Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
8 Kwietnia 2017 - 15 Października 2025
-
Rok
15 Października 2024 - 15 Października 2025
-
Miesiąc
15 Września 2025 - 15 Października 2025
-
Tydzień
8 Października 2025 - 15 Października 2025
-
Dzisiaj
15 Października 2025
-
Wprowadź datę
26.02.2022 - 26.02.2022
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.02.2022 uwzględniając wszystkie działy
-
nauczyli mnie w życiu samych przyjemności nie wiem co to pusty brzuszek smród brud trupa kości w wojsku też nigdy nie byłem jestem pacyfistą nigdy muchy nie skrzywdziłem jestem anarchistą co to jest karabin widziałem w teatrze jak się z niego strzela naciśnij to łatwe na ból biorę proszki kupione w aptece tak mnie nauczyli nie dziw się świecie w piątek dyskoteka pijemy z kumplami choć czasem dochodzi kłótnia z kobietami jest mi bardzo dobrze żyje w" wolnym " kraju a co to jest wojna nie pytaj mnie draniu mnie to nie obchodzi nie interesuje ja mam instagrama i tam się lansuje kraju broni na to unia europejska a jak przyjdzie wojna to zabieram pieska razem z moim rządem na zachód wyjadę i wyśle wam plan jak sobie dać radę.4 punkty
-
Władimir w panteon ludobójców nie zwykłych zbrodniarzy łeb wcisnął wojną na mocnym ługu cierpienia warzoną świat wielkie oczy otwiera zawracajcie żurawie wczoraj dwugłowy orzeł mokradła Dniepru rozdziobał nad Dniestrem czołgi w ofensywie wiązanej dla klejnotu z carskiej broszki księga kłamstw otwarta i tętnica narodu4 punkty
-
Wszyscy jedziemy tym pociągiem, który nie zwalnia na zakrętach, zawiodły dawno w nim hamulce, szaleńczo pędzi i przyśpiesza. Zmysły postradał motorniczy i przez otwarte skoczył okno, na semaforze zawisł martwy, bez niego pociąg dalej pomknął. W warsie rozsiedli się panowie. Na nich nie robi pęd wrażenia. Każdy ma jedno tylko w głowie: Najdziksze spełniać tu marzenia. Gawiedź w wagonach wlepia ślepia w uciekające krajobrazy, a dobrzy ludzie śpią w kuszetkach, nikt nie wie jeszcze co się zdarzy. Mijamy stację wciąż za stacją. Ktoś przeraźliwie głośno krzyknął, że właśnie zbliża się dwunasta, z pociągu już się nie da wysiąść!3 punkty
-
Zgnilizna gnoja Na początku był człowiek Istota jak puch ulotna Miłująca życie Zmysłami patrząca Wzrastająca wśród swoich Apetyt jak płomień trawić zaczął umysł Przez głód nienasycony spalił jego duszę W tym wszystkim władza szaleństwem ogarnęła ciało Rozum opustoszał , zgnilizną każdy zamysł zrodzony Z kolejną myślą człowieczenstwo prysło Chciwość i władza otworzyła wrota do diabła Walka o ziemię, Pieniądze, Własną religię Na początku człowiekiem pod koniec bydlęciem co skona jak tchórz Rzucony jak ścierwo Przydeptany honorem i dumą Chwałą pięknych ludzi Własnym kadzidłem odurzać będzie kręgi piekielne2 punkty
-
2 punkty
-
informuj mnie - dezinformuj wchodź w skórę człowieka - z niej wychodź ćwicz strach - ucieczką salwuj się w popłochu milcz o życiu - buzi nie zamykaj śmiercią kochaj mnie - nienawidź świecą czołgi paradami serca rosną mocarzami bij niszcz pal umieraj nie wiesz czemu - nic nie zmieniaj jeszcze czas by móc i pomóc2 punkty
-
Wojna Nadszedł czas Przyjaciół i wrogów Bohaterów i zdrajców Nadszedł czas Krwi gorącej w sercu Krwi zimnej na bagnecie Nadszedł czas Płaczących bez końca matek Dzieci ograbionych z beztroskiego dzieciństwa Nadszedł czas Żądnych odwetu Oko za oko Ząb za ząb Młodych i silnych mężczyzn Niezdolnych do ucieczki Samotnych, starych i bezbronnych ludzi Nadszedł czas Handlarzy bronią Kolaborantów Zbiorowych i bezimiennych grobów Nadszedł czas Pamięci Poczucia winy Z każdym dniem Osłabną. Łódź, 25. 02. 2022.2 punkty
-
Przy moście marzeń koło Pakości zakwitła miłość pewnej jejmości. Choć mała chatka u tego Tadka, tutaj - stwierdziła - będę się mościć.2 punkty
-
2 punkty
-
Odchylam rondo kapelusza 40 lat i kołyska z baldachimen! Łagodny niebyt na fali - Bożego alfabetu, dekalogu pełni, który pozbawia mnie umiejętności czytania Kaskady złota i harfy, perski kot o imieniu "Luna," zaświaty widziane z hiszpańskich dachów, magia, która obsypuje nas ... ludzką duszą i boskim ciałem Nowego roku w tym roku nie będzie. Jeszcze nie rozliczyliśmy się ze starym. Każdy, kto nie ma dokąd pójść zawija śniadanie w kartkę z kalendarza Który to już rok, kiedy nie widać sensu życia? Lecz przecież codziennie kupujemy gazetę i detergenty! Bóg jest już niemodny, to samo chrzciny i roraty - tych rzeczy kulturowo się obecnie nie uzasadnia. Siedzę przy parapecie wpatrując się w zwiędłe paprotki. Wiem, że świat istnieje, tylko w innym rytmie, niż mój werbel zapowiadający nicość ... Zakładam satynową halkę, szybko wybiegam z przedsionka północy Pełnia. Wskazuje mi drogę do domu, który zaprzeczył wszystkim meteorytom pustych dróg Świece, komody i drewno i łuna kadzideł i chwila istnienia, którego być może już nie przeżyje Bo to ono teraz przeżywa mnie ... Poprawię kapę. W torebce zostały zmysły, dotyk i serce Na pewno znajdziesz. Tylko trzeba głęboko poszukać ...2 punkty
-
Piekło zaprasza nas do siebie, ale nigdy nie otwiera drzwi. Więcej - nikt nie zna konkretnego adresu. Ale łatwo trafić: bywa nim ... każdy człowiek Z całą tablicą Medelejewa - boskich pierwiastków Wyjdź dzisiaj z domu - dotknij cukrowej waty - stalowego nieba Stań pośrodku rzeki i czekaj na cud: zatrzymaj / odwróć nurt Wszyscy czekają na nowe życia, a kiedy one już się wydarzą, nikt nie pamięta momentu stworzenia / ziemi - dla tej nowej stopy Jej śladem podąża - śmierć - przywdziana w masywne trapery Potykamy się co rusz i tylko gruzy i wyrwy A Boga ponoć spotkasz tylko na prostej drodze... Jak?! - skoro wszystkie są nieprzejezdne - a to od ludzkich knowań, a to od nieugiętości Stwórcy, a to - kolejnego ludzkiego "absolutu" Bezkres ugniatam w dłoni. Papierowa kulka zwana ziemskim globem... Wysyłam razem z ostatnią butelką wódki pod adres "Boga" Odsyła, ale jednocześnie żąda kaucji. Mam pilnik przemycony w świętym chlebie ... Chyba już znam adres.2 punkty
-
Kolisty skrawek łąki, na której legioniści stali wraz z końmi, otaczał teraz złocistożółtoczerwony strumień lawy. Nie czuli wszak gorąca, a i dym dziwnym trafem omijał zajmowaną przez nich przestrzeń. Tylko jednemu z nich nie wydawało się to dziwne, podczas gdy dziesiętnik z bratem modlili się i klęli na przemian. - Scio, wiem: już napatrzyliście się. Zwłaszcza wy dwaj - pojawiający się znikąd i zewsząd zarazem Jezus uśmiechnął się do żołnierzy. - Veritas, prawda, że - tu zwrócił się do dowódcy - nie da się tego porównać z wrażeniami z żadnej bitwy, którą przeżyłeś? - Sic, veritas - przytaknął legionista. - Dawno tak się nie bałem - przyznał z niejakim wstydem. - Istotnie było czego - Wszechobecny przyznał mu rację. - Po udziale w tylu bitwach scis, wiesz, że ważniejsza od śmierci bywa jej qualitas, jakość. Czy umierasz szybko od jednego ciosu lub od strzały, czy długo po tym, jak... - Jezus przerwał sam sobie widząc, że w wyobraźni żołnierza przesuwa się ciąg obrazów śmierci wrogów. Przyjaciół z legionu. I podwładnych. - Czy... - jednoznacznym gestem wskazał strumień lawy. - No właśnie. - Co zatem teraz? - tym razem Wieczny zwrócił się do wpatrzonego w plujący płynnym ogniem szczyt Aetnae. - Wciąż nie masz dosyć widoku. Ale twoi towarzysze tak. No i oni też chcieliby coś videre, zobaczyć. I wasze konie też. - Konie? - zadał pytanie słuchający czasami mniej uważnie brat dowodcy. - Tak, one też - Jezus skinął głową, bynajmniej nie zdziwiony. - Przecież mówiłem wam wcześniej, że animae, dusze, mają wszystkie zwierzęta i wszystkie rośliny. Tylko na niższym stopniu rozwoju. Wasze wierzchowce są blisko pierwszej ludzkiej incarnationem. Też chciałyby zobaczyć to i owo. Głównie ze swojej przyszłości - Słyszący Wszystko chwilę wcześniej połączył się z ich podświadomościami. - Bądźcie spokojni: videbitis id, zobaczycie to, co chcecie zobaczyć. - Cóż więc teraz? - Stwórca Czasu skierował swoje pytanie do dziesiętnika. Żołnierz wahał się dobrych kilka chwil, zanim odpowiedział. - Chciałbym zobaczyć Marsa, Domine. Mówiłeś, że jest on istotą materialną z innego świata i że przyleciał tu... na swoim statku - dicens, mówiący, niepewnie dobierał słowa. Chociaż pewności w wypowiadaniu się - i pewności siebie - zazwyczaj mu nie brakowało. - Więc i ten statek chcę zobaczyć. Od wewnątrz. - Ze słowa na słowo jego zdecydowanie wracało. - Zobaczyć, jak żyje. Jak mieszka. Co robi. I... - tu znów się zawahał, dziwiąc się samemu sobie. - Świetnie, że akurat tu masz wątpliwość - Wszystkowidzący podjął wątek, uśmiechnąwszy się lekko. Tego spotkania nie przeżyłbyś. Creatura, istota, którą nazywasz Marsem, wśród swoich na swoim statku bywa mniej czujna. Sed, lecz i tak jest przeważnie uzbrojona. Czyli periculosa. Niebezpieczna. Twoja zbroja i miecze w walce z nim niewiele ci pomogą. Ani siła czy wyszkolenie. Zatem, jeśli chcesz dopełnić swych losów tak, jak wybrałeś - porzuć pomysł. Zrozumiałeś? - Jezus położył na pytaniu ostrzegawczy nacisk. - No dobrze - zgodził się dowódca. Nie do końca przekonany. - Wierzysz mi, ale nie do końca - Słyszący Myśli czuł energię jego umysłu. - Udamy się więc tam dłuższą drogą. Gdy zobaczysz, jakimi sposobami Mars walczy i jak zabija, zmienisz zdanie. - Ale przecież - zaoponował jego brat, zbliżony doń poziomem pewności siebie, a jeszcze bardziej lekkomyślności. - Przecież chroni nos, nas, circulum magicus, magiczny krąg. Jakże więc...? - Poruszamy się w osłonie, to prawda - zaczął wyjaśniać Jezus. - Ale to niewielka przestrzeń. Do walki zaś, która marzy się twojemu bratu, konieczna byłaby swoboda poruszania się. O ile potrwałaby ona dostatecznie długo - dodał wiedząc, że byłoby inaczej. - Ale twój brat to ryzykant. Doskonale wiesz. - Czas nam w drogę - Spełniający Życzenia przyzwał uwagę i myśli żołnierzy. - Pamiętajcie jednak - dodał z większym niż poprzednio ostrzegawczym naciskiem - uważajcie na swoje myśli.* Szczególnie negatywne. Mars i inne istoty, zwane przez was bogami, mogą je usłyszeć. Im bliżej nich jesteście, tym łatwiej. Raz jeszcze popatrzył po twarzach napomnianych. Bardziej świadom ryzyka niż oni sami. - Szczególnie ty uważaj! - ostrzegł dziesiętnika po raz ostatni. I po raz drugi spytał: - Gotowi? Cdn. Voorhout, 26.02.2022 ____ * Wyróżnione zdanie jest niewiele zmienionym upomnieniem, wypowiedzianym przez Obi Wana Kenobiego do Anakina Skywalkera.2 punkty
-
Opowieści spod kołdry *** Nie bój się otworzyć oczu i rozejrzeć synku To jest dobry świat z ziemią pewną ciebie Innego nie ma Zdarzy się może przemarsz chmur albo dymu zerwany wiatrem lub podmuchem dach zdarzy się na pewno brak czegoś albo kogoś Może brak ogromny Za każdym razem masz wstać i otrzepać spodenki Dopóki nas nie przewiną w liczbach żyjących kiedyś gdzieś nieżyjących już jesteśmy a z nami jedyna teraźniejsza chwila która jak uśmiech znad kołdry nie powtórzy nas razem dokładniej niż teraz To jest dobry świat Innego nie ma2 punkty
-
wojna już puka do drzwi jak potwór, złakniony ludzkiej krwi zaczęła się, jak zawsze, gdzieś na wschodzie wśród stepów Eurazji, burzanów wonnych. najechali nas świtaniem znad Świtezi, Berezyny pośród okrzyków strasznych i zapachu nafto-benzyny. poburzyli nasze miasta nasze córy pogwałcili towarzyszył temu rechot pełen buty i drwiny. Warszawa, 25 II 20222 punkty
-
Krytyk rzecz to niesłychana spłodził wiersz z samego rana a gdy skończył i przeczytał sam samego siebie pytał cóż mam czynić bom w rozterce umysł to a tamto serce plus do tego moje zdanie sprawa trudna niesłychanie. Wena z boku na leżaku pomyślała ty ciapciaku popatrz na to trzeźwym okiem potem zajmij się wyrokiem osąd ma być sprawiedliwy nie z sufitu, lecz prawdziwy krytyk, choć się z sobą zżymał w płacz uderzył, nie wytrzymał. Zdawał sobie sprawę z tego że ten wiersz jest do niczego wił się, więc jak piskorz w rzece myślał, myślał i tak rzecze oczywiście sobie w duchu wyjść z opresji możesz druhu i zachować pozór godny mówiąc przecież jam bezpłodny. Jak pomyślał tak uczynił zaraz potem, tegoż ranka zwalił winę na swą zonę i wiadomo na kochanka.1 punkt
-
Jest w sercu tęsknota, żal za tym co minęło. Przeszłość zawsze gdzieś tam lepsza niż to co jest. Ludzie byli kiedyś znośniejsi, pełni miłości i ja byłam inna. Gdy burzą się emocje to świat mój wali się. I myślę sobie że to zawsze tak ciężko ma być. Niewiadomo którą drogę wybrać by nikomu nie zrobić krzywdy. By kogoś nie zostawić. A może już zrobiłam krzywdę. Zostawiłam go. Nie umiem być wolna. Wina prześladuje mnie. Z wolnością mi nie po drodze. Wolę pouczać innych, słabych by poczuć się lepiej, kontrolować ich. Oni jednak nie są gorsi, ani ich postrzeganie. Najgorszy wybór....i znowu żal rozpiera serce, dziać tak będzie się aż znajdę swoje miejsce, lecz pewnie nie tutaj ono jest. Nauczona nadludzkich trudów tak trudno mi przyjąć MIŁOŚĆ gdziekolwiek by ona nie była. Ja zawsze nie w porę. Szukam po omacku, po kryjomu, z domysłem.1 punkt
-
moja wymarzona wojna dla carów pazurem wydłubię bijące nad Dnieprem serce przecież nie ma takiego narodu przychodzę po swoje wyrzucisz w górę most szczerbinka muszka dla ludzi w mieście to śmierć płyną konwoje mobilne krematoria po ojcowiznę rozgrywam świat to moja karta1 punkt
-
'najlepiej jest nienawidzić wszystkich jednakowo' - nie pamiętam Autora, cytat też z pamięci. W każdym razie nie od wczoraj świat stoi na łbie. Nie zdziwiłbym się, jeśli ktoś dotrze do prawdy, że tak stoi, odkąd na tej planecie pojawił się człowiek. Dobry wiersz.1 punkt
-
@jan_komułzykant Pod mostem wrażeń, w przepastnych chaszczach zakwitła miłość, że patrzeć aż strach, Super rym:) Całość odpowiedzi też super!!! Dzięki Wiedzą o tym w Pakości, że jejmość przy moście się mości. Wiedzą o tym zwłaszcza, że cudze lubi zawłaszczać:)1 punkt
-
1 punkt
-
@Annaartdark W miarę jedzenia apetyt rośnie, a tutaj Anno mamy już przedwiośnie. Miłego wieczoru Anno.1 punkt
-
@Antosiek Szyszka Czas pokaże. Machiavelli pisze, że księstwo rządzone przez tyrana trudno podbić, ale jak padnie, łatwo utrzymać, ale księstwo, gdzie obywatele mają wiele władzy, łatwo jest opanować, ale trudno utrzymać. Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
Maty, żel. I... żel masz? Sam leż! I leży tam. A kozy tam kup! Puk - maty z oka. Musi nam Rusi bisurman i sum. Kozaka zakaz 'ok. Cez rat, smoła za łom, starzec.1 punkt
-
1 punkt
-
Tak, ten światowy pociąg pędzi, hamulce nie działają, a tory w coraz gorszym stanie, w dodatku ziemia się osuwa. Dobry wiersz i na czasie. Pozdrowienia.1 punkt
-
Już nie ma krwi. Puste żyły i jałowy łopot serca. Na jutro żadnych planów więcej. Szum rzeki jednostajnie brzmi. Komedie bolą, dramaty zioną nudą. Słońce przez okno zagląda z nadzieją, Ale i ono widzi, że to już nie ja, Że to manekin sterowany z trudem. Ja pozostałem w tamtym dniu. Nawet nie pamiętam, w którym… W tym najbardziej wypełnionym bólem. Jedynym, w którym zabrakło mi słów. Przez błękit przebiegają chmury, Noce są nadal, bo świat niknie w mroku. Zamrożony szykuję się do skoku Przez pozostały czas ponury. I tyle. To wszystko. Więcej nic. Żadnych projektów, idei, planów. Jakaś modlitwa, w ramach przeprosin Panu, Jakieś zamknięte drzwi. Już nie płynie woda z kranu, Chociaż wciąż chce mi się pić.1 punkt
-
W tramwaju. Przy blasku świec W Bukareszcie... Spytałaś, "Czemu?". Dla tkliwych książek. W maju, w szczęściu, W cierpieniu... I w zimne grudniowe noce, Kiedy Bóg późno wstaje. Pociąg nad ranem turkoce, Wbiegamy doń bez biletu. https://rafalpigonstronaautorska.blogspot.com/?m=11 punkt
-
Zwróciwszy po raz kolejny dodatkową uwagę legionistów wypowiedzeniem słów w ich ojczystej lingua, Zwisający rozpostarł ręce teatralnym gestem, po czym wykonał w powietrzu pełne salto. Powoli i etapami, zupełnie jakby takie jego wykonanie było czymś calkowicie zwyczajnym. Jakby zatrzymywał się przed niewidzialnymi progami. I jakby odbijał się od nich, by wykonać następny ruch. Skończywszy je, Zręczny wisiał przez chwilę nieruchomo, jak gdyby oczekując aplauzu. Po czym opadł z gracją na ziemię, ponownie uśmiechnął się szeroko i zatupał. Lekko. - Toga! - rzucił w przestrzeń, jakby wydając polecenie niewidocznemu słudze. W powietrzu za nim pojawił się zażądany materiał, który sam z siebie, niczym inteligentny, okrył go i udrapował się na nim we właściwy sposób. - Ha - zaczął, odpowiadając na questio, którego myślący inaczej żołnierz nie zdążył zadać. - Jak to robię? Jak to się dzieje? Jak to możliwe? - wyliczał z siebie kolejne pytania, czytając je w umysłach legionistów. - Vobis dixi ego, possum facere omnia. - Bo widzicie - dodał, przeskoczywszy z prawej stopy w lewo, zrobiwszy obrotowy ruch przedramionami niczym w dziwnym, nieznanym im tańcu, a potem z lewej stopy w prawo. - Wszystko jest energią, tylko w różnych formis. Nawet materia jest energią, tyle, że zagęszczoną. Ergo: wszystko, co istnieje, jest ze sobą połączone. Ens omnis cum ente omne. Wy ze mną, ja z powietrzem. Czyli z tym, czym oddychasz - wyjaśnił szybko widząc, że ów wolniej myślący nie nadąża za treścią jego słów. Zrobił chwilę przerwy, by tamten mógł odetchnąć. - Videte - powtórzył, po czym zaczął wykonywać chwytające ruchy, jakby łapał coś dla nich niewidzialnego i wyciągał to coś z powietrza, a potem koliste jednocześnie obu dłońmi, zupełnie jakby łączył pochwycone i kleił z nich - lub może raczej utaczał - coś okrągłego wielkości piłki do harpastum. Zaskoczeni, a teraz również zaciekawieni, zapominając o dotychczasowym wszystkim, patrzyli, jak odległość pomiędzy wciąż poruszającymi się dłońmi Żyjącego rośnie stopniowo, tak jakby to, co kształtował, stawało się coraz większe i większe. Wreszcie skończył. - Habetis! - wykonał gest, jakby podrzucał coś i łapał kilka razy, po czym zamachnął się, niczym rzucając owym czymś w inteligentnego inaczej. Ale, jak się okazało - i jak już wiedział - odpowiednio spostrzegawczego i szybkiego. Ni stąd, ni zowąd na piasku pojawił się okrągły, szybko przesuwający się cień, a w chwilę potem w powietrzu zmaterializowała się skórzana piłka. Odpowiednio duża i twarda, jak przekonał się legionista, gdy trafiła go, aż zgiął się wpół, łapiąc ją i przyciskając do siebie. - Habeo - zaskoczyl sam siebie, gdy niepewnie uśmiechnął się do Rzucającego. Nie bacząc na to, jak zareaguje bądź co powie na to dowódca. - Habes - potwierdził Zagadnięty. Po czym powtórnie rozłożył ręce w teatralnym geście, jakby nic nie mógł poradzić na swoją wszechmoc. Wzorem żołnierza uśmiechnął się. Nieco bardziej pewnie. - No sami widzicie... Voorhout, 16.01.20221 punkt
-
Stał na drabinie, gdzie płynie Bzura, patrząc, czy w niebie jest jakaś dziura. Pytany, czy kogoś śledzi, udzielił tej odpowiedzi: - Chciałbym pochodzić dziś z głową w chmurach.1 punkt
-
1 punkt
-
@Corleone 11 Bardzo podoba mi się Twoje INNE SPOJRZENIE. Widzę tutaj nowe myślenie, odpowiednie dla XXI wieku. pozdrawiam1 punkt
-
Niebo jest przeludnione, Nie można już tam żyć, Codziennie trafiają tam Setki nowiutkich dusz Ofiary wojen ludzkich, Osądza srogi Bóg, Lecz już ma zbyt dużo Daniny z ludzkiej krwi. Warszawa, 26 II 20221 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@[email protected] @[email protected] Trzymaj się. Mimo wszystko życie toczy się dalej. W gronie rodzinnym już dawno temu przewidziałem dokładnie ten scenariusz. Nikt nie wierzył. Młodszy syn - dziś chodzi z opuszczoną głową, widzę, jak jest przybity. Pozdrawiam.1 punkt
-
Ale większą zasługę - i przed ludźmi, i generalnie na polu energii - ma przywódca, który rozgrywa świat kartą pokoju. I uniemożliwia trzecią wojnę światową, która marzy się Joe Biddenowi i Elżbiecie II. Amerykański atak z Polski na Rosję przez Ukrainę raczej nie jest tym, czego pragniemy. Pomijając już fakt, że jest on z góry skazany na klęskę. Serdeczne pozdrowienia.1 punkt
-
1 punkt
-
wiem że to durne ale jesteśmy jak dobrze dopasowane puzzle kiedy wyjeżdżam czuję wyrwaną dziurę nowe blizny znaczą kolejne kontrakty odległość nie scala jedyna dobra rzecz to taka że z biegiem lat mocniej boli oznaczając jeszcze słodsze Powroty1 punkt
-
na garnuszku możnych tego świata będę skakał od 8 do 16 w rytmie szklanego pudełka za wolność i białą flagę dostanę karabin by mogli skalpelem ciąć wzdłuż żył matki ziemi dla złota gazu ropy by brzęczały dziengi patrzą kiedy się wykrwawię za dwa dwadzieścia w nie swojej wojnie wielka niesprawiedliwość wieku człowieczeństwa możni i ja marionetka1 punkt
-
- A skoro jesteśmy przy zmienianiu temporis - ciągnął Obecny Tu I Wszędzie - pokażę wam jeszcze coś. Ty - skinął na dowódcę - dobądź miecza. Tylko niech ci się nie zamarzy sam wiesz co - zajrzał mu do umysłu. - Przecież nie dałbyś rady i tym razem. - Następnie ty - przywołał drugiego z żołnierzy - chwyć brata za lewą rękę. I stańcie w linii prostej - dodał, gdy ów wykonał polecenie. - Teraz ty, chodź tutaj - poparł słowa gestem, by temu myślącemu nieco wolniej było łatwiej zrozumieć. - Chodź i uchwyć jego dłoń. Tak, dobrze - odpowiedział spojrzeniem na niepewność w oczach legionisty. - A teraz chwyć mnie za dextra manum. Świetnie. - Nunc znów ty - Będący Teraz l Zawsze zwrócił się do dziesiętnika - narysuj na piasku circulum. Rysuj, rysuj - wpadł myślą i słowem w tok niewypowiedzianych wątpliwości. - Za chwilę wyjaśnię vobis, po co to wszystko. Obracając się wokół własnej osi Jezus odczekał, aż dowódca skończy. Gdy brzegi kolistej linii zetknęły się i żołnierz wyprostował plecy, rzuconym myślą wezwaniem przywołał spojrzenia całej trójki. - Scite - zaczął zadawać pytanie, chociaż wiedział, że indagowani wiedzą - quid ars magica est? Cdn. Voorhout, 18.02.20221 punkt
-
1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina serducho za sens wiersza kiedyś zaczynałem każdy wers z dużej litery, doradzono mi, że w wierszu białym lepiej nie używać dużych liter na początku wersów i spodobała mi się ta rada, wygląda jakoś lepiej Lidio, nie czepiam się i wybacz jeśli uraziłem pozdrawiam1 punkt
-
Trochę czorny był jak na słońce, pewnie dlatego mi na myśl nie przyszedł :) A ten drugi wygląda trochę jak labradoryt ;p1 punkt
-
1 punkt
-
- Taka - jest - veritas - powtórzył. - Niezależnie od waszej wiary. Lub niewiary. Audite - tupnął psychologicznie, dla efektu, chociaż wszyscy trzej słuchali naprawdę uważnie. - Vestri dei to fizyczne istoty z innych, dalekich planet, mogące żyć nawet półtora tysiąca waszych lat. I dysponujące technologią - rozumiesz to słowo? - zwrócił się do żołnierza, który myślał i pojmował nieco wolniej. Ten zaprzeczył. - Dobrze, w takim razie posłużę się przykładem - kontynuował. - Pamiętasz statek, którym tu przypłynąłeś? Miał maszt z żaglem i wiosła, prawda? Pamiętasz aż za dobrze, bo sam wiosłowałeś wbrew falom. Jak widzę - dodał, zajrzawszy mu do umysłu. - I widzisz go we wspomnieniu? - zapytał czysto retorycznie wiedząc, że pytany widzi. - To nunc wyobraź sobie taki, ale bez masztu i żagla - tu zaczął mówić wolno - i bez wioseł. Za to z napędzającą go maszyną, umieszczoną z tyłu - celowo nie użył bardziej właściwego słowa, świadom, że wyraz "silnik" jest dlań zbyt trudny. - Widzisz go? - ponownie zadał nie wymagające odpowiedzi pytanie. - To jest przykład technologii. Używanej przez tych, których zwiesz bogami. - Ale jak to? - wiedziony ciekawością legionista zdobył się na odwagę. - Przecież taki statek płynie, a bogowie latają. I w naszej greckiej prowincji, na Mons Olympus, mają swą siedzibę... - Otóż to - Słuchający podchwycił tok myśli rozmówcy. - Właśnie. Ci, których masz za bogów, latają. I mają siedzibę in montem, ponieważ poruszają się statkiem w powietrzu. I wyżej po niebie. Między gwiazdami, z planety na planetę. Niezależnie od odległości, z wielką szybkością. - Ale jak to? - żołnierz odważył się zapytać po raz drugi, gdyż ciekawość nadal brała górę na wiarą in deis deabusque. - Latają takim statkiem pomiędzy gwiazdami? - spojrzał niedowierzająco. - Słusznie, że akurat w to ne credis - powiedział powoli Mówca, by prawda zaczęła zapadać w świadomość wszystkich trzech legionistów, dając początek wyzwalaniu ich z duchowych i umysłowych więzów, nałożonych przez religię. - Nie takim drewnianym otwartym. Ale całym metalowym. Tak, jakby wziąć zbroje wszystkich twoich towarzyszy z legia i przetopić je. - Jednak nie w kształt, który sobie wyobrażasz - dodał równie wolno. - A jakby złożonym z dwóch mis: jednej stojącej normalnie na stole i drugiej, położonej na niej dnem do góry. - A... ale to impossibile - zaoponował dowódca. - Bogowie są prawdziwi! Istnieją Jupiter, Junona i Mars! Zwłaszcza ten ostatni! - Pewnie, że są prawdziwi - Zawsze Uważny przyznał z uśmiechem. - Przyznałem to, jak pamiętasz. Tyle, że są istotami cielesnymi tak samo, jak ty. Twoją spatha - tu wskazał miecz dowódcy i chwilą ciszy pozwolił mu wrócić do niedawnego wspomnienia - dałbyś radę zabić tego, kogo zwiesz Marsem. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej pozbawiony zostałby dostępu do technologii, która daje mu przewagę. Cdn. Voorhout, 14.02.20221 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@Corleone 11 słuchaj podoba mi się Twoje opowiadanie. Jest bardzo pomysłowe, głęboko religijne, w moim przekonaniu nie bluźniercze. Nie znam dobrze łaciny i nie rozumiem może wszystkiego, ale jak najbardziej jestem na tak ;)1 punkt
-
- ... ego ostendam vobis aliquid - dopowiedział, a raczej dosyczał Głos. Tym razem we wszystkich trzech umysłach jednocześnie. Legionistom opadły przyslowiowe szczęki. I to wzorowo. Jak na komendę, wszyscy naraz spojrzeli na pusty crux. Tak w każdym razie wydało im się w owej chwili. Ale już w moment później przestało. Przestrzeń wokół krzyża zaczęła wpierw falować, zupełnie jakby niewidzialna dłoń, kierowana czyjąś duchową wolą, nakreśliła precyzyjny owal wokoło drewnianych bel. Dokładniej: fragment powietrza poruszył się płynnie niczym rozgrzany. Albo jak powierzchnia Mare Internum, które musieli przemierzyć, by znaleźć się w tej prowincji. Poruszył się, a potem zaczął falować niczym wspomniane przed chwilą morze. Zrazu wolno, potem coraz szybciej. Po dłuższej chwili obrys owalu zamigotał Raz, drugi i trzeci. Przestrzeń, uspokoiwszy się, zastygła. I wtedy się zaczęło. Obrazu, który pojawił im się przed oczami, żołnierze absolutnie się nie spodziewali. Wprawdzie Skazaniec znów znajdował się tam, gdzie według nich być powinien. Nawet prawidłowo przybity, a jakże. Zgodnie z zasadami. Ale na tym kończyło się podobieństwo z poprzednią sytuacją. Bo oto, zamiast zwisać bez sił, Człowiek ów prężył muskuły, uśmiechając się. Drwiąco i z wyższością zarazem. Jakby zupełnie nie czuł bólu, a stan, w którym się znajdował, nie był dlań poniżający. Mało tego: uśmiech po chwili przeszedł w śmiech. Pełen kpiny jak szepty, które odczuli wcześniej w swych mentibus. Dziesiętnik wściekł się jeszcze bardziej. - Tu ostendas nobis?!!! - włożył w krzyk tyle negatywnej emocji, ile tylko zdołał. - Tu, serve, ostendas nobis?!! Nie, to raczej ja pokażę tobie!! - dźgnął włócznią precyzyjnym ruchem. Wyćwiczonym na dziesiątkach niewolników. Prosto w serce, spodziewając się poczuć znajomy opór ranionego ludzkiego ciała. Spodziewając się zobaczyć krew. I usłyszeć okrzyk bólu. Zamiast tego znów usłyszał śmiech. Jeszcze bardziej radosny i jeszcze bardziej drwiący. Ponowił cios z jeszcze większą siłą. I znów nic. Oprócz śmiechu, którym Przybity wręcz się zanosił. I który zimnym, nieprzyjemnym mrowieniem zaczął pełzać po ich umysłach i twardych, żołnierskich sercach. Dowódca, widząc bezskuteczność pchnięć, odrzucił włócznię i sięgnął po miecz. Wciąż mając spem uśmiercić Śmiejącego Się. Usłyszeć ciszę i pozbyć się kpiny z wnętrza głowy. Wyciągnął go i zadał cios szerokim łukiem, z całą siłą ramienia. Z siłą, która powinna przeciąć mięśnie i kręgosłup tuż pod żebrami. I aż zatoczył się, gdy jego wierna spatha przecięła tylko powietrze, nie napotykając oporu. Dokładnie tak, jak się obawiał. Oparł się na mieczu, oddychając ciężko. Śmiech umilkł. - l co teraz powiesz, żołnierzu? - zapytał Głos, ciągle jeszcze zaprawiony kpiną niczym wino wodą. - Co teraz zrobisz? Nadal chcesz mi coś pokazać? A nie sądzisz - tu Mówiący dodał do głosu zauważalnie więcej drwiny - że nihil z tego? I że teraz kolej in me? Voorhout, 12.12.20211 punkt
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne