Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 12 Października 2025
-
Rok
12 Października 2024 - 12 Października 2025
-
Miesiąc
12 Września 2025 - 12 Października 2025
-
Tydzień
5 Października 2025 - 12 Października 2025
-
Dzisiaj
12 Października 2025
-
Wprowadź datę
26.01.2024 - 26.01.2024
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.01.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Bywa - ktoś wchodzi w jakieś grono i kilka słów rzuci w mig. Od razu jest zauważony, potem nie musi mówić nic. Czasami palnie jakąś bzdurę; ogarnia wstyd - płonie już. Kupili - taka ich natura? Wciąż gapią się jak w obraz wół! A inny choćby ciął sentencje, rozpostarł istny wachlarz prawd mogą wysłuchać i nic więcej. W kącikach ust zwątpienia smak. Kimże on jest - nieokreślony. Przyciąga wszystkich, ale czym? Głosem pogodnym lub ściszonym płomyk w spojrzeniu - był i znikł. W ustach zamkniętych półuśmiechem, fryzurą którą tworzył wiatr. Dodam, by zgadnąć było lepiej, kto się z nim rodzi - to go ma!7 punktów
-
Przygasa dzień przed kominkiem tygrysie ciepło cień podąża za cieniem pobudza języki w zatraceniu kukułka ośmiela północ a źrenice cumują na wahadle czasu krople w dłoniach kieliszki z winem styczeń, 20244 punkty
-
wieje zatykam uszy wiać nie ustaje słucham co mi się w duszy dzieje lament snuję wątek za wątkiem lecz bezskutecznie milczę gdy się pojawia w głowie zamęt4 punkty
-
Tam, gdzie dmie halny, czapki zrywając, Spokojne czasy nastały wreszcie - Oto po kilku latach pojmano Łotra, co postrach siał w górskim mieście. Za dnia pozował dzieciom do zdjęcia, Czyszcząc rodzicom z dutków kieszenie, Nikt zaś nie wiedział, jakim zajęciem Co noc plugawił swoje sumienie. Gdy z Gubałówki zwijał swój stragan, Morderczy instynkt rychło się rodził W jego umyśle. Krwawa ciupaga Szła w ruch, by w czaszki niewinnych godzić. Sprytnie powiększał ofiar szeregi, Gdy bezszelestnie po śniegu sunął, Wszak ręcznie szyte miał cichobiegi, Kaftan głuszony baranim runem. W lesie bacówkę miał - tam dziurawił Głowy denatów drewnianym kołkiem, Bryndzą wypełniał czaszki, mózg trawił, Resztki porzucał pod Morskim Okiem. Terror skróciły okoliczności niesprzyjające - pod Siklawicą Za damą w szpilkach rzucił się w pościg - Wierzgając, but mu wbiła w tchawicę. Wnet na Giewoncie go ukrzyżujmy! - Pragnąca zemsty krzyczała gawiedź, Lecz to dla krzyża na szczycie ujma, Hańbiący pogrzeb trzeba mu sprawić! Tak więc złożono bestię do grobu Bez krzty litości szykując leże, Niczym turyście w szczycie sezonu, W ciasnej, jak pałac drogiej kwaterze.4 punkty
-
3 punkty
-
Można ją złowić nawet z drugiej ręki i rozmienić na tysiąc jeden drobiazgów.3 punkty
-
3 punkty
-
miałam cię kochać do końca szczytu możliwości słać ci wiązanki na "k" i "ch" miałam cię nosić na rękach kiedy ty nie będziesz mógł mnie unieść a moja miłość nagle wyleciała gdzieś pomiędzy kontem usług obcych i dopieszczaniem przychodów ze sprzedaży tygrysów została tylko rozlana pomidorowa wybacz sobie2 punkty
-
z logicznego punktu widzenia piekło nie może istnieć to codzienność nocność poza ramą lustra zakrzywia czasoprzestrzeń ech chciałbym w przyszłości rozgwieździć się na niebie lecz mówią że ostatnie wolne miejsca pozostały już tylko w kosmicznej loży dla zuchwałych i należy dołożyć wszelkich starań by dojść do źródła albo w snach pogubieni znów wrócimy na ziemię kształcić się w kunszcie bycia człowiekiem do zobaczenia w lepszym świecie2 punkty
-
Z cyklu: Dwóch czy jeden Być CZŁOWIEKIEM A może cały świat jest zahipnotyzowany I chodzimy wszyscy wkoło jak barany A może cały świat nie wie czego chce Zarabiać-wydawać, tyle tylko wie A nie rozwój duchowy A gdzie rozwój umysłowy Ćwiczenie człowieka To na co Bóg czeka Żeby było sprawnie, żeby było pięknie A nie odfajkowane, a nie ciągle pokrętnie Sprawa za sprawą Ciągle na sile przybiera Oblałem się kawą Ona to oczy przeciera Jak mogłem to zrobić Nie rozumie w ogóle Przecież nie jest od tego Aby rozcierać ją na koszulce czuje I tak jest z nami Wszystkimi prostymi pomysłami I tak to jest na dnie Gdy człowiekowi nic nie chce się Bo zajmuje się tym co puste Bo woda w nim powoli wre Jakie było przykazanie szóste I kto od kogo odwraca się Cudzołożyć można nie tylko z człowiekiem Cudzołożyć można nie tylko we śnie Hipnoza, tylko kto ją stosuje I do czego doprowadzi mnie Hipnoza człowieka psuje Ocknij wreszcie CZŁOWIEKU się //Marcin z Frysztaka Piszę opowiadania, dialogi i wiersze Wszystkie moje książki Za darmo Znajdziesz na stronie: wilusz.org2 punkty
-
Szczerym w miarę możliwości własnych spojrzeniem zaglądnąłem do okna lustra ujrzałem tam gościa który bardzo dużo robi żeby wielu różnych rzeczy już nie robić Przyjrzałem się dokładniej uszom tego typka widać że bacznie nadstawia ucha niejednemu żeby w gruncie rzeczy nigdy już nie usłyszeć wszystkiego co inni ochoczo każą mu czynić W lustrze dojrzałem trud twardych dłoni proszących w istocie o słodką bezczynność przeczytałem sumiennie jego cichy apel w stylu - obym się tutaj głupio nie narobił W wyobraźniach kiełkują funkcje i funkcjonalności... Warszawa – Stegny, 25.01.2024r. Inspiracja – Poetka TylkoJestemOna.2 punkty
-
De_presja Gromadka Kruków w domku na Żuławach, recepty szuka, znikła po opadach. Poniżej zejść już nie można, choć ziemia tu wielodrożna. Wiośni się w głębiach nowiutki almanach. styczeń, 20242 punkty
-
wywołam starosny i przejdę do twojego czasu na zawsze w niekończącym się obowiązku cierpienia bywam martwa energia mnie opuszcza w matowym świetle odmieńczy zmysł na wielodroża obosiecznych słów wiodą w cyklu śmierci i przemijania warkocze życia bagno to nie miejsce na bitwę niczyja zwykle pijana nocnica zrywam się za rozkosz w tobie2 punkty
-
Znowu widzę czarne drzewa Ciągnące się po horyzont A pod nimi biała gleba Innych te widoki brzydzą Wolą kolorowy ekran I rozumiem doskonale Ciężko pogodzić się z faktem Że życie jest czarno białe Życie dla nich proste kształty Moje raczej to fraktale Przy nich robię sobię żarty Samotnie głową w mur walę A prawda jest dosyć smutna To właśnie wbijam do głowy Łatwiej mi udawać głupka Niż prowadzić szczere rozmowy Znów wygrywa ze mną trutka Robię wielkie oczy sowy I przeciągnę tak do jutra Widzę swego życia groby Znów wylewam się jak wódka Co prowadzi do choroby Egzystencja strasznie trudna Co mam dalej z życiem zrobić?2 punkty
-
trzeszczący łańcuch i dwa gumowe pedały Bonjour Paris jazz na na początek z przepoconym shirtem po obłokach oniemienia w tęczowym koszyku chat noir i wiadomość dobre wino kup kotku co nie drapiesz w francuskie noce przeciwnie do tego rudego spryciarza i koniecznie teraz musi padać deszcz velib zostaw przy stacji Blanche twoja płochliwa- Ryża cnotka wieczorem z ulic grzechu uciekniemy do konfesjonału nocnych wyznań gardząc niesmakiem pa -Ryża2 punkty
-
@Starzec Oczywiście że to także życie. I uważam, że trzeba także o czymś takim mówić. Nie tylko o tym pięknym i nadobnym. Bardzo dziękuję za serducho i komentarz. Pozdrawiam @Somalija@Nata_Kruk@Leszczym@Natuskaa@SennekDziękuję bardzo2 punkty
-
rozbite szkło nie przyniosło szczęścia a jedynie pokaleczyło duszę ze słoików ulotniły się wspomnienia zakażając powietrze wokół wszystko pachnie przeszłością i wrześniowymi wieczorami czar tamtych chwil nie osłabł i wyjątkowo agresywnie wnikał w serce znów zegar stanął niepotrzebnie odkurzałam te stare półki gdzie byliśmy tylko fotografią kawałkiem papieru i pluszowym misiem życzyłabym sobie innego zakończenia kiedy to nie musiałabym omijać pamiątek i miejsc w obawie przed niechcianymi powrotami nie potrzebowałabym ich gdybyś był dziś mam tylko kilka przedmiotów i bolące tęsknoty2 punkty
-
Pamiętaj; To ten neoczłowiek w historii nieraz zapisał się jako nadczłowiek Ten, który Boga wzywa lecz w Niego nie wierzy Ten, który sam ma się za Boga Ten, co w swoje szaleństwo uwierzył1 punkt
-
Niby nic się nie działo. W pokoju panował półmrok przed zbliżającym się wieczorem. Za oknem wyjątkowo ciepło jak na pierwszą połowę stycznia. Cisza... Niby nic się nie działo. Na zewnątrz jakby wszystko zamarło. Zatrzymało się na chwilę w bezruchu, żeby odpocząć, przemyśleć, przeanalizować, ułożyć plan stworzenia kolejnej wiosny. Wewnątrz panowała prawie identyczna atmosfera. Bezczyn, cisza, nostalgia, poczucie samotności... Jednak tylko pozornie. Wystarczyło na chwilę zatrzymać wzrok na parapecie. Gwiazda betlejemska była w zupełnie innym nastroju. Tętniło w niej życie, korzenie łapczywie piły wodę, którą wlałam do doniczki po powrocie z pracy, kwiaty z radością pokazywały swoje czerwone płatki. Tak bardzo wygrzały się w południe, kiedy przez trzydzieści minut świeciło słońce. Na oknie mucha tłukła się o szybę próbując wylecieć na świeże powietrze, zupełnie nie zauważając, że zostawiłam uchylony lufcik. Rozbawiło mnie jej niemyślenie. Gdyby wykazała się choć trochę rozumem, spałaby w najlepsze. W końcu jest dopiero połowa stycznia. Po cóż wylatywać na dwór i ryzykować zamarznięcie skrzydełek późnym wieczorem? Pająk w ramie okiennej nie był nią zainteresowany. Przyglądał się tylko z ukrycia bezsensownym wyczynom potencjalnej kandydatki na kolację. Może nie był głodny, może było mu jej żal, a może po prostu był zbyt zmęczony niespaniem od sierpnia. Płomień na świeczce tańczył pomarańczowo - żółtym blaskiem. Ileż było w nim energii! Nawet na chwilę się nie zatrzymał przez ostatnią godzinę! A ja tkwiłam z nogami otulonymi wełnianym, kremowym kocem, przyozdobionym srebrnymi śnieżynkami. Tak bardzo czekałam na nie tej zimy. Czekanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Było wręcz nudne, a przecież wkoło tyle się działo, choć niby nic się nie działo.1 punkt
-
Za szafą wstaje ciemny świt, kurz oblepia ciało coraz grubszą warstwą, nie uciekam chociaż drzwi otwarte na wszystkie strony. Tonę w snach o świetle i skrzydłach schowanych w kieszeni płaszcza. Pomiędzy kartami najczystszego papieru. Można by z niego skleić koszulę, prawie tołstojowską i pójść w niej nad rzekę bezlitośnie rwącą brzegi. Jednak droga zatarta nieznaną ręką, a szum nie dociera przez liczne warstwy matowego szkła. Za szafą ruch, nie ryzykuję spojrzenia, zresztą powieki jeszcze wczoraj przybiłem cierniami. Zerwanymi z uschłej róży, która zakwitła obwieszczając koniec przedwczesnej wiosny. Oraz początek późnej zimy.1 punkt
-
Przyroda : lasy, łąki, rozlewiska…, pierwotny zwierzyniec. Magia : zaklęte studnie, posępne wieże, jasne znaki, metalowe istoty… Obrazek : człowiek w cylindrze, obok sarna.1 punkt
-
Prawdy marzeń nadziei się nie bójmy to one sensem życia Bez nich każdy dzień każda noc byłyby zbyt trudne Prawda marzenie nadzieja to światło świata nie bójmy się go Nie wypada się ich wstydzić zamykać przednimi drzwi Prawda marzenie nadzieja to dzięki nim człowiek się spełnia1 punkt
-
Kiedy znajdziesz mnie Na tej ostatniej drodze A rany się zagoją Bo czas je uleczy I przyjdzie światło Które przegoni mrok Będziemy w końcu jednością Tutaj na tej ziemi Bo przecież świat To takie małe miejsce W ogromnej skali wszechświata1 punkt
-
1 punkt
-
Ponoć zamęt najlepiej właśnie pokonać milczeniem - w bezemocjonalnym dystansie. Ale wczoraj wiało!...1 punkt
-
Taki jest świat Mówią Usprawiedliwiając zło Taki jest świat Mówią Kiedy zabije ktoś Taki jest świat Mówią Kiedy zdradzi cię ktoś Taki jest świat Mówisz Kiedy ukradniesz coś Taki jest świat Mówisz Kiedy oszukać chcesz Taki jest świat mówimy... I zło akceptujemy I złu przyzwolenie dajemy I zło czynimy Taki jest świat.... Smutne to słowa Kłamliwe słowa Bo taki jest właśnie świat Bo takim go czynimy Bo takim go widzimy I taki w naszych myślach Jego Obraz mamy Taki jest świat... Lecz oznacza to Że jeśli myśli nasze zmienimy I inny świat ujrzymy To taki będzie ten nowy świat Może być pełen dobra Uczciwości Przyjaźni I miłości Taki świat... W mych myślach utrzymuję.1 punkt
-
@Bożena De-Tre Bożeno 🙂 - miło mi, że czytasz >>(...)"dla ucha (...)" i dla "(...) serca (...)". Dzięki Ci wielce za odpowiedź. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .1 punkt
-
1 punkt
-
“ON” Pewnej pochmurnej nocy Eli się przebudził i postanowił wyjść na spacer. Czasem tak robił, gdy nie mógł spowrotem usnąć. Kochał noc. Wprawiała go w uczucie nostalgii, często doprowadzała go do głębokich rozmyśleń nad swoim życiem. W trakcie dnia tak nie mógł, był ojcem 11 letniej Caroline oraz mężem bardzo popularnej modelki Jean De Ray. Miał krótkie czarne włosy, piwne oczy oraz mały lekko zadarty nos. Był jednym z najlepszych policjantów w kraju, ale miało to wiele wad. Czuł, że ciągle jest obserwowany, lecz nigdy nie udało mu się dotrzeć tej osoby. Myślał, że może to wynikać z traum, które przeżył w dzieciństwie. Nigdy nie miał łatwo, ale zdążył się do tego przyzwyczaić. Jego matka była bardzo surowa i pobożna. Po śmierci męża jeszcze bardziej się jej to nasiliło. Eli był pod ciągłą kontrolą, nie mógł sam wyjść z domu, wszędzie chodziła z nim mama, dlatego też w wieku 15 lat nie miał żadnych przyjaciół, pomimo wszystko nie dziwił im się, że nie chcą spędzać z nim czasu. Przez zachowania rodzicielki sam stał się dziwny i wycofany. Wymagała od Eliego niesamowicie dużo. Wszystkie obowiązki domowe wykonywał sam - gotował, prał, odkurzał. Miał również ustalone godziny snu, gdy położył się chociaż 10min później, był bity. Mężczyzna szczerze nie znosił swojej matki. Zdał szkołę z wyróżnieniem i się wyprowadził, kilka lat później zaczął pracować. Wtedy poznał Jean, przyszła na komisariat zgłosić nękanie ze strony jej byłego partnera Nacho. Była ona niską blondynką o niebieskich oczach oraz spokojnym temperamencie, za to on był wyższym, porywczym brunetem, który pracował jako ochroniarz. Mężczyzna miał na jej punkcie obsesję, przychodził pod blok, w którym mieszkała i wysyłał różne obrzydliwe wiadomości. Na kolejny dzień aresztowali Nacho. Nie okazywał żadnej skruchy, twierdził, że kobieta jest jego własnością. Dostał wyrok na 2 lata. W przeciągu tego czasu Eli zakochał się w Jean i wspólnie stworzyli kochającą się rodzinę. Nagle z tych wspomnień wyrwał go odgłos telefonu. Pomyślał: “Jest 3, kto może do mnie o tej porze dzwonić?”. Odebrał i po usłyszeniu; Tu Marco, twoja żona trafiła do szpitala na ulicy Allego, leży w sali nr 4. Marco był przyjacielem Eliego. Wspierali się w trudnych chwilach. Był przerażony, co mogło się stać? Jean wręcz tryskała zdrowiem. Od razu popędził do szpitala. Wbiegł do jej sali i się rozpłakał. Kobieta była cała pokryta bandażami. Nie wiedział o co chodzi, wtem do sali wszedł lekarz i rzekł: - Na Pana żonę ktoś napadł, została przywieziona tutaj około godziny temu. Jest poparzona, napastnik musiał wylać na nią coś gorącego. Ma także złamaną prawą rękę i wybity palec u lewej dłoni. Widać na jej nadgarstkach ślady walki, prawdopodobnie nie chciała dać się skrzywdzić tej osobie. Na brzuchu ma kilka ran kłutych zadanych tępym narzędziem. To ją uratowało, jeśli przedmiot byłby ostry, zmarłaby na miejscu. Ma wielkie szczęście. Po pogotowie zadzwoniła niejaka Caroline, podziwiam ją naprawdę, że w tak młodym wieku zachowała zimną krew i powiadomiła odpowiednie służby. Powiedziała operatorowi 112, że tydzień temu skończyła dopiero 11 lat.... Eli był dumny ze swojej córki, w końcu uratowała życie swojej matce. Do sali po chwili wpadł Marco i oznajmił: Caroline jest u twojej matki, po dowiedzeniu się o tym zdarzeniu od organów ścigania, zabrałem ją i do ciebie zadzwoniłem. Wyszedł z pomieszczenia i pojechał do swojej matki. Nigdy tak szybko jak dotąd nie jechał. Bał się co mogła jej nagadać. Wysiadł z samochodu i popędził do drzwi... Spotkał tam ją - swoją mamę, wyglądała jakby zobaczyła ducha, po twarzy kapały jej łzy. Miała na sobie ubrania ubrudzone krwią. Nim zdążył wycedzić choćby słowo zaczęła krzyczeć: Nie żyje, ona nie żyje, ktoś ją zabił!!! Moja wnuczka nie żyje, odeszła już na zawsze. Byłam u sąsiadki po cukier, gdy wróciłam do domu leżała martwa na dywanie! Próbowałam coś zrobić, zatamować krwawienie, ale ona już nie oddychała. Wyszłam tylko na sekundę, a tym czasie Carol zdążyła zginąć, powiedz mi, powiedz mi to prosto w twarz. O co z tym wszystkim chodzi Mężczyzna nie lubił, gdy rodzicielka nazywała jego córkę “Carol” brzmiało to jego zdaniem dziwnie. Jak miał na to odpowiedzieć? Sam nie wiedział o co chodzi. Czuł się zdruzgotany. Córeczka nie żyje, małżonka w szpitalu. Co ma na celu ta osoba, która to wszystko robi? Wezwał ambulans i policję. Przez dobre kilkanaście godzin badali miejsce morderstwa. Nie dowiedzieli się nic, prócz tego, że tak samo jak jego druga połówka jest poparzona, ma złamaną prawą rękę, wybity palec u lewej dłoni i parę ran kłutych. Po słowach policjantów wiedział co zrobić. Jako iż sam pracował jako przysłowiowy “glina” uznał, że wróci do domu po broń. Miał mały pistolet, który posiadał zaledwie 3 naboje, musiał, więc uważnie i celnie strzelać. Usiadł na podłodze i zaczął szlochać. Nagle poczuł coś twardego pod dywanem... To telefon Jean! - bardzo się zdziwił. Wiedział, że to niemoralne, lecz postanowił go przejrzeć. Znał hasło do jej komórki. Wpisał kod i wyskoczyła mu masa połączeń oraz nieodczytanych wiadomości od jednego nadawcy podpisanego “ON”. Zaczął czytać sms’y. Był zły. Przewijał konwersację, aż w końcu natknął się na bardzo ciekawą treść: Nie mam już dłużej siły udawać, kocham cię Jean, jesteś tylko moja, ten bachor przeszkadza nam jedynie w byciu razem. Musisz być moja. Pomimo wszystko kiedyś cię zdobędę, czy tego chcesz czy nie. Nie obchodzi mnie to, że masz rodzinę, pomyśl, kiedyś było nam tak dobrze. Planowaliśmy mieć trójkę dzieci a ty ode mnie odeszłaś i podałaś na policje za nękanie! Źle zrobiłaś, pożałujesz tego w najbliższym czasie. Biegł przez 15min spowrotem do szpitala. Wiedział kto był mordercą. Skojarzył fakty. Zastanawiało go tylko czemu żona zatajała przed nim takie ważne informacje... Ale teraz nie miało to większego znaczenia. Chciał zabić Nacho, wiedział, że jest chorobliwie zakochany i wróci po Jean. Usiadł w poczekalni. Czekał i czekał, czas mu się dłużył. Chciało mu się spać. Postanowił podejść po kawę do automatu, który był zaledwie kilka kroków od szpitala. Gdy wrócił nie było już jego małżonki, rozpłynęła się w powietrzu. Zapytał pielęgniarki co się z nią stało. Odpowiedziała: Jest Pan mężem prawda? Jean De Ray zmarła przed chwilą, a dokładniej została brutalnie zamordowana. Mamy kamery, wiemy kto to zrobił. Był to około 30 letni mężczyzna ubrany w koszulę w kwiaty, wyglądał bardzo niechlujnie. Ochroniarze szukają go po całym obiekcie, zaraz powinien przyjechać także patrol policji. Wiedział, że to był Nacho. Poszedł pozbierać myśli. Kucnął przy pobliskiej fontannie i nagle zobaczył uciekającego byłego partera swojej drugiej połowki. Nie zawahał się, wyciągnął pistolet i strzelił mu w prawą nogę. Przestępca się wywrócił, nie mógł już dalej biec. Eli podszedł do niego i zadał mu jedno pytanie, które brzmiało: Czemu? Co ja ci zrobiłem? Ukradłeś mi ją, tyle zrobiłeś - oznajmił Za to co uczyniłeś mojej rodzinie zginiesz Nacho Alesie! - poinformował policjant. Chciałem by była moja, ale to Ciebie kochała! Musiałem ją zabić, byłem zmuszony tego dokonać... - odparł Ales Nie miał siły tego słuchać, wycelował po raz kolejny broń i wystrzelił, tym razem prosto w głowie mordercy jego rodziny. Czuł się fatalnie, stracił wszystko, gdy to sobie uświadomił sam rozważał samobójstwo, lecz wiedział, że nie może tego zrobić. Straci pracę, pieniądze, radość, ale musi żyć. Zemsta była dla niego najważniejsza. Popatrzył na Nacho i zauważył wystający mu z kieszeni dyktafon. Puścił pierwsze nagranie i się kompletnie rozkleił, Caroline mówiła: Tato, mój kochany tatusiu, wiem co się zaraz stanie, ale wiedz jedno, kocham cię! Wiem, że byłam kiepską córką, lecz zawsze cię podziwiałam. Chciałam być w przyszłości taka jak ty, choć teraz już wiem, że ta przyszłość nie nadejdzie. Stoi obok mnie Pan z nożem w ręku, powiedział mi, że to moje ostatnie słowa skierowane do Ciebie, a później, że niedługo będę już na zawsze ze swoją mamusią. Nie cieszę się z tego powodu, nie chcę odchodzić... Nim zdążyła cokolwiek więcej dopowiedzieć, Ales oznajmił, że jej czas się skończył... Przez resztę czasu było słychać tylko krzyki. Poddał się. Uznał, że jako walka jest już skończona. Eli oddał się w ręcę policji. Wyrok sądu był oczywisty. Dostał 25 lat. Nie zmartwił się tym, nie chciał już żyć na wolności, za bardzo go to wszystko zraniło.1 punkt
-
1 punkt
-
Zdrada to drobnostka maluśka Zaczyna się wcześnie w dzieciństwie Przyjaciel zdradza przyjacielowi Później ona go zdradza z innym On odwdzięcza się zdradą zasad Na pierwszy rzut poszła rodzina Ona odwdzięcza się jeszcze piękniej I w mediach aferę robi Na rzut drugi idzie społeczna opinia W trzecim rzucie praca Co tam tajemnica służbowa W końcu to ona winna - zdrada drobnostka maluśka niewinna W tym miejscu zaczyna być niewesoło - idea dla wyższej idei Zdradzane zasad już dla zasady Zdradzanie z nawykiem idei Lecz tu działanie na szkodę Ale ale nie na szkodę całej Ziemi czy Świata Zaledwie swojego Kraju Swojej Ojczyzny i Państwa A jeśli nawet Świat się zawali To była drobnostka maluśka Niewarta obrony czy też uwagi1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
byłam w tym miejscu gdzie niezapamiętany sen przynosi ucieczkę w głąb wszyscy czuliśmy nawracające jutro wybijało tam po drugiej stronie barykady okna zamknięte na oścież nie kojarzyły się z wolnością szyby były zbyt grube żeby oddech świata wpadł do środka drzwi serdecznie zapieczętowane przez kulturalnych i nadludzkich już nie służyły za bramę do pragnień do zwycięstwa w tym miejscu każda świeża myśl przyłapana na gorącym uczynku z góry była traktowana za drobnostkę niezasługującą na kilka łatwopalnych łez wpijających się w sumienie tutaj każdy dźwigał bagaż głowy dostatecznie ciężki aby wznieść się pod sufit gdzie czekał już władca gotowy pogawędzić przy herbatce to tutaj mówiło się półszeptem jeśli ktoś krzyczał to jego problem ciało nie znało drogi ewakuacyjnej życie dawno przegrało cóż że wspomnienia wyjęte z kartoteki cóż że droga do piekła bliższa skoro zabroniono śnić z namaszczeniem skoro powstrzymano od własnego marginesu odcinającego od większości1 punkt
-
@Corleone 11 Tak ,wiersz stanowi kompozycję zamkniętą a klamra tylko to potwierdza i w zwiazku z tym jest „ poprawnie dobry .Chciałam żeby był” lżejszą nadzieją” i stąd uwaga.Wiesz co ? Klamra z nadzieją to dopiero „ środek upiększający „ mógły być…i pamiętaj proszę że nie czytam z uwagą a „ dla ucha? serca? i może do takiego adresata też trafia Twój utwór.Pozdrawiam…1 punkt
-
@Sylwester_Lasota hej a sokoły ? no i gdzie najważniejszy słowik ? pelikan baba Uhla garbonosa Ślepowron zwyczajny kaczka podgorzałka mandarynka maskonur pomurnik1 punkt
-
Liczyłam na ciepło, bo miało wyjść z tego piękne dzieło. W zamian z twoich ust otrzymałam tylko chłód i myślałam, że obejdzie się bez szkód. To był początek walki, a myślałam, że to będzie jak z bajki. Serce bije się z rozumem, a ty byłeś jedynie oszustem Albo aż, ciężko stwierdzić. Bo jednak nie chciałam ciebie na zawsze skreślić. Ale to co mam robić? Pozostało mi się tylko modlić. O spokój i harmonię, Z nadzieją że o tym bólu kiedyś zapomnę. Ciekawe jak długo będę musiała jeszcze czekać, bądź jak dużo muszę jeszcze przegrać.1 punkt
-
Struś Pędziwiatr. Jeśli spękana natrętna myśl, żalem nadmiernie splątana, wróci do Ciebie o świcie – - cichutko pukać zacznie szepcząc: to Twoje życie, nie bądź zbyt oschły, nazbyt surowy. Może depeszę ma! Rozum przybywa. Bądź dziś gotowy. Spróbujmy jeszcze raz. Nic to jest przecież, że wszystko było. Julia, Romeo, Gala i Dali, melodie różne, niejedna miłość, wizje skrywane w dali. Dlaczego chcesz, zapyta myśl głosem zbyt nostalgicznym, przekreślić wszystko jednym skreśleniem szybkim? Chwile dostrzegaj, zaufaj sobie. Miłość powróci do łask w innych kolorach, nie tych świątecznych, ale zostawi swój blask.1 punkt
-
@Leszczym funkcja a funkcjonalność, to chyba odrębne terminy?, ale tytuł chyba wyjaśnia:) Pozdrawiam:)1 punkt
-
Iwona.. poczytałam o haiku, chyba nawet ze dwa wrzuciłam... może kieedyś znowu spróbuję. Fajnie, że fajne... :)1 punkt
-
@Ewelina ... dziękuję Ci za słowa.. przytulne.. oraz.. ciekawa kompozycja.. e tammm.. znasz się, jak każdy z nas.. po swojemu... :) @duszka ... tak, staralam się.. zmysły.. dopuścić do głosiku, niech grają... a kieliszek wina na koniec, dlaczego nie. Co to tytułu, tak miałam.. Przygasa dzień.. i przed wrzuceniem jedno słowo dałam niżej, zmienię, bo to przecież dzień dogasa, a po nim, to co w treści. Dobrze, że wspomniałaś o tym, utwierdziłaś mnie 'w racji'. Dziękuję za zostawione wrażenia.... :) Kobietki, ślę pozdrowienie.1 punkt
-
@Radosław ... chciałabym żeby odrobina tego klimaciku była wyczuwalna, dlatego 'pozrozbijałam' troszkę, dla wyhamowania pomiędzy słowami i... wyobraźnią. Dziękuję za ciekawy komentarz. Gdy dzień.. przygasa.. warto się zatrzymać... :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
wdzięczność liczy sumiennie dostrzegając nawet ziarnko maku na pachnącej bułce zapewnia o bogactwie1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
„ ... zwieść cię może ciągnący ulicami tłum... ”(*) Więc w myślach tańcz, okręcaj się, sen rozciągaj jak ramiona - o taaak szeroko, bo nie musisz już ciasno ich trzymać. To twoja przestrzeń, twój czas i twoje dzieło – ciało zadowolone, ciało zanurzone w przyjemności niczym nieskrępowanego ruchu, ciało któremu w zielonej poświacie jest dozwolone, a nawet nakazane być w radości... „ ... wódka w parku wypita... ”(*) ... trzeźwego osądu. Kroków stawianych jak kropki, przecinki, cudzysłowia, wykrzykniki, pytajniki... tańcz, niech wiruje w głowie, niech rozmazuje się słoneczny krąg w okrąg jasnej aureoli zdarzeń, cokolwiek się zadzieje za twoimi plecami, za przedłużeniem ramion rozciągniętych, cokolwiek przyciągane tym ruchem wirowym przyjdzie, będzie tylko przez chwilę zanim to zmienisz swoim tańcem... „ ... albo zachód słońca... ”(*) ... i nie wierz, jeśli ci mówią, że słońce zgasło, bo to tylko noc, tylko podsumowanie, tylko kolejny rozdział twojej historii. Masz wszystkie dane, przecież wiesz, że po nocy przychodzi dzień. I tak naprawdę nie dzieje się nic, nic, nic... to tylko sen. * - fragment tekstu piosenki śpiewanej przez Grzegorza Turnau „Naprawdę nie dzieje się nic”1 punkt
-
Życie, gdzieś tzw międzyczasie, śni mi same piękna. Nic się nie spełnia... Nie żyję? Międzyczas - też w końcu nie istnieje. W nowy rok tonę w szampanie odległych światów - te też właściwie nie istnieją, ponieważ - należą do innych. Czyli: istnieją niewłaściwie. Wczesnym rankiem za drzwiami kurier. Niecierpliwie rozrywam satynową wstążkę: wreszcie jest! Nowy, bez śladów użytkowania ... ROZUM! Starannie pakuję go z powrotem do pudełka - chyba odeślę i tak nie będę korzystać. Za chwilę - listonosz: "proszę pokwitować" Szeleści papier - zygzakiem. O, to na to czekałam! Powoli rozwijam: obawa, fiasko i najczystszy strach ... Znacznie bardziej trafione prezenty. Ciało migdałowate, ciało jak galareta - kurczowo trzyma się tyłu głowy i ... "Czym częstujesz?"1 punkt
-
Nuklearna otchłań. Kaskady lodowatego mroku osiadają na mojej twarzy. Sine usta. Sine usta… Sine usta… Przetaczają się pod szarymi murami kamienic wskrzeszone armie umarłych. Poruszają stalowymi skrzydłami. Zwisające, podarte łachmany. Odór trupiego rozkładu… Gdzieś tutaj. gdzieś tutaj, w tej scenerii upiornego pogorzeliska. W chrzęście porozrzucanego żelastwa, pogiętych stalowych prętów, potłuczonego szkła, szarego gruzu… Wyłaniają się, gdzieś stamtąd. Spod tej sterty poczerniałego rumowiska… Jeszcze się chybocze rozjuszona bryła, zwisająca z łukowatego sklepienia, z pajęczyn, w pajęczynach, w kokonie, jakby wielkiego pająka, który przed chwilą wisiał jeszcze na krzyżu. Jego odwłok, niezliczone, cienkie odnóża i te czarne kropki wielokrotnych spojrzeń. Jakieś klekoty i stuki. Jakieś głuche westchnienia… Telefon. Telefon. Dzwoniący w mojej głowie natarczywy telefon… Kto dzwoni?. Kto się próbuje skontaktować z truchłem, co ugrzązł w głębokim fotelu? Telefon w mojej głowie. nie mam siły podnieść ręki a co dopiero wstać i podejść do stolika. Ale skąd tu nagle telefon? Czarny ebonitowy telefon z okrągłą tarczą z otworami na palec. Jego dzwonienie świdruje meandry mojego mózgu. Dziwne to i niesłychane, tym bardziej że kabel jest wyciągnięty z kontaktu i wije się pod stołem, wywijając się w rozmaite, czarne esy-floresy… Dzwonienie na chwilę ustaje, ale znowu to się nasila. Z początku tak trochę nieśmiało, jak nasilający się powoli tępy ból zęba. Rozpłomienia coraz bardziej i bardziej aż do oślepiającej eksplozji z wodorowym grzybem w tle, który się kłębi i wszystko wsysa, zasysa, pochłania do swoich rozżarzonych trzewi. Budzę się. Otwieram oczy. W uszach jednostajny piskliwy szum. Na ścianach… - cóż na ścianach… Falujące pajęczyny, bród. Walające się po kątach uschnięte muchy, ćmy… W tej nocy. Tej oto nocy. W nocy… Chłód i zapamiętanie nicości. Podnoszę się ciężko z fotela. Zapalam światło wiszącej lampy. W fałdach poplamionych nie wiadomo czym zasłon jakieś ruchy i drżenia. Coś się tam przekształca, skrywa, ulega metamorfozie. Omiatam pokój zatopiony w mdławym, żółtawym świetle żyrandola. Okropny szum, niczym spadającego wodospadu albo rwącej rzeki. Kurz. A w kurzu polki regałów zgięte od książek. Jeszcze trochę, a dojdę do siebie. Sen się urwał tak nagle. To niemożliwe! Jest przecież jeszcze tyle monstrualnych kreatur bez oczu i ust w widziadlanej korekturze zdarzeń, w mnogości prześwitów… Jeszcze tyle widm i zwidów, co przechodzą zakapturzone, jakby na jakiejś paradzie maszkaronów. Kto tu jest? Odwracam się, lecz nic. To tylko czyjś cień na ścianie. Czyj? Nie wiem. Na pewno nie mój, albowiem ja nie mam cienia. Nawet cienia. Zatem, kto tu jest? Milczenie. Piskliwa w uszach cisza. Nieruchomy cień czegoś nieżywego. To ten sam cień, ta obłość kształtu, który widziałem wtedy, podczas wędrówki po opuszczonym szpitalu. Leżał na jednym z niezliczonych, skorodowanych szpitalnych łózek, gdzieś w kącie ogromnej sali. W mroku, w półmroku, w potędze zniszczenia i zapomnienia. Doskonale nieruchomy kształt czegoś dawno umarłego. Czego? Nie wiem czym to było, ale z pewnością kiedyś żyło, choć być może nigdy nie żyło. Umarło na samym początku umierania, nie przedostając się nigdy poza śmierć. Zapomniałem sen. Coś mi się śniło. Jakieś widma o nieokreślonych rysach twarzy. Jakieś męczące widzenia, natarczywe i ostre jak podczas chorobowej maligny. Jakieś rozsypujące się domostwa. Wypadające z okien truchła, szkielety ludzi? Ptaków? Ryb? Spalone, czarne kikuty drzew po przebytej pożodze trawiącej mnie gorączki, która jeszcze do tej pory pali moje trzewia. Coś mi się śniło. Moja martwa matka? Martwy ojciec? Ach, tak. szli razem, trzymając się za ręce. Wychodzili z rumowiska rozsypujących się trumien i wracali tam na powrót. Beksiński sportretował ich już dawno. Bardzo dawno temu, kiedy jeszcze żyli. A teraz powracają w dziwnych sytuacjach, zaskakujących momentach. Ale są smutni. Może i dobrze. Przynajmniej nie muszę już się łudzić i trzymać durnej nadziei. coś mówią, coś szepczą. Poruszają sinymi ustami w milczeniu w dziwnym falowaniu powietrza. Poruszają nimi wolno, jak na zwolnionym filmie. Przychodzą razem albo osobno. Czasami ich nie widzę, ale czuję ich obecność w każdym szczególe zapamiętania. Te przyjścia są raczej formą ostrzeżenia albo może nie tyle ostrzeżenia, tylko próby przekazania bezsensowności dalszego trwania. Wiem, ale bronię się jeszcze. Czy tam, dokąd oni wracają jest wieczne lato? Chyba tak. I powinni być uśmiechnięci, ale nie są. Coś blokuje ich uśmiech. Przychodzą do mnie, a raczej zstępują, gdzieś z bardzo wysoka i błąkają się po pogorzelisku piekła. Chrzęszczą stopami po potłuczonym szkle, gruzie, skorodowanych resztkach cywilizacji… Błądzą po polu absolutnego opuszczenia w tym swoim dantejsko-freudowskim zejściu… Otwieram oczy. Siedzę w głębokim fotelu. Wpatruję się w odłupaną drzazgę w futrynie drzwi. Dzień, to? Nie, to dalej noc. Na ścianie cień mojej ręki. W wirujących drobinkach kurzu mżą miriady iskier jakimś takim dziwnym mżeniem szarości. Nasłuchuję. Przytłacza mnie piskliwa w uszach cisza. Więcej nic… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-12-28)1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne