Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.07.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
żeby czas przesuwał mnie w przód dzień po dniu przyzwyczajał do światła bo kiedyś moje niebo będzie już bez chmur najgłębsze6 punktów
-
uniwersytet mężczyźni od wieków kobiety od lat sześćdziesiątych rodzicielstwo kobiety od wieków mężczyźni od lat sześćdziesiątych5 punktów
-
Szklana wieża na ścianie zegar odlicza uściski dłoni small talki przerwy na kawę biurowe plotki by wreszcie oznajmić tupotem stóp dźwięk windy guzik przestąpić z nogi na nogę poprawić włosy wyjść z lekkim uśmiechem kiedy otula policzki ruch świeżego powietrza kilka zakrętów przeciętych przecznic kolejne drzwi winda klucz jak gdyby nigdy nic zrzucane buty ze stóp przelotny buziak ściągnięta bluzka domowa bluza luz i głód trawiący trzewia lepkich palców biurka na krótkich nóżkach5 punktów
-
Wylądujmy, międzyplanetarny lot w łożu dwa na dwa zróbmy w sobie zamieszanie włóżmy przetarabańmy na tysiące sposobów pościel zaświeci inna galaktyka ksiądz szepnie wstrzemięźliwie, że nie tak niech polityk drwi że głupie artysta niechaj wysłucha i współodczuje a nasze mamy mocniej się martwią (choć wszyscy wiedzieć nie muszą) koleżanki i koledzy niechaj pozazdroszczą i zrobią tęskny rekonesans po okolicy w poszukiwaniu czterech zacnych liter Zamknijmy szaleństwo nocy w cztery napięte choć rozluźnione dłonie a cała ta organizatorska reszta stanie się jedynym od czego uciekniemy choćby na te parę krótkich minut... Warszawa – Stegny, 10.07.2023r. Inspiracja – poeta Krzysica czarno na białym4 punkty
-
Jak to możliwe, że z takiej miłości taka zrobiła się kupa, tak było dobrze, niewiele zostało, kto kogo w tym wszystkim oszukał? Jak to możliwe, że święte słowa siane na polu o świcie - na miedzy w bluzgach kłótnie zbierały. A miała być miłość w rozkwicie. I patrzą w oczy z niedowierzaniem, że ktoś im podmienił partnera i reklamacje: wybrakowany(!) składają prosto do nieba.4 punkty
-
Młodzież na wagary tu przychodziła Przed wzrokiem sąsiadów się kryła Żołnierze zostawiali tu swój żołd Oddając w ten sposób cywilowi hołd Taksówkarze często ją odwiedzali O nocnych kursach opowiadali Umawiały się tu zakochane pary Do uszu sobie słodko szeptały Ja również do niej wpadałem Ryz linga z kolegami popijałem Dziś deptakiem spacerując Wzrok w tamtą stronę kierując Powracam do swej młodości Gdzie kawiarenka się znajdowała Gdzie melodia Beatlesów nas upajała Bo to była mała urocza kafejka Która nazywała się po prostu Maleńka4 punkty
-
4 punkty
-
I. Tamten płacz dzieci Wołynia, Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca, Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia, Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia… Gdy powieje wiatr przeszłości, Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich, Niesie wraz z sobą powiew przestrogi, Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych… Znad naszych ukochanych kresów wschodnich, Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki, By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności, Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści… Znad dalekich stepów Ukrainy, Niesie się nocami płacz polskich dzieci, Ofiar tamtych zbrodni straszliwych, W przepełnionych nienawiścią czasach możliwych… Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach, Do sumień naszych nocami puka, Gdy snem znużona przymknie się powieka, Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich, Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach, Do serc naszych nieustannie przemawia, Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia, Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa... II. Tamten płacz dzieci Wołynia, Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia, Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa, Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia, I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia, Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa, Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa, Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa… Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa, Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia, Za niesłyszalnym podszeptem szatana, Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach, Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach, Przez niejednego opętanego nienawiścią popa, By bezbronnych Lachów bez litości rezać, Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia… By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa, Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach, Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia, Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa, By za podjudzeniem Kłyma Sawura, Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać, Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw, Gromadzonych w pocie czoła przez poprzednie pokolenia… III. Tamten płacz dzieci Wołynia, Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa, Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach, Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata, Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa, Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia, Gdy sąsiad w serce sąsiada, Nóż zaostrzony skrycie wymierzał… Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim, Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi, Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami, Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć… Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany, Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami, O północy przekraczali polskie zagrody, Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery, Rzucając w stogi siana płonące pochodnie, Wyłamując siekierami drewniane okiennice, Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem, Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie... Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty, Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi, A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy, wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii… IV. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w maleńkich skrzących łzach. Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach, O tamtych strasznych dla starców i niemowląt nocach... Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły, Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami , By rozkruszone w ziemię się zapadłszy, Z biegiem lat zarosły chwastami… Kresowych starców drewniane laski, Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych, Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali, Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki… Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica, Tonęły niebawem w krwawych siniakach, Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia, Na ich głowy z wściekłością spadała… Kresowych niemowląt drewniane kołyski, Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali, Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki, O rodzinnych domów pobielane ściany, By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych, Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady, Na będących milczącymi świadkami ścianach białych, Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały… V. Tamten płacz dzieci Wołynia, Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia, Pośród pożóg i mordów szaleństwa, Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta, Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści, Która spadała na ich jasnowłose główki, Tępych zardzewiałych siekier ciosami, By roztrzaskać niewielkie ich czaszki, Gdy przybijane były za rączki, Do niedbale ociosanych ław drewnianych, Mchem otulonych pośród traw wysokich, W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych, By swymi maleńkimi rączkami, Nie mogły objąć już matek ukochanych, Na Ich oczach bestialsko mordowanych, Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści, Gdy rozżarzone żelazne pręty, Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi, Tych które niegdyś je wykarmiły, Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich, By ostatecznie je upodlić, Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni, Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości, Na oczach maleńkich dzieci… VI. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach, Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach, U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia… Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów, Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów, Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów, Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu… Gdy przebijane były widłami, Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych, Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami, Na ratunek nie mogły się rzucić, By zasłonić je własnym ciałem, Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem, Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem, Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej… Gdy bestialsko wrzucane były w ogień, By nieokiełznanym swym żarem, Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie, Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie, By ślad po nich żaden nie został, Wszak jak szklanka wody czysta, Miała być przyszła banderowska Ukraina, W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona… VII. Tamten płacz dzieci Wołynia, Zaklęty w skrzących maleńkich łzach, Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach, Uronione z niejednego dziecięcego oka, Zdaje się wciąż przypominać, Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać, O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach, Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa… Pośród źdźbeł zielonej trawy, Dziecięce skrzące maleńkie łezki, Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym, Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy, Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci, Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi! O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich, O zmierzchu krwawych katów okrutnych… Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki, Wrzucane były do kamiennych studni, By maleńkich główek śmiertelne rany, Niewinnym istotom życie odebrały, By kamienne zimne studnie, Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone, Lata później przez sowietów z ziemią zrównane, Były zarazem zapomnianym Ich grobem… VIII. Tamten płacz dzieci Wołynia, O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła, By choć niewielka kamienna mogiłka, Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła… Choć pomimo dziesiątek lat upływu, Nie otrzymały często godnych pochówków, Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów, Wiązanek biało-czerwonych róż, Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci, Polska przenigdy nie zapomni, Gniazda orle Ich pomnikami , Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami, Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury, Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami, Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami, Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym... Na kresach jesiennych wiatrów powiewy, Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami, Zaś starych uschniętych drzew konary, Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami… Szumiące smętnie płaczące wierzby, Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami, Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny, Honorowymi dla nich salwami... - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.3 punkty
-
Trudne dni i poplątane ludzkie drogi. Ciągle zadając pytanie kto jest przestępca a kto świętym. Wczorajszy żebrak dzisiaj rozdaje karty, jutro zapali znicz na swojej mogile. Wypisane gwoździem nazwisko tym samym również data, ktoś widocznie wspomniał o nim. W ręce niosąc własne serce, chętnie zamienię szkoda że nikt nie chce. Za wzgórzem stary człowiek pali ogień, usiądź z nim, na pewno udzieli mądrej rady.3 punkty
-
ostatnio ma się dobrze paradoks kupujemy rzeczy nie warte swej ceny oswoili nas i próbują ile można zarobić na naszej wartości choć przeciąganie liny trwa w najlepsze a granice chciwości są przesuwane to jak walka z wiatrakami mamy zapłacić cenę teraźniejszości hipnotyzują tekstami racjonalności powtarzane do złudzenia treści chłoniemy niczym gąbka nasączona kwaśnym winem czy godzi się akceptować taki stan rzeczy zaczynamy dobrze czuć się w labiryncie zagubieni, przestraszeni i bez wyjścia a jednak go szukamy w nadziei odzyskania wolności © Artbook2 punkty
-
w jakim języku Polacy mówią w swoim kraju po rosyjsku czy niemiecku pochodził z dobrze zasymilowanej żydowskiej rodziny po przymusowym wysiedleniu ze Lwowa mundur odznaka runy SS i czerwona gwiazda ród pradziadów nie wydawał niewieściuchów od doby Piasta przed wojną handel syn w poselstwo córka na sojusz życia podarowane światu kakofonia zdarzeń odziera ze świętego elementu wciskając w niechciane strofy Krzyżacy zniszczyli Jaćwingów dla nich to byli Polacy2 punkty
-
Wie, co jest warte, a czego unikać, co robić, gdy w lesie zbója spotyka, jak siać i zbierać też mu jest wiadome a nie wie, że sąsiad bzyka mu żonę. W hołdzie wielkiemu janowi Kochanowskiemu, autorowi fraszki "Na matematyka".2 punkty
-
Z cyklu (prawie jak) haiku Ślepy pies Szczeka sam na siebie Dziura w skarpetce //Marcin z Frysztaka wilusz.org2 punkty
-
Ten dzień Jak zdarzy się ten dzień, to tego dnia, nawet gdy nie trzeba każdy by chciał, wszystkim z nas... Przychylić nieba. A wtedy niebo — niebo zaś... O! O! O! Samo się przychyla! Bo ono wie, dobrze wie, że to jest ta n a j w ł a ś c i w s z a chwila. A teraz popatrz, popatrz wokół siebie W taki dzień, jasny dzień wszyscy już, jesteśmy w niebie!2 punkty
-
2 punkty
-
nie patrz na mnie gdy śpię płoszysz sny mozolnie wyproszone bawiące się moimi włosami w iluzyjnym ogrodzie wspomnień gdzieś cicha dusza, zagubiona dopija ostatniego drinka w knajpie potem liczy światełka w oknach niczym hotelarz na nocnej zmianie sny grzeszą przy zgaszonym świetle mroczny świat rozmawia z kometami a ryby w akwarium, ciekawskie — śpią z otwartymi oczami2 punkty
-
Rusofob: Dziękujemy Ci Wielki Bracie Za listy bez odpowiedzi Za złudzenia, że będzie lepiej Za Twoją troskę Na oczach opaskę Dziękujemy Ci Wielki Narodzie Za poetów pisarzy Annę Kareninę, Idiotę Sołrzenicyna Gułag Rentgen waszych marzeń .. Dziękujemy za wyzwolenie Przez Braterskich Braci Sąsiadów Słowian Za ciepłe przyjęcie Naszych rodziców Na waszej ziemi Dziękujemy Za odkrycie grobów Naszych mężnych synów Za śledztwa, badania Wskazanie sprawców Wśród matek błagania Zaprawdę wielkie nam Uczyniliście dobrodziejstwo Niezłomną prawdą I sprzeniewierzeniem .. Mamy kochać Was teraz Dlaczego? Kłamliwy narodzie Źródle zepsucia Pójścia w zaparte Nadejdzie koniec tego Jeśli nie dzisiaj To jutro.2 punkty
-
Z cyklu Na ringu, czyli kto jest kim 3 cios Radości: Radość raczkuje i próbuje wstawać Niczego nie musi wciąż udawać Nie musi się chwalić i pokazywać Jak wiele jej może w życiu zbywać Że jest do wielkich rzeczy przeznaczona Nie zastanawia się jaka będzie jego żona Nie myśli ile winogron ma kiści Ani czy marzenia rodziców ziści Nie zastanawia się nad morałem Mówi, to ja tutaj się tarzałem To ja raczkowałem, to ja wstawałem I z podłogą na nowo się witałem Radość woli, gdy nie boli głowa Ale gdy się uderzy, szybciej się schowa Szybciej wróci do łóżeczka Szybciej poczuje zapach miasteczka Zrozumie, że świat jest ciekawy Że to nie tylko śmiechu beczka Niby Radość powinna ciągle się radować Ale czasami musi się sama przed sobą schować Ale czasami musi zwolnić i zbastować Poznać co znaczy słowo, pielęgnować Radość zdecydowała I się w końcu schowała Obrażona była I się czerwona na twarzy zrobiła Bo nikt się nią nie interesował Bo nikt się właściwie nie zachował Radość zwróciła na siebie uwagę Fochem, co daje radę Co ma moc przekonywania I z rodzicami się witania Rodzice długo bez Radości nie wytrzymali I się na nową nią zaopiekowali Radość już nie musi uciekać Radość już nie musi zwlekać Teraz jest noszona Już nie będzie opuszczona Tylko zdrowo dopieszczona Choć rodzice jemu, mówią ona. //Marcin z Frysztaka wilusz.org2 punkty
-
To do was, którzy powrócicie Do domów w przedporannym chłodzie... Z wami jechałem w bladym świcie. Z wami też wrócę o zachodzie. To dla was, coście mnie widzieli, Jakoby myszę na parkiecie, Której zszarzałe futro dzieli - Brązowy daszek na kaszkiecie. Jechałem z wami ku jesieni, By zmrużyć oczy, niewyspany. W lecie jechałem, w pęk promieni. To, kiedy byłem zakochany... ... To do was, którym w uszy miotam - Że jadę z wami! Ile zdążę! I jeśli znów się w kim zakocham... I w tej miłości się pogrążę!2 punkty
-
Serce ma wiosnę zawsze bo nią jest smutki będą więc radosne jeśli tylko chcesz Rezygnować i odchodzić tak łatwo nam stawiać wszystko na szali kłamstw i zdrad Możesz zaczynać miłość nawet tysięczny raz ale nic Ci to nie pomoże gdy serce masz tylko z kłamstw2 punkty
-
Wciąż myśleć musi aż do śmierci do ulgi człowiek odpływa wśród ławic oniemiałych znaków zapytania2 punkty
-
Twoje serce tam gdzie moje Twoje dłonie tam gdzie moje Bo razem stanowimy Jedność ciał i dusz Na tym podłym świecie Gdzie zwykłe słowo nie znaczy nic2 punkty
-
Patrzę przez okno z samego rana. Przecieram oczy, szukam bałwana. Biały jegomość stał jeszcze wczoraj. Dziś przypomina raczej potwora. Śnieżne kuleczki straciły kształty. Garnek spadł z głowy cały obdarty. Nosek z marchewki obok gdzieś leży. Oczka przykryte kupeczką śniegu. Podwórko zdobił przez całą zimę, lecz czas się skończył. Jak wszystko - minie. Smutny ten widok już bez bałwana... Krokusa widzę! Nie będę sama!1 punkt
-
bez dotykania smutku wyrysowanych map zniknijmy bądźmy widmami niech ślad nie pozostanie twarze obce bezimienne okryte jedwabnym całunem przemijają1 punkt
-
Teraz już, kochanie, mogę zgadywać w ciemno wyrzekając się nawyków. Jestem pewien norm w jakich się schroniłaś i wszelkie zmiany jakie mogą nastąpić to bułka z masłem. Ślinka leci, kiedy tylko wspomnę burzę zmysłów na którą całe lato liczyliśmy jak na plon. Pieprz i sól do smaku; o ile jednak bardziej można być wyrafinowanym niż olej na palcach i zimna konkluzja, że nie musimy się tłoczyć, bo prasy wystarczy dla każdego, codzienna toaleta wzmocni poczucie przynależności. Do czasu, oczywiście dołożyliśmy także bukiety polnych kwiatów i wianki na szczęście, które niewinnie, lecz pozostają świadkiem wiatru i historii, trzeszczących w starym radiu, bo nie da się ciągle uwierzyć, że to wszystko z winy paru pustych losów, które ktoś otworzył wierząc w łut. I co by nie mówić, dobrze przecież zrobił.1 punkt
-
„Niektóre słowa to muszle w czasie, być może kryje się w nich wspomnienie o tobie”. Jon Kalman Stefansson: „Smutek aniołów” *** Wróć. Wróć do mnie… Jesteś daleko, tak bardzo… Spójrz, stąpam po popękanej ziemi ulicy, spękanym asfalcie martwego miasta. Albowiem jesteś daleko, jakby pochłonęła cię otchłań czasu opierzonego smutkiem. Nie. Pomieszały mi się epoki i lata… Jestem, gdzieś tam, gdzie indziej. Wybacz. Pomyliły mi się sny, albowiem w ich nawale gubię się i spadam na samo dno niepamięci. Dzisiaj jest wiatr i morze ucieka przede mną. Odpływają fale białymi językami… Odsłaniają wilgotny piach lśniący w tej pomarańczy słońca. Jesteś tu? Byłaś? Pozostał po tobie jedynie ślad zagrzebany natłokiem minionych chwil. Wiesz, dzisiaj jest wiatr, co szumi w uszach tym piskliwym szumem samotności, co toczy moje chore ciało. I łopocze chorągiewkami opuszczonych rybackich kutrów. Lecz, cóż one, kiedy rdza je zżera. Drąży puste w środku kadłuby przesypująca się przez palce pamięć, szarpie za zwisające liny. W głębokim niebie biała smuga po odrzutowcu… I krzyk mew przejmujący od nawoływania… W natarciu skłębionych fal huk i nawała soli. W oddechu oceanu. Perliste rozbryzgi uderzające o dalekie skały, ociekające brunatne, szare ostrza… Wróć. Wróć, proszę. Jestem tu i czekam… * Dzisiaj jest deszcz. Nie, to nie deszcz. To Wielki Wóz jarzy się nade mną i lśni. I spada na moje oczy kroplami łez. W tej ciszy. W tej nocy. W tym długim oczekiwaniu… Podnoszę muszlę, którą przykładam do ucha i słucham wspomnienia o tobie w szumie fal, w słońcu, w liliowej poświacie…. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-07-09)1 punkt
-
Z cyklu Śpiewnik pielgrzyma Na sto trzydzieści pięć Postanowiłem przespacerować się po niebie I mocno zdziwiłem się To co tam było, co zobaczyłem W oczy zakłuło mnie Nie ma tam kłótni, nie ma tam sporów Życie to nie tylko suma pozorów Nie ma zawiści, nie ma też złości Anioły nie potrafią udawać zazdrości Nikt nie wie co to interes własny Jeden myśli o drugim, ciasny Umysł przestaje być taki Każdy tu patrzy i rozpoznaje znaki Każdy jest radosny bo wie co to błogość Uciech i radości jest tutaj mnogość Nie trzeba już jeść ani pić Ciało już nie sprawia problemów Każdy jest równy Nikomu się nie stawia totemów Nie ma podziałów, murów i bram Zamiast o tym myśleć idź i sprawdź sam Nie ma też nocy, ciągle jest dzień Jeśli chcesz to zobaczyć, czym prędzej się zmień Gdy raz to zobaczysz, zmieni to Cie Przyznasz mi rację i rozpoznasz co jest złe Na ziemi życie jest inne i trudne Ziemskie problemy są dla nieba złudne Ziemia karmi cierpieniem i bólem W niebie nie wiedzą co to są kule Ziemia przyprawia o ciągły ból głowy W niebie nie wiedzą co to podkowy Warto więc czekać i starać się by Stać się częścią nieba. Tak mi się śni. Warto więc czekać i starać się by Stać się częścią nieba. Tak mi się śni. //Marcin z Frysztaka wilusz.org1 punkt
-
Elfy płaczą srebrnym płynem, Bo elf czasem jest blondynem, O niebieskich też źrenicach, Pięknej cerze, smukłych licach. Elfom niby dobrze jest żyć, W baśni, bajce, legendzie się kryć. Elfy nie jedzą fast foodów, Obce im są sterty brudów. Śmieci elf nie segreguje, Bo i po co? Zjada i je Tylko coś na kształt ambrozji, Rodem z prawdziwej fantazji. Skąd łza elfia? Tego nie wie Chyba nawet dziupla w drzewie, Sowa, wróżka, krasnoludek, Może nawet i sam... Człowiek! Ponoć w puszczy samym sercu, Płynie strumyczek z łez elfów. Łączy się z nim wielka rzeka, A w niej - potok krwi człowieka.1 punkt
-
1 punkt
-
Pewna kobieta na skraju nocy prosiła lustro o łaskę. A lustro, nie dając za wygraną, wciąż przypominało jak od ściany do ściany, przez gorzkie słowa i przez milczenie, ciągnął się za nią ogon. Nie przykrył go nawet niszowy zapach Spring Flower. I pomyśleć, że początek był niczym niewinny kamyk, który na bocznym torze ustawia dziecko .1 punkt
-
1 punkt
-
@Kamil Olszówka W niedzielę byłam z synkiem na placu zabaw, takim większym nie osiedlowym i dzieciaki ukraińskie bawiły się w wojnę i bunkier, nasze też próbowały im dorównać w ekspresji i szybkości biegania. Potrzebna jest rzetelna praca edukacyjna z obu stron, by pamiętać i nie powtarzać błędów...1 punkt
-
*** Może już ciało woła dość i podpowiada, że wystarczy. Lecz dusza mówi- jeszcze nie, nie warto wracać na tarczy. *** Wiedza bywa potrzebna i ważny jej potencjał, lecz ta na własny temat, po prostu jest bezcenna. *** Dopóki mogę, chwytam światło, niech zalśni chwila w łez mgławicy, aby rozpoznać w sobie drogę. Resztę, zostawiam Tajemnicy.1 punkt
-
@Somalija Aż strach pomyśleć co będzie dalej :) A tak na poważnie, to dobrze, że kobiety pokazują Że mogą i potrafią Rozwijać się jak chcą. A nie tylko matka i praczka Niestety są jeszcze kraje Gdzie lata sześćdziesiąte nie zawitały1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Leszczym To chyba o młodych zakochanych, co uciekli pod namiot nad jezioro przed nadmiernie troskliwymi rodzicami i światem.1 punkt
-
Pamięci Alicji Lenczewskiej „Na ziemi pragnień, uczucia- kwiatem” Tymi słowami mówisz do mnie, a serce mi ze szczęścia płacze, Twojej sentencji już nie zapomnę. Pielęgnowane kwiaty dobrem dadzą owoce, gdy rozkwitną, a z nich powstanie mnóstwo roślin, rozniosą miłość piękną, czystą. Zapytał Piotra, czy go kocha? Piotr odrzekł sercem, nie rozumem. Z miałkiego stał się jak opoka. Logikę ktoś w tym znaleźć umie? Może więc warto rozum schować, świat sercem widzieć nieustannie. Wiem, że dziś są to martwe słowa. Spraw by ożyły Panie dla mnie!1 punkt
-
Twarz pokryły zmarszczki, jest ich bardzo wiele. Idąc sadem zbierasz owoce, idąc łąką kwiaty. Życie czasem bywa trudne. Samotność i starość, dlaczego aż tyle. Jedno przecież wystarczy. Chociaż sił brakuje, iść trzeba dalej. Człowiek obok upadł, Tobie pomogą i podadzą krzesło. Na zdjęciach przedstawiono Twoje życie, popatrz jeżeli zechcesz, szkoda że nie możesz nic zmienić.1 punkt
-
On dopiero gdy zadał metaforyczną śmierć potencjalnym czytelnikom (nieważne które chcieliby przeczytać) (różnie chcą a sondaże są niemiarodajne) zaczął pisać I dopiero wtedy między jego wersy wkradło się co jest grane Warto niekiedy tutaj wiedzieć co w trawie piszczy i jak naplątane jest życie. Warszawa – Stegny, 07.07.2023r. Inspiracja - poeta poezja.tańczy1 punkt
-
lubię gdy zmiennym krajobrazem wtopiona w subtelne różowe wierzbówki dla bystrego oka ognista porywasz silnym letnim wiatrem słonym zapachem pachnę wdycham słodki nektar bez końca prześwitując przez delikatne płatki odsłaniam kruchą strukturę do łez1 punkt
-
patrzysz i widzisz jasną twarz a słowa gładkie z każdej strony lecz gdy się zgłębisz w źrenic toń każdy ma swoje demony1 punkt
-
Poprowadź mnie W radosny czas Gdzie świat Nie kończy się Nawet teraz Ani w jeden dzień Bo unosić się Nad ziemią W błękitnych obłokach To coś pięknego1 punkt
-
Boso w milczących piaskach oślepiony blaskiem tlenu w podeszwach czuję się jak w potrzasku stąpając i biorąc fatamorganę za przyszłość wyniosłości różaniec wylewa nadzieję ośmiesza suchość pragnienia bierze w zasadzie za talent rozlicza w palcach i kreuje stary i nowy testament w głowie gaśnie utopiony zamęt kulnięty przez kolejny strike wypunktowane spalone kukły zebrane w teatrze na naraz by nie bać się snów przesypujących nerwowo czas w oczach przez piasek zamkniętych koszmarem budzę akt z naciskiem ziaren na ilość w szkle bez wad.1 punkt
-
1 punkt
-
Co to znaczy kochać? Kręcę się wzdłuż własnej osi Bo jestem tylko dzieckiem Któremu przybyło już kilka lat. Chcę wiecej, Chcę mniej. Imię nadano mi przy porodzie A ty wołasz mnie innym Kochanie. I kręcę się I kręcę cię. Piruety i ukłony. Kurtyna.1 punkt
-
nie wrócę do kręgu ognia; jasność oślepia i parzy. niby te same płomienie, a skóra stała się przezroczysta. prawdziwa przyjemność, to czerń; wmasowana w ciało nie definiuje początku i końca nie widać.1 punkt
-
Idzie wiosna, piękna wiosna, w koszyku ma kwiecie. Delikatnie rozsypuje, wiatr ich woń rozniesie. Swoim tchnieniem pomaluje wyblakłe już łąki. Pod błękitem dachu świata, zabrzmią znów skowronki. Za dnia soczystą nadzieją obudzi co żywe. Wszystko co martwe, roztopem w dolinach popłynie. Będzie wiosna, piękna wiosna dla tych, co przetrwali. Nie ulękli srogiej zimy. Zapachnie fiołkami.1 punkt
-
To wcale niełatwe, tak na zawołanie A chciałbym pięknie, mądrze i wspaniale. Pragnę przekazać złoto srebrną nić, Ale w tym wnętrzu nie ma już nic.1 punkt
-
Co oko cieszy - przeminie - uschnie, zniknie albo zginie. W pamięci obraz schowany, żywą kredką malowany...1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne