Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.09.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
I cóż, że zbyt ciężkostrawne okazały się moje przypuszczenia? Cóż, że ciało współgra z pamiętną ciszą? Życie jest zegarem, któremu ktoś wydrapał wskazówki. Przyszłość kojarzy się z odległością, na jaką nie zasłużyłam. Wszystko, co jasne i przejrzyste, zgadza się z twoimi snami, z przypowieściami, które niestrudzenie snujesz na pożegnanie. Ciepło, gorąco jest moim dłoniom na twoim ciele. Rozkoszuję się przyszłością, jaka pozostała do twojego odejścia. Sekundy... Zliczam sekundy, dzielące mnie od kolejnego uderzenia serca. A dusza? Dusza, ukryta w kącie, jest najwyżej nietrafioną wymówką. Nie tańcz, proszę, gdy niebo jest w żałobie po rozstaniu z ziemią. Zawiesiłam u serca najpiękniejszą z twoich gwiazd - czy zgasnę, zanim powróci świt? Chyba zakochałam się zbytnio w twoim jutrze. Poświęciłam ułamki sekund, aby nauczyć się języka świata. Zanim odnajdę cię pośród snów, zanim poczuję w sobie twój lęk - zasną pozostałości po godzinach, po smutkach; w nich drzemie moje niepoukładane, brudne serce...6 punktów
-
4 punkty
-
Kiedy dla nas znów zawieje wiatr podniesiemy żagle odpłyniemy w dal serca kompas wskaże stare oceany po których od lat już razem nie pływamy fale słonej wody zwilżą nasze usta będzie tak jak dawniej zniknie duszy pustka w porcie starych marzeń nasz rejs się rozpocznie i będziemy płynąć przed siebie do końca odrzucimy ciężki balast lat przeszłości odnajdziemy wyspę straconej miłości4 punkty
-
Fale przyniosą butelczyny, rozmyją brzegi w jednej chwili i nie wiadomo; kto bez winy, kto mówi prawdę, lub się myli? A skąd kto przyszedł, by pouczać. Prawdy do rymu w wierszu składać. Nie lepiej, miło coś dla ucha, zamiast powiedzieć to pogadać? Może nie tylko w nosek ugryźć, ale posmyrać czymś w afekcie. Przecież nie warto iść na udry, jeżeli walczyć się już nie chce. Budować mosty, te z pomysłem, albo sznurówką wiązać końce, gdy źródła wiary są jak wyschłe zaś beznadziejność gasi słońce. Chocholi taniec stale kręci, a blichtrem zwodzi znów mamona. Splendor ze sceny przecież nęci, więc przyzwoitość w błocie kona.4 punkty
-
I gdyby znaleźć równanie gdzie zmiennymi są współrzędne przestrzeni Czy byłby wszechświat Tobą? Bo jesteś całym moim światem I niech On poda mi wzór na to jak zmienić Cię w różę A mnie w tulipan I jeśli by Cię spierwiastkować byłabyś cząsteczką elementarną Wyznacznikiem doskonałego piękna A ja zostałbym Twoją siłą, która trzyma w ryzach naszą miłość Jest jednak więcej wymiarów Bo widzę Twojego ducha Bowiem jesteś moją tragedią A ja jestem Twoją strukturą Powstałaś ale nie istniejesz Stworzył Ciebie On Bym patrzył i cierpiał tęsknotę Lecz jak diament błyszczy się ten czas Oczekiwania aż duch nabierze ciała. Bo drogą krętą zechciało się Mu prowadzić mnie, bym tarł po bandzie z siłą bezwładności Najgorsze jest jednak przechodzenie z jednego łuku w drugi, kiedy nie mam się czego trzymać, na środku ścieżki czekam aż oprę się o barierę. I tu też jest potrzebne równanie, którego nie znam zależności przestrzeni od czasu Uczuć od sytuacji Myśli od słowa Jednak teraz myślę sobie, że jest takie równanie Jego treść to serce Złamane, zdeptane, zaniedbane, pokrzywdzone Wołające o resztkę miłości na tym świecie i jeszcze żyjące resztką nadziei, że przyjdzie coś miłego do czasu, kiedy Ty się urzeczywistnisz. Chciałbym jednak aby ta nadzieja zgasła Powoli, po cichu odeszła, Bez krzyku, bez płaczu, bez szarpania się By tylko pozostała myśl o Tobie Jak przekształcasz się W ręce ułożone na mojej szyi i usta dotykające moich ust w ciszy szepczące: "Kocham Cię".3 punkty
-
gdy dopadnie nas chwila słabości wmawiająca nam wstręt do życia nie wchodźmy zbyt pochopnie na jej zdradliwe strome schody tylko zmrużając leciuteńko swe oczy spróbujmy wyżej wznieść się niż ptak a fantazyjny widok z takiej wysokości przekona nas raz na zawsze o tym że o życiu człowieka nie mogą decydować momenty zwątpienia ani jego słabości bo jakie by nie było to jednak zawsze warto o nie walczyć a nie z nim igrać3 punkty
-
Kokardy Do gniazd bocianich zajrzała pustka, by się na łąkach srebrzyście ziścić. Klekot radosny już dawno ustał, ktoś zaczarował pogodne myśli. * pustkę wybudzi wiosny przyjście i zieleniami zabełta w głowach bocianie skrzydła ponad gniazdami pokażą ludziom jak znów szybować podejdzie chętka by coś wykrzesać rzucić na papier myśli zmętniałe jednakże słowom kolorów trzeba wtedy nie chwila dzień raźniej wstaje a jesień przyjdzie minie i ona bo wszystko mija lecz się odrodzi życie pomyka wietrząc nam głowy więc w złotobrązy kokardy wiążmy wrzesień, 2024 * fragm. z wiersza Jacka Suchowicza, "ględźba" - a tenże, był inspiracją.2 punkty
-
Z cyklu wyciągnięte "z szuflady" cz.XXXII ścigają się myśli pora odrzucić je Temida odpuszcza winy nie powie ani słowa rzucone w przepaść istnienia wciąż wołają o pomoc żadnego anioła stróża odcięte od świateł2 punkty
-
Z cyklu: JAK, który lubił powiedzenia Wisielczy nastrój Pędzony w uwagą Bimberek nocą Wywiad i strona Będą pomocą Z chirurgiczną precyzją Wartości odmierzane Wytwór, sprawa Będą dodane I tak kropelka Po kropeleczce I tak rozterka Żeby pić więcej Spróbować, odrobić Aby się nie narobić Poskładać, dokładać Poważna rozwaga I unosi Pędzony powoli I nanosi Wytwór już zrobiony I lot, Wznoszenie pikowe I płot Aby powiesić głowę //Marcin z Frysztaka Piszę opowieści, sztuki teatralne, dialogi kabaretowe i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org2 punkty
-
To samo rzecz jasna dwa razy W historii się świata nie zdarza. Nie będzie mównicy tej samej, Ni tego samego ołtarza. Nie będzie tych samych pałaców, Tych samych stłuczonych witraży I wirem zgaszonych piekielnym Tych samych – różowych rozmarzeń. Nie będzie już dachów tych samych, Konania tych samych – kościołów, Tych samych posągów upadłych, Minionych – wśród tańca żywiołów. Nie będzie tych samych chwil groźnych O barwie pokuty i cegły I dzieci w przestworza porwanych, Przez chwilę tej ziemi odległych. Nie będzie tych samych wież smukłych, W śmiertelne spowitych obłoki I żagwi tych samych ruchliwych, I dymów welonów wysokich. Nie będzie tych samych kamienic Zmienionych – w strzępiaste odłamki, Nie będzie nad nimi tej samej Poświaty – jak dziwne firanki. Nie będzie już kobiet tych samych Wtrąconych w wieczyste milczenie, Wzniesionych – jak motyl ulotnie Gorącym podmuchem nad ziemię. I dziewcząt nie będzie tych samych W złocistą minionych – konieczność, Gdy w barwach karminu, bursztynu Z łoskotem otwarła się – wieczność. I chłopców tych samych nie będzie Paniką i grozą – zdeptanych, I szklanych – kłujących igiełek, I czapek – podmuchem zerwanych. Choć wojny, ruiny i zgliszcza, Obłoki bolesne i krwawe I wieże – złamane brutalnie, I rozpacz – w uścisku ze sławą I dzieci zgubione w ucieczce, Złowrogie – tęczowe wybuchy I czapki wełniane – zerwane, I szklane – raniące okruchy Gdzieś muszą się zdarzyć na świecie (Natura tak działa człowiecza, Że czasem – nad miłość do innych Wyrasta – namiętność do miecza). Już inne to będą łzy słone, Odmienne – światłości i cienie I inne – pod czapką warkocze, Odmienne - minione istnienia. I inne boleści talerze Do pełna nalane zbyt hojnie, I inne dowódców uwagi, Że bywa tak czasem na wojnie. Nie będzie to zatem to samo, Kolejny raz z dziejów szkatuły Wyjęte, gdy ludzkość raz jeszcze Odrzuci wszelakie skrupuły, Gdyż każdy ból duszy zlęknionej, Lub ciała – pod cegieł ciężarem I każde cierpienie samotne, I każdy krzyk – szkarłatnym żarem, I każdy jęk – chwili ostatniej Jedyne są w dziejów bezkresie, Więc nigdy tych samych rąk drobnych I westchnień tych samych nie będzie.2 punkty
-
Zostało we wczorajszej, pomiętej już paczce jeszcze te ładnych kilka papierosów. Jest ich na całe szczęście w sam raz na dzisiejszy, poranny spacer, zresztą porą której wolałbym za często nie oglądać, ale takie jest życie. Starczą na spacer tam i z powrotem w dymku i w zamyśleniu. Na spacery chodzę z pieskiem. I taka myśl mnie właśnie naszła, że dobrze, iż mój piesek nie pali, bo fajkami musiałbym się z nim podzielić, jak czynię tak z niemalże wszystkim. Spacer nie myślałby sobie już tak fajnie, bo dokuczałyby mi braki nikotyny. Uff. I tak sobie dumam, że poza bezgraniczną miłością do człowieka w dodatkowo bardzo ufnej odmianie, na którą notabene można różnie spoglądać, psiny mają tutaj znacznie mniej słabości. Mój piesek nawet nie jest gruby, a przecież świetnie go karmię i staram się tak czynić najlepszą karmą i jest taki pięknie łagodny... Jakoś tak znacznie łatwiej mi niż brata przyłożyć go do swoich rozdrażnionych ran... Warszawa – Stegny, 05.09.2024r. Inspiracja – rozmowa osiedlowa.2 punkty
-
Zapomnieć o byciu, zatracić się w życiu. Dać się ponieść muzyce W ciągłym rozkwicie Popłynąć jak rzeka Aż do Oceanu jestestwa I spłacić nutom dług Miłością każdej pauzy Oddać Słońcu jasną energię a powietrzu tlen Zwrócić morzu wodę Wydać tchnienie wszechistnieniu I zaciągnąć jeszcze dług Ramionom ukochanego. Żyć. Czy to wystarczy?2 punkty
-
Żadnego z tych pięknych miast już nie ma Została tylko nazwa i lśniące białe mury Wszelka zielenność dawno wygasła Zawisło nad nimi niebo bez chociażby jednej chmury I bezlitośnie jasna jakże znajoma Gwiazda2 punkty
-
kiedy układasz poranek między mną a tobą przytula się ciepła kawa ucho do ucha z uśmiechem filiżanki w puzzlach horyzontu brakuje kilku wierzb brzegu Narwi i skrawka starej studni słońce otwiera zaspane okna w pikselowych kolorach żubry Leona przysiadły na parapecie2 punkty
-
fiołkowozłoty nie ukrywa się wrzesień przed kim z czymkolwiek * bezimienne drzewa wodą pachną i rosą jesiennym bryzgiem gwiazd * ponad ogrodem zapach stulistnej róży z czarną herbatą * wyblakłe grządki rozpalone nasturcje ich woń pikantna * cierpkie owoce słońca zółte warzywo błyszczy papryka * zieleń gubi hebd na ścieżkach fiolet śladów brudzących ptaków * złocista nawłoć dla traw schowanych w ziołach skąd polne myszy * ślimacza droga bieg nostalgii na ukos w stronę zachodu * pod powieką dal trzcinisk nadrzecznych razem z Wisłą jak kwiat lnu * flauta nieba ukorzenione chmury szafirem deszczu * cirrostratusy różowieją ze zmierzchu przekwitłym wrzosem * lecą żurawie w niebie obraca się klucz otwarty na wyż2 punkty
-
Warto być czasem nigdzie Nie trzeba być gdzieś - czasami Można być zawsze obecnym we wszechświecie - urealnionym marzeniami Pocałunki Przytulenia Ranna kawa Po miłości Choć się zdarza Kostka cukru Zbyt daleko Mamy czasem do bliskości I jest we mnie: twoje ciało Czuła twarz nad moją twarzą: miękki suflet z truskawkami W szczerym polu Pozbieramy Plon pieszczoty I czułości - miękkie burze I przyprzemy się wiecznością W zakochania - Chińskim Murze ...2 punkty
-
ona mu daje w kuchni na stole drobno posiekać cebulę a on podaje jej świeży olej razem z nią dzisiaj gotuje ona mu daje na imieniny prezent zupełnie niezwykły wnosząc z postawy i z jego miny pierwszy raz dostał dziś widły2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Był sobie półżywy-półmartwy kot – wymysł fizyka teoretyka. – Nie bój się, to była tylko zabawa, nic złego z niej nie wynika. Z tej nie, ale z serii instytucji, które niby są ale ich nie ma, Które niby robią ale starając się nie ruszać – to już problema! Bo trwając w stanie superpozycji, obowiązków „ciążo-nie-ciąży” Czy z niej „dziecię--nie-dziecię”(?) przed kresem porodzić zdąży czy nie zdąży? Zreformować! Naprawić! – stąd trudno, że to jest urojony ideał: Instytucjo--nie-instytucja, praco--nie-praca, któżby taki zmieniał? Grafiką „Kot Schrödingera patronuje” zilustrował pod moje dyktando program „Imagine”, ba stworzył całe stado kotów…2 punkty
-
@Amber ,,, kokardy.. :) chciałam w nich zatrzymać pozytywne kolory jesieni, a.. zmętniałe myśli.. to celowe, żeby dalej nieco 'podbarwić' treść i cieszy mnie, że... klimatyczna. Dziękuję. @Łukasz Jasiński ... dziękuję za.. niezłe. @beta_b ... fajnie, że z przyjemnością, a lata.. nigdy nie trać..:) Lubię jesień, naszą polską. @Jacek_Suchowicz ... Jacku.. próbuję od czasu do czasu, ale myśli nie zawsze chcą się złożyć, a tak jak Ty, to mało kto, doceniam Twoją chęć zabawy. Za wierszowaną obecność i zachętę.. bardzo, bardzo dziękuję... :) @iwonaroma ... słowo.. zabełtać.. bardzo lubię, używam czasem... :) jasne, skojarzenie jest. @violetta ... życie powinno i.. jest różnobarwne..:) @Rafael Marius ... przydałoby się niejednemu, to prawda... ale od czego są marzenia... :) w nich można... @poezja.tanczy ... gra, czyli właściwie poskładałam "nutki"... :) Bardzo Wam dziękuję za zostawione słowa, ślę pozdrowienie. no i znikło... jeszcze raz. Klip... MIROSŁAW...sisy89... Andrzej P Zajączkowski... ja_wochen... Leszczym... Dziękuję za cichutkie ślady czytania, także Was pozdrawiam.2 punkty
-
rozbieram się publicznie składam zdania w kostkę myśli na kant prasowane na mokro i lirycznie na ostro bez obsłonki słodko słono składnie może być na gorzko albo bez emocji rozhuśtanych z cicha tak zwyczajnie perwersyjne mrzonki2 punkty
-
To bajka (lekko poprawiona) Na półce, w kącie. W komórce z desek. Pusty kałamarz leży. Kiedyś on poił stalówki z pióra. Teraz, w nim, kurz się szerzy. A obok, z tyłu, przy kałamarzu, stary ołówek spoczywa. W ciemności, w kurzu i zapomnieniu. Czas wolno im upływa. Ołówek z drewna lipowego, pięknie jest wystrugany. Kiedy był nowy, to cały błyszczał. Wyglądał jak zaczarowany. "Gdy mnie naostrzą, to pisać będę." Prężąc się, robił plany. Najpierw opiszę, skąd się wziąłem. Las,życie w nim, me wzrastanie. Świat zwierząt, drzew sadzenie, również ich wycinanie. A potem, wiersze będę pisał. Powieści, opowiadania. Wszystko, co działo się na świecie, odkąd pamiętam, od zarania. Listy miłosne, na papierze, pięknym zapachem, nasączonym. Kto je otworzy i przeczyta, treścią ich będzie, zachwycony. Opiszę kilka przygód ładnych, z dalekich krajów odwiedzonych. Kilka miłości, wielkich, pięknych, i planów kilka zniweczonych. Opiszę wszystkie ciepłe kraje, gdzie słońce mocno grzeje. Biegun, na którym nie ma nocy, jest lód i wiatr szaleje. Morza opiszę, oceany. Górę co sięga nieba. Tylko o jedno was poproszę- "Zatemperować mnie potrzeba." Inkaust już dawno, dawno wysechł. W tym starym kałamarzu. Ołówek z lipy, nadal leży i o pisaniu marzy. Być może, kiedyś, ktoś go weźmie, zatemperuje czy zastruga. Wszystko, co wtedy, na papier wpisze, jego to będzie zasługa.1 punkt
-
nocą umysł spuszczony ze smyczy tworzy nieprawdopodobne fantasmagorie! i miesza wszystko w chaos snu... rano zakładam umysłowi kaganiec a smycz trzymam krótko. wychodzimy w ten świat i doświadczamy wszystkiego po trochu wieczorem zmęczeni siadamy pod drzewem i czekamy czekamy na harmonię1 punkt
-
absurd czasami chciałabym wchłonąć w ziemię rozejść się nawozem i wydać plony moim ziarnem podstępnie nakarmiony poczułbyś odczyn miłości mojej krwią do serca przetoczony absurd nawet Bóg odczynu serca na siłę nie zmieni więc dzisiaj cię wytnę z mojej zieleni1 punkt
-
przez wieki myśleli, myśleli, myśleli dlaczego? dlaczego? dlaczego? umierali a potem rodzili się i znów myśleli, myśleli, myśleli dlaczego? dlaczego? dlaczego? ptak śpiewa kwiat kwitnie a dziecko śmieje się dlaczego? dlaczego? dlaczego?1 punkt
-
Uroczy ażur zdobi młode liście, a srebrem błyska kosmate futerko. Prawie odurza, korzenny aromat wyniośle niesie przez całe pastwisko. Natychmiastowo działa maść Izydy na bóle głowy. Ebersowe pismo wieść przekazuje poprzez tysiąclecia, dziwi precyzją opisanych leków. Imię królowej zawsze pozostanie, dzięki Pliniusza nazwom i pomysłom, gdzieś w pamięci. Żony tęsknota wciąż spłukiwana goryczą popiołów. Moc okazuje obrazem Degasa, dyskretnie działa tujonowe ziele, tylko roztropny pojmie ostrzeżenie czaru zieleni i odsunie przysmak.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Mawiają, że ludzi trzeba wspierać. Mawiają przecież całkiem słusznie. Mawiają dawać, a nie zabierać. Mają rację. Wspierali więc aktywiści, bo przecież nie państwo, ani nie gmina, którzy doszli pewnego razu do przecież powszechnego w tu i teraz wniosku, że trzeba ludziom dawać wędki, a nie ryby. Zatem skołowali, zresztą prawdopodobnie od jakiegoś bogacza producenta, ładnych kilka pierwszorzędnych wędek i postanowili je rozdać prawdziwie potrzebującym. Wędki faktycznie były pierwsza klasa, bo wykonano je ze świetnych materiałów, z pierwszorzędnymi kołowrotkami, mocnymi kilometrami żyłki, błyski, haczyki i inne, innymi słowy wszystko co potrzeba. Zorganizowano też kursy łowiectwa ryb, gdzie trenerzy rybołówstwa przekazali trochę swojej wiedzy potrzebującym. Aktywiści urządzili punkt rozdawniczy wędek gdzieś nieopodal pewnego jeziora. I zgodnie z planem aktywistów zgłosiło się po nie kilkudziesięciu potrzebujących. Odebrali wędki, podziękowali bardzo przepięknie, przeszli niezbędne kursy i wybrali się grupą całą nad jezioro łowić ryby, zresztą robić tak długo aż zaspokoją swoje potrzeby. Rozstawili się w te kilkadziesiąt nienasyconych osób wokół brzegów jeziora, faktycznie niezbyt dużych rozmiarów. No ale łowili, łowili, łowili i nic. Aktywiści w swoim pięknym intencyjnie planie szerzenia pomocy, która pomaga nie przewidzieli bowiem, że po pierwsze, jezioro jest za małe, po drugie, że nie ma w nim ryb, a po trzecie wreszcie, że nawet jeśli są tam jakieś ostatnie z ryb, to i tak wielka konkurencja wędkarzy wyjadaczy wykluczy ich sukces z założenia. I na tym tę historię można byłoby skończyć, ale to nie koniec tej historii. Nad jezioro faktycznie przychodził jeszcze stary, doświadczony i dobrze zorganizowany wędkarz Stefan. Łowił ryby tam od bardzo dawna. Robił tak wcale nie najlepszą wędką, bo czynił tak jakimś mocno przestarzałym sprzętem. Tyle tylko, że wędkarz Stefan znał to jezioro jak własną kieszeń. Znał te ryby i wiedział, że faktycznie jest tam ich trochę, a przede wszystkim wiedział gdzie żerują i o jakiej porze świetnie biorą. Doskonale znał warunki panujące na jeziorze, a prowizoryczny najazd wspieranych przez aktywistów potrzebujących łowiących akurat dla niego nie mógł być żadną konkurencją. Rozstawiał się gdzieś o świcie, gdzieś w pobliżu mało uczęszczanego brzegu, zanęcił czasem pożywieniem i każdorazowo wyłowił te kilkanaście całkiem nie najmniejszych ryb. Leszcze, okonie, liny, płocie itd. I na tym można byłoby skończyć tę historię, ale to nie jest jeszcze jej koniec. Wędkarz Stefan w łowieniu był bezbłędnym, ale i on – można odnieść wrażenie – wcale nie aż tak dobrze korzystał z połowów. Ot, co jakiś czas urządzał huczną, rybną kolację w gronie najbliższych ze świetnie przyrządzonymi daniami. Podczas zabawy on i jego ziomkowie najadali się jak tylko mogli najbardziej potrawami rybnymi, co popijali jednym z tańszych popitków, bo na droższy nie było ich stać. Wędkarz Stefan też nie mógł sprzedawać wyłowionych ryb z jeziora, bo po pierwsze przepisy prawa mu na to nie pozwalały, a po drugie gdzieś tam w pobliskim miasteczku wcale nie było wielu chętnych do kupna ryb z tego jeziora. Ryby z jeziora przegrywały konkurencję z ziemniakami i mięsem z pobliskiej masarni. Z tych właśnie względów wędkarz Stefan miał wielokrotne problemy z opłaceniem czynszu, czy podatku od nieruchomości. Dach przeciekał. Żył z dnia na dzień. Martwił się tym i tamtym co niemiara. No ale wędkarzowi Stefanowi przynajmniej udawało się nie przymierać głodem, a to już i tak coś, duże coś, w tej trudnej, coraz trudniejszej rzeczywistości ości. Warszawa – Stegny, 02.09.2024r.1 punkt
-
Wszystkie odcinki tej serii opowiadań dedykuję Gabrysi. - Mamo, pójdę już się położyć... - powiedziałam, gdy po kolacji, zjedzonej w towarzystwie telewizora, cisza po raz już kolejny ustąpiła przed tym, co właśnie wymieniony miał do powiedzenia. I zarazem przed tym, co ów miał do pokazania. - Kaja, ty też chodź - zwróciłam się do młodszej siostry. - Czas najwyższy. - Myślałam, że pomożesz mi posprzątać po jedzeniu... - moja mama zrobiła smutną minę. - Chcesz znów zostawić mnie z tym kramem? - spróbowała przejść do narzekania. Nie miałam najmniejszej ochoty pozwolić jej na to, dostatecznie długo ćwiczyłam asertywność także w tym celu. Pomagać przy sprzątaniu też niespecjalnie chciałam - w końcu osobą, która przygotowała kolację, byłam ja sama. Osobiście, bez niczyjejkolwiek pomocy. - Mamo, przecież to ja przygotowałam to, co zjadłyśmy - przypomniałam, a słowom moim towarzyszyła odpowiednio stanowcze spojrzenie. Mimo, że - ale tylko leciutko! - złagodzone uśmiechem. - - To może Kaja?... - moja mama spróbowała raz kolejny. Rozumiałam ją, też była zmęczona godzinami w pracy i późniejszą opieką nad młodszą córką, gdy ta opuściła już przedszkolne ściany i plac zabaw. - Mamo, dla Kai też pora spać - odpowiedziałam tym samym tonem, dodając taki sam uśmiech, a właściwie dwa: drugi dla siostry. - Mała szczebiotko, spojrzałam na nią z góry, przesuwając pieszczotliwie dłonią po jej jasnych włoskach. - Pociemnieją jej, gdy będzie starsza... tak samo, jak mi - pomyślałam odruchowo. - No już dobrze... - poddała się mama. - Dobrze, że jutro sobota, wszystkie możemy spać dłużej i wstać później - mama po raz kolejny, trzymając się niepisanej między nami umowy, przemilczała brak tragicznie zmarłego jej męża, a mi z Kają ojca. - Dobrze - spotkałyśmy się spojrzeniami. - Chodź, maja-Kaja - odwzajemniwszy uśmiech matce, następny skierowałam ku siostrzyczce. - Ga-sio, ale poczytasz mi bajkę? - Kaja użyła słowa-połączenia liter wyrazów "Gabi" i "siostra". Czasem mówiłam do niej "Ka-sio", przy którymś z pierwszych razów musiałam objaśnić jej znaczenie. Spodobało jej się i przekoncypowała sobie ten wyraz na "Ga-sio". Jakoś bardziej "podszedł" jej to niż "Gabi" - wróciło do mnie dawne spostrzeżenie. * * * Gdy tylko zamknęłam drzwi swojego pokoju, myśli o Michale, ciągle uparcie odsuwane, wróciły. Atakując i w jednej chwili burząc, pozorny i tak, spokój. - Dobrze chociaż, że mama niczego się nie domyśla - mruknęłam do siebie. Najchętniej uderzyłabym głową o drzwi, i to kilkakrotnie. Ale wtedy mama, będąca jeszcze na dole, w salonie na parterze naszego domu, mogłaby usłyszeć ów odgłos. Zamiast drzwi więc, do samoukarania użyłam ściany: dźwięk był o wiele bardziej głuchy, ale głowa zabolała mnie tak samo. - Auu! - syknęłam, krzywiąc się i do siebie, i do sprawionego sobie bólu, i do własnych myśli o nim. - Au! - z premedytacją powtórzyłam uderzenie. - Żeby tylko mi wybaczył, pomyślałam. - Wybaczył i chciał nadal, bo przecież na to, że zapomni, nie mam co liczyć. Na pewno wszystko pamięta, pewnie nawet lepiej ode mnie... - Śpieszyłam się wtedy, ciesząc się bardzo na ten wyjazd do Grecji. Potem okoliczności się skomplikowały... zgodziłam się na zmianę terminu. W pierwszej chwili pomyślałam, że powiadomię go przez szefową, że nie będzie mnie w umówionym czasie. Ale przecież nie chciałam, aby wiedziała o nas cokolwiek. Potem, że zrobię to przez Olę. Ale czy mogłam być pewna jej dyskrecji? W zapewnienia, że Michał to tylko klient, raczej nie uwierzyłaby. Raczej na pewno, w końcu widziała go kilka ładnych razy, a wiadomości - i skojarzenia - rozchodzą się szybko. A potem... potem nic nie zrobiłam. Ech... Powstrzymawszy się w ostatniej chwili, zrezygnowałam z kolejnego uderzenia o ścianę sypialni. Zamiast tego, w geście rezygnacji, oparłam o nią czoło i obie dłonie. - Co ja mam teraz zrobić??! - wściekłam się sama na siebie. - Gdy przyjadę, a on tam będzie, jak ja wtedy spojrzę mu w oczy... Tak, nic mu obiecałam: to prawda. Ale przecież nie o to chodzi! I ile dlań to będzie znaczyło?! Nic, skoro przez zachętę "Poznajmy się bliżej" otworzyłam nam obojgu furtkę! Wspólną ścieżkę! - Ffff, Gabi! - syknęłam, wściekła coraz bardziej. - Co?? - teraz?? * * * W nocy przyśnił mi się. Jakby zjawił się w mojej sypialni, a jego obraz był tak realny, że aż przez sen naciągnęłam kołdrę na głowę, aby go nie widzieć. I aby on nie widział moich przerażonych oczu... Stał i patrzył gniewnie, milcząc. - A jeśli już go nie spotkam?? - zadałam sobie pełne strachu pytanie. Pełne strachu, bo przecież teraz wszystko zależy od jego decyzji! - Jeśli mnie skreśli mimo tego, że mu na mnie zależy? I mimo, że domyśla się moich uczuć, przecież inaczej nie zgodziłabym się... A jeśli mnie porzuci... Co wtedy?? Gabi, co wtedy?? Rozpłakałam się w poduszkę, obudziwszy się. - Michał... Voorhout, 31. Sierpnia 20241 punkt
-
Taka już ze mnie społeczna istota z niewielką domieszką indywidualizmu. Dziękują za uznanie.1 punkt
-
@Yavanna Zawsze ktoś musi nadawać rytm, a wokół tego inni mogą improwizować. Kiedyś grałem jazz na gitarze basowej. Chyba najbardziej free to jest kręgach bębniarskich, ale jednak i tam ktoś rozpoczyna z jakimś wzorem rytmicznym, który ewentualnie ulega dalszym spontanicznym przekształceniom i oby się całkiem nie zagubił, bo powstanie kakofonia i tyle. Ja sporo kiedyś na to chodziłem, bo było w moim parku, co tydzień. Kto chciał to przychodził. Czasem się udawało, a innym razem nie. Zależy od umiejętności i wyczucia uczestników.1 punkt
-
@Rafael Marius No nie mam. I poza szeregiem braku możliwości mogę być po prostu za mało opiekuńczy. A tu wiesz pieskowi dużo siebie trzeba dać :))1 punkt
-
@corival bo to fajny jest temat zawsze ;) @iwonaroma niestety bywamy smutni, notabene wszyscy bez wyjątku... no tak chyba już jest...1 punkt
-
dużo w życiu spotkał zła kłamstw bólu chorób oraz odejść łez i fałszywych uśmiechów dużo w życiu widział łąk kwitnących sadów bzów maków burz wiatrów także mgieł lecz jednego po drodze do tej pory ile żyje jeszcze nie spotkał ani nie zobaczył ale tak prawdziwie nie zamkniętymi oczami na żywo uczciwie tego co wymyślił życie i śmierć1 punkt
-
1 punkt
-
@Natuskaa Zdaje się, że przeciwnicy ciszy nawet nie zauważyli we własnym zacietrzewieniu, że na końcu wzięli pod rękę tą, którą atakowali. Taki drobny paradoks... Ciekawie napisane. Pozdrawiam :)1 punkt
-
@Stary_Kredens Rugowanie zieleni zmienilo się w wielu miastach w jakiś sport. Bez głowy usuwają co tylko błyśnie zielenią. Później słychać tylko popiskiwanie, jak to słońce rozgrzewa mury i kostkę... gorąco... itp. Ładnie nakreśliłaś problem. Pozdrawiam :)1 punkt
-
ona mu daje dmuchnąć na świeczkę a on dmuchaniem się zmęczył mruczy pod nosem: czekaj chwileczkę Ile od naszych zaręczyn?1 punkt
-
szelest papieru zaklętego w milczeniach otula liście i słowa - jak śnieg spadające... z drzew i rozkrzyczanych ust a ja... zachłannie w tło się wtapiam1 punkt
-
w lesie nie ma zbytecznej zieleni brakuje tylko kilka wersów promieni słońca świat wędruje po drugiej stronie rzeki przez most turkoczą kolory aut we wszystkie odcienie prędkości cisza ukryta w zaroślach prawego brzegu przytula rozrzucone wiersze przysiedliśmy na skraju kartki cień odlatujących wspomnień spłoszył nasze słowa1 punkt
-
@Starzec Co wskrzeszenia, jakie cuda Umówienia, że ułuda Tak to jest A short fajny M.1 punkt
-
Jaka to jestem przecudna, Wyobraźcie sobie tę wspaniałość, której nie będziecie udziałem, bo powiedziałam, że będę, a być nie zamierzałam Bo zamiast porozmawiać wolę zniknąć i się obnażać na poetyckim portalu, nigdy w realu.1 punkt
-
@kuradziewczyna Odwagi więcej potrzeba bo real jest życia ostoją nie wejdą pewnie do nieba Ci co zapukać się boją. Pozdrawiam Adam1 punkt
-
1 punkt
-
Płaczą, a ja już swoje w życiu wypłakałem i często - jak wielu Polaków - noszę maskę w miejscach publicznych - jestem niedostępny, jeśli już: to po alkoholu i słuchaniu wojskowych piosenek (odbierania drgań za pośrednictwem dłoni - jestem osobą niesłyszącą), raz mam łzy wzruszenia, innym razem bólu i smutku, czasami wpadam w niesamowity gniew... Tylko psychopaci nie płaczą... Łukasz Jasiński1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Cóż, nigdy nie doznamy wszystkiego. Nie jesteśmy w stanie być wszędzie. Jesteśmy ograniczeni naszym miejscem na ziemi i tokiem wydarzeń w życiu... Czy jest takie znowu bezbarwne? Może i są takie dłuższe i krótsze chwile, ale pomiędzy już wcale nie. Tak sobie myślę na kanwie tego wiersza. Pozdrawiam :)1 punkt
-
jesteś dla mnie szeregiem znaków zapytania, podniosłych chwil i tych nijakich, bukietów róż kwitnących w ogrodzie - ścinanych o zmroku... aż do ostatniej - ich liczba dla mnie skończona odkryję ją kiedyś... czasu mam... jeszcze trochę...?1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne