Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 11.09.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. coraz częściej trzymając dłonie w kieszeniach dotykamy siebie słowami łączy nas wtedy cisza w pustych ramionach może opowiedz mi wszystko od nowa nie od początku wtedy inaczej patrzyliśmy na siebie utkamy z tego jedwabną nić wsłuchamy w złote słowa
    5 punktów
  2. Już się zaczaił gdzieś w leśnej kniei, w cichym szeleście i w kroplach dżdżu. Lekkim porywem kołdrę rozścielił z pożółkłych liści spełnionych snów. Wstydem sczerwienił liście dereni, rozpalił kule dojrzałych pigw. Może coś jeszcze wokół by zmienił, lecz ciszą zamarł, w zaroślach znikł. Ożył znienacka szarością chmury, czochrając świstem korony drzew. Chłodem zaszumiał na ten świat bury, jakby koniecznie musiał coś rzec. Potem do tańca wraz z deszczem ruszył, że aż z rozpędu na cmentarz wpadł i wśród chryzantem z pokorą ucichł, bo się zamyślił jesienny wiatr.
    4 punkty
  3. możesz sobie być Leonardo da Vinci i Leonardo DiCaprio w jednym nie potrafiłeś być zwykłym Leonem który kocha swoją żonę a więc wielki na ciebie OLEW :) podpisano: Ola (ole!)
    4 punkty
  4. mieć wiarę prostą i cichą która nikogo nie zniechęca lecz ufa że ktoś czuwa nad kształtem każdego serca
    4 punkty
  5. a kiedy jabłko utkwiło w nim głęboko Adam w dosłownościach życia odkrył wszystko i śmierć pierwszą odkrył (żebro mu w oko) czas niezmiennie jątrzy ranę w jego wnętrzu a ślepia zdają się nigdy do końca nie zamykać w przejrzystych świtach pejzażem słońcem malowanym płyną połajanki tam gdzie eden utracony
    4 punkty
  6. to nie był sen wczoraj ma kolor twoich włosów nie zasypia znalazło miejsce w pamięci wygodne czeka na… ponowny świt myśli kwitną jak wiosenne maki 7.2024 andrew
    4 punkty
  7. I. Kiedyś Księżycowe nici splotów pajęczyną wśród wrzosowisk Cała w słonecznych dłoniach Pachnie sok rozgniecionych malin uda wewnętrzną stroną Miłość się barwi jak purpura II. Teraz Motto: "Przy zielonych stolikach w kawiarni Tysiąc par siedzi właśnie, jak my W twoich oczach spokojnych i czarnych Błędny ognik przygasa i drży Niebo Ziemię gwiazdami zasypie Pachnie kawa, kołysze, jak sen Muzykanci w łódeczkach swych skrzypiec Odpływają daleko hen..." (Janusz Laskowski: "Nocne canto") Kiedy bezpłciową staje się miłość można spokojnie zamieszać cappuccino obejrzeć pod światło srebrną łyżeczkę - Ty komunikujesz że - - Że co - - - Że z rąk się szczęście wymknęło a serca prysnęły na ruchliwe arterie Ukradkiem tabletkę połykasz ja kontempluję liliowe surfinie w odcieniu biskupiego fioletu
    4 punkty
  8. ja krótkie słowo określające istotę w ogóle rzeczy nieistotną ja ten który jest przez jakiś czas i z czasem go nie będzie ja to ktoś tworzący codzienność jak wszyscy inni i coś pomiędzy nią jak nikt inny
    3 punkty
  9. żaby zamilkły w stawach nad ranem klekot z bocianich gniazd też uleciał wrony nad wyraz dziś wykrakane pająk o zimie bajeczki plecie powiem poetom że już po lecie
    3 punkty
  10. Ten dom nie może dźwignąć się z ruin, Dopóki tylko między zgliszczami Tak czujnym okiem cię wypatruję, Z popiołów więzi formuję diament. Ta noc nie może skończyć się brzaskiem, Póki muśnięta łuną księżyca Łza spłukująca twoją namiastkę, Wsiąkając w papier, umie zachwycać. A łyk trucizny nie może zabić, Kiedy jad, którym tak płótno brukam, Chce, by go w zdobne oprawiać ramy. Na żyznych bliznach rozkwita sztuka.
    2 punkty
  11. Jestem egoistotą Trzasnęłam drzwiami Krzyk rozlał się po ścianach
    2 punkty
  12. nie ma dobrego czasu miłość przesuwa w podziemia moją przestrzeń chciałam cię zatopić powracasz bólem głowy opuchlizną powiek przedarłam krew tlenem zabrzęczało scentrowane koło cierpienie zwietrzyło najsmutniejsze nie z każdym oddechem wychodzisz głębiej narzecze ciał bez słów
    2 punkty
  13. czary to czy magia za drzwiami drugie widzę za nimi trzecie są mało tego to nie koniec - kolejne czuję - więc się boję czy wyjdę czy znowu niebo ujrzę - ptasi śpiew usłyszę - będę widział to i tamto a nie te cholerne drzwi które są smutne głuche nie mają klamek w tym świecie co jestem nie ma okien więc muszę się obudzić by wyjść
    2 punkty
  14. Był już w partii lewicowej, W prawicowej także, U ludowców miejsce zajął Po szczerbatym szwagrze. Raz głosował przeciw Unii Raz – za dopłatami, Kiedyś świeckość cenił, dzisiaj Bywa – z biskupami. Prawa kobiet wczoraj poparł, Dziś w życie poczęte Wierzy wiarą niewzruszoną Razem z prezydentem. W internecie dziś napisał (To w temacie sądów) Że ma poseł każdy prawo Do zmiany poglądów. Jeden pogląd ma od zawsze Stały – hipokryta: Że rolnikom się należy Miejsce – u koryta…
    2 punkty
  15. Te wiersze nie żyją: to smutna diagnoza Paluszki u nóg i rąk mają dobrej długości, Ich małe czoła wyobliły się koncentracją. Jeśli przegapiły, jak się chodzi jak ludzie, Nie było to przez brak matczynej miłości. O nie umiem wyjaśnić co się z nimi stało! Kształt i ilość są właściwe i wszystkie części mają. Tak sympatycznie wyglądają w marynacie! Śmieją się i śmieją i śmieją się do mnie. A jednak serca im nie biją i płuca nie oddychają. To nie świnie, to nawet nie ryby, Choć świńskie i rybie są ich nastroje -- Byłoby lepiej gdyby żyły i właśnie nimi były. Ale są martwe, a ich matka bliska śmierci z zamętu, A one się patrzą głupio i nie mówią o niej. I Sylvia: These poems do not live: it's a sad diagnosis. They grew their toes and fingers well enough, Their little foreheads bulged with concentration. If they missed out on walking about like people It wasn't for any lack of mother-love. O I cannot explain what happened to them! They are proper in shape and number and every part. They sit so nicely in the pickling fluid! They smile and smile and smile at me. And still the lungs won't fill and the heart won't start. They are not pigs, they are not even fish, Though they have a piggy and a fishy air -- It would be better if they were alive, and that's what they were. But they are dead, and their mother near dead with distraction, And they stupidly stare and do not speak of her.
    2 punkty
  16. Drogi Nieznajomy, Czy długo jeszcze będę czekać, Aby na nowo się pozbierać, Nauczyć się żywić uczucie do kogoś innego, Zdmuchnąć jak kurz chłopaka byłego. Proszę niech on pójdzie w zapomnienie, Na Twoje palca skinienie..
    2 punkty
  17. czy zwykły Leon kocha żonę od święta i na co dzień przecież ku temu jest stworzony jak Adam w swym ogrodzie Leon niezwykły też potrafi wzlecieć do gwiazd miłością a jednak skory się łajdaczyć wierność mu w gardle ością :) c'est la vie
    2 punkty
  18. @Rafael Marius dzięki pozdrawiam :)) @Amber dzięki staram się zawsze coś przemycić :))
    2 punkty
  19. Woda obmywa z kurzu. ( Codzienności) Jest życiem, życiem !
    2 punkty
  20. @Bożena De-Tre cmentarna jesień cicha i smutna już bez porywów grzmotów i burz pośród chryzantem wiatr cicho ustał z nieba spokojnie siąpi chłód :)) @corival serdeczne dzięki :))
    2 punkty
  21. Kiedy to było, co raz się zdarzyło na złość ? Minęło ćwierć wieku; zapomnij, człowieku - już dość. Zegar głośno tyka; czas drzwiami umyka - na wskroś. A niech to cholera; wspomnienie uwiera - jak ość.
    2 punkty
  22. @Jacek_Suchowicz Moje klimaty, więc przeczytałam z upodobaniem... Jak widzę jesienny wiatr równie ciekawski i ciut nieopanowany, jak i wiosenny. Terytorium ma jednak w innych barwach. Bardziej przytłumionych, ale i tak pięknych. Bardzo lubię koloryt jesienny. Pozdrawiam :)
    2 punkty
  23. Możesz być bielą na błękicie statkiem nocy i o świcie budzić głębie, spełniać życie Możesz być bielą na błękicie unieść wysoko, nadać sens okular prawdy wpoić w oko wykupić bilet, na wspólny rejs Możesz być bielą, na błękicie pierwszym i ostatnim słowem Serca jedyną, oddechu zasadą życia zamachowym kołem Możesz być bielą, na błękicie jedyną gwiazdą co spełnia noc promieniem światła, na dni orbicie Miłość... Czy świat zna większą moc?
    1 punkt
  24. W miarę upływu czasu nawiedzają mnie duchy z przeszłości i wypełniają pustkę, w której niegdyś gościła radość i nadzieja. Prawda, są to piękne, niezapomniane chwile, ale nie pomagają stać konsekwentnie na kursie, prowadzącym do nieznanej przyszłości. Powtarzam duchom, żeby wróciły na swoje miejsce, ale nie słuchają, nie chcą zostawić mnie w spokoju. Siadam wtedy do komputera i piszę o tym, co miało miejsce dawno temu. Ufam, że pisanie pozwoli mi wyrzucić wspomnienia z pamięci, lecz sceny nabierają życia i są intensywniejsze niż przedtem. Chyba głęboko w sercu pragnę, żeby takie były. Czyż nie o to chodzi duchom — aby zawładnęły naszym życiem? Był środek zimy, całkiem ciepły i słoneczny. Minęły zaledwie dwa miesiące odkąd wylądowałem na lotnisku Kingsford-Smith z całym dobytkiem spakowanym w jednej torbie i dwudziestoma dolarami w kieszeni znoszonych dżinsów. Zatrzymałem się na dalekim przedmieściu u kuzyna, który skusił mnie ofertą pracy, lecz prędko wyszło na jaw, że była to obietnica złudna. Na szczęście zdołałem wkrótce znaleźć robotę w niepozornej firmie produkującej światłowody i sprzęt komunikacyjny. Zarobek, choć niewielki, pokrywał kwotę płaconą kuzynowi za pokój i śniadanie, a resztę pieniędzy wpłacałem na bankowe konto. U kuzyna w domu panowała napięta atmosfera, toteż wolałem zostawać w pracy po godzinach, dzięki czemu stan konta rósł systematycznie. Co tydzień drukowałem wyciąg bankowy na małej, błyszczącej kartce, budzącej zadowolenie i optymizm. Miałem wciąż sporo wolnego czasu i krążyłem bez celu po okolicy. Tygodnie mijały powoli i żeby je czymś wypełnić, złożyłem podanie o dodatkową pracę w supermarkecie w czwartkowe popołudnia i weekendy. Stanowiska ekspedientów i menedżerów układających towar na półkach były obsadzone tymczasowo przez uczennice i studentki z miejscowych szkół, ale potrzebowali młodego, silnego faceta, który dałby radę dźwigać ciężkie ładunki z furgonetek i ciężarówek. To była najszybciej zatwierdzona i najłatwiejsza praca, jaką kiedykolwiek wykonywałem, a do tego płacili mi gotówką w grubej, zapieczętowanej kopercie, co do jednego centa. Nadszedł zatem dzień nie tylko pogodny, ale również dzień wypłaty. Otworzyłem kopertę i wrzuciłem wszystkie banknoty do bankomatu, a za drobniaki kupiłem sześć butelek Victoria Bitter. To były dobre czasy, kiedy picie piwa na ulicy nie ściągało baczności stróży porządku, lecz na wszelki wypadek owijano w sklepie butelki szarym papierem, aby promować kulturę picia i nie gorszyć widokiem spożywania alkoholu w miejscu publicznym, chociaż cóż innego u diabła spracowany człowiek mógłby robić w sobotnie popołudnie? Wracać do domu kuzyna nie miałem ochoty, wobec tego poszedłem na stację i wsiadłem do piętrowego pociągu jadącego do centrum. Gdy tylko pociąg ruszył, zauważyłem atrakcyjną dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie. Nie zwróciła na mnie uwagi, gdyż była pochłonięta wyglądaniem przez okno, chociaż trasę musiała znać na pamięć, bo cały czas patrzyła zamyślona w jeden punkt na szybie. Pociąg zwalniał na zakrętach, omijając liczne zatoczki i pagórki stworzone przez naturę, aby najbogatsi z bogatych mogli tam budować rezydencje swoich marzeń. Przejechaliśmy tunelem na drugą stronę wzgórza, gdzie pociąg miał następny postój. Dziewczyna i osoba siedząca obok niej wstały z miejsca i wyszły na peron. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale tuż po sygnale do odjazdu moje ciało zmieniło nagle pozycję i przeskoczyło przez wąską szczelinę w drzwiach, w ślad za kobietami. Dziewczyna i towarzysząca jej niewiasta, chyba jej matka, odeszły bezzwłocznie, jakby dobrze znały to miejsce. Przeczytałem nazwę przystanku na tablicy, kilka razy, żeby dobrze ją zapamiętać. Z peronu prowadziły dwa wyjścia: jedno schodami na wiadukt nad torami i ulicę, wzdłuż której stały jednakowe bloki z czerwonej cegły; drugie z boku, brzegiem wąskiej doliny opadającej ku zatoce. W tym kierunku wypadło mi iść. Pośrodku doliny zawieszono kładkę, żeby skrócić drogę przechodzącym. To na tej kładce postanowiłem wyminąć dziewczynę, która przystanęła na chwilę, aby dać odpocząć starszej pani. Przechodząc obok niej, nie wytrzymałem i rzuciłem jej przelotne spojrzenie. Była naprawdę piękna. Piękniejszej kobiety nie mogłem sobie wyobrazić, ale nim zdążyłem upaść z zachwytu, coś bardziej nieoczekiwanego podcięło mi nogi — mówiła moim językiem! Nie byłem dla niej kompletnie obcy. Mógłbym zagadać: „Cześć, jak dobrze spotkać rodaczkę na drugim końcu świata. Proszę, wskaż mi drogę do lunaparku. Widzisz, straciłem orientację w tym labiryncie ulic”. A ona na to: „Czemu nie? Chętnie ci pomogę, a może nawet pokażę gdzie chodzimy na dobrą kawę, jeśli nie masz nic przeciwko temu” i zrobi to z uśmiechem na twarzy, bez niemiłych uprzedzeń, jakie żywimy wobec ludzi, z którymi nic nas nie łączy. Jej polski był dobry, zbyt dobry, by go opanować za granicą, chyba że mówiła w domu językiem swoich rodziców. Tyle wydedukowałem na podstawie obserwacji, ale wolałem milczeć. Lepiej pozostać anonimowym przechodniem, przynajmniej na razie. Wiedziałem teraz o niej więcej niż jeszcze pół godziny temu i zamierzałem wykorzystać tę wiedzę na swoją korzyść. Szedłem za nimi w nie budzącym podejrzeń dystansie prawie do końca półwyspu. Teren był luźno zabudowany willami na dużych działkach. Nie zauważyłem żadnych sklepów, biur ani budynków przemysłowych. Miejsce wyglądało na osiedle mieszkaniowe dla ludzi, którzy preferują wygodne życie i prywatność. Patrzyłem, jak dziewczyna i jej matka znikają w wejściu do jednego z domów. Była to okazała posiadłość z przestronną werandą i podwójnym garażem, otoczona dobrze utrzymanym ogrodem — sama działka warta milion. Ceny znałem z broszur, które przeglądałem nieraz w agencjach nieruchomości. Tylko zamożna rodzina mogła sobie pozwolić na taką majętność, chyba że kupili ją w czasach, kiedy ziemia była tutaj tania jak barszcz. Rozmyślałem o tym przez chwilę, po czym zawróciłem tą samą drogą i po krótkim marszu natrafiłem na ścieżkę wiodącą do małego parku oddzielającego jezdnię od plaży. Usiadłam na drewnianej ławce i patrzyłem z ciekawością przed siebie. Zza sylwetek kilku łodzi o zwiniętych żaglach, wyzierał podobny, nieco mniejszy cypel. Woda po lewej stronie odbijała czerwień zachodzącego słońca. Jedynym szczegółem psującym znakomity widok był zardzewiały zbiornik paliwa na przeciwległym brzegu. Dobrze, że szpetotę maskowała choć częściowo bujna zieleń otoczenia. Otworzyłem plecak i wyjąłem butelkę wciąż zimnego piwa. Odkręciłem kapsel i pociągnąłem solidny łyk, potem jeszcze jeden. Wtedy pomyślałem o dziewczynie. Przynajmniej wiem gdzie mieszka i mogłem bawić się myślami, kiedy zobaczę ją znowu. Odtąd przyjeżdżałem do parku każdej soboty, mniej więcej o tej samej porze. Kupowałem sześć butelek piwa koło stacji, lecz nigdy nie wypijałem więcej niż dwie i resztę zawoziłem do domu. Park był rzadko odwiedzany; nawet mój kuzyn nie wiedział o jego istnieniu. Początkowo wydawało mi się to dziwne, aż wreszcie ustaliłem przyczynę — miejsce leżało na uboczu i nikomu nie wypadało po drodze, a mieszkający tu ludzie woleli siedzieć w domach, albo jeździć gdzieś dalej. O ślicznej dziewczynie byłbym już zapomniał, gdyby nie przyszła do tego samego parku z koleżanką. Usiadły na ławce z tyłu, poza zasięgiem mojego wzroku, dlatego zszedłem na dół, a stamtąd chyłkiem, wzdłuż płotu wdrapałem się na górę, między drzewa, skąd mogłem je swobodnie obserwować. Zima już dawno minęła, słońce przybrało na sile, a powietrze było coraz bardziej wilgotne. W kraju o klimacie umiarkowanym, bezlistne gałęzie, odsłoniłyby moją kryjówkę, ale tutaj drzewa zachowują oliwkową zieleń przez cały rok. Dziewczyny siedziały nadal w tym samym miejscu i rozmawiały tak cicho, iż nie mogłem usłyszeć jednego słowa, dopóki nie wybuchły głośnym śmiechem. Wtedy się zorientowałem, że obydwie mówią bezbłędnie po angielsku, a skoro tak, to ta, którą spotkałem, musiała tu dorastać od wczesnego dzieciństwa. Druga dziewczyna była niższa i masywniejsza, miała rude i krótko przycięte włosy, do których założyła spodnie i brązową skórzaną kurtkę, kontrastującą z obcisłą, zieloną sukienką jej koleżanki. Pochylały się ku sobie, aż dziewczyna o rudych włosach dotknęła dłoni drugiej. Tamta w odpowiedzi położyła głowę na jej ramieniu. Nie widziałem w tym nic zdrożnego: ot, typowo dziewczęce zachowanie. Jeszcze im zazdrościłem, że potrafią wyrażać uczucia w tak intymny, subtelny sposób. Mniej więcej w tym momencie sprawy zaczęły zmierzać w niespodziewanym kierunku. Ruda pocałowała tę w zielonej sukience, tylko nie był to przyjacielski pocałunek w policzek lub czoło, ale mocny, głęboki pocałunek w same usta, trwający długą chwilę. Kobiety siedziały teraz zwrócone bokiem i przylgnęły do siebie blisko, jakby ich ciała chciały podążyć za grą ust. Patrzyłem na to ze zdumieniem, lecz bez odrazy. W głębi ducha to nawet poczułem ulgę, że była z dziewczyną. Lepsza dziewczyna, aniżeli pozwolić to samo robić facetowi, bez względu na to, kim on jest. Tylko mnie wolno ją pocałować, oczywiście w wyobraźni. To nie była zdrada, bo jakże mógłbym rywalizować z jej przyjaciółką? Próbowałem się postawić na jej miejscu, ale nie miałem pojęcia, jak to jest być kobietą; wiedziałem tylko co takiego chce mężczyzna i czego oczekują od niego kobiety. Widząc z jaką przyjemnością oddaje się pocałunkom, zadawałem sobie pytania: Czy kiedykolwiek kochała się z chłopakiem? Czy kobieta może stracić dziewictwo z inną kobietą? Teraz żałowałem, że nie otworzyłem ust, kiedy zobaczyłem pierwszy razem. Bylibyśmy prawdziwymi przyjaciółmi, nie tracilibyśmy nerwów na egoistyczne podjazdy, rozgrywane przez oszukujące się nawzajem pary. Mogła wyjawić mi wszystkie sekrety, bez obawy, że wykorzystam je przeciwko niej, co więcej, może zechciałaby udzielić mi cennych wskazówek, jak dotrzeć do serca kobiety. To był ostatni raz, kiedy ją widziałem. Zaraz po Nowym Roku pożegnałem bez żalu kuzyna i wynająłem dwupokojowe mieszkanie bliżej pracy. Zamieszkiwałem tam do czasu, kiedy właściciel nie wystawił mieszkania na sprzedaż. Potem czekała mnie daleka przeprowadzka do zachodniej części miasta. Nigdy więcej nie odwiedziłem parku nad zatoką. Dopiero niedawno, całkiem przez przypadek, jechałem drogą przecinającą dolinę i wówczas ją zobaczyłem: stała przy barierce i uśmiechała się do mnie, tylko piękną twarz pokryły zmarszczki, kasztanowe włosy zabrała siwizna, niebieskie oczy straciły kolor… Zastanawiam się, jakie było jej życie — czy wyszła za mąż, miała dzieci, czy pozostała samotna? Czy wciąż spotyka rudowłosą partnerkę, chodzi z nią do nocnego klubu, czy zawiązała podobną przyjaźń z inną kobietą? Cokolwiek się stało, zawsze będę ją widzieć, jak tamtego dnia, gdy razem jechaliśmy pociągiem.
    1 punkt
  25. Pewien hodowca, co żył w Mombasie wypasał kozy na szwagra tarasie. Rzekł, gdy go ujrzał w psotnej pozie przy pozbawionej wdzięku kozie: "Obycia więcej chyba ci zda się"
    1 punkt
  26. W szparach pomiędzy słowami W szczelinach świadomości Hakuję przeznaczenie Umysłem zapieczętowane Poza granice samoograniczeń Nawykami ścieżek wydeptanych Wspak przekraczam Koleiny dróg Ronionymi łzami rozmiękłe Pod toczącą się karuzelą Samonapędzających myśli Wytyczam szlaki nowe
    1 punkt
  27. @Starzec Moje klimaty... Słusznie piszesz, już po lecie. W zasadzie to jesień w pełni. Zgrabnie Ci wyszło. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  28. jakiejś czułości mi trzeba jakiejś najmniejszej znajomy zapach... spojrzenie spod baldachimu rzęs chłosta oddechem... jakiejś czułości mi trzeba
    1 punkt
  29. @Rafael Marius To, które sami sobie tworzymy, można jak najbardziej. Szlaki neuronalne - to tych ścieżkach mowa.
    1 punkt
  30. @Jacek_Suchowicz ;) c'est la vie! (ole:))
    1 punkt
  31. Delikatna prośba o.. czułość.. bardzo delikatna. Ewelino... wg mnie, poprawniej.. spod baldachimu rzęs. Pozdrawiam i.. niech peelka wyśni sobie tę czułość.
    1 punkt
  32. zasiąść w półmroku drinki pijąc gdy ciemność tańczy z płomieniami swoją jedyną cmoknąć w szyję a wszystko dalej między wersami :)
    1 punkt
  33. czy słyszysz stukot końskich kopyt w kamienicy z czerwonej cegły noc wypełniona chłodem życie potyka się o życie przykrywając piórem źrenice srebrne iskry i zapach jaśminu słowa dodają skrzydeł siedem zabiegów schodów i znów nasze dusze tworzą jedność
    1 punkt
  34. umiera gwiazda w czarnej dziurze wszechświata fale dźwiękowe
    1 punkt
  35. zasiąść w półmroku przy kominku by odpowiedzieć tej zadumie jest dobrze, jak po świetnym drinku a dusza radzić sobie umie... Pozdrawiam Adam
    1 punkt
  36. @JWF już jest troszeczkę chłodniej i pada dzięki Pozdrawiam @Adaś Marek czasami trzeba się wyciszyć nad własnym życiem się zadumać na kogo zawsze można liczyć i kto nam pomóc zawsze umie :))
    1 punkt
  37. Męskie pisanie , dobre , krótkie, treściwe Kredens pozdrawia
    1 punkt
  38. @iwonaroma Niby takie proste, a niektórzy i tak nie potrafią... Olewka nie złośliwa a dobitnie wyraża co trzeba, z optymistycznym przesłaniem (Ole!)
    1 punkt
  39. - no tak peelka ma okres :-( Miłość jest zawsze płciowa nawet gdy cmokniesz policzek przytulasz od słowa do słowa i serce bije ciut szybciej :)))
    1 punkt
  40. @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz, sprawia, że jesień można polubić i przestać się jej bać. Cały wiersz a szczególnie zakończenie wycisza i skłania do zadumy nad sobą i wszystkim co wokół. Zapisuje do ulubionych. Pozdrawiam :-)
    1 punkt
  41. Pierwszy łuk tęczy. Pojawiła się druga. Zwiastują one.
    1 punkt
  42. ...w ekspresji zamknięta dojrzałość sezonu.🎶 Wiersz w jesiennej odsłonie ma dużo uroku i ładną refleksyjną puentę. Pozdrawiam :))
    1 punkt
  43. @Starzec Widzisz, a jednak chciałbym móc na motyw jabłka patrzeć jak na smaczny owoc. @Rafael Marius Miejmy taką nadzieję.
    1 punkt
  44. @Ewelina Cd... Jest wierna, nie liczy na zyski, na materialne korzyści, i ciągle wierzy w to święcie, że jej pragnienie się ziści...
    1 punkt
  45. A poetom w to graj, że po lecie bo kochają jesień :)
    1 punkt
  46. @Nata_Kruk :) chciałam zachować spacje - w pierwszym i ostatnim wersie (może spacja to niekoniecznie obraz płynięcia ;) ... ale jakiś tam surogat). Dzięki za kmnt i głos
    1 punkt
  47. A ci co pojmują to nie zawsze stosują, żeby się nie wyłamywać z szeregu obojętności. Popatrzą jak na wariata. A ludzie chcą być "normalni", cokolwiek by ta normalność oznaczała. U mnie w rodzinie ze strony ojca to było takiej czułości całe morze, we wszystkich możliwych kolorach i odcieniach. W przedszkolu to jeszcze w moim wykonaniu to jakoś uchodziło, ale w szkole od razu w pierwszej klasie zderzyłem się ze ścianą nieczułości. Dostałem zimny prysznic od rówieśników i z wiekiem mi przeszło, tak gdzieś w liceum to już całkiem, bo tam było jeszcze gorzej niż podstawówce. W Polsce jest dyskryminacja czułości. Dobrze to znam. Kiedyś mówiła też dużo o tym Olga Tokarczuk, to ona ten temat odkopała.
    1 punkt
  48. czasami mam skrzydła jak ołów a czasem się z piór cała składam unoszę się wyżej niż umiem i niżej niż mogę upadam powstaję jak feniks z popiołów lub sypię się cała jak z maku i słodycz i gorycz rozdaję i nie mam żadnego już smaku to życie mi ciągłym cierpieniem to życie wciąż kocham nad życie i kiedy już przyjdzie mi odejść zapłaczę i spłonę w zachwycie
    1 punkt
  49. @Jacek_Suchowicz Tylko to „ aż z rozpędu na cmentarz wpadł” zakłóciło mi piękny opis jesieni…ech to nie „ doczepianie się-:) Doceniam i biję 👏 ..
    1 punkt
  50. @Jacek_Suchowicz pięknie, nieco nostalgicznie a jednak całkiem pogodnie. Bardzo lubię jesienny wietrzyk i taką lirykę .
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...