Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 10.06.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
jestem dużym podobieństwem z odrobiną inności po tym mnie poznajesz jednocząc się zawsze trochę odstaję to moja cała wolność7 punktów
-
Moje skruszone, potulne myśli przepraszają, że ciepłolubny czas jak zwykle objawił się nie w porę. Sumienie, zbyt prędko rozpoznane, staje się naturalną łzą, przemienia w zwierciadło, w którym dostrzegasz szept duszy. Piętno, zadane złudzeniom przez zbyt łakomy poranek, płynie wraz z prądem światła, narusza piedestał, na którym opierał się bezmiar macierzystej wieczności. Skrzypią łzy pod podeszwą serca, pada deszcz, tak ironicznie czarny, tak bojaźliwy i bogobojny. Nie, zbyt wyboiste są te ścieżki, wiodące za granicę stracenia, między skały - tam kona ostatnie źdźbło trawy, tam trwa zadośćuczynienie, skrzętnie powierzone rozpostartym dłoniom Boga. Jesteś dostatecznie niedaleko, żeby wskrzesić odbicie w szybie, żeby nasycić namiętność, zaginioną pośród ckliwych wołań o jeszcze.6 punktów
-
między pierwszą a drugą wskazówką jest chwila okno otwiera dzień zaspane słońce turla się między wersami sosny tańczą wokół zieleni twoje oczy mówią wierszem pod gruszą śpią poeci spacyfikowani letnim winem5 punktów
-
Jak szybko gaśniesz, tak szybko wzrośniesz W tych, co ich zostawisz gdy odejdziesz; Krew świeżą, darowaną w życia wiośnie, Swoją nazwiesz, gdy w starość wejdziesz. W tym żyje piękno, rozkwit i mądrość; Bez - szaleństwo, rozkład i zatrata: Gdyby jak ty, cała była ludzkość W trzy lat tuziny nie będzie świata. Kogo natura zachować nie chce, Brzydcy, głupi niech mrą bezpotomnie. Im większy dar, tym więcej dać zechce; W wianie, którym cieszysz się ogromnie: Wszak swą pieczęcią cię uczyniła, By cię kopiując, nie utraciła. - "im większy dar..." Uczeni wskazują, że to odniesienie biblijne (Mt 25:29). A powyżej coś jakby lekki przedsmak eugeniki... I William: As fast as thou shalt wane, so fast thou grow'st In one of thine, from that which thou departest; And that fresh blood which youngly thou bestow'st, Thou mayst call thine when thou from youth convertest. Herein lives wisdom, beauty, and increase; Without this folly, age, and cold decay: If all were minded so, the times should cease And threescore year would make the world away. Let those whom nature hath not made for store, Harsh, featureless, and rude, barrenly perish: Look whom she best endowed, she gave the more; Which bounteous gift thou shouldst in bounty cherish: She carved thee for her seal, and meant thereby, Thou shouldst print more, not let that copy die.5 punktów
-
wolę napisać wiersz? Czy na nią spoglądać? Jednak spoglądać. Czy chcę być różą czy mną? Jednak mną. Przepraszam Poezjo. Przepraszam Różo.4 punkty
-
z przepowiedni majowych wiem że będzie czerwiec słońcem topniejącym rozlany - na niebach i na obłokach w pieśniach słowików porannych z dala rozbrzmiewa już pasikoników szemranie z twoich rąk czytam że ty mój - kochany oczy patrzące wymownie też przywłaszczam i oddech gorący czerwcem zmieszany4 punkty
-
Ten pierwszy raz Ta pierwsza łza To pierwsze milczenie To pierwsze westchnienie Niech będzie w moim sercu Głęboko pogrzebane I na dnie schowane4 punkty
-
Niepewność w powietrzu poezja w głębokiej wodzie wszyscy mili ludzie zgnieceni w tłumie zamknięci w lodzie pozwólmy jednej osobie patrzeć się w morze za długo i bezsensownie delirium w betonie szklane ryby w kartonie zwróćmy chociaż jednej śmierć w wolnym ogromie za dziko i bezpowrotnie syreny z mętnej plaży śpiewają jakby wiedziały nigdy nie istniały4 punkty
-
jeden gest i jestem z tobą pretekst w głowie słowem duchem jesteś nieodkryta a odkrywca w siódmym niebie będzie to wiem3 punkty
-
"Proszę pani, proszę pani! Dostałem piątkę z drogi krzyżowej." Dzieli się dobrą nowiną uczeń obsadzany w roli kozła ofiarnego.3 punkty
-
Postawiła się i zawalczyła o kompletny zestaw nieidealnych ideałów niczym ze szlachetnej paczki dla dziecka Tyle tylko że wcześniej nie sprawdziła oczywistości jak dwa razy dwa że postacie gazetowe rozpaczają i przeżywają samotność Twardzi bonzowie gdzieś na topie piramidy piramidalnej od wielokrotnego nieszczęścia w wygodzie anonimowości środków na życie zacierali i zacierają grubawe paluchy i ślady Nigdy nie szło ich poprawić czy zmienić Zresztą i miasto i wieś i trójmiasto zapatrzone niejedną istotną rolą i tak tętniło i tętni przestraszonym życiem. Warszawa – Stegny, 09.06.2023r. Inspiracja - poetka TylkoJestemOna3 punkty
-
Ty wazon namaluj miła ja kwiatki a potem pójdziemy na łąkę By upiększyć lotem motyla nasz wspólny obrazek Który po powrocie do domu zamkniemy w złote ramki Żeby lot tego motyla trwał wiecznie a nie chwilowo jak w bajce3 punkty
-
Skąd płomień równy w jego szaleństwie Kwitnie z ciszą ogrodu zasianą wieczorem Który cienie grzebiąc rozbudza nadzieję A żal wydarty sercu bierze w łez niewolę Nie spętam go słowem bo i tak mi ucieknie Choć jest ona zaledwie wolności namiastką Czasem myślę że jest moim złudzeniem Lecz nie raz jedynym co mi zostało Wciąż mieni się namiętność w oczach Pamięci o niej nie wyrwę z korzeni Dopóki pragnę niech gasną słońca I niech każdy zachód umiera w nadziei2 punkty
-
2 punkty
-
Czułem lekki podmuch wiatru Smugał moją twarz delikatnie Czy mogłem zatrzymać ten czas? Leżąc z wami na pachnącej trawie Przecież ta sielanka Nie mogła trwać wiecznie Myślę o tym patrząc na Kawałek nieba czekający na mnie Niecierpliwy głos mnie woła A co jeśli go okłamię? W sekrecie przed samym sobą A potem znów się obudzę Ach złote sny chociaż Nie chcą to ustępują Szarej rzeczywistości Asertywnej w swej naiwności Morfeuszu tym razem zostań Kolejnego dnia symbiozy Rozchwiania z równowagą Nie będzie dane mi wytrzymać2 punkty
-
2 punkty
-
@kwintesencja taka pogoda za oknem - przepiękna, napełniająca wieloma cudownymi uczuciami 😊 Dziękuję i pozdrawiam ciepło :) @Tectosmith dziękuję pięknie :) Pozdrawiam czerwcowo 😊 @duszka dziękuję :) Bez serca ciężko się pisze, choć oczywiście można, ale ja wolę z ❤️ Pozdrawiam :)2 punkty
-
Gdy na górę się wspinacie i ochotę wielką macie, może to być wasza wina, jeśli zejdzie w dół lawina.1 punkt
-
Z cyklu Śpiewnik pielgrzyma Na sto trzynaście Podano do stołu Zaczynasz jeść pospołu Nie opieraj się łokciami o stół Nie pochylaj się nad talerzem Jedz powoli, po kawałeczku Zachowuj się, nie jesteś pasterzem Nakładając potrawę Bierz pierwszy kawałek z brzegu Nie nakładaj jedzenia swoim widelcem Bo się nie znajdziesz w kolejce Tych, którzy wiedzą jak zachować się trzeba A czego nie dotyczy potrzeba Nie dmuchaj na jedzenie Nawet gdy jest gorące Gdy trafisz na chrząstkę, odłóż ją tak Aby nie dostrzegły jej oczy sąsiada widzące Nie krój pieczywa nożem Rozrywaj je na kawałki Pamiętaj, który widelec do czego Przy stole trzeba się zachować kolego W sposób należyty By nie obrazić nikogo Być jak każdy z formy jednej odlany Grać w grę na którą wpływu nie mamy Jeśli jesz po swojemu, odpadasz Nikt Cię nie szanuje i z nikim nie gadasz Jeśli jesz po swojemu, odpadasz Nikt Cię nie szanuje i z nikim nie gadasz //Marcin z Frysztaka1 punkt
-
Świat miłości i kwiatów które nie więdną Świat prawdy wyrozumiałości która racje ma Świat ciągłego dobra które na tęczy gra Świat gdzie białe jest zawsze białe nie ma plam Plam które kłócą prawdy o prawdzie nie mówią Właśnie taki nie inny świat ujrzałem parę myśli dalej1 punkt
-
Zatruję Twój umysł mym sercem z hebanu. Zatruję mój umysł Twym sercem ze smoły. A Zaimkoza Cię zeżre! 01.05.20231 punkt
-
A dziękuję za miłe słowa. Ja mogę być, bo jestem wege, a do tego kiedyś byłem muzykiem amatorem, zatem zagrać potrafię nie tylko na nerwach. A zdjęcia świerszcza nie mam pod ręką. U mnie w okolicy ich nie ma. Być może to sprawa kosiarek. Dla nich i dla wielu innych owadów to zagłada. @violetta @Ewelina Mam za to złotą i piękną jak czerwcowe słońce różę. Te dwa małe czarne punkciki na dole to mrówki.1 punkt
-
Kiedy uczeń jest gotowy zjawia się mistrz by zawołać go po imieniu, tym czasem człowiek żyje jak potrafi, stara się bardziej, tuli w umyśle moment spotkania, wie że to nie ten dzień, ani jutrzenka, tęskni mocno jak za matulą, wie już że nie jest zwierzęciem, droga zaprowadzi go po czerwonym węglu aż po skok w ogień, droga zadba o niego gdy zabraknie mu sił. Idzie ścieżką, ręce muskają krzewy i trawę, a w gęsią skórę powiewa wiatr, oczy tulą słońce które pozwala, czy będzie widział jak dziecko kiedy przyjdzie jego zachód?1 punkt
-
Mam ulubiony sweter i ulubiony kubek i kilka długopisów, których nigdy nie gubię. Spisuję nimi chwile na białych, pustych stronach. A każda myśl o Tobie to moja ulubiona. I tylko Ciebie nie mam, a miałeś być na życie. Twoje imię rozmyte smutkiem w bladym zeszycie. Został mi ciepły sweter, który otula ciało, resztka herbaty w kubku, lecz bez Ciebie to mało.1 punkt
-
@Leszczym ja jestem bardzo zadowolona, rząd pomaga jak może. Jestem wdzięczna, ślę im serdeczności i uśmiechów, prezydent z damą pierwsza klasa.1 punkt
-
1 punkt
-
Jak to wyśpiewywał jeden z bohaterów jednej z naszych ulubionych bajek z dzieciństwa, która może być już niepoprawna politycznie: A nam jest wsio rawno... Chociaż... może pojadę jednak rozrzutnikiem... smród zostaje z tyłu... Tylko chyba pora nie jest najlepsza. Albo za wcześnie, albo za późno. No chyba, że umawiamy się już na jesień.1 punkt
-
@Rafael Marius U mnie na szczęście jeszcze jest :) Fajne wiersze pisze i zadaje mnóstwo interesujących pytań :)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Witam - raczej motylek - miło że czytasz - Pozdr. Witam - też wolę nadzieje w niej widać światełko - Pozdr. @Andrzej P. Zajączkowski - @Natuskaa - @Starzec @Kamil Olszówka - @snežinka - pięknie wam dziękuje -1 punkt
-
Modyfikacja dawnego tekstu –––––––——/?——————— Specjalnie przyszedłem na cmentarz, żeby przezwyciężyć strach. Podobno to znakomita terapia i szansa na zwycięstwo. Najpierw uwierz w istnienie wroga, następnie rozpracuj na ile to możliwe, jego słabości, żebyś wiedział z czym walczysz i jakie środki zaradcze zastosować. A zatem stoję między grobami i czekam na powtórkę z rozrywki. Zupełnie nie wiem, co jest naprawdę, a co tylko w głowie. Chociaż wczoraj na przykład wdepnąłem w namacalny, dowód. Przylepiony do podeszwy, śmierdział jak jasna cholera. Jednak pewności nie mam, czy faktycznie coś czułem, czy tylko umysł tak postanowił. Teraz stoję i czekam. Zawsze początek o tym samym czasie. Sześć minut po szóstej. Zaczynają jak zwykle bardzo spokojnie. Niczym muśnięcie motylich skrzydeł. Tyle, że czarnych ze srebrnymi obwódkami. Pełzną nisko na ziemi, z niekształtnym szelestem. Wiem, że to one. Nie wszystkie. Mam w środku jeszcze białe, lecz one nie wyłażą na zewnątrz. Nie chcą być pobrudzone, walczyć jak równy z równym. Czuję je w sobie odczuwając ich lęk. Zawsze tak samo. Może dzisiaj będzie inaczej. Żebym chociaż zobaczył szarość. Jest ich coraz więcej. Wyłażą z mojej głowy. Z oczu, z nosa, z uszu. Suną na dół. Czuję obrzydliwe, wilgotno zimne, łaskotanie. Jeszcze w miarę spokojne. Czarne rozpłaszczone koty. Lecz z każdą chwilą są coraz bardziej agresywne. Nie mogę ich w żaden sposób zniszczyć lub nawet złagodzić niekomfortową sytuację. Podejmują jak zwykle nagły frontalny atak. Mam wrażenie, że stoję w czarnej falującej rzece. Zadają rany, chociaż nie widzę żadnej krwi. To raczej oddzielne skrawki umysłu odczuwają ból. Aż nie mogę uwierzyć, że nie wirują wokół szarych fałd, schowanych pod sklepieniem z twardej kości. Dlaczego wybrały właśnie te długaśne, zakręcone u dołu kolumny, w zabłoconych butach? Zawsze tak samo. Powtarzają to jak mantrę. Widocznie nie wszystkie zamiary wroga, są mi znane. Paskudnie płaskie, ciemne, prześwitujące plamy. Widzę przez nie chodnik. W tej właśnie chwili, początek tego, co mnie najbardziej przeraża, chociaż przeżywałem to już wiele razy. Wiem co za chwilę nastąpi i nie mogę tego zmienić. Są niezniszczalne, uparcie powtarzają ciągle to samo. Kształtują z samych siebie, to co zwykle. Stanowczo i dokładnie. Baz pośpiechu. Wiedzą, że nie ucieknę. Jestem wewnątrz, ale nie w takiej zwyczajnej drewnianej. Stoi pionowo. Ściany uplecione z lepkiej, czarnej koronki. Jestem wewnątrz kokonu z pajęczyny, w kształcie trumny. Po wewnętrznej stronie, łażą malutkie trupie czaszki, na srebrnych włochatych nóżkach, wymachując tycimi narzędziami, w kształcie wspomnienia żniw. W innej sytuacji, byłoby to nawet zabawne. Tyle razy je widziałem, że nie powinno to robić na mnie żadnego wrażenia. Jednak teraz zaczyna być inaczej niż zazwyczaj, co jest dla wielce niepokojące. Nie wiem, co będzie za chwilę. Trumna jest coraz mniejsza. Zimne ścianki dotykają ciała. Odczuwam cholerną klaustrofobię. Twarde czaszki wyżerają otwory wszędzie, gdzie tylko mogą. Wchodzą w każdy zakamarek opakowania duszy. Przybywa ich coraz więcej. To tylko pokręcone urojenia. Tak myślałem jeszcze przed chwilą, ale teraz pewności nie mam… gdyż nie jest tak, jak być powinno. Czuję, że łażą pod skórą, chociaż wizualnie nie dostrzegam żadnych zmian. Odczuwam przemożną chęć wyjścia na zewnątrz, by głęboko odetchnąć, zaczerpnąć chociaż stęchłego powietrza, bo przecież innego w moim umyśle nie ma. Nic z tego. Im bardziej rozpycham wilgotne śmierdzące ściany, tym bardziej są bliżej mnie. Zmuszony jestem oprzeć plecy o koronkowe wnętrze trumny. Na ile to w ogóle możliwe, chce być jak najdalej, gdyż na przeciwległej ścianie, widzę przylepionego trupa. Wygląda jak płaski rozkładany obraz. Bardzo cuchnie, a zniekształcona twarz –z okiem na zewnątrz i bez ust – kogoś mi przypomina. Na domiar złego spleśniałe ciało, złośliwie prześwituje. Zauważam przez wnętrzności zwłok, nagrobki na cmentarzu. Jedno na drugie nachodzi. A właściwie całe wnętrze jest teraz półprzezroczyste. Wiem, że po drugiej stronie, czeka w miarę normalny – czyli jaki? – przyswajalny świat. Jest na wyciągnięcie ręki, ale nie mogę go nawet dotknąć. W pierwszej chwili nie wiem, na co dokładnie patrzę. Dostrzegam jakieś białe plamy na cmentarzu. Dopiero po jakimś czasie uświadamiam sobie, że na każdym grobie, siedzi przykucnięta niewielka dziewczynka, w białej sukience. W tym cały półmroku, wygląda to niesamowicie. Niczym białe kwiaty, na ciemnych nagrobkach. Albo raczej łabędzie śpiewy. Nagle wszystkie w tym samym momencie, spoglądają w moim kierunku. Nie widzę ich twarzy. Tylko dwa żółtawe punkty zamiast oczu. Jednocześnie rozkładają delikatne ręce. Przeobrażają w skrzydła. Są białe, ale strasznie postrzępione. Wiele piór chłoną nagrobne płyty. Białe żaglówki z wysokiej fali, wchłaniane przez mogiły, niczym topniejące grudki zapomnianego śniegu. Słyszę delikatne trzepotanie. Dziewczynki wzlatują ponad groby. Krążą dość wysoko, oświetlane blaskiem srebrnej tarczy. Szare cienie, deformowane na pomnikach i nazwiskach zmarłych, cicho szeleszczą ostatecznością. Nie wiem zupełnie, czy chcą mnie zniszczyć, czy pragną uratować. Krzyczę wniebogłosy, tak na wszelki wypadek. Nic z tego. Kokon jest dźwiękoszczelny. Krążą coraz wyżej. Niektóre są widoczne na tle księżyca. Z jednych grobów wypełzają błękitne wstążki, a z innych szare. Tylko z nielicznych, złotawe warkocze płomieni. Zauważają mnie. Zniżają lot. Słyszę zanikający szum skrzydeł. Lądują wokół trumny. Patrzą na żółtymi oczami. Czuję ciepły oddech i widzę z bliska ich twarze, ale nie mogę określić wyglądu. Jakbym nigdy w życiu takiego czegoś nie widział. Patrzę, ale mój mózg nie przemienia widoku w zrozumiały obraz. Zaczynam wierzyć, że mi pomogą, chociaż sam już nie wiem, w co wierzę tak naprawdę. Trumna jest nadal wokół, ale chociaż obraz zwłok zniknął. Na jego miejscu dostrzegam złotawą poświatę oraz szaro białe plamy, pulsujące na ścianach. Może wreszcie ze mnie wyszły i zaczęły walczyć. A one widząc, że sam sobie pomagam, przyfrunęły, by dodatkowo pomóc. Nie mam bladego pojęcia, co to wszystko znaczyć. Dziewczynki skrzydłami, otaczają ażurową trumnę. Dotykają jasnych cząstek. Wszystko zaczyna skwierczeć i dymić. Jakby jedno do drugiego zupełnie nie pasowało. Tak naprawdę nie wiem, czy chcą mnie zabić, czy wręcz przeciwnie… pragną zniszczyć niechcianą skorupę, w której szaleje uwięziony umysł. Szczur w klatce, w którym ściany są blisko, a jednocześnie tak daleko, gdzie na horyzoncie widać drzwi, do których już dawno zgubiłem klucz. Podejmuję ryzyko. Nic więcej nie mogę uczynić. Zupełnie niespodziewanie trumienny kokon znika. Dziewczynki też. Nie wiem, co było grane. Jeszcze nie bardzo rozumiem, sens koncertu. *** Specjalnie przyszedłem na cmentarz, żeby przezwyciężyć strach...1 punkt
-
1 punkt
-
Rozpiętość ciszy kosmosu ... mierzyłeś kiedyś? Hałas - napiętnowany miotającym się Bogiem. Pomiędzy prawdą, Nim a mną - chyba nic więcej już nie ma. Może jedynie kilka par "nas" - naiwnych kłamstewek zmienianych bezustannie jak rękawiczki, w zależności od zamieszkiwanej półkuli. W głowie. ... Same bzdury, kasztan, lustrzane pismo i wieniec, który opadł z laurów. Nie do opisania? Czyli ... nie wiesz, jak to się pisze? Tak, też mam taki tom, opasły od tych milczeń, które zawierają błędy ortograficzne A kosmos? No cóż, meteoryty ludzi są w trakcie ... siebie - dzieją się, przydarzają toczą się dalej, nigdy jednak nie trafiają na MOJĄ kulę ziemską. Raz, dwa, trzy ... Szuuukam!1 punkt
-
@JuliaKoszal Moja towarzyszka, czarna z natury Zebrana przez murzyna, co nie stronił od prokuratury :)1 punkt
-
Ta kobieta, tak, to ona. Idę za nią od dłuższego już czasu ulicami pustego miasta. Słyszę stukot jej obcasów ginący, gdzieś między kamienicami. Chcę jej powiedzieć, chcę jej wyznać… Podążam, zatem — krok w krok, śledzę… Głupio mi, ponieważ czuję się jak szpieg, jak tajny agent w szarym prochowcu z podniesionym wysoko kołnierzem. Jak szpieg w mrocznym, czarno-białym kryminale noir z Humphreyem Bogartem, który dla niepoznaki czyta gazetę albo przegląda okładki ustawionych w witrynie księgarni książek. I przemyka chyłkiem pod osłoną nocy, bądź w jaskrawości świtu. Ale wbrew pozorom, ściga ją jako koneser piękna. Muszę jej to powiedzieć, przyznać się wreszcie do miłości. Widzę, jak rozgląda się, jak patrzy. Jak tonie w błękicie nieba, niosąc naręcza czerwonych róż, liliowego bzu, co omdlewa wonią melancholii i tęsknoty… — za czym? Za tym o czym od dawna marzę. A czy i ona marzy? Czy obserwuje mnie? Zerka? Staram się dojrzeć, usilnie dowiedzieć, lecz oślepia mnie jaskrawy refleks odbijający się od szyby w wielkiej galerii obrazów, kunsztownych fresków. Choć, teraz widzę, widzę wyraźnie. Przegląda się w słońcu, podziwiając swój jasny profil i spleciony warkocz swoich cudownych czarnych włosów. Widzę to, skryty w głębokim cieniu po drugiej stronie ulicy. I widzę ją całą w słońcu, w całej tej potędze upojnego lata… Wiem. Jerzy Pilch pisał podobnie, choć nie chcę się absolutnie do mistrza porównywać. Ależ skąd! Daleko mi do niego. Oparłem się tylko o jego tekst z pierwszego rozdziału „Pod Mocnym Aniołem”. Tylko, że on, to znaczy jego bohater, słuchał czeskiego saksofonisty tenorowego Feliksa Slováčka, ja słucham ambientu. Tak więc, chciałbym ją móc dogonić i zajść jej znienacka drogę a wtedy, skłoniłbym się szarmancko i ucałował jej dłoń. Choć nie wiem, czy lubi, kiedy się ją całuje w dłoń. Być może wyrwałaby ją z obrzydzeniem, podnosząc głos w ostrej reprymendzie, tak właśnie, kiedy się chce odgonić od siebie kogoś o podejrzanej proweniencji? Nie wiem. Być może aż nazbyt staram się przyozdabiać przedziwną metaforą o wielopiętrowej konstrukcji, doszukując się we wszystkim rozmaitych znaczeń i symboli. Nie wiem. Może trzeba bardziej zwyczajnie, bezpośrednio. Tak twarzą w twarz… Po prostu, kocham tę kobietę. Widzę przez okno szeleszczące liście starych dębów, kasztanów. Opływają mnie jakimiś tkliwymi szeptami, nostalgicznymi wspomnieniami. I ta dziwna tajemnica czasu w prześlizgujących się po drzewach drgających blaskach, w migocie słonecznych prześwitów. Widzę swoją twarz zamyśloną, odbitą w szybie profilem. Poruszaną przez ciepły wiatr, w którym strzępy słów toną w potoku szeptów i niedopowiedzeń. Jesteś tu jeszcze? Ja jestem i czekam w tym gwarnym żywiole samotności, co przepływa piskliwym szumem,. Co przepływa w odbijających się echach natrętnej, powracającej przeszłości. Kocham cię. Tak, po prostu, jak tylko mężczyzna może kochać kobietę. A czy ty kochasz? Widzę cię w słomkowym kapeluszu z niebieską wstążką. Widzę cię zakochaną w morzu, w wilgotnym pod stopami złotym piasku. To wszystko na próżno? Spójrz, nadchodzi szumiąca w swojej potędze fala, odpływa… I raz jeszcze. Po nieskończoność wdechów i wydechów ziemi. W oceanie powietrza biała smuga po odrzutowcu. Rozpływa się w powolnym prologu pędu i w milknących porywach silnika pierzasty wąż. Idziesz po piasku boso… Idziemy we śnie… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-06-08)1 punkt
-
Pierwszym pisem był węgielek A kolejnym? może patyk, lecz najdłużej wieczne pióro. Dziś długopis albo pisak i cienkopis, Schemat jednak pozostanie jeszcze wieki całe; Pióro Chociaż też bywało , że masz pióra na swej głowie lub że robią koło pióra, albo masz kolegów już po piórze. Co ciekawsze - inni liczą na twe pióro. Nielegalność w naszym kraju jest zbieractwo owych piór, Zatem Prawo i Sprawiedliwość niech wymyśli kilka obejść. By na białym czarnym pisać - przepisywać sobie takich dóbr, Podpis też ciekawa sprawa - polityczna bo pod spodem - podpis nie jest twój - jeśli nieczytelny?! - a krzyżykiem jeśli chcę podpisać będzie mój? Jak widzicie kłopot jest tu z pisem, A co z piórem? Cóż jeśli dobrze się po(d)piszesz może zrobi i napisze coś!?1 punkt
-
@Leszczym Zabawnie opisałeś mechanizm władzy, ten sam od wieków. A szkoda, że jej już nie ma, ale coś czuję że jeszcze kiedyś wróci.1 punkt
-
@andrewZwrot ,,Genialny w swojej prostocie" dzięki temu wierszowi chyba właśnie nabrał nowego znaczenia!1 punkt
-
To nie był czas by odejść Tyle jeszcze przed Tobą czasu było życie kończy się nagle Piękno trwało i miłość cudowna też była Już nie płaczę, bo mam Cię w sercu Kiedyś się spotkamy w innym świecie Niech anioły cię tam poprowadzą i niech grają dla ciebie twoje ulubione melodie Nie mówię do widzenia , a mówię żegnaj Lovej . 2023-06-091 punkt
-
... wyczuwam sens, ale kreśli mi się pewne 'ale'... W każdym razie... jesteśmy więźniami labiryntu, to siedzi we mnie od dawna.1 punkt
-
Poezja.Tańczy... ja też wcześniej tylko czytałam, aż napisałam.. mój pierwszy.. który mi wyśmiano - i słusznie.!. :) To nic, że Ci nie leżą.. czasem ot tak, mimochodem, coś czegoś staje się powodem... ;) Skoro czytasz, może któregoś dnia skusisz się. A Twój limeryk... Klipku... bardzo mi, szczególnie końcowe... zległ żem.... :)1 punkt
-
Na świat się pogniewał wyzwał go od różnych on zamiast go skarcić rzekł nie będę się kłócił Że zna życie i jego drogi przy których stoją znaki które trzeba zrozumieć we wskazany się udać Nie patrzeć na pobocza tylko iść przed siebie zadumać pod krzyżem nie myśleć o zakręcie Bo to nic nie pomoże co ma być i tak będzie pogniewany odpowiedział masz rację drogi świecie Po czym w pas się ukłonił i przeprosił wymownie wyciągając ku niemu obie swoje ręce _______________1 punkt
-
1 punkt
-
@poezja.tanczy smoothie ze szpinakiem wypiłam i pyszny sok na bazie jasnego grejpfruta i pomarańczy.1 punkt
-
jakbyś chował mnie w dłoniach - wiara bez niej tracę kontury i rozpraszam się coraz bardziej i bardziej bezkształtna1 punkt
-
@Nata_Kruk One stoją od 5,5 mld lat i jeszcze drugie tyle będą stały, chyba że... człowiek je zniszczy, bo kto inny?1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne