Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 26.02.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. nauczyli mnie w życiu samych przyjemności nie wiem co to pusty brzuszek smród brud trupa kości w wojsku też nigdy nie byłem jestem pacyfistą nigdy muchy nie skrzywdziłem jestem anarchistą co to jest karabin widziałem w teatrze jak się z niego strzela naciśnij to łatwe na ból biorę proszki kupione w aptece tak mnie nauczyli nie dziw się świecie w piątek dyskoteka pijemy z kumplami choć czasem dochodzi kłótnia z kobietami jest mi bardzo dobrze żyje w" wolnym " kraju a co to jest wojna nie pytaj mnie draniu mnie to nie obchodzi nie interesuje ja mam instagrama i tam się lansuje kraju broni na to unia europejska a jak przyjdzie wojna to zabieram pieska razem z moim rządem na zachód wyjadę i wyśle wam plan jak sobie dać radę.
    4 punkty
  2. Władimir w panteon ludobójców nie zwykłych zbrodniarzy łeb wcisnął wojną na mocnym ługu cierpienia warzoną świat wielkie oczy otwiera zawracajcie żurawie wczoraj dwugłowy orzeł mokradła Dniepru rozdziobał nad Dniestrem czołgi w ofensywie wiązanej dla klejnotu z carskiej broszki księga kłamstw otwarta i tętnica narodu
    4 punkty
  3. Wszyscy jedziemy tym pociągiem, który nie zwalnia na zakrętach, zawiodły dawno w nim hamulce, szaleńczo pędzi i przyśpiesza. Zmysły postradał motorniczy i przez otwarte skoczył okno, na semaforze zawisł martwy, bez niego pociąg dalej pomknął. W warsie rozsiedli się panowie. Na nich nie robi pęd wrażenia. Każdy ma jedno tylko w głowie: Najdziksze spełniać tu marzenia. Gawiedź w wagonach wlepia ślepia w uciekające krajobrazy, a dobrzy ludzie śpią w kuszetkach, nikt nie wie jeszcze co się zdarzy. Mijamy stację wciąż za stacją. Ktoś przeraźliwie głośno krzyknął, że właśnie zbliża się dwunasta, z pociągu już się nie da wysiąść!
    3 punkty
  4. Zgnilizna gnoja Na początku był człowiek Istota jak puch ulotna Miłująca życie Zmysłami patrząca Wzrastająca wśród swoich Apetyt jak płomień trawić zaczął umysł Przez głód nienasycony spalił jego duszę W tym wszystkim władza szaleństwem ogarnęła ciało Rozum opustoszał , zgnilizną każdy zamysł zrodzony Z kolejną myślą człowieczenstwo prysło Chciwość i władza otworzyła wrota do diabła Walka o ziemię, Pieniądze, Własną religię Na początku człowiekiem pod koniec bydlęciem co skona jak tchórz Rzucony jak ścierwo Przydeptany honorem i dumą Chwałą pięknych ludzi Własnym kadzidłem odurzać będzie kręgi piekielne
    2 punkty
  5. put in here włóż tutaj put in there włóż tam but put in ale włóż
    2 punkty
  6. informuj mnie - dezinformuj wchodź w skórę człowieka - z niej wychodź ćwicz strach - ucieczką salwuj się w popłochu milcz o życiu - buzi nie zamykaj śmiercią kochaj mnie - nienawidź świecą czołgi paradami serca rosną mocarzami bij niszcz pal umieraj nie wiesz czemu - nic nie zmieniaj jeszcze czas by móc i pomóc
    2 punkty
  7. Wojna Nadszedł czas Przyjaciół i wrogów Bohaterów i zdrajców Nadszedł czas Krwi gorącej w sercu Krwi zimnej na bagnecie Nadszedł czas Płaczących bez końca matek Dzieci ograbionych z beztroskiego dzieciństwa Nadszedł czas Żądnych odwetu Oko za oko Ząb za ząb Młodych i silnych mężczyzn Niezdolnych do ucieczki Samotnych, starych i bezbronnych ludzi Nadszedł czas Handlarzy bronią Kolaborantów Zbiorowych i bezimiennych grobów Nadszedł czas Pamięci Poczucia winy Z każdym dniem Osłabną. Łódź, 25. 02. 2022.
    2 punkty
  8. Przy moście marzeń koło Pakości zakwitła miłość pewnej jejmości. Choć mała chatka u tego Tadka, tutaj - stwierdziła - będę się mościć.
    2 punkty
  9. Słońce dające życie, nadzieję … obraca się wokół czarnej dziury.
    2 punkty
  10. Odchylam rondo kapelusza 40 lat i kołyska z baldachimen! Łagodny niebyt na fali - Bożego alfabetu, dekalogu pełni, który pozbawia mnie umiejętności czytania Kaskady złota i harfy, perski kot o imieniu "Luna," zaświaty widziane z hiszpańskich dachów, magia, która obsypuje nas ... ludzką duszą i boskim ciałem Nowego roku w tym roku nie będzie. Jeszcze nie rozliczyliśmy się ze starym. Każdy, kto nie ma dokąd pójść zawija śniadanie w kartkę z kalendarza Który to już rok, kiedy nie widać sensu życia? Lecz przecież codziennie kupujemy gazetę i detergenty! Bóg jest już niemodny, to samo chrzciny i roraty - tych rzeczy kulturowo się obecnie nie uzasadnia. Siedzę przy parapecie wpatrując się w zwiędłe paprotki. Wiem, że świat istnieje, tylko w innym rytmie, niż mój werbel zapowiadający nicość ... Zakładam satynową halkę, szybko wybiegam z przedsionka północy Pełnia. Wskazuje mi drogę do domu, który zaprzeczył wszystkim meteorytom pustych dróg Świece, komody i drewno i łuna kadzideł i chwila istnienia, którego być może już nie przeżyje Bo to ono teraz przeżywa mnie ... Poprawię kapę. W torebce zostały zmysły, dotyk i serce Na pewno znajdziesz. Tylko trzeba głęboko poszukać ...
    2 punkty
  11. Piekło zaprasza nas do siebie, ale nigdy nie otwiera drzwi. Więcej - nikt nie zna konkretnego adresu. Ale łatwo trafić: bywa nim ... każdy człowiek Z całą tablicą Medelejewa - boskich pierwiastków Wyjdź dzisiaj z domu - dotknij cukrowej waty - stalowego nieba Stań pośrodku rzeki i czekaj na cud: zatrzymaj / odwróć nurt Wszyscy czekają na nowe życia, a kiedy one już się wydarzą, nikt nie pamięta momentu stworzenia / ziemi - dla tej nowej stopy Jej śladem podąża - śmierć - przywdziana w masywne trapery Potykamy się co rusz i tylko gruzy i wyrwy A Boga ponoć spotkasz tylko na prostej drodze... Jak?! - skoro wszystkie są nieprzejezdne - a to od ludzkich knowań, a to od nieugiętości Stwórcy, a to - kolejnego ludzkiego "absolutu" Bezkres ugniatam w dłoni. Papierowa kulka zwana ziemskim globem... Wysyłam razem z ostatnią butelką wódki pod adres "Boga" Odsyła, ale jednocześnie żąda kaucji. Mam pilnik przemycony w świętym chlebie ... Chyba już znam adres.
    2 punkty
  12. Kolisty skrawek łąki, na której legioniści stali wraz z końmi, otaczał teraz złocistożółtoczerwony strumień lawy. Nie czuli wszak gorąca, a i dym dziwnym trafem omijał zajmowaną przez nich przestrzeń. Tylko jednemu z nich nie wydawało się to dziwne, podczas gdy dziesiętnik z bratem modlili się i klęli na przemian. - Scio, wiem: już napatrzyliście się. Zwłaszcza wy dwaj - pojawiający się znikąd i zewsząd zarazem Jezus uśmiechnął się do żołnierzy. - Veritas, prawda, że - tu zwrócił się do dowódcy - nie da się tego porównać z wrażeniami z żadnej bitwy, którą przeżyłeś? - Sic, veritas - przytaknął legionista. - Dawno tak się nie bałem - przyznał z niejakim wstydem. - Istotnie było czego - Wszechobecny przyznał mu rację. - Po udziale w tylu bitwach scis, wiesz, że ważniejsza od śmierci bywa jej qualitas, jakość. Czy umierasz szybko od jednego ciosu lub od strzały, czy długo po tym, jak... - Jezus przerwał sam sobie widząc, że w wyobraźni żołnierza przesuwa się ciąg obrazów śmierci wrogów. Przyjaciół z legionu. I podwładnych. - Czy... - jednoznacznym gestem wskazał strumień lawy. - No właśnie. - Co zatem teraz? - tym razem Wieczny zwrócił się do wpatrzonego w plujący płynnym ogniem szczyt Aetnae. - Wciąż nie masz dosyć widoku. Ale twoi towarzysze tak. No i oni też chcieliby coś videre, zobaczyć. I wasze konie też. - Konie? - zadał pytanie słuchający czasami mniej uważnie brat dowodcy. - Tak, one też - Jezus skinął głową, bynajmniej nie zdziwiony. - Przecież mówiłem wam wcześniej, że animae, dusze, mają wszystkie zwierzęta i wszystkie rośliny. Tylko na niższym stopniu rozwoju. Wasze wierzchowce są blisko pierwszej ludzkiej incarnationem. Też chciałyby zobaczyć to i owo. Głównie ze swojej przyszłości - Słyszący Wszystko chwilę wcześniej połączył się z ich podświadomościami. - Bądźcie spokojni: videbitis id, zobaczycie to, co chcecie zobaczyć. - Cóż więc teraz? - Stwórca Czasu skierował swoje pytanie do dziesiętnika. Żołnierz wahał się dobrych kilka chwil, zanim odpowiedział. - Chciałbym zobaczyć Marsa, Domine. Mówiłeś, że jest on istotą materialną z innego świata i że przyleciał tu... na swoim statku - dicens, mówiący, niepewnie dobierał słowa. Chociaż pewności w wypowiadaniu się - i pewności siebie - zazwyczaj mu nie brakowało. - Więc i ten statek chcę zobaczyć. Od wewnątrz. - Ze słowa na słowo jego zdecydowanie wracało. - Zobaczyć, jak żyje. Jak mieszka. Co robi. I... - tu znów się zawahał, dziwiąc się samemu sobie. - Świetnie, że akurat tu masz wątpliwość - Wszystkowidzący podjął wątek, uśmiechnąwszy się lekko. Tego spotkania nie przeżyłbyś. Creatura, istota, którą nazywasz Marsem, wśród swoich na swoim statku bywa mniej czujna. Sed, lecz i tak jest przeważnie uzbrojona. Czyli periculosa. Niebezpieczna. Twoja zbroja i miecze w walce z nim niewiele ci pomogą. Ani siła czy wyszkolenie. Zatem, jeśli chcesz dopełnić swych losów tak, jak wybrałeś - porzuć pomysł. Zrozumiałeś? - Jezus położył na pytaniu ostrzegawczy nacisk. - No dobrze - zgodził się dowódca. Nie do końca przekonany. - Wierzysz mi, ale nie do końca - Słyszący Myśli czuł energię jego umysłu. - Udamy się więc tam dłuższą drogą. Gdy zobaczysz, jakimi sposobami Mars walczy i jak zabija, zmienisz zdanie. - Ale przecież - zaoponował jego brat, zbliżony doń poziomem pewności siebie, a jeszcze bardziej lekkomyślności. - Przecież chroni nos, nas, circulum magicus, magiczny krąg. Jakże więc...? - Poruszamy się w osłonie, to prawda - zaczął wyjaśniać Jezus. - Ale to niewielka przestrzeń. Do walki zaś, która marzy się twojemu bratu, konieczna byłaby swoboda poruszania się. O ile potrwałaby ona dostatecznie długo - dodał wiedząc, że byłoby inaczej. - Ale twój brat to ryzykant. Doskonale wiesz. - Czas nam w drogę - Spełniający Życzenia przyzwał uwagę i myśli żołnierzy. - Pamiętajcie jednak - dodał z większym niż poprzednio ostrzegawczym naciskiem - uważajcie na swoje myśli.* Szczególnie negatywne. Mars i inne istoty, zwane przez was bogami, mogą je usłyszeć. Im bliżej nich jesteście, tym łatwiej. Raz jeszcze popatrzył po twarzach napomnianych. Bardziej świadom ryzyka niż oni sami. - Szczególnie ty uważaj! - ostrzegł dziesiętnika po raz ostatni. I po raz drugi spytał: - Gotowi? Cdn. Voorhout, 26.02.2022 ____ * Wyróżnione zdanie jest niewiele zmienionym upomnieniem, wypowiedzianym przez Obi Wana Kenobiego do Anakina Skywalkera.
    2 punkty
  13. Opowieści spod kołdry *** Nie bój się otworzyć oczu i rozejrzeć synku To jest dobry świat z ziemią pewną ciebie Innego nie ma Zdarzy się może przemarsz chmur albo dymu zerwany wiatrem lub podmuchem dach zdarzy się na pewno brak czegoś albo kogoś Może brak ogromny Za każdym razem masz wstać i otrzepać spodenki Dopóki nas nie przewiną w liczbach żyjących kiedyś gdzieś nieżyjących już jesteśmy a z nami jedyna teraźniejsza chwila która jak uśmiech znad kołdry nie powtórzy nas razem dokładniej niż teraz To jest dobry świat Innego nie ma
    2 punkty
  14. wojna już puka do drzwi jak potwór, złakniony ludzkiej krwi zaczęła się, jak zawsze, gdzieś na wschodzie wśród stepów Eurazji, burzanów wonnych. najechali nas świtaniem znad Świtezi, Berezyny pośród okrzyków strasznych i zapachu nafto-benzyny. poburzyli nasze miasta nasze córy pogwałcili towarzyszył temu rechot pełen buty i drwiny. Warszawa, 25 II 2022
    2 punkty
  15. Jest w sercu tęsknota, żal za tym co minęło. Przeszłość zawsze gdzieś tam lepsza niż to co jest. Ludzie byli kiedyś znośniejsi, pełni miłości i ja byłam inna. Gdy burzą się emocje to świat mój wali się. I myślę sobie że to zawsze tak ciężko ma być. Niewiadomo którą drogę wybrać by nikomu nie zrobić krzywdy. By kogoś nie zostawić. A może już zrobiłam krzywdę. Zostawiłam go. Nie umiem być wolna. Wina prześladuje mnie. Z wolnością mi nie po drodze. Wolę pouczać innych, słabych by poczuć się lepiej, kontrolować ich. Oni jednak nie są gorsi, ani ich postrzeganie. Najgorszy wybór....i znowu żal rozpiera serce, dziać tak będzie się aż znajdę swoje miejsce, lecz pewnie nie tutaj ono jest. Nauczona nadludzkich trudów tak trudno mi przyjąć MIŁOŚĆ gdziekolwiek by ona nie była. Ja zawsze nie w porę. Szukam po omacku, po kryjomu, z domysłem.
    1 punkt
  16. moja wymarzona wojna dla carów pazurem wydłubię bijące nad Dnieprem serce przecież nie ma takiego narodu przychodzę po swoje wyrzucisz w górę most szczerbinka muszka dla ludzi w mieście to śmierć płyną konwoje mobilne krematoria po ojcowiznę rozgrywam świat to moja karta
    1 punkt
  17. @jan_komułzykant Pod mostem wrażeń, w przepastnych chaszczach zakwitła miłość, że patrzeć aż strach, Super rym:) Całość odpowiedzi też super!!! Dzięki Wiedzą o tym w Pakości, że jejmość przy moście się mości. Wiedzą o tym zwłaszcza, że cudze lubi zawłaszczać:)
    1 punkt
  18. Osiągnę biegun życiowy, gdy kompas wskazuje wszystkie kierunki?
    1 punkt
  19. @Annaartdark W miarę jedzenia apetyt rośnie, a tutaj Anno mamy już przedwiośnie. Miłego wieczoru Anno.
    1 punkt
  20. oby w Tadziu smak nie ostygł gdy zbudują już po-mosty ;) Pod mostem wrażeń, w przepastnych chaszczach zakwitła miłość, że patrzeć aż strach, odkąd wariatka posiadła Tadka, wnet dał się zaszyć (gdzieś) i zawłaszczać.
    1 punkt
  21. @Antosiek Szyszka Czas pokaże. Machiavelli pisze, że księstwo rządzone przez tyrana trudno podbić, ale jak padnie, łatwo utrzymać, ale księstwo, gdzie obywatele mają wiele władzy, łatwo jest opanować, ale trudno utrzymać. Pozdrawiam
    1 punkt
  22. boją się jednego człowieczka:)
    1 punkt
  23. Maty, żel. I... żel masz? Sam leż! I leży tam. A kozy tam kup! Puk - maty z oka. Musi nam Rusi bisurman i sum. Kozaka zakaz 'ok. Cez rat, smoła za łom, starzec.
    1 punkt
  24. Tak, ten światowy pociąg pędzi, hamulce nie działają, a tory w coraz gorszym stanie, w dodatku ziemia się osuwa. Dobry wiersz i na czasie. Pozdrowienia.
    1 punkt
  25. Już nie ma krwi. Puste żyły i jałowy łopot serca. Na jutro żadnych planów więcej. Szum rzeki jednostajnie brzmi. Komedie bolą, dramaty zioną nudą. Słońce przez okno zagląda z nadzieją, Ale i ono widzi, że to już nie ja, Że to manekin sterowany z trudem. Ja pozostałem w tamtym dniu. Nawet nie pamiętam, w którym… W tym najbardziej wypełnionym bólem. Jedynym, w którym zabrakło mi słów. Przez błękit przebiegają chmury, Noce są nadal, bo świat niknie w mroku. Zamrożony szykuję się do skoku Przez pozostały czas ponury. I tyle. To wszystko. Więcej nic. Żadnych projektów, idei, planów. Jakaś modlitwa, w ramach przeprosin Panu, Jakieś zamknięte drzwi. Już nie płynie woda z kranu, Chociaż wciąż chce mi się pić.
    1 punkt
  26. W tramwaju. Przy blasku świec W Bukareszcie... Spytałaś, "Czemu?". Dla tkliwych książek. W maju, w szczęściu, W cierpieniu... I w zimne grudniowe noce, Kiedy Bóg późno wstaje. Pociąg nad ranem turkoce, Wbiegamy doń bez biletu. https://rafalpigonstronaautorska.blogspot.com/?m=1
    1 punkt
  27. @Antosiek Szyszka Dobre dobre!
    1 punkt
  28. choć ciało porośnięte gęstym włosem a i zęby też ma on spore
    1 punkt
  29. @Deonix_ tak to jest labradoryt twoja kolej na zdjecie
    1 punkt
  30. @[email protected] @[email protected] Trzymaj się. Mimo wszystko życie toczy się dalej. W gronie rodzinnym już dawno temu przewidziałem dokładnie ten scenariusz. Nikt nie wierzył. Młodszy syn - dziś chodzi z opuszczoną głową, widzę, jak jest przybity. Pozdrawiam.
    1 punkt
  31. To słone paluszki@ W pełni się zgadzam z panem, że materiał jest za duży dla sekcji miniatur. Ale mam okoliczności łagodzące. Po pierwsze, ten post poświęcony jest miniaturze z przykładami tych miniatur. Po drugie, na Poezji.org nie ma jeszcze działu literaturoznawstwa. Po trzecie, niektóre fakty w moim raporcie są wyjątkowe i korzystałem je ze źródeł chińskich. Dużo było dla mnie nowego też: nie wiedziałem, że w tym czasie Chińczycy też nosili okulary, a to znaczy, że były już intensywne stosunki handlowe między Wschodem a Zachodem i że w Chinach wtedy malowali ludzi w bardzo "nowoczesnym", awangardowym stylu. Powiedziałbym, w psychologicznem. Ładne "zachodnie" rysunki. Bardzo dziękuję za zwrócenie uwagi na mój skromny materiał.
    1 punkt
  32. Czasem drgnięcie zapowiada wielką zmianę…
    1 punkt
  33. wiem że to durne ale jesteśmy jak dobrze dopasowane puzzle kiedy wyjeżdżam czuję wyrwaną dziurę nowe blizny znaczą kolejne kontrakty odległość nie scala jedyna dobra rzecz to taka że z biegiem lat mocniej boli oznaczając jeszcze słodsze Powroty
    1 punkt
  34. na garnuszku możnych tego świata będę skakał od 8 do 16 w rytmie szklanego pudełka za wolność i białą flagę dostanę karabin by mogli skalpelem ciąć wzdłuż żył matki ziemi dla złota gazu ropy by brzęczały dziengi patrzą kiedy się wykrwawię za dwa dwadzieścia w nie swojej wojnie wielka niesprawiedliwość wieku człowieczeństwa możni i ja marionetka
    1 punkt
  35. *. *. * Trzej żołnierze stali na łące, rozciągającej się u podnóża Etny. A właściwie rozprawiali żywo, najbardziej zaś* emocjonował się dziesiętnik. Łatwo domyśleć się, dlaczego. - Ubi, gdzie on się podział? - zapytał gniewnie po raz kolejny. - Co teraz zrobimy?! Wszystko przez ciebie! - podniósł głos jeszcze bardziej, naskakując swoim zwyczajem na legionistę, któremu czasem musiał powtarzać rozkaz. - Po co to słuchanie złych emocji? - usłyszał w głowie vox Wszechobecnego. - I gadanie głupot? Bo przecież dobrze wiesz, że pleciesz. Powiedziałem, że jestem wszędzie. Zatem non possum, nie mogę "gdzieś się podziać", jak to określiłeś. Upomniany chciał odpowiedzieć, ale zawahał się. Nie był bowiem pewien, czy udzielić odpowiedzi winien w myślach, czy mówiąc normalnie. - Tu potes, możesz odpowiedzieć mi normalnie - Jezus zmaterializował się spośród atomów powietrza tuż obok niego. - Et ecce ego, i oto ja.** W samą porę, oczywiście - żartem pochwalił sam siebie dla rozładowania międzyżołnierskiej atmosfery. - Trzymaj konie, żołnierzu! - zwrócił się nieco głośniej do zachwyconego widokiem pasjonata wulkanów. - Co... - zapatrzony nie zrozumiał w pierwszej chwili. - Trzymaj konie, bo wam uciekną - powtórzył Mogący Domyśleć Się Wszystkiego, kładąc dłoń na ramieniu żołnierza, a gestem drugiej wskazując wulkan. - Zaczyna się. Dzierżący wodze pojął w ostatniej chwili zarówno, quod facere debet, co powinien uczynić, jak i to, że widzi - i jednocześnie słyszy i czuje - to, co ich wierzchowcom nie dawało spokoju od dobrych kilku chwil. Narastający pomruk, który dobiegał jakby zewsząd. I drżenie ziemi, na której stali. - Połóż każdemu z nich dłoń na szyi - Jezus wsparł polecenie klepnięciem żołnierza w ramię. - Szybko. - Domine... - legionista po raz następny zdawał się być zaskoczonym. - Jak to... zrobiłem? - Ano tak to - zagadnięty roześmiał się w odpowiedzi. - Przecież mówiłem wam wszystkim. Tobie też. Mówiłem i pokazałem - Jezus udał, że wzdycha z rozczarowaniem. - Habent aures, sed non audiunt. Habent oculi, sed non vident.*** Ponownie zaśmiał się. Równie swobodnie, jak przedtem. - To twoje marzenie. Syć oczy i ciesz się nim - dodał, odchodząc kilka kroków. - Do zobaczenia wkrótce. Zauroczony tym, co widzi i pewien o własne bezpieczeństwo legionista nawet nie zauważył, kiedy Jezus rozpłynął się w powietrzu... Cdn. Voorhout, 24.02.2022 _____ * Te dwa słowa są cytatem z "Bajki robotów" Stanisława Lema, zatytułowanej "Uranowe uszy". ** To zdanie jest przekładem słów Wolanda z "Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa ("Wot i ja") oraz nawiązaniem w oczywisty sposób do wiadomej Sceny. *** "Mają uszy, lecz nie słyszą. Mają oczy, lecz nie widzą." - cytat z Księgi Psalmów tak zwanego Starego Testamentu, patrz Psalm 115, wersy 5b-6a.
    1 punkt
  36. no i uciekł ;-)
    1 punkt
  37. @Lidia Maria Concertina serducho za sens wiersza kiedyś zaczynałem każdy wers z dużej litery, doradzono mi, że w wierszu białym lepiej nie używać dużych liter na początku wersów i spodobała mi się ta rada, wygląda jakoś lepiej Lidio, nie czepiam się i wybacz jeśli uraziłem pozdrawiam
    1 punkt
  38. @Lidia Maria Concertina chleba naszego powszedniego odkrojoną kromkę smarowaną lękiem łezką przyprawioną schowam do lodówki
    1 punkt
  39. Trochę czorny był jak na słońce, pewnie dlatego mi na myśl nie przyszedł :) A ten drugi wygląda trochę jak labradoryt ;p
    1 punkt
  40. 1 punkt
  41. Marzę o tym, by cofnąć się w czasie, O jakieś sto lat (z okładem), Zamieszkać na Montparnassie, Być wśród Cyganów - Cyganem. Cyganem, lecz artystycznym, Mieszkać przy rue Halache, Popijać (hobbystycznie) Wódkę, koniak i alasz. Za dnia zaś malować widoki, Rozpinać płótno na blejtramie, Malować, niczym w amoku, Do zupełnego omdlenia. Z jedną przerwą - na obiad, Potem wracać w wir pracy, Której nie powstydziłby się Ni Owid, ni Horacy.
    1 punkt
  42. - Taka - jest - veritas - powtórzył. - Niezależnie od waszej wiary. Lub niewiary. Audite - tupnął psychologicznie, dla efektu, chociaż wszyscy trzej słuchali naprawdę uważnie. - Vestri dei to fizyczne istoty z innych, dalekich planet, mogące żyć nawet półtora tysiąca waszych lat. I dysponujące technologią - rozumiesz to słowo? - zwrócił się do żołnierza, który myślał i pojmował nieco wolniej. Ten zaprzeczył. - Dobrze, w takim razie posłużę się przykładem - kontynuował. - Pamiętasz statek, którym tu przypłynąłeś? Miał maszt z żaglem i wiosła, prawda? Pamiętasz aż za dobrze, bo sam wiosłowałeś wbrew falom. Jak widzę - dodał, zajrzawszy mu do umysłu. - I widzisz go we wspomnieniu? - zapytał czysto retorycznie wiedząc, że pytany widzi. - To nunc wyobraź sobie taki, ale bez masztu i żagla - tu zaczął mówić wolno - i bez wioseł. Za to z napędzającą go maszyną, umieszczoną z tyłu - celowo nie użył bardziej właściwego słowa, świadom, że wyraz "silnik" jest dlań zbyt trudny. - Widzisz go? - ponownie zadał nie wymagające odpowiedzi pytanie. - To jest przykład technologii. Używanej przez tych, których zwiesz bogami. - Ale jak to? - wiedziony ciekawością legionista zdobył się na odwagę. - Przecież taki statek płynie, a bogowie latają. I w naszej greckiej prowincji, na Mons Olympus, mają swą siedzibę... - Otóż to - Słuchający podchwycił tok myśli rozmówcy. - Właśnie. Ci, których masz za bogów, latają. I mają siedzibę in montem, ponieważ poruszają się statkiem w powietrzu. I wyżej po niebie. Między gwiazdami, z planety na planetę. Niezależnie od odległości, z wielką szybkością. - Ale jak to? - żołnierz odważył się zapytać po raz drugi, gdyż ciekawość nadal brała górę na wiarą in deis deabusque. - Latają takim statkiem pomiędzy gwiazdami? - spojrzał niedowierzająco. - Słusznie, że akurat w to ne credis - powiedział powoli Mówca, by prawda zaczęła zapadać w świadomość wszystkich trzech legionistów, dając początek wyzwalaniu ich z duchowych i umysłowych więzów, nałożonych przez religię. - Nie takim drewnianym otwartym. Ale całym metalowym. Tak, jakby wziąć zbroje wszystkich twoich towarzyszy z legia i przetopić je. - Jednak nie w kształt, który sobie wyobrażasz - dodał równie wolno. - A jakby złożonym z dwóch mis: jednej stojącej normalnie na stole i drugiej, położonej na niej dnem do góry. - A... ale to impossibile - zaoponował dowódca. - Bogowie są prawdziwi! Istnieją Jupiter, Junona i Mars! Zwłaszcza ten ostatni! - Pewnie, że są prawdziwi - Zawsze Uważny przyznał z uśmiechem. - Przyznałem to, jak pamiętasz. Tyle, że są istotami cielesnymi tak samo, jak ty. Twoją spatha - tu wskazał miecz dowódcy i chwilą ciszy pozwolił mu wrócić do niedawnego wspomnienia - dałbyś radę zabić tego, kogo zwiesz Marsem. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej pozbawiony zostałby dostępu do technologii, która daje mu przewagę. Cdn. Voorhout, 14.02.2022
    1 punkt
  43. Mata i cytadela a Leda? Tycia, tam.
    1 punkt
  44. Rób a zima? Sami, zabór.
    1 punkt
  45. - No sami widzicie - powtórzył zdecydowanym tonem, by skoncentrować ich uwagę na sobie. - Co zatem chcecie zobaczyć? - wypowiedzianymi słowami potwierdził im ich ciekawość. - Aha, już wiem - zadziwił po raz kolejny. Najbardziej dowódcę, którego umysł był niemal całkowicie odporny na niezwykłość. Chociaż z drugiej strony patrząc: co dla kogo jest niezwykłe? Dla Niego wszystko było zwykłym i niezwykłym zarazem. Jako że po istotowym utożsamieniu się z Energią Wszechświata wszystko pochodziło od Niego właśnie. - Już wiem - powtórzył szybko, zaglądając łagodnie do żołnierskich umysłów i przymykając oczy dla lepszego efektu. - Ty chcesz zobaczyć, co robi Twoja żona. Ech, zazdrośniku - zganił lekko dowódcę. - To patrz tam - wskazał kciukiem w lewo. - Ale nie obawiaj się, tylko ty to widzisz - dodał, widząc myśli i emocje dziesiętnika. - Ty spójrz tam - zwrócił się do drugiego z legionistów. - Chcesz znać swoją przyszłość, jak widzę. - Nie pozwolił sobie przerwać, mówiąc dalej. - Skoro jesteś tego pewien... - czytał tok jego myśli - ale nie spodoba ci się to, co ujrzysz. A czy jest szansa na inny los? Aby stało