Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.03.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Prawem gwiazdy jest być nieświadomą Tego, że dawno życia w niej nie ma. Uparcie budzi światło w przestrzeniach, Drwiąc z czasu, którym ją naznaczono. Taką mi jesteś gwiazdą - umarłą. Nasz świat gdzieś w czarnej dziurze się zaszył, Czas przeszły złudne tworzy poświaty. Ciepło, gdy świecą - chociaż na darmo.
    7 punktów
  2. Ruiny i wyrwa na wyrwie Przez okno świadomość wyłazi Topnieją kontury, coś wyje Układa się drżenie w choralik Jak śliczne, to wszystko się zdaje! Gdy sączy się sepia na pejzaż I wschodzą księżyce nad skrajem I bryzą obrywam po żebrach… U źródła próbuję zaczerpnąć Nektaru – posoki żywicznej (Gdzie spadnie, tam trawy uwiędną) Nabieram jej w usta, by krzyczeć Nabieram… świat staje w płomieniach Krew, ciało obraca się w Popiół Rozumny, rozprasza się ziemia… Wtem rozum dochodzi do głosu
    5 punktów
  3. -Mistrzu, mówią, że mądry prędko wyłysieje. -Każdy łysy tak mówi, myśląc, że zmądrzeje.
    5 punktów
  4. Zawzięty malarz znad Noteci malował wszystko, tak jak leci. Nawet zaloty kocie, nawet samolot w Locie. Zmalował w końcu czwórkę dzieci.
    4 punkty
  5. siedzę ja i drapię się w głowę. a może powinnam popukać się w czoło?
    4 punkty
  6. Znali się od klasy pierwszej Zawadiacki chłopak i nieśmiałe dziewczę Były wówczas w szkole dziewczyny o wiele głośniejsze .. Ona niepozorna z oczami spuszczonymi On junak ślepy na szare pisklęta W nos walił kogoś Jego bił ktoś w żebra Skończyła się szkoła, rozeszły drogi Każdy budować chciał świat swój nowy Lecz pewnej nocy Parę lat potem .. Podjechał autem odwiedzić mimozę Drzwi otworzyła mu piękna dziewczyna Zaparło mu dech w piersi Futrynę przytrzymał I poszli razem na nocny spacer Pachniało wiosną i wczesnym latem Usiedli na skwerku opodal szkoły Przywarli do siebie - zapłonął płomień Wracał codziennie pod jej szare ściany Rozmowy, szepty, pocałunki do rana Wydarzyło się to.. jednego lata Tak pamiętnego i miłosnego On był i ona i.. koniec świata.
    4 punkty
  7. wianuszka ścierwo w szczurzych stokrotkach rozkłada piękno zepsute smrodem za oknem promyk kwiatek napotkał gdy twarz dostała siekierą w głowę na placu zabaw radosne wszystkie wesoło skaczą duzi i mali pachnący porwał śliczną dziewczynkę i gdzieś ją bydlak w krzakach dziurawi pogięte ciało krwią przełyk dławi płynące fale wiatr tuli rzewnie ktoś komuś słowem serce rozwalił na moście kłódki miłością spięte kwiaty skowronka śpiewem kołyszą pamiętnik płonie zimne wspomnienia lizak zalepia dziecko słodyczą samotność kogoś znowu zarzyna pszczółki dziś w sadzie bzykają wiosnę ozdobić jabłoń przyjdzie nam pięknie jemu to rosną jest mu radośnie przy jabłku trzeba dać zawisienkę poblask księżyca gnicie rozprasza dziecko usypia matkę w kołysce ktoś komuś nagle mówi przepraszam czerwień zakłóca cięcie srebrzyste kochane światło przytula zewsząd żywy wisiorek powróz odnalazł na szczęściu wisi całe lusterko strzępki niechciane krwawy ambaras szuka topielca rozkład w odmętach martwe źrenice wśród złotych rybek śmierć pośród toni ślicznie zaklęta lilijka wodna rośnie przez szybę na niebie słońce baranków wiele ktoś komuś wkłada do gardła ciernie żebrak dostaje swoją operę skalpel i szyjka kokardy czerwień calutkie życie do śmierci pewne zwłoki pod ziemią z drewna kubraczek na której ścieżce króliku biegniesz czy ktoś po tobie dzisiaj zapłacze?
    3 punkty
  8. znajdź mnie nim wzejdzie księżyc i wąsy uniesie w uśmiechu jestem nabrzmiała od rosy liść drżący noc zamknięta w łupinie światła przeciąga się jak czarny kot znudzona oczekiwaniem ucałuj mnie rozkołysz na cienkiej nitce rozkoszy kroplą toczę się po gibkiej łodydze słyszę szept ziemi do głębi do trzewi samych sięgnij mój kochanku i rozpal płomień tlący się zaledwie chcę dzisiaj spłonąć w rytualnym tańcu w ogniu ofiarnym dla samego Ciebie rozgryź łodygę rozerwij liść wątły palcami dotknij soczystych wnętrzności otwartymi ustami chwytam cierpki smak na ustach zastygły cierniem namiętności gwiazdy mrużą ślepia zaciekawione spadają w miękkość Twoich kolan jaśnieję jak zorza jesteś w krwiobiegu w tkankach ziemi ciepłym oddechem na mojej skórze chylę się ku Tobie w otulinie nocy weź mnie w ramiona ciernistą różę
    2 punkty
  9. diaspora mieszkam tutaj od dawna ale tylko mżawka jest angielska wiosna pachnie jak polska pies o czymś z daleka po polsku seba huj na murze tu i ówdzie kurwy przestankowe
    2 punkty
  10. mogła być miłość na kursie ruletki amerykańskiej falowały żetony wśród nich nasze spojrzenia wykręciłeś zły numer ja zostałam – ciebie zwolnili bez ostrzeżenia
    2 punkty
  11. słowem się karze, słowem przysięga, w słowie zawiera się myśl wszelaka, więc, jednym słowem, zwykła to napaść. słowo honoru - słowo nas nęka!
    2 punkty
  12. nie jestem silna odmagicznia mnie ta ściana bardzo łatwo przestaję być głodne oczy bezwolnego ciała drapią marcowy błękit w starej duszy promień podnoszącego się wiosną nieba drąży ścieżkę wysokich bodźców przez oczy usta w dół brzucha między uda podskórne spięcie życia w drżeniach wyczuwam cię rzeczywisty dom jest pusty wypełniasz mnie a rozpędzona woda napotykając przeszkodę staje się biała nie dotykałeś mnie od tysięcy lat przyzwyczajona do ciemności czekam błyszcząc kropelkami nadziei
    2 punkty
  13. Widziałam cię przez chwilę a teraz ciekną gile motylku motyleńku masz w sobie tyle wdzięków Szmaragdzi mój motylku podrapię cię po tyłku więc sfruń tu do okienka czeka starsza panienka Motylku szmaragdowy straciłam kawał głowy chcę głaskać twe skrzydełka w sałatce z kartofelka /Tekścik z 07.22, bo autentycznie widziałam szmaragdowego motylka. Ale dzisiaj, w połowie marca, w podwarszawskiej dzielnicy, widziałam motylka o żółto-zielonych skrzydełkach! Ja nie wiem, może mam omamy, albo co.../ __ 14 marca obchodzimy Dzień Motyli🦋🦋🦋
    2 punkty
  14. żyje nam się niemiłosiernie dobrze pełne półki zatrważają kolorem i dostatkiem dotyka nas plaga dobrobytu upadamy pod ciężarem sukcesu wokół panoszy się wolność słowa (z zastrzeżeniem do własnego zdania) następuje postęp totalny w tył i w przód zależy jak spojrzeć taka to nasza mała tragedia gdzie my – aktorzy spod swobodnego pióra a siły wyższe – demiurdzy co machnęli swobodnie ręką naszym teatrzykiem niewola piaskownicy miliarda swobodnych decyzji w której to nawet po całym dniu zabawy nie ma oczyszczenia znaleźliśmy się u progu okropnie światłej przyszłości z nadzieją spoglądamy w beznadzieję i vice versa 17 III 2023
    2 punkty
  15. kobieta jest jak piękny kwiat najpiękniejsza późną wiosną u większości pań trwa ona po czter…,a nawet znacznie dłużej niedowiarkowie mogą ją o to spytać ale odbiegłem od tematu piękno jej trwa pod wpływem naszej opieki szczególnie ciągłego zachwytu nie oszczędzaj więc na słowach podziwu wyręczaj ją w prasowaniu praniu gotowaniu sprzątaniu a będziesz się mógł długo chwalić swoim kwiatem zawsze wspaniale kwitnącym 3.2022 andrew Ja tak robię i dobrze na tym wychodzę
    2 punkty
  16. Czas Gdyż było Pamiętam wycyzelowaną z obrazem i znaczkiem. Pocztówkę. Napisałem jedną i drugą, ciesząc się jak chłopiec, gdy stały na biurku lub przypięto pinezką. Zaszedłem w myśli i podświadomość, aby móc zobrazować. Spojrzenie. Naruszyło do tego stopnia, iż nie umiałem dać mu miesiąca do końca. Ależ ileż to razy wśród drzew i po żółtym piasku poszliśmy na. Spacer. Połączył nas dwoje w splecione dłonie i choćby wśród wieżowców miasta. Zaczęło się trywialnie, a złączyła nas na pełne lata i trwa. Miłość. Gdy wygasła poszliśmy na stronę, nie dostrzegając, iż choć inna, grzmiała w nas drwiną z nas. Po drodze do szkoły kupiłem w papierniczym żeby odtworzyć fragment słów. Flamaster. Rozpoczął przygodę z treścią na jednej z plastikowych folii. W dwudziestoparoletniej młodości zbudowałem przekonanie i osiągnąłem. Pewność. Rozpadła się niczym domek z nierównych kart; brakuje możliwości powrotu. Rama złocista, pstrokaty prostokąt na ścianie, obarczonej raczej kiczowatym. Obrazem. Który utkwił w pamięci na lata, mimo iż z definicji był mocno bezbronny. Wybijał do tańca z nadajników tej, czy innej lokalizacji. Rytm. Stanowi wagę, przed którą uciekłem w tych właśnie kliszach życia. Z cyfrą … niewiele mi się kojarzy poza kilkoma piosenkami, filmami i wrażeniami. Cztery. Pokoje, gdzie kochaliśmy się, wiedząc, że to niełatwe przy odmienności dążeń. Uczyniłem, aby powtórzyć i nagrać na kasecie VHS wycieczkę w. Góry. Wznosiły się krańcowo z lewej i prawej strony, wówczas nas brzask ocucił i zauroczył. I jest Wszystko wokoło oznacza, że powinienem napisać do M. List. Jest ubrany naprawdę w prawdę i pasjanse wieloznaczności. Każdego dnia ulega zmianie, toteż niełatwo wyrazić. Punkt widzenia. Ma przemożny wpływ na zachowanie, działanie oraz przeczucia. Codziennie zaczyna się, przekonując mnie, aby wyjaśnić. Zajście. Tłumaczy gdzie jesteśmy w nowym tygodniu, spójrz, iż ciągle zmiennym. Odwiedzamy się, sięgamy po telefon, czynimy, by budować. Przyjaźń. Są tacy, dla których nie ma nic cenniejszego, choć zdarzają się wzloty i upadki. Tkwi w dłoni i usiłuje wyrażać, acz niełatwe, aby czynił mądrze. Długopis. Wodzi po kartce układając zdania w zrozumienie i pomysłowość. Dzień dzisiejszy układa się w jakoś lub jako tako, ale co wydarzy się jutro? Niepewność. Budzi lub zagłębia w sen każdego; usiłujemy odnaleźć drogę. Zdania i rozdziały idą w stronice, przemawiając w istotny sposób. Książki. Odłożone są na parapecie, aby poznać co mają do opowiedzenia. Czy doprawdy warto dążyć, by go zmieścić. Rym. Układa w takt piosenki lub utwory dla autora rangi niezwykle nieosiągalnej. A gdyby policzyć to układałoby się w. Osiem. Kobiet, niewątpliwie wyjątkowy film; dzięki Tobie mogłem go obejrzeć. Idę na bliski spacer, by przejść się krótką chwilą wśród. Lasu. Brakuje prawie każdemu z nas owej żywej zieloności na co dzień. Może będzie Iluż to ludziom sztuka pisania przychodzi od ręki? Wierszy. Przeczytałem ich mało, zmierzając ciekawością za mistrzami w prozie. Jutro pójdę na miasto, aby znowu w ramach oddać. Spostrzeżenie. Jest dosłownie sumą kilku pojedynczych wrażeń i niczym więcej. Doprawdy oddałbym wiele, żeby umieć sobie narzucić. Cel. Gdy go osiągnę znowu na nowo będę szczęśliwym człowiekiem. Wydaje się, iż istotą dążenia miłości i przyjaźni jest pewne. Przywiązanie. Nakłania nas do wyrzeczeń i zgody na zastaną rzeczywistość. Zatemperowałbym, by dojść do napisania rzeczy najważniejszej. Ołówek. Jest narzędziem, które najpełniej dąży ku przebaczeniu; można zetrzeć. Im jestem starszy tym trudniej przychodzi. Przekonanie. Stanowi mocny oręż w zmaganiach z samym sobą i plejadą ograniczeń. Ubiorę się w odważną zaradność, żeby dojść do. Kina. W moim mieście są na każdym kroku, co wprost cieszy. Czy to dziwne, iż spędzam godziny, aby odkryć. Coś nowego. Jest wydawałoby się łatwym, ale w istocie sporym wyzwaniem dla umiejętności. Uzbieram okrągłe, miedziane, różnorodne jedynki w sumę. Dwanaście. Popatrz, że za to i tak prawie nic nie można kupić, a szkoda. Opływają wokół nas niezmienne oraz niekiedy wartkie. Rzeki. Mają dwa brzegi i szramują ziemię własną nieprzebraną słodyczą. Wyjaśnienie: Tryptyk to formuła którą sam wymyśliłem inspirując się obrazami tryptykami. Składa się z 3 części, które należałoby napisać obok siebie, no ale to jest technicznie tutaj niemożliwe. Pierwsze zdanie pierwszej części z Gdyż było odpowiada pierwszemu zdaniu z części I jest oraz pierwszemu zdaniu z części Może będzie. I taki związek zachodzi przy każdym ze zdań. Z drugiej strony każda z tych części jest w pewnym sensie oddzielną opowieścią. Podobna jest też budowa zdania. Każde zdanie tutaj również składa się z 3 części, gdzie środkowa jest jakby łącznikiem (rzeczownikiem) pierwszej i trzeciej części. Bardzo ciekawy jestem opinii forum na temat tej formuły tekstu :)) Z uwagi na fakt, że nie jestem bardzo religijny pozwoliłem sobie tryptyk wypełnić raczej świecką treścią, ale można by w ten sposób również napisać tekst religijny.
    2 punkty
  17. Tylko tam powaga która głowę schyla Tylko tam rozumiemy tego kogoś kogo nie rozumieliśmy Tylko tam myślimy 'o tym co nas kiedyś czeka Tylko tam panuje cisza tak cicha że aż boli Tylko tam prawdę krzyż o życiu pokazuje Która niestety mimo że bolesna nas też dotyczy Której musimy nauczyć się nie bać
    2 punkty
  18. marzę o kwiatach skąpanych w słońcu o różach nierozkwitłych jeszcze nenufarach w stawie i o złotych myślach zaszytych w milczenie szlachetne gdy spleceni łodygami czerwonych piwonii razem w świat nieznany z otwartym sercem idziemy w pogoni za obrazami w sielskiej oprawie słodkim szczęściem jesteśmy rozbawieni
    2 punkty
  19. @Tectosmith no jasneee, dzięki, to ten cholerny 'niemiec'. ;)
    2 punkty
  20. Nic nie dopowiem, bo panowie już mnie ubiegli, ale gratuluję wyobraźni i warsztatu. Tu nic nie gryzie, nic nie jest przekombinowane i tika jak 'szwajcar'. Pozdrawiam.
    2 punkty
  21. Spójrz w oczy głęboko co dziś w nich zobaczysz wiele ci powiedzą choć to nic nie znaczy czasem też próbujesz swe emocje ukryć jednak jeszcze nie wiesz że to jest oszustwem. Twarz ci powie wszystko schować nic nie zdołasz wciąż na ciebie patrzy każdy dookoła pod maską zakrywasz swe uczucia smutne lecz cień na twym czole zdradza to okrutnie. Serca nie oszukasz choć się bardzo starasz nawet kiedy milczysz wypisana zdrada pod uśmiechem kryjesz łzy co w sercu płyną zapominasz jednak chwile złe przeminą. Podziel się swym smutkiem lub uśmiechem możesz udawanie przecież w niczym nie pomoże szczerością zdobywaj najbliższych ci ludzi świat prawdy pokazuj nie daj się obłudzie.
    2 punkty
  22. Witam - pięknie dziękuje za ten komentarz - Pozdr.uśmiechem. @Tectosmith - dzięki -
    2 punkty
  23. W Twoich łzach utonę I przejdę na drugą stronę Tam gdzie ciemne niebiosa I poranna kapiąca rosa Wprost na Twoje ciało Mów do mnie śmiało Tym aksamitnym głosem A ja nie przejmę się Twoim losem Tym w gwiazdach zapisanym
    2 punkty
  24. Pozostawiony pusty dom, dopalający się w kominku ogień, niedopita herbata. Mieszkaniec nie dawno wyszedł. Zatłoczona ulica, trudno znaleźć kierunek podróży. Zdecyduj albo wróć skąd wyszedłeś. Wszyscy dla Ciebie źli, nikt na Ciebie nie patrzy. Celebryta zaśpiewał piosenkę na Twoje pożegnanie. Ty napisałeś epitafium po swoim życiu. Kogoś skrzywdziłeś, ktoś został sam, nie masz odwagi powiedzieć prostych słów.
    2 punkty
  25. Skąpani w słońcu, w pyłkach lata. Na pociętej cieniście parkowej alei. Jesteśmy tutaj. I jesteśmy, będąc jeszcze. Powiedz mi, mówiąc szeptem. Mów i muskaj czule. Dotykaj palcami twarzy. Dotykaj ustami ust. Mów. I nie przestawaj, albowiem w tym przestaniu nagłym serce boleśnie przestaje bić. Albowiem w tym nieistnieniu nie ma nic gorszego od śmierci. Więc całuj i zmyślnych nie odrywaj ust. Całuj i mów. Tutaj, w tkliwym ogrodzie, w pełnej melancholii czerwonych róż. W kwiatach, w anemonach, w kosmosie podwójnie pierzastym… W szumie liści i w tym wietrze, co łka. * Otwieram oczy — nie ma ciebie. Zamykam — jesteś. Dotykam ręką tej drżącej na ścianie poświaty bijącej od stawu. Krew pulsująca w skroniach. Szum. Cała ziemia jest pusta, kiedy nie widzę ciebie. I choćby tak dotknąć, poczuć, choćby grudkę twojej uśmiechniętej twarzy. Rozrzuconych na płótnie, rozwianych włosów. I choćby okryć się niebem, w którym jeden tylko anioł. To moje o tobie wyobrażenie. Mąci mi się w głowie, albowiem jesteś powietrzem, które pieści wzdętymi żaglami obłoków. Jesteś westchnieniem Poranną rosą na trawie. Drżącą pajęczyną… Kocham cię… (Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-17)
    1 punkt
  26. A on (niestety nie ja, czego żałuję) zaciął się szalenie i popędliwie i śmiechem żartem i z jajami na serio wylądował w Wikipedii i wyglądało to coś jak wyprawa rakietą na przyparcelowany i porcelanowy księżyc. Warszawa – Stegny, 17.03.2023r.
    1 punkt
  27. @Kwiatuszek Dziękuję Kwiatuszku. Pozdrawiam serdecznie T.
    1 punkt
  28. @staszeko Zapewne wiesz, że kiedy "pojawiły się" kwanty ludzie zdali sobie sprawę z tego, że pewne zjawiska funkcjonują według praw, których ludzki umysł nie jest w stanie ogarnąć...? No właśnie. Jako bardzo racjonalny i mocno osadzony umysłem w TYM świecie, postrzegasz jedynie prawa i zasady TEGO świata. I dlatego nie dopuszczasz do siebie myśli, że jednak coś może być "po drugiej stronie lustra". Mam tutaj na myśli nieśmiertelność naszej świadomości, duszy. Ostatnio sporo mają do powiedzenia w tej kwestii fizycy zajmujący się mechaniką kwantową 😉 A ciało, które w tym życiu jest nieodłącznym elementem TEGO świata? Wróci do Natury i jest to jak najbardziej naturalne właśnie. No i jak mówią buddyści: Kiedy twoja szata jest już zniszczona i niepotrzebna, czy rozpaczasz pozostawiając ją...? 😉
    1 punkt
  29. Usiądę na ławce w parku, omszałej myślami ludzi. Słońce mi zalśni w zegarku i coś się we mnie obudzi. Forsycja zechce wypuścić z gałązek swych nowe życie. Ptak mi przypomni o jutrzni, śpiewem radosnym z ukrycia. " Dzień dobry" powiem z uśmiechem każdemu, kto przejdzie obok. Tym co przebiegną w pośpiechu i tym, co nie są już sobą. Gdy on lub ona odpowie iskierką w oku nadziei, myśl zrodzi się nowa w głowie, że słowem można coś zmienić.
    1 punkt
  30. Pięknie Ci dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)
    1 punkt
  31. -Mistrzu, co sądzisz, żeby wprowadzić dzień kobiet? -Jak to, tylko jeden? Powinien być co dzień.
    1 punkt
  32. Bardzo mironowata miniatura. Z podobaniem
    1 punkt
  33. @jan_komułzykant Ale o serduszku zapomniałeś :P
    1 punkt
  34. A mnie bardzo podoba się Twoje podsumowanie i 'czepialstwo' właśnie, które od zawsze traktuję jedynie jako szczerość (czasem łatwiej przełknąć ;) więc masz wybaczone też na przyszłość. Z tytułem nie będę jednak już kombinował, by zbyt dosłownie nie straszył. Najbardziej mnie jednak cieszy fakt, że czysty zbieg okoliczności spowodował, iż myśl o tej 'skondensowanej' treści sformułowała u mnie sama @kwintesencja I to jest piękne za co serdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam.
    1 punkt
  35. @kwintesencja Slicznie. Zadziwiasz mnie zawsze plastycznością z jaką ujmujesz temat. Raz przeczytać nie wystarczy, żeby to wszystko obejrzeć jak w kinie. Pozdrawiam serdecznie.
    1 punkt
  36. @tomass77 Super historia i super napisana! Podoba mi się! Pozdrawiam!
    1 punkt
  37. @jan_komułzykant wybacz mi moje prawnicze czepialstwo, ale ja bym dopisała w tytule "k.k." tak dla porządku :D w tak skondensowanej formie zawarłeś bardzo wiele celnych myśli, podoba mi się, pozdrawiam :)
    1 punkt
  38. Witaj - ot pytanie - ciekawa postawa - Pozdr.
    1 punkt
  39. @Rafael Marius niestety nigdy nie potrafiłam malować,
    1 punkt
  40. Dziękuję :) Również pozdrawiam
    1 punkt
  41. Piękne są, jak nic nie muszą robić, też bym chciała:)
    1 punkt
  42. @Leszczym dziękuję Ci bardzo za pozytywną opinię :) Pozdrawiam serdecznie Ps. Ja też nie jestem ekspertem. Staram się przelewać na papier, co myślę i czuję.
    1 punkt
  43. Kurde nie wcelowałam w tytuł, tylko w autora. A ten naukowiec, to pewnie ktoś z prośbą o dotację w akcji Willa 😃 Pozdrawiam serdecznie @Leszczym 🙂
    1 punkt
  44. @iwonaroma Dziękuję ślicznie i pozdrawiam🤗 🦋 @Rafael Marius W poniedziałek i we wtorek było bardzo ciepło. Naprawdę. Słońce przypiekało i może jakiś wcześniak postanowił zrobić rekonesans okolicy... A jeszcze mam inną historię. Kilka lat temu zimą znalazłam żywego motylka w domu. Siedział pod żaluzją na oknie. Nie wiem, co jadł, ale żył i fruwał. No, jak go złapałam i zaczęłam z nim kręcić filmy, to długo nie pożył... Ale! Zaczęłam szperać w kątach internetów i znalazłam info, że są jakieś wierzenia, że w tych jesienno-zimowych motylkach/ćmach/, kryją się dusze zmarłych... Przepraszam za zwierzenia, to już się nie powtórzy. Dziękuję ślicznie i pozdrawiam 🙂 🦋🦋🦋 @Sennek @Leszczym @Rolek Ślicznie Państwu dziękuję i pozdrawiam 🙂
    1 punkt
  45. @Dragaz Życie wprawdzie daje nam w kość, ale tak naprawdę wszystko jest tak, jak powinno być 😉
    1 punkt
  46. Uprzedzenia Zapytał Hicks londyńską publikę "Czy Jezus wracając chce ujrzeć krzyże" Tego środowisko rasistowskie Nie wzięło w cudzysłowie I dlatego chcieli spalić je wszystkie Wielkość W mocarstwie historia toczy się kołem A mania wielkości ogarnia jednostkę Gdy przejmują kontrolę Instynkty pierwotne "O jakże CIĘŻKA jest głowa co nosi koronę"
    1 punkt
  47. Mszę odprawiono w intencji Kacpra, którego zwłoki wyłowiono miesiąc temu z morza, niedaleko kamienistej plaży na cyplu Kaitorete. Przyczyną zgonu było utonięcie, hipotermia, bądź jedno i drugie. W nabożeństwie wzięła udział prawie cała okoliczna Polonia, chociaż znało go tylko kilku. Po mszy zorganizowano w polskim klubie obok kościoła wyprzedaż jego rzeczy osobistych. Były wśród nich narty, deska surfingowa, kilka książek… Zebrane pieniądze zamierzano przekazać jego rodzinie w Polsce, a zawieźć je miała narzeczona Kacpra, Oliwia, która zaprosiła go tutaj na wakacje. Zwlekała z wyjazdem, bo brakowało jej odwagi spojrzeć jego rodzicom w oczy, a jeszcze bardziej pokazać to, co schowała na dnie torebki: wycinek z lokalnej gazety z krótkim artykułem na temat tego wypadku. Przetłumaczyła na język polski cały tekst, z wyjątkiem nazwy plaży, dla której nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. O tym tragicznym zdarzeniu dawno przestałbym myśleć, gdyby nie obserwacje poczynione pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia. Wracałem z Marią do domu po całodniowej wycieczce do Akaroa. Wyjazd się opłacił, bo to co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania: malownicza miejscowość u wylotu największego fiordu, rzeźbionego przez miliony lat erupcją lawy z wulkanów na skalistym półwyspie; kolorowe domki o francuskiej architekturze wytyczające kierunek ulicom o nazwach nadanych przez pierwszych osadników: Rue Lavaud, Rue Benoit, … Cichy port, w którym kołyszą się uśpione łodzie, a jedynym odgłosem życia jest pisk mew i pobrzękiwanie lin o maszty żaglówek na przystani. W drodze powrotnej poprosiłem Briana, żeby zatrzymał samochód wysoko w górach, skąd ostatni raz mogłem popatrzeć na przytulone do brzegu zatoki miasteczko. Maria była w siódmym miesiącu i zanim ruszyliśmy w dalszą drogę uchwyciłem na kliszy wyraźną wypukłość pod bluzką, nie odwracając jej uwagi od panoramy, po której chwilę później nie było już śladu. Zjeżdżając krętą drogą, minęliśmy jezioro Forsyth i po pół godzinie dotarliśmy do nasady cypla, oddzielającego od oceanu o wiele większe jezioro Ellesmere. Byłem ciekaw, czemu tamtejsza plaża zawdzięcza nazwę i namówiłem Briana, żeby zboczył z głównej szosy. Początkowo sprzeciwił się mojej propozycji, ale kiedy powiedziałem mu, że niedaleko stąd utonął niedawno polski turysta, poczuł się równie zaintrygowany i nie miał nic przeciwko wydłużeniu trasy. Zaparkował auto na końcu polnej drogi, skąd wąską ścieżką doszliśmy do brzegu morza. Osłoniłem dłonią oczy i rozejrzałem się dookoła: zachodnia część plaży, znad której wciąż przyświecało słońce, ciągnęła się błękitną linią, aż po horyzont. Drugi koniec dotykał klifu, zwisającego stromo nad morzem. Od skał biło chłodem rozpylonej na wietrze morskiej piany. Woda kotłowała się w dole jak w pralce — pływać w niej to szaleństwo. Sam brzeg miał w sobie coś nieprzyjaznego: gdzie okiem sięgnąć zalegały kamienie, ułożone warstwami na głębokość metra, niewzruszone upływem czasu i milczące — szare jak popiół, gdy przyschły na słońcu, ale w czasie przypływu lśniące tysiącem barw. Maria podniosła leżący u jej stóp, a wtedy w jego miejscu natychmiast wyrósł następny. Plaża wyglądała wszędzie tak samo: szeroka, płaska, monotonna, jak dno wyschniętego jeziora. Usiadłem na kamieniach, na których wcześniej rozłożyłem bawełnianą bluzę, Maria usiadła obok mnie. Brian ściągnął klapki i zajął się przeszukiwaniem kamyczków nieopodal — widocznie czuł się nieswojo, kiedy rozmawialiśmy przy nim po polsku. Sięgał po nowe kamyki, wyrzucał te co trzymał w rękach. Patrząc jak uskakuje przed spienionym brzeżkiem fal, aby nie zamoczyć nogawek, usiłowałem cofnąć czas… Grudzień, niedługo przed świętami. Wiatr zmienił kierunek, przynosząc cieplejsze powietrze. Kacper i Oliwia musieli jechać tą samą drogą, choć nie sądzę, żeby wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Może dokuczał im upał i w ostatniej chwili zdecydowali się szukać ochłody na plaży. Cokolwiek skłoniło ich do postoju, nie ujawniło znaków ostrzegawczych o czyhającej katastrofie. Łagodne wzgórza ukazywały podróżnym to samo co zwykle: kity płowych traw na tle bezchmurnego nieba. Wysiedli z samochodu nie obarczeni zbytecznym bagażem, a znajomych poprosili, żeby ich podebrać w powrotnej drodze. Odtąd byli zdani wyłącznie na siebie, lecz co to oznacza w praktyce stało się jasne, dopiero gdy było już za późno na ratunek. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to potężne, szerokie na kilometr grzywacze, pchane niczym zwały lodu wiatrem z Antarktyki. W takich warunkach nikt nie jest dobrym pływakiem, zwłaszcza jeśli dobry pływak traci głowę. Był to ich pierwszy wspólny pobyt na plaży i nigdy przedtem nie czuł się tak podekscytowany: jakiś impuls ciągnął go ku wodzie, jakby był nie sobą, ale piaskiem, muszelką, kawałkiem suchego drewna wyrzuconym przez fale. Oliwia nie miała ochoty na kąpiel, a mimo to nie powstrzymała go. Ten sam instynkt, który ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem, budził potrzebę przykładów męstwa. To jej kobiecość pragnęła widzieć go rozebranego, podziwiać w słońcu jego mięśnie, szerokie ramiona, wyrobione pośladki. Przypuszczalnie rozebrał się przy niej do naga, bo gdy go wyłowili, nie miał na sobie niczego. Tym szybciej uszło z niego życie. Woda mogła mieć najwyżej czternaście stopni i to tylko blisko brzegu, tam gdzie załamują się fale, gdzie dał nura, szorując brzuchem po kamieniach, bo nieco wyżej wściekłe bałwany połamałyby mu kości. Płynąc pod wodą, przedarł się przez pierwszą barierę fal, potem następną… Nie zatrzymał się, żeby zbadać dno, sprawdzić siłę i bieg prądu. Fale w tym miejscu napierały na plażę z olbrzymim impetem, zmuszając wodę do odpływu ruchem okrężnym, równolegle do linii brzegowej, ale jego umysł zaprzątnięty był czymś innym: myślał o swojej dziewczynie, obserwującej go z brzegu. Jednym szybkim ruchem uniknął zderzenia z kędzierzawą falą, wynurzył bokiem usta, aby zaczerpnąć powietrza, wzmógł pracę rąk, jakby walczył o największą nagrodę: zdobyć jej aprobatę. Gdy odpływał coraz dalej, patrzyła za nim i myślała jakim wspaniałym mężczyzną byłby dla niej — ojcem jej dzieci, kimś kto się nią zaopiekuje w późnym wieku… A może po prostu cieszyła się chłodną bryzą i nie myślała o niczym więcej. Brian skończył zbierać kamyczki i patrzył na nas zniecierpliwiony, jakby chciał już wracać. — Na co ci tyle? — Nie wiem, może podsypię pod kaktusy w ogrodzie. Siadł za kierownicą, ja obok niego, Maria z tyłu. Wyjęła znaleziony kamień i znowu mu się przyglądała. — Myślisz, że to kamień szlachetny? Opowiedziałem, że to bezwartościowy kamulec i żeby go wyrzuciła. Słońce się skryło za górską krawędzią, a po chwili szosę i okoliczne pastwiska okrył mrok. Brian włączył światła, w których pobocze drogi rozbłysło znacznikami: żółtymi po naszej stronie, czerwonymi po przeciwnej. Jak wcześnie odkrył, że zdradliwa woda wciąga go w morze? Prawdopodobnie stracił zimną krew i zmagał się z żywiołem, zamiast dać się ponieść fali, by wyrzuciła go na brzeg gdzieś dalej, a tak szarpał się bezskutecznie i niepotrzebnie tracił siły. A ona, kiedy się zorientowała, że morze jej go wydziera? Gdy pobiegła wzywać pomocy, wciąż walczył z wirem, choć był daleko od brzegu, coraz dalej. Zrozpaczona dobiegła do głównej drogi, zatrzymała pierwszy samochód, dojechała nim do pobliskiej osady, skąd zaalarmowała przybrzeżną straż. Bezcenny czas uciekał prędzej, niż się jej zdawało. Kiedy na czele gromady gapiów wróciła na plażę, jakimś cudem wciąż się utrzymywał na powierzchni. Pomachała mu ręką, żeby się nie poddawał, pomoc jest w drodze, lecz on chyba jej nie widział. Walczył ostatkiem sił, by móc oddychać i zachować odrobinę ciepła, podczas gdy ona się modliła, żeby helikopter nadleciał jak najprędzej, ale nim się to stało, jej chłopak zniknął pośród fal. Wyczerpany i sztywny, uległ siłom oceanu. Słona woda zdławiła ostatni krzyk, ustami wychodziła piana i bąbelki powietrza, drgawki przebiegały przez ciało, które prężyło się jeszcze chwilę, zmuszając płuca do daremnych wdechów, słabnących szybko, aż nastąpił krótki wstrząs, po którym ustało bicie serca. Czy jasność umysłu zachował do samego końca? A jeśli tak, czy myślał o niej? Był późny wieczór, kiedy zajechaliśmy do domu. Zaprosiliśmy Briana na herbatę i ciasteczko, ale nic więcej, żeby nie siedział, jak ostatnim razem, do białego ranka. Po jego wyjściu, położyłem się z Marią w łóżku. Sypialnię obok zajmowała moja matka, a ostatnią siostra. Ta ciasnota dokuczała nam coraz bardziej, ale jak na razie, nic na to nie mogłem poradzić. Gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie wypłynąć w morze, zostawić Marii więcej miejsca. Nazajutrz przyjechał Jacek zabrać Marię do szkółki dla polskich dzieci, którą urządził w swoim domu. Maria nauczała w niej dwa razy w tygodniu. Jacek z zawodu był jubilerem i prowadził własny sklep w centrum miasta. Ledwie zdążył się przywitać i usiąść przy stole, Maria pokazała mu kamień. — Gdzie to znalazłaś? — Na plaży w Birdlings Flat. — Tam gdzie zginął Kacper? — Tak, tam — przytaknęła Maria. — Powiedz, czemu ta plaża tak się nazywa? Jacek popatrzył na nią zaskoczony. Nikt przedtem nie pytał go o to. — Bo na skałach wykluwają się pisklęta. Większość ginie w morzu. Ratują się tylko te, które nauczą się fruwać na czas. Założył okular i wyceniał wartość kamienia. — Agat oczkowy, ciekawy kształt pierścienia, środek trochę rozmazany… — Ile można za niego dostać? — Maria wstrzymała oddech. — Na pierścionek się nie nadaje — odparł Jacek. — Może jakiś wisiorek, ale nie sądzę, żebym mógł to odsprzedać z zyskiem. Oddał kamień Marii. — Ładny jest, trzymaj go na pamiątkę. Maria miała inny pomysł. Pojechała na cmentarz, odszukała świeżo wykopaną mogiłę i położyła na niej kamień. Leży tam do dziś.
    1 punkt
  48. Kobiety kochają kwiaty… Piękne kwiaty, dla pięknej kobiety:
    1 punkt
  49. @staszeko Oczywiście w naturalny sposób jesteśmy zaprogramowani na nasz dobrostan, przyjemne doznania. Ale życie to doświadczanie wszystkich kolorów i smaków, nie tylko tych przyjemnych. Tak naprawdę niczego nie tracimy - doświadczamy ;) Miliony przeszłych i kolejnych żyć, miliony światów... Dotykanie raju i piekieł, my jako kaci i ofiary... I my jako nieśmiertelne dusze wracające do domu, do Źródła. Nim znów nie zapragniemy doświadczać... ;)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...