Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.06.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. nie umierają bo gdy się cofnę pogłębiam i rozszerzam czas rozdrobnionymi wspomieniami i nigdzie nie znajduję końca
    11 punktów
  2. *** Kiedy przyjmuję dobro, znów uśmiech mam na twarzy, a gdy podaję dalej, to cieszę się dwa razy. *** Dobro ciche, łagodne, nieskore do oklasków, poznaję nie po słowach, lecz po wewnętrznym blasku.
    7 punktów
  3. Szkraby na plaży budują przy-stań beztroski azyl z radości sypkiej podbiegła Obca dodała garstkę nikt nie zapytał skąd tutaj przyszła Dziewczynki tworzą przyszłe widoczki rozbite szkiełka uśmiechów skrawki podeszła Szara wsunęła trawkę nikt nie wymagał modnej zabawki. Gdy spotkasz kiedyś zgubione dziecko gdzie życie płynie dni dawnych mgiełką nie pytaj z góry o wachlarz zalet do pary starczy że będzie tylko Dla młodszych czytelników link wyjaśniający na czym polegała zabawa w widoczki. https://pl.wikipedia.org/wiki/Widoczek
    6 punktów
  4. Z cyklu 350 uniesień duszy Staranne wychowanie Wychowałem się przy drzewach akacji Wielkich, dostojnych, kłujących Kto mówi, że to zwykłe drzewo, nie ma racji Serce rośnie od samego dotknięcia Drzewa akacji wrastają w duszę człowieka Zapuszczają korzenie Zmieniają Cię od wewnątrz Tworzą na nowo istnienie //Marcin z Frysztaka wilusz.org
    4 punkty
  5. Zaczynam łagodnie I powoli się nad sobą pastwię. W imię Ojca, Zasad i innych mało istotnych kryteriów. Dostrzegam błędy. W osądzie tym jestem zaś bezbłędna. Biję się w pierś. Mocno. Raz, dwa, trzy. Moje oko za wszystkie inne znane mi oczy. Protokół sporządzono. Podpisano- Sędzia niesprawiedliwy. Ja.
    4 punkty
  6. Coś mi zaiskrzyło znowu na synapsach, z lekka podrażniło nadszarpnięte nerwy. Scenariusz się rysuje jak na starych filmach, naiwnie straszących buntem naszych mebli. Rozmawiałem dzisiaj z salonowym stołem, któremu już wszczepiono moduł hipokryzji, zamiast się nakrywać, bredzi mi historie o tym co by, gdyby mieli go naziści. Chciałem go przekonać, że się nie powtórzy taki koszmar, który wtedy się wydarzył, ale on się uparł, że największym wrogiem dla człowieka bywa zawsze drugi człowiek.
    4 punkty
  7. W cudownej sielskiej krainie gdzie życie wolno się toczy zatrzymam się tam na chwilę w wędrówce swojej odpocząć. W cichym lesie chatka stoi w progi każdego zaprasza jeśli wrażeń się nie boisz zajrzyj tam lecz uważaj. Z oddali aromat kawy przyciąga do tego miejsca mieszając się z zapachami obok kwiecistych kobierców. One kuszą kolorami wzorzyste dywany tworzą bukiet piękny uzbieramy niech zdobi swoją urodą. Zwierzęta mile widziane do posesji podchodzące właśnie przed chwilą ujrzałam kilka saren i zająca. Panuje tutaj harmonia wszystko się zawsze układa zamykam się w jej ramionach złe chwile na bok odkładam. Wieczorem cudowny koncert mi ptaszki zafundowały i w blasku księżyca ostrym dołączyły do nich żaby. Choć trwało to tylko chwilę na zawsze ślad zostawiło będę wspominać najmilej a serce będzie tęskniło.
    4 punkty
  8. Poranki jakże różne Te letnie wczesne Te zimowe późne Cóż mało to odkrywcze lecz właśnie przeżywam znowu ranki letnie i różnie w nich bywa Od dawna już nie czuję porannej radości Ach rymów do tego słowa znalazłabym wiele Jak chociażby młodości a także i mdłości gdy ktoś inny zagościł w moim ciele Lecz to wszystko minęło Gdyż wszystko wszak mija prawda to oczywista znana nie od wczoraj ale musi minąć czasu bardzo wiele zanim stwierdzisz że to także prawda twoja No cóż przyznaję że forma i treść trochę przegadana Ale tak mi się chciało napisać Od samego rana
    4 punkty
  9. poranki spokojne i powolne bez telefonu wpatrzona w książkę obiecującą tobą wilgocią kiedy ciepłą bryzą orzeźwiającymi kroplami spadasz na moją nagą skórę a potem rozsypana kapię z powrotem
    4 punkty
  10. Uwięzieni w odmętach czasu Czekamy na ostatnie rozdanie kart A cały świat bez ciebie nic nie jest wart I nie będzie nigdy Bo to jak dwa razy dwa Prawda w strugach deszczu zapisana I ty objawiona mi nago z rana Piękna kobieta krocząca w otchłań Tak jak my wszyscy Dobijający do brzegu Piękna istotka w płatkach śniegu
    3 punkty
  11. Za dnia wędrował górskimi ścieżkami upajając się wolnością którą upiększał białego orła lot Zaś nocą przy ognisku zapatrzony w gwiazdy na gitarze grał balladę do której słowa pisało echo i wiatr
    3 punkty
  12. Dwie gospodynie - wieś Szaławiły - kury na jajkach z a ś nasadziły. Stadko wysiedziane, + kurczątko usrane.. Jak je uleczyć - będą radziły.