się inaczej? - uważnie dobierał słowa, by pozostałym dwu słuchającym było jak najtrudniej się domyślić. - Oczywiście, że jest. Powiem ci, gdy skończysz oglądać. Słuchaj myśli. - Rzekłszy to, zwrócił się do żołnierza, który słuchał go z największą uwagą. - Teraz ty - tu Zjednoczony z Wszechświatem wsłuchał się w jego myśli. - Też chcesz wiedzieć, co cię czeka? Jak... umrzesz? - celowo nie wypowiedział słowa "zginiesz". - Ciekawe, że właśnie ty o to pytasz - odczytał pytanie o miejscowy bunt przeciw rzymskiej władzy, uśmiechając się. - Tak, dojdzie do tego. - Ale i ty możesz odwrócić swoje losy - dodał, odpowiadając na kolejną wątpliwość. - Spójrz tam. - Pstryknął palcami, otwierając kolejny ciąg obrazów, widoczny tylko dla bezpośrednio zainteresowanego. - Dziwisz się - powiedział po kilku minutach, by dać ostatniemu z oglądających nieco więcej czasu na wgląd w przyszłość i na refleksję - że to możliwe, aby mieć inne życie? I inną śmierć? Bo ciągle słyszałeś, że Mars i Jupiter dawno ustalili, co cię spotka? Ależ jak najbardziej możliwe. Wszystko zależy od Twoich decyzji. A one od Twojej energii. Zresztą, jacy to bogowie - skierował myśli żołnierza na inny tor. - To materialne istoty z Innego świata, cielesne tak samo jak ty. Tylko żyjące o wiele dłużej. - Znów zdziwiony? - udał, że sam się dziwi, chociaż wiedząc wszystko nie dziwił się niczemu. - A jednak. I czy w to wierzysz, czy nie - zawiesił głos, po czym zaakcentował silnie każdy z następnie wypowiedzianych wyrazów. - Taka - jest - prawda. Voorhout, 31.01.2022
    1 punkt
  46. Wypowiedziawszy te słowa, Człowiek Którego Nie Udało Się Zabić, zaczął - zawieszony, a może bardziej właściwie byłoby napisać "zwisając"? - odsuwać się od belek, do których przylegał. Po dłuższej chwili odstęp między nim a krzyżem stał się na tyle duży, że o jakiejkolwiek iluzji nie mogło być mowy. Dla żadnego z patrzących. Gdy odległość przekroczyła gradus, Niezabity zatrzymał się i zawisł w powietrzu nieruchomo. Uśmiechając się szeroko i mierząc legionistów drwiącowyzywającym spojrzeniem. Dziesiętnikowi wydało się, że na odmiennie inteligentnego Homo lste spojrzał nieco łagodniej. Widząc ich - nie bójmy się użyć tego słowa - wybałuszone ze zdziwienia oczy zaśmiał się po raz następny. Tak samo radośnie, jak poprzednio. - Dixi ego vobis? - zapytał, umilknąwszy. - Że mogę wszystko? Mówiłem, prawda? - po raz wtóry powiódł intensywnym spojrzeniem po nieco bardziej teraz skupionych twarzach. Uśmiechnął się lekko i znów wydało się dowódcy, że uśmiech ten skierowany został przede wszystkim do tego spośród nich, którego wielu spośród legionu nazywało idiota. Czasem prosto w oczy, czasem po kryjomu. Za plecami. - No to videte... Voorhout, 10.01.2022
    1 punkt
  47. @Corleone 11 słuchaj podoba mi się Twoje opowiadanie. Jest bardzo pomysłowe, głęboko religijne, w moim przekonaniu nie bluźniercze. Nie znam dobrze łaciny i nie rozumiem może wszystkiego, ale jak najbardziej jestem na tak ;)
    1 punkt
  48. - Dlatego nie umrę tak, jak według ciebie powinienem - kontynuował Na Wpół Uwolniony. - Nie umrę też inaczej. Mało tego: w ogóle non moriar. Non habeo takiego zamiaru. Ani chęci. Ani teraz, ani nigdy. - Ale to niemożliwe - jakoś bez przekonania stwierdził dowódca. - Każdy kiedyś umrze. Prędzej albo później, w taki albo inny sposób. - Niemożliwe? - po raz kolejny zaśmiał się Ten, Którego Nie Udało Się Zabić. - Co z twoją memoria? Akurat tu powinieneś nie mieć żadnych wątpliwości. Przecież próbowałeś dwa razy. Prawda? I dwa razy bez skutku. A zresztą - Uwalniający się roześmiał się ponownie - spójrz. Wciąż wyprostowany, jakby podtrzymywała go niewidoczna zewnętrzna siła, uwolnił będącą na wierzchu lewą stopę, a zaraz po niej prawą. W identyczny jak poprzednio sposób. Lekko, bez wysiłku i bólu. Wręcz z gracją. - Spójrz - powtórzył, przenosząc wzrok najpierw na legionistę inteligentnego odmiennie, a po nim na drugiego. - Mówiłem vobis, że niczego nie muszę. Że niczego nie powinienem. Ale nie dodałem - tu Całkowicie Wolny pokiwał wpierw zdrową już stopą prawą, a w chwilę po tym lewą - że nunc omnia possum. Omnia possum. Ergo... Voorhout, 02.01. 2022.
    1 punkt
  49. Żołnierz nie zdążył zareagować, zupełnie jak jego dwaj podwładni. I tak samo jak oni, całkiem jak poprzednio, nie spodziewał się, quid ostendat eis ten, którego przed kilkoma zaledwie minutami nazwał w swej rzymskiej superbia niewolnikiem. Bo oto Człowiek Ów sprawiał wrażenie wolnego. Wbrew okolicznościom, w których się znajdował. Takie bowiem odczucie miał w tej chwili dziesiętnik. I nim wydarzyło się to, czego jak już zaznaczono, absolutnie się nie spodziewał, zdążył pomyśleć, że jego podkomendni też mogli czuć się zagubieni. Chociaż zapewne ten nie wprost inteligentny nie umiałby opisać swoich odczuć przy pomocy więcej niż trzech, najwyżej czterech verba. Bowiem śmiech wprawdzie umilkł. Ale Vir Ille nadal się uśmiechał. I nadal drwiąco. Dziesiętnikowi jednak zdało się, że poziom drwiny w jego uśmiechu i spojrzeniu wzrósł. I to znacząco. Zbyt znacząco. Zbyt. Do tego stopnia, że przeszedłszy ze świadomości do ust i oczu udzielił się reszcie ciała. Bo oto Człowiek Ów przestał sprawiać wrażenie, a zaczął działać. Oderwał od belki lewą dłoń, wyglądało na to, że bez specjalnego wysiłku. Tak, jakby rana spowodowana gwoździem nie wywoływała bólu, a jej powiększenie nie zwiększało jego poziomu. Tak, jakby mięśnie i ścięgna nie stanowiły problemu. Jakby upływ krwi nie miał znaczenia. A może dla niego rzeczywiście nie miał, błysnęła myśl legioniście inteligentnemu inaczej. Może zrobił jakoś tak, że go nie boli? - ponownie rozjaśniła jego umysł myśl kolejna. Pozornie niedorzeczna. Pozornie... Voorhout, 24.12.2021
    1 punkt
  50. - ... ego ostendam vobis aliquid - dopowiedział, a raczej dosyczał Głos. Tym razem we wszystkich trzech umysłach jednocześnie. Legionistom opadły przyslowiowe szczęki. I to wzorowo. Jak na komendę, wszyscy naraz spojrzeli na pusty crux. Tak w każdym razie wydało im się w owej chwili. Ale już w moment później przestało. Przestrzeń wokół krzyża zaczęła wpierw falować, zupełnie jakby niewidzialna dłoń, kierowana czyjąś duchową wolą, nakreśliła precyzyjny owal wokoło drewnianych bel. Dokładniej: fragment powietrza poruszył się płynnie niczym rozgrzany. Albo jak powierzchnia Mare Internum, które musieli przemierzyć, by znaleźć się w tej prowincji. Poruszył się, a potem zaczął falować niczym wspomniane przed chwilą morze. Zrazu wolno, potem coraz szybciej. Po dłuższej chwili obrys owalu zamigotał Raz, drugi i trzeci. Przestrzeń, uspokoiwszy się, zastygła. I wtedy się zaczęło. Obrazu, który pojawił im się przed oczami, żołnierze absolutnie się nie spodziewali. Wprawdzie Skazaniec znów znajdował się tam, gdzie według nich być powinien. Nawet prawidłowo przybity, a jakże. Zgodnie z zasadami. Ale na tym kończyło się podobieństwo z poprzednią sytuacją. Bo oto, zamiast zwisać bez sił, Człowiek ów prężył muskuły, uśmiechając się. Drwiąco i z wyższością zarazem. Jakby zupełnie nie czuł bólu, a stan, w którym się znajdował, nie był dlań poniżający. Mało tego: uśmiech po chwili przeszedł w śmiech. Pełen kpiny jak szepty, które odczuli wcześniej w swych mentibus. Dziesiętnik wściekł się jeszcze bardziej. - Tu ostendas nobis?!!! - włożył w krzyk tyle negatywnej emocji, ile tylko zdołał. - Tu, serve, ostendas nobis?!! Nie, to raczej ja pokażę tobie!! - dźgnął włócznią precyzyjnym ruchem. Wyćwiczonym na dziesiątkach niewolników. Prosto w serce, spodziewając się poczuć znajomy opór ranionego ludzkiego ciała. Spodziewając się zobaczyć krew. I usłyszeć okrzyk bólu. Zamiast tego znów usłyszał śmiech. Jeszcze bardziej radosny i jeszcze bardziej drwiący. Ponowił cios z jeszcze większą siłą. I znów nic. Oprócz śmiechu, którym Przybity wręcz się zanosił. I który zimnym, nieprzyjemnym mrowieniem zaczął pełzać po ich umysłach i twardych, żołnierskich sercach. Dowódca, widząc bezskuteczność pchnięć, odrzucił włócznię i sięgnął po miecz. Wciąż mając spem uśmiercić Śmiejącego Się. Usłyszeć ciszę i pozbyć się kpiny z wnętrza głowy. Wyciągnął go i zadał cios szerokim łukiem, z całą siłą ramienia. Z siłą, która powinna przeciąć mięśnie i kręgosłup tuż pod żebrami. I aż zatoczył się, gdy jego wierna spatha przecięła tylko powietrze, nie napotykając oporu. Dokładnie tak, jak się obawiał. Oparł się na mieczu, oddychając ciężko. Śmiech umilkł. - l co teraz powiesz, żołnierzu? - zapytał Głos, ciągle jeszcze zaprawiony kpiną niczym wino wodą. - Co teraz zrobisz? Nadal chcesz mi coś pokazać? A nie sądzisz - tu Mówiący dodał do głosu zauważalnie więcej drwiny - że nihil z tego? I że teraz kolej in me? Voorhout, 12.12.2021
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...