Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.06.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Urodą nie porywa oczu, zwisające dłonie z posiniałych kości, szara kosmatość kłuje spojrzenie, dookoła grzebieniasty róż. Smutny sąsiad na barwnej, letniej łące. Lwie drzemie w nim serce, gotowe do walki o roztrzepotane ludzkie, lwimi chwostami liści omiata, koi nerwy i ociera łzy spokojnym uśmiechem słońca.
    7 punktów
  2. Szaleje w kwieciu na świecie Bije na głowę maj ostrym słońcem miało być nasze gorące upalne miłosne chcesz żeby było twoje i obcej miało być nasze chcesz wziąć jakąś w góry które nasze z natury miało być nasze a ty chcesz mnie wyprzeć żałujesz że byłeś miało być nasze a ja wezmę dzieci nad wodę nad rzekę - dzieci moje one też miały być nasze radością rozświetlą chimery tym śmiechem perlistym - iskierki miało być nasze jednak serca serce nie zmusi nie chcesz - idź - nic już nie musisz miało być nasze nasze życie nasze wakacje nasze szczęście wszystko będzie moje i dzieci. 17.06.2021 r.
    5 punktów
  3. słone fale gryzły nasze stopy nie czuliśmy tego szliśmy w kierunku zachodzącego słońca niebo płonęło nadzieją My też szliśmy dalej powiało chłodem rozsądny księżyc cicho wyszeptał to się nie może udać spróbujcie jeszcze raz jak się zestarzejecie jutro jadę nad morze
    5 punktów
  4. Pan poeta mając kaca ani myśli o pisaniu więc mu wena się odgryza czekaj, czekaj stary draniu przyjdzie pora, że z mych usług kiedy tylko wytrzeźwiejesz będziesz chciał skorzystać łotrze zanim pałę gdzieś zalejesz nie licz wtedy na przychylność ja wymówię się migreną albo pójdę gdzieś gdzie nie wiem i nie będę twoją weną. Skoro mam alternatywę w dniu dzisiejszym się opłaca nie przejmować moją weną lecz od rana leczyć kaca bo gdy tylko zacznę pisać bez różnicy, w jakim stanie ona zawsze przy mym boku cicho szepcze pisz kochanie a ja w tym ci dopomogę i w niepamięć puszczę żale ja cię nigdy nie opuszczę na mnie możesz liczyć stale.
    5 punktów
  5. jaśnieje błyszczy czasem mruga czasem spada obiecując przy tym spełnienie w chłodną chmurną noc odziewa się szczelnie stalowym niebem i znika a wraz z nią znika jej obietnica
    5 punktów
  6. Jestem słaba, wytęskniona, codziennością wycieńczona, potrzebuję. Wysuszone oczy więdną, patrzę na świat miną smętną, gdy mnie witasz. Ale potem żywiej, dalej łapię oddech, nie zostaję w tym nastroju. Nakarm mnie, choćby Iluzją, przytul mocno, choć jest późno. Chcę iść z tobą. Gdy nadzieja zwilża usta i przestaję czuć się pusta, z kolan wstaję. Nakarm mnie dziś swoim ciałem, kiedy jutro nie zostaniesz, może wstanę. Słońce wschodzi, podaj proszę w małych dawkach szczęścia proszek, naszą bliskość. Nakarm mnie, nadziei polej, dobrze mi z Tobą przy stole. Odżywamy.
    5 punktów
  7. Patrzysz mi głęboko w oczy, Wiem, że to omen proroczy. Zapala się we mnie iskra rozkoszy, Z niej ogień wkrótce się po ciele rozproszy. Czuje na moich ustach drżące usta Twoje, Szeptasz: "niczego już się nie boję". Palce zanurzam we włosów głębinie, Za chwile świat realny przeminie. Dłonie wędrują po ciała aksamicie, Czuje Twojego serca szybkie bicie. Dreszcz przeszywa plecy Twoje, Zaraz utoniemy w euforii we dwoje. Ciała przyspieszają w tańcu złączone, Twoje oczy są już przyćmione. Już nie można zatrzymać spełnienia, Bezwiednie jęczysz z podniecenia. Nagle mocno ściskasz ręce moje, Przeżywamy silny orgazm, oboje.
    3 punkty
  8. Pomyliłem się nie niesiesz mnie w kołysce przez trudy tego życia wybierając drogę za mnie Nigdy w niej nie byłem Oplatanie się rękoma brałem za Twój uścisk Idę sam w oczach piach w głowie hałas Na plecach torba w środku prowiant kilka narzędzi dziurawa mapa Marna wyprawka ale dziękuję przyślesz posiłki?
    3 punkty
  9. moja wizja świata jest prosta jak drut za każdym zakrętem widać prawdy próg moja wizja świata to ciągły uśmiech brak smutku i łez na kamieniu mech moja wizja świata to drogi do radości pełne drogowskazów w stronę miłości moja wizja świata narodziny i śmierć łąka pełna kwiatów to miasto i wieś moje świata widzenie to nie komplikacja tylko poranne mgły oraz spełnień stacja
    2 punkty
  10. Kamienne schodki trzyokryte różową piwonią.Milczą.Ze strachu czy z niepamięci.Dziś już nikt tego nie wie.Wtedy też nie krzyczały.Zrobiły miejsce dla jej lęku.On w tym czasiezaciskał knykcie na rękojeści nożai rysował na ścianie swój gniew.Rozharatany ślad stał sięwystrojem wnętrza pokojui jej serca.
    2 punkty
  11. nie potrzebuje marzeń ma ich pełną szufladę ani miłości przecież z nim śpi nie potrzebuje litości sznur na drzwiach wisi ani piekła które co dzień widzi nie potrzebuje nadziei bo jest zbyt krucha ani chwalić nieba które wciąż niepewne nie potrzebuje kraść skoro inni kradną ani życzyć śmierci ona i tak przyjdzie nie potrzebuje gonić za czymś co wciąż horyzontem kusi oddalając się nie potrzebuje klnąć jak nerwowy szewc ani uśmiechać się gdy widzi pogrzeb nie potrzebuje płakać gdy widzi zachód ani udawać Boga który nic nie może nie potrzebuje być dniem ani nocą ani bać się tego co jego cieniem
    2 punkty
  12. Nie zgadzam się z Wami. Tragiczne to byłoby, gdybyś Ty, czy dzieci miały nowotwór, uszkodzony mózg itp. Skoro (zakładam) tak nie jest masz fajne dwoje (zakładam) dzieci, życie przed sobą, a problemy do rozwiązania. Odetnij się i patrz do przodu. A ch... niech sp...la i koniec. Pozdrawiam serdecznie z :)). M
    2 punkty
  13. Spojrzenie twe piękne napełnia mnie, me serce głośno biję, gdy napotkamy się, w końcu cię odnalazłam, a tamtego diabeł pochłonął, ze mną konie możesz kraść, i zawładnąć mym sercem, O tobie dziś opowiem, jak nasze drogi spotkały się tamtego dnia.
    2 punkty
  14. Bardzo mi się podoba. Porównanie leczniczych własciwości rośliny z kojącym uśmiechem słońca zdecydowanie do mnie przemawia. :) pozdrawiam słonecznie ☀️
    2 punkty
  15. Halo! Jest tu ktoś? Jest? Ej ty! Czy wiatr jest? Czy jest wiatrem? Śmiech jest? Jest śmiechem? Dobro jest dobrem!! - Jesteś pewna? Nie! Nie - Nigdy! Śmierć jest narodzinami? Morderstwo ocaleniem? Nie! Wiem! Nie wiem! Babka - klecha - matematyka Tłumaczą - ja odpowiadam: Ha!! Ha! Ha... Istniejesz? Ja? Ja nie... Jesteś - jestem? Tak! Nie! Nie! Tak! Ojcze nasz Któryś jest w niebie Kto!? Czyj!? Gdzie!? Co tu robię? Powiedz! Powiedz Ojcze! Nie? Jezu ufam! Tobie? Nie! Nigdy! Czego chcesz od nas Carze! Car jest Twoją Ofiarą! Za twe hojne dary? Gdzie? Jakie? Nie widzę... Bądź na wieki Przeklęty Panie! Ej ty! Stój! Dokąd idziesz? Zostań! Tam już nic nie ma...
    2 punkty
  16. zapisałeś sobą pamięć mojej skóry mimo że jesteś taki mam dożywocie dla twoich oczu nie mogę wyciszyć prochem zalać kwasem sączysz się spod napletka wyrzuciło mnie z ciała zeszłam pograniczem zdrajców uczę się być zawsze pomiędzy może to przez obce nasienie przez prababkę żywcem ochrzczoną ciebie pod językiem nagiego
    2 punkty
  17. Poniższy utwór nawiązuje do XIX. części "Jewgienija" - cyklu wierszy poetki Liliany, uczestniczki Forum Literackiego "Ogród Ciszy". "... płynie więc w świat poezji, (...) marzeń"* Żenia z siedzącą tuż przy nim Erato. Dłoń trzyma raz szklankę, raz pióro, myśli swobodną zdążają strugą naprzód i tęsknie ku dobrym chwilom, godzinom pełnym radości i szczęścia które w umyśle ludzkim wciąż goszczą, choć droga do nich często bywa kręta. Przywołał Żenia momenty rzewne z dziewczyną jedną, drugą i trzecią dawno minione - lata wszak lecą - z Joanną. Anią. No i z Anetą. Muza go za to szturchnęła gniewnie, srogą doń przy tym minę zrobiwszy: - Szklankę masz pustą. Pióro obeschło. Zaś tok twych myśli jest dla mnie przykry. Przenieś spojrzenie z beczułki piwa, z flasz pełnych ginu, rumu i whisky na świeżą zieleń. Ogród za oknem. A myśli Tobie wnet się oczyszczą i z dawnych wspomnień, i z doznań przykrych i wrócą do mnie, wiedzione weną, w przestrzeń ód, sonetów, wierszy. Weź mnie za rękę. Bierz szklankę. Pióro. I chodź na słońce pisać kolejny. *Zacytowane zdanie pochodzi z wiersza, będącego XIX. częścią cyklu autorstwa Liliany. *Pub "The Queen" znajduje się w mieście Hull (w północno-wschodniej Anglii) przy Queen Road, w hotelu o tej samej nazwie.
    2 punkty
  18. Do doktora baba przyszła i tak woła już od proga. - Niechze doktór sie zmiełują, bo mój stary, łoloboga, chory straśnie bedzie musi, cheba nie przetrzymo nocy, zmora go łokropno dusi az mu się zapadły łocy. Doktor, co przed chwilą czytał „Medycynę na ludowo”, spojrzał w książkę i powiada. - Posłuchajcie Maciejowo. Zmora to poważna sprawa, ale jest i na to rada. Tak... jajkami męża oczy Maciejowa niech okłada a za jakieś trzy dni przyjdzie na wizytę, tutaj do mnie i powie mi czy pomogło, bom ciekawy jest ogromnie. Na drugi dzień ucieszona baba biegnie do doktora. - Dzięki mój panocku mieły. Maciej zyje, znikła zmora. Pocekałam do wiecora coby w domu wszyscy spali i biere sie za łokłady, tak, jak zeście mi kozali. Ledwie jojka, mój doktorku, dociągnęłam mu do brzucha, zaroz łocy mu wylazły, ze wyglondoł jak ropucha. A jak skoceł stary Maciek nagusieńki spod pierzyny, to tak wrzescoł, klon i lotoł po podwórku z pół godziny.
    1 punkt
  19. Najprościej byłoby się pomodlić lecz kiedy sam siebie nie rozgrzeszę byłoby napisać do siebie krótki wiersz, bez puenty. Piekielnym płomieniem liznąć brzeg koperty, złożyć ten talarek poezji wewnątrz bladobłękitnej chmury. Dziarskiego listonosza zawezwać, co na crossowym rowerze brawurowo poprzez trwogę i bezdroże. Wznieść się ponad katedry, jak pikujący sokół porzuca swoją duszę, porzuca swoje ciało. Dzieciątko kolebać w przestworzach. Nikogo nie podglądając. Beztrosko przywołać swoje imię, nadaremnie - o Boże! Łódź, data nieznana.
    1 punkt
  20. ah safari ah Afryka pięknie było wspominam...
    1 punkt
  21. @MxMxM tylko jeden orgazm ? Pójdziesz w górę w seksie, to i erotyki będą lepsze. Pozdrawiam ?.
    1 punkt
  22. @siachna A ja podejrzewałem, że nie będziesz podejrzewać. I że zrobi ci się cieplej na twoim zmarzniętym serduszku.
    1 punkt
  23. @siachna Taka jesteś teraz, ale czy... zawsze? ;)
    1 punkt
  24. Ja długo starałem się udawać, że wszystko w porządku. Fatalnie mi to wychodziło. Dziś jestem już na etapie, w którym już dawno pękłem i przestałem oszukiwać siebie i innych, że jest ok. Prawda mi pomaga.
    1 punkt
  25. Przejmująco tragiczne. Bardzo ci współczuję.
    1 punkt
  26. @siachna Do niczego nie zmuszam. ;)
    1 punkt
  27. Tekst urzekł mnie swoją niejednoznacznością i obiema z możliwych interpretacji ;)
    1 punkt
  28. kiedy to było może z dwa trzy lata temu przy szkole w parku wokół konara lipy wił jak gniazdo pętlę na swą szaloną szyję i odratowaliśmy go wówczas brutalnie nabijając małego siniaka na głowie bowiem jak nas uczono ludzkie życie bronić trzeba nawet gdy umysł go się już wyrzeka nie był wdzięczny za pomoc wzgardził i opluł nas po co było się śpieszyć mówili nam wszyscy dziś jest wizja lokalna a on pogarbiony krzywym placem u czarnej graby wokół spiętej metalową obręczą maluje scenerię zdarzenia przed dni kilku w mrocznych ścianach jeszcze na popękanym brudem linoleum krew brązowieje jeszcze czerwień rozmazana bryzgiem mordu lamperią określa tło ściany jeszcze krwisty rój cętek kwitnie na suficie jeszcze protokół bada szczegóły i jeszcze wektorami obłędu rusza się wciąż stłumione powietrze tnąc milczenie jak siekiera kiedy mordowała bezdomne ciało w tej melinie lekarz w gumowym kitlu na Oczki pośpiesznie rżnie je teraz do szpiku nic nie ważnych kości życie za życie bilans złudnie wyrównany
    1 punkt
  29. @Dach Dobre. O ile dobrze odczytałam przesłanie wiersza, napisałabym może tylko w puencie trochę inaczej, żeby nie odsłaniać wszystkiego. :) Bo: "Nie będziesz brał imienia pana Boga swego nadaremno”/"Wzywać Boga nadaremno" Pozdrawiam.
    1 punkt
  30. w ciemne jesienne zwilgotniałe jutrzejszą rosą popołudnie na rozstaju ścieżek podarowałam czekoladki zapakowane w szkatułkę owiązane kokardką mały butik miłości wybrzmiałą ciszą chwilę później szłam w przeciwnym kierunku do tego gdzie zostałeś wryty w ziemię odchodzę a jeśli to robię to na zawsze miejsca w których istnieją kuluary historie piszą się dzikim nurtem za plecami nie chcę tak alejki w parku są pojemne ugoszczą wszelkie emocje korzystaj
    1 punkt
  31. Dzięki za wizytę :) @Vanilla, @Natuskaa, @Pradzi, @heks, @emwoo, @tetu Dziękuję ?
    1 punkt
  32. @Henryk_Jakowiec Cóż, zakusić zawsze można, inna sprawa, czy dostrzeże poeta zza brzegu kieliszka, wysiłki damy swej szczerze. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  33. @Henryk_Jakowiec Jak nabyte, to wybyte mogą zostać radykalnie. Wiersze to dobry nabytek. Po co komu wspomaganie. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  34. @corival Niewrodzone, lecz nabyte takie wady charakteru wyprowadzą na manowce gdy rozsiądą się u steru. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  35. Chodzi Anioł Stróż po świecie szuka ludzi zagubionych ktoś porzucił biedne dziecię to znów odszedł mąż od żony Gdzieś staruszka pochylona ledwie ciężką torbę dźwiga idzie dalej zamyślona a co z córką jej tu nie ma Jakiś chłopczyk kopnął w piłkę wyleciała prosto z bramy i popatrzył małą chwilkę i tak nie ma jego mamy Głód doskwiera co niemiara kiszki z głodu marsza grają mama wraca znów pijana już jej nogi się plątają A za oknem w kamienicy cichuteńko Ania siedzi widzi dzieci na ulicy co dzień je oczami śledzi Tak by chciała biegać z nimi lecz choroba nie pozwala czy się los kiedyś odmieni myśli sobie biedna Ania Chodzi Anioł Stróż po świecie taki smutny zamyślony chce ocalić każde dziecię ludzi biednych i skrzywdzonych
    1 punkt
  36. @corival Różne można snuć tu wizje i przykłady różne mnożyć lecz nie każdy po trzeźwemu chce lub nie chce wiersze tworzyć. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  37. @Henryk_Jakowiec Od wódeczki do wódeczki, i z poranku na poranek, toczy się "wesołe" życie monotonnie, nieprzerwanie. Kac pogania nieszczęśnika, nie pozwoli tworzyć wcale, jak jakiegoś niewolnika. Marny widok przyszłość daje. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  38. Jezioro rozlewa się u mych nóg, niezmącone niczyją stopą ani płetwą srebrzystej ryby. Doskonale czarne, ciche i martwe. Coś się wciąż przemienia w dookolnym widzeniu krajobrazu… Otaczają mnie pojedyncze drzewa, spróchniałe kikuty… Przekształca się i kłębi, choć ― przecież nie żyje… Trwa w przepaściach mroku ― niepodobne do samego siebie, do niczego… Jest… Nie ma… ― Znowu jest… Unoszą się na środku mgielne opary, suną powoli, jakby od niechcenia, niczym widma ― obojętnych za życia ludzi… Nieubłagane milczenie nieskalanej toni… Przybliżam twarz do gładkiego, połyskującego lustra, widząc ją i słysząc w pulsującej głowie ― jakiś wewnętrzny przekaz, piskliwy szum… Ktoś niewyraźnie szepcze ― albo wiatr roztrąca śmiertelny pył… (Włodzinierz Zastawniak, 2017-12-12) *** Karaczaj – nieistniejące już jezioro w obwodzie czelabińskim w Rosji. Przez dziesięciolecia wylewane były do niego substancje radioaktywne z pobliskich zakładów atomowych „Majak”. Jezioro to było uważane za najbardziej skażony zbiornik wodny na świecie.
    1 punkt
  39. @corival Pijakowi wszystko ujdzie Gołas to wyśpiewał pięknie a gdy kac jest nieprzeciętny czujesz, że ci głowa pęknie na nic proszki i lekarstwa oraz zioła w płynie pite bieg na przełaj do sklepiku po alkohol (okowitę) dziś mówimy na to wódka więc wódeczką trzeba leczyć nie na hura, lecz stopniowo wtedy można go zniweczyć. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  40. @Henryk_Jakowiec Ależ uczta się szykuje, głodu nie wróżę Ci wcale, za to garb wnet wykiełkuje, gdy weźmiesz atlasy całe. Zdaj się lepiej na wspomnienia, ciesz wędrówką i powietrzem, tam słońce, tu trochę cienia, na kolejnym kilometrze. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  41. w mordę i nożem pasikonika ! rzekł pirat Rumbarbari.... Bizmut. Neon. Ksenon. w tokamaku pion i mezon w jądrowe ciasta wali..... czy cykady cykają na Cykladach? czy spotka mnie chwała czy sromotna klęska ? Droga MLeczna prowadzi po złotej przędzy Ariadny Zeus widzi z oddali jak u stóp Olimpu tłoczą się biedni i mali.....
    1 punkt
  42. @corival Zaopatrzę się w atlasy to, gdy siądę gdzieś na łące zanim sięgnę po roślinę sprawdzę czy to nietrujące jeszcze, jako młody chłopak jadłem części tataraku więc bez obaw także teraz wrócę do młodzieńczych smaków. Pozdrawiam :) @Antosiek Szyszka Towar nie jest z górnej półki lecz świeżutki i darmowy więc pomimo tych ostrzeżeń dalej penetruję rowy. Pozdrawiam :) @error_erros Jak ślepej kurze... kończyć zbyteczne to powiedzonko wszak wszyscy znają wiec nie dziwota, że piszącemu przebłyski czasem też się zdarzają Pozdrawiam :)
    1 punkt
  43. Świetnie :) A czemu w warsztacie?
    1 punkt
  44. zmarszcz czoło przyjmij myślenie bo robią cię na szaro a ty im wierzysz świata nie zmienisz ale oni zmienią ciebie pozwolisz na chip pesel już masz w dowodzie i nigdzie nie uciekniesz gdyż na to pozwalasz zatem wyjdź na ulicę i krzycz z innymi tylko gdzie oni w masmedia uwierzyli mózgi wyprane zombie zombie zombie
    1 punkt
  45. Wróć ma przyjaciółko napisz coś dla świata monotematycznego znów o cierpieniu kolejny raz o bólu raz jeszcze o strachu
    1 punkt
  46. @opal Po kilku czytaniach rozjaśniło mi się w głowie i słowa wiersza przemówiły do mnie. Nie przepadam za aż takim minimalizmem słownym, ale jednak doceniam, kiedy ktoś (w tym wypadku Ty) w niewielu słowach skompresuje szeroką (głęboką?) treść. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  47. @Czarek Płatak nie chce mi się już pisać komentarzy...smutne oczy pawianów..... pozdrawiam :)
    1 punkt
  48. Wszystko jest absurdem - pomyślał Krzysztof. Ten sam księżyc świeci kochankom i złodziejom. Słońce pali na pustyni i rozgrzewa rozkosznie ciała po chłodnej, majowej nocy. Przyciskam do siebie głowę umierającego przyjaciela i wyciągam z jego brzucha nóż, który wbiłem mu przed chwilą. Świat jest głupi i absurdalny. Ścigał mnie od miesięcy. Wydzielony oddział wojska, którym dowodził, rozbił mój trzynasty pułk NSZ w obławie pod Korzymiem. Nie wiem, kto zdradził, ale komuniści zapuszczali macki wszędzie. Mieli swoich donosicieli po wsiach i miasteczkach. Zjawiali się coraz częściej w miejscach, gdzie stacjonowaliśmy. Czasem miałem wrażenie, że nawet drzewa są już na ich usługach. Nie chroniły tak dobrze jak kiedyś. Moi chłopcy ginęli, krwią użyźniając ziemię wokół sosen , świerków i jodeł. Lasy świętokrzyskie będą kiedyś barwić się czerwienią swoich igieł. Zostałem sam. Wybili bądź wyłapali wszystkich. Nie byłem już żadnym zagrożeniem. W podartym mundurze, brudny i głodny, błąkałem się po znajomych lasach. Ale on wiedział kogo ściga. Parokrotnie widywaliśmy się z daleka podczas wymiany ognia. Raz naszedł mnie nocą w chałupie starego Walendziaka. Wyskoczyłem spod pierzyny rudej Maryśki i w samych kalesonach uciekłem oknem. Dziwne. Miał mnie bezbronnego na muszce i nie strzelił. Dlaczego wszedł sam, zostawiając żołnierzy na zewnątrz? Przemykając jak zając w młodym zbożu, słyszałem za sobą kanonadę. Nie trafili. Okazał się nieprofesjonalny, a przecież był znakomitym taktykiem podczas obław, które nas zdziesiątkowały. Westchnął i otworzył oczy. Patrzył na mnie i jakiś uśmiech przeleciał mu w kąciku ust. - Krzychu... - Ciężko dyszał. Głos był słaby więc pochyliłem głowę. - Dopadłem cię... wreszcie... Stałem po pas w rzeczce, gdzie zakończyliśmy nasze rachunki, trzymając go w ramionach. Woda wokół zabarwiona była na czerwono. Krew tworzyła w niej smugi. które rozrywane nurtem rozpływały się po kilku metrach. Przybywały wciąż nowe. Ileż tego życiodajnego płynu mieści się w człowieku? Ile musi go ujść z otwartych nożem wrót, aby zapadła kurtyna ciszy i spokoju? Spływała i wciąż pojawiała się na nowo. W szkole nacięliśmy sobie serdeczne palce i wymieszaliśmy naszą krew. Och, ten Karol May! To był nasz szczeniacki symbol braterskiej więzi aż do śmierci. I słowo ciałem się stało. Powtarzamy teraz ten rytuał, ale w jakże okrutnych okolicznościach i czasach. Bo ja też krwawię. - Poła. – Zwrócił się do mnie ksywą, jaką miałem w szkole. - Wiesz... tam w chałupie... ja nie chciałem... strzelić... i specjalnie zostawiłem chłopaków... na zewnątrz... chciałem pogadać... - Nie mów. Wiem. - Przytuliłem policzek do jego mokrych włosów. - Wyliżesz się. Popatrzył z ironią. - Nie... ża...rtuj. - zachłysnął się i rozkaszlał. - Miało być... do śmierci, to... to jest. - Do dupy jest. Ty odejdziesz, a ja zostanę. W tym lesie. Kurwa mać! Aż znajdzie mnie twój zastępca. Zresztą – niech mnie znajdzie, bo zmęczony jestem. Nic już nie zmienię. Ani w sobie, ani na tym świecie. Chujowo, ale bojowo. Trzymałem policzek na jego głowie. Flesze wspomnień. Obóz skautów w Rokiczynie. Smród przepoconych ciał, kiedy wróciliśmy ze wsi ukraińskiej. Zanieśliśmy tam z trudem, wielkie konwie zlewek z naszej kuchni obozowej. Resztki były oddawane miejscowym. Byliśmy przekonani, że karmią nimi świnie. I zobaczyliśmy przez okno, jak stara babuszka rozlewała je w gliniane dzbanki jako obiad dla całej rodziny. Spojrzeliśmy po sobie i nawzajem widzieliśmy szklące oczy. Straszny żal, przerażenie i współczucie. Po cichu potem segregowaliśmy odpady i wieczorami zanosiliśmy je babuszce i innym. Ze spuszczonymi oczami. Tyle, że on winił sanację i czarnych. Ja komunistów i nacjonalistów ukraińskich. „Ty czarny wypierdku!”. „ Pierdolony socjalisto!” - wymienialiśmy uprzejmości w restauracji „Kolorowa”. Przedmiotem naszej, konstruktywnej rozmowy była mała Ania, córka miejscowego aptekarza. Obaj ją kochaliśmy. Chodzący pustostan z wielkim biustem, który przyciągał wzrok jak kość u wygłodzonego Burka. Potem daliśmy sobie po pysku, wypiliśmy litr wiśniówki (strasznie rzygałeś) i usnęliśmy spleceni w pobliskim lesie. Ania wyszła za pryszczatego Heńka z wielką kasą, a my byliśmy znowu przyjaciółmi. Pełno było takich chwil. - Wy... wychrobotałeś ją? - usłyszałem. Cholera, jakże jest mi bliski. Wiedziałem o co pyta, a on jakby czytał w moich myślach. - No. A ty? - Też. - Głupia Ania. Takich chłopaków nie chciała. Ale rżnęła się super. Skinął lekko głową. Czułem ogarniającą mnie słabość. Przed oczami zaczęły wirować kolorowe kręgi. Wyczerpanie, kurwa. Dni spędzone na uciekaniu. Jak zaszczuty pies. Głodny i zmarznięty. Poobijany i pokaleczony po walce z nim w zimnej wodzie rzeczki. Drżałem jak w febrze. Staliśmy nad jej brzegiem. On celował do mnie, a ja do niego. Potem jednocześnie odłożyliśmy broń. - Co jeszcze ode mnie chcesz? - zapytałem. - Zabiliście wszystkich. Do czego jestem ja potrzebny w waszej statystyce śmierci? - Chcę, abyś żył. Dam ci dokumenty i wyjedziesz na ziemie odzyskane. - To po co ja walczyłem? Żeby teraz kryć się jak szczur? Zniewalacie naród do spółki z ruską hordą. Nie ma wolności... - A na chuj ludziom wolność? Przeżyli koszmar okupacji, terror pojebanych Niemców. Chcą tylko żyć i mieć pełne brzuchy. Nic takie dinozaury jak ty, nie zmienią. Musisz odejść. Jesteś groźny jako symbol. Niektórzy jeszcze się burzą we własnych sumieniach. Trzeba im zabrać symbole. Czyli ciebie. - Pierdolony socjalista. - Kurewski narodowiec. Sięgnąłem za pas po nóż. - Skończmy to. Dureń jestem, ale mam ideały. Za nie czasami warto umrzeć. A najlepiej z ręki przyjaciela. Popatrzył na mnie z żalem. - Daj spokój. - Nie. Skoczyłem do przodu. Zrobił unik i wyjął swój nóż. Krążyliśmy wokół siebie, ale jakoś żaden nie miał woli do ataku. Potknął się o korzeń i poleciał w moją stronę, a ja pomyślałem, że zaatakował. I zaczęliśmy... Byłem coraz słabszy. Z trudem trzymałem jego głowę i nie miałem siły wyjść na brzeg. Zaraz zemdleję. Czyżby aż tak wyczerpała mnie ta walka? Tylko buzująca adrenalina podtrzymywała moją świadomość. - Warto było? - zapytał . Krew ciągle barwiła wodę. Skąd jej tyle? - Nie warto. Ty odchodzisz, a ja stąd nie odejdę. Głupi jestem. - A może pójdziemy razem? Tam już nic nas nie poróżni. - Myślisz, że sobie strzelę w łeb? Nie żartuj. Za bardzo się boję. - Zobaczyłem znowu lekki uśmieszek w kącikach jego ust. - Wynieś mnie z tej wody. Z trudem zacząłem go wlec. Na brzegu musiałem się czołgać, ciągnąc za sobą. Odlatywałem. Gdzieś bardzo daleko. Jak przez ścianę usłyszałem. - Spójrz na swoją nogę. Z ogromnym wysiłkiem podniosłem powieki. Strasznie chce mi się spać! W udzie była dziura. Trafił mnie, kiedy upadał. Nie poczułem tego w zimnej wodzie i ferworze walki. Z przeciętej tętnicy miarowo wytryskiwała jasnoczerwona krew. To stąd jej tyle było w rzece! - Pójdziemy razem, pierdolony socjalisto – powiedziałem, zamykając oczy.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...