Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 14 Października 2025
-
Rok
14 Października 2024 - 14 Października 2025
-
Miesiąc
14 Września 2025 - 14 Października 2025
-
Tydzień
7 Października 2025 - 14 Października 2025
-
Dzisiaj
14 Października 2025
-
Wprowadź datę
19.09.2022 - 19.09.2022
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.09.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
wszyscy domownicy głaszczą smartfony kot jest wkurzony *z inspiracji @Sylwester_Lasota :)6 punktów
-
gdy bezsenne myśli się układają do snu i cisza jest ciepła gdy w niej się umiera i wstaje5 punktów
-
Kiedy taka od niechcenia daje ci do zrozumienia, wtedy odbierz jej nadzieję mówiąc, sorry, jestem gejem.4 punkty
-
Deja vu - pewnie odpowiednie słowo, Żeby określić uczucie sprzed chwili. Gdy widzisz jak coś, co powinno nie żyć Leży obok ciebie... I idzie po linii. Nazwisko na pewno mamy takie samo, Wątpię, że cokolwiek mogło to zmienić. Lecz nie wiem czy ktoś stwierdził, że jest właściwe To miejsce i czas, by swoje zamienić. I człowiek, bo szczerze…. Raczej, się nie znajdzie, Inna istota z taką cierpliwością, Co wytrwa, zrozumie, odpowie, posłucha, Podoła wyzwaniu wymagań ilości. O pracę nie pytam, są ważniejsze rzeczy, Czy wszystko w porządku? Gdzie Twoi znajomi? Czy może pamiętasz chociaż imiona Tych, których uważam za swoich? Może pod mostem, może w pałacach, Nie wiem, a moja ciekawość płonie. Idę do ciebie, pewnie, po linii, Skrywanej we wnętrzu naszej dłoni.4 punkty
-
Czy zrozumiesz gdy kiedyś przy kawie opowiem Ci o wszystkich spalonych mostach o niekończących się dniach i każdym z moich lęków Kiedy spojrzę Ci w oczy i zdradzę czemu moje się dziś tak pięknie nie uśmiechają gdy powiem że niebo nie raz czy dwa spadło mi na głowę aż traciłam gruz pod stopami moje kolana tak zranione od upadków a jednak wciąż tu stoję na nogach i otulać chce przerażone ciała moimi zmęczonymi od ciężaru ramionami gdy otworze się przed Tobą zdejmę z siebie strach a nie ubrania i powiem że można umrzeć a wciąż oddychać czy wtedy ty mnie zrozumiesz?3 punkty
-
3 punkty
-
Każde pokolenie ma racje umie korzystać z życia wierzy w swój świat Każde pokolenie światłem które nie boi się cieni umie w dobro grać Każde pokolenie to wygrana która widzi niebo pełne gwiazd Każde pokolenie to nadzieja to wiara w lepsze dziś i jutro Każde pokolenie to piękno ozdobione miłością to cudowny kram3 punkty
-
jeśli prawdą jest że najdrobniejsze stworzenie jest zdolne odczuwać cierpienie znaczy że żyjemy w najstraszniejszym ze światów pełnym nieuzasadnionego bólu bólu bez wartości nikt nie pochyli się ze współczuciem nad najmniejszą z mrówek nim zgaśnie w agonii jedna myśl tylko błyśnie wbrew pustosłowiu tłumów a może jednak nie uszlachetnia tak straszliwie nie uszlachetnia3 punkty
-
Zbieram pokruszone strzępy siebie Scalając ze sobą Próbując zrozumieć Co się właściwie stało Pokładam dzieję W jesiennych porankach Kiedy rosa na trawie się budzi A kołnierz chmur ostaje na niebie Jakby słońce dostało wilczy bilet Do mnie zawsze może wrócić Chociażbym miała spopielone trzymać serce Na otwartej dłoni ku wieczności Ze znikomym blaskiem w oczach Ufam źrenicom słonecznym Co przesuwają ślady na wietrze Prowadząc mnie jeszcze nieocalałą Klaudia Gasztold3 punkty
-
wiatr od wschodu przynosi złe wieści deszcz ze śniegiem znaczą włosy i twarz na huśtawce Mistrz i Głupiec jak dzieci w dół i w górę bujają się grad zbija wszystko mało mnie to obchodzi z ziemią w jedno już stapiam się i czekam kiedy obiecana w prognozach przyjdzie zima stulecia świat drży miasto płonie wołasz mnie już nie przyjdę byłam kwiatem jestem skałą od dziś czekam tu mimo burz nie przemijam byłeś skałą jesteś kwiatem to nic3 punkty
-
Pędzę przez czas i przestrzeń, zamknięty w łupinie z tytanowego pancerza. Zamrożony. Zeszklony. Rozsadzony kryształkami lodu śnię o zmorze napastującej moje nieruchome ciało… Otwieram drzwi. Przechodzę przez popękane ściany… Mury. Obrośnięte mchem kamienne bryły… Przechodzę przez okna z falującymi firanami, wzburzonymi zasłonami pełnymi jakichś wirów, podwodnych uskoków, kominów hydrotermalnych, wokół których skupiają się wąsate, zeskorupiałe stwory o wielu odnóżach… Przechodzę albo raczej przepływam bez ciała i czucia jak na próbie wniebowzięcia. Albo ciężki jak stutonowy głaz spadam w otchłań wielką jak wszechświat… Jakieś przebłyski o nieznanej naturze. Jakieś zapętlenia materii. Elegie powietrza, które prawie czuję w tej nieczułości doczesnej… I próbuję przywłaszczyć sobie tę cząstkę bytu. Wilgotną zalążnię. To ziarno… I jestem w innej rzeczywistości jakimś innym zdarzeniem, dryfującym ciałem, co przecina trajektorie planet, tarcze galaktyk, obce nieboskłony. Tam, gdzie się coś nieustannie spełnia w szale oczekiwania albo w trwodze pragnienia. Lecz spełnia się, spełniając za późno. Wywołuje zdarzenia z przeszłości. Na jawie? We śnie? I ten błysk otwieranego ręką matki okna. W słońcu. W którymś gorącym dniu lipca… Albo którejś jesieni… Rozedrgane słoje na fornirze szafy, dębowej klepce. Uśmiech matki zniekształcany drgającą smugą powietrza, co ją przecina, otacza i wchłania. Jej dłonie gładzące w donicy kwiaty… Lecz, gdy tylko zamykam oczy, otwieram ― widzę jedynie ― martwe przedmioty z żelaza. Skorodowane. Okryte patyną mosiężne klamki… I słyszę ciszę bezmierną zapomnienia, która jarzy się na krawędzi szklanki stojącej na stole. Gdzieś w głębokich pokładach czasu, jakieś poruszenia. Liście. Drzewa… Wiodąca do ogrodu ścieżka… Gong stojącego zegara, nieustanny jak bicie serca… Boję się głębiej odetchnąć, aby nie zburzyć obrazu i tak trwającego jedynie mgnienie. Zamykam oczy. Otwieram. Cóż widzę? Wydeptane przez lata drewniane schody. Wygładzoną poręcz. Na ganku drzwi otwarte na oścież. Za nimi ― półmrok opuszczenia. Wschody i zachody księżyca. Ćmy jak nagłe westchnienia kołują uparcie wokół płomienia świecy… … talerza, pustej butelki po alkoholu… I wszystko pokryte kurzem. Szarym pyłem cementu… Przesypujące się przez palce porzucone artefakty jakiegoś dawnego życia. Nadziei… Całe flotylle sennych majaków o rozwianych grzywach niewidocznym wymiarem wkraczają w nieistnienie… Jest tak przerażająco zimno. Moje oszronione ciało w wirującej kapsule. Niewidzące już oczy spoglądają w pustkę jedynie resztkami pamięci, skrząc się nikłym blaskiem dalekich gwiazd… Pędząca w kosmicznej zawiei radioaktywnych cząstek, przeżarta na wskroś bryła lodu… (Włodzimierz Zastawniak, 2022-09-18)3 punkty
-
W wietrznym państwie ponad piętrzącymi się chmurami, Które skaliste szczyty co raz od dołu przebijają Stoi monument natury; słaniając murami Niebiosa, robiąc jako drzewo pierzastym gajom. Lecz z pozoru odległe człowiekowi połacie Skrywają jeden, jakby wyjęty z kontekstu ton; Oto strudzony rzemieślnik, demiurg swego życia Co dzień taszczy tam głaz, ważący pewno z tonę ton. Jego imienia nie trzeba może przypominać, Chociaż w kartach dziejów już od dawna jest zatarte; Losem jego, życie swe toczyć - i zapominać, Bo wśród krwi i potu jeno to mu jeszcze warte. Kolejny raz, za korowodem prób głaz podnosi I płacz, i zgrzyt zębów raz po raz "jeszcze raz" mawia; Lecz struna skrzypiec kosmicznych jakby pęka, bo się Ten za mocno zamachnął... i głaz na szczycie stawia. I wnet cisza zapadła, i cna biel chmur pobladła, A wiatr jakby przystanął, omdlał i w grań się zsunął... Na podniebiańskiego demiurga też trauma padła; Lecz ten tylko dłoń do głazu wyciągnął i runął. 19 IX 20222 punkty
-
Słońce na tym punkcie widnokręgu Zawsze przypomina mi O pewnym wspomnieniu Którego ani nie miałam Ani nie pamiętam Mimo wszystko Słońce na tym punkcie widnokręgu Zawsze mi o nim przypomina To nostalgiczna chwila Którą mogę przeżywać codziennie Jeśli tylko słońce widoczne jest zza chmur Jeżeli chociaż promień przez nie przebija to wystarczy By przypomnieć sobie dobitnie Że gdzieś tam, tam daleko W innych przestrzeniach zupełnie innych wymiarów Jest mój Dom I że tam tylko jestem u Siebie I drugi wierszyk2 punkty
-
ponoć z wybuchu powstaliśmy ale kto go słyszał gdy nie było nawet jednej pary uszu girlandy skrętów światła nikogo nie zachwycały nie było jednej pary oczu nikt nie szepnął „dziękuję” do leniwych gwiazd nie było ust pod mikroskopem wyhodowani na szalce Petry’ego wciąż pytamy patrząc w oko soczewki jaka różnica między tym że bóg jest niewidoczny a tym że nie ma go wcale2 punkty
-
Wypisuję się z ludzkości nie nazywajcie mnie człowiekiem podobnym do innych porównywalnym z innymi upodabniający się do innych jestem nowy oddzielny gatunek nie chroniony każdego dnia bardziej wymieram2 punkty
-
Odradzająca moc podróży Tęsknię do Itaki, która ginie we mgłach Wśród płomieni olimpijskich trwa jej cień Jeszcze mocniej gdy nad mą głową krach Rozbija ostatni człowieczeństwa pień Oliwkowe gaje żyją cykad w nocy ariami Podróże senne po skraju pagórka budują Niepewność niszczoną modlitw dobami Całymi oświecenia eonami nut wtórują Mój świat ma pręgi na rękach od niewoli Czyste jedynie sumienie i ciut woli życia Uzależnione od wiatrów i też bogów roli Oferujących kajdany i wyrok do odbycia Uciekam pod prąd paraliżujący oddechy Na przekór śmierci wplątanej w cyrograf Przez brak miłości miotany bez uciechy W mękę pańską co widnieje jak autograf Dziś zjadłem robaka popiłem szczynami Stałem się ofiarą każdej pięknej myśli Nie poruszam, wyjąc z bólu, kończynami Wołam do anioła stróża - wsparcie wyślij Głucha cisza ogarnia, czuje smak grobu Te mchy, karaluchy i stare wszy tam żyją Czekają namiestnika i od niego swobód Już widać jak za darmo moja krew piją Czy Itaka przeżyje jeśli mnie zjedzą oni Czy stan ten katorgi kogokolwiek odkupi Gdy marnotrawny sen wieczność trwoni Jak ten marazm śmiertelny i też ten trupi Niech marzenia wyjmą mnie z otchłani Choć na moment z wiecznego cierpienia Niech ci życzliwość gołąb niesie o Pani O ty, co jedyna wyszła za mną z cienia A uwolnię się z kajdan i rozwinę żagle Przez wrota piekieł wypłynę ku jasności Stanę na posterunku jak wicher nagle Obalę cierpienie aktem cennej mi litości Czarne wrota zamknę siłą we mnie smoka Jak umysłu Pan obalę szaleństwo morza Bo żona jak wieczna róża to sił ma opoka Bo siła jest jak błękity w przestworzach Autor: Dawid Daniel Rzeszutek2 punkty
-
Złość jest jak kręcące sie koło. Przestajesz widzieć jego pełny obraz. Rozmazany wir, a na nim odwrócony jeździec. Nie wie gdzie jest ani po co Ale wie, że zaczął kręcić tym kołem. Gdy sie zatrzyma - już nic nie jest takie samo Jest inna perspektywa.2 punkty
-
A świat znów wybuchł osobliwościami i zaczyna rozpuszczać się przypuszczeniami. Znów stoję w długiej kolejce po przypuszczalnik. Warszawa - Stegny, 19.09.2022r.2 punkty
-
czasem siadam przy drzwiach tam jest największy ruch ktoś wchodzi ktoś wychodzi stoi opierając się o futrynę zaskakująco niezdecydowany zawiesza się na widoku inny wciąż pokonuje próg hop hop i znowu hop hop obserwuję obierając grzyby z igieł mchu i trawy hop hop przeskakuje hop hop kiedyś ktoś głośno spytał dlaczego by nie zamknąć drzwi nie zatrzymać tych ludzi niechby smakowali stałości niechby dręczyli podobnych niechby nie mieli wyjścia nie mogli podpierać futryny hop hop przeskakiwać hop hop kiedy kroję na kawałki grzybki prawdziwie jadalne hop hop i znowu hop hop2 punkty
-
chodzę po świecie władca i heros ręce w kieszeniach w ustach papieros niby przez monokl w oka orbicie przez kółka dymu patrzę na zycie Mars. Jowisz. Neptun. Wenus niestety zajadam popcorn ryż i kotlety pyszne szaszłyki są jak ambrozja pod grawilotem leży Nikozja Afryka dzika dawno odkryta Chałupy welcome too.... czy tata czyta cytaty Tacyta? prawda zawarta w pierwiastkach dwóch Molibden. Aktyn . Wanad. konwalie koliber granat... gorszy cię trud mój bez sensu celu obywatelu mój przyjacielu ? próżniaczych moich dni nie pochwalasz ? wiedz żem robotnik zaciekły malarz o głodzie chłodzie w ducha swobodzie maluję sufit w Saskim ogrodzie !!!2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Jak zmieściłam serce w sercu, przecież większe jest niż moje. Owinięta w sieć miłości, w twoich drzwiach codziennie stoję. Pukam lekko nienachalnie, Chyba pchać się nie wypada. Twój wzrok na sobie czuję orzeźwiający jak kaskada. Gdy z uśmiechem mówisz " proszę" To powoli próg przekraczam. Nie chcę się spieszyć. Bo po co? Wiem, że wieczna przyszłość nasza. Czasem wiatr w duszy wieje, strach, że wszystko nam zabierze. Rozszalały, niespokojny, rozjuszone dzikie zwierzę. Więc spokojnie niech szaleje, spójrz mi tylko w oczy chwilę. On nic zabrać nam nie może, przy miłości to zefirek.2 punkty
-
nie zmuszaj mnie w ciemności nie jestem ideałem opanowałam kilka technik w warunkach cieplarnianych widzę na jedno spojrzenie w przód i nic poza tym na białym ślisko a ja muszę się trzymać zasad i czasu naga umieram z zimna zasypiam bez poduszki2 punkty
-
lubię to co w głowie zieleń łodyżek listków kości jaskiniowych niedźwiedzi ty we mnie ja na tobie jesteś najbliższy mamy wspólne biodra ciepłotę i jedno serce o tobie wszystko muszę jednak zapomnieć zimowa noc prędka czarne pióra i suszony kwiat paproci na pniu piorun orgazmu jeszcze drży w nerwach ud życie do gardła podnosi śmiech z łzami miesza ekstaza pozwól duszy zwiniętej w kłębek zasnąć na skórze1 punkt
-
weszła pewnym krokiem grzmotnęła w plecy ani myśli przepraszać za ten bałagan pod drzewami bociany umyły skrzydła przed odlotem kotom rosną brzuchy a ona chuchając dymem palonych śmieci mami grzybiarzy1 punkt
-
przedarłeś się bezczelnie neuronami wprost do krwi informacja biegnie rdzeniem nie bez znaczenia omija mózg przegrzane synapsy zagotowana w sobie rozszczelniona zwrotnie sprzężona dni śnię półorgazmem nie domykam powiek zapachu nie zmywam nie odraczaj mnie nie odkładaj jeszcze nigdy tak nie tęskniłam1 punkt
-
Leżę na łóżku Chcę pokonać tą chandrę By móc zrobić to czego pragnę Choć wiem, że to jeszcze nie czas Próbuję wstać Choć nie będę Wam łgać Wolałbym tak leżeć Jeszcze dzień czy dwa Wzywa mnie praca, depresja i stres W którym momencie ten świat stracił sens? Wstaję by upaść i nie chcę znów słuchać Że coś w tym jest Miałem taki piękny sen Latałem w niebie odziany w len Patrzyłem w dal, a tam Były wolność, pokój i cel Nie wiem czy jeszcze kiedyś będzie okej Próbuję coś zmienić, choć jestem leń Staram się przez cały dzień Lecz wciąż nic Wzywa mnie praca, depresja i stres W którym momencie ten świat stracił sens? Wstaję by upaść i nie chcę znów słuchać Że coś w tym jest...1 punkt
-
@koralinek Bardzo podoba mi się ten tytuł. Idealnie oddaje treść wiersza. Pozdrawiam i życzę miłej nocy1 punkt
-
:) super Również serdecznie ;) :) Dzięki. To raczej coś okołofraszki, haiku to nie jest :) Dzięki Renatko :);) no, koty mają różne sposoby, by zwrócić uwagę na swoje potrzeby :) Dzięki :) Dzięki dzięki :) ? Dzięki @duszka @Marek.zak1 :)) Dzięki1 punkt
-
Po wielu latach już widzę, że jeśli uciekać to jedynie uciekać się do siebie. Zresztą chyba nie ma i nigdy nie było innej drogi ucieczki. A szkoda, bardzo szkoda... Marlbork, 14.09.2022r.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
* wchodzimy do ciebie chato nasza z przed wieków u skraju lasu pośród dzikich kamieni * na progu wita nas nasza wielka matka z chlebem i solą wędrowców żyjących jeszcze płaczących na roli lub w innym rzemiośle wyzwolonych rzekomo * w chacie wita nas urna płonąca by ogrzać nam nasze skostniałe ręce * nie ma wśród nas naszej dziatwy jeszcze hasającej na śniegu na zielonej łące z konikiem polnym na przełaj na szage tak mówią niektórzy jeszcze * nasz wielki ojciec nad miską pustą liczy krople łez swojej starości syn jego w mężnym rozkroku krzyczy na krnąbrne woły * jeszcze nie bije dzwon w cichej dolinie jeszcze słońce za mgłą poranną ukryte pasterz wygania dzwoniące stado chłopskiej chudoby na cichy uśpiony wygon *1 punkt
-
Stary dom na wzgórzu z pochyłym kominem, popłakuje w ciszy, chorej matki łzami. Czas łyżką komuszą... białą papką karmi, modli się do Boga - strugi życia wymień! Obora już pusta, co w środku zabrali, dwie krowy, trzy owce - kurki i króliki. Kułak za pół ceny... bo ustrój półdziki, dlaczego, zapytasz?... Przy granicy - Stalin?! Wpadli w czarny indeks, pod lupą do końca, synu ucz się... błagam w przyszłości jak znalazł. Matka nakazała i po trosze wiara, a przy pożegnaniu, jakże Ona drżąca. Po drodze matuchna - odeszła... czekając, pogrzeb tam za mostem, na wzgórzu przy ojcu, Pożegnanie czułe, wiejskie, tak po swojsku, odszedł już ostatni - co kochał mnie Anioł!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@iwonaroma świetne!? prawda to! mój się nie wkurza, twórczy talent przejawia zadem na laptopie teksty mi poprawia1 punkt
-
O, kurczaki… słowa wyjęte z mojej głowy. Nawet biedny kot ma już dosyć. ? Świetne haiku: wyślij na konkurs — nagroda murowana. ?1 punkt
-
Wybory i powroty do twarzy w których kształtowała się uważność Pierwszość spojrzeń i wyznanie że jesteś mi uczuciem gdybyś była mi ja będę czekać zachwycać się A wiesz wtedy jeszcze nikt nie myślał że nie warto powtarzać tkliwość niewzruszoność ust które namiętnie są całowane Bez wzruszeń wybory i powroty są takie bezowocne a pierwszy łyk miłości jak owoc z drzewa musi być zerwany soki wypite do końca bez względu na koniec świata1 punkt
-
1 punkt
-
Stoję twardo ciałem na ziemi, Duchem nawet parę planet dalej. Lecę lekko Duchem, Imię moje wyryte na niewidzialnej skale. Moce gotują zupę napełniając talerz tym, Co materialne i tym, co nie. To wszystko chaos. Cała głębia w kałuży codzienności Namawia do wytarcia z kurzu naszych imion. Niemodnie służyć choć termin ten Jakby gubił swoje prawdziwe znaczenie. Jego chłód wybudza z odrętwienia tak, Jak chłód jesieni i zimy po niej następującej wprowadza w odrętwienie wszystko, co wokół żyje. A paideiczny ład, choć w dobrej wierze budowany A przynajmniej tak mi się wydaje - Gnije na peryferiach wartości. Podpalam fronesis, niech spłyną na nas rzeki oczyszczenia. To nie istnieje naprawdę. Czy ptaki na niebie są wolne, czy nie? Czy milczeć roztropnie, czy pleść? Pająk czasu złudną tka sieć. Ze srebra. A wieczność czeka. Jej granice są przykute jedynie do wiatru. A przaśny zlepek zapychaczy myśli próbujący zalepić nikłe echo Prawdziwego ja nie poznał nawet samego siebie. Biedny, nie poznał miłości. A kurtyny z powiek lekkie, choć ciężkie. Takie też mam serce. Wciąż próbuję opisywać to, czego nie rozumiem. Ale dziś zwyczajnie to przyjmuję. Niebawem to usłyszysz i również przyjmiesz. Rafał Dąbrowski1 punkt
-
Bezszelestnie zanurzyłeś się we mnie To jak kły wchodzące w ciało - abstrakcyjnie i filmowo. A jednak poczułam ten czarno biały ból Niestety- nie był filmowy.1 punkt
-
@Czarek Płatak Brawo. Tym wierszem odebrałeś Nergalowi tytuł wysłannika Belzebuba na nasz nieszczęśliwy kraj.1 punkt
-
1 punkt
-
Dzisiaj czas przedawkował dopalacze sparaliżowało mu całą lewą stronę długa rehabilitacja przed nim na szczęście piszę prawą ręką1 punkt
-
to nie tak miało się skończyć jeśli koniec można zaplanować na początku jeden ruch i mat zaskoczony choć dawałem fory głębi myśli nie określisz sorry1 punkt
-
Zrozumiem.? Wspólne doświadczenie łączy. ? Nie znam się na poezji, lecz mi się wydaje, że wiersz można tu i ówdzie upoetycznić, wyrzucając słowa typowe dla prozy. Na przykład: Ujrzysz kiedyś przy kawie Widok spalonych mostów Smutek niekończących się dni lęk wstawania za każdym razem Zauważyłem, że piszą tutaj według przepisu: proste zdanie trzeba potłuc młotkiem, kawałki rzucić do góry, co zostanie pod sufitem niech stoi, a z tego co się rozsypie po podłodze skroić kilka wersów. Pozdrawiam. ?1 punkt
-
@ettore Nocna mara Krzyczy zwątpienie Łgarstw ta dama Właśnie Twe myślenie Chytrym śmiechem wpaja Cobyś wiedział niewiele Tylko te kłamstwa Które nadzieje W proch i pył niweczą A gdy odgarniesz je na bok Znajdziesz brylant, nie amok1 punkt
-
1 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne