Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 22.02.2023 w Odpowiedzi
-
do wesela się zagoi codziennie rano zaczynam od nowa proces dochodzenia do siebie6 punktów
-
kiedyś rozsznurowały Europę niesprawiedliwości wersalskie nienawiść i bieda cesarz ocet bóg wojna zawsze wciąga w mrok ,,nakryj Niemca czapką" Żukow dbał tylko o polowe żony w lasach Rosji po dziś zalegają kości prymitywnie zmarnowanych żołnierzy czerwonej armii nadchodzi taki moment i człowiek zabija uderzenie wyrzuca świat układając warstwy społeczne odwrotnie nad rozkrwawioną arterią ukraińskiego serca biały sęp i dwugłowy ptak magowie potrafią sprzedać w ogniu słów klątwy na każdą okazję przyszłość jednak nieprzenikniona nasze domy przyfrontowe ,,Nakryj Niemca czapką." - nieuzasadnione wysyłanie w ataku tysięcy słabo uzbrojonych żołnierzy, podczas II WŚ.5 punktów
-
Szukałem cię Na dalekim brzegu Ale zobaczyłem tylko Ślady bosych stóp na śniegu Bo zniknęłaś tak wcześnie I został mi tylko twój obraz we śnie Jak wiosenny motyl pachnący A ja nie mogłem powstrzymać swojej żądzy W zdobyciu cię...4 punkty
-
Pozałatwiam trudne sprawy zamaluje głupie sny pozamykam wszystkie wrota by móc sobą być Małym stać się znowu chłopcem bez problemów sobie żyć znów budować zamki z piasku w chowanego kryć Iść przez życie po swojemu do księżyca wyć jak wilk kochać Kasie i Kamilę z dorosłości drwić4 punkty
-
-Mistrzu, jaki grzech chciałeś najczęściej popełnić? -W myślach popełniłem niejeden grzech śmiertelny, łamiąc dziewiąte, zwłaszcza szóste przykazanie, przestrzegające nas przed chuci panowaniem. - A czy te myśli ziemskie przybrały oblicze? - Nie, na łagodny wyrok wobec tego liczę3 punkty
-
ubrania stosy ubrań wykorzystanych na dobre i na złe drzewko ławeczka płomyczek i ja jeszcze w ubraniu3 punkty
-
Martwe konie wszystkich wojen w nierozumnym dwuszeregu do bram Nieba smutnie stoją. Lecz nie dla nich przecież Niebo. A ich trzewia poszarpane, a ich oczy wypalone, a ich grzywy zakrwawione. a ich mózgi rozstrzelane, galopują oszalałe poprzez prerie, stepy, piaski, galopują jak najdalej od rozumnej, ludzkiej łaski.3 punkty
-
w berka z wiatrem się bawiłem w chowanego często kryłem na korze wiersze pisałem gdy się podkochiwałem w dołek z młodszymi się grało niezły grosz z tego miało w piłkę nożną grałem często w szybę trafiałem tłumiki szmatą zatykałem ubaw z tego dobry miałem klamki sąsiednie wiązałem następnie do drzwi pukałem w wojnę często się bawiło nie jednego Niemca zabiło chłopięcą wymyśliłem zabawę kto wyżej nasika na ścianę sąsiadowi rower podkradałem Szurkowskiego udawałem na pachtę się chodziło papierosy w piwnicach paliło na kocie się znęcałem puszkę do ogona wiązałem dziś się z tego śmieje myśląc jak inne jest obecne pokolenie3 punkty
-
- Gotowi. Gotowi, Panie - powtórzyło kilka głosów. Żony wysłały Jezusowi telepatyczne potwierdzenie, zaś para książęca przytaknęła czytelnymi gestami. - Gotowi, Mistrzu - odpowiedział Mil, zapytawszy uprzednio Soę. Też telepatycznie. - A zatem... - Wszechświat-Człowiek skinął dłonią. Cały orszak jeźdźców uniósł się powoli w powietrze, wraz z wozem, na którym złożono szczątki Szaraków. Po czym zniknął, niczym porwany gwałtownym wichrem. Ewa, nieprzyzwyczajona do podróżowania w ten sposób, odruchowo zamknęła oczy. Chociaż nie było praktycznie potrzeby, bowiem wszyscy przemieszczali się w energetycznej osłonie. - Możesz bezpiecznie otworzyć oczy - usłyszała w umyśle głos męża i poczuła Jego uśmiech. - Tym bardziej, że właśnie lądujemy... Ledwie zdążyła zdziwić się po raz kolejny, a już poczuła, że wraz z rumakiem powoli opuszcza się na ziemię. Odetchnęła z ulgą. - Ale szybka podróż... - wyrzekła powoli, gdy Jezus, zawróciwszy od czoła kawalkady, stanął tuż obok niej. - Nic zdążyłam zobaczyć... - To przez pole ochronne - wyjaśnił WszystkoMogący. - Poza tym, poruszaliśmy się tak szybko, że nie nadążyłabyś z rejestrowaniem tego, co widzisz wokół. Dlatego uczyniłem je nieprzejrzystym. A teraz pozwól, droga żono - uśmiechnął się i pocałował ją przepraszająco. - Trzeba przygotować bitwę. - Co?... - zapytała przerażona, ale Jezus odjechał już do księcia, na czoło orszaku. - Bitwę - powtórzył telepatycznie. - Z Szarakami. Ale nic się martw, wynik jest z góry przesądzony... - Drogi Juriju - rzekł stanąwszy obok księcia - powiedz dowódcy swojej gwardii, by wydał rozkaz przygotowania się do walki. Co prawda, moglibyśmy się bez niej obejść - dodał - ale mam okazję spowodować, by przewodzące Szarakom istoty Mroku postąpiły na drodze ku Światłu. Czyli ku mnie. Przyda im się to doświadczenie. Tak. Przywrócimy trochę równowagi... - Doskonale - uśmiechnął się książę. - Dawno nie toczyłem żadnej bitwy, toteż ta wręcz przyda mi się. Nawet bardzo - zatarł dłonie bojowym gestem. - Moim gwardzistom również. Co prawda, codziennie ćwiczą się w walce, ale co innego ćwiczenia, a co innego prawdziwa walka. I to z takim wrogiem... - rozmarzył się wojowniczo. - Rozumiem cię - Jezus zaśmiał się w odpowiedzi, przypominając sobie z szeregu swoich wcieleń wszystkie te wojskowe, z lat na Ziemi i z innych wymiarów: hoplita, legionista, lechicki woj, samuraj... I inne. - Jak widzisz - uśmiechnął się do księcia, widzącego te obrazy w Jezusomyślach - było tego całkiem sporo. - Jak widzę - Jurij odeśmiał się, odpowiadając. - Było. I mam nadzieję - zaśmiał się powtórnie - że pamiętasz, jak się walczy. - No coś ty! - Jezus żachnął się żartobliwie. - Zapomniałem... Cdn. Voorhout, 22.02.20232 punkty
-
Witaj - miło że tak to widzisz - dzięki - Witaj - miło że czytasz - dziękuje - Witam - ano różnie bywało - ale było warto - dziś to już nie to samo - Pozdr. Witam - cieszy mnie twoje rozmarzenie - Pozdr.uśmiechem. @Leszczym - @Tectosmith - dziękuje -2 punkty
-
Gasnę w swoich oczach, Przecież tego nie chcę, Nie odnajduje w sobie siły, Brakuje mi pomysłów, Chciałbym mieć energię. Wszystko we mnie gaśnie, Mam przesyt negatywów, Ilość porażek, błędów, smutku, To już mnie przytłacza, Często siebie nie poznaję.2 punkty
-
ona świat jej się zawalił niebo spadło pod nogi potyka się o nie każdego dnia przechodzi terapię kinezy...krio... nie będę mówił na jakim poziomie jest to realizowane na ziemi a ona jest dla mnie naj... pamiętacie znam przejście do szóstego wymiaru nigdy nikogo tam wcześniej prywatnie nie brałem ale dla niej zrobię wyjątek tam krioterapia wykonywana jest super precyzyjnie tutaj jej mogą zaszkodzić jest stosowana w na zbyt rozległe rejony ciała i tylko w jednym miejscu na stacji w gwiazdozbiorze Raka przykleją jej chipy w miejscach które mają być zmrożone każde miejsce będzie miało indywidualnie podaną dawkę zimna będzie siedziała na fotelu zdalnie bezprzewodowo włączą się chipy chłodzące myślę że tak wykonana terapia będzie skuteczna nie mogę jej zawieść jutro lecimy oczywiście teleportując się 2.2023 andrew2 punkty
-
Mam tylko jedno życie? Muszę czerpać co się da? Trochę nie chcę w to uwierzyć, wolałbym mieć chociaż dwa. O trzeciej trzydzieści trzy przychodzą demony trzy. Gadam z nimi aż do czwartej, żaden nie jest taki zły. Co to właściwie jest zło? Niech ktoś da mi definicję. Czy małolat sam jest zły, czy ktoś zdeptał mu ambicję? Czy kobieta też jest zła, bo nie wpisuje się w kanon? Czy zły jest władca, bo przelał krew by zdobyć tron? Czy złodziej jest zły, bo ukradł lek dla chorej matki? Czy jest gorszy od księdza, co na Mercedesa zbiera datki? Czy jest gorszy od mordercy, który zwie się policjantem? Czy od klasowego śmieszka, który niszczy psychę żartem? Nie istnieje definicja, nie bądź głupi- stwórz ją sam. Niech moralności nie tworzy chęć ujrzenia boskich bram. Niech nie decyduje strach przed wiecznym potępieniem. Rób zawsze to co będzie słuszne- To będzie twoim zbawieniem!2 punkty
-
Przyjedź po mnie, najlepiej jutro. Dawno morza nie słyszałam. - Jak w nie wejść? Kiedy ląd sprowadza, zlepia stopy z betonem. - Ile kroków zrobiłeś? Morza dawno nie widziałam. Przyjedź po mnie! Na zawsze lub na parę sekund. Jeśli sekundy, nie zdążę. Wciąż daleko będzie morze.1 punkt
-
Historia Państwa - Alternatywa I. Królestwo Polskie (900-1370) - dynastia Piastów; - województwa: wielkopolskie, małopolskie, staropolskie, mazowieckie, śląskie, pomorskie, warmińskie, mazurskie, podlaskie i roztoczańskie; - herb: Orzeł Bielik ze złotą koroną na głowie trzymający w lewym szponie jabłko, a w prawym: berło - jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: biały, a po środku - herb; - hymn: Bogurodzica; - armia: jazda, piechota, artyleria i pospolite ruszenie - 10000 - rycerzy. II. Rzeczypospolita Trojga Narodów (1370-1675) - dynastia Jagiellonów; - księstwa: Wielkie Księstwo Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie i Wielkie Księstwo Ruskie, a w ramach księstw - województwa; - herb: lewa strona - Orzeł Bielik, prawa - Pogoń i środkowodolna - Archanioł Michał - jako godła na czerwonej tarczy otoczone złotą ramką; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Bogurodzica; - armia: jazda - husaria, pancerni, lisowczycy, kozacy i tatarzy, natomiast: piechota i artyleria jako wsparcie jazdy i pospolite ruszenie - 150000 - żołnierzy. III. Królestwo Rzeczypospolitej Polskiej (1675-1795) - dynastia Sobieskich; - województwa: wielkopolskie, małopolskie, staropolskie, mazowieckie, śląskie, pomorskie, warmińskie, mazurskie, podlaskie, roztoczańskie, ruskie, litewskie, wołyńskie, podolskie, nowogródzkie, białoruskie, ukraińskie, inflanckie, zaporoskie i krymskie; - herb: Orzeł Bielik ze złotą koroną na głowie trzymający w lewym szponie jabłko, a w prawym: berło - jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką i dwadzieścia herbów województw w postaci okrągłego wianuszka; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Bogurodzica; - armia: jazda - husaria, pancerni, lisowczycy, kozacy i tatarzy, natomiast: piechota i artyleria jako wsparcie jazdy i pospolite ruszenie - 30000 - żołnierzy. IV. Księstwo Polskie (1795-1915) - dynastia Czartoryskich; - Konstytucja Księstwa Polskiego; - księstwa: Księstwo Warszawskie, Księstwo Krakowskie i Księstwo Poznańskie, a w ramach księstw - województwa, powiaty i gminy; - herb: Orzeł Bielik ze złotą koroną na głowie trzymający w lewym szponie jabłko, w prawym - berło, a w piersi mający obraz Czarnej Madonny - jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Bogurodzica; - armia: kawaleria narodowa, piechota narodowa i artyleria narodowa - 100000 - żołnierzy. V. Pierwsza Rzeczypospolita (1915-1945) - prezydencja; - Konstytucja Pierwszej Rzeczypospolitej; - województwa: wielkopolskie, małopolskie, staropolskie, mazowieckie, śląskie, warmińskie, podlaskie, roztoczańskie, nowogródzkie i wołyńskie, a w ramach województw - powiaty i gminy; - herb: Orzeł Bielik jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką, a na skrzydłach mający pięcioramienne gwiazdy i dziesięć herbów województw w postaci okrągłego wianuszka; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Mazurek Dąbrowskiego; - armia: wojska lądowe, siły powietrzne i marynarka wojenna - 900000 - żołnierzy. VI. Druga Rzeczypospolita (1945-1990) - prezydencja; - Konstytucja Drugiej Rzeczypospolitej; - województwa: wielkopolskie, małopolskie, staropolskie, mazowieckie, śląskie, pomorskie, warmińskie, mazurskie, podlaskie i roztoczańskie, a w ramach województw - powiaty i gminy; - herb: Orzeł Bielik jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką, a na skrzydłach mający pięcioramienne gwiazdy i dziesięć herbów województw w postaci okrągłego wianuszka; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Mazurek Dąbrowskiego; - armia: wojska lądowe, siły powietrzne i marynarka wojenna - 300000 - żołnierzy. VI. Trzecia Rzeczypospolita (1990-2019) - prezydencja; - Konstytucja Trzeciej Rzeczypospolitej; - województwa: wielkopolskie, małopolskie, staropolskie, mazowieckie, śląskie, pomorskie, warmińskie, mazurskie, podlaskie, roztoczańskie, nowogródzkie i wołyńskie, a w ramach województw - powiaty i gminy; - herb: Orzeł Bielik jako godło na czerwonej tarczy otoczonej złotą ramką, a na skrzydłach mający pięcioramienne gwiazdy i dwanaście herbów województw w postaci okrągłego wianuszka; - flaga: potrójne kolory - górny: biały, środkowy: czerwony i dolny: niebieski, a po środku - herb; - hymn: Mazurek Dąbrowskiego; - armia: wojska lądowe, siły powietrzne, marynarka wojenna, wojska specjalne i wojska obrony terytorialnej - 150000 - żołnierzy. Łukasz Jasiński (Warszawa: 2019)1 punkt
-
Marek nie poświęcał czasu na czytanie książek, gdyż poza szkołą i spotykaniem kolegów każdą chwilę spędzał przy komputerze. Babcia narzekała, że z tego siedzenia nic dobrego nie wyniknie, ale kto gderanie starszej osoby bierze poważnie? Za każdym razem kiedy przypominała o zaletach czytania, drwił sobie z jej rady i jeszcze przekonywał, jak dobrze komputer zastępuje mu książki. — Muszę planować, obliczać, szybko podejmować trudne decyzje — wyliczał korzyści, nie odrywając oczu od ekranu. — Nawet w szkole tyle nie myślimy. Zrezygnowana babcia jednego dnia usiadła obok niego i przez okulary o grubych szkłach w niemodnych oprawkach patrzyła w ekran. Z trudem nadążała za posunięciami Marka, co było mu na rękę. „Znudzi się i odejdzie” — pomyślał i rozpoczął z dużą energią nową grę. Ten entuzjazm udzielił się babci, bo nie tylko nie poszła sobie, lecz zadała mu bardzo sensowne pytanie: — Co teraz robisz? Marek nie zamierzał wtajemniczać jej w złożone reguły gry, bo przecież i tak nic z tego nie zrozumie, ale po chwili uznał, że w ten sposób jeszcze szybciej ją zniechęci. — Wybieram przeciwnika — odpowiedział szybko. — A któż to taki? — Babcia przejawiała dość duże zainteresowanie jak na osobę, która się nie zna na grze. — Fioletowy kolor ma Szwecja, a ci w zielonych ubraniach to Ukraińcy. — Dwóch na jednego? — zdziwiła się babcia. — Mam sojusznika — sprostował Marek — Saksonię. — To gorzej wybrać nie mogłeś — zmartwiła się babcia. — Szwedzka potęga zaleje nas od północy, na tyłach Kozacy wzniecą bunt… — A co mi tam Kozacy — wpadł jej w słowo Marek zapominając, że mówi do osoby starszej o pół wieku, której należy się ociupina szacunku. — Saksońska armia ma wyborową piechotę. — E tam — westchnęła babcia. „Szwedzi dogadają się z Saksonami, bo to również protestanci, a wtedy unia doprowadzi nas do epokowego nieszczęścia, jak to już pokazała historia” — rozmyślała, mimo całego pesymizmu obserwując z zaciekawieniem jak na zielonym tle, zupełnie z niczego w błyskawicznym tempie powstaje miasto. Marek wpierw postawił młyn, dookoła którego w mgnieniu oka zazieleniło się zbożem, choć nikt go nie zasiał. Niżej zbudował stylowy ratusz, jak ten co stoi przy rynku w Zamościu. Potem zadudniły bębny, aż babci ścisnęło się serce, na znak, że gotowe są koszary: murowane, z basztami i chorągiewkami, łudząco podobnymi do tych na barbakanie. Ku babci zdumieniu z koszar zaczęły wychodzić jakieś ludziki w długich, czerwonych płaszczach i czarnych, futrzanych czapkach. — To są pikinierzy — objaśniał Marek. Babcia wytężyła oczy i o dziwo, rzeczywiście, pod czapką dostrzegła twarze, wprawdzie niewyraźne, pozbawione całego nosa, pełnych ust, lecz niewątpliwie ludzkie twarze. Do tego wszystkie identyczne, jakby całe to wojsko to byli bracia-bliźniacy z jednej matki. Zamyśliła się, patrząc jak Marek posłał sześciu wieśniaków do lasu po drewno, tyluż samo do kamieniołomów, a resztę na pole pszenicy, która właśnie dojrzała na piękny, złocisty kolor. Wieśniacy żęli łan równo kosami, jednak pszenica rosła dalej, ziarno z kłosów samo się wsypywało do worków, a oni zanosili je na plecach do młyna. Żaden się nie zatrzymywał, nie siadał, nie odpoczywał, wiatrak niestrudzenie obracał łopatami, jak podczas żniw w doskonałym gospodarstwie. Babcia nie mogła oderwać od takiego ładu oczu. „A myśmy miały szmaciane laleczki, chłopcy ołowiane żołnierzyki, kilku zaledwie, a tu wychodzą i wychodzą, mnożą się bez liku. Jak to wszystko zmyślnie funkcjonuje” — wpatrywała się z podziwem w obraz na monitorze. Na skraju pola pszenicy zauważyła wieśniaka zataczającego kółka w miejscu, jakby tańczył z radości, lub co gorsza, zbzikował. — A temu co jest? Marek nic nie powiedział tylko wycelował w niego strzałkę i wieśniak rzucił się w te pędy do pracy, jak wszyscy jego bracia. — To tutaj nie ma kobiet? — spytała babcia rozczarowana. — Sami mężczyźni... — uciął Marek, lecz zamilkł momentalnie, bo pierwszy raz uświadomił sobie, że babcia też jest niewiastą i dalsze słowa mogłyby jej sprawić przykrość. Zamiast tego przyjemniejszym tonem dodał: — W innych grach są również kobiety, ale nie w tej. — Ach tak. — Uspokojona babcia pokiwała głową. W duchu trudno było jej odmówić odrobiny racji wnukowi. Jak on to wszystko wspaniale zorganizował: kieruje tyloma ludźmi, dowodzi wojskiem, doskonale wie co robić dalej… Dalsze rozmyślania przerwał przeraźliwy jęk z kamieniołomów. Jeden z wieśniaków, ten pchający z wysiłkiem taczkę pełną kamieni, padł na ziemię, a wtenczas jego ciało się spłaszczyło, jakby rozjechał go walec, a po chwili zostały z niego tylko jakieś rybie ości, co zapewne miało przedstawiać ludzki szkielet, a i ten szybko zniknął pod trawą, niezależnie od pory roku zawsze zieloną i tej samej wysokości. — Zabrakło chleba — skwitował śmierć wieśniaka Marek. Odszukał jarmark i wymienił tam sporą ilość zebranego kamienia, za nieco mniejszą porcję żywności. Z każdą wymianą cena kamienia spadała, cena żywności rosła. — Taki z ciebie gospodarz. — Babcia spojrzała na niego karcącym wzrokiem. — Całe szczęście, że nie jesteś ministrem gospodarki, to dopiero byłaby klęska. Nagle zabrzmiał dźwięk trąbki, wzywającej na alarm, a zanim Marek odkrył co się stało, dobiegł z głośników szczęk metalu, groźne pomruki, później czyjeś krzyki, coraz rozpaczliwsze… Od lewego narożnika u góry ekranu nadciągał fioletowy czworobok i co tylko napotkał na swojej drodze przybierało natychmiast fioletową barwę: kopalnia złota, składzik drewna, kuźnia... Fioletowy obłok zawisł złowieszczo nad miastem. Po zmianie koloru wieśniacy porzucali miejsca pracy. Wyrzekłszy się domu i ojczyzny odchodzili tam, skąd nadszedł nieprzyjaciel, na północ, służyć obcemu panu. Co poniektórzy bili kułakiem własnych braci, dopóki ich nie zatłukli na śmierć, bądź sami nie zginęli. Babcia patrzyła na to z coraz większą zgrozą, dopóki Marek nie zapauzował gry, a wówczas cały świat zamarł w bezruchu. Wskazówki zegara przestały się przesuwać. Figurki zastygły nieruchomo w niemożliwych pozach: wieśniacy z kilofami wysoko nad głową, taczkami opuszczonymi nad pokruszoną skałą, pikinierzy zwarci w fechtunku. Tym co wychodzili z baraków, piki przyrosły do ramienia; utknęli w marszu gęsiego, nieświadomi co się z nimi stało i co mają począć dalej. Wszyscy czekali aż czas popłynie znowu. — Trzeba wystartować grę od początku — rzekł Marek po krótkim namyśle. — Znaczy się poddać, skapitulować? — Próbowała się upewnić babcia. — No niby tak. — Przyznał się Marek. — Ale w następnej rozgrywce pójdzie mi lepiej, nie dam się zaskoczyć. — A twoje wojsko, ludność cywilną, ich domy, wszelki dobytek… Zostawisz na pastwę wroga? — Ach, babciu. — Niecierpliwił się Marek. — Jaką tam pastwę, to tylko gra… — Zaraz, zaraz — wtrąciła babcia — każda gra ma swoje zasady. A w tej grze, jak już zdążyłam się zorientować, chodzi o obronę granic własnego państwa. Marek chciał jej zaprzeczyć, lecz jak na złość zabrakło mu argumentów. — Polskie państwo już niejednokrotnie stało nad krawędzią katastrofy, a mimo to nikt nie myślał, żeby jakimś guzikiem zaczynać wszystko od nowa. To dziecinnie proste. W głosie babci grzmiała taka determinacja, że Marek nie śmiał się sprzeciwiać. Z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że szwedzki atak narobił takiego zamętu, iż łatwiej byłoby zresetować. — Dopóki stoi kościół, nic nie jest stracone — zawołała babcia. — Rób księży, prędko! — Ale kiedy oni są zupełnie bezużyteczni — zaprotestował Marek. — Bezużyteczni? — oburzyła się babcia. — Bój się Boga! Potem zaczęła uważnie przyglądać się mapie. — A ten budynek, tam na górce za kościołem, do czego on służy? — Misja dyplomatyczna — wyjaśnił Marek. — Można stamtąd otrzymywać wojska zaciężne, ale kosztują sporo, a bitne nie są. — To kup za złoto w skarbcu tych najemników — poradziła mu babcia. — Wtedy nie będę miał środków na budowę stajni — sprzeciwił się Marek. — W tej chwili dobro narodu jest ważniejsze niż konnica — zawyrokowała babcia i na tym stanęło. Decyzja babci, jak się wkrótce okazało, była zbawienna. Wprawdzie grenadierzy, biegnący z budynku ambasady wprost na pole walki, padali gęsto trupem, lecz ich niespodziewany atak zaskoczył wroga. Zwarta formacja szwedzkiej piechoty rozproszyła się w różnych kierunkach, błądziła za budynkami, zza których nękały ją straże, watahy wieśniaków, aż wreszcie dopadł ich ogień grenadierów, strzelających początkowo dość chaotycznie, później jak na komendę. Po każdej salwie kilku zakutych w żelazo Szwedów zamieniało się w rybi szkielet. Grenadierzy trzymali pozycję, czyścili wyciorem lufy, sypali proch z woreczków, ładowali muszkiety, posyłali następną salwę, a gdy tu i ówdzie przedarł się w ich kierunku pojedynczy Szwed, przebijali go długim bagnetem przytwierdzonym do lufy. Z góry nadchodzili księża: w sutannach do samej ziemi, mitrach na głowie, z laskami w rękach. Pomimo widocznej tuszy szli żwawo, bez oznak najmniejszego zmęczenia, ani trwogi. Za każdym dotknięciem pastorału nieprzyjacielska purpura zamieniała się z powrotem w czerwień, jak na sztandarach polsko-litewskiego królestwa, ziemie wracały do macierzy. Żołnierzom goiły się rany, chłopi nabierali sił do dalszej pracy. Widząc jak kilka budynków stanęło w ogniu, wieśniacy rzucili się na ratunek; pożar gasili piaskiem i wodą. Później naprawiali zniszczenia, przywracali obiektom dawną świetność. Marek patrzył na to w osłupieniu. Nigdy przedtem taka taktyka nie przyszła mu do głowy. Puścił przodem oddział Kozaków, żeby odciągnąć kolejne formacje wroga idące ku miastu. — Babciu! — krzyknął z radością — jesteśmy uratowani! Odpowiedziała mu uśmiechem pełnym babcinej miłości, a wówczas z twarzy zniknęły jej zmarszczki, z włosów zeszła siwizna, w oczach zapłonął młodzieńczy blask. Zamiast nieporadnej, dziwacznej, marudnej babci ujrzał w niej drogiego przyjaciela, powiernika najskrytszych tajemnic, towarzysza broni, z którym bez wahania można się rzucić w największe niebezpieczeństwo, jak w ogień.1 punkt
-
Obieram iluzję jak cebulę, a z oczu… płyną łzy. Nie było Ciebie tam w ogóle, prócz seksu. Cały ty. I zsuwam z ramion nową halkę, cebuli cienką nić. Prócz nocy nic nie obiecałeś, prócz ciała więcej nic. Obieram iluzję jak cebulę, spod noża spływa sok. W iluzji się specjalizuję. Skąd? nie wiem, znowu szok. Tak jakby zapach tej cebuli pradawne budził sny. W iluzji się specjalizuję, to karma a nie ty. Iluzji gorzki smak smakuję już od lat1 punkt
-
zaduma mnie chwyciła w łupinie orzecha - taka pustka dopadła mnie z rana gdy w ciszy czuwałam o tobie i o nas - że otóż święta nie jestem i nie zamierzam być nadal ach tak mi było dobrze tej nocy pamiętnej gdy obok ciebie w skórę męską przebrana twoimi ustami oddychałam ach tak było mi dobrze głęboko śniłam - właśnie o tobie śniłam z uśmiechem i w rzadkim nastroju ze sobą i z tobą w największej zgodzie1 punkt
-
posypałem głowę popiołem więc jestem aniołem dzisiaj ? a jutro gdy popiół zmyję to znowu będę…..kim?1 punkt
-
wczoraj psy rozszarpały wydrę mieszkającą w stawie pod moim oknem poryczałam się znajoma rzeźbiarka z łodzi zapytała czy wiem coś o niezidentyfikowanych obiektach latających bo jeden z nich spłonął w stratosferze odpowiedziałam zgodnie z prawdą wiem i znam wydra konała pod moim oknem ja piłam herbatę wypuściłam czarną (to moja owczarka)1 punkt
-
przestałam rozumieć na czym polegasz jak układasz myśli i gdzie masz serce przestałam rozumieć tak wiele nie trzeba żeby ptaka płochego przestraszyć gdy lata pod niebem - zupełnie sam ciężko mi o złudzenia - tę marną matkę-nadzieję nie chwycę w dłonie bo drżenia miewam gdy myślę o tobie i o przedwczesnych pragnieniach1 punkt
-
@Waldemar_Talar_Talar Faktycznie młodzi chłopcy są teraz dużo grzeczniejsi w porównaniu z moim pokoleniem. Ale moje też było spokojniejsze, od pokolenia mojego ojca. Oni na gruzach powojennej Warszawy rzucali w siebie znalezionymi granatami. Dzieci okupacji i Powstania Warszawskiego. Było głośno i wybuchowo. Nasze zabawy to były niewinne igraszki. Większość z nich podobne do Twoich.1 punkt
-
Masz 40 lat i słyszysz, "To może być rak". Jedziesz do domu, Nie mówisz nikomu. Bo żona jest w ciąży. Nosi pod sercem już chore dziecko Badania mówią, Że jest z nim kiepsko. Po co ją martwić? To siódmy miesiąc Poczekasz trzy Dasz sam z tym radę Kto jak nie Ty. Niezniszczalny. Dziecko jest chore Małe i słabe Musisz pomagać Olewasz sprawę. A rak nie śpi. Spaceruje. Było za późno. Żeby to wyciąć. Chemia, szpitale Droga do nikąd. Przerzut do mózgu. Serce zatrzymał I myślę sobie Czyja to wina? Moja, że w tym brzuchu byłam, Twoja, A może niczyja?1 punkt
-
Gdzieś na najodleglejszym z oceanów gdzie śnieg jest tylko w księdze wyczytany a plaża realna jak trzypasmowa jezdnia zagrajmy „w co ty co ja a więc my” Niechaj nasze plecy nogi i dłonie pójdą do piasku, który płynny i czysty jak aksamit tamże słońce świeci oraz pejzaż obmywa wnet wygrają – twoje ciało i mój satrapa Warszawa – Stegny, 21.02.2023r.1 punkt
-
Ciągle się żyje cudzą podróżą Tyle co zerknąć czasem przez okno Liznąć obycia, łatać tekturą Braki w odzieniu (biada gdy zmokną) Kiedy wybędziesz na nieprzyjazną Przestrzeń pękatą – patrząc od dołu Uszczkniesz kawałek I już przepadło Człowiek szczęśliwy – wciąż zagubiony Przed nim otwarte Wstecz niewidzialne A drogowskazy na obie strony Łyk aluminium (kawa z termosu) Kroki gubione na szklanym grysie Wschodów łapanie w domach z kartonu Chwila przestoju - zwykłym kaprysem1 punkt
-
Na ulicy ktoś zginął, zapłakana kobieta oczekuje pomocy. Zagoniony człowiek zły osąd wydał, to nie jego problem. Ten co mógł pomóc, tego nie zrobił. Życie toczy się dalej. Zagoniony człowiek nie myśli do przodu. Planowanie nie ma sensu. Może jutro obudzi się znowu.1 punkt
-
Po przeczytaniu wiersza Michał78: Paradoks samobójcy, wygrzebałem w moich szpargałach, czy też szpargalikach, krótki wierszyk, który napisałem w Kwietniu 1977 roku, tak prawie 46 lat temu: Samobójca-bohater samobójstwo to duży grzech to nie byle jaki do zgryzienia orzech gdy tylko w człowieku wybuchnie jakiś krater to robi się z niego samobójca-bohater Kwiecień 1977 ******* Dla tych, którzy nie czytali wiersza Michał78 i komentarzy pod nim, zachęcam do odwiedzenia. Pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna.1 punkt
-
Oj, można. Nadal się zastanawiam nad znaczeniem tektury i kartonów :D Dojdziesz do siebie. Następnym razem koniecznie zabierz ze sobą body guard'a.1 punkt
-
I To co powiem Będzie udane II To co powiem Będzie zapamiętane III Tak jak płynąca Z twoich ust rosa IV I chyba już Nie utrę ci nosa V Bo nikt nie zaprzeczy Że jest coś na rzeczy VI Że prawda nie umarła Między nami VII Wraz z wypowiedzianymi słowami...1 punkt
-
@kwintesencja Chyba jednak się nie zdezaktualizował bo ja tam wyczytałem bardziej coś na kształt zagubienia w codziennym otoczeniu niż tęsknotę za faktyczną podróżą. Tak jakby " Ciągle się żyje cudzą podróżą Tyle co zerknąć czasem przez okno" ta obserwacja była wytłumaczeniem, żeby nie ruszać się z miejsca. A ochota na podróże wróci zapewne razem z wiosną :-)1 punkt
-
@Tectosmith dziękuję, chociaż przekaz mi się trochę zdezaktualizował, zupełnie odeszła mi ochota na podróże, pozdrawiam :)1 punkt
-
@kwintesencja Bardzo ładnie, ciekawie i zagadkowo. Będzie powód, żeby do wiersza wracać. Pozdrawiam :-)1 punkt
-
Pamiętam że kiedyś przywiązałam się do Ciebie paskiem od sukienki bałam się mrugnąć i piekły mnie oczy że zamiast Ciebie zostanie mi w rękach Twój płaszcz wstanie słońce I zobaczysz że jestem przezroczysta zostawiłam Ci wtedy niewidzialny kwiat włożyłam go między książki Kiedy spałeś Miał zapach klatki schodowej, nocy i lasu. Chociaż już dawno uschnął, ostatniego dnia w roku wciąż pachnie.1 punkt
-
Być małpą, co zabawia ? Być motylem, który radość sprawia ? Być słowikiem, co pięknie śpiewa ? Być kaczką, która wzloty miewa ? Być wężem, który nieraz źle się udziela ? Albo być wilkiem, co się wybiela ? Małpą, motylem, słowikiem, kaczką, wężem, wilkiem… - jestem i nie jestem ! Jaka energia jest mostem ?!1 punkt
-
W szafie są : peruka cioci, maska, czerwone rękawice, sznur, przykrótkie spodnie, złoty pas… Na dnie leży poemat i igielnik. W głębi szafy jest przejście…1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Szanowny panie samorządowy urzędniku, Za stertą dokumentów od rana schowany, Nie bój się petentów, że tak ich nazwę poważnie, Oni nie chcą krzywdy ci uczynić, ani porwać dla okupu. Czekanie pod twym gabinetem nie jest ich fetyszem, Zapewne chętnie szybko by stamtąd zniknęli, Muszą jednak załatwić w urzędzie swoje sprawy, Tutaj właśnie jesteś problemem, bo robisz niewiele. Tego się nie da, a na tamto trzeba długo czekać, Stara śpiewka przez lata pracy wyszkolona, Nawet intonacja ta sama, choć czasy się zmieniają, Nie dziwi więc, że ludzie twoją prawdę mają w dupie. Więcej zrozumienia, odrobinę empatii by się też przydało, Ileż by to mogło zmienić, kiedy trzeba urząd odwiedzić, Owszem są też jednostki swej pracy i ludziom oddane, Jednak to mniejszość, zazwyczaj zderzamy się ze ścianą.1 punkt
-
1 punkt
-
w przestrzeni wieczoru czerwony semafor czeremcha nie zerwana i ostatni Polregio do Hajnówki następny przybędzie jutro według rozkładu wstanie słońce zapłonie pierwszy wers potem zalajkujesz moje wiersze ta sobota ma coś z literatury pięknej czytamy czas jest godzina ta sama i nieobowiązkowa1 punkt
-
pomiędzy szubienicą a powieszeniem pod nieboskłonem tańczę gdzie skowronki fruwają do tyłu fałszując w prawdzie przedwiosenne pieśni lecz sączą brzmienia w skalne echa powtórzeń pośród zawirowań deszczowych ścieżek wyrytych w drogowskazach dłutem wykutym w kierunku wskażą drzewa z tożsamością słojów w poświacie sęków wrośniętych w przeznaczenie spełnień pił mechanicznych żółtej krwi której przesłanie coraz bardziej zapętla zacieśnia martwym powietrzem aż w końcu ostatni akord ostatnia pomyłka kroków budzi łabędzi śpiew rozsądne nuty wysysają z kołysania ostatnie chwile pakują w nową przestrzeń związują czasem wstążeczką nieodwołalnie przedartą w zapętleniu przemijanie niepotrzebne będą dla innych z pomiędzy powieki a źrenicy wycieka wzrok szeleści wgranymi obrazami kruki wydziobują ostatnie spojrzenie w kierunku łąki gdzie ktoś oderwał cień szubienicy zmiął w kulkę i rzucił ku niebu chyba1 punkt
-
Chłopczyk Ma duże, niebieskie oczy Świdruje nimi sufit i ściany To obraz który widzi częściej Niż obraz własnej mamy. Ojca nie ma, znaczy ma Ale chleje i ćpa. Ma trzy miesiące I tylko raz w życiu widział słońce Czuje dym papierosów Powietrze jest duszące. Ktoś przyszedł, słychać głosy Stanowcze i chłodne "Dziecko płaczę - bo jest głodne" Jakaś Pani w koku Z łezką w oku Podchodzi do jego łóżka Ma zaciśnięte usta Owija go w kocyk Bierze na ręce I szepcze do ucha Nie wrócisz tu więcej. W szpitalu go badają Ma naciągniętą nóżkę I coś z serduszkiem. I anemię i niedowagę Ale nie płacze. Jest w szoku. Bo ktoś mu poświęca uwagę. Czekają na niego Nowa mama i nowy tata Tak. To prawdziwa historia. Znam dobrze tego dzieciaka.1 punkt
-
wylizał krew z igły miodem na kurzu włosów w płucach kleił imię syna ojca ducha Świętego w cieniu ogniska ukradkiem oka zobaczył zza warg jak kapie ku wschodowi krzyż potem i oliwą namaszczony sakrament śmierci na skórze szwem biegł psalm mięśni w bólu siebie ku Tobie sięgnę rękami 04.01.20231 punkt
-
1 punkt
-
Chcesz usłyszeć o czym baśń? O stolemie czy golemie? Stolem - olbrzym, wielki lud. Golem - z gliny żywy cud. Może ci się przyśni sen I Kaszuby, i cheruby. A semickiej magii cień, Wkroczy między wielkoludy. Będzie to jak dawna baśń, Po niej dobry, miły sen. Z Kaszub stolem będzie kłaść Się u stóp twych, golem też. Cherub czuwał będzie nad Wami trojga. Skryty w beż. Żegnaj, bajko, trzeba wstać, Pokonywać koszmar dnia. Stolem, golem - poszli spać. Cherub z Kaszub... U konania.1 punkt
-
ONA LUBI ona lubi pomarańcze teraz leży na leżance myśli o niebieskich migdałach bo jest cudna doskonała i taką ją szalenie lubię boję się czy jej nie zgubię ona ciągle znika czaruje śliczna a ust nie maluje uwielbiam jej wygłupy różne bo nasze życie nie jest próżne obfituje w różne hece kawały z nią świat jest taki wspaniały 2.2023 andrew Coś takiego śpiewali na deptaku w Zakopanem1 punkt
-
Ile to już dni przeminęło czy ja jeszcze ogarnę ile to już nocy nieprzespanych przez koszmarne sny co wracają i bladym świtem jak bańki znikają dręcząc zmęczoną duszę krótko w myśli zostają Warto żyć dla chwil kiedy słowa na stosy ofiarne nie pójdą i nie pochłoną je piekielne płomienie gdy po niektórych znikną na zawsze nawet cienie tam gdzie w popiół się obrócą marzenia czarne Ile razy jeszcze mi inni szepną jak życie kochają ilu spotkam takich którzy dziś własne życie oddają nawet za tych, którym lepiej byłoby się nie urodzić po raz kolejny w mej wędrówce uczę się chodzić Wraz z godzinami, które zegary ciągle odmierzają czasem życie jest jak w ciemnym lochu uwięzienie skazany za wszystko- katem jest własne sumienie Tak dawno stawiałem zamiast liter znaki niezdarne dzisiaj w strofach wyrażam wczorajsze milczenie Podobno zostaliśmy stworzeni jako losu kowale ja nie pożałuję choć jednego dobrego dnia wcale Od zawsze noszę w sobie ukrytą jedyną nadzieję jeszcze słońce powróci i zziębnięte serce ogrzeje1 punkt
-
To jest całkiem spoko. Jakoś od dzieciństwa nie chce mi się znudzić :) Wytrzymało próbę czasu...1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne