Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 15.03.2023 w Odpowiedzi

  1. Jest rozwódka z dzielnicy Sobięcin, którą w nocy niezwykły sen nęci. Otóż w tym śnie spotyka pana informatyka, co złe lata usuwa z pamięci.
    6 punktów
  2. Widziałam cię przez chwilę a teraz ciekną gile motylku motyleńku masz w sobie tyle wdzięków Szmaragdzi mój motylku podrapię cię po tyłku więc sfruń tu do okienka czeka starsza panienka Motylku szmaragdowy straciłam kawał głowy chcę głaskać twe skrzydełka w sałatce z kartofelka /Tekścik z 07.22, bo autentycznie widziałam szmaragdowego motylka. Ale dzisiaj, w połowie marca, w podwarszawskiej dzielnicy, widziałam motylka o żółto-zielonych skrzydełkach! Ja nie wiem, może mam omamy, albo co.../ __ 14 marca obchodzimy Dzień Motyli🦋🦋🦋
    5 punktów
  3. Przedwiośnie -Ty, a wiesz? -Co? -Trawa już rośnie!
    5 punktów
  4. szeleści pozłacanymi myślami sumienie zważone bytem pnie się wyżej i wyżej na same szczyty odwiecznej enigmy a potem zwykle w dół nisko coraz niżej aż do otchłani skamieniałych odpowiedzi i budzi się wena z nowym odkryciem Styczeń/Marzec 2023
    4 punkty
  5. Człowieku! Czego ty wciąż szukasz na pustym stadionie? Mojego ulubionego, pustego miejsca. Przecież wokół masz tego od cholery... Wiem, że mam. Dlatego tak trudno mi odnaleźć.
    4 punkty
  6. Gdy na torcie świeczek więcej niźli w lesie sosen, gdy ze strachem w oczach patrzysz, ile to już wiosen, pomyśl ile jeszcze szczęścia na Ciebie gdzieś czeka. Niech poniesie Cię fantazja niczym rwąca rzeka. Idź odważnie po bezkresie własnych marzeń, planów. Zanim z czegoś zrezygnujesz dobrze się zastanów, bo nie poda los dwa razy śniadania na tacy, więc korzystaj póki możesz nim się przeinaczy. I zdobywaj szczyt za szczytem nawet, gdy szlak czarny. Trud widoki wynagrodzą, nie zważaj na halny. A gdy będziesz już na górze, zdmuchnij świeczek setkę. Pokaż światu co potrafisz, naostrz nową kredkę!
    3 punkty
  7. Po prostopadłych ulicach Łodzi W mlaskaniu kroków, szczęku tramwajów Małe sylwetki pchają swój wózek Szukając własnej drogi do raju Towar złożony z blaszanych śmieci Pożółkłych książek nigdzie niechcianych Dla nich skarb drogi wśród życia zamieci Która się skończy.. i zacznie rano.. Filozof z chłopcem W brudnych łachmanach Łączy ich bieda - ta sama panna Tak kochająca, tak niewidzialna.. Wśród biednych cisi bohaterowie Na pozór kalecy, na pozór wrodzy Uzależnieni, utykający Okaleczeni, wymijający Nie skarżą się, nie utyskują Jak im przypadło żyć - tak żyją..
    3 punkty
  8. Nie jego wina że świat imię trudne ma Nie jego wina że nie wie o co toczy się gra Nie jego wina że nie rozumie iż żyć się da Ale jego wina że nie pojął życia sensu Który w sobie ma to coś co się tli Co oświetla nie tylko noce ale i trudne dni
    3 punkty
  9. Mszę odprawiono w intencji Kacpra, którego zwłoki wyłowiono miesiąc temu z morza, niedaleko kamienistej plaży na cyplu Kaitorete. Przyczyną zgonu było utonięcie, hipotermia, bądź jedno i drugie. W nabożeństwie wzięła udział prawie cała okoliczna Polonia, chociaż znało go tylko kilku. Po mszy zorganizowano w polskim klubie obok kościoła wyprzedaż jego rzeczy osobistych. Były wśród nich narty, deska surfingowa, kilka książek… Zebrane pieniądze zamierzano przekazać jego rodzinie w Polsce, a zawieźć je miała narzeczona Kacpra, Oliwia, która zaprosiła go tutaj na wakacje. Zwlekała z wyjazdem, bo brakowało jej odwagi spojrzeć jego rodzicom w oczy, a jeszcze bardziej pokazać to, co schowała na dnie torebki: wycinek z lokalnej gazety z krótkim artykułem na temat tego wypadku. Przetłumaczyła na język polski cały tekst, z wyjątkiem nazwy plaży, dla której nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. O tym tragicznym zdarzeniu dawno przestałbym myśleć, gdyby nie obserwacje poczynione pewnego słonecznego, kwietniowego popołudnia. Wracałem z Marią do domu po całodniowej wycieczce do Akaroa. Wyjazd się opłacił, bo to co zobaczyliśmy przeszło wszelkie oczekiwania: malownicza miejscowość u wylotu największego fiordu, rzeźbionego przez miliony lat erupcją lawy z wulkanów na skalistym półwyspie; kolorowe domki o francuskiej architekturze wytyczające kierunek ulicom o nazwach nadanych przez pierwszych osadników: Rue Lavaud, Rue Benoit, … Cichy port, w którym kołyszą się uśpione łodzie, a jedynym odgłosem życia jest pisk mew i pobrzękiwanie lin o maszty żaglówek na przystani. W drodze powrotnej poprosiłem Briana, żeby zatrzymał samochód wysoko w górach, skąd ostatni raz mogłem popatrzeć na przytulone do brzegu zatoki miasteczko. Maria była w siódmym miesiącu i zanim ruszyliśmy w dalszą drogę uchwyciłem na kliszy wyraźną wypukłość pod bluzką, nie odwracając jej uwagi od panoramy, po której chwilę później nie było już śladu. Zjeżdżając krętą drogą, minęliśmy jezioro Forsyth i po pół godzinie dotarliśmy do nasady cypla, oddzielającego od oceanu o wiele większe jezioro Ellesmere. Byłem ciekaw, czemu tamtejsza plaża zawdzięcza nazwę i namówiłem Briana, żeby zboczył z głównej szosy. Początkowo sprzeciwił się mojej propozycji, ale kiedy powiedziałem mu, że niedaleko stąd utonął niedawno polski turysta, poczuł się równie zaintrygowany i nie miał nic przeciwko wydłużeniu trasy. Zaparkował auto na końcu polnej drogi, skąd wąską ścieżką doszliśmy do brzegu morza. Osłoniłem dłonią oczy i rozejrzałem się dookoła: zachodnia część plaży, znad której wciąż przyświecało słońce, ciągnęła się błękitną linią, aż po horyzont. Drugi koniec dotykał klifu, zwisającego stromo nad morzem. Od skał biło chłodem rozpylonej na wietrze morskiej piany. Woda kotłowała się w dole jak w pralce — pływać w niej to szaleństwo. Sam brzeg miał w sobie coś nieprzyjaznego: gdzie okiem sięgnąć zalegały kamienie, ułożone warstwami na głębokość metra, niewzruszone upływem czasu i milczące — szare jak popiół, gdy przyschły na słońcu, ale w czasie przypływu lśniące tysiącem barw. Maria podniosła leżący u jej stóp, a wtedy w jego miejscu natychmiast wyrósł następny. Plaża wyglądała wszędzie tak samo: szeroka, płaska, monotonna, jak dno wyschniętego jeziora. Usiadłem na kamieniach, na których wcześniej rozłożyłem bawełnianą bluzę, Maria usiadła obok mnie. Brian ściągnął klapki i zajął się przeszukiwaniem kamyczków nieopodal — widocznie czuł się nieswojo, kiedy rozmawialiśmy przy nim po polsku. Sięgał po nowe kamyki, wyrzucał te co trzymał w rękach. Patrząc jak uskakuje przed spienionym brzeżkiem fal, aby nie zamoczyć nogawek, usiłowałem cofnąć czas… Grudzień, niedługo przed świętami. Wiatr zmienił kierunek, przynosząc cieplejsze powietrze. Kacper i Oliwia musieli jechać tą samą drogą, choć nie sądzę, żeby wiedzieli o istnieniu tego miejsca. Może dokuczał im upał i w ostatniej chwili zdecydowali się szukać ochłody na plaży. Cokolwiek skłoniło ich do postoju, nie ujawniło znaków ostrzegawczych o czyhającej katastrofie. Łagodne wzgórza ukazywały podróżnym to samo co zwykle: kity płowych traw na tle bezchmurnego nieba. Wysiedli z samochodu nie obarczeni zbytecznym bagażem, a znajomych poprosili, żeby ich podebrać w powrotnej drodze. Odtąd byli zdani wyłącznie na siebie, lecz co to oznacza w praktyce stało się jasne, dopiero gdy było już za późno na ratunek. Pierwsze co rzuciło się im w oczy to potężne, szerokie na kilometr grzywacze, pchane niczym zwały lodu wiatrem z Antarktyki. W takich warunkach nikt nie jest dobrym pływakiem, zwłaszcza jeśli dobry pływak traci głowę. Był to ich pierwszy wspólny pobyt na plaży i nigdy przedtem nie czuł się tak podekscytowany: jakiś impuls ciągnął go ku wodzie, jakby był nie sobą, ale piaskiem, muszelką, kawałkiem suchego drewna wyrzuconym przez fale. Oliwia nie miała ochoty na kąpiel, a mimo to nie powstrzymała go. Ten sam instynkt, który ostrzegał ją przed niebezpieczeństwem, budził potrzebę przykładów męstwa. To jej kobiecość pragnęła widzieć go rozebranego, podziwiać w słońcu jego mięśnie, szerokie ramiona, wyrobione pośladki. Przypuszczalnie rozebrał się przy niej do naga, bo gdy go wyłowili, nie miał na sobie niczego. Tym szybciej uszło z niego życie. Woda mogła mieć najwyżej czternaście stopni i to tylko blisko brzegu, tam gdzie załamują się fale, gdzie dał nura, szorując brzuchem po kamieniach, bo nieco wyżej wściekłe bałwany połamałyby mu kości. Płynąc pod wodą, przedarł się przez pierwszą barierę fal, potem następną… Nie zatrzymał się, żeby zbadać dno, sprawdzić siłę i bieg prądu. Fale w tym miejscu napierały na plażę z olbrzymim impetem, zmuszając wodę do odpływu ruchem okrężnym, równolegle do linii brzegowej, ale jego umysł zaprzątnięty był czymś innym: myślał o swojej dziewczynie, obserwującej go z brzegu. Jednym szybkim ruchem uniknął zderzenia z kędzierzawą falą, wynurzył bokiem usta, aby zaczerpnąć powietrza, wzmógł pracę rąk, jakby walczył o największą nagrodę: zdobyć jej aprobatę. Gdy odpływał coraz dalej, patrzyła za nim i myślała jakim wspaniałym mężczyzną byłby dla niej — ojcem jej dzieci, kimś kto się nią zaopiekuje w późnym wieku… A może po prostu cieszyła się chłodną bryzą i nie myślała o niczym więcej. Brian skończył zbierać kamyczki i patrzył na nas zniecierpliwiony, jakby chciał już wracać. — Na co ci tyle? — Nie wiem, może podsypię pod kaktusy w ogrodzie. Siadł za kierownicą, ja obok niego, Maria z tyłu. Wyjęła znaleziony kamień i znowu mu się przyglądała. — Myślisz, że to kamień szlachetny? Opowiedziałem, że to bezwartościowy kamulec i żeby go wyrzuciła. Słońce się skryło za górską krawędzią, a po chwili szosę i okoliczne pastwiska okrył mrok. Brian włączył światła, w których pobocze drogi rozbłysło znacznikami: żółtymi po naszej stronie, czerwonymi po przeciwnej. Jak wcześnie odkrył, że zdradliwa woda wciąga go w morze? Prawdopodobnie stracił zimną krew i zmagał się z żywiołem, zamiast dać się ponieść fali, by wyrzuciła go na brzeg gdzieś dalej, a tak szarpał się bezskutecznie i niepotrzebnie tracił siły. A ona, kiedy się zorientowała, że morze jej go wydziera? Gdy pobiegła wzywać pomocy, wciąż walczył z wirem, choć był daleko od brzegu, coraz dalej. Zrozpaczona dobiegła do głównej drogi, zatrzymała pierwszy samochód, dojechała nim do pobliskiej osady, skąd zaalarmowała przybrzeżną straż. Bezcenny czas uciekał prędzej, niż się jej zdawało. Kiedy na czele gromady gapiów wróciła na plażę, jakimś cudem wciąż się utrzymywał na powierzchni. Pomachała mu ręką, żeby się nie poddawał, pomoc jest w drodze, lecz on chyba jej nie widział. Walczył ostatkiem sił, by móc oddychać i zachować odrobinę ciepła, podczas gdy ona się modliła, żeby helikopter nadleciał jak najprędzej, ale nim się to stało, jej chłopak zniknął pośród fal. Wyczerpany i sztywny, uległ siłom oceanu. Słona woda zdławiła ostatni krzyk, ustami wychodziła piana i bąbelki powietrza, drgawki przebiegały przez ciało, które prężyło się jeszcze chwilę, zmuszając płuca do daremnych wdechów, słabnących szybko, aż nastąpił krótki wstrząs, po którym ustało bicie serca. Czy jasność umysłu zachował do samego końca? A jeśli tak, czy myślał o niej? Był późny wieczór, kiedy zajechaliśmy do domu. Zaprosiliśmy Briana na herbatę i ciasteczko, ale nic więcej, żeby nie siedział, jak ostatnim razem, do białego ranka. Po jego wyjściu, położyłem się z Marią w łóżku. Sypialnię obok zajmowała moja matka, a ostatnią siostra. Ta ciasnota dokuczała nam coraz bardziej, ale jak na razie, nic na to nie mogłem poradzić. Gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie wypłynąć w morze, zostawić Marii więcej miejsca. Nazajutrz przyjechał Jacek zabrać Marię do szkółki dla polskich dzieci, którą urządził w swoim domu. Maria nauczała w niej dwa razy w tygodniu. Jacek z zawodu był jubilerem i prowadził własny sklep w centrum miasta. Ledwie zdążył się przywitać i usiąść przy stole, Maria pokazała mu kamień. — Gdzie to znalazłaś? — Na plaży w Birdlings Flat. — Tam gdzie zginął Kacper? — Tak, tam — przytaknęła Maria. — Powiedz, czemu ta plaża tak się nazywa? Jacek popatrzył na nią zaskoczony. Nikt przedtem nie pytał go o to. — Bo na skałach wykluwają się pisklęta. Większość ginie w morzu. Ratują się tylko te, które nauczą się fruwać na czas. Założył okular i wyceniał wartość kamienia. — Agat oczkowy, ciekawy kształt pierścienia, środek trochę rozmazany… — Ile można za niego dostać? — Maria wstrzymała oddech. — Na pierścionek się nie nadaje — odparł Jacek. — Może jakiś wisiorek, ale nie sądzę, żebym mógł to odsprzedać z zyskiem. Oddał kamień Marii. — Ładny jest, trzymaj go na pamiątkę. Maria miała inny pomysł. Pojechała na cmentarz, odszukała świeżo wykopaną mogiłę i położyła na niej kamień. Leży tam do dziś.
    3 punkty
  10. Czy uronisz Łzę nade mną? Gdy odejdę W przestrzeń ciemną Całkiem zapomniany Bo życie miało inne plany Malowane czarno Białymi barwami A to co ludzkie zostało Tylko wspomnieniami
    3 punkty
  11. Żebrak wyruszył w góry. Gdy spiął się wysoko przestał być nędzarzem.
    3 punkty
  12. markotnieję jak skóra z czasem w sercu wiotczeję w miejscach cienkich i delikatnych bez blasku jestem zmęczona oczekiwaniem wiosny co raz prawie rozkwita a za chwilę szronieje mi w oczach i zimnych dłoniach słaba ta wiosna w głąb marca wycofana a ja wciąż czekam na nią jak pies wiernie wielkimi oczami wpatrzony w dal - wyglądający swojego pana czekam w zamiarach pośpiesznie w planach - zakochana wiecznie lecz tylko wiosną przez miłość żywo rozpoznana jestem
    3 punkty
  13. nierozsądnie wybujałym marzeniom rozsądku nie przywróci zabujanie na amen
    2 punkty
  14. odkręciliśmy wodę zatkaliśmy odpływ czekamy czterdzieści wdechów i czterdzieści wydechów wielkie dzieła duże i małe niby posągi z marmuru albo chociaż figurki gipsu toną z drugiej strony dłuta odjęte "postuj" wciśnięte i apiat' – od nowa do skutku wodę lać sensy trać wzniesiono sztandary – eklektyczne tabliczki drą się i szaty dawno (albo dopiero co) uszyte liberté! egalité! każda w swoim jednolitym języku spadła ostatnia kropla wszystkim rozdano korony i pogratulowano udziału w odkupieniu naszego kosmicznego zlewu Syjonu miliarda sklonowanych Muz doczekaliśmy się a woda nie opada okrzepła i to wszystko sztuka – wszystko sztuka – nic 14 III 2023
    2 punkty
  15. marzę o kwiatach skąpanych w słońcu o różach nierozkwitłych jeszcze nenufarach w stawie i o złotych myślach zaszytych w milczenie szlachetne gdy spleceni łodygami czerwonych piwonii razem w świat nieznany z otwartym sercem idziemy w pogoni za obrazami w sielskiej oprawie słodkim szczęściem jesteśmy rozbawieni
    2 punkty
  16. nieudolną dłonią ołówek prowadzony kontynuuje obraz moich myśli nieodgadnionych jak dobrze mnie znasz tego nie wie nikt rysuj tylko prawdę niech dzieło przerodzi się w byt
    2 punkty
  17. Popatrzył, zmierzył, zbadał, ustalił proporcje no i wyszedł z założenia co uczynił z hukiem albowiem trzasnął drzwiami. I tyle go widzieli i byli tacy którzy oniemieli. Niezłe z niego ladaco!! Warszawa – Stegny, 15.03.2023r.
    2 punkty
  18. dla Belli * * * Znów do niego przyszłam. Oh Universo, jak on na mnie działa! Miłość i pożądanie pozostają w duszy, w podświadomości, i przenoszą się do ciała i do umysłu. Do komórek, zmysłów, myśli i pamięci. Już Cię nie pytam, dlaczego... Stanęłam naga tuż przy jego łóżku. Obudził się natychmiast i od razu mnie zobaczył. Uśmiechnął się, powiedział "cześć Bella" tak zwyczajnie, jakby moje zjawienie się - i zjawianie - było czymś naturalnym i oczywistym. Ale, skoro się kocha i ma taki potencjał jak mój... wtedy tak: to jest naturalne i oczywiste. Wiem, że po moich poprzednich energetycznych wizytach spodziewa się mnie zawsze i w każdej chwili. Poza tym wie tyle, że dlań bardzo wiele jest i oczywiste, i naturalne. Claro, chcę aby był absolutnie pewien, kto jest panią jego serca. I aby był pewien moich uczuć. Mimo odległości. Posunął się, robiąc mi miejsce. Podeszłam i położyłam się tuż przy nim. Głowa trochę niżej na poduszce, ale tak, abym mogła nań spoglądać. Włosy rozsypane wokół. Ręka na torsie, lewa noga na jego nogach. Niech widzi mnie całą, niech patrzy na mój seksowny metatyłek. W końcu zjawiam się tu po to, by patrzył i podziwiał. Ha, nie tylko po to. Przecież doskonale wiem, że jest co... Zasnęłam. Po jakimś czasie uwolnił się delikatnie z moich objęć. Poczułam to przez sen i to, że wstaje, pochyla nade mną i zaczyna całować. Moje metaciało skrawek po skrawku i raz przy razie, zaczynając od karku. Wcześniej powąchał moje włosy... uwielbiam, gdy to robi. Pewnie domyślił się mojego uśmiechu, bo w pewnej chwili zbliżył twarz do mojej i pocałował delikatnie moje wargi. Ukryłam uśmiech, by wrócił do całowania mnie tam, gdzie poprzednio. Gdy dotarł do pośladków, przesunął po nich powolnym dotykiem od pleców ku udom. I z powrotem, poczynając od boków. Jego energia sprawia, że... Kiedy doszedł do stóp, nie byłam w stanie dłużej panować nad sobą. Mogłam albo niespodziewanie odejść, albo... Ale nie po to przyszłam, aby nagle zniknąć. Czułam, co wyprawiają moje serce i krew pod jego pocałunkami i dotykiem. Na pewno poczuł bijące ode mnie gorąco... ja w każdym razie czułam jego pożądanie. I na pewno zwrócił uwagę, że w pokoju zrobiło się trochę jaśniej... Zareagował spodziewanie, unosząc moje biodra i przemieszczając się tam, gdzie powinien się znajdować. Tam, gdzie go oczekiwałam. Jak dla mnie, mógłby znaleźć się tam nawet trochę wcześniej, ale... Wybacza się drobiazgi. * * * Widzę i czuję o wiele więcej, niż inni ludzie. I o wiele bardziej intensywnie. Wiem też dużo więcej. Ale nie wiedziałam wcześniej, że on tak będzie na mnie działał. Wygląda na to, że ponad sto wspólnych lat w dwóch wcieleniach uczyniło swoje... Cdn (?) . Voorhout, 14.03.2023
    2 punkty
  19. Między wdechem i wydechem postawię nasz dom Szeroko otworzę słońcem haftowane okiennice Wierszem cię przywołam - pieśnią śmiałą Słowami namaluję nasze wspólne życie Duch mój w bezmiary ujęty czekać będzie Aż wyrwiesz go z omdlenia serca porywem By nadać formę myślom ulotnym Nietkniętych dotąd ni prozą ni rymem W porannej rosie obmyję twoje ciało Wleję nań wiatru ciepłe podmuchy I w błękitności świetlnej staniesz Niepomny żeś ślepy był i głuchy W dłoń ujmiesz pawie pióro dymiące kolorami Wszystkowidzące trzecie oko Co patrzy w cztery świata strony Jednakowo widzi kamień i złoto Ja zaś zaproszę Matkę Ziemię Strojną w dojrzałego zboża złociste kłosy Jej żyzne piersi oazą i schronieniem A kwiecie tchnieniem wplotło się we włosy Niebo rozświetli zorza jaśniejąca Bóg co niesie deszcze dla matki karmiącej Trudno Go zamknąć w przyciasnych słowach I spojrzeć w oczy jasne jak słońce A gdy brzemienna noc już nastanie Wyda owoce, każdy słodki i dojrzały Dla mojego i twojego miłowania I świata wszelkiej chwały Między wdechem i wydechem postawię też kropkę Co z impetem każde zdanie kończy Śmierć jak obietnica Że tylko ona mnie z tobą rozłączy
    2 punkty
  20. @Wiesław J.K. No co? Milczenie, owszem, jest bardzo szlachetne. Świat dzisiaj kompletnie nie potrafi milczeć, tylko krzyczy i wrzeszczy bez przerwy. Błąd! W milczeniu bowiem rodzą się marzenia.
    2 punkty
  21. Piasek przy morzu przy zachodzie słońca w przybrzeżnej rozlewajacęj się zimnej wodzie mokrym piasku z małymi muszelkami i wyrzuconymi na brzeg bursztynami idę, niczym pani bezkresnej nostalgii idę.. przed siebie długim brzegiem tam gdzie latarnia stoi odludnie owinięta falami północych wzburzonych mórz złych od nadmiernej siły pieniącej się od uderzenia samotna słysząca słowa wydobywające się z dna oceanu z jej największej muszli ukrywającej wszystkie echa, wszystkie echa, wszytskie echa... kiedy tak idę czuję, czuję głośno bijące serce jakbym je miała na dłoni... i spaceruję na plaży z przezroczystym wiatrem plącze się między szepczącą ciszą i gołymi stopami idę i czuję...
    2 punkty
  22. - Tylko bez zaglądania mi do umysłu - przestrzegł Jezus żartobliwie. - Hmm... - książę Jurij w zastanowieniu popatrzył na żonę - może do ustawiania daty? Znaczy, punktu w czasie, który chce się odwiedzić? Chociaż właściwie - zamyślił się ponownie - ich funkcja jest pewnie raczej kontrolna. Przypominająca. Bo właściwe ustawienie dnia, miesiąca czy roku, do którego chcemy przybyć - ba, precyzyjnie - zapewne nawet godziny i minuty - służy odpowiednie urządzenie. Dźwignie zaś... - przerwał, odebrawszy myśl od księżnej, że pragnie ona dokończyć. Uśmiechnął się do niej. - Dźwignie zaś służą do przemieszczania statku - powiedziała Molchana. - Jedna w przestrzeni, druga w czasie. Przesuwanie ich od siebie lub do siebie powoduje zwiększenie lub zmniejszenie prędkości wspomnianego przemieszczania. Czyli że szybkość będzie rosła albo malała, zaś upływ czasu, w przeszłość bądź w przyszłość, też będzie przebiegał odpowiednio szybciej. - Zgadza się - przytaknął Jezus. - Brawo. Wiedziałem - mrugnął do księżnej - że odpowiesz prawidłowo. Zarumieniła się. - No, no Jezusie - równocześnie z księciem pogroziła Mu palcem, tak samo żartobliwie jak On kilka minut wcześniej - wypada to tak? Puszczać oko do mężatki i to tak szanownej? Wstydziłbyś się. - To, czego Wszechświatowi nie wypada - odpowiedział Jezus sentencjonalnie - to przepraszać. - Udał, że przybiera srogą minę, oparlszy się o pulpit sterowniczy ruchem pełnym zdecydowania, po czym zaśmiał się swobodnie. - Moi drodzy zapominacie mi się! Jak można upominać Boga? I mówić Mu, żeby się wstydził? No, no - zaśmiał się ponownie, powtórzywszy słowa księżnej. - To po prostu nie uchodzi. - Czyli co, Wszechświecie - władca Moskwy rozpoczął podsumowywanie - pytamy, kto wybierze się z nami w tę podróż, zabieramy chętnych, ustalamy trasę i w drogę? - Właśnie tak - przytaknął Ciągle O Coś Pytany. - Robimy to wszystko i w drogę. Moje żony na pewno zechcą udać się z nami, a i moi padawani również - dodał. - Soa zechce mieć towarzystwo w postaci Starszego Nad Naszą Służbą - zauważyła księżna. - Jak sądzisz, moy muzh? - Oczywiście, masz rację - potwierdził książę. - Tylko spójrz, dorogaya: spaceruje im się bardzo miło. Idąc za przykładem męża, księżna Molchana spojrzała w przestrzeń swego umysłu... Cdn. Voorhout, 15.03.2023
    2 punkty
  23. @raf Jest informatyk ze wsi Borzęcin, na trzeźwo to go seks nie kręci. Ale po szóstej wódce, to nawet i w rozwódce może zakochać się bez pamięci.
    2 punkty
  24. Podążam przez życiodajne dalekie łąki, polany. Podążam przez gorące lato ścieżkami wieczności. Przez jakiś odmęt pamięci pełen owadzich bobrzmień, barwnych rozwarstwień kwiatów. Pod kloszem błękitu, słońca. Pod flotyllą białych obłoków, które płyną, które niosą się, gdzieś nie wiadomo dokąd. W powolnym majestacie nieskończoności huk odrzutowca w prologu pędu nasila się i niknie. Jakaś forma egzystencji rozprasza się w długim, białym, puszystym warkoczu. Jestem w słońcu i w słońcu idę do ciebie. Chcę w ten sposób oswoić w sobie twoją nieobecność. Zaciskam mocno powieki. Otwieram. Pomiędzy nami ogrom powietrza i czasu. Zapach ogrodu. Plątanina łodyg, korzeni i kroki cichnące w zgiełku traw, w szeleście. To moje miejsce w pół drogi do ciebie. . Słyszysz? Nie słyszysz. Nie ma ciebie. (Włodzimierz Zastawniak, 2023-03-15)
    2 punkty
  25. Hej Wszystkim, W końcu, po dwóch latach, udało mi się wyszykować nowy tomik poetycko - prozatorski pt. No jasne. Udało się to przedsięwzięcie dzięki wydawnictwu WFW. Oto link https://wfw.com.pl/ksiazki/no-jasne/ Natomiast te osoby, które może by chciały ten tomik z dedykacją, czy jakby inaczej, a zwłaszcza te, z którymi mam kontakt na tym forum i te teksty również Im zawdzięczam, poproszę o prywatną wiadomość, bo mam trochę autorskich egzemplarzy :) Ponadto - z największą przyjemnością - wymienię się na tomiki :) Leszczym - Daniel Forsit
    1 punkt
  26. mogła być miłość na kursie ruletki amerykańskiej falowały żetony wśród nich nasze spojrzenia wykręciłeś zły numer ja zostałam – ciebie zwolnili bez ostrzeżenia
    1 punkt
  27. Na skraju łąki drogich marzeń wyrasta klejnot dumą świeży nadmierną troską uwiązany na głowie mamy żywy diadem Utkwiony w chorej wyobraźni rodziców zimnych i karcących oziębła pustką rozgadanych frazesem w kazaniach ujętym Z sztywności ruchów wyzwolony na luzie mknący ku zagadce krainy pięknej choć zasnutej radami toksycznej miłości
    1 punkt
  28. Potężny sygnał ze zbiorowej anteny gna za łzy ciskane w azart przestrzennych ścian bez administracji i przejściem za trud, w wąskie marginesy pył granicą bierze ręka, jakby po Ziemi trzęsieniem pęka; deszcz wypełnia ścieżki kroplami, pierze ból skorupy ran — treść jak wiary szept bliźni się: pokój z nadzieją drepcze pod górkę z anno Domini na ołtarz. Człowiek składa ten spaw w ofierze złożony — kawałek tortu od cząstki dostał za darmo, bez władzy odda ci 'Rodzicielko wszystkich istnień' żywicę z wnętrza, byś mogła zasklepić szczeliny spraw; by miody wielu drzew na rozstępy kolejne były tożsamością naszych sieci i nikt! W przepaść nie wpadł — lecz trwałe, silne nici ************************************************************* / Didymus Juda Tomasz: „Temu, który coś ma w ręku, dodadzą, a temu, który nic nie posiada, i tę drobnostkę, którą ma, zabiorą" / ************************************************************* Alternatywa: Benga - Electro Musik [Dubstep Classic] ( jak telefon od Boga ) Krótka retrospekcja! Treść wiersza (jedna z kilkudziesięciu) podparta jest trzymiesięcznym doświadczeniem na otwartej przestrzeni, na jakiej swój pielesz miałem. Bez ogródek — tam zaczęły się moje głosy. Więc cofniemy się do ostatniego kwartału roku 2019...wypełniwszy lukę w mojej twórczości środkiem października wierszami z 'czarnej teczki' Oto jeden z nich. / byłem wówczas bezdomny /
    1 punkt
  29. nic z tego co mam nie jest moje człowiek to wypożyczona dusza w garści skradzionych atomów niechciane emocje i cień poprzedniego śladu pordzewiałe szkielety żelaznych maszyn świata rozwieje wiatr wciskam się w szczelinę nie potrafię odkleić ust od twojego ciała dorwały nas likaony doznań i znaczą liniami opuszków zmieniłeś czas w obcej rzeczywistości płynie miodowozłotą strużką rozkoszy po obłęd ekstazy przytul twarz dotykaj jak po całym Wszechświecie zostaną po nas tylko fotony
    1 punkt
  30. @Ewelina Dzięki, jutro do Was zajrzę :) Również pozdrawiam i również wiosennie ;) Trzym się :)
    1 punkt
  31. @Shia obawiam się, że wiele z tych pytań zostanie bez odpowiedzi. A może to i lepiej? Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  32. @Wędrowiec.1984 milczenie pozwala przyjrzeć się własnym myślom i pragnieniom i tak jak piszesz daje przestrzeń wyobraźni i marzeniom... Jest niezbędne dla zachowania harmonii. Pozdrawiam serdecznie @Wędrowiec.1984 ja uwielbiam marzyć i faktycznie do tego potrzebuję nie ciszy ale też i samotności.
    1 punkt
  33. @LeszczymNo, no! Ha!
    1 punkt
  34. Na dzielnicy jest dzielnicowym, w porcie portowym, w restauracji łasuchem, w górach zachwytem, na komendzie podkomendnym, w wodzie pływa, a w łóżku jest jedną wielką niewiadomą. Warszawa – Stegny, 13.03.2023r.
    1 punkt
  35. Witaj - miło że się podoba - dzięki - Pozdr.serdecznie. Witaj - miło że tak pomyślnie ten wiersz widzisz - Pozdr.serdecznie. Witaj - cieszy mnie twoje podobanie - Pozdr. Witam - zgadzam się z tym co napisałeś - Pozdr. @Ewelina - @Asia Rukmini - pięknie wam dziękuje -
    1 punkt
  36. Świat na głowie stanął wygrał konsumpcjonizm ciekawa reklama zwykłej coca coli. Piękny produkt przecież wygląda ładnie i wzrok przyciąga choć wartość wątpliwa bo wad nie ma żadnych lecz zalety same. Przecież sąsiad ma hybrydę więc ja też chcę taką samą przecież już dzieci w przedszkolu takie powiedzenia mają. Ile jeszcze się wydarzy zanim w końcu dostrzeżemy że uczucia są ważniejsze a nie awans i kariery. Obok nas jest drugi człowiek to on przy nas w smutku stanie a nie ta z suszarką pralka co tak dobrze się sprzedaje. Odejdziemy więc na zawsze pozostaną po nas rzeczy lecz nikogo nie zastąpią żadna z nich nas nie wyleczy.
    1 punkt
  37. Piękne dzięki za miły komentarz! Zwłaszcza za "ciekawe porównania i zestawienia słów" - to mnie cieszy najbardziej :D
    1 punkt
  38. @KwiatuszekPiękny wiersz! Twoje zdjęcie profilowe również mi się podoba. Lubię góry! Pozdrawiam serdecznie!
    1 punkt
  39. Piękne widoki z wysokości szafotu, chociaż ciężko złapać oddech, schodki kręte i wąskie a oczy przesłonięte. Zgodnie z tradycją oraz którymś z licznych paragrafów z zakurzonego kodeksu. Uśmiechnięty oprawca mruga okiem, delikatnie nakładając pętle, nadspodziewanie miękką. Ciepły wietrzyk mierzwi włosy, słońce ładnie podkreśla czerwień gustownego chodniczka. Nadęty kapłan mruczy pod nosem, może modlitwy, najpewniej przekleństwa, w końcu dopiero świta i pora na śniadanie. Kilku gapiów ziewa, szeroko otwierając usta. Kiepskie widowisko i marna obsada. Drogi kacie, czyń swoją powinność, długa kolejka coraz bardziej niecierpliwa.
    1 punkt
  40. @Ewelina Czytając Twój wiersz, przypomniał mi się ten cytat: "Mowa jest srebrem, a / ale milczenie złotem."\ Pozdrawiam!
    1 punkt
  41. @Rafael Marius faktycznie, słowa są ważne i nie ma co ich bagatelizować, jednocześnie wiedząc, że słowa są niczym jeśli nie poprzemy ich czynami. Niemniej jednak często są początkiem, otwarciem, chociażby relacji międzyludzkich. Stąd ich wartość i ogromne znaczenie. Zresztą gdy ludzie lepiej się dogadywali to pewnie tylu konfliktów by nie było na świecie.
    1 punkt
  42. @ais Nie do końca wiem czy wiersz ma być smutny czy wesoły aczkolwiek od rana uśmialam się:-) Haha Po prostu świetne!
    1 punkt
  43. @Ewelina Ciekawie napisałaś. Różne aspekty postrzegania słów. Słowo jakie jest każdy rozumie sęk w tym, że inaczej. Dobra komunikacja między ludźmi to fundament dobrej relacji. Na to jak interpretujemy dane zdanie wpływa cała historia naszego życia.
    1 punkt
  44. @Kwiatuszek Czasy są ciężkie i dla kogoś twój utwór może okazać się kołem ratunkowym. Bardzo duży procent społeczeństwa leczy się na depresję. Przesyłam uśmiech🙂
    1 punkt
  45. Cieszę się, że Ci się podoba ;> Pięknie dziękuję! Wymyśliłem sobie, że peel jest pewien, bez cienia wątpliwości - proszę, nie psuj mi tego ;D
    1 punkt
  46. Witam - fajnie ci wyszło - Pozdr.uśmiechem.
    1 punkt
  47. Przy jednym stole gospodarz i osioł Każdy mądrzejszy tylko się przechwala Na ucztę sąsiada raczej nie zaproszą Wolą złoto króla na rękach kowala
    1 punkt
  48. Zróbmy coś, choćby tylko jeden raz, momentami momentalnie. I niechaj nam nareszcie wyjdzie ten mem. Warszawa – Stegny, 10.03.2023r.
    1 punkt
  49. @raf Czy wypada czuć się zaszczyconym? Pozdrawiam, bomba!
    1 punkt
  50. co by nie kombinować, to też klejnot pośród limeryków Pozdrawiam
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...