    3 punkty
  13. @Quidem.art Lubię Twoje wiersze Niby bez fajerwerków Ale mają łagodny smak Zostawiają posmak Ciekawego myślenia Czucia, nie założenia Plu++++siki
    3 punkty
  14. @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję i również pozdrawiam z uśmiechem :) @Wiesław J.K. Dziękuję i również serdecznie pozdrawiam :) @poezja.tanczy Dzięki. Bardzo mnie cieszy twoje uznanie. Pozdrawiam serdecznie @Rafael Marius Dziękuję bardzo za trafny komentarz do wiersza. Byle bez lęku iść przed siebie, choć nie zawsze się da. Może poprostu trzeba zaakceptować naturę "nieznanego" ;) Dzięki za uznanie i pozdrawiam cieplutko @iwonaroma Dzięki, to miłe że tak uważasz. Z natury jestem sceptyczna, choć wierzę w cuda ;) Jest to zstem podwójny sukces ;) pozdrawiam serdecznie @Starzec Dziękuję i pozdrawiam z uśmiechem :) @corival Dziękuję za miły komentarz. Cieszę się, że doceniłaś moją twórczość określając ją w ten sposób. To dla mnie ważne, bo wciąż pracuję nad własnym stylem. Wcześniej wszystko trafiało do szuflady. W końcu się odważyłam i udało się :) pozdrawiam cieplutko @Tyrs Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
    3 punkty
  15. w okruchach chabrowego wieczoru obudziły się się pierwsze gwiazdy namalowane niebo odsłoniło twarz kopuły cerkwi rozpromieniły się złocistą ciszą Jagiellońską przebiegł mozaikowy kot za kwadrans odjedzie ostatni pociąg jak zawsze spóźniony o jeden wiersz czytamy czas jest godzina ta sama i nieobowiązkowa za oknem spocony świat biegnie w przeciwnym kierunku
    2 punkty
  16. Skarżyła się dama ponętna z Ligoty, że Zenka nie kuszą jej bujne przymioty. Na śląskie dąsy i ochy tak rzekł "Warszawiak" z Baniochy: "Ja wolę mam nawet, lecz brak mi ochoty."
    2 punkty
  17. W dniu wolnym od zajęć, a oboje mieli ten komfort żeby to należycie zorganizować i nie wyznaczać sobie na ten dzień zbyt wielu zajęć zawodowych (jak mawiają byli na swoim) i mieli ten komfort nie wypalenia pracą, nie przemęczenia i braku nadzwyczaj często tutaj spotykanych szeregu najróżniejszych wątpliwości około zawodowych poszli do kina. Coś z przypadku sprawiło, że oboje mieli do niego relatywnie blisko, podobnie jak do knajpy, do której od czasu do czasu chodzili spacerkiem. Wybrali się na jakąś romantyczną komedię o wczesnej porze (ach ten wolny czas), co sprawiło że w kinie było stosunkowo mało osób. Usiedli gdzieś na środku, w którymś ze środkowych rzędów, co również było zastanawiające i mogło sugerować pewne sprawy i z zainteresowaniem, zaciekawieniem i wesołością skierowali spojrzenia i zmysły na romantyczną historię słodko odmalowaną na ekranie przed nimi. Czy wówczas w mało zaludnionym kinie, przy zgaszonym świetle, w okolicznościach - całkiem romantycznych i sprzyjających - doszło między nimi do jakiegoś bliższego damsko – męskiego zbliżenia, czy choćby chwili w pełni zrozumiałych uniesień fizycznych? Cóż, narrator tej opowieści tego nie wie, bo siedział rozparty ponad miarę na tylnych siedzeniach w ostatnim rzędzie zaciemnionej sali kinowej i nie miał możliwości dojrzeć wszystkiego do czego między nimi w tamtej komfortowej chwili doszło. Narrator, w przeciwieństwie do tych dwojga, nie był w nadzwyczajnym humorze, bo siedział sam i znał się na filmach, a co za tym idzie niestety wiedział i rozumiał, że ta akurat komedia do najlepszych nie należy. A oni tak ślicznie na niej się bawili i chyba działo się tak dlatego, że kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że ten film był oględnie mówiąc wcale nie najwyższych lotów. Gdy wchodzili do kina nie trzymali się jeszcze za ręce i gdy z niego wychodzili również tak się nie stało. Jednakowoż po obojgu było widać, że ta ciut zbyt naiwna jak na mój gust historia filmowa oboje zainteresowała i w pewien sposób uwiodła, przenosząc ich oboje gdzieś daleko do odległej krainy nieosiągalnych marzeń. I o to chodzi. Ten dzień, podobnie jak poprzednie, niewątpliwie zaliczyli do udanych. I naprawdę nie jest tutaj ważne kto zapłacił za bilety do kina, ale – jak znam życie – najprawdopodobniej on i ok, bo przecież miał tak zwany portfel. Nie było żadnego komunikacyjnego problemu w tym, żeby on mógł ją potem odprowadzić pod dom, a co za tym idzie tak uczynił. Proste? Podobnie rzecz się miała z pewną książką zaistniałą między nimi, której tytułu niestety nie pamiętam. Zdaje się ona najpierw ją przeczytała i następnie tę książkę mu poleciła i pożyczyła. Gdzieś po czasie on – jak ją już przeczytał, co notabene zabrało mu jakiś niespełna miesiąc, oddał jej książkę i wymienili się pozytywnymi komentarzami na temat tej opowieści. Chyba było czymś wygodnym dla tych obojga młodych, atrakcyjnych ludzi w sile wieku, że mieli podobne, zresztą niezbyt wyrobione, gusta czytelnicze. A wiem to tylko dlatego, że powiedzmy, iż z dziennikarskiego obowiązku zajrzałem do tej książki. I krótko mówiąc i nie wchodząc w szczegóły rozbolały mnie od niej zęby i nie miałem siły żeby przeczytać ją w całości (w sumie nawet chciałem tak zrobić no ale krótko mówiąc na niej poległem). I to całkiem fajne zdarzenie znów o parę kroków zbliżyło do siebie tę piękną i w pewien sposób majestatyczną parę, do której tak trudno się przyczepić. I ciekawa rzecz, której przez jakiś czas nie mogłem zrozumieć oni dalej niezbyt dużo się przytulali i nie trzymali się za ręce. Zresztą po czasie zrozumiałem już dlaczego, ale o tym w następnym akapicie. I był taki dzień ich spaceru, po w sumie wspólnej dla nich okolicy, że rozpadało się na dobre. W jednej chwili gdzieś ponad nimi, zresztą jak zawsze ładnie letnio ubranymi oberwała się ciemna i kłębista chmura, a w pobliżu nie było żadnego solidnego zadaszenia, pod którym można byłoby się schować przed wichurą. Oczywiście nie mieli ze sobą parasoli, bo zdaje się, że ta sytuacja była nie do przewidzenia. Ponadto zrobiło się bardzo zimno. Zmoknięci i zmarznięci, gdzieś pod niezbyt rozłożystym drzewem chcieli się tak zwyczajnie sobą trochę ogrzać i w tej właśnie chwili zaczęli przytulać się do siebie, co od tamtej właśnie pory czynili w miarę regularnie, choć bez - jak mawiają - szaleństw. Teraz, po czasie, myślę, że on pomimo pewności siebie i pewnej zaradności życiowej wcześniej krępował się przytuleń, a najwidoczniej ta sytuacja nie aż ta rzutowała na tak zwaną całość stosunków i jej akurat nie aż tak przeszkadzała, albo – też możliwe - ona krępowała się mu wprost powiedzieć o potrzebie przytulania, czy jakoś ją okazać, mimo iż była pełną gracji, swobody, wyzwolenia i urody młodą influencerką przed trzydziestką wypisz wymaluj z niedostępnych zwykłym zjadaczom chleba katalogów. Cóż, można rzec, że nawet z pozoru niewygodne i niekorzystne warunki atmosferyczne im sprzyjały i było w tym jednak coś zastanawiającego, a nawet niesamowitego lub wręcz magicznego, choć ja akurat jestem w miarę sceptyczny w wyciąganiu pochopnych wniosków z takich zdarzeń. Teraz jednak już wiem, że i takie historie chodzą po ludziach.
    2 punkty
  18. przy tobie kochany drżę śpiewam płaczę świtam gdy zasypiasz obok jestem oddechem własnego życia otworzyłeś mnie na wszystko każdy dzień składam ze wzruszeń pokwitam
    2 punkty
  19. Taki cud na drzewie w Parczewie. Jeden klęczy inny już w niebie. Objawienie tajemnicze, Już zapalą tu znicze. A zapowiedź?* Kuria nic nie wie. *zdarzały się cuda, ale zalicza się do nich takie które objawienie, czy też zjawienie poprzedzane jest zapowiedzią...
    2 punkty
  20. Hoża gospodyni domowa z Chorzowa. Lubiła korzenie i jarzynową gotować. Marchewki szczególnie A tą jedną ogólnie. Jej(?) się przynależała przystawka selerowa.
    2 punkty
  21. gdy znajdziesz kiedyś zagubione dziecko podaruj mu uśmiech i poświęć chwil kilka pomyśl że żyje tych dzieci tysiące samotność im serca aż do cna przenika a może zechcesz je chociaż przygarnąć dać dom rodzinę może także miłość wiedz będzie niełatwo lecz spróbować warto aby w twoim życiu coś się zrobiło :)
    2 punkty
  22. W porządku. Jest okay :). Czuję się czasami przeceniany, a czasami... niezrozumiany :)))), ale to drugie chyba jest nieodłącznym elementem tego hobby :) Dzięki wielkie za wgląd. Pozdrawiam :) Cieszę się. Dzięki za wsparcie :) Pozdrawiam.
    2 punkty
  23. @Dared Dokładnie o tym Ojcu mowa, stąd też ta wielka litera, użyta jak najbardziej celowo 😁 Pozdrawiam @Sylwester_Lasota Dziękuję bardzo za komentarz. Pastwienie się nad sobą, jest bardzo ciężkim tematem, jest to dokładnie to co chciałam ująć poprzez "sędzie niesprawiedliwego"- trudne jest życie z takim podejściem. I ten właśnie stan duszy chciałam tu zawrzeć 😁 Pozdrawiam ciepło.
    2 punkty
  24. Aczkolwiek uważam, że pastwienie się nad sobą nie jest dobrym sposobem na życie, trzeba siebie umieć kochać (vide kochaj bliźniego swego jak siebie samego), bez tego praktycznie nie jest możliwe pozytywne uczucie do reszty świata, to tekst odbieram bardzo pozytywnie, jako obraz pewnego stanu duszy/psychiki (jak kto woli), który nie jest mi zupełnie obcy. Pozdrawiam :)
    2 punkty
  25. Wpadłeś do rzeczki Kochany Świeżo upieczony Pan I zabrał Cię nurt Zagapiła się na chwilę Na wesołe żabki Rozmarzona nimfa Bajeczna jej woń Pod prąd nie popłyniesz Chociaż byś chciał Będzie Cię gonił Jej jaśminowy czar I dokąd dopłyniesz? Słodki Twój smak Rozpuści się, zniknie Przeminiesz jak wiatr Zrobiło się zimno Wieczorny już mrok Wpatrzony wciąż w rzeczkę Bajeczny jej wzrok Przymyka już oczy Oddaje się snom Bo w sennej krainie Od zawsze jej dom
    2 punkty
  26. Właśnie dlatego ten wiersz napisałem, aby pokazać iż kiedyś było inaczej. W obszarze relacji dużo cieplej. Oczywiście nie było sielanki. Nie brakowało codziennych konfliktów, ale zawsze godziliśmy się i zabawa trwała dalej. Każdy był na wagę złota. Im więcej dzieci tym większa frajda. Gdy grupy rówieśniczej brakuje człowiek staje się kaleką społecznym. Zaczyna myśleć w kategoriach korporacyjnych. Aby z kimś się zapoznać należy mu wysłać swoje CV, czyli pomachać przed oczami wachlarzem zalet, koniecznie ze zdjęciem. Gdy spełni się wymagania można liczyć na rozmowę kwalifikacyjną, czyli randkę. Gdy i ta wypadnie pozytywnie kandydat staje się stażystą i jest wnikliwie obserwowany i testowany. Gdy zostanie pozytywnie zweryfikowany może liczyć na związek, rzecz jasna po podpisaniu stosownych dokumentów. To nie żarty, tak to u niektórych wygląda. Dziękuję za pozytywny odbiór.
    2 punkty
  27. Projekt Takamoya, chwila 57 W puszystej pianie nie ma nic prócz Ciebie. Tabula rasa i spokojne serce Piszą epilog rozterce. Na spienionych obłoków niebie Żadnych wyblakłych udręczeń. Falujące ciepło dłonie Jak albatrosy czeszące fale. Tybetański flet z oddali Migotliwą ciszą płonie, Snując sennych mgieł szalik. Czas pęka jak bańki mydlane. Zabawnie szeleszczący finał. Dwudziesty siódmy czerwca trzymam W wannie zakochanej, Gdzie zegar się zatrzymał I nic już nie rani.
    2 punkty
  28. ,, Jezus zostaje zdjęty z krzyża ,, Jezus umarł jest i człowiekiem idzie na ziemi ludzką drogą zdjętego z krzyża bierze w ramiona umęczona cierpieniem Matka Boża utula Go ciepłem miłości matczynej pięknie to uwiecznił Michał Anioł rzeźbiąc Pietę mimo bólu Maryja jest szczęśliwa ponownie jest blisko Syna wierzy że to nie koniec... i ja wierzę 6.2023 andrew Piątek, dzień wspomnienia męki i śmierci Jezusa
    2 punkty
  29. Nie lubię porównywać dzieci między sobą, ale czasy już można. Dawniej więcej było rodzin licznych, dzieci bawiły się wspólnie, a rodzice dbali o w miarę koleżeńskie relacje z sąsiadami. Oczywiście jest to moja perspektywa, wychowywałam się na wsi i takie mam wspomnienia. Kiedy moje dzieciaki idą na plac zabaw, to nie daję im telefonu, bo wiadomo jaki zrobią z niego użytek, w domu mają ograniczony czas na kompie. Widzę inne dziaciaki przesiadujące na zjeżdżalniach czy huśtawkach z telefonem w ręku. Więc wydaje mi się, że to nie tyle wina dzieci, ale rodziców, którzy starają się być z dzieckiem w relacji partnerskiej. A dziecko ma przede wszystkim czuć się bezpiecznie. Rodzic, który potrafi stawiać granice, daje poczucie bezpieczeństwa. Gdyby nam (mam na myśli grupę moich znajomych z dzieciństwa) rodzice pozwalali oglądać kreskówki od rana do wieczora, to pewnie robilibyśmy to. Były takie dzieci. Pozdrawiam
    2 punkty
  30. Widzę to tak jak Asia wyżej. Przywołujesz dzieciństwo. A wtedy się działo. Dzieciaki były wspólnotą. Młodzieńczą hołotą. A teraz wirtualny świat. I moda, by poprawnie wymawiać "brat"
    2 punkty
  31. Ciekawy wiersz, taki powrót do dziecięcych lat z przesłaniem, że dawniej dzieci bardziej doceniały obecność. Każdy czas ma swoje lepsze i gorsze strony, ale dzieciństwo wspominan bardzo dobrze, choć w biedzie, ale z uśmiechem na twarzy. Myślę, że w dzisiejszych czasach dzieci są bardziej sfrustrowane, niestety.
    2 punkty
  32. @Rafael Marius @Coretanima Telefony (społecznościówki) to przede wszystkim uzależnienia I to poważne To nie tylko stracony czas Ale i często podanie ręki depresji, nerwicy i innym takim
    2 punkty
  33. ,, ...sługi za szlugi, świat gotowi spalić..." M. Maleńczuk. ciężki zazębiony mechanizm w przeciwną stronę ruszyły koła chrzęst żelaza w nadciśnieniu morderców odznacza i niezamierzonych zwykłych bohaterów rodzi charczy perzem rządowa stacja to tylko wyrostek robaczkowy maleńki uchyłek otworzymy wyczyścimy szwy same się rozpuszczą sowiecki obywatel ofensywę w umyśle lokuje na czewonym prawie przecież na wrogie zamiary nie możemy pozostać obojętni pazur zła rozdziera kuloodporną kamizelkę i delikatną tkankę dziecka morze czarne krwią czerwienieje
    1 punkt
  34. @Rafael Marius Nigdy się nie bawiłam w tą zabawe, choć moja data miej lub więcej słynie z tych owych lat :) Nawet jej nie kojarzę, aż mi się smutno jakoś zrobiło, gdyż byłam bardzo żywotnym dzieckiem całymi dniami uwielbiałam bawić się różne dziecięce zabawy. Miałam cudowne dzieciństwo! :)) Wiersz ma piękny przekaz subtelny, czuję się tamte lata, nawet sam zapach kiedy było się dzieckiem, koloryt i wszystko co się kojarzy z pędzącym jak dzikie konie dzieciństwem:)))
    1 punkt
  35. Dzięki :) Cieszę się, że w ogóle coś się podoba :). Pozdrawiam.
    1 punkt
  36. Różom jak najbardziej :) też wolę rozmawiać twarzą w twarz :) zgrabnie napisane. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  37. Zawsze jest powód. Jestem DDA, beztroskie dziecko nie dostrzega zła, które jest wokół. Natomiast dorastające dziecko widzi więcej, chce czuć się bezpiecznie, a jeśli rodzina nie zapewnia bezpieczeństwa we wczesnym etapie dorastania, to człowiek zaczyna stawiać mury ze strachu. Teraz natomiast dostrzegam to, o czym sam pisałeś pod swoim ostatnim wierszem w odpowiedzi na komentarz @poezja.tanczy. Dzięki za rozmowę, pozdrawiam z uśmiechem :) Czy masz jeszcze jakieś artystyczne zapędy i zdolności oprócz pisania wierszy? ;)
    1 punkt
  38. Piękny tekst. Serdeczności.
    1 punkt
  39. Czyli u Ciebie to było sporo wcześniej niż u mnie. Ale to dla mnie jest zastanawiające, dlaczego przestało być atrakcyjne? U młodej dziewczyny to duży plus. Masz jakieś wyjaśnienie? U mnie w liceum klasa była podzielona na grupki. Z jakieś 6-7 ich było. Jedna wyłącznie damska dla tych najwrażliwszych. A ja miałem swoje towarzystwo poza klasą. Tacy odlotowcy z różnych szkół. Kolorowe ptaki. W większości artyści.
    1 punkt
  40. @Rafael Marius Dowolność interpretacji jak najbardziej wskazana 😊.W sumie nie mam nic do poezji religijnej i do osób,które ją piszą,ale nie są to moje klimaty.Dzięki za wizytę pozdro 😉.
    1 punkt
  41. @Sylwester_Lasota - dzięki -
    1 punkt
  42. Bardzo obrazowy, wymowny i zastanawiający fragment... Bo czym jest ta otchłań..? Jakąś niewidomą, tajemnicą, która nie musi być straszna, czyli budząca lęk. To zależy od naszej wiary w istnienie, od naszego zaufania w jego sens i dobro. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  43. @Quidem.art Piękno miłości jest łagodne i ciche, choć tyle w niej mocy... Pozdrawiam :)
    1 punkt
  44. @Rafael Marius Ładnie oddałeś istotę zabawy. A zdjęcia... śliczne. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  45. Wszystko dobrze się skończyło, a to co zaczęło na pewnym etapie znalazło pozytywny finał. Pokrótce postaram się tę historię opisać, ale jakiś sprawniejszy pisarz uczyniłby to znacznie lepiej ode mnie. Narrator niniejszego opowiadania wsiąkł bowiem w poezję, a tam jakoś krócej, metaforyczniej, z innymi szczegółami i przy innych akcentach. Interesujące narratora piosenki również mają zdecydowanie krótszy tekst, podobnie jak całe cykle internetowych wpisów i komentarzy, z którymi narrator zapoznaje się od czasu do czasu. No ale postara się uczynić tyle co może i opowiedzieć tę historię najlepiej jak potrafi. Zaczynamy. Tego dnia on, ładnie przed trzydziestką, miał luźny dzień. Nie kontaktował się z rodziną, ani z przyjaciółmi, miał wolne w pracy, a sprawy były poukładane. Dzień układał się po jego myśli. Wstał w pewnym rozgardiaszu, ale ogarnął rzeczywistość. Rzeczywistość go wcale nie przerosła. Czuł się swobodnie i w luzie, bo dzień nie nastręczał mu problemów. Nie oglądał telewizji tego dnia i nie zapoznał się z niepokojącymi doniesieniami z kraju i zagranicy, które zresztą od jakiegoś czasu starał się wypierać najmocniej jak potrafi. Wiedział tylko, że na dwudziestą ma wyznaczoną interesującą domówkę w gronie najbliższych przyjaciół. Miał sporo czasu żeby się do niej się przygotować. Mógł poświęcić niezbędny czas na toaletę, dopracowanie ubioru, kupienie jakiś smakołyków, czy wina na zaplanowaną z dużym wyprzedzeniem imprezę. Nie było zaskoczenia. Gdzieś o dwudziestej z minutami się na nią wybrał, zresztą chyba taksówką i chyba Uberem, na którą było go stać, bo sprawy finansowe miał całkiem dobrze ogarnięte. I pojechał z uśmiechem na twarzy i nie ma w tym nic dziwnego ani nadzwyczajnego. Zresztą każdy na jego miejscu tak właśnie by uczynił i w tym stwierdzeniu nie ma za grosz przesady. Ona podobnie, wiek gdzieś przed trzydziestką, zadbana, pewna siebie i uspokojona poukładanym życiem prywatnym. Nie miała tego dnia obowiązków pracowniczych ani domowych. Z pełną swobodą poczynań mogła sporo czasu poświęcić sobie. Mogła zadbać o należyty makijaż, czy o dobranie odpowiedniej garderoby. Z gracją godną influencerki nie miała problemów w zmieszczeniu się te, czy inne ubrania, które notabene posiadała od dłuższego czasu i to całą kolekcję niemalże na każdą okazję. I ona umówiła się z przyjaciółmi, a domówka wyglądała na interesującą. Wypoczęta, pachnąca, w pełni atrakcyjna i nawet pewna siebie i własnych przekonań udała się na spotkanie. I nawet jeśli pojechała na nie autobusem nie miało to żadnych przykrych konsekwencji. Miała prawo spodziewać się, że impreza będzie udana, choćby z tego tytułu, że miało na niej być obecne kilka jej najlepszych koleżanek. Wieczór zapowiadał się udanie i z pewną nadzieją, spodziewając się tego co najlepsze, wybrała się na spotkanie. Nikt nawet nie próbował jej swatać, a co za tym idzie czuła się w pełni komfortowo. I tak pojechała i nie było w tym nic złego, ani tym bardziej zdrożnego. Ot, życie damsko – męskie atrakcyjnych osób w wieku przed trzydziestką, gdzie zegar jeszcze nie tyka, albo czyni to znacznie wolniej. I usiedli razem obok siebie na wygodnej kanapie w salonie. Kanapa była duża, miękka, głęboka i w ładnych kolorach. Gdzieś pośród rozmów zatrzymali się na chwilę. I on i ona ze smacznym drinkiem w dłoni. I chyba poczuli tę swobodę i wygodę. I było tak jakby ta chwila się do nich uśmiechnęła. Dość powiedzieć, że okoliczności były tym obojga całkowicie sprzyjające. I chyba musieli się sobie spodobać, albo przynajmniej się sobą zainteresować. Chyba oboje poczuli gdzieś głębiej coś na kształt impulsu zainteresowania i zaciekawienia. Ona ładna influencerka, on zaradny gość, według zdań co poniektórych całkiem przystojny. Było coś swobodnego i ulotnego w tej chwili. I było w tym coś z wygody, która przecież – jak chcą niektórzy – wychodzi z mody. Konsekwencją tej sytuacji był fakt, że zaczęli ze sobą rozmawiać w sposób niezbyt zobowiązujący. I mieli możliwości zainteresować się sobą. Rozmowa była bowiem żartem, a nie opisem jakiś przykrych doświadczeń, czy prezentacją politycznych lub ideologicznych lub religijnych przekonań. W zasadzie oboje nie zdawali sobie większej sprawy co jest grane w tu i teraz i nie mieli głów obciążonych bagażem traumatycznych przeżyć. Ot, spotkali się przypadkiem i zaczęli ze sobą rozmawiać z jak to mówią błyskiem w oku. Życie obojgu jeszcze smakowało i oboje mieli gdzieś w tyle głowy frazę chwilo trwaj. Ona ładna, on przystojny. Ona uczesana, on ubrany. Ona uśmiechnięta, on pewny siebie. I ta kanapa, która złączyła ich dłonie, połówki ciał, toasty i poczęstunki. On siedział po lewej stronie kanapy, a ona po prawej. Gdybyś chciał zapewne znalazłbyś w nich jakieś wątpliwości, troski, obawy, lęki, nieporadności, ale te gdzieś niknęły przed przekonującym obrazem tamtej chwili. Słowem i w nim i w niej były gdzieś głębiej i akurat tamtego wieczoru nie miały najmniejszej ochoty wychodzić na światło dzienne, a nastrojowe okoliczności nie wymagały od nich żadnych poświęceń. Ot, było im obojgu wygodnie i dobrze czuli się we własnym towarzystwie. Niby nic, a jednak bardzo wiele. Ot sytuacja, że sprawy mogły się zacząć i pójść spokojnym i ładnym torem. I poszły, bo dlaczego niby miałyby nie pójść? Przyjaciele i znajomi mówili im, że nie ma przeciwwskazań. Nikt nie doszukał się niewierności, nieszczerości, złych intencji, ani tym podobnych przeszkód. Ot, tak zwyczajnie dosyć spodobali się sobie, inaczej przypadli sobie do gustu i mieli tę sposobność żeby później pójść gdzieś razem. I poszli. I znów wygrało dobre samopoczucie. I znów wygrał uśmiech. I znów wygrała życzliwość. I znów wygrało szczęście. I znów wygrała niemodna i niepoważana lub wypierana w niektórych środowiskach wygoda. I było w tym coś z obustronnego nie zdawania sobie sprawy, ale przecież niby dlaczego miałoby nas tak to aż razić? Czasem bywa tutaj dobrze nie wiedzieć, a oni nie wiedzieli i było w tym coś pięknego, naiwnego, subtelnego, niezobowiązującego, ulotnego, sympatycznego i ujmującego. Sytuacja ich ujęła, a co za tym idzie mogli być dla siebie ujmujący. Mogli się sobą zachęcić. Nie mieli żadnych powodów aby żałować sobie pozytywnych uczuć, więc nie żałowali. I tak po prostu, tak zwyczajnie byli dla siebie tego ładnego wieczoru intrygujący i interesujący. Cóż tak też się zdarza. Zdarzyło się i od tamtego wieczoru planowali już razem. Przypadek, los, przeznaczenie? Narrator tego nie wie i jeszcze przez dłuższy czas tego się nie dowie choćby dwoił się i troił pośród ksiąg wszelakich, czego notabene narratorowi wcale nie chce się czynić, choćby dlatego że i on bywa w życiu wygodny. Na imprezie wymienili się numerami telefonów, które rzecz jasna zabrali ze sobą. Wysłali sobie późną nocą po esemesie na dobranoc i w spokoju, dobrym nastroju i komforcie poszli spać do łóżka, a każde do swojego. Gdzieś około tydzień później w sposób ładny, bo przyjemną rozmową telefoniczną, która zabrała im jakieś dziesięć minut, umówili się na coś na kształt randki. Traf chciał, że mieszkali niedaleko siebie, co sprawiło że oboje mieli blisko do miejsca umówionego spotkania. W zasadzie oboje mogli pójść na nie spacerkiem, co zresztą uczynili, bo niby dlaczego nie mieli tak uczynić? I znów jakbyś gdzieś głębiej w nich oboje zajrzał sytuacja nie była pozbawiona wszelakich obaw, ale po cóż mielibyśmy tak naprawdę to czynić? Znów oboje mieli wolny dzień od pracy, mało obowiązków domowych, niewiele zobowiązań, a co za tym idzie z większą niż zazwyczaj przyjemnością mogli wybrać się na umówione spotkanie. Ona znów mogła się dobrze i starannie ubrać, a on miał tak zwany portfel i wcale nie musiał proponować dzielenia rachunku za kawę na dwoje. Zaraz się też okazało, że w gruncie rzeczy myślą podobnymi kategoriami, że dobrze im się ze sobą rozmawia, że potrafią się sobą interesować, a ci wszyscy jego i jej byłe i byli nie pozostawili w ich życiu spustoszeń, które jakoś tak we dwoje trzeba by było przegadać, przeboleć lub przemóc. Traf chciał, że oboje nie musieli przetrawić jakichś ważnych kwestii wymagających szeregu konsultacji i uzgodnień. Nie trapiły ich również – ach młodość i jej niepodważalne prawa – żadne jakoś nadzwyczajnie bolesne wyrzuty sumienia. Kawa była smaczna, choć nie najtańsza, a ciastka niczego sobie, choć również do najtańszych nie należały. On jako że jak wspomniałem miał portfel ze sobą mógł z wygodą zapłacić rachunek i mógł okazać ciut klasy wręczając napiwek kelnerce w wysokości jak to mówią w sam raz. Znów ona dla niego i on dla niej byli jak mawiają atrakcyjni. A, bo bym zapomniał, a przecież to bardzo ważna informacja, randkę przesiedzieli na dwóch różowych leżakach, wsłuchując się od czasu do czasu w ładną i nie najgłośniejszą muzykę, zresztą zaśpiewaną i skomponowaną przez kogoś, kogo niestety nie udało mi się rozpoznać, a nie mam jeszcze aplikacji w telefonie ku temu, zresztą jak całego szeregu innych - ponoć niezbędnych - aplikacji w komputerze komórkowym. c.d.n.
    1 punkt
  46. Prowadź mnie za rękę, prowadź na drugą stronę drogi. Idę pod jadący samochód nie wiedząc co robię. Za ścianą zostawiłem samego siebie, zmiany dokonałem, na gorsze. Gorszy człowiek ślepy i głupi prosi o pomoc bo sam nie wie co robi. Tylko Twój głos słyszę i zapach Twoich słów czuję, ufam tylko Tobie. Podążam tylko za Toba, dotknij mojej duszy bo tego potrzebuje.
    1 punkt
  47. Zmrok zapadał nad miastem szybciej, niż wydawało się to koniecznie. Otulał każdą wąską uliczkę, każdy zapomniany zaułek i każdego mieszkańca usiłującego się przed nim ukryć. Wdzierał się do umysłów, atakował wspomnienia, obdzierał z człowieczeństwa. Zwiastował tragedię, która miała wydarzyć się tej nocy. Po południu z fabryk wyszli wściekli robotnicy i robotnice. Kobiety z fabryki maszyn do szycia spotkały się z mężczyznami z wytwórni silników wiatrowych. Niektórzy nieśli metalowe pręty, inni mieli przy sobie drewniane kije. Na ustach mieli żądania dotyczące sprawiedliwych warunków pracy oraz uznanie wyników wyborów do Landstagu. Na czele pochodu szli przywódcy kultu Heraklesa, nastoletni rozpromienieni chłopcy, gotowi na śmierć, lecz wciąż nie wiedzący do końca, za co mieli umrzeć. Moi chłopcy. Czekali na nich żandarmi z pałkami i karabinami na wozach. Gniazda karabinów uwito w gęstych gałęziach barykad. Wszędzie było pełno tajniaków. Poprzedniej nocy książę rozwiązał Parlament. Konserwatyści skryli się w zamku w ponurym oczekiwaniu, zaś socjaliści zostali postawieni przed trudnym wyborem - pójść za nimi, albo zostać w mieście, wspierając swoich wyborców i podzielić ich los, stając się wrogiem Rzeszy. Tak też postąpili redaktorzy naczelni, aktorzy z opery, część z członków rady miasta. Piękna Willhelmina kroczyła razem z nimi, swoim delikatnym głosem dodając im otuchy. Wagner również opowiedział się po stronie ludu. Oddziały piechoty saksońskiej zostały rozmieszczone w newralgicznych punktach metropolii, przy zakładach produkcyjnych, przy rogatkach mostów oraz w pobliżu pałacu wiejskiego. Nikt nie podejrzewał, że rzesze ludzi jeszcze tydzień wcześniej podejmujący racjonalne decyzje, dziś rozpoczną rzeź, której od lat nie widziano nad Elbą. Mężczyzna wzdrygnął się, pisząc pamiętnik; gdzieś daleko ktoś przeciągle zawył z bólu. Podszedł do dużego okna, by spojrzeć na plac. Zapalił papierosa i powrócił do pisania, siadając znów przy starym biurku. Dwa dni wcześniej przedarłem się z grupką moich zwolenników do magazynów lokomotywowni na tyłach Dworca, do tego miejsca, w którym spędziłem pierwszą noc w tym mieście, liżąc rany zadane mi przez pościg. Najwidoczniej zataczam koło i powracam do korzeni. Teraz znów jestem tu. Pozostali ze mną najbardziej lojalni członkowie kultu, jednak co i raz któryś z nich przychodzi do mnie z wertującym go pytaniem, czemu nie walczymy, kiedy wszyscy inni walczą? Obserwowałem długo, jak w ich błyszczących oczach rodziła już się pogardę i nienawiść, lada chwila mogą wystąpić przeciw mnie, lada chwila stanę się dla nich równie stary i niepotrzebny jak ich ojcowie oraz bracia, jedyna burżuazja wśród biedoty dostępna na wyciągnięcie dłoni. Nie śpię od czterech nocy. Dostrzegłem osobliwą przemianę. W cieniu drzew dotychczas przynoszącym ulgę i łaskę od letniego słońca, teraz zaczęła czaić się niewypowiedziana groźba. W dźwięku kościelnych dzwonów bijących na alarm cień rozrastał się ponad miarę swojego obiektu i stawał się głębszy niż dotychczas, dojrzewał i odrzucał silną, prastarą niechęcią, jak gdybym był razem z moimi towarzyszami nieproszonym gościem u progu pana jakiegoś niezmierzonego domu. Cień szczególnie emanował wrogością pod okazałymi dębami, wisiał nade mną niczym miecz kata. Jego kojący wcześniej chłód był teraz tak zupełnie inny, obcy, namacalny, acz przejmował mnie nieznanym wcześniej strachem, strachem przed spoczynkiem. Strachem przed domem, do którego nie mam już wstępu. Kryje się w tym nieprzychylność Cardei, strażniczki równowagi, jednej z niewielu Mocy zachowujących neutralność oraz utrzymujących status quo. Późnym popołudniem przybył do mnie zszokowany posłaniec z korespondencją. Był jednocześnie przerażony oraz podekscytowany, opowiadał mi o rzekach krwi, stosach trupów, sklepach płonących w dzielnicy żydowskiej. Wierzyłem mu na słowo. Otworzyłem list i przeczytałem słowa grozy. Dowiedziałem się, że rozwścieczony tłum przeszukując przedmieście, wdarł się do budynku Teatru Swietłany, splądrował jego biblioteki i wymordował tych, którzy się w nim skryli. Myślę, że ona sama dawno przestała już uciekać i postanowiła zabrać ze sobą na tamten świat jak najwięcej istnień, natomiast lojalność jej czarnoskórego towarzysza pozostaje sprawą otwartą. Choć był jej prawą ręką, szedł zawsze swoimi ścieżkami i miał swoje rachunki do wyrównania. Mojego drogiego Helge, tak jak Gavroche w Paryżu lata wcześniej, pochłonął Żelazny Wilk. Zawsze na czele, zawsze pierwszy, z pieśnią krwi i zemsty na ustach, dostąpił nieśmiertelności z łaski najbardziej chaotycznej i krwiożerczej siły, którą Moce spuściły z okowów, by biegła przez Świat szarpiąc i pożerając wszystko, co stanie jej na drodze. I tak jak ja nadawca czujemy, że jesteśmy przyczyną ich gniewu, tak przyczyną gniewu Żelaznego Wilka jest samo istnienie świadomej ludzkości; cywilizacja i jej porządek. Cardeia była jedną z najstarszych sił onirycznych - jej upartość i cierpliwość to sztywna waga, na której szali możesz złożyć całe miasta i narody, a i tak pozostanie niewzruszona. Jeśli zgodziła się podczas rady na uwolnienie Żelaznego Wilka, biada nam wszystkim, nic nie ocali nas przed chaosem. Pozwoliłem moim coraz bardziej agresywnym adeptom otworzyć skrzynki z najlepszym winem, które leżały wciąż nierozpieczętowane na pace ciężarówki. Barbarzyńskie pomioty pobiegły do nich z łomami, deski zostały rozerwane, butelki tłukły się im pod nogami - luksus do tej pory dla nich niedostępny, a teraz najwspanialsze egipskie wino drżało im na językach. Upili się z natarczywością godną Wizygotom napadającym Rzym, próbowali też ściągnąć jakieś biedne, zagubione dziewczyny z miasta. Folgując ich zachciankom, kupiłem sobie czas potrzebny na przygotowanie się do walki z Viktorem. Tak więc mój rywal, mój ojciec, pisze do mnie. Czułem swąd jego potu na papierze, jednak zdołałem opanować emocje, które uderzają w moje wątłe ciało jak potężna rzeka napiera na stary jaz. To, o czym nie sprytnie nie wspominał, dotarło do mnie kilka dni wcześniej. Bramę snów zatrzaśnięto najprawdopodobniej przed obojgiem z nas, a to oznacza, że nasza walka musi roztrzygnąć się, gdy jesteśmy w przebudzonym świecie. Większość z Mocy odwróciło się od nas. Ktoś jednak uważnie śledzi nasze kroki. Które z nieznaych mi Mocy mój ojciec zdołał przebłagać? Jaką ofiarę złożył, jaką cenę zapłacił? Sebastian przerwał ponownie. Ledwo zagojona szrama na jego dłoni zapulsowała niecierpliwie, lecz... to już nie była jego dłoń. Poczuł dziwny przepływ siły, lecz co dziwne i nieco zdradliwe, nie zaniepokoiło go to. Cień każdego strachu jak szkło pozytywu trzasnął w jego umyśle, aż samo wyobrażenie strachu stało się w jednej chwili jedynie... nieuchwytną, nierozumiałą, odległą ideą platońską. Odłożył pióro, gdy nagle coś przeszyło jego plecy, w okolicach prawej łopatki. Odłożył papierosa, czuł ostrze w swoim ciele i pozwolił połączyć mu się z nim. Obejrzał się do tyłu na jednego z swoich towarzyszy, trzymających rytualny sztylet i nagle wiedział już wszystko i wcale nie był zaskoczony. Strumień gniewu jaki przepływał przez niego, stał się teraz potężny jak Dunaj, jego drążące lodowce źródła znalazły w końcu swój początek, spoczęły wysoko pośród szczytów Góry Światła, skąd pochodził i dokąd się wspinał przez wieczność. Podszedł powoli do przerażonego mężczyzny i wyjął mu sztylet z ręki. Przyjrzał mu się uważnie, po czym zaczął giąć go z ogromną siłą, aż broń zabłysła z czerwoności. Grymas pogardy wykrzywił jego twarz. Splótł broń w pierścień i bez trudu rozplót spowrotem, jakby bawił się wierzbową witką. -- Udaj się z tym do Domu Artiemievny. Jestem pewien, że mój ojciec tam jest, grzebie się w pozostawionych śmieciach jak karaluch, który czeka na zdeptanie. Powiedz mu, że przyda mu się jeszcze jeden taki nożyk! Ucałuj go, ucałuj go z miłością! -- rzekł do przerażonego chłopaka. -- Eris powierzam mą ścieżkę, mój wzrok starą krew psuje, siłą zdobywam uznanie, długo swych praw dochodzę... idę po ciebie, ojcze! -- zanucił dziarsko. Podwładny przyjął z pokorą nóż, lecz upuścił z krzykiem łapiąc się za nagle poczerniałą dłoń, po której zaczęly pełzać napuchnięte bąble. -- Ależ poczekaj odrobinę! -- klepnął go po plecach uśmiechając się szeroko, aż tamten upadł na twarz. Sztylet pobłyskiwał złowieszczo w zwodniczym blasku księżyca, gdy z głuchym brzdękiem odbił się od splamionego betonu. Nie było odwrotu. Zło zostało uwolnione.
    1 punkt
  48. To prawda, zatem nie pozostaje nic innego jak tylko się z nią zaprzyjaźnić. Zgoda, choć bezradność może czasem wyjść na zdrowie bardziej niż podejmowanie pochopnych decyzji. Dziękuję za pozytywny odbiór.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...