Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 06.01.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Żółwik Karmelek powolny wędrowniś Nie mógł nieszczęsny na czas nigdzie zdążyć Wolnym, mozolnym poruszał się marszem I przez to biedaczek się spóźniał zawsze Raz wszystkie zwierzęta czas wolny miały I razem do kina na film się wybrały Karmelek też poszedł, lecz żółwim tempem Gdy dotarł, to kino już było zamknięte Gdy lew go zaprosił na swe urodziny To szedł nieboraczek ze trzy godziny Dodreptał na siódmą, lecz było już pusto Impreza skończyła się bowiem przed szóstą Raz chciał się w sobotę na mecz piłki wybrać I szedł z wielką radością by turniej wygrać Choć świetnym piłkarzem był nasz Karmelek Na mecz się spóźnił bo doszedł w niedzielę Gdy na wesele się wybrał zająca To zgubił się biedak po drodze na łące I znowu się spóźnił jako jedyny Tym razem o cztery okrągłe godziny I tak to już było z żółwikiem Karmelkiem Okazje niestety mijały go wszelkie I chociaż próbował się spieszyć nieborak To zawsze docierał do celu nie w porę Samotny I smutny był przez to Karmeluś Przyjaciół miał bowiem zupełnie niewielu Nikt cierpliwości nie miał wciąż czekać I przez Karmelka ze wszystkim zwlekać Aż raz żółwik spotkał ślimaka pod lasem Co tak jak i on nie nadążał za czasem I wielce się razem zaprzyjaźnili Bo równie powolni, spóźnialscy byli Autor: Adriana Gawrysiak
    4 punkty
  2. Bliskości objazd z pierwszeństwem lęku miłość spowalnia wygody znawcom za cztery ściany kupiona pustka pieśnią usypia tęsknego wdzięku Jedynek cienie na kwiatach losu samotnej łąki wśród puszczy miasta z kopczyka kreta niepewnym gestem snuje się obłok wątłego głosu Na rysie listek żywy wiosenny papuga wróży dwoistość roli heretyk skupił myśl na chwili dzieci parami idą do szkoły
    4 punkty
  3. Czasem jestem taka przezroczysta Z nieoczywistym zapachem Szarego mydła Na śliskiej podłodze Z rozpiętością ciała na długość autostrady Naga i całkiem bezwstydna Leżę Z pianą z szarego mydła Nad głową przekrzywiona aureola A ja z powagą króla Ludwika Z filiżanką kawy w dłoni Siedzę bez ubrań Na mokrych włosach - popiół niewidka Siedzę upaćkana w mętnych burzynach Czasem jestem taka nakręcona W falach miękkich mydlin Jak ocean Z szarego mydła zrobiona Gdy droga na górę W dół prowadzi W czystości niepewnej Wieczne sidła ze stali Na wannę się wspinam Łamiąc z piór gołębich Przemoczone skrzydła Czasem jestem taka przezroczysta
    4 punkty
  4. Pamiętam cię i twoją białą koszulę Białą jak śnieg I usta jak truskawka czerwone Zaciśnięte w wąską kreskę Pamiętam cię I to spojrzenie wydłużające moje rzęsy Kruczoczarne I spłycające oddech I jeszcze te marzenia - niebieskie Pod kolor tęczówek twoich Misternie malowane Na moim ciele Pamiętam ciebie Jak za mglistym parawanem Wiesz Pamiętam jeszcze odrobinę Twój zapach i gładkość dłoni Piegi na nosie Matko, jakie one były boskie! Wzdychałam do nich jak to nastolatka Odrobinę żałośnie Pamiętam cię Dobrze pamiętam przecież Ciebie z tym aksamitnym głosem. Siedzisz mi w uszach I w głowie Zapomnieć o tobie trudno Odkładam to ciągle na potem Pamiętam cię Tęsknię od dawna na próżno Tęsknię bezwzględnie Bezgłośnie
    4 punkty
  5. Mówili że kiedy się zakocham Przestanę myśleć Nonsens Ja wciąż o tobie myślę Mówili że rozum mi zwiotczeje Emocje soki wycisną I krwiobieg wysadzą W powietrze Mówili że kiedyś odejdziesz Albo ja odejdę Bo nic nie trwa wiecznie Mówili mi A to wszystko brednie Mówili mi Gdy ja już śniłam o tobie dawno W noce parne Leżąc zwinięta w embrion W zwiewnej za krótkiej sukience Mówili mi Uciekaj od jego spojrzenia czym prędzej Lecz za późno
    3 punkty
  6. Gdy śmierć umrze nikt nie będzie płakał otworzą się drzwi za którymi uśmiech a myśli oraz sny nie będą już tak bolały Gdy śmierć umrze na jej mogile nie będzie bzu tylko czarny krzyż mówiący tu leży koniec trudnych krzywd
    3 punkty
  7. 3 punkty
  8. żeby zrozumieć śmierć trzeba umrzeć aby pojąć życie
    3 punkty
  9. Nie jestem myślicielem, by wymyślać, Nie jestem sędzią, by osądzać innych, Nie jestem też strategiem, by obmyślać I planować życia osób niewinnych. Nie jestem władcą świata, by podziwiać Swoje najbłahsze rzeczy, które czynię, Ani też niewolnikiem, by wydziwiać Tym, co dla siebie pragną mieć świątynię. Nie jestem wielkim mówcą, aby mówić - - Czy raczej krzyczeć - jakże powinno być, Ani też filozofem, by się głowić Jakąż to drogą człowiek powinien żyć. Nie jestem warty blasku nieba nocą, Ani też słońca nad mym horyzontem, Kiedy całą mojego życia mocą Jest me pytanie, co będzie z mym kątem. I dość mam wszystkich sądów, myśli, planów, Smutku, euforii, niemocy i panów. Dość mam o siebie dbania i bycia sam Pośród znajomych, bez spojrzeń, które znam. I gdy dość mam wszystkiego, co jest moje: Chęci, niechęci, rzeczy, które broję, Chciałbym wrócić tam, skąd przyszedłem na świat, Aby znów pojąć - cóż ze mnie jest za kwiat...
    3 punkty
  10. zbudzeni do życia wśród mgieł opadających, na graniach gór wysokich; radość istnienia do serc przenika; zapachem zielonej kosodrzewiny nasycamy płuca- żyjemy
    3 punkty
  11. Zachód wpada we wschód niczym kamień do wody. Głębokiej jak piekło. W nim niebo rozpostarte przegląda się nieco zdziwione swoim upadkiem. To mógłby być początek, ale to zbyt proste, są tylko szyby w oknach. Tak brudne, że nie odbijają światła. Wszędzie matowo, aż oczy bolą od poszukiwań drogi do wyjścia. Prowadzi ku następnym pomieszczeniom pełnym majaczeń i przekłamań. Prawdopodobnie nie ma sensu iść gdziekolwiek i kiedykolwiek. Odwieczna zagadka koła czasu. To mógłby być koniec, ale to zbyt proste.
    3 punkty
  12. Na środek jeziora Cię zabiorę Łódką, kajakiem, w-rowerem Tam wszystkie historię opowiem Byś mogła być w końcu, moim Niebem Przyznam się do moich błędów wypytam Ciebie: czy znasz pokutę? na myśli mocno rozbiegane i serce młode choć pokłute Poznasz Tam moje - blizny czasu Co dla mnie ważne i co było Serce Ci moje na dłoń położę i spytam Ciebie: czy to już Miłość?
    2 punkty
  13. za horyzontem baru zaczyna się nasz świat smaków zawirowań przelewów wstrząśnięty uśmiech barmana odpowiada każdemu życzeniu kolejka gotowa do odjazdu w takt sypanego bilonu budzi w nas chęć życia podwójny mistrz ceremonii żongluje jak zwykle naszym ego po zmroku nie odpowiada już na pytania marzy o łąkach i lasach dziewczynie spacerze i gabinecie figur woskowych nawalonych klientów
    2 punkty
  14. -Mistrzu, żona chrapie, czy wiesz coś o sposobie? -Spać trudno, lecz masz pewność, że wciąż jest przy tobie.
    2 punkty
  15. - Nie trzeba zeskrobywać tynku ze ściany – Heniek skrzywił się znacznie, na samą myśl o tym jakie to musiałoby być nieprzyjemne – już lepiej ją zaszpachlować, odświeżyć i zamalować. - O czym ty pleciesz? Masz pomysły jak archeolog na myśl o starej kamienicy, a to nie jest kamienica, to zwyczajna wiejska chałupa, do tego kryta strzechą. Słońce stało w zenicie, żar okrutny osadzał się kroplami potu na czołach obu mężczyzn. Tam - zaledwie kilkaset metrów dalej, staliby w cieniu rozłożystych dębów, ale nie było czasu na zmianę stanowiska, przecież obaj się spieszyli, a może po prostu chcieli uniknąć dłuższej rozmowy lub chociażby skrócić ją do minimum. - To i z dymem puścić łatwo, bo komu tego szkodować? A przecież zawsze znajdzie się ktoś kto poratuje, pomoże, nauczy. Może za kilka lat się ustatkujesz, żona, dzieci, jakaś praca... - Heniek, ty to jesteś optymista, lubię cię i nie każ mi zmieniać zdania na swój temat Gadam? Ano gadam, taką już mam naturę, ostrzegam – ciągnął Paweł - niechby tam nikt nie wchodził, bo nędza. Świata nie zmienimy, siebie ino możemy. Tu, na odchodne podał dłoń koledze i z nieskrywanym zadowoleniem poszedł w swoją stronę. Zapewne na cmentarz, bo i kierunek się zgadzał i jego nastrój, jak zwykle pełen garnek goryczy nagotował więc z nim idzie. Paweł nigdy nie pogodził się ze śmiercią Zośki, miłował ją jak nikogo na świecie. Ale ona umarła i od tego czasu z każdym problemem szedł na jej grób, żeby w wielkim monologu przedstawić swój plan. Ludzie widzieli, że czasami stał tam nieruchomo całymi godzinami, jakby oczekiwał jakieś odpowiedzi, może nawet ją otrzymywał, bo po takich wizytach podejmował niezwykle trafne decyzje. Ola za to oczy miała żywe, zagmatwane co prawda w pastelowych barwach. Na niebo spoglądała, gładziła trawy, układała świat w nowe obrazy. Kiedy pytał skąd taki pomysł, zazwyczaj mu odpowiadała, że kolory się nie dogadują z tonem jego głosu, że chciałaby go choć odrobinę zaczarować, bo tak twardo chodzi po ziemi, że kwiaty zaczynają spoglądać w dół szukając swojej w tym tętencie winy. Co ona widzi w Pawle? A co może widzieć człowiek zakochany, który ściągnął okulary i próbuje czytać najmniejszą z czcionek, bo własne potrzeby? A kiedy tylko zaspokoi ich krztę, jest pewien, że znalazł drogę do raju. Heniek od dawna podejrzewał, że Paweł żyje w dwóch światach. Co zasadza w nim Ola, to zjada nieobecna ciałem, a żyjąca w Pawle wspomnieniem Zośka. Niby taki porządny związek, układni ludzie, bez kłótni i oszustw... tylko po co ten cmentarz? Zamyślenie prowadziło Heńka po kolei, przez wszystkie stagnacje, co to się wdarły do wsi. Idąc wyliczał więc: jednym przypada kamień przy płocie, drugim wieczne zdrowaśki, trzecim rozlatująca się obora i kury na jabłonce. Każdego dnia od nowa, ten sam widok trzeba oglądać, ale do kroćset nie można zmarłych i żywych trzymać w jednym pomieszczeniu! To niezdrowe, zaraza się porobi! Jedna kobieta odeszła w zaświaty, a ten drugą sam wygania, wszystkich po wsi nastawia, żeby mu pomagali. Chociaż... a może ta Ola lubi być powietrzem, przecież maluje siebie ciągle w zieleniach stojąc nad sztalugą. Dobrali się jak Stach do wina i razem też się obalają. W głowach im wiruje kiedy w trójkę, bo i Paweł i Zocha i Ola... a może tej Oli nawet nie ma, tak jak Zochy. Zostaje więc tylko Paweł. Paweł i jego powietrze zatęchłe, jego chata kryta strzechą, a jednak murowana, ta o którą zabiega i którą zaniedbał. A mówi, że sam siebie zmienia na lepsze. A niech to... co za smętna nuta.
    2 punkty
  16. Wyciągnąłem broń z kulą śmierci. Panika i bezdech ogarnęły, martwe ciało. Ale czy faktycznie już martwe? Policzyłem do trzech sekund. Kiedy byłem szczęśliwy. Zamieniłem wspomnienia w lustro. Strzeliłem do siebie. Umarłem, ale nie do końca. Usłyszałem odpowiedź. Zabiłem swoją duszą, ale nie ciało...
    2 punkty
  17. przymarzł nasz dotyk jak w zimie stulecia głęboko pod skórą nie czuję już tak samo mrużę oczy rozbrajam pod powiekami arsenał szepczę twe imię by poczuć w ustach przebiśniegi przyjdzie nam odtajać lub skostnieć w sobie
    2 punkty
  18. Zakochany do szaleństwa Zagubiony w własnej głowie Dobre słowo nie pomaga Zrozumienia nie ma w mowie Brak empatii z każdej strony Nawet ksiądz już nie pomaga To dokładnie odzwierciedla Jaka jest miłości waga
    2 punkty
  19. Nim się poskarżę w progu na wściekłe Świata krawędzie, które orały Grzbiet, gdy sił resztką do niej wracałem, W oczach mych dojrzy, cokolwiek rzekłbym. A co widziałem i co ze wstrętem Pod powiek wiekiem zmęczonym cisnę, Wydłubie, na dnie zostawi iskrę, Ust łagodzący położy stempel. Niech mnie pancernej piżamy miękka Przystań zatrzyma na szeptów cumie. Tam w szczerby muru choć palec wsunę, Na westchnień hejnał forteca pęka.
    2 punkty
  20. Są uczucia chwytające za gardło nie mają posmaku spełnionego marzenia ani gładkości aksamitu delikatności jedwabiu raczej siermiężną szorstką materię udręki rozpryskują się jak strzaskane lustro na tysiące nieszczęść każde wpada do oczu i nie wypływa z żadną łzą mówią weź się w garść nie roztrząsaj nie wspominaj przebacz to po chrześcijańsku nie przeprosili nie ma odwetu ni sprawiedliwości zemstę zostawili sobie bogowie mają czas rozkoszują się tym codziennie i nigdy im nie zabraknie mają swoje igrzyska jedne urządzają dla ofiar drugie dla katów ale zabawa zawsze jest przednia
    2 punkty
  21. Cały czas przez tę jakże niełatwą wielowiekową historię osobliwych dziejów są tutaj całe grupy, które notorycznie mają w plecy, gdy tymczasem – na zdrowy rozum – powinny być bardzo mocno i bardzo daleko do przodu. I wcale nie mam tutaj tylko na myśli tych najsprawniej piszących. Warszawa – Stegny, 06.01.2023r.
    2 punkty
  22. Na Rusi dalekiej przed wieloma wiekami, Wyłaniały się z mroków nocy tatarskie zagony, By mordy, zniszczenie i grabieże szerzyć… Przeszywającym błogi spokój tatarskiej strzały grotem, Trawiącym wszystko wokół łaknącym żertwy ogniem, Dorobek wielu pokoleń pożogami spopielić… Gdy bezlitosne szturmy tatarskich zagonów, Odbijały się od murów kasztelańskich zamków, Kierowały się ku odległym drewnianym cerkwiom… Dla palącej wewnętrznie żądzy łupów, Zaklętej w tysiącach nocnych napadów, By otulone nocnym mrokiem okrasić pożogą… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, By dzikich stepowych Tatarów stać się łupem, Z kosztowności wszelkich bezwstydnie ograbione, Na pastwę płomieni niebawem wydane, Gdy srogie tatarskie strzały, Zwieńczone ostrymi żelaznymi grotami, Drewniane ściany starych cerkwi przeszywały, By w poczynionych wyżłobieniach zarzewia ognia pozostawić, Maleńkimi płomykami wielkie pożary rozniecić, By ku gwieździstemu niebu buchając się wzbiły, Gdy w blasku księżyca płomyki maleńkie, Jęły przeradzać się w coraz większe, Z czasem gwiazd skrzących niemal sięgające, Tym straszniejszy nieokiełznany pożar, W wnętrzu niejednej wielowiekowej cerkwi rozgorzał, Pozostawiając z czasem jedynie zgliszcza dogasające… Zapłonęły cerkwie na Ukrainie, Oślepiając jaskrawym swych pożarów blaskiem, Zasnute pomroką dziejów wieki minione, Bólem i cierpieniem dziesiątek tysięcy Rusinów naznaczone, Gdy począł wkrótce trawić bezlitosny ogień, Modrzewiowe ściany cerkwi mchem otulone, Wwiercającym się w nie przeszywającym je żarem, Sięgnęły i zuchwałe ognia języki, Baniastych kopuł kilkusetletnich drewnianych cerkwi, Krytych artystycznie ociosanym gontem, Na drewnianych dachach wielowiekowych cerkwi, Zatańczyły z złowieszczym śmiechem straszliwego ognia płomyki, By w trawiący wszystko pożar się przerodzić, Pośród czarnej mgły ciężkich obłoków, Wijących się przeraźliwie kłębów dymu, Dziedzictwo wielu pokoleń bezlitośnie spopielić… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione tatarskiej nienawiści ogniem, Krwawej i okrutnej wojny będącym zarzewiem, Zgliszcz i pogorzelisk jasnym zwiastunem, Potoki iskier się rozsypywały, Z artystycznie zdobionych kopuł modrzewiowych cerkwi, Na tle smolistego nieba deszczem złotym, Na rozłożyste dywany traw zielonych, Wieczorną rosą okraszonych, W zapomnieniu w mrokach nocy dogasającym, Walące się z hukiem drewnianych cerkwi stropy, Na liczące wieków wiele sosnowe podłogi, Wśród ognistych kłębów tysięcy iskier złotych, W nadpalonych podłogach wybijały dziury, Sięgające zdać by się mogło piekielnych czeluści, Wzbraniające zarazem dostępu do ikon świętych, Płoną cerkwie na Ukrainie, Strzelającym w nocne niebo czerwonym ogniem, Sypiącym wciąż nieprzebranych iskier zamiecie, Spadających na zroszoną krwią pomordowanych ziemię, Przerażający widok łun na nocnym niebie, Z miejsc gdzie dotąd majaczyły o zmierzchu cerkwie, Przeszywający do szpiku kości dojmującym strachem, Niewinnych i bogobojnych Chrześcijan dusze, Niegdyś w niemowlęctwie Wszechmocnemu Bogu ofiarowane, W płonących dziś cerkwiach prawosławnym Chrztem… Złocone, zabytkowe, misternie zdobione zwiezdice, Poczęły trawić szalejących pożarów bezlitosne płomienie, By stopione wpiły się wrzącym mosiądzem, W z najszlachetniejszego drewna rzeźbione stoły ofiarne, Pozostając z nimi już na zawsze złączone, Mocą ognistych płomieni nierozerwalnie zespolone… Płoną cerkwie na Ukrainie, Trawione wielkich pożóg bezlitosnym żarem, Pozornie tak bezbronne, samotne i opuszczone, Naprawdę zaś Maryi nadprzyrodzoną opieką otoczone, Woskowe, smukłe, cerkiewne świece, Żar wielkich pożarów stopił bezlitośnie, Przy jaśniejącej księżyca pełni, Zmieniając je w lepką bezkształtną masę, Z srebrzonych świeczników bezładnie spływającą na ziemię, By zawrzała niczym ukrop w morzu płomieni, Gdy pierwsze ognia płomienie, Poczęły muskać świętych aureole, Rozmazując barwy wielowiekowych ikon, Wielobarwne farby smugi, Z złoconych ikonostasów spływać poczęły, Tak podobne łzom krwawym pierwszych męczenników… Płoną cerkwie na Ukrainie, Ognistym żarem gorejące bezlitośnie, W morzu ognistych płomieni trawione, By zimne ich popioły wiatr rozwiał o świcie, Zabytkowe, setki lat liczące antymisy, Przeszywały trzaskające z pożarów iskry, Choć niewinnie skrzące ostre niczym brzytwy, Wypalając wyzierające z nich dziury, Otoczone tak licznie czarnymi obwódkami, Niczym świętych lica złoconymi aureolami, Jedynie konsekrowanej Najświętszej Prosfory, Nie ośmieliły się tknąć ognia języki, Choć bezrozumnym żywiołem jedynie będące… W całej swej niszczycielskiej sile, Z wszystkiego wokół czyniącej swą żertwę, Obecności żywego Boga w Najświętszym Sakramencie się lękające… Płoną cerkwie na Ukrainie, Spowite czarnym gryzącym dymem, Będącym zarazem płóciennym katowskim kapturem, Dla bezlitosnego kata jakim jest ogień… Drżą w posadach ukraińskie cerkwie, Od ech niedalekich wojny straszliwej, Zbierającej dnia każdego żniwo krwawe, Pośród mężów i niewiast świętej wiary prawosławnej, Wypełniając Ich mogiłami zbroczoną krwią ziemię, Naznaczonej niegdyś tatarskimi najazdami Rusi średniowiecznej, Jak płonęły cerkwie Ukrainy przed wiekami, Obracane w popiół niezliczonymi tatarskimi najazdami, Tak współcześnie płoną i na oczach naszych, Chwytającym za serca widokiem straszliwym, Grozą swą nieomal rozum odbierającym, Przepełniając nas strachem z ekranów telewizorów plazmowych… Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem, By nie płonęły więcej cerkiewki stareńkie, W tajemniczości swojej tak niewysłowienie piękne, Z pieczołowitą starannością przed wiekami wzniesione, Wobec ognia żywiołu tak samotne i bezbronne, By mogły swym pięknem cieszyć, Oczy całego świata ludzi, U wielkich artystów inspirację wciąż budzić, Zbawieniu ludzkich duszy jak przez wieki służyć, By straszliwej wojny koleje, Oszczędziły choć prastare wielowiekowe świątynie, Niekiedy czasy wielkich kniaziów pamiętające, O tajemnicach przeszłości wciąż wiele powiedzieć nam mogące… -------------------------------------------------------------------------------------------- Zanieśmy do Boga rzewne pacierze, By nie płonęły już więcej Ukrainy cerkwie, By strawione ogniem zostały niebawem odbudowane, Z pierwowzorów najdrobniejszych detali wiernym odwzorowaniem... https://wiadomosci.cerkiew.pl/news.php?id_n=4487
    2 punkty
  23. Wszystkiego najlepszego bo to sześciu króli Dobrze że nie było więcej takich ciuli Co sprzedać ojczyznę dla prywaty chcieli Więcej na zdradę Ojczyzny czasu nie mieli
    2 punkty
  24. chmury na niebie zwieszone po horyzont pośród pól studnia ku szarości dnia wyłania się tapeta brzozowy lasek
    2 punkty
  25. Odchodząca noc, budzący się nowy dzień, rozmyte kolory. Zapach kwiatów, pachnący wczesnym rankiem las. Ptasi koncert, siedzący przy fortepianie muzyk. Wytwór wyobraźni, ingerencja siły nadprzyrodzonej, może prawo nauki. Ktoś namalował, inny dodał dekoracje, wszystko do siebie pasuje. Zawsze za daleko, niczym horyzont zawsze przed nami.
    2 punkty
  26. Jestem młody, chociaż już znużony życiem. Moje istnienie przepełnione bywa ciągle tym samym. Wszystko wokół mnie ma kolor szarej kostki oraz czarnych dróg. Pewnego dnia obudziłem się do rytmicznego dźwięku marszu który wybrzmiewał obok mego mieszkania. Wstałem więc z mego ciasnego łoża i przechodząc po starej spłowiałej wykładzinie doszedłem do okiennicy. Wyglądając za okno ujrzałem niepoliczalną grupę ludzi maszerujących w szeregach w stronę centrum miasta. Nosili oni różne, nowsze oraz starsze mundury w różnych kolorach. Od pruskiego błękitu, żółtego, brązowego aż do kruczej czerni. Niektórzy z nich trzymali w rękach strzelby, kije, czy sierpy oraz inne narzędzia służące w rolnictwie. A pewna grupa ludzi machała flagami różnych kolorów, często lecz nie zawsze z różnorakimi czarnymi symbolami na środku. Większość z nich z daleka jednak wydawała się być czysto, niebieska, czerwona, zielona lub czarna. Dopiero kiedy kolumna się zbliżyła do mego położenia mogę stwierdzić istnienie owych symboli. Na przodzie każdej mniejszej grupy maszerujących trzymają banery, niestety z wysokości mego mieszkania nie mogę odczytać ani jednego hasła. Widząc że w końcu coś się dzieję, oraz fakt tego że nic nie mam do stracenia. Pobiegłem ubrać się oraz zszedłem na ulicę aby dołączyć do tłumu. I tak też kolejny krąg rozpoczął swój bieg. Ludzie idą by walczyć o swe idee na ulicę. Zadanie to wydaje się być jakże banalne. Ot, przebić się przez małą grupę niezłomnej policji oraz wymierzyć sprawiedliwość dla tych którzy na nią zasługują. Jednak po paru dniach nowy rząd ustalony przez lud natrafił na swoich największych wrogów. Wspomniane przed chwilą społeczeństwo. Jak ostatnim razem udało się członków starego rządu zamknąć w więzieniach. Tym razem nie obyło się od malowania domu prezydenta na krwistą czerwień. Mijały więc miesiące, wraz z nowym tygodniem pojawiała się nowa, kolejny raz prawa władza. A problemem jakim staje się wówczas stara czołówka kraju, rozpływa się w powietrzu, praktycznie sama z siebie. Raz z kolorem oraz kierunkiem w cyklu życia drzew tak zmienia się nastawienie coraz to nowszych ludzi. Raz krzyczących tak a potem nie. Podziwiając to co się wokoło mnie dzieję, czasem mam chwilę pomyśleć, o sprawach ważnych i ważniejszych. Wspomniałem przed chwilą o sprawiedliwości. Więc też o niej napisze jako iż słowo to straciło jakiekolwiek znaczenie w na stałych nas czasach. Momentami mogę zauważyć na ulicach pojedynki. Tych którzy w jednej ręce trzymają złoty krzyż a w drugiej ostrze oraz po odwrotnej stronie można by powiedzieć że tych samych ludzi. Jedyną różnicą jest fakt iż ci mają zawsze jedną rękę wolną i walczą aby w końcu pozbyć się drugiej strony, czyli z resztą to co robią ich przeciwnicy. Chociaż ich bitwy są w pełni na marne. Ponieważ nie ważne która strona wygra, koniec w końcu wszyscy z nich, w zależności od źródła istnienia będą palić się na wieki lub spadać w nicość. Na ulicach często przebywają społeczności które starają się namówić ludzi na obalenie wszystkich rządów i wprowadzenie totalnej anarchii. Co też mnie szokuje, ponieważ nie może być większego chaosu oraz bezprawia jakie panuję teraz w naszym kraju. Rewolucyjne idee zawładnęły każdą dziedziną życia. I przynoszą fascynujące efekty. Ci którzy są wielcy, dominujący nad resztą, można by było stwierdzić bogowie na ziemi. Walczą o to aby umrzeć poprzez zgniecenie ciała swą własną wielkością. A ci słabi, mali, larwy społeczeństwa które tarzają się w swym własnym śluzie, domagają się bycia zdeptanym przez obuwie. W partii której celem według nich jest usunięcie chwastów społeczeństwa. Po dokonaniu właśnie tego, drugi najważniejszy człowiek w tej społeczności, przywódca lokalnej bojówki. Po uzyskaniu życia pełnego bogactw oraz wielbienia ze strony jego armii, położył się w swych łożach aby zasmakować trochę rozkoszy. Właśnie w tym momencie jego największy przyjaciel wtargną do jego mieszkania i zakończył jego żywot długim nożem. Po tym akcie on i jego rodzina została określona jako wrogowie stanu. A wszystkie taśmy filmowe zawierające jego przemowy zostały spalone wraz z książkami które zagrażały reżimowi. Patrząc na wschód kraju, żył tam kiedyś pewien rewolucjonista którego celem było likwidacja klas wyższych. Co udało mu się dokonać z łatwością. Jednak po pewnej nocy u władzy obudził się oraz zdał sobie sprawę że sam teraz należy to tych których zwalczał. Uciekł więc on na zachód. Lecz jego los był już przesądzony, zmarł tak jak prowadził swe życie. Ciosem czekanem w tył głowy. Jest to wieczne tango bez jakiekolwiek celu oraz honoru. Lecz jednak nie każdy kto walczy o swoje w można by powiedzieć sposób rewolucyjny jest zły. Ci którzy zamknięci są za siatami najzimniejszych obozów, Kurdowie, Afganie. Wykrwawiają się w cieniu. Bez jakiekolwiek zauważenia. Ponieważ ci co tak naprawdę cierpią są nie widoczni. Zasłania ich widok tych których uznaje się za cierpiących. Lecz jednak oni budzą się co ranka w wielkich pałacach oraz myją się w złotych wannach. Ponoć to ja nie ty, my nie wy jesteśmy zgorszeni. Chociaż w tym systemie jestem dla was właśnie obcy, a wy dla mnie. W pewnym momencie żar znikną. Kraj został pozbawiony większości jego mieszkańców. Nie ma w nim już miłości, wiedzy, przyjaźni. Wiele dzielnic które dawniej tętniły życiem, teraz to nierozpoznawalny gruz. Z którego pewnego dnia wyszedł młody chłopak. I patrząc na swe szare życie stwierdził, że pora na rewolucje. I tak wszystko rozpocznie się po raz kolejny. Tak już zostać musi jeśli chcemy być obojętni na to co nas z pozoru nie dotyczy. Lecz nadzieja nie umrze, bo jeśli to się stanie. To nie będziemy się różnić niczym od psów i kotów, przerażonych każdym dźwiękiem wiatru szumiącego po za domem. Kamil. P 06.01.2023
    1 punkt
  27. Między nami miłość Roztargniona Nieostrożna I głęboka Między nami miłość Nie anielska I nie prosta A gwałtowna Między nami miłość A przed nami Mnogość uczuć A przed nami Smutek rozstań
    1 punkt
  28. znów majaczy kolorami świat świątecznych rytuałów kokietuje kusi mami do przesady w każdym calu uśmiech wisi na uśmiechu układając się w girlandy wykrzywione głośnym echem życzeń płytkich i banalnych i migocze niby cudnie świat przyrzeczeń tymczasowych dając piękny ale złudny obraz chwil na wskroś jałowych więc nie życzę świąt świetlistych by spłonęły w skrawku chwili czarów które szybko prysły magii która umysł zmyli światłem niech zabłyśnie swoim nie świątecznym lecz codziennym trwałość jako ta ostoja wśród wartości nader zmiennych
    1 punkt
  29. Napisane 20.08.2022 Parę tekstów zostawiłem, żeby je kiedyś poprawić, ale przez najbliższe 100 lat będę do tego niezdolny :-D A ja poproszę o kolejny poniedziałek, Żeby nie było, że ciągle się śpieszę. Zmęczony wiosną ganiam za latem. Choć przeminęło to blaskiem się pieszczę. Hałaśliwe wrony meldują jedna po drugiej. To wieczór już więc czas się pozbierać. Mówię dobranoc i czekam... na nietoperze. ... Wdycham w zamyśleniu kolejnego papierosa. Rechoczą sroki kolejnego ranka. Szukają ... Ale kosa już nie znajdą. Za to papugi Wrzeszczą wciąż, trochę jednak rzadziej, Trochę jednak ciszej. Słońce nadal piecze. W kolejny poniedziałek posmakuję znów wiosny. Dogonię lato w samo południe a wieczorem... Znowu się zamyślę czekając na nietoperze. Wdycham truciznę, oddaję życie ... I to mnie cieszy. Bo czas się pozbierać, Przywitać jesień. ... Papugi zostaną na zimę.
    1 punkt
  30. moja córka jest aseksualna w kraju takim na literę "Pe" gdzie ciemno... wiecznie ważne by powiedzieć na głos... mól syn jest heteronudny klasycznie w sypialni tylko przy zgaszonym świetle ważne by powiedzieć na głos ja jestem heterohiperaktywny dzień w codzień rytmiczny rechot wszędobylski ważne by powiedzieć na głos wszyscy w stosunku mają swoje upodobanie czy jest to takie ważne by powiedzieć na głos
    1 punkt
  31. dżizus kurwa ja pierdolę jak mi dopiero co weszły buchy i właśnie usiadłem żeby coś popisać [ słuchawki jaśniechu strzelił ] ta mi psem drzeć ryja pod oknem zaczyna
    1 punkt
  32. Tak, może nie gremialnie, ale pewna grupa doświadcza umierania za życia i powrotu- tj.pamięta o tym. Fajnie, że się przemieniałeś także z innych powodów :) To dowód, że wszystko może być doświadczeniem, które przemienia (nie trzeba od razu umierać ;)) Dzięki:) @Radosław @Leszczym Dziękuję:)
    1 punkt
  33. @iwonaroma Mnie się coś takiego przytrafiło, że umarłem za życia. Potem mnie lekarze przywrócili z powrotem. Zatem wiem o czym piszesz. Trochę więcej zrozumiałem, ale żeby to była jakaś wielka przemiana, to bym nie powiedział. Miałem większe z innych powodów.
    1 punkt
  34. @Rafael Marius i nieustanna praca nad sobą i relacją. Trudny temat i niemożliwie złożony. Zazwyczaj i tak wychodzi słodko-gorzko. Cena przywiązana jest bardzo wysoka.
    1 punkt
  35. @Rafael Marius @Rafael Marius a ja w ciągłej rozterce. Myślę jednocześnie, że ani jedno ani drugie nie gwarantuje powodzenia całego przedsięwzięcia, że tak nazwę relację dwojga ludzi.
    1 punkt
  36. @Rafael Marius Blisko ta będzie następna, po modlitwie przyszła pora na "medytację" pozdrawiam ropuszy
    1 punkt
  37. Pożyczyć energię i zdobyć gwiazdy.
    1 punkt
  38. To zależy jeśli to jest autentyczne powołanie to wtedy ich parą jest Bóg. Zatem singlami nie są. Jednak może znaleźć się eremita kłamczuszek co za frajer chce mieć pełny brzuszek I wtedy zasługuje na tytuł singla.
    1 punkt
  39. słońce z księżycem w szranki stanęło ciepłym promieniem ziemię chce pieścić księżyc je jeszcze trzyma ramieniem kończąc swoje nocne opowieści ciepłym promieniem ziemię chce pieścić susząc trawy mokrej łzy rzęsiste kończąc swoje nocne opowieści puszcza ciepłe promienie słoneczne susząc trawy mokrej łzy rzęsiste czas nowy z jego historią wita puszcza ciepłe promienie słoneczne dzień wygrał z nocą za oknem świta czas nowy z jego historią wita już trzeba zacząć nową przygodę dzień wygrał z nocą za oknem świta niebo zwiastuje piękną pogodę już trzeba zacząć nową przygodę słońce z księżycem w szranki stanęło niebo zwiastuje piękną pogodę księżyc je jeszcze trzyma ramieniem
    1 punkt
  40. jesteś westchnieniem z którym budzę się co dnia marzeniem zamkniętym w kolorowym śnie piękną wiosenną łąką pełną pachnących świeżością kwiatów za którą tęsknię gdy smutno jesteś nie znalezionym szczęściem które mnie szuka wiem czuję że jesteś 12.22 andrew
    1 punkt
  41. 1 punkt
  42. Pierwszy i ostatni wers zaprzeczają sobie, ale w poezji może tak ma być. 🤔 Poza tym: nie podzielam romantycznej wizji śmierci. Większość ludzi umiera w późnym wieku, często nie zdając sobie sprawy co się dzieje wokół. Życie należy rozgryzać, wypijać do dna, kiedy jest się młodym i pełnym sił. 😊
    1 punkt
  43. Jedna dziewczyna myślała, że ziemia się pod nią poruszy… a tu nic. Wyobrażenia o miłości nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, często pozostawiają jedynie niedosyt i rozczarowanie. 😒 Wiersz dobrze oddaje kontrast między tym co utarte, a doświadczeniem jednostki; buduje klimat do samego końca: wszystko przychodzi do nas poniewczasie. 👍
    1 punkt
  44. bądź jak rama obrazu w którą oprawię dobry czas
    1 punkt
  45. Idź pod prąd ! I doświadcz wiele.
    1 punkt
  46. Boża aureola przysłoniła twarz.
    1 punkt
  47. Chciałabym W oddechu twym zamieszkać Byłabym W uścisku twym bezpieczna Westchnęłabym Jak brak mi sił Bez powietrza
    1 punkt
  48. @sephi @sephi Mam wrażenie,że podmiotem lirycznym nie jest osoba, a chwila ulgi, uwolnienia od pewnych emocji. Westchnięcie sugeruje zdobycie tego właśnie stanu, a brak powietrza sugeruje..? No właśnie, co? Nie da się żyć bez powietrza. To nie jest jedyna droga. Znów autodestrukcja.
    1 punkt
  49. a co mi tam raz się przecież żyje co nie więc za trzy dwa jeden wysyłam tadam i jak dostałaś mojego ptaka wybałuszasz oczy i cudownie rechoczesz no weź wiem że on mikrusi ale już już bo mi się udusisz przyznaj myślałaś głuptasie że trafił się kolejny wariat co myśli że kobiety kręci świat ornitologiczny
    1 punkt
  50. inflacyjny sztos i zeń wysięk, puścić w diabły zdałoby się.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...