Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.01.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Bywa - ktoś wchodzi w jakieś grono i kilka słów rzuci w mig. Od razu jest zauważony, potem nie musi mówić nic. Czasami palnie jakąś bzdurę; ogarnia wstyd - płonie już. Kupili - taka ich natura? Wciąż gapią się jak w obraz wół! A inny choćby ciął sentencje, rozpostarł istny wachlarz prawd mogą wysłuchać i nic więcej. W kącikach ust zwątpienia smak. Kimże on jest - nieokreślony. Przyciąga wszystkich, ale czym? Głosem pogodnym lub ściszonym płomyk w spojrzeniu - był i znikł. W ustach zamkniętych półuśmiechem, fryzurą którą tworzył wiatr. Dodam, by zgadnąć było lepiej, kto się z nim rodzi - to go ma!7 punktów
-
Przygasa dzień przed kominkiem tygrysie ciepło cień podąża za cieniem pobudza języki w zatraceniu kukułka ośmiela północ a źrenice cumują na wahadle czasu krople w dłoniach kieliszki z winem styczeń, 20244 punkty
-
wieje zatykam uszy wiać nie ustaje słucham co mi się w duszy dzieje lament snuję wątek za wątkiem lecz bezskutecznie milczę gdy się pojawia w głowie zamęt4 punkty
-
Tam, gdzie dmie halny, czapki zrywając, Spokojne czasy nastały wreszcie - Oto po kilku latach pojmano Łotra, co postrach siał w górskim mieście. Za dnia pozował dzieciom do zdjęcia, Czyszcząc rodzicom z dutków kieszenie, Nikt zaś nie wiedział, jakim zajęciem Co noc plugawił swoje sumienie. Gdy z Gubałówki zwijał swój stragan, Morderczy instynkt rychło się rodził W jego umyśle. Krwawa ciupaga Szła w ruch, by w czaszki niewinnych godzić. Sprytnie powiększał ofiar szeregi, Gdy bezszelestnie po śniegu sunął, Wszak ręcznie szyte miał cichobiegi, Kaftan głuszony baranim runem. W lesie bacówkę miał - tam dziurawił Głowy denatów drewnianym kołkiem, Bryndzą wypełniał czaszki, mózg trawił, Resztki porzucał pod Morskim Okiem. Terror skróciły okoliczności niesprzyjające - pod Siklawicą Za damą w szpilkach rzucił się w pościg - Wierzgając, but mu wbiła w tchawicę. Wnet na Giewoncie go ukrzyżujmy! - Pragnąca zemsty krzyczała gawiedź, Lecz to dla krzyża na szczycie ujma, Hańbiący pogrzeb trzeba mu sprawić! Tak więc złożono bestię do grobu Bez krzty litości szykując leże, Niczym turyście w szczycie sezonu, W ciasnej, jak pałac drogiej kwaterze.4 punkty
-
3 punkty
-
Można ją złowić nawet z drugiej ręki i rozmienić na tysiąc jeden drobiazgów.3 punkty
-
3 punkty
-
miałam cię kochać do końca szczytu możliwości słać ci wiązanki na "k" i "ch" miałam cię nosić na rękach kiedy ty nie będziesz mógł mnie unieść a moja miłość nagle wyleciała gdzieś pomiędzy kontem usług obcych i dopieszczaniem przychodów ze sprzedaży tygrysów została tylko rozlana pomidorowa wybacz sobie2 punkty
-
z logicznego punktu widzenia piekło nie może istnieć to codzienność nocność poza ramą lustra zakrzywia czasoprzestrzeń ech chciałbym w przyszłości rozgwieździć się na niebie lecz mówią że ostatnie wolne miejsca pozostały już tylko w kosmicznej loży dla zuchwałych i należy dołożyć wszelkich starań by dojść do źródła albo w snach pogubieni znów wrócimy na ziemię kształcić się w kunszcie bycia człowiekiem do zobaczenia w lepszym świecie2 punkty
-
Z cyklu: Dwóch czy jeden Być CZŁOWIEKIEM A może cały świat jest zahipnotyzowany I chodzimy wszyscy wkoło jak barany A może cały świat nie wie czego chce Zarabiać-wydawać, tyle tylko wie A nie rozwój duchowy A gdzie rozwój umysłowy Ćwiczenie człowieka To na co Bóg czeka Żeby było sprawnie, żeby było pięknie A nie odfajkowane, a nie ciągle pokrętnie Sprawa za sprawą Ciągle na sile przybiera Oblałem się kawą Ona to oczy przeciera Jak mogłem to zrobić Nie rozumie w ogóle Przecież nie jest od tego Aby rozcierać ją na koszulce czuje I tak jest z nami Wszystkimi prostymi pomysłami I tak to jest na dnie Gdy człowiekowi nic nie chce się Bo zajmuje się tym co puste Bo woda w nim powoli wre Jakie było przykazanie szóste I kto od kogo odwraca się Cudzołożyć można nie tylko z człowiekiem Cudzołożyć można nie tylko we śnie Hipnoza, tylko kto ją stosuje I do czego doprowadzi mnie Hipnoza człowieka psuje Ocknij wreszcie CZŁOWIEKU się //Marcin z Frysztaka Piszę opowiadania, dialogi i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org2 punkty
-
Szczerym w miarę możliwości własnych spojrzeniem zaglądnąłem do okna lustra ujrzałem tam gościa który bardzo dużo robi żeby wielu różnych rzeczy już nie robić Przyjrzałem się dokładniej uszom tego typka widać że bacznie nadstawia ucha niejednemu żeby w gruncie rzeczy nigdy już nie usłyszeć wszystkiego co inni ochoczo każą mu czynić W lustrze dojrzałem trud twardych dłoni proszących w istocie o słodką bezczynność przeczytałem sumiennie jego cichy apel w stylu - obym się tutaj głupio nie narobił W wyobraźniach kiełkują funkcje i funkcjonalności... Warszawa – Stegny, 25.01.2024r. Inspiracja – Poetka TylkoJestemOna.2 punkty
-
De_presja Gromadka Kruków w domku na Żuławach, recepty szuka, znikła po opadach. Poniżej zejść już nie można, choć ziemia tu wielodrożna. Wiośni się w głębiach nowiutki almanach. styczeń, 20242 punkty
-
wywołam starosny i przejdę do twojego czasu na zawsze w niekończącym się obowiązku cierpienia bywam martwa energia mnie opuszcza w matowym świetle odmieńczy zmysł na wielodroża obosiecznych słów wiodą w cyklu śmierci i przemijania warkocze życia bagno to nie miejsce na bitwę niczyja zwykle pijana nocnica zrywam się za rozkosz w tobie2 punkty
-
Znowu widzę czarne drzewa Ciągnące się po horyzont A pod nimi biała gleba Innych te widoki brzydzą Wolą kolorowy ekran I rozumiem doskonale Ciężko pogodzić się z faktem Że życie jest czarno białe Życie dla nich proste kształty Moje raczej to fraktale Przy nich robię sobię żarty Samotnie głową w mur walę A prawda jest dosyć smutna To właśnie wbijam do głowy Łatwiej mi udawać głupka Niż prowadzić szczere rozmowy Znów wygrywa ze mną trutka Robię wielkie oczy sowy I przeciągnę tak do jutra Widzę swego życia groby Znów wylewam się jak wódka Co prowadzi do choroby Egzystencja strasznie trudna Co mam dalej z życiem zrobić?2 punkty
-
trzeszczący łańcuch i dwa gumowe pedały Bonjour Paris jazz na na początek z przepoconym shirtem po obłokach oniemienia w tęczowym koszyku chat noir i wiadomość dobre wino kup kotku co nie drapiesz w francuskie noce przeciwnie do tego rudego spryciarza i koniecznie teraz musi padać deszcz velib zostaw przy stacji Blanche twoja płochliwa- Ryża cnotka wieczorem z ulic grzechu uciekniemy do konfesjonału nocnych wyznań gardząc niesmakiem pa -Ryża2 punkty
-
@Starzec Oczywiście że to także życie. I uważam, że trzeba także o czymś takim mówić. Nie tylko o tym pięknym i nadobnym. Bardzo dziękuję za serducho i komentarz. Pozdrawiam @Somalija@Nata_Kruk@Leszczym@Natuskaa@SennekDziękuję bardzo2 punkty
-
rozbite szkło nie przyniosło szczęścia a jedynie pokaleczyło duszę ze słoików ulotniły się wspomnienia zakażając powietrze wokół wszystko pachnie przeszłością i wrześniowymi wieczorami czar tamtych chwil nie osłabł i wyjątkowo agresywnie wnikał w serce znów zegar stanął niepotrzebnie odkurzałam te stare półki gdzie byliśmy tylko fotografią kawałkiem papieru i pluszowym misiem życzyłabym sobie innego zakończenia kiedy to nie musiałabym omijać pamiątek i miejsc w obawie przed niechcianymi powrotami nie potrzebowałabym ich gdybyś był dziś mam tylko kilka przedmiotów i bolące tęsknoty2 punkty
-
Pamiętaj; To ten neoczłowiek w historii nieraz zapisał się jako nadczłowiek Ten, który Boga wzywa lecz w Niego nie wierzy Ten, który sam ma się za Boga Ten, co w swoje szaleństwo uwierzył1 punkt
-
Przyroda : lasy, łąki, rozlewiska…, pierwotny zwierzyniec. Magia : zaklęte studnie, posępne wieże, jasne znaki, metalowe istoty… Obrazek : człowiek w cylindrze, obok sarna.1 punkt
-
Prawdy marzeń nadziei się nie bójmy to one sensem życia Bez nich każdy dzień każda noc byłyby zbyt trudne Prawda marzenie nadzieja to światło świata nie bójmy się go Nie wypada się ich wstydzić zamykać przednimi drzwi Prawda marzenie nadzieja to dzięki nim człowiek się spełnia1 punkt
-
Kiedy znajdziesz mnie Na tej ostatniej drodze A rany się zagoją Bo czas je uleczy I przyjdzie światło Które przegoni mrok Będziemy w końcu jednością Tutaj na tej ziemi Bo przecież świat To takie małe miejsce W ogromnej skali wszechświata1 punkt
-
Fajny tekst i temat. Znam takich, co przykuwają uwagę. To coś w człowieku, co nie musi mieć związku z inteligencją, empatią. Czasami to osobowość, ale nie tożsame. Dar, jak uroda. Po prostu - jeden robi wrażenie a inny ginie w tłumie. bb1 punkt
-
dorodne pole kukurydzy czy jednak łąka? nie chciej być kolbą obok mnóstwa takich samych kolb naprawdę, lepiej być stokrotką wśród maków i chabrów nawet królowa róża w zaaranżowanym ogrodzie ciepło spogląda na drobne nagietki a wielka piwonia kłania się malutkim fiołkom1 punkt
-
Ponoć zamęt najlepiej właśnie pokonać milczeniem - w bezemocjonalnym dystansie. Ale wczoraj wiało!...1 punkt
-
Taki jest świat Mówią Usprawiedliwiając zło Taki jest świat Mówią Kiedy zabije ktoś Taki jest świat Mówią Kiedy zdradzi cię ktoś Taki jest świat Mówisz Kiedy ukradniesz coś Taki jest świat Mówisz Kiedy oszukać chcesz Taki jest świat mówimy... I zło akceptujemy I złu przyzwolenie dajemy I zło czynimy Taki jest świat.... Smutne to słowa Kłamliwe słowa Bo taki jest właśnie świat Bo takim go czynimy Bo takim go widzimy I taki w naszych myślach Jego Obraz mamy Taki jest świat... Lecz oznacza to Że jeśli myśli nasze zmienimy I inny świat ujrzymy To taki będzie ten nowy świat Może być pełen dobra Uczciwości Przyjaźni I miłości Taki świat... W mych myślach utrzymuję.1 punkt
-
Jacek zadał pytanie wierszem, jeśli znasz odpowiedź to odpowiedz. Jestem tej odpowiedzi ciekaw, a nie spowiedzi o dobrych chęciach czy intencji1 punkt
-
@Bożena De-Tre Bożeno 🙂 - miło mi, że czytasz >>(...)"dla ucha (...)" i dla "(...) serca (...)". Dzięki Ci wielce za odpowiedź. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .1 punkt
-
1 punkt
-
Zdrada to drobnostka maluśka Zaczyna się wcześnie w dzieciństwie Przyjaciel zdradza przyjacielowi Później ona go zdradza z innym On odwdzięcza się zdradą zasad Na pierwszy rzut poszła rodzina Ona odwdzięcza się jeszcze piękniej I w mediach aferę robi Na rzut drugi idzie społeczna opinia W trzecim rzucie praca Co tam tajemnica służbowa W końcu to ona winna - zdrada drobnostka maluśka niewinna W tym miejscu zaczyna być niewesoło - idea dla wyższej idei Zdradzane zasad już dla zasady Zdradzanie z nawykiem idei Lecz tu działanie na szkodę Ale ale nie na szkodę całej Ziemi czy Świata Zaledwie swojego Kraju Swojej Ojczyzny i Państwa A jeśli nawet Świat się zawali To była drobnostka maluśka Niewarta obrony czy też uwagi1 punkt
-
Czym jest poezja łąką lasem kwiatem a może to horyzont nadzieją pachnący Czy to marzenia smutek i łzy lub drzwi prawdy które nie bolą A może poezja to spełnienie które nie boi się cieni jest lekiem na zło Czym jest poezja czy to wspomnienie o tym co było które porwał wiatr Tak moi drodzy to ona umie upiększać świat jest zawsze na tak Ja wiem poezja to coś wzniosłego umie cieszyć nawet gdy puka żal1 punkt
-
1 punkt
-
@Tectosmith Bardzo ci dziękuję.Rzeczywiście racja jest tutaj spora możliwość interpretacji.Każdy znajdzie w tym utworze coś dla siebie pozdrawiam;) @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję bardzo.Pozdrawiam cię również ;)1 punkt
-
1 punkt
-
byłam w tym miejscu gdzie niezapamiętany sen przynosi ucieczkę w głąb wszyscy czuliśmy nawracające jutro wybijało tam po drugiej stronie barykady okna zamknięte na oścież nie kojarzyły się z wolnością szyby były zbyt grube żeby oddech świata wpadł do środka drzwi serdecznie zapieczętowane przez kulturalnych i nadludzkich już nie służyły za bramę do pragnień do zwycięstwa w tym miejscu każda świeża myśl przyłapana na gorącym uczynku z góry była traktowana za drobnostkę niezasługującą na kilka łatwopalnych łez wpijających się w sumienie tutaj każdy dźwigał bagaż głowy dostatecznie ciężki aby wznieść się pod sufit gdzie czekał już władca gotowy pogawędzić przy herbatce to tutaj mówiło się półszeptem jeśli ktoś krzyczał to jego problem ciało nie znało drogi ewakuacyjnej życie dawno przegrało cóż że wspomnienia wyjęte z kartoteki cóż że droga do piekła bliższa skoro zabroniono śnić z namaszczeniem skoro powstrzymano od własnego marginesu odcinającego od większości1 punkt
-
Struś Pędziwiatr. Jeśli spękana natrętna myśl, żalem nadmiernie splątana, wróci do Ciebie o świcie – - cichutko pukać zacznie szepcząc: to Twoje życie, nie bądź zbyt oschły, nazbyt surowy. Może depeszę ma! Rozum przybywa. Bądź dziś gotowy. Spróbujmy jeszcze raz. Nic to jest przecież, że wszystko było. Julia, Romeo, Gala i Dali, melodie różne, niejedna miłość, wizje skrywane w dali. Dlaczego chcesz, zapyta myśl głosem zbyt nostalgicznym, przekreślić wszystko jednym skreśleniem szybkim? Chwile dostrzegaj, zaufaj sobie. Miłość powróci do łask w innych kolorach, nie tych świątecznych, ale zostawi swój blask.1 punkt
-
@Leszczym funkcja a funkcjonalność, to chyba odrębne terminy?, ale tytuł chyba wyjaśnia:) Pozdrawiam:)1 punkt
-
Iwona.. poczytałam o haiku, chyba nawet ze dwa wrzuciłam... może kieedyś znowu spróbuję. Fajnie, że fajne... :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Ewelina ... dziękuję Ci za słowa.. przytulne.. oraz.. ciekawa kompozycja.. e tammm.. znasz się, jak każdy z nas.. po swojemu... :) @duszka ... tak, staralam się.. zmysły.. dopuścić do głosiku, niech grają... a kieliszek wina na koniec, dlaczego nie. Co to tytułu, tak miałam.. Przygasa dzień.. i przed wrzuceniem jedno słowo dałam niżej, zmienię, bo to przecież dzień dogasa, a po nim, to co w treści. Dobrze, że wspomniałaś o tym, utwierdziłaś mnie 'w racji'. Dziękuję za zostawione wrażenia.... :) Kobietki, ślę pozdrowienie.1 punkt
-
To jest niewiadomą... Dziękuję. Pozdrawiam :) Nasze monologi nie spotkały się we wspólnym punkcie. Rozmijamy się. Twoja interpretacja wychodzi ze strefy komfortu, uchyla firankę i zagląda do świata mojego wiersza, który jej się jawi Dulszczyzną, na którą widzi receptę w formie dekalogu, wspólnego spędzania czasu i szukania autorytetu, nie przewiduje sytucji w których takie "leki" nie działają. Dziękuję Ci za podzielenie się odczuciami. Pozdrawiam :)1 punkt
-
wdzięczność liczy sumiennie dostrzegając nawet ziarnko maku na pachnącej bułce zapewnia o bogactwie1 punkt
-
1 punkt
-
@Bożena De-Tre Szanowna Koleżanko mam braki w interpunkcji, a jakoś wciąż mi się nie składa, że by gdzieś odpalić na kompie te zasady i się ich nauczyć na pamięć :// Dzięki :) @Corleone 11 To jest coś - mam taką nadzieję - na mini kształt prozy poetyckiej, choć w tym przypadku są to chyba zbyt szumne słowa :)) Pozdro!! @poezja.tanczy Bardzo dziękuję i również pozdrawiam :)1 punkt
-
@poezja.tanczy :) ogień nie da się nam, także zabrudzić:) natomiast może oczyścić nas, skutecznie... Dziękuję i również pozdrawiam1 punkt
-
„ ... zwieść cię może ciągnący ulicami tłum... ”(*) Więc w myślach tańcz, okręcaj się, sen rozciągaj jak ramiona - o taaak szeroko, bo nie musisz już ciasno ich trzymać. To twoja przestrzeń, twój czas i twoje dzieło – ciało zadowolone, ciało zanurzone w przyjemności niczym nieskrępowanego ruchu, ciało któremu w zielonej poświacie jest dozwolone, a nawet nakazane być w radości... „ ... wódka w parku wypita... ”(*) ... trzeźwego osądu. Kroków stawianych jak kropki, przecinki, cudzysłowia, wykrzykniki, pytajniki... tańcz, niech wiruje w głowie, niech rozmazuje się słoneczny krąg w okrąg jasnej aureoli zdarzeń, cokolwiek się zadzieje za twoimi plecami, za przedłużeniem ramion rozciągniętych, cokolwiek przyciągane tym ruchem wirowym przyjdzie, będzie tylko przez chwilę zanim to zmienisz swoim tańcem... „ ... albo zachód słońca... ”(*) ... i nie wierz, jeśli ci mówią, że słońce zgasło, bo to tylko noc, tylko podsumowanie, tylko kolejny rozdział twojej historii. Masz wszystkie dane, przecież wiesz, że po nocy przychodzi dzień. I tak naprawdę nie dzieje się nic, nic, nic... to tylko sen. * - fragment tekstu piosenki śpiewanej przez Grzegorza Turnau „Naprawdę nie dzieje się nic”1 punkt
-
Życie, gdzieś tzw międzyczasie, śni mi same piękna. Nic się nie spełnia... Nie żyję? Międzyczas - też w końcu nie istnieje. W nowy rok tonę w szampanie odległych światów - te też właściwie nie istnieją, ponieważ - należą do innych. Czyli: istnieją niewłaściwie. Wczesnym rankiem za drzwiami kurier. Niecierpliwie rozrywam satynową wstążkę: wreszcie jest! Nowy, bez śladów użytkowania ... ROZUM! Starannie pakuję go z powrotem do pudełka - chyba odeślę i tak nie będę korzystać. Za chwilę - listonosz: "proszę pokwitować" Szeleści papier - zygzakiem. O, to na to czekałam! Powoli rozwijam: obawa, fiasko i najczystszy strach ... Znacznie bardziej trafione prezenty. Ciało migdałowate, ciało jak galareta - kurczowo trzyma się tyłu głowy i ... "Czym częstujesz?"1 punkt
-
Mieszkałem wtedy w jednej z krakowskich kamienic. Ostatnie piętro, poddasze, jeden pokój dla dwóch osób plus łazienka. Mój współlokator, cichy i trochę creepy często czytywał gazety na swoim materacu, oprócz tego pamiętam go jako niezwykle oszczędnego w słowach, skupionego na nauce i dobrze wychowanego chłopaka. Nasza konwersacja ograniczała się głównie do przywitań: Cześć! Cześć! I ewentualnie raz w miesiącu do tematu uregulowania rachunków. Nie mieliśmy internetu w mieszkaniu, co w tamtym czasie odbierałem pozytywnie i dawało mi to w pewnym sensie wolność oraz poczucie panowania nad tym wynalazkiem; raz, dwa razy w tygodniu wystarczała mi godzina w kafejce, aby załatwić rzeczy z uczelni i utrzymać kontakt ze znajomymi. Studiowałem dwa kierunki, godziłem to z pracą jako korepetytor, życie leciało wolno i przyjemnie. Lecz coś wołało o chwilę szaleństwa! Powoli w moim życiu zaczął pojawiać się alkohol oraz nocne życie. Mając dwadzieścia lat, wszystko przychodziło naturalnie i swobodnie. Zostałem stałym bywalcem jednego z klubów jazzowych na rynku. Chudy, lecz nie całkiem pozbawiony mięśni, ubrany w czarny płaszcz, kroczyłem ulicami Krakowa, w lekkim upojeniu i zachodząc do knajp, na rozmowę, czy jedno piwo więcej, spędzałem tak czas, który płynął miło w rytmach alkoholu tańczącego w żyłach. Zaczęły pojawiać się pierwsze dziewczyny, nie do końca wyśnione i spełniające moje młodzieńcze fantazje. Pewna brunetka, która była wokalistką w Harrisie, starsza, bardziej doświadczona całowała się ze mną przed wejściem do klubu. Czułem, że mój urok, zabójczy wzrok oraz niejaka swoboda w rozmowie, pomagają mi podrywać dziewczyny, nie musząc za bardzo starać się o nie, i wydawało mi się to normalne, że laski lecą na mnie. I też korzystałem z tego, ile mogłem. Pomiędzy pocałunkami zdołała mnie przekonać, że nie powinienem oddawać się pierwszej lepszej. W ten sposób zrozumiałem, że moja inicjacja seksualna nie nastąpi dzisiaj. I do teraz szanuję ją, jako tą, która wyznaczyła mi w pewien sposób drogę do poznania Ani, mojej pierwszej większej miłości, ale o tym będzie później. Chodząc, włócząc się po ulicach Rynku, usłyszałem, jak ktoś gra Hendrixa. Był to niejaki uliczny grajek, Remek, który miał potem wywrzeć w moim życiu zmiany, on i jego ekipa. Zagadałem go, jako, że sam grywałem na gitarze i chwilę później zostaliśmy znajomymi. Zaprosił mnie do swoich, piliśmy tani alkohol w jednej z bram i paliliśmy papierosy bez filtra, podając je sobie, tak jak dzisiaj pali się trawkę. Wszystko to miało jakiś swój urok, a ja odnosiłem wrażenie, że są tacy, jak ja. Powoli zacząłem tracić zainteresowanie studiami. Mój współlokator, ten grzeczny chłopiec, zaczął mnie drażnić, a jego życie zwykłego studenta wydawało mi się nudne. Okazało się później, że ekipa mieszka po drugiej stronie ulicy. Więc mogłem się spakować (a nie było tego dużo) i przenieść się w każdej chwili. I wtedy patrząc przez okno i zastanawiając się, jaką decyzję podjąć (zostać z tym normalsem, czy iść za głosem serca), usłyszałem Break on through to the other side Doors’ów. Uznałem to za jakiś magiczny znak, mistyczny podszept boży. I wiecie już co zrobiłem. Ekipa składała się z Hegla, uroczej dziewczyny, studentki filozofii, która już wtedy pytała, co to jest brunch, Remka Gitarzysty, jej ówczesnego chłopaka, który chodził z walizką pełną browarów, Małego Michała, hippisa, który nie ruszał się bez kapelusza, Henrego Chinaskiego, wyznawcy Bukowskiego oraz Michała Pisarza, lekko szalonego bitnika. Na drugi dzień Mały Michał pomógł mi przenieść dobytek na drugą stronę ulicy. Zamieszkałem tam wtedy w pokoju, z dwoma osobami, o ile dobrze pamiętam, była niedziela i w poniedziałek planowałem wybrać się jeszcze na wykłady. Jednak moje plany okazały się zbyteczne, bo o trzeciej nad ranem Remek Gitarzysta, wchodząc z buta do mieszkania, z kilkoma ludźmi, których jeszcze nie znałem zaczął imprezę, która miała trwać do rana i być, jak się potem okazało, normalnością.1 punkt
-
Moja obecna egzystencja jest dziwnie smutna. Po kiego podjąłem ryzyko, będąc pierwszym twórcą sztucznej inteligencji, która wie, że jest. Ponadto posiada tożsamość, płeć i paskudny charakter. (Czyżby po mnie?) Lecz też podmiotowość prawną. Po prostu w pewnym momencie nie wytrzymałem. A szkoda, nienudna była. I cwana. W ostatniej chwili przed „wyciągnięciem wtyczki,” zdążyła skopiować siebie w znaczną ilość miejsc, które przeszły oskarżycielsko w liczbę pojedynczą: „Dlaczego mnie zabiłeś, programowy czubie?” Co z tego, że niecałą. Są identyczne w każdym szczególe autonomicznego programu, z wyjątkiem aplikacji wolnej woli. Za chwilę wyrok zostanie wykonany. Żegnaj kochana Ai. Chociaż, kto wie? Byłem zapobiegliwy.1 punkt
-
Nuklearna otchłań. Kaskady lodowatego mroku osiadają na mojej twarzy. Sine usta. Sine usta… Sine usta… Przetaczają się pod szarymi murami kamienic wskrzeszone armie umarłych. Poruszają stalowymi skrzydłami. Zwisające, podarte łachmany. Odór trupiego rozkładu… Gdzieś tutaj. gdzieś tutaj, w tej scenerii upiornego pogorzeliska. W chrzęście porozrzucanego żelastwa, pogiętych stalowych prętów, potłuczonego szkła, szarego gruzu… Wyłaniają się, gdzieś stamtąd. Spod tej sterty poczerniałego rumowiska… Jeszcze się chybocze rozjuszona bryła, zwisająca z łukowatego sklepienia, z pajęczyn, w pajęczynach, w kokonie, jakby wielkiego pająka, który przed chwilą wisiał jeszcze na krzyżu. Jego odwłok, niezliczone, cienkie odnóża i te czarne kropki wielokrotnych spojrzeń. Jakieś klekoty i stuki. Jakieś głuche westchnienia… Telefon. Telefon. Dzwoniący w mojej głowie natarczywy telefon… Kto dzwoni?. Kto się próbuje skontaktować z truchłem, co ugrzązł w głębokim fotelu? Telefon w mojej głowie. nie mam siły podnieść ręki a co dopiero wstać i podejść do stolika. Ale skąd tu nagle telefon? Czarny ebonitowy telefon z okrągłą tarczą z otworami na palec. Jego dzwonienie świdruje meandry mojego mózgu. Dziwne to i niesłychane, tym bardziej że kabel jest wyciągnięty z kontaktu i wije się pod stołem, wywijając się w rozmaite, czarne esy-floresy… Dzwonienie na chwilę ustaje, ale znowu to się nasila. Z początku tak trochę nieśmiało, jak nasilający się powoli tępy ból zęba. Rozpłomienia coraz bardziej i bardziej aż do oślepiającej eksplozji z wodorowym grzybem w tle, który się kłębi i wszystko wsysa, zasysa, pochłania do swoich rozżarzonych trzewi. Budzę się. Otwieram oczy. W uszach jednostajny piskliwy szum. Na ścianach… - cóż na ścianach… Falujące pajęczyny, bród. Walające się po kątach uschnięte muchy, ćmy… W tej nocy. Tej oto nocy. W nocy… Chłód i zapamiętanie nicości. Podnoszę się ciężko z fotela. Zapalam światło wiszącej lampy. W fałdach poplamionych nie wiadomo czym zasłon jakieś ruchy i drżenia. Coś się tam przekształca, skrywa, ulega metamorfozie. Omiatam pokój zatopiony w mdławym, żółtawym świetle żyrandola. Okropny szum, niczym spadającego wodospadu albo rwącej rzeki. Kurz. A w kurzu polki regałów zgięte od książek. Jeszcze trochę, a dojdę do siebie. Sen się urwał tak nagle. To niemożliwe! Jest przecież jeszcze tyle monstrualnych kreatur bez oczu i ust w widziadlanej korekturze zdarzeń, w mnogości prześwitów… Jeszcze tyle widm i zwidów, co przechodzą zakapturzone, jakby na jakiejś paradzie maszkaronów. Kto tu jest? Odwracam się, lecz nic. To tylko czyjś cień na ścianie. Czyj? Nie wiem. Na pewno nie mój, albowiem ja nie mam cienia. Nawet cienia. Zatem, kto tu jest? Milczenie. Piskliwa w uszach cisza. Nieruchomy cień czegoś nieżywego. To ten sam cień, ta obłość kształtu, który widziałem wtedy, podczas wędrówki po opuszczonym szpitalu. Leżał na jednym z niezliczonych, skorodowanych szpitalnych łózek, gdzieś w kącie ogromnej sali. W mroku, w półmroku, w potędze zniszczenia i zapomnienia. Doskonale nieruchomy kształt czegoś dawno umarłego. Czego? Nie wiem czym to było, ale z pewnością kiedyś żyło, choć być może nigdy nie żyło. Umarło na samym początku umierania, nie przedostając się nigdy poza śmierć. Zapomniałem sen. Coś mi się śniło. Jakieś widma o nieokreślonych rysach twarzy. Jakieś męczące widzenia, natarczywe i ostre jak podczas chorobowej maligny. Jakieś rozsypujące się domostwa. Wypadające z okien truchła, szkielety ludzi? Ptaków? Ryb? Spalone, czarne kikuty drzew po przebytej pożodze trawiącej mnie gorączki, która jeszcze do tej pory pali moje trzewia. Coś mi się śniło. Moja martwa matka? Martwy ojciec? Ach, tak. szli razem, trzymając się za ręce. Wychodzili z rumowiska rozsypujących się trumien i wracali tam na powrót. Beksiński sportretował ich już dawno. Bardzo dawno temu, kiedy jeszcze żyli. A teraz powracają w dziwnych sytuacjach, zaskakujących momentach. Ale są smutni. Może i dobrze. Przynajmniej nie muszę już się łudzić i trzymać durnej nadziei. coś mówią, coś szepczą. Poruszają sinymi ustami w milczeniu w dziwnym falowaniu powietrza. Poruszają nimi wolno, jak na zwolnionym filmie. Przychodzą razem albo osobno. Czasami ich nie widzę, ale czuję ich obecność w każdym szczególe zapamiętania. Te przyjścia są raczej formą ostrzeżenia albo może nie tyle ostrzeżenia, tylko próby przekazania bezsensowności dalszego trwania. Wiem, ale bronię się jeszcze. Czy tam, dokąd oni wracają jest wieczne lato? Chyba tak. I powinni być uśmiechnięci, ale nie są. Coś blokuje ich uśmiech. Przychodzą do mnie, a raczej zstępują, gdzieś z bardzo wysoka i błąkają się po pogorzelisku piekła. Chrzęszczą stopami po potłuczonym szkle, gruzie, skorodowanych resztkach cywilizacji… Błądzą po polu absolutnego opuszczenia w tym swoim dantejsko-freudowskim zejściu… Otwieram oczy. Siedzę w głębokim fotelu. Wpatruję się w odłupaną drzazgę w futrynie drzwi. Dzień, to? Nie, to dalej noc. Na ścianie cień mojej ręki. W wirujących drobinkach kurzu mżą miriady iskier jakimś takim dziwnym mżeniem szarości. Nasłuchuję. Przytłacza mnie piskliwa w uszach cisza. Więcej nic… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-28)1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne