Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 01.01.2023 w Odpowiedzi

  1. Pozwól, że zapytam Dlaczego hałasujesz, wymarzony świecie? Nie dajesz dojść do słowa, ciągle mi przerywasz, A przecież byłeś inny. Chciałeś bym odkrywał, Bym stał się twych tajemnic przenikliwym echem. Dlaczego nadal krzyczysz? Przestań proszę, nie wiem… Masz dosyć? Ja tak samo. Pragnę się zatrzymać, I cofnąć razem z tobą, aby móc podziwiać Obrazy, dzięki którym podziwiałem ciebie. Umiałeś mówić szeptem, chodź, przypomnij sobie; Nauczę cię radości, jeszcze ją pamiętam, Wystarczy, że usiądziesz. Troszkę ci podpowiem, Bo wiem, że do wszystkiego łatwo się zniechęcasz. Nie słuchasz, już odchodzisz? Nie chcesz nic na drogę, Więc chociaż nie zapomnij wziąć ze sobą serca. ---
    7 punktów
  2. W dziwnawym motelu nad zagubionym nieranem gdzie nocą starutki neon mrugał quazi podejrzliwie obudziło mnie interesujące pytanie: Które z nas tą czarną nocą mocniej przyszalało? Warszawa – Stegny, 01.01.2023r.
    6 punktów
  3. To miasto tak piękne w noc nowych przełomów Neony w tym mroku stapiają się w miazgę Roztopy, więc chodnik pokrywa się miałem Śniegowym, w nim brodzę po kostki w amoku Ulice niezmiennie natłokiem swym żyją Krajobraz w tym miejscu już nieco obdarty Ach, proszę wybaczyć Pokryty patyną Życzę Wszystkim prawdziwie Szczęśliwego Nowego Roku, który wniesie do życia wiele dobra i spokoju!
    5 punktów
  4. Jestem uzależnionym nie boli mnie to nie wstydzi Ten nawyk mnie cieszy kłaniam się mu co noc co dzień Uzależniony od życia to fakt który jest mi bliski Nan pewno nie będę się z tego leczył wręcz przeciwnie Przecież to on ciepłym wiatrem zachodem mgłą i sadem Poproszę innych by ten nałóg docenili odkryli w nim sens
    4 punkty
  5. z dzwoneczka spadasz puszkiem a ja otulona tobą tańczę jak iskierki spokojnie przyjść jedną nogą potem drugą
    3 punkty
  6. Romeo z miasta Verona, chciał się naocznie przekonać, czy z Murzynką tak samo jest w miłości jak z białą. i czy ma wszystko jak żona.
    3 punkty
  7. bądź jak rama obrazu w którą oprawię dobry czas
    3 punkty
  8. autorka j.w. Za oknem fajerwerki, a szampan na stole. Kiedy Stary Rok mija, wznieść toast mam wolę. Musują bąbelki... Na przełomie, gdy zegar godzinę wybija; płyną, płyną życzenia, blask niebo spowija. Lecą fajerwerki... Gdy Nowy Rok zawita, także toast wznieśmy za to, by był pomyślny, że zdrowi jesteśmy. Na pożytek wszelki.
    3 punkty
  9. Między nami miłość Roztargniona Nieostrożna I głęboka Między nami miłość Nie anielska I nie prosta A gwałtowna Między nami miłość A przed nami Mnogość uczuć A przed nami Smutek rozstań
    2 punkty
  10. I czekam jakiegoś znaku, choćby najmniejszego, jakiegoś powiewu świeżego zamiast piasku w oczy. Czekam. Na pagórkach błękitnych dłonią z daleka kształt słońca rysuję. Zastygam. Powietrze w płuca nabieram i czekam aż w przestworza bezkresne odpłynę w marzeniach spragnionych. Czekam nieustannie w bezruch otulona. Wyczekuję wiatru, który ciężar mój pokona. Czekam. Czekam, by jak czas przeminąć. Czekam, kiedy wszystko wokół płynie.
    2 punkty
  11. Czy ten świat wymarzony, co hałas uczynił, nie da dojść do słowa, swe pięć groszy wtrąca, pełen nie do odkrycia tajemnic bez końca, nie jest zwykłą kobietą, cudną jak bogini! Stworzoną w głębi duszy, pomiędzy myślami, na użytek prywatny chwilowych pożądań. Wymsknęła się przypadkiem, do celu podąża. Jedynie czego pragnie - wolności bez granic. Więc nie masz wyborów zaborczy autorze, co chcesz uczyć radości i dać chwilę szczęścia. Zaakceptuj, pokochaj, obdarz dobrym słowem! Myśleć nagle przestanie o jakiś odejściach. Rozlej czułość wokoło jak spokojne morze, pozostanie by splątać dwa samotne serca.
    2 punkty
  12. @Ewelina Można się w tej zadumie zatracić i oderwać od rzeczywistości. Niektórym osobom żyje się z tym dobrze, np. mnie. :)
    2 punkty
  13. Gdybym napisała że nie czekam To bym skłamała Czekam Czekam na twoje czekanie Wciąż na nie czekam
    2 punkty
  14. przede mną droga pobliskie lasy kuszą chwilą wytchnienia leśne ostępy opadły mgły poranne goni mnie echo szarówka w lesie wciąż jestem realistką którędy droga zaciszny kącik stale pachnący lasem ukoi myśli zapach choinki z jej żywicznych gałązek spadają szyszki w koszyczku szyszki rozsypują nasionka namiastka lasu
    2 punkty
  15. czerwona wędrując po tobie wzrokiem w nagie północe przyciągam srebrna skóra w szeptów pełni z piekła Hunem oskrzydlona dłońmi zostanę po doznań kresy rozjęzyczaj bezwstydnie pod progi gorącej zapłoniaj uda postój wrzątek
    2 punkty
  16. fajne i z dobrym przekazem, ale nasuwa mi się pytanie czy da się nie być uzależnionym od życia..
    2 punkty
  17. :) Dziękuję :) Nie, ja myślę, że Twoje ciało Cię lubi :) Aktywizować a pastwić się to jednak dwie różne sprawy :) :) Również wszystkiego dobrego i dziękuję ;) Myślę, że wiele dzisiejszych ciał, także młodych, jest jeszcze bardziej zmęczonych niż wczorajsze :) Dzięki ;) Dzięki, również pomyślności :) @Anastazja Sokołowska @Leszczym @Natuskaa @GrumpyElf Dzięki :)
    2 punkty
  18. @Cor-et-anima Ano trzeba by było :) Tak, warto pamiętać. Szkoda tylko, że ten tekst to mój wymysł :) @sam Sam wzięło mnie na żarty w ten Sylwester :) Ubolewam, że historia choć prawdopodobna nie jest prawdziwa :) Co wcale nie oznacza, że nie można napisać fajnego (taką mam nadzieję) tekstu :)))) Mam jeszcze jeden całkiem mam nadzieję dobry, ale muszę go wklepać do kompa :))) Kłaniam się :)
    2 punkty
  19. Pole fiołkowe Fioletowe. A jakież inne?
    2 punkty
  20. Włożył na nos okulary Murzynkę przebadał dokładnie Bo na miłość już był za stary Pozdrawiam w Nowym Roku co dopiero odkorkował… 🥂😊
    2 punkty
  21. rozdarta każdym dniem kluczę nocą przepędzając balon wspomnień odpryskuje fornir słów wybuchają jadu gejzery migocą nienawiści ognie jeży się smutek nie do ugłaskania małżeństwo dwubój wagi ciężkiej
    1 punkt
  22. Są noce, kiedy wilki milczą i tylko księżyc wyje. George Carlin rozciąga się, pęcznieje. we mnie światło - szczelna nieskończoność osi czasu - ofiarowanie ciała i pokarmu. to wciąż za mało; nienasycenie wykracza poza pełnię księżycowych krawędzi i płonie. w atmosferze czerni siekam niebieskie migdały, dopieszczam obcych bogów. nocne niebo jest wolne od podatków i barwnych parasolek, gdzie anioły leżą do góry nogami. to czas jednorękich bandytów, pachnących prostytutek. to czas, żeby zawrócić; stąd aż do świtu - rwące niebo rozwija skrzydła nietoperza. wyję! jakkolwiek zwodniczo to brzmi.
    1 punkt
  23. Wielki ogień na niebie zgasł. Ucichło już całe miasto. Porządek nowy będzie trwał. Stary tak niedawno zasnął. Pustymi wciąż ulicami wiatr przegania marzenia. Czy zostaną tylko snami? Latarnia rozświetli temat. Ucichnie szkwał przeznaczenia, pełne znów będą arterie. Zrozumiemy sens istnienia wdrażając już nowe scenerie.
    1 punkt
  24. On chce z nią seksu, ona za rodziną, oboje myślą, że znaleźli miłość.
    1 punkt
  25. Boże Narodzenie to krótki okres radości i spokoju, przynajmniej tego sobie nawzajem życzymy, jednak najmocniej utkwiły mi w pamięci święta, które omal nie zakończyły się katastrofą. Miało to miejsce dawno temu, ale z drugiej strony wierzę, że to wydarzenie nadal gdzieś istnieje, unosi się w przestrzeni na spirali czasu, trzeba tylko odnaleźć właściwy fragment spirali: zmrok przedwcześnie zapadający nad miastem, światła latarni skrzące się na mrozie nieco inaczej niż normalnie, śnieg otulający drzewa i ziemię delikatną, niebieską mgiełką, zwłaszcza kiedy się patrzy przez zmrużone oczy… Ojciec tego dnia wrócił wcześniej z pracy. Rozległ się dzwonek u drzwi, za którymi stała choinka: cudowny, rozłożysty świerk, o prostych gałęziach i strzelistym szpicu. Choinka wjechała drzwiami, skręciła w kiszkowaty przedpokój, by następnie wykonać równie ostry zakręt w drugą stroną i po krótkich manewrach zaparkować w jedynym pokoju: bliżej balkonowych drzwi, aniżeli wersalki stojącej pod ścianą naprzeciwko. Za choinką kroczył ojciec, ale był on postacią uboczną, gdyż całą uwagę pochłaniało w tej chwili drzewko. Widziałem setki takich choinek podczas jazdy pociągiem do dziadków, lecz tego dnia las przywędrował do mnie: z całą świeżością i zapachem żywicy, szumem wiatru i śpiewem ptaków. Pokój i przylegająca do niego kuchnia-wnęka przestały pełnić funkcję mieszkania — zamieniły się w leśną polanę. Z nadmiaru wrażeń długo nie mogłem zasnąć. Leżałem na wirtualnym tapczanie, który nocą pełnił rolę całkiem wygodnego łóżka, a za dnia można było złożyć tapczan w elegancką półkę, zastawioną ulubionymi zabawkami. Rodzice spali na wersalce — był to rzadki widok, bo ojciec wolał spędzać większość czasu w swojej kawalerce, kilka ulic dalej, dokąd można było dojść w dwadzieścia minut. Lubiłem go tam odwiedzać, chociaż mieszkanie ojca nie było tak przytulne, ani wypucowane jak mamy. Ojciec nie trzymał żadnych zabawek, ale za to posiadał skarb, jakim mało kto mógł się poszczycić: pianino — czarne, lśniące politurą, które kupił od sąsiadki z górnego piętra. Ojciec wspominał, że sąsiadka musiała niezwłocznie spakować swoje rzeczy i opuścić mieszkanie w trybie pilnym przed wyjazdem do Izraela, dlatego sprzedała pianino za pół darmo. Oprócz słuchania ojca grającego raz po raz te same kawałki nie było czym się zająć, dlatego graliśmy w szachy, lecz nigdy nie udało mi się go pokonać. Wizyty ustały po tym, jak nakryłem ojca z jakąś obcą kobietą. Ojciec zachowywał się przy niej dziwnie, jakby mnie nie poznawał, ona się uśmiechała i częstowała landrynkami, o które wcale nie prosiłem. Na wzmiankę o tej kobiecie, matka dostała spazmów i odtąd zabroniła mi tam zaglądać. Następnego dnia śnieg padał całą noc i cały ranek. Ojciec nie poszedł do pracy, bo to była niedziela. Czytał gazety, które kupiłem w kiosku, a później słuchał radia, chociaż od samego rana nalegałem, żeby zabrał mnie na sanki. „Pójdziemy po obiedzie” — odpowiadał, ale tak mu ten obiad smakował, że nie mógł sobie odmówić dokładki, a zanim przestał jeść, zaczęło się ściemniać. Bałem się, że śnieg przestanie padać; już i tak nie mogłem rozpoznać płatków w ciemności za oknem, dopiero w żółtej poświacie ulicznej lampy ujrzałem chmarę śnieżynek tańczących na wietrze i ten widok bardzo mnie ucieszył. Ojciec pociągnął mnie sankami wzdłuż Belwederskiej. Po przeciwnej stronie ulicy stała kamienica, a w istocie pół kamienicy, bo drugą połówkę zburzyła bomba. Musiała to być ciężka bomba zrzucona z dużego samolotu, bo od wybuchu runęło w gruzy kilka pięter, a to co było niegdyś zaciszem czyjegoś mieszkania stanowiło teraz ścianę zewnętrzną — gładką i kolorową, ze śladami po tapecie, meblach i obrazach wiszących kiedyś na niej. Mama opowiadała, że w piwnicach tej kamienicy zgwałcono i zamordowano uczennicę podstawówki; tej samej podstawówki do której chodziłem, tylko ona się uczyła w starszej klasie. Nie miałem pojęcia co znaczy być zgwałconą, a mama nie kwapiła się wyjaśnić, ale skoro wskutek tego dziewczyna zginęła, gwałt musi być czymś równie strasznym co morderstwo. Wbiłem sobie na wszelki wypadek to słowo dobrze do głowy i postanowiłem nie dać się nikomu zgwałcić. Gdy tylko zostawiliśmy nieszczęsną kamienicę z tyłu po prawej stronie, ojciec zboczył w ledwie przetartą dróżkę wzdłuż stawu, prowadzącą dalej do parku Morskie Oko. Na brzegu stawu rosły stare wierzby, zwieszające smutnie gałęzie nad wodą, którą mróz zdążył ściąć w kilkucentymetrową taflę lodu. Zdawało mi się, że wierzby to drzewa odmiennego rodzaju: używają giętkich witek do łowienia ryb, stanowiących ich pożywienie, dlatego mają takie pękate pnie. „Czemu wierzby nie chudną zimą, kiedy ryby unoszą się uśpione głęboko pod lodem?” — chciałem zapytać o to ojca, lecz na widok jego pochylonych pleców, pracujących ciężko ramion, rozmyśliłem się. Ojciec podwoił wysiłek, szliśmy pod górę, sanki skrzypiały płozami po śniegu, który coraz grubszą warstwą pokrywał ścieżkę i tak dotarliśmy do toru saneczkowego na Morskim Oku. Właściwie nie był to żaden tor, tylko zwykły chodnik zasypany śniegiem, mocno ubitym i stwardniałym w lód. W tym miejscu stroma skarpa wiślana przechodzi w dość łagodne zbocze, którym można zjeżdżać na sankach lub nartach, choć narciarzy nigdy tam nie widziałem. Gdyby wysiąść z tramwaju jadącego Puławską i poślizgać się na butach w dół promenady, to ten sam tramwaj można by złapać kilka minut później na przystanku przy Gagarina. Ojciec ciągnący sanie zachwiał się nagle na nogach i ten widok natychmiast mnie zaalarmował, bo tracący równowagę ojciec to zapowiedź najgorszej rzeczy, jaka może się wydarzyć. Wszystko dookoła może się chwiać: drzewa, domy, ludzie, tylko nie mój ojciec. Mój ojciec stąpa dzielnie, a jeśli stoi w miejscu to trzyma się gruntu niczym dąb, którego nic nie powali. Jest olbrzymi i silny, najsilniejszy w świecie, a do tego najmądrzejszy: zna odpowiedź na każde pytanie. Ojciec zamachał w powietrzu rękami, postąpił jeszcze jeden krok, lecz nogi mu się rozjechały i upadł wtedy na lód. Chciałem skoczyć mu na pomoc, ale sanki straciły siłę uciągu i kręciły się po lodzie równie bezradnie co mój ojciec, tyle że on zjeżdżał na plecach, jak przewrócony chrabąszcz, co nadaremnie przebiera odnóżami. Obok ojca turlała się baranica, rodzaj futrzanej czapki jaką niegdyś nosili gazdowie, która spadła mu z głowy. Pomyślałem, że gdyby udało się schwycić tę czapkę i włożyć mu na głowę, odzyskałby moc i prędko podniósłby się na nogi. Ojciec trzymał się ręką za czoło, po którym wąską strużką spod przerzedzających się włosów spływała krew. Widok krwi na czole ojca był bardziej szokujący niż jego upadek, bo dotychczas widziałem krew tylko u siebie bądź kolegów: na obtartych łokciach, stłuczonych kolanach, rzadziej lecącą komuś z nosa, ale żeby krwawił mój ojciec? Nie myślałem będąc dzieckiem o takich rzeczach intensywnie, ani wnikliwie, a jednak ten wieczór zmienił coś na zawsze. Zrozumiałem, że nawet ojciec jest kruchy i można go zranić. Potężny jest tylko świat: ze swoją zimą, mrozem, soplami lodu, a ja muszę uważać na siebie i również ojcu pomagać. Całe szczęście Wigilia wypadała w środę i do tego czasu ojciec odzyskał siły, choć na głowie wciąż nosił opatrunek, który założyli mu w szpitalu. Wyglądałby bardziej świątecznie gdyby przykrył bandaż czapką Mikołaja, ale był zbyt poważnym człowiekiem, żeby stroić sobie głupie żarty. Ubierał choinkę w rozmaite drobiazgi, o których zapomniała mama: zawieszał obok bombek i łańcuchów jakieś laseczki owinięte błyszczącym papierem, orzechy, waflowe rożki, pierniczki, suszone owoce — wszystko co można zjeść. Nie podobał mi się pomysł przerabiania choinki w kram z bakaliami, bo mama rozpieszczała mnie smakołykami, aż stałem się niejadkiem, lecz rodzice nie mieli tyle szczęścia i dorastali w biedzie: mama zbierała niejadalne grzyby, które później babka gotowała, przecedzała kilka razy, żeby mogli zjeść to co zostało na dnie, choć miało to niewiele wartości odżywczych. Mama często opowiadała, że pierwszego cukierka dostała od rumuńskich żołnierzy, którzy stacjonowali w jej wiosce, gdy miała niecałe dwa lata. Po ozdobach jadalnych przyszła kolej na zimne ognie: ojciec zużył zawartość dwóch opakowań, poskręcał na każdej gałęzi po kilka drutów pokrytych szarą, mało dekoracyjną substancją, a ostatnim zaczął zapalać te, które wisiały. Choinka zabłysła mnóstwem ogników, snopy iskier leciały jak na pokazie fajerwerków, zrobiło się jasno, jakby słońce zaświeciło w okno. Patrzyłem na to oniemiały: to były najpiękniejsze święta, chciałbym, żeby tak było zawsze, żeby ognie na choince nigdy nie gasły, lecz jednocześnie nawiedziła mnie niespokojna myśl: choinka to przecież drzewo, a zimny ogień to zwyczajny ogień i choć nie wiadomo czemu się tak nazywa, to jednak potrafi zapalić cokolwiek tylko dotknie. Gdy tylko o tym pomyślałem, ujrzałem dym unoszący się nad choinką, coraz gęstszy dym, kłęby dymu, snujące się między igiełkami i wypełniające pokój duszącym swądem spalenizny. Zimne ognie się dopalały i gasły jeden po drugim, za to gorący ogień zaczął konsumować dekoracje, a wkrótce przerzucił się na drzewko: poczynając od końca gałązek, którymi wędrował do wewnątrz, by wystrzelić w mgnieniu oka syczącym słupem aż pod sufit. Ojciec pobiegł do łazienki i po chwili wrócił stamtąd niosąc miednicę pełną wody. Wylał zawartość miednicy na choinkę, lecz ogień tylko się rozsierdził i pożerał niefortunnego świerka coraz dłuższymi jęzorami. Wówczas ojciec złapał gołymi rękami za żelazny krzyżak, podniósł choinkę i niosąc wysoko niczym pochodnię, wyrzucił ją na balkon, żeby mogła tam spłonąć bezpiecznie do końca. Nie miałem czasu myśleć, czy była to słuszna decyzja, bo w tej samej chwili przeraził mnie widok palącej się firanki, od której momentalnie zajęła się zasłona w różowe kwiaty. Ojciec nie tracąc zimnej krwi zerwał kilkoma szarpnięciami zasłonę i wyrzucił ją za okno. Płonący kształt szybował z drugiego piętra, zataczając kręgi na oczach gapiów z bloku naprzeciwko, ale ktoś szybko zagasił leżącą żagiew śniegiem i nikomu nic złego się nie stało. Nazajutrz zaniosłem choinkę, a raczej spalony kikut, który został po niej, do śmietnika. Tam spędziła resztę świąt. Odwiedzałem ją wynosząc kubeł ze śmieciami i za każdym razem robiło mi się jej żal. Dopiero po Nowym Roku dołączyły do mojej choinki inne kikuty, wyschnięte pozostałości po symbolu świąt w domach sąsiadów. Kikut po ucięciu bocznych gałęzi służył nam za muszkiet z bagnetem: można było z niego strzelać, albo się fechtować podczas walki wręcz. Każdy chciał być Cyprianem Godebskim, natomiast nie było ochotników do korpusu arcyksięcia Ferdynanda, dlatego długie dni na podwórku toczyły się wojny domowe, dopóki nam się nie znudziły, dopóki nie nadeszły cieplejsze dni, zwiastujące wiosnę. Wszyscy czekaliśmy na ferie wielkanocne. Wszyscy, z wyjątkiem mojej mamy, która uważała wiosnę za najgorszą porę roku, bo była to pora rozstania, płaczu, wyczekiwania: ojciec zostawiał nas i szukał szczęścia gdzie indziej. Wyruszał wiosną, wracał na jesieni, kiedy mu się uprzykrzyło życie podrywacza; kiedy zatęsknił za ciepłą pierzyną, dobrym jedzeniem i muzyką z radia.
    1 punkt
  26. Szanowni Państwo po Piórze, Szczęścia Zdrowia Satysfakcji i ciekawych Publikacji żeby nie było gorzej żeby po prostu było SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2023!!! Serdecznie Wszystkich pozdrawiam🤗 ais
    1 punkt
  27. Więcej światła – komu to potrzebne gdy cień wyostrza kontury opowieści. Snutych jak dym z jesiennych ognisk. Palonych nad brzegami zamglonych rzek. Ku rozgrzaniu dłoni zziębniętych od porannej rosy. Szklącej się pomiędzy trawami, miękkimi niczym sen. O ciepłym bochenku chleba, koniecznie ze spieczoną skórką. Świt powoli staje się słowem niewypowiedzianym, tylko żal tej nocy rozgwieżdżonej pocałunkami. Choćby nawet wymyślonymi, z braku chętnych ust. Nic nie szkodzi, będą jeszcze mroki przepełnione szeptami obietnic. Szkoda, dzień uparcie dąży do puenty, nawet jeśli małymi krokami. W końcu i tak wypełni się noc wraz ze wszystkimi tajemnicami.
    1 punkt
  28. Nic nie ma już znaczenia. Nadszedł kres czasów naszych. Przeszłość zmieciona jak kurz. Marność próżna w słowach. Teraz zegar wybija śmierć. Każdy, kto żył obróci się w niwecz. Stare konie zaprzęgnięte nigdzie cię nie zaprowadzą. Wyschnie nawet kwiat najmniejszy. Czekaj, a ujrzysz nicość, tak okrutną i przenajświętszą.
    1 punkt
  29. Rozpłatana tonę w malignie Przedzieram się przez las, w którym ostatnio widziałam siebie Pożera mnie i zżera moje nasienie Zazdrość o każde, najmniejsze przestrzenie Gdzie nie ma Cię ze mną, gdzie Ciebie i mnie nie ma Kto myślał o broni, zapomniał o najgorszej To nie bomba neutronowa A miłości pojęcie Zabrało mi wolność Odebrało szczęście.
    1 punkt
  30. Piękny sonet z pozytywnym przesłaniem. Rzadkie i przyjemne w czytaniu. Pozdrawiam.
    1 punkt
  31. @Rafael Marius myślę, że to schemat, który dotyczy wielu, choć powody mogą być rozmaite. Pisząc ten wiersz rozważałam szerokie spektrum relacji międzyludzkich, ich olbrzymie bogactwo i ich tragizm...
    1 punkt
  32. Ja uwielbiam takie rymy:-) A wiersz bezpretensjonalnie ładny:-)
    1 punkt
  33. @Ewelina "Życie czasem samo się układa" To prawda: można więc czekać... Można też spróbować wpłynąć na dalszy jego przebieg :). Pozdrawiam!
    1 punkt
  34. @Ewelina No pewnie. :)
    1 punkt
  35. @kwintesencja super jest! szczęśliwego nowego!
    1 punkt
  36. @Ewelina piękny!
    1 punkt
  37. @iwonaroma Śliczny komplement, bardzo dziękuję :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2023 :)
    1 punkt
  38. Idź pod prąd ! I doświadcz wiele.
    1 punkt
  39. @Leszczym trzeba sobie czasem zaszaleć! tylko dobrze byłoby to jeszcze pamiętać 😉
    1 punkt
  40. @Rafael Marius@Leszczym@Cvir@Tectosmith@Lidia Maria Concertina dziękuję Wam za czytanie
    1 punkt
  41. @violetta Powodzenia i pozwól sobie na jakiś ekstra prezencik ;) @Kwiatuszek Wiesz u mnie wiersze są czasem chwilą. Odgoniłem smuteczki, napisałem 2 teksty na forum i z mniej więcej spokojną radością popatrzyłem sobie na fajerwerki ;)) Ja również Ci życzę dużo dobrego w Nowym Roku 2023 ;))
    1 punkt
  42. Na Ukrainie błoto pośniegowe jest zbyt płytkie, nawet na dziecięce ciała, przykrywamy je świerkiem, ułożone obok siebie. Niektóre mają otwarte oczy, w nich błękitne niebo, bezchmurne, zbyt niebieskie — jakby nic się nie stało, tylko czyste, błękitne niebo, szokująco nieodwracalnie błękitne. Gdy w polu wilcy mają krwawy zjazd wszystkich wilczych kast. a Krukowatych nad nimi nie sposób policzyć. Rozrywają boki, wydziobują oczy z twarzy, więc czy się odważysz, wszystkie martwe części zebrać i łzy nie uronić, w Chrystusie chowając wrażliwość, tam, gdzie wieczne kwatery rządowe, przy których obojętni widzowie, w milczeniu owijając się w futra, patrzą jak Olga osobiście dotknięta obrączką rzucając w księdza, całuje zimne usta trupa I mało kto już wierzy, że Don wylał z miłości do kozackich stepów. Ps. Według nowych danych wywiadowczych, to jest wojna propagandowa z bandytami po obu stronach, pod której jesteś wpływem, w której bierzesz udział. Nie ma Ukraińców, nie ma też Rosjan, są tylko rozkazujący możni i motłoch, który jest gotowy oddać życie wykonując ich rozkazy.
    1 punkt
  43. Ciekawe spostrzeżenie w skondensowanej formie. Zawsze sądziłem, że odkurzacz to przenośnik — przenosi kurz z jednego miejsca w drugie. A może wpadło do niego coś cennego, wiersz? Wtedy to prawdziwy niszczyciel. Pozdrawiam z Nowym Rokiem. 🥂
    1 punkt
  44. @Leszczym Chwytające mocno za serce! Szczęścia w Nowym Roku!
    1 punkt
  45. @kwintesencja Fajnie jest podróżować na powitanie nowego roku i zostawiać patynę za sobą. Najlepszego!
    1 punkt
  46. @Marcin Szymański Mały człowiek nim stanie na dwie nogi to prawdziwy rewolucjonista :) Potem trochę nam ciężej dokonywać już tak spektakularnych wyczynów, ale jest to możliwe :) Pozdrawiam serdecznie. @opal Dokładnie, w muszli może i bezpiecznie, ale brak perspektyw. Dziękuję Ci bardzo ciepło i również przesyłam życzenia wszelkiej pomyślności na 2023r. @kwintesencja Miło mi, że Ci się spodobało :) Wszelkiej pomyślności życzę :)
    1 punkt
  47. @iwonaroma to znaczy,że nie jest wcale takie stare :) pomyślności w Nowym Roku życzę :)
    1 punkt
  48. niepewności uległaś w stanie czuwania rodząc dzieci im niepokój dałaś jedno bało się powiedzieć co myśli aż w końcu samo nie wiedziało drugie wciąż oskarżało wszystko i wszystkich o swoje niepowodzenia trzecie najmłodsze bacznie matkę i rodzeństwo obserwując postanowiło się uśpić
    1 punkt
  49. mikołaju gdzie masz prezenty? okradł mnie inny mikołaj świrnięty prezenty wsypał do sani swoich i zwierzaki spiesznie pogonił a przedtem poszczuł reniferem to ja mu rzekłem, a leć pan w... ch⛄️⛄️⛄️⛄️ę kochane dzieci nie powiem w co bo bardzo brzydkie słowo to nie dostaniecie podarków dzisiaj pusty worek mi jeno zwisa ⛄️ w kącie oczka smutnie patrzą aż kłaczki w brodzie rzewne płaczą a czerwona czapka zwiędła oklapła jak pusta purchawka ⛄️ nagle słyszy dzieckowe słowa nie miej takiej smutnej miny my tej biedzie zaradzimy każde dziecko w miech wkłada coś tam żeby pełniusi mógł on dostać po chwili taszczą ciężki worek gość tonął w rozpaczy to w samą porę tak oto mikołaj prawie święty nie rozdał prezentów lecz dostał prezenty a dzieci się cieszą radością piękną bo mikołaja mogli uśmiechnąć
    1 punkt
  50. Co wywołało drżenie twej dłoni, Zapisać mogło jedynie klątwę. Mijam więc z dala, choć oko kątem - Zguby chce mojej - spogląda, łowi. Dopóki pustką rozpycham ściany, Miejsca wystarczy, bym łuki toczył Wokół tej kartki. Przejrzę na oczy, Lecz nie dziś jeszcze, gdym rozgniewany. Kiedy ostygnę i gorycz przegnam. W lot się czytelna stanie bazgroła, Która, stłumiona, przestała wołać: "Na zawsze będę cię kochać. Żegnaj."
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...