalże wszelkimi kolorami, choć z naciskiem na pastele. Możesz wówczas dostać szerokolistnie, lub na szczęście wąskolistnie, czego od biedy tobie życzę. No chyba, że grasz tutaj jak w primie Grzegorz Lato i nie masz sterty liści na łepetynie. Warszawa – Stegny, 10.10.2024r.
    1 punkt
  22. twórca nie wie że patrzę z miłością może nawet nie żyje? ale ja patrzę i widzę że malował z miłością i właśnie wtedy spotykamy się
    1 punkt
  23. Rankiem we wsi Lipce, podczas płodów żęcia, do Jagny parobek zamrugał, z Okęcia. A ta nic, jak skała, wcale nie mrugała. Prawdę mówił Antek, poszła bez mrugnięcia.
    1 punkt
  24. wzbudzasz we mnie tęsknotę za powietrze mi jesteś za deszcz i za tęczę... tylko rozdrapana rana ciągle zmartwiała tętni życiem niechcianych sierot wzbudzasz we mnie lęk pustych słów i wierszy za rozpacz mi jesteś za padanie gwiazd i gorycz zerwanych mleczy za drżenie ciała gdy jesteś i gdy cię nie ma
    1 punkt
  25. chcemy wolności nie lubimy przymusu lecz jeśli wzór jest doskonały? tylko trzeba rozeznać źródło a na to potrzeba czasu
    1 punkt
  26. - wcale nie jestem smutna, wiecznie wam czegoś brakuje - w moją nostalgię mnie szturcha koszykiem grzybów przepełniona, mokrym liściem do twarzy przyklejona jesień czepia się człowieka
    1 punkt
  27. siadłem chwilę na ławce w galerii zacząłem się przyglądać MIŁOŚCI ile jej się tutaj zebrało różnorodność niesłychana i obcokrajowa także on do nieba ona malutka ona uśmiechnięta on poważny ona szczupła on... lub odwrotnie ona taka... on taki... jak oni się dobrali a jednak idą razem zapatrzeni w siebie zdobi ich radość tylko miłość mogła podpowiedzieć drogę do siebie jak się dobieramy jest miłości tajemnicą 9.2024 andrew Sobota, już weekend
    1 punkt
  28. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem młody i bogaty, Tak niedawno, chyba wczoraj, stroili mnie w piękne szaty. Byłem księciem w wielkim zamku, przepych zbytek mego dworu Spływał rzeką, bystrą rzeką myśli moich. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem wielkim generałem, Tak niedawno, chyba wczoraj, hordy wrogów rozgramiałem. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem wodzem, królem ,wszystkim, Byłem wszędzie gdzie pomyślisz, wam daleki komuś bliski. Ach wróć, wróć me marzenie o niebie, Ach wróć, wróć me wspomnienie, bez ciebie Nie mogę śnić, jak mi się śniło, Bez ciebie nie mogę śnić czego nie było. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem pięknym młodym bogiem, Tak niedawno, chyba wczoraj, walczyłem ze strasznym smokiem. Gdzieś na wyspie z syrenami zabawiałem się wesoły, Fale morza mam szumiały i kłaniały się żywioły. Tak nie chyba wczoraj byłem wielkim dyplomatą, Tak niedawno, chyba wczoraj, układ podpisałem z NATO. Tak niedawno ,chyba wczoraj, wielki człowiek mi się kłaniał, A tłum ludzi przerażony padł przede mną na kolana. Ach wróć, wróć me marzenie o niebie, Ach wróć, wróć me wspomnienie, bez ciebie Nie mogę śnić, jak mi się śniło, Bez ciebie nie mogę śnić czego nie było. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem w niebie na zabawie, Tak niedawno, chyba wczoraj, z aniołami rozmawiałem. Byłem wolny jak wiatr w polu, jak ptak w chmurach rozkładałem Skrzydła swoje i myślałem, wirowałem , szybowałem. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem członkiem parlamentu, Tak niedawno, chyba wczoraj, nikt nie widział we mnie lęku. Tak niedawno, chyba wczoraj, byłem młody i bogaty, Ktoś mnie kochał… ja dawałem komuś kwiaty.
    1 punkt
  29. --- Jesieni moja najmilsza, o rdzawych włosach, przyozdobionych rosą chłodnego poranka. Do życia wprowadzasz się z buta, wywracasz do góry nogami ten świat tętniący życiem, a dopiero co Wiosna wypuściła z objęć Letniego kochanka. Mogłaś być przecież delikatniejsza, jak ona, niczym porcelanowa lalka, zakraść się na paluszkach, po cichu, powoli, ciepłym pocałunkiem i uściskiem pożegnać Lato, jak Wiosna, co okiełznała Zimę, przykrywając trawą skórę śnieżnobiałego baranka. ---
    1 punkt
  30. A mafia klikę pili, lipę klika i fama.
    1 punkt
  31. Zaraz, zarysowana pyz caryca racy... raczy pana w osy raz za raz.
    1 punkt
  32. @iwonaroma mogłabym zorganizować imprezę :) lubię wege kulinaria:) @Amber no dynia jest fajna:)
    1 punkt
  33. @violetta Zgrabna miniatura i pychota przepis, skorzystam. Słonecznego dnia.🌻
    1 punkt
  34. Violu, przeganiasz Magdę Gessler:)
    1 punkt
  35. @Stary_Kredens Dodałem coś od siebie, może spodoba się? Smuga światła, smuga cienia Koleiny przeznaczenia... Czasem się tak wszystko gmatwa Prawda... nigdy łatwa... Ty nie wierzysz w przeznaczenie Wiesz że trzeba przegnać cienie? I podążać niestrudzenie, za marzeniem W jego stronę zawsze iść pozdrawiam
    1 punkt
  36. @piąteprzezdziesiąte, @Leszczym Dzięki.
    1 punkt
  37. Pająk utkał sieć mocna jest Ale Wichura mocniejsza Pająk schronił się Ale Nic nie będzie dzisiaj jeść Więc znów musi pleść I to mógłby być już Koniec wiersza Jednak pragnę ogólniejszą Myśl wnieść o świecie Że tak od świtu Do zmierzchu i znów od rana Jak w kołowrotku Piętrzą się problemy I z nimi zmagania Gdyż rzadko udaje się je zdusić w zarodku Mają tendencje do nabrzmiewania I czy Przy sterze ten czy tamten Z prawa czy z lewa To rzeka problemów Jak zalewała tak będzie Nas dalej zalewać
    1 punkt
  38. @violetta Jak u mnie Violi - dwa czarno białe koty /siebie nie liczę/, sześć kosów, dwa wróble na rynnie i dwie sierpówki, czasami trzy... ale u nich jest konkurencja biologiczna. Miłego dnia.
    1 punkt
  39. Idą do mnie. Wyciągają się zewsząd czyjeś ręce. Jakieś uschnięte, spalone kikuty. Wyrastają ze ścian, sufitu, pootwieranych szafek... Ręce, nie-ręce. Jakieś skostnienia odległej przeszłości, która prosi o litość. Gdzie ty jesteś? Powiedz. Mów, mimo milczenia, mimo zatkanej śmiertelnym obrzękiem krtani. Nasłuchuję. W szumiącej, piskliwej ciszy wyławiam nikłe, pojedyncze tchnienia. Bardziej fantomowe iluzje dźwięku, jakieś glissanda... W pokoju obok, w którym jest biblioteczny regał, szron pokrywa półki z pleśniejącymi słojami przeszłego czasu, brzegi zakurzonych książek. Niknące w półmroku nocy widma ze zjawami gestów, twarze dawno umarłych… Cicho. Cicho. Ojciec jest jeszcze tutaj. Siada w swoim fotelu, na którym siedział tyle razy za życia. Raz nawet usnął na nim pijany z tlącym się jeszcze papierosem, wypalając w oparciu dziurę. Teraz okrąża ją palcem. Przypomina sobie. Przypomina, roztaczając wkoło błękitnawą poświatę drżącego hologramu, prześwitującego rentgenowskiego zdjęcia... Jest tu jeszcze. Nachyla się nad stołem, na którym leżą pożółkłe roczniki, fotografie, czasopisma… Gładzi to wszystko dłońmi, przypominając sobie raz jeszcze. To i owo. I tamto, co się już zdążyło rozsypać, stoczyć w otchłań przeszłości. Czyta bez przekładania stronic, gdyż wszystko jest dla niego czytelne i jasne, nawet niezapisana kartka. Skąd to jego nagłe przybycie? Nic mi ostatnio nie mówił we śnie. Nie uprzedzał. Przyszedł z zaskoczenia. Jakoś tak sam z siebie. Tak jak się odwiedza porzucone dawno miejsca. Przyszedł z wieczności, ze snu śniącego na jawie przeze mnie. W rozstrojonych dźwiękach pianina. Dotyka klawiszy. Przebiega dłonią. Dźwięk wydobywa się, jakby nie stąd. I nie z teraz... Ciscollo! Ciscollo! Mawiał wtedy. Krzyczał… Kiedy żył. Kiedy jeszcze oddychał. Jest tu jeszcze. Otwarte na oścież drzwi. Opuszczone pracownie, rzeźby, popiersia… Dłuta walające się wokół. Drzwi otwarte. Zatrzaśnięte na wieczność… Na podłodze okładki gramofonowych płyt. Patrzy się na mnie zalotnie Violetta Villas, odchylając głowę. I odsłaniając w jakimś zmysłowym pragnieniu swoją smukłą szyję. Czego ode mnie chcesz? Powiedz. Erotyzm wybija się z każdej litery, każdego piksela… Wiesz o mnie wszystko -- mówi do mnie. Czy, aby na pewno? Uśmiecham się do ciebie, nie widzisz? Albowiem uśmiechem miłość się zaczyna… Szepcze… Ale to nie ta miłość. To miłość zupełnie inna. Do kogoś zupełnie innego. Widzę, że nie czeka z odpowiedzią. Rozpływa się w jakichś jarzeniach, szelestach… W niebieskawym dymku z papierosa spoziera Hanka Ordonówna. Posyła uśmiechy ze Sfinksa, ze sceny Qui Pro Quo. Zdaje się, że mówi do mnie, szepcze: nie bój się, już odchodzę na zawsze, już zaraz, bo kogo nasza miłość obchodzi? To jakieś małe nic. Odejdę, tak po prostu, na pierwszy znak. Na lekki ruch ramienia, na nieśmiałe przechylenie głowy… Jewgienijo, to ty? To znowu ty? Skąd tu nagle ta zbłąkana dusza? Ta błądząca postać? Nie. To tylko cień na ścianie. Od mojej ręki, którą odgarniam z czoła kosmyk włosów (twoich?) Albo od maleńkiego żagla piórka, w powietrzu, które wypadło z opuszczonego gniazda. To nic. To już zniknęło. To tylko tak, na chwilę... Aleksander Żabczyński, tak, to ten, co rzuca spojrzeniem spod kapelusza. To ten, co przysiągł miłość. Tak, to ten, to ten, co przysiągł, że. To ten, co stwierdził, że: Nie kochać w taką noc, to grzech. Że można zamknąć serce przed miłością. I uczynić najsilniejszą z twierdz. Ale w taką noc, ktoś jednak, jakby więzy rozciął. I miłość sama wkrada się do serc. Ech, miłośnik z tego Aleksandra. Tola Mankiewiczówna, wśród jesiennych róż, uśmiecha się wśród odrobiny szczęścia w miłości… Eugeniusz Bodo pozujący dumnie ze swoim arlekinem. Taki drań. Taki z niego zimny drań... Słońce. Ogromne słońce nad akropolem. Nad Atenami. Nad resztkami kamiennego masywu na wyobraźnię. Paulos Raptis: Akropolis Adieu. I co ja mam z wami zrobić? Nikt was nie chce. Nie słucha. Wszyscy, co was wielbili umarli. Zaprzepaścili się w potoku dziejów. Zaciskam powieki. Otwieram. Barwne światło przenika do wnętrza przez wysokie witraże. Sprawia wrażenie uduchowienia. A powtarzające się we wnętrzu wertykalne linie i znaczna odległość do sklepienia kierują wzrok ku górze. Jakby sala władysławowska, bądź bryła katedry w Amiens. Czy udziwniony konstrukt Sagrada Familia. I ten pogłos. Echonośne struktury dźwięku wkraczające przezroczystym wymiarem, niemalże świętym, do nieba… A w dole. Cóż. Swoiste to katabasis eis antron. Popękane, porysowane koła, obręcze. Jakieś sprężyny, tekturowe wycinanki... Zwoje zleżałej taśmy od szpulowych magnetofonów, perforowane wstęgi od komputerów. W potłuczonych resztkach kineskopów połamane stosy drewnianych obudów od telewizorów. I dalej jeszcze, i wciąż, i w nieskończoność to ów, ów… ów... Od czegoś jeszcze. Od czegoś... Ciągnące się znikąd donikąd rozgałęzienia. Korzenie… Żeliwne rury pradawnego krwiobiegu. W absolutnym milczeniu trwa powolny przepływ wirującego kurzu. Zamykam oczy. Na skroniach osiada powiew nikłego tchnienia. * Otwieram. Obejmuje mnie ramionami… Nicość. * Ktoś mi umarł, wiesz? Umarł i już. Umarł tak jak się umiera, umierając raz jeszcze. Umarł… A zresztą ty o tym wiesz, prawda? Wiesz o umieraniu wszystko. Ty i matka. Oboje… Jeśli opowiadacie o przeszłości to tak, jakbyście nigdy nie mieli umrzeć. I istnieli od zawsze w tym poza-świecie. * Wiesz, śnił mi się żebrak, który trzymał się balustrady, poręczy kładki. Czy czegoś tam jeszcze. Stał, trzymając się usilnie poręczy ze zbielałymi kostkami dłoni. Tak jakby relingu oceanicznego statku, podczas sztormowej nawały. Trzymał się tak, podczas gdy inni patrzyli na niego ze wstrętem, wytykając mu podarte spodnie, łachmany… Marynarkę miał poplamioną, to fakt. Wirowała wokół jego głowy natrętna pszczoła upojenia. Śledził ją, zezował nań. Odganiał ręką. Raz jedną, to drugą. I śpiewał. Nucił jakąś chwytliwą pieśń znaną tylko sobie. Ale cały czas trzymając się poręczy, aby nie upaść, nie stoczyć się w nicość z całym tym łoskotem zwalającego się w przepaść wszechświata.. I ta pszczoła. Brzęcząca pszczoła. Nie. Milcząca i niewidzialna dla innych. Będąca jak nicość. Jak nic. Kołująca wokół jego głowy. I te ściany. Ceglane ściany, ceglane mury kamienic… Kuta, żeliwna brama wydająca jękliwy zgrzyt w uderzeniach wiatru. Histeryczny pisk zawiasów w podmuchach, w tchnieniach zimnej nocy, w której niesie się popromienny pył przenikającej wszystko śmierci. Umarłych przed wiekami. Ich sponiewierane resztki osiadają na ścieżce usianej igliwiem. Na asfalcie drogi. Na żwirze parkowej alei.... Na betonowych płytach chodnika tego miasta, do którego idę, podążam, do którego nieustannie powracam na jawie, we śnie. Do którego jadę wciąż i jadę do nikogo… Na marmurowej posadzce opuszczonego pałacu czyjeś kroki, świetliste kręgi. Słońce spadające z wysoka. Jaskrawe bryły... * Czy ty mnie kochasz? Powiedz szczerze. Mów! Albowiem twoje milczenie. To twoje milczenie zza grobu... (Włodzimierz Zastawniak, 2024-10-10)
    1 punkt
  40. @violetta Tyle przy tym roboty, a zjedzą jak zawsze koty? Pozdrawiam Violu... smacznego!
    1 punkt
  41. Rum Tum Tugger to Kot Dziwny niesłychanie: Kiedy częstujesz go bażantem, indyka by skosztował, Kiedy weźmiesz go do domu, wolałby mieszkanie, Kiedy do mieszkania, chętniej by w domu bytował. Kiedy poślesz go na myszy, woli szczurów łapanie, Kiedy poślesz na szczury, na myszy by polował. Tak, Rum Tum Tugger to Kot Dziwny niesłychanie - I nie mam jak inaczej tego wyrazić: On to zrobi Co on robi I nic nie da się na to poradzić! Rum Tum Tugger to nudziarz, wierzcie mi: Kiedy go wpuścicie, od razu chce być na dworze; Zawsze jest po złej stronie każdych drzwi, A zaraz jak do domu wróci, wędrować chce czym skorzej. Chętnie w szufladzie biurka śpi, Lecz bałagan straszny robi, kiedy wyjść nie może. Tak, Rum Tum Tugger to Kot Dziwny niesłychanie - I nie ma powodu by was w błąd wprowadzić: On to zrobi Co on robi I nic nie da się na to poradzić! Rum Tum Tugger to zwierz wyjątkowy: Jego krnąbrność z przyzwyczajeń wynika. Jeśli dajesz mu rybkę, on na ucztę gotowy; A jak rybki nie ma, nie spróbuje królika. Jeśli dasz mu śmietanki, to się naburmuszy, Bo tylko to lubi, co znajdzie samemu; Złapiesz go zanurzonego w niej po uszy, Jeśli postawisz ją w spiżarni obok dżemu. Rum Tum Tugger dobrze zna drogi życia, Rum Tum Tugger nie dba o głaskanie; Lecz wskoczy ci na kolana w środku szycia, Bo się lubuje w szaleńczym bałaganie. Tak, Rum Tum Tugger to Kot Dziwny niesłychanie - I nie ma potrzeby by wam to uładzić: On to zrobi Co on robi I nic nie da się na to poradzić! I T.S. Eliot (miau frrajdę): The Rum Tum Tugger is a Curious Cat: If you offer him pheasant he would rather have grouse, If you put him in a house he would much prefer a flat, If you put him in a flat then he'd rather have a house. If you set him on a mouse then he only wants a rat, If you set him on a rat then he'd rather chase a mouse. Yes the Rum Tum Tugger is a Curious Cat— And there isn't any call for me to shout it: For he will do As he do do And there's no doing anything about it! The Rum Tum Tugger is a terrible bore: When you let him in, then he wants to be out; He's always on the wrong side of every door, And as soon as he's at home, then he'd like to get about. He likes to lie in the bureau drawer, But he makes such a fuss if he can't get out. Yes the Rum Tum Tugger is a Curious Cat— And it isn't any use for you to doubt it: For he will do As he do do And there's no doing anything about it! The Rum Tum Tugger is a curious beast: His disobliging ways are a matter of habit. If you offer him fish then, he always wants a feast; When there isn't any fish then he won't eat rabbit. If you offer him cream then he sniffs and sneers, For he only likes what he finds for himself; So you'll catch him in it right up to the ears, If you put it away on the larder shelf. The Rum Tum Tugger is artful and knowing, The Rum Tum Tugger doesn't care for a cuddle; But he'll leap on your lap in the middle of your sewing, For there's nothing he enjoys like a horrible muddle. Yes the Rum Tum Tugger is a Curious Cat— And there isn't any need for me to spout it: For he will do As he do do And there's no doing anything about it!
    1 punkt
  42. The End sugeruje, że nie będzie sequelu, a brak zostawia furtkę otwartą, nawet jeśli na razie nie ma w planie. Z autopsji, bo sam popełniłem sequel chociaż nie było go w planie:) Pozdrawiam.
    1 punkt
  43. @Leszczym Można zamówić przez internet.
    1 punkt
  44. @Leszczym Wartościowy !
    1 punkt
  45. @FaLcorN Rozwijaj to w sobie i ćwicz a z czasem będziesz coraz więcej widział pozdraiwm
    1 punkt
  46. @Stary_Kredens kto się interesuje i myśli - ten wie " po czynach ich poznacie" :)) @viola arvensis zaczynam się zastanawiać w jakim kraju ja żyję wczoraj byłem na basenie w tak przypadkowo wdałem się w dyskusję. W pewnym momencie gostek do mnie staruje "pan to chyba jest pisowcem?" (nie należę do żadnych ugrupowań a raczej posługuję się logiką) pomyślałem podrażnię dziada i powiedziałem, że jestem z konfederacji. Gostek zaczął bluzgać i walił te same slogany, którymi się posługuje SLD Ludzie - czy my już nie umiemy ze sobą rozmawiać??????
    1 punkt
  47. @Nieznajoma Samobójczyni Fikcja " twórcza", czy rzeczywistość rzeczywista ? Paradoksalnie wartość lub jej brak to my - indywidualnie, samodzielnie, oceniamy na podstawie naszych .."wzruszeń lub rozczarowań" Kolejny paradoks tkwi w tym iż kluczowych odpowiedzi oczekujemy od tych z którymi prowadzimy "walkę" Nasze działania, starania konfrontują się z rzeczywistością która mówi..." To nie tak, to za mało"... Ilekroć wysiłku włożymy i tak nic z tego . Rodzi się bezsilność a z niej zobojętnienie a potem to już reakcja wiązania jest tego więcej . Śmierć nigdy nie jest główną aktorką ona zawsze za czymś stoi - tylko jak to nazwać skoro tylko jej można powiedzieć wszystko - a dlaczego akurat jej ? .. Zrozumie ? Nie ma reakcji i punktu odniesienia? Sprawi że znikniemy ? ( ale czy na pewno ona?) Przyjaźń z śmiercią . Jest destrukcyjna - a czemu ?... Bo zamyka na tym kluczowym poczuciu wartości. Jest tu sekret i autora i jej ( jej sekretem jest samobójstwo) jaki jest autora ? Jeśli powiem że jeszcze może być pięknie że jeszcze są siły by stanąć dumnie.. Będę wiarygodna ?
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...