Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 19.07.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
Pomysł - dojrzał, w ręce pióro, ziemia zadrga... mury runą. Mózgiem posiał - coś napiszę, kimnął trochę - lubi ciszę. Gorzki cały w krzyżu miękki, co dwa kroki zaś przyklęki. Po co ci to - nie wiem PANIE? Mam litery zakazane! Rusz że słowem, rzuć na wenę, właśnie robię - ona drzemie. Zgniłku obły, sensu nie ma, kija w szprychy włożyć trzeba. Dobrze zaczął - miałko skończył, po papierze konik polny. Hopla hopla przez przeszkody, wolę prosto jak bicz Boży. Pomysł dojrzał - nic po tobie, odpoczynek, zaś przy grobie. Plewy same, a gdzie ziarno? Niepogoda - wziął i zasnął. Taki oto mamy klimat, chcę... lecz słowem nie wydymam. Lira dźwięczy - ktoś ją trąca, więdniesz PANI... byłaś pnąca. "Bóg ukarał go i oddał w ręce kobiety." - Biblia - Księga Judyty.9 punktów
-
6 punktów
-
5 punktów
-
Wiem że nigdy Nie będziesz moja I dopada mnie Z tego powodu paranoja A chciałem tylko Ostatni raz Cię pocałować Moje złamane serce Tobie ofiarować Bez płaczu Bólu i cierpienia Bo piękna miłość Pogubiła gdzieś swoje sumienia I został tylko wieczny mrok Na usta cisnął się szok A Ty zostałaś sama I ja zostałem sam Zgubiliśmy się Gdzieś tam U niebios bram4 punkty
-
Spotkałem kiedyś pewną różową damę nieprzeciętną i ona mnie oszukała zgrabnie i powabnie i ładnie i seksownie choć niepoważnie na pięć lat bliskiej znajomości A dwa lata po tym niewątpliwym przestępstwie wciąż żałowałem że do diaska nie na dziesięć Warszawa – Stegny, 19.07.2022r. Inspiracja: poeta Michał1975a4 punkty
-
Piękne puste oczy Nie sądzą nie karcą Pożądają tylko Kosmyki rzadkich włosów Głaszczą policzki zapadłe W sino bladej twarzy Dotykane uśmiechem Wiecznym i wieloznacznym Skąpana w czerni Bezgranicznie pustej Drobina wszechświata Pozbawiona gwiazd Przyjdzie mi w niej usnąć Obym Cię znalazł Nigdy nie zapomnę Jaką miałaś twarz4 punkty
-
Rozmowa z ciszą... Poranek zawitał Znów chce otworzyć moje oczy Zgiełk nocy zaszył je martwą nicią... Skalpel słoneczny rozcina węzły Serce monolog z duszą prowadzi Ból powraca rozmowa z milczeniem Róża kamienna czernią płatki zdobi Szum gdy siedzę na ławce Szum jak głębiny morza Kamienie mnie otaczają Gubię myśli na rozdrożu wyboru... Słońce powoli znika na horyzoncie czerwienią się obłoki Noc nadchodzi... Milczenie pozostanie obrazem... LRD4 punkty
-
ta bura suka wkrada się w podświadomość minęło już tyle lat i wciąż o tej samej porze jak dobrze naoliwiony zegar ściska płuca drażni wszystko i nic póki nie spojrzę na kalendarz Hej Tato tak tak pamiętam wysyłam ciepłe myśli ściskam różaniec za ciebie Twój uśmiech głos i Śmiejące się zmarszczki I słyszę jak mówisz Eh synku daj spokój3 punkty
-
człowiek czasem błądzi nie widzi tego co chce tylko pusty horyzont czasami płacze jego łzy są ciężkie smakują jak wina... czasem szuka racji która nie boli jest mu bliska człowiek czasem kłamie nie widzi prawdy tylko jej cień czasem nie jest sobą nie potrafi się uśmiechać jednak na końcu tych dróg odnajduje to co pachnie nadzieją to ona otwiera okna i drzwi - częstuje miłym snem3 punkty
-
Mój przyjaciel rower oczywiście jesteście moimi przyjaciółmi ale mój rower jest wyjątkowym najwierniejszym przyjacielem cierpliwy przyjazny zawsze z radością gotowy do jazdy przemieszczamy się zawsze razem pod górę jedziemy na prostym płyniemy a z góry fruniemy czyż nie jest to piękne nie czekam na wiosnę jeżdżę zawsze zimą tylko trochę mniej pokochajcie rower jak ja warto 2022 andrew Na ostatnim odcinku pielgrzymki zachorował, ale dowiózł mnie, nie chciał iść na przyczepkę.3 punkty
-
Co ty? Jeszcze tego nie wiesz? Jeno odwróć uwagę od możnych niebezpieczeństw pustawej jałmużny i dogłębnych nieszczęść A musisz się nauczyć że w miłości i trosce i zdrowiu i arcie tylko i tylko o to nam chodzi!! Ja, albatros. Warszawa - Stegny, 18.07.2022r.3 punkty
-
Zuzannie Ginczance gdzie sieć życia tworzą Starlinki szklane żary wnikają do myśli nowoczesnej i konstrukcyjnej u progu ery Wodnika o świcie ognisto-mglistym myślę czy uda nam się czy uda mi się wydać na-ten-świat WOLNOŚĆ – dziecko Postępu i Tradycji2 punkty
-
2 punkty
-
w twoich dłoniach przybieram nieokreślony kształt spacerując wśród wspomnień dojrzewam by jutro mogło zaistnieć wśród gęsto porośniętych myśli od czasu do czasu noc goni sen który staje się prorokiem jestem dla ciebie2 punkty
-
na początku było Słowo - Twoje a potem ja i drobny ruch mojej dłoni naśladującej jego niedościgniony kształt tak się stało2 punkty
-
nie namawiam tylko zachęcam do przełączenia na następny program jeśli straszą albo pokazują ludzkie tragedie może rodzic któremu los zabrał wszystko chce odrobinę intymności żeby nikt nie słyszał jak nie sensacja bo ktoś umarł to znowu ktoś komu źle z oczu patrzy niepokoi a piekło to niepokój depresja zapadanie się pod ziemię że aż coraz trudniej idzie się przez życie kończysz z kubkiem czy jeszcze inaczej jeden spogląda z pogardą drugi z empatią trzeci udaje że nie widzi choć może to nawet lepiej z kubkiem do połowy pustym2 punkty
-
A tamta przeładna dziewczyna wzięła kolejną do niecnej kolekcji wadę wyuważyła. Mocno sceptycznie bystra. Słabość i owszem zdarzyła się kiedyś i zdarza się jeszcze niekiedy. Niestety. Wzięła i o mało co nas z zawiasów nie wyważyła. Tyle tylko, że i we mnie można spotkać zalety. Cały japoński wachlarzyk. Są tutaj bowiem łatwe kawy i nietrudne rozmowy i słowne autoportrety. Dużo tego dla chcącej dostrzec – o rety!! Nic się nie martw najbliższa, bo umiem ciebie do siebie jeszcze dosztukować. Tylko, że owe pozytywy jest trudniej zauważyć, bo giną gdzieś na dnie bąbelkowych kieliszków rozpuszczalników dusz. Chowają się pod paczką za często używanych papierosów. I jeszcze czegoś, o czym ani jej, ani wam, ani nikomu nie opowiem. Warszawa – Stegny, 14.07.2022r.2 punkty
-
Dotyk dotknąć chciałbym TWYCH dłoni chociaż słowem złożyć na nich pocałunek westchnieniem myślą pogłaskać CIĘ po głowie muzyką otulić w tańcu obrócić marzeniem i na ziemię powrócić z niebios w których przez chwilę byłem 6.22 andrew2 punkty
-
Pierwsze co zrobiliśmy, to poszliśmy do najbliższego pubu, żeby się poznać i trochę ze sobą porozmawiać, a przy okazji napić się piwa. Wszyscy trzej byliśmy młodzi, każdy z nas miał trochę ponad 20 lat. Niedawno skończyliśmy uczelnie techniczne w różnych częściach Stanów. Mieliśmy bardzo dobre wyniki egzaminów końcowych, ale nie byliśmy typami kujonów. Raczej staraliśmy się osiągać jak najwięcej, jak najmniejszym wysiłkiem. Każdy z nas był przystojnym, atrakcyjnym mężczyzną. Jack i Georg byli bardzo bezpośredni. Nie mieli żadnych problemów w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, a w szczególności z fajnymi dziewczynami. One zresztą zwracały na nas uwagę. Mnie przychodziło to trochę trudniej, byłem bardziej nieśmiały, ale też dawałem radę. Oczywiście różniliśmy się między sobą. Każdy czymś się fascynował, miał swoje zainteresowania i pasje. Georg kochał szybkie motocykle, Jack kochał komputery i sport a ja kochałem przyrodę. Szczególnie tą podwodną. Nurkować nauczył mnie ojciec jak miałem 12 lat i od tego czasu poświęcałem temu tyle czasu, ile mogłem. Dziewczyny kochaliśmy wszyscy. Jack był związany z Susan i z nią tu przyjechał. Był w niej zakochany, planował zaręczyny i ślub. Ja i Georg byliśmy na razie wolni. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że los wkrótce to zmieni. Przyjechaliśmy z różnych części Stanów po to, aby wspólnie zdobywać dalszą wiedzę i... cieszyć się młodością, z dala od naszych rodzinnych domów. Byliśmy głodni sukcesów i głodni ciekawego, wolnego życia. Wynajęliśmy z Georgiem małe mieszkanie, a Jack i Susan wynajęli bardzo ładne, duże z kilkoma pokojami w centrum San Jose, kilka minut od naszego, co dało naszej paczce świetną bazę do wspólnych spotkań. Jak się później okazało, po zacieśnieniu kontaktów z naszymi przyszłymi dziewczynami, posiadanie przez nasz zespół tylko dwóch mieszkań okazało się niewystarczające i każdy z nas w końcu musiał znaleźć sobie osobne lokum. Choć lubiliśmy się bawić, to jednak staraliśmy się niczego nie robić byle jak i nie kończyć wspólnych imprez awanturą. Cieszyliśmy się życiem jak tylko było można, jednak bez obciachów, narkotyków i problemów z prawem. Susan pilnowała moralności naszej trójki a w szczególności moralności Jacka. Szybko znalazła pracę jako inżynier w korporacji produkującej sprzęt elektroniczny. W San Jose mogła przebierać w ofertach. Nowa praca naszej trójki od razu stała się ciekawa a potem stawała się już tylko ciekawsza i ciekawsza. Instytut miał renomę tego miejsca, gdzie dzieją się już cuda nauki o których normalni ludzie usłyszą dopiero za kilka lat. Dlatego tak nam zależało, żeby właśnie tu się dostać i udało się. Zaproponowany nam kontrakt był symetryczny i jak na początek pracy zawodowej, bardzo dobry. Dla nas trzech to było sporo pieniędzy. Pod koniec naszej naukowej przygody nie istniało już nic, oprócz niej właśnie. Wciągnęła nas do końca, zabierając nam wszystko. Rzeczywiście od poniedziałku wzięliśmy się do pracy. Każdy z nas dostał swój gabinet, mieliśmy nawet młodą, ładną sekretarkę o imieniu Gina, która cały czas chciała nam robić kawę, bo podrywała nas przy tym od początku. Co dziwne nie jednego z nas, ale wszystkich bez wyjątku. Mnie to się nawet podobało, ale głupi Jack, nie wiem po co, już trzeciego dnia ją speszył. - Gina weź że się ogarnij i wybierz sobie jednego z nas a potem ewentualnie drugiego i trzeciego, ale po kolei, bo nasze ścisłe umysły czują się nieco zdezorientowane twoim zachowaniem. Nie bardzo rozumiemy, co mamy o tym sądzić. Podrywanie się skończyło, przynajmniej chwilowo, a została tylko kawa i to z wyraźną łaską. Nie wiedzieć dlaczego Gina obraziła się na nas trzech, a powinna wyłącznie na Jacka. A Ginie widocznie było wszystko jedno, którego z nas uda jej się sobą zainteresować. Pewnie zakładała, że przecież wszystkim się nie spodoba, a każdy z nas wydawał jej się atrakcyjny. Wiec nie tracąc czasu, podrywała trzech z nadzieją, że z jednym się uda. W każdym razie podzieliłem się przy piwie z chłopakami taką teorią. Znalazła ona zrozumienie tylko u Georga. Jack twierdził, że Gina chciała stworzyć z nami związek poligamiczny. Biedna dziewczyna, chciała tylko być uprzejma. Jack po prostu był zazdrosny bo Gina była ładna a on już był zawiązany z Susan. Ale my z Georgiem byliśmy wolni i się nam Jack do Giny wtrącił. W końcu skonstatowałem: - Jack ty jesteś “pies ogrodnika” i pogorszyłeś nam warunki pracy. Jack zrobił skruszoną minę i stwierdził: - Jutro to naprawię, powiem Ginie, że obaj na nią lecicie. - Ty, to już lepiej niczego nie naprawiaj, bo będziemy musieli sobie tą kawę robić sami. Oprócz Giny, mieliśmy do dyspozycji olbrzymią, świetnie wyposażoną pracownię, składającą się z kilkunastu pomieszczeń. Pracowało w niej kilka stałych i kilkanaście dorywczych zespołów badawczych, nad różnymi aspektami rozwoju komputerów kwantowych. Jedne z tych pomieszczeń, całkiem spore, dostaliśmy tylko dla naszej dyspozycji. Mogliśmy w nim robić wszystko, na co przyjdzie nam ochota. Jak się szybko okazało, nasz szef był bardzo zdolnym profesorem, pochłoniętym w swoich własnych badaniach tak głęboko, że do niczego nam się nie wtrącał, a naszą pracownię zamykaliśmy na zamek, który otwierał się wyłącznie po zeskanowaniu tęczówki oka jednego z nas. No i co najważniejsze, w naszej pracowni był On. On był w niej wyłącznie do naszej dyspozycji. On to Teddy Bear*, którego my nazywaliśmy po prostu Teddy. Jego wygląd przypominał mi wielki rokokowy żyrandol, ozdobiony dziesiątkami cienkich rurek, schłodzonych ciekłym helem. W swoim wnętrzu, o wielkości i masie małego samochodu, skrywał swój wszechmocny oręż, czyli czekające na polecenia Jacka, naszego programisty, kwantowe bramki logiczne. Teddy to nasz komputer kwantowy. Georg był elektronikiem, a ja fizykiem teoretycznym. Zastanawiałem się, kto nazwał naszą maszynę za cztery miliony dolarów, imieniem pluszowej zabawki. Jakiś pasjonat Theodora Roosevelta? W kilka dni opracowaliśmy wstępny plan działania. Podyktowaliśmy go Ginie, a ta ładnie nam go napisała i udaliśmy się wszyscy w trójkę do Edwarda, naszego szefa. - Czego tam, już macie problemy? - My, problemy? Szefie? - No to co chcecie? - Mamy plan działania, trzeba nam go zatwierdzić. - Plan mam wam zatwierdzić? - No chyba tak. - Gdzie ten plan? Georg podał plan Edwardowi. - Aż trzy strony? Taki długi? Powiedzcie w skrócie co chcecie robić. Streściłem plan w kilku zdaniach. - Ok, zatwierdzone, róbcie, plan zostawcie, jak będę miał czas to przeczytam. Spojrzeliśmy na siebie znacząco. Każdy z nas pomyślał coś w rodzaju: -“Kurde... praca idealna.” ***** Następnie wzięliśmy się ochoczo do roboty. Zdefiniowaliśmy kilka najważniejszych zadań. Przede wszystkim, chcieliśmy stworzyć komputer kwantowy jako maszynę, która sama konfiguruje się do określonych celów. Obecnie konfiguracja takiego komputera była za każdym razem dostosowywana do konkretnego oprogramowania. Nawet nasz Teddy, był w istocie tylko zbiorem komponentów, które przed każdym zadaniem należało fizycznie konfigurować ze sobą. My chcieliśmy stworzyć maszynę, która sama, przynajmniej w zakresie zadań do których dotychczas komputery kwantowe najczęściej wykorzystywano, potrafiłaby się konfigurować zgodnie z zadanym programem. Zależało nam aby stworzyć komputer, którego obsługa byłaby łatwiejsza dla użytkowników bez wykształcenia inżynierskiego i choć trochę przypominała co do zasady, zwykłe komputery. Zdefiniowaliśmy także kilka innych użytecznych kierunków badań. Między innymi stworzenie języka programowania dla komputera, który chcieliśmy wymyślić. Dla mnie, na początku, pozostawiono tą część założeń badawczych, które dotyczyły nowego typu komputera opartego na zmianie stanu energetycznego nowo odkrytej cząstki. To zadanie wydawało nam się najtrudniejsze, a zarazem najciekawsze. Otrzymaliśmy do dyspozycji od znanego laboratorium badania materii, maszynę do wytwarzania tych cząstek w naszym instytucie. Działała wykorzystując wysokoenergetyczny laser. Przekazano nam również zbiór podstawowych instrukcji, opracowanych przez fizyków eksperymentalnych, którzy tą cząstkę odkryli. Zająłem się konstrukcją detektora, który byłby użyteczny w naszych dalszych badaniach, a który byłby zdolny określać stan energetyczny nowej cząstki. Generalnie wzięliśmy się ostro do pracy. Trzy miesiące później. - Koledzy włączamy. - Będzie działał? - Bóg jeden raczy wiedzieć? Staliśmy wszyscy trzej nad naszym, a w zasadzie w większości moim dziełem i zamierzaliśmy właśnie po raz pierwszy je uruchomić. Uruchomiliśmy detektor i patrzyli z ciekawością w ekran monitora tradycyjnego komputera, który monitorował działanie mojego “cudeńka”. Spędziłem nad nim naprawdę wiele czasu. Jack i Georg pracowali ze mną, a w kluczowych momentach razem próbowaliśmy rozwiązywać pojawiające się problemy. - Chyba działa? Wykres odpowiada oczekiwanemu. - Dawaj cząstkę. - Georg “odpalił” maszynę do wytwarzania cząstki i skupiliśmy się na wykresie pokazywanym przez monitor. - Wow!!! Jest, patrzcie działa. No jaka piękna. - Kochani, no jakże miałby nie działać? Skonstatowałem bez żadnej skromności. - Przecież nie robimy tu byle czego. Zmienialiśmy stan energetyczny jednej z bliźniaczych cząstek, obserwując na ekranie reakcje jej bliźniaka. Wszystko działało zgodnie z teoretycznymi przewidywaniami. Teraz mieliśmy narzędzie do testowania nowych cząstek, pod kątem zastosowania ich w komputerze kwantowym nowej generacji. Jack zaczął bawić się ustawieniami nowego detektora, sprawdzając w różnych konfiguracjach trwałość i stabilność zjawiska oraz to, co w komputerach kwantowych jest ich słabą stroną, czyli poziom zakłóceń. Wyniki były naprawdę obiecujące. Rzeczywiście pierwsze obserwacje wskazywały na to, że cząstki mogą być o wiele bardziej stabilne, a poziom zakłóceń znacznie niższy, niż w przypadku elektronów czy fotonów. Jack zmieniał ustawienia a ja z Georgiem wpatrywaliśmy się w ekran. Po dwóch godzinach zabawy naszą nową zabawką, zauważyłem przez kilka sekund, że wykres nagle niepokojąco zmienił swój kształt. Poziom szumów gwałtownie wzrósł. Jack tego nie zauważył i zmienił parametry. Georg wtedy w ogóle nie patrzył na monitor. Znowu wszystko wróciło do normy. - Jack co robisz? - Co się stało? - Nie widziałeś? Dziwny wykres? - Jaki dziwny? - No, zaszumiony. - Naprawdę? Nie zauważyłem. - No, cofnij na chwilę, - Co mam cofnąć? - No ustawienia, do tych przed chwilą. - A jakie były? - No nie wiesz? - No nie bardzo. Jack próbował cofnąć ustawienia, ale nie udało mu się trafić na poprzedni wynik. Pomimo żmudnych starań nie potrafił wrócić do stanu poprzedniego. - Thomas, olej to, przecież wszystko świetnie działa, coś ci się przewidziało. - Nic mi się nie przewidziało, coś było nie tak, ustaw tak, jak było przedtem, w tej jednej chwili. - Nie umiem tak ustawić, za dużo zmiennych. - Ile kombinacji? - No nie wiem, trzeba by policzyć, wygląda na bardzo dużo, w życiu w to nie trafimy. - Jack, ja chcę zobaczyć to co już widziałem, kombinuj. - Nie umiem. Jack wziął spod stołu kawałek kartki z opakowania jakiegoś komponentu oraz długopis i zaczął coś liczyć. Po kilku minutach odpowiedział: - Thomas, wiadomość dla ciebie. - Gadaj. - Prawdopodobieństwo ustawienia szczególnego, biorąc pod uwagę ilość i zakres zmiennych regulacji, wynosi jeden do 428 milionów, tak z grubsza. - Co takiego? - To coś usłyszał, jeśli to zaszumienie rzeczywiście było, a nie tylko ci się wydawało, a było szczególne, na co z grubsza wygląda, to nie trafimy na nie po raz kolejny nawet ślęcząc nad tym 200 lat bez przerwy. - O żesz ku..a. - Przykro mi przyjacielu, coś do czego nie da się wrócić, po prostu nie istnieje. Przez ostatnie dwa tygodnie długo myślałem nad przygodą w laboratorium. Nie dawała mi spokoju. W końcu co to ma być? Mamy być badaczami a nie potrafimy poradzić sobie z takim problemem. Przerwałem pracę zespołu i zwołałem naradę: - Ja chce to jeszcze raz zobaczyć, chce wiedzieć co to było. - Thomas, ty chyba śpisz za mało, tobie coś odwala. Zamiast robić nowy komputer ciągle myślisz nad jakimś bzdetem, który i tak pewnie ci się przywidział. - Chcę to zobaczyć i koniec, macie mi to jeszcze raz tak ustawić. - Ale jak? - Właśnie po to was zebrałem, sprawdzałem dane dokładnie, coś jednak się zapisało, kilka parametrów odtworzyłem, pozostało mi sześć zmiennych, mam tylko ogólny zapis poboru mocy detektora, który nie wiem po co, ale też się zapisuje, różnice są minimalne, ale się zapisały, tak jak zmienialiśmy ustawienia, możliwe że na podstawie tych danych udałoby się odtworzyć wszystkie ustawienia, jakie wtedy mieliśmy. - W jaki sposób? - Zrobimy dokładne pomiary i napiszecie mi program na Teddy‘ego. - Powaliło cię? Wiesz ile to roboty? Poza tym Teddy‘ego nie po to nam dali. - Ile to roboty? - Zajmie nam ze dwa tygodnie jak w trójkę tylko nad tym się skupimy. Thomas, szkoda czasu. - Skąd wiesz ze szkoda? Wiecie jak Roentgen odkrył swoje promienie a Fleming penicylinę? - Wiemy, przez przypadek. - O tym mówię, jesteśmy tu nie tylko do roboty, ale również aby odkrywać, no panowie, piwo wam za to postawię. - Jedno? Będziesz te piwo stawiał codziennie, przez cały stracony na to czas. - Niech wam wisi. ***** Po dziesięciu dniach. - I co? - Teddy liczy. - Cicho jakoś. - Tak liczy, cicho, bądź cicho to usłyszysz, że cicho liczy. - Są pierwsze kombinacje, nie wiadomo czy właściwe. Patrzcie już są wszystkie. - Ile ich jest? - Kilkaset. - Ile zajmie żeby je ustawić i sprawdzić? - Jak wszyscy pomożecie to kilka godzin, jak będziemy mieli szczęście to może trafimy prędzej, a jak źle policzył, to w ogóle. Uruchomiliśmy detektor i maszynę do tworzenia cząstek. Zaczęliśmy próby. Po dwóch godzinach trafiliśmy. Aż odskoczyliśmy od monitora z zaskoczenia i zdziwienia. Na ekranie był wyraźny szum. - Ale wysoki, co to kurde jest? - Nie wiem, ale na razie skupcie się na zapisaniu danych, tak żebyśmy mogli to łatwo, tak samo ustawić. Zapisywaliśmy i na papierze i do pliku, jak tylko się dało, włącznie z danymi zasilaczy. Tak aby móc to powtórnie ustawić. W końcu usiedliśmy razem i wpatrywaliśmy się w wykres komputera. - Co to jest? Jak myślicie? - Pewnie nic, nic istotnego, jakaś charakterystyczna cecha któregoś z elementów chipsetu. Zakłócenia od sprzętu i tyle. - Ciekawe, że występuje tylko w tym szczególnym ustawieniu, może to jakaś cecha tej nowej cząstki, może coś ciekawego odkryliśmy? - Raczej wątpliwe, ja też wątpię. Thomas, lepiej ci teraz? Straciliśmy tyle czasu. - Hmm? Wygląda jakby równomierny szum, na bardzo dużej częstotliwości, spróbujmy to nagrać i trochę to pobadajmy, jak już włożyliśmy w to tyle roboty. Przyjrzę się temu dokładnie, przez parę dni. - Jak chcesz to sobie to badaj, to nic szczególnego. Nazajutrz zrobiłem półgodzinne nagranie monotonnego sygnału i zacząłem się temu przyglądać, zmieniając częstotliwość oraz go wzmacniając . Już po kilku minutach zorientowałem się, że to nie jest jednolity sygnał. Składał się z wielu nakładających się składowych w wyniku czego powstawał efekt równomiernego szumu. Spróbowałem wyselekcjonować na próbę jedną ze składowych i wtedy okazało się, że składowych jest bardzo, bardzo dużo. To już przyciągnęło uwagę całego zespołu. - Thomas, trzeba ci przyznać że miałeś racje, to ciekawy zapis, warto się temu przyjrzeć. - Napiszmy program na zwykły komputer, niech przeanalizuje ten sygnał pod kątem określenia ilości składowych, a następnie niech spróbuje wyodrębnić jakieś poszczególne składowe, wtedy może zorientujemy się co to za zakłócenia. - Raczej nie wygląda to na zakłócenia sprzętowe, raczej ma to związek z jakimiś urządzeniami z zewnątrz, może od jakiś nadajników, jakieś fale elektromagnetyczne albo o nieznanym charakterze? Może coś z kosmosu? - Transmisja obcej cywilizacji? Roześmialiśmy się wszyscy. - No może kosmici rozkminili już telegraf kwantowy, a my dopiero się za to bierzemy? - No kto wie? Nowa nieznana dotąd cząstka, zjawisko splątania, warto sprawdzić. Następne kilka dni poświęciliśmy na napisanie programu, który będzie badał odkryty przez nas sygnał. Chcieliśmy określić ilość składowych i wyodrębnić poszczególne składowe, a potem przyjrzeć się samym sygnałom i oczywiście zidentyfikować ich źródło. Jack napisał stosowny program do obróbki sygnału na tradycyjnym komputerze. Wykorzystaliśmy do tego najsilniejszą maszynę, jaką dysponował ośrodek. Uruchomiliśmy wszystko i czekali na wyniki. Po godzinie nasz komputer zasygnalizował nam, że zostało jeszcze 438 godzin i 46 minut do zakończenia obliczeń. Po kolejnej godzinie program poinformował nas, że jeszcze tylko 3848 godzin i 34 minuty i już będzie koniec obliczeń a po kolejnych 15 minutach procesor się zawiesił bo wyczerpano zasoby pamięci. Zrozumieliśmy, że analiza tego sygnału przekracza możliwości stosowanych obecnie komputerów. To oczywiście w żadnym razie nas nie zniechę- ciło. Wręcz przeciwnie zmobilizowało nas do dalszej pracy. Coś co nie chciało się wyliczyć, to właśnie coś dla naszej trójki. Georg stwierdził: - Co to ma być, jak to się nie da? Panowie ten komputer nas obraził. Oczywiście inny zespół musiałby się poddać albo szukać innych, pewnie równie źle rokujących rozwiązań, ale my mieliśmy możliwości. Nasz Teddy przecież był w gotowości. Jednak skonfigurowanie komputera kwantowego do analizy “naszego” szumu wcale nie było proste. Zajęło nam to dużo pracy, poświęciliśmy na to kolejne dwa tygodnie zaniedbując niestety nasze właściwe zadania. Jednak tym razem już nikt nie oponował, wszyscy byliśmy ciekawi co to jest. W końcu udało się wszystko przygotować i uruchomiliśmy komputer kwantowy z zadaniem analizy tajemniczego sygnału. Obliczenia trwały 16 minut czyli bardzo, bardzo, długo. To w zasadzie graniczny czas stabilnej pracy Teddy‘ego. Ale się udało. Wyniki były wręcz szokujące. Patrzyliśmy na to nie wierząc własnym oczom. Okazało się że “nasz” szum to wypadkowa ponad ośmiu miliardów pojedynczych sygnałów. Zgodnie z zadaniem, Tedy wyselekcjonował dla nas pojedynczy sygnał w pięciominutowym czasie nagrywania i zapisał go nam do pliku, który mogliśmy już obrabiać na zwykłym komputerze. Usiedliśmy w trójkę i zaczęli się temu przyglądać. - Georg, co to u licha jest? Ty się przecież znasz na kodowaniu danych. - Bóg jeden raczy wiedzieć. Pierwszy raz widzę coś takiego. Nie przypomina niczego co znam. Bez wątpienia to strumieniowy przesył danych. Całkiem sporo bajtów w jednostce czasu. - Ile? - To trudno powiedzieć jak się nie wie co to jest, ale tak na oko, mniej więcej kilka mB/sek, może trochę mniej. - To tyle co strumieniowe ściąganie filmu dobrej jakości. - No mniej więcej. - Jak to pomnożyć przez osiem miliardów, to jakiś potężny strumień danych. Na Ziemi chyba nie ma niczego, co generuje tyle danych strumieniowych w tym samym czasie. - No chyba ze serwery Facebooka. Dodał Georg. Wszyscy się uśmiechnęliśmy. - Gdzie jest źródło tych sygnałów? - Nie mam pojęcia. Nasz detektor reaguje na zjawisko splątania tej nowej cząstki. Jeśli to co wiemy o zjawisku splątania jest prawdą, to źródło może być wszędzie, no gdzieś, gdzieś we wszechświecie. Źródło może być w pokoju za ścianą albo w galaktyce odległej o miliard lat świetlnych. Ale na pewno gdzieś jest. - Jest możliwe, że jest pochodzenia naturalnego? - Oj, nie wygląda mi to na źródło naturalne. Ten sygnał jest bardzo, bardzo złożony. Nie przypomina niczego, co miałoby związek z naturą, zarówno ziemską jak i naturą wszechświata. Tak złożony sygnał, według tego co wiemy, mogliby generować tylko ludzie za sprawą jakiegoś urządzenia technicznego. - Albo coś inteligentnego, tylko gdzieś indziej we wszechświecie. - Tak mi się wydaje. Pamiętajcie, że to, na co teraz patrzymy to jedna ośmiomiliardowa część całego sygnału. Wiemy już na pewno, że inne składowe się różnią. Zaczęliśmy z zapałem rozwiązywać problem. Każdy zaangażował się po swojemu, żeby zbadać źródło zjawiska. Pierwsze co zrobiliśmy, to wykonaliśmy kolejne obliczenia z wykorzystaniem Teddy‘ego, tak aby wyselekcjonował nam inne składowe szumu. Okazało się, że większość sygnałów miało bardzo podobną czy wręcz identyczną strukturę, jednak przesyłały inne dane. W żaden sposób nie potrafiliśmy rozkminić sposobu kodowania. Jednego byliśmy już pewni. To na pewno nic z dziedziny technik przesyłu danych, stosowanych współcześnie czy dawniej w ziemskiej elektronice. Taki sposób kodowania nie przypominał niczego, z czym można się było spotkać na Ziemi. Nie byliśmy w stanie również wykorzystać komputera kwantowego do pomocy, bo po prostu nie mieliśmy pojęcia co mamy kazać mu wyliczać. Po kolejnym miesiącu ciężkiej pracy byliśmy już bliscy rezygnacji. Kombinowaliśmy na wszystkie sposoby i już chcieliśmy dać sobie z tym wszystkim spokój i przekazać odkrycie naszemu mądremu szefowi. Jednak w końcu nastąpił przełom. Zauważyliśmy, że te sekwencje sygnału, które braliśmy za kodowanie cyfrowe, w jakimś nieznanym nam systemie obliczeniowym, mogłyby być danymi analogowymi transmisji danych, na zasadzie zbliżonej do odwzorowywania pikseli matrycy współczesnych kamer. Zaczęliśmy żmudnie wyodrębniać te sekwencje, wspomagając się napisanym do tego programem komputerowym. Większość sygnału składała się właśnie z takich zestawów danych. Po oddzieleniu ich od reszty podjęliśmy próby traktowania ich w ten sposób, jakby miały być transmisją danych typu audio i wideo. - Panowie, kto to wymyślił? - Napiszemy program, niech te sekwencje próbuje scalać w całość. Może to wreszcie zacznie coś przypominać. Otrzymaliśmy wyniki i nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Konwersja zniekształcała zapewne sygnał, ale i tak to co zobaczyliśmy, wydało nam się bardzo znajome. Przypominało strumień nieskompresowanych danych analogowych, podobnych do tych, jakich używało się dawniej do transmisji danych strumieni dźwięku oraz analogowego odwzorowania jakiś impulsów. W końcu zostawiliśmy laboratorium i poszliśmy na piwo. Siedzieliśmy w “naszym” pubie, jednak temat nie dawał nam spokoju. - Co to może być? - Teraz to jednak wygląda jakby wytwór naszej ludzkiej techniki. - Pojedynczy sygnał składa się ze strumienia danych. - A takich sygnałów jest około osiem miliardów. - Słuchajcie, niech każdy w jakiś sposób spróbuje dojść do tego, co to może być? Jack podsunął jeszcze jeden pomysł. - Tak Jack? - Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy. Każmy przeliczyć to jeszcze raz Teddy‘emu, niech porówna ilość sygnałów czy te osiem miliardów to wartość stała czy też zmienia się w czasie? - Fajny pomysł, Jutro od tego zaczniemy. Tak jak sobie zaplanowaliśmy, rozpoczęliśmy kolejny dzień od powtórnego przeliczenia ilości składowych. Znowu ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że przez kilka dni przybyło składowych o niemal milion. A po kolejnych obliczeniach wiedzieliśmy, że składowych wciąż przyrasta w tempie około 200 tysięcy na dobę. I znowu siedzieliśmy przy piwie i dyskutowali na temat naszego odkrycia i wtedy Georg doznał olśnienia: - Koledzy, od dzisiaj możecie nisko mi się kłaniać i zwracać się do mnie ze szczególnym szacunkiem. - Coś wymyślił? - Wiem co jest źródłem “naszego” sygnału. - Ta, akurat. - Wiem i koniec. Natomiast jest nieprawdopodobne, dlaczego trzej młodzi i tak inteligentni ludzie wpadli na to dopiero tak późno, a to takie proste. - Tak? No ciekawe? - A no tak. Powiedzcie mi, czego jest na świecie osiem miliardów i przybywa o 200 tysięcy dziennie, he? - O mamo, ludzi !!! Natychmiast z Jackiem wymyśliliśmy odpowiedź. - A no właśnie. Źródłem każdej składowej jest... człowiek. Prawdopodobnie ludzki mózg. - O jacie! Rzeczywiście, jak mogliśmy nie wpaść na to od razu! - A my tu o kosmitach jakiś gadamy. - Ale słuchajcie, to naprawdę ciekawe, po co nasze mózgi transmitują strumień danych, co to za dane? Natura nie robi niczego bez celu. No i w jaki sposób się to dzieje? - Możliwe, że w naszych mózgach jest miejsce, w którym znajduje się splątana na stałe cząstka i sobie... telegrafuje. - Nikt jej nie odkrył do tej pory? - No a niby jak miałby to zrobić? Thomas przecież ten detektor, który wymyśliłeś, jest pierwszy na świecie a w ogóle o nowej cząstce wie kilkadziesiąt ludzi. - Poza tym, sami widzieliście jak trudno było trafić w ten przekaz. To że nam się udało, to czysty przypadek. - Jack, nie wyciągaj wniosków za wcześnie. Czy to przypadek czy nie, to zobaczymy. Dziwne to jakieś. Trochę nie z tego świata. Nie wiem czy wiecie, że natura, ta którą znamy, posługuje się już zjawiskiem splątania. Są ptaki, które wykorzystują to zjawisko w procesie orientacji przestrzennej. - Mnie to bardziej ciekawi... do kogo trafia ta transmisja? No, jeśli do kogoś trafia. - Tego co my podglądamy, nie odbiera już właściwy adresat, jeśli taki gdzieś jest. Podglądając przekaz zaburzamy zjawisko splątania. Temu czemuś lub komuś niekoniecznie musi się to podobać. Kim może być odbiorca ? - Tym co nas stworzył... może Bogiem? Stwierdził Jack. Roześmialiśmy się tak, że aż dziewczyna, która w pubie podawała nam piwo, zaczęła się zastanawiać czy już nam czasem nie wystarczy. Georg rozpoczął patetyczne okolicznościowe przemówienie, którego słuchaczami byliśmy tylko ja, Jack i wyraźnie zainteresowana, podsłuchująca nas, ładna, młoda kelnerka. - Panowie to ważny dzień i ważne odkrycie. Może najważniejsze w naszym życiu. Kto wie, może kiedyś Nobla za to dostaniemy? W związku z tym, umówmy się na razie, że dopóki nie uporządkujemy badań i nie dowiemy się, co naprawdę odkryliśmy oraz nie potwierdzimy naszych przypuszczeń, to zachowamy to w ścisłej tajemnicy. Nikomu, ale naprawdę nikomu, nic o tym na razie nie mówimy, ok? Przytaknęliśmy zgodnie. To akurat wydawało nam się oczywiste. Georg kontynuował: - Proponuję, aby łatwiej zapamiętać ten dzień, nazwijmy go jakoś. Tylko nie wiem jak? Pokiwaliśmy głowami na znak akceptacji. Było nam wszystko jedno, jak sobie Georg ten dzień nazwie. Ale wiedzieliśmy równie dobrze jak on, że ten dzień jest dla nas ważny. Georg skinął na dziewczynę a jak podeszła, to uprzejmie zapytał. Powiedz nam jak masz na imię? Dziewczyna myślała że Georg ją podrywa i uśmiechnęła się tak pięknie, jak tylko ładna kelnerka może się uśmiechnąć. - Lilian. Lilian, przynieś nam jeszcze po trzy dla każdego, świętujemy ważny dzień. - Chłopaki, nie za dużo? - Za dużo, ale dzisiaj tak trzeba. Dziewczyna posłusznie przyjęła zamówienie. Podpowiedziałem Georgowi: - Georg, nazwa sama do ciebie przyszła. Georg zamyślił się intensywnie na krótką chwilę a następnie szeroki uśmiech rozświetlił jego inteligentne oblicze. - Lilian Day? Odpowiedzieliśmy z Jackiem równocześnie: - No pewnie. ………… * Teddy Bear- (ang.) miś (idiom- pluszowy miś). Wg pewnej legendy, prezydent Stanów Zjednoczonych Theodor Roosevelt polując na niedźwiedzie, oszczędził na polowaniu małego niedźwiadka i stąd stworzono nazwę zabawki (Teddy -Theodor). Franklin Delano Roosevelt, znany Polakom z Konferencji Jałtańskiej był kuzynem Theodora Roosevelta. ...................................... Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów ......... www. Ebookowo.pl1 punkt
-
po ostatnich mrozach zbierasz drwa paleniska krąg postawisz przyjdzie ci i poczekać rozpalisz ogień pochłonie nie mało urodzi się nowe ... żar z nieba deszcz podpowie będziesz gotowy ... uczta niespełnienia zapowiedzią pragnienia1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
prawdziwy ewenement poważnie zaczyna czlowek czytać o bagnie a jednak puenta zazwyczaj z humorem Brawo panie Chinaski za tą pogodną świadomość że do szczęścia nie trzeba zbyt wiele czasem wystarczy dobrze się podetrzeć1 punkt
-
- MIJA. - JAK... LIKIER KAWOWY DO KAWY... - ŻYWA, KODY. - WOW, AKR? - E... - I KILKA JAJ IM.1 punkt
-
@Leszczym Nic nie zrobisz, cierpienia są nierozerwalnie związane z życiem. Napisałam to z perspektywy kobiety, to miłe że mężczyzna tęskni ?1 punkt
-
Lubię Twoje wiersze :) Ich lekki ton i jednocześnie szczerość, która powoduje że je czuję "podskórnie". Dlatego się do nich odnoszę. One wydobywają ze mnie odpowiedź, której ja sama sobie jeszcze nie dałam, inspiruja do niej. To dla mnie ważna wartość poezji. Pisz, po prostu pisz :)1 punkt
-
@duszka Luz. Ten tekst jest w pewnym sensie tylko wariacją czyli swobodną interpretacją pewnych faktów. Właściwie z założenia nie miał być smutny do końca. Wszystko fajnie, ale cały czas nie do końca wiem po co robię i wklejam te moje codzienne wypociny na forum :// Serio tego nie wiem, a pisanie zarówno sprawia mi przyjemność, ale i dużo nerwów kosztuje :// A tak w ogóle planowałem napisanie sagi o dżdżownicach ;))1 punkt
-
@YukiHaiku Jestem mistrzem chan, gdzie ja, powiedz to mam? Czy to było słynne koan, pypeć aż mnie zabolał. Pozdrawiam.1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć. Smutek, no ale taki wiersz. Depresja...znam to, mam w nadmiarze.(nie wiem, czy można tak powiedzieć-napisać?). Wiersz bliski mi. Razem z piosenką poniższą dla mnie całość. Pozdrawiam Giorgio.1 punkt
-
Trzymam w ramionach spokój Słuchasz serca mego bicie Zamykasz oczy, a ja śnię Trzymam w ramionach spokój A Smutek już mnie nie tnie Widzę tylko Twe odbicie Trzymam w ramionach spokój I tak kocham Cię skrycie1 punkt
-
Zdrowe szczęście moje pożegnało wstyd i lęk. Idę więc prędko na warsztat podrywu krótkoterminowego. Obym w końcu nauczył się czegoś sensownego. Warszawa – Stegny, 21.06.2022r.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Żałoba burą suką ? Rozumiem, że peel zmaga się ze stratą ojca? Męski język, konkretnie bez ogódek. Piękny wiersz wyszedł z Ciebie. Drobna propozycja, jeśli pozwolisz. Co Ty na to, żeby usunąć "oczu" ? Jak śmiejące się zmarszczki to wiadomo, że twarz a w tym oczy. A my pozbywamy się metafory "zmarszczki oczu". Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Skóra otworzona niczym u anioła. Skrzydła rozłożone ciało upojone. Jeden krok dzieli od nadziei nowy lepszy świat poznawany, na nowo odkrywany. Smutne złudzenie akceptowane ciągle rozmazane radością smutkiem nie przejęli się szarym Burkiem . Kości połamane marzenia pogruchotane czas umyka zegar tyka lata lecą z prędkością światła czy rzecz nie jest jasna?Czego dusza pragnie a ciało dać nie może kto pomoże? Kto się postara? Komu biada? Każdy zostanie nagrodzony, zdrajca podle stracony skruchę okazać musi inaczej się udusi. Cóż mu z przebaczenia, dusza jego umiera. Wszystko już przygotowane jakby zaplanowane. Zegar tyka, czas umyka, coraz mniej tchu mu zostaje... podziękował i przywitał się z panem.1 punkt
-
OT, I LEKI Z BOŻEJ APTEKI; KICI KET. PA - JEŻOBZIK, ELITO. BABKA LANCETOWATA - O, TE - CNA. LAK BAB. KĄP, I LEBIODA DOI BELI PĄK.1 punkt
-
1 punkt
-
ZA RANY TA LEŻY... TU KUKURYDZA - GAZDY RUKUKU. TY, ŻELATYNA RAZ. AJ, I KARAIBY; RYBIA RAKIJA. IKS AKURATNE; MALCY HYC... LAMENT AR U KASKI.1 punkt
-
1 punkt
-
Maleńkie dobro jest jak zaczyn, drożdże :) W odpowiednich warunkach wyrasta spektakularnie :) Może 'jego' zbędne? Pozdrowienia1 punkt
-
pewien ksiądz pochodzący z Wadlewa pornosy puszcza i psalmy śpiewa na sucho ćwiczyć musi organisty nie skusił ten prysnął gdzie wysokie są drzewa1 punkt
-
o to żeby się odcisnąć szybko na dłużej czy lepiej nie ranić umrzeć cicho ze światem we mnie wpisanym przez miłość najlepiej1 punkt
-
Do lekarza idzie chory przesiąknięty wielką trwogą czy medycy go wyleczą lub w chorobie mu pomogą. Zanim pójdzie na wizytę nocne męczą go koszmary czy mu lekarz prawdę powie czy to będą czary-mary. Idzie, bo go bolą łydki a w kolanie coś mu strzyka i tu rodzi się pytanie starczy mi profilaktyka? Czarne myśli go nachodzą prawie zżera go frustracja czy wystarczy zwykły zabieg czy konieczna operacja. Myśli kłębią się pod czachą i rysuje się scenariusz co mam robić, gdy podsuną do podpisu kwestionariusz. Mam się zgadzać czy odmówić odpowiedzi na pytania tyle różnych wątpliwości przed wizytą się wyłania. Wreszcie poszedł, ale przedtem dla odwagi nieco łyknął a że lubił być na haju coś tam w żyłę sobie wstrzyknął. Połapali się lekarze, pogonili delikwenta by wytrzeźwiał a ponadto po przychodni się nie szwendał. Wiersz mógłby kończyć się szóstą zwrotką ale pojechałem po bandzie.1 punkt
-
Lecę jak ptak, Jestem wolna tak. Nic mnie nie trzyma, Mogę frunąć w dal. Chmurki łaskoczą moje emocje, Słońce opala bladą jak śnieg skórę. Serce raduje się na widok barw, Tysiące neuronów biegnie po ciele na znak. Różowe rośliny rozgrzewają mój stan, Śmieję się, a wiatr mi gra. Łapię z deszczem wspólny takt, Wzbijam się jeszcze wyżej, w świat! Ziemia się trzęsie, Ciemność jaśnieje. Nie ma tu nic, Zostało tylko modlić się o życie.1 punkt
-
rozwarstwiam rzeczywistość słowo ze słowem styka się bezdotykowo przenika połyka mnie wymiar bezkresu i kresów zarazem gdy się rozmażę kroplą wina na pościeli nim znów się okaże że to wszystko te całe rzeczywistości wibrują i znikają niczym barwno bezbarwne miraże nic nie robię od dziesięciu sekund minut dni lat tylko wokół tego światka znów myślami łażę rozbierzcie mnie z butów by mnie już nigdy te myślowe nogi nie poniosły poniosło mnie znowu walczę czy wygram no raczej wiesz że (uzupełnij)1 punkt
-
jestem zaszczepiona przeciw gruźlicy ospie i pustelnictwu używam grzebienia garnków i języka czasem jednocześnie z innymi ludźmi siedzę w autobusie dzielimy powietrze na powrót łączymy uzyskujemy wariację w temacie zdrowia jestem zaszczepiona jak drzewo owocowe szlachetną ideą1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne