Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.04.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wiosna przyszła, grzeje słońce, wszystkie rzeki rozmrożone. Moje serce też gorące, bo ja kocham swoją żonę. Ciepło, wiosna oko cieszy, zachwyceni ludzie stoją. Mnie do domu wciąż się spieszy, bo ja kocham żonę swoją. Nawet wiosną mnie nie skusi żadna Gocha, ani Zocha, mimo groźby, że udusi, bo ja swoją żonę kocham. Kocham żonę całe lato, jesień, oraz zimę całą. Tak po cichu, ale za to, wiosną wszystko się wydało.
    7 punktów
  2. Co przyniesie jutro? Co przyniesie jutro? Nie wiem, ale jedno ci powiem, ja nie żyję jutrem, żyję dzisiejszym dniem, i jak mówię ci że cię nie lubię, to nasza przyjaźń, przeszłością jest, Mam swoich bliskich, których się trzymam, a oni trzymają się mnie. Wiem komu mogę powiedzieć, ktoś wkurzył mnie, więc tanimi słówkami na nie przekupisz, moich uczuć do drugiej osoby nie da się kupić, bardzo lubię prawdę, choćby miała boleć, nie obchodzi mnie co kto mówi za plecami, lubię spokój mieć, a jeśli tego nie rozumiesz? żegnaj, przyjaźni nie ma więc. Powiem ci jedno przyjaciela ma się jednego, co najwyżej dwóch, a na miano przyjaciela, trzeba sobie zasłużyć. Odtrącam często? może i tak. Bo znam swoją wartość, znam swoje piękno, rozmawiam z tymi co znam od lat.
    6 punktów
  3. Jak wypiłeś nie pisz wierszy, dusza chce urągać Bogom. Bo z sumieniem całość tworzą, pióro wtedy papier szczerbi. Chcesz wydobądź łzy choć kroplę, słonym smakiem ochrzcij wersy. Przebłysk liter dzieło wieńczy, w rytmie płaczu w deszczu mokną. Wyspowiadaj głowę z myśli, niech przekaże z serca troski. Aby czasem kunszt nie ostygł, który w nocy ci się przyśnił. Melodyjnie jak sam widzisz, wyśpiewuje spójne treści. Zobacz liro, morał zmieścisz, trzepot ptaków, szelest liści. Gra muzyka... ależ triada, rymy wiążą w jeden supeł. Pragniesz pojąć w sens je ubrać, recytacja - dykcją włada. Co na koniec - wina lampkę, niech rozjaśni krwi przepływy. Gramatyka - nos swój wścibi, przeczytała... znowu mamrze. One w metrum krzyczą przecież, artyzm coś na ucho rzecze. Gorzko w ciszy, milczą szeptem, aż rozsypią się ze szczętem. W mowie twórczej, jakże zwięzłej, ona z ciała weną zdjęta. Co zostanie - będzie święte, aż materia wnet przyklęknie. "Literatura byłaby całkiem dobrym zajęciem... gdyby nie to pisanie." - Konstanty Ildefons Gałczyński.
    4 punkty
  4. Chłód ogarnął dolinę, malowniczy potok w oddali. Między marzeniami znów płynę, one tylko zostały, resztę mi zabrali...
    4 punkty
  5. @miauczenie owies Zgadzam się, a taka liczba tekstów obraca się przeciwko autorowi, którego niektóre bardzo mi się podobają. Uważam, że limit jednego tekstu dziennie, powinien obejmować wszystkie działy. Pozdrawiam
    4 punkty
  6. ze studni własnego ciała mozolnie kręg po kręgu wzwyż kręgosłupa ścierając się z grawitacją i tęsknotą za całą przeszłością już mówię a będę widzieć i zobaczę Ciebie kilofem miłości przebiję sklepienie by się z Tobą połączyć bosko
    3 punkty
  7. W każdym wytworze rąk zdolnych, tkwi praca umysłu świadoma. Cel zamknięty w formie o ostrych granicach. Skrzepła myśl o ściśle określonych kształtach. W wytworze ducha cel tkwi podświadomy. Nieosiągalne czynić osiągalnym. Marzenia zmieniane w idee i wizje. Myśl lotna pomyka gdzieś między chmurami. Z głębi wypływa, co światu zamknięte. Porusza drgnieniem, zachwyt wywołuje. Bywa wstrząsem, wybucha burzą. Niesie piękno niezbędne do życia.
    3 punkty
  8. Już się nie uzewnętrzniam zamknąłem się jak małż w sobie ogoliłem głowę zapuszczam brodę nie muszę już się wspinać mam to gdzieś chciał nie chciał trzeba kiedyś ze szczytu na dół zejść trzymamy się za dłonie już tylko na fotografiach unikamy odpowiedzi nie zadając pytań do perfekcji opanowaliśmy sztukę kamuflażu ty zapominasz o moich urodzinach ja o naszych rocznicach
    3 punkty
  9. wydrążone patem kaniony wokół po ziemi osuszonej z łez stąpam schylam się nad losem i gestem przyswojenia garść piasku chwytam i rzucam za siebie nie ustaję dzięki i na przekór sobie napędza mnie siła pierwotnego porywu głód zapomnienia i wyzwolony horyzont niekiedy śmiechu wspomnienie nie mogę przyspieszyć wyprawa składa się z pasm zdarzeń przekraczam je formułując całokształt świadomość ta torturuje i krzepi na widok gejzerów obojętności skrywam się w skorupie przetrwania widziałam jak zmieniają w skałę zastygli stoją na bezczynnym zakręcie w jaskiniach pełnych cieni z gąszcza idei wyczytuję swoje oswajam te najtrwalsze zbliżą mnie do źródła we właściwym czasie zrzucę skórę by ponownie urosnąć
    3 punkty
  10. "PAMIĘTAJ MNIE" Pamiętaj Mnie Aż Rozłąki Przyjdą Dni Pamiętaj Mnie, I Otrzyj Smutku Łzy Nieważne Gdzie Mnie Rzuci Los Bo Pamięć W Sercu Trwa, Niech Koi Cię Mój Słodki Głos Bo W Samotną Noc Jak Ta... Pamiętaj Mnie, Chociaż Odejść Muszę Stąd Pamiętaj Mnie Gdy Gra Gitary Gorzkiej Ton, Jestem Tu Jak Tylko Jak Potrafię Być, Aż Znów W Ramiona Wezmę Cię, Pamiętaj Mnie...
    3 punkty
  11. Jest taka stara, chińska bajka o garncarzu, który lepił z gliny garnek. Robił to bardzo długo, jednak za każdym razem, gdy oglądał swoje dzieło nie był zadowolony. Miał wrażenie, że o czymś zapomniał, że czegoś brakuje. Dokładał gliny do rzeźbionej bryły, obracał ją na garncarskim kole, muskając dłońmi nadawał jej najbardziej wyrafinowane kształty. Rzeźbił piękne gliniane uszy o idealnych proporcjach, za które będzie można trzymać garnek, podając potrawę na stół. Dodał gliny na dno, aby naczynie dłużej trzymało ciepło. Jednak dzieło wciąż nie zadowalało garncarza. Po kilku godzinach pracy zrozumiał w końcu czego brakuje garnkowi. Naczynie nie miało otworu. Garncarz skupił się na kształcie, fakturze i pięknie naczynia, jednak zapomniał, że powinno być funkcjonalne. Zamiast czegoś w czym można gotować, stworzył piękną, lecz bezużyteczną bryłę. Garnek potrzebował pustki, aby zyskać swój charakter. By stać się tym, czym miał być. Boimy się słowa pustka. Na samo jego brzmienie czujemy lęk przed nicością. Niebyt kojarzy się z czymś ostatecznym, ze śmiercią, z nieistnieniem. Czasem boimy się tego stanu tak bardzo, że każdą wolna chwilę zapełniamy nic nieznaczącymi czynnościami. Wszystko po to, żeby nie poczuć nicości. Poganiamy siebie i innych, trąbimy na światłach, popędzamy dziecko, gdy wiąże buty, krzyczymy na kasjerkę, że za wolno kasuje. Nie chcemy pozostać w bezruchu, żeby cenne sekundy nie przeleciały nam przez palce. Bezczynność kojarzy nam się ze strata czasu, a to najcenniejsze co mamy. Nasze życie to linia, która niczym tykająca bomba odmierza nasze dni. Jesteśmy tym karmieni od pokoleń, wzrastając w kulturze zachodniej nie sposób myśleć inaczej. Ci, którzy tracą czas to nieudacznicy. Lenie, którzy nic w życiu nie osiągną. A gdy mocno się postarasz możesz osiągnąć wszystko. Tylko co to jest wszystko? Udowadniamy sobie, że jesteśmy coś warci, spełniamy czyjeś marzenia. Kreujemy wyobrażenia o sobie i wkładamy je w głowy innych ludzi, by potem uczepić się tego i wierzyć, że tak właśnie o nas myślą. Karmimy się tymi iluzjami i biegniemy w pogoni za czymś nieuchwytnym. Wierzyłam, że mnie to nie dotyczy. Przecież spełniałam własne marzenia i odnosiłam sukcesy. Miałam gdzieś opinie innych, wiedziałam co jest dla mnie dobre. Owszem, trochę nie pasowałam do korporacji, za dużo analizowałam i czułam. Aby upodobnić się do reszty nakładałam maski, których miałam tak wiele, że w końcu straciłam własną twarz. Pogubiłam się w tworzonych przez siebie kreacjach, byłam jak kameleon, czym bardziej nie pasowałam do otoczenia, tym bardziej starałam się wtopić w tło. I w końcu stało się to, co nieuniknione. To samo co z setkami, tysiącami innych, którzy zbyt długo żyli imitacją życia. Załamałam się. Wtedy nie rozumiałam co się dzieje. Widziałam to ze złej perspektywy, nie miałam przestrzeni, dusiłam się sobą. Był taki czas, gdy czułam jakbym nie istniała. Miałam prawdziwe przekonanie, że jestem tylko iluzją, że wydaje mi się, że jadę samochodem, rozmawiam z pracownikami czy podpisuje jakąś ważną umowę. Byłam przekonana, że mnie nie ma. Wpadłam w pułapkę własnego umysłu. Wychodziłam z psychoterapii i uzmysławiałam sobie, że mówiłam nieprawdę. Płaciłam za sesję, która miała mnie wyciągnąć z tego gówna, a szyłam obcemu człowiekowi jakieś nieprawdziwe historie. Opowiadałam mu własne iluzje na swój temat. Teraz już nie wiem czy ze wstydu kim jestem, czy dlatego, że po prostu zapomniałam, gdzie jest moje “ja”. Zmieniałam leki na mocniejsze, czułam co raz mniej. Trwało to osiem lat, aż w końcu coś pękło. Przemijanie i nieuchronność zmiany to jedyne czego możemy być pewni. Nawet jeśli nic nie robimy, to, co w tej chwili trwa i tak się kiedyś skończy. Wbrew pozorom nie trzeba podejmować żadnych akcji, przemijanie jest procesem niezależnym od nas. Za każdym razem, gdy słyszę: “A może to rzucić i wyjechać w Bieszczady” trochę mi smutno, bo takie rzeczy nie wydarzają się w prawdziwym życiu. To nie książka Grocholi. W Bieszczadach nadal będziesz walczyć ze swoimi demonami, bo tu nie chodzi o miejsce na ziemi, a miejsce w twojej duszy. To nie jest opowieść o szerokości geograficznej, a o przestrzeni jaką musisz odkryć w sobie, o otworze jaki musisz wydrążyć, aby twoje naczynie stało się funkcjonalne. Aby twoja dusza odzyskała prawdziwość istnienia. Wyjechałam do Tajlandii jako wrak. Mój mąż podjął decyzję, mi było wszystko jedno. Spakowałam nasze życie do pięciu walizek. I trafiłam do innego świata. Trafiłam do pustelni. Zaczął się mój życiowy detoks. To nie było niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki, a codzienny bolesny proces odwykowy. Przez pierwsze trzy lata nie miałam kontaktu z ludźmi. Oprócz moich najbliższych nie miałam żadnych znajomych. Nie poznawałam nikogo, bo nie miałam takiej potrzeby. Odpoczywałam od relacji, dyskusji, udawadniania swojej wartości, politycznych przepychanek, oceniania, przekonywania do swoich racji. Skasowałam social media, kontaktowałam się tylko z rodzicami i bratem. Okazało się, że nikt za mną nie tęskni, a wszystkie moje dotychczasowe znajomości zniknęły w ciągu paru chwil. Życie zweryfikowało moje relacje tworzone na fundamentach zawodowych koneksji, zależności i profitów. Sama tworzyłam te relacje, nikogo o to nie obwiniam. Nie miałam polskiej telewizji, nie słuchałam radia. Nie docierały do mnie żadne informacje. Odizolowałam się kompletnie od polityki. Nie interesowało mnie kto został prezydentem, jaki polityk objął ministerstwo, kto ma jakie poglądy. I wiecie co? Nic się nie wydarzyło. Nadal żyłam. Okazało się, że ta wiedza nie była mi do niczego potrzebna. Przez całe życie byłam przekonana, że muszę być na bieżąco, bo trzeba mieć swoje zdanie, a moja opinia się liczy. Ale nagle uświadomiłam sobie, że nic nie muszę. Mój brak zainteresowania polityką nie nadszarpnął podwalin świata. Wszystko trwa i toczy się swoim torem. To było wspaniałe, uwalniające odkrycie. Chodziłam po rozgrzanych ulicach Bangkoku i obserwowałam lokalny świat. W centrum miasta w labiryncie małych uliczek toczyło się sielskie, powolne życie. Bezpańskie psy, świergot egzotycznych ptaków w liściach wysokich palm. Wiszące w cieniu hamaki na wypadek, gdyby upał okazał się zbyt męczący. Rozgrzane paleniska ulicznych kuchni, zapach parującego sosu rybnego i kiszonych krewetek. Piekący w oczy, wyciskający łzy. Uśmiech ludzi, których nie rozumiałam, jednak nie potrzebowałam ich słów. Wystarczyła mi iskra w ich oczach, szczerość, której czepiałam się wtedy jak ostatniej deski ratunku. Prawdziwość prostych ludzi, którzy nie maja ochoty niczego udawać. Nawet nie wiedzą, że można. Siadałam czasem przy plastikowym stoliku, zamawiałam tajską zupę i patrzyłam na nich. Tak innych niż ludzie, których zostawiłam w swoim starym życiu. Patrzyłam, jak się śmieją, jak rozmawiają. Odkryłam wtedy, że słowa są zbędne, wystarczy otworzyć szeroko oczy, aby zrozumieć czyjeś emocje. Obserwowałam ich surowe życie, bez ozdobników, skupione na przetrwaniu i na tym, co tak naprawdę jest ważne. Ich widok był jak lekarstwo. Czasem dostrzegałam w ich wzroku to mgnienie, niemal nieuchwytny znak, że rozumieją. Jakby czytali mi w myślach i widzieli moje krwawiące serce. Prości ludzie, którzy skończyli kilka klas w przyklasztornej buddyjskiej szkole, patrzyli na mnie ze zrozumieniem, jakiego nie doznałam nigdy wcześniej. Z mądrością życia, której nie uczy się w szkołach. A ja patrzyłam w ich pomarszczone, zniszczone słońcem twarze o obcych rysach i czułam ukojenie. Wciąż byłam chora, nadal brałam tonę leków, jednak czułam, że coś się zmienia. Stroniłam od obcokrajowców, nie chciałam się integrować. Nie potrzebowałam słów. Bałam się, że ten wspaniały sen się skończy, że zakrzyczą mnie swoimi racjami. Że stracę to co osiągnęłam. Bywało, że słyszałam polskich turystów gdzieś na ulicy czy w metrze. W jednej chwili stare uczucie wracało, jakaś trucizna zalewała mi serce. Odwracałam wzrok, żeby mnie nie zdemaskowali, żeby nie dostrzegli w moich oczach zrozumienia, tego odruchowego spojrzenia na dźwięk znajomego języka. Wtedy tego nie wiedziałam, jednak teraz już wiem, że to wszystko nie wina ludzi, Polski czy korporacji. To były tylko narzędzia do samodestrukcji, które trzymałam w swoich rękach. Wtedy miałam żal do ojczyzny jakby była matką, która zostawiła mnie w sierocińcu. Tęskniłam za nią, jednocześnie jej nienawidząc. Miałam żal do przyjaciół, którzy tak szybko o mnie zapomnieli. Miałam żal do siebie, że straciłam czas. Że tracę go chodząc po gorących ulicach Bangkoku i nic nie robię. Jestem leniem, nieudacznikiem. Bo przecież bez pracy nie ma kołaczy i tylko ciężką pracą ludzie się bogacą. Stare prawdy wtłaczane moim przodkom przez ich matki i przekazywane z pokolenia na pokolenie niczym czarne dziedzictwo. Niszcząca siła, która doprowadziła nasze społeczeństwo na skraj przepaści. Gonimy za króliczkiem, który i tak nas wykiwa. Może było mi łatwiej, mogłam z dnia na dzień odizolować się od wszystkiego co mnie podtruwało. Jedna kropla trucizny nie zabija, jednak dodawana sukcesywnie, dzień po dniu zaczyna nasycać ciało toksyną. Krople przestały płynąć, jednak ja nadal potrzebowałam czasu na wyzdrowienie. Było mi łatwiej, bo zamieszkałam w kraju buddyjskim, gdzie słowo pustka nie powoduje strachu, a nic nierobienie nie jest lenistwem. Każdy ma swoją pustkę, osobistą przestrzeń tylko dla siebie. Gdzie zawsze można wrócić i poczuć ukojenie. Zawsze można położyć się na hamaku i odpocząć. Zamknąć oczy i słuchać zgiełku dnia. Ten kraj nie rozwija się w takim tempie jak kraje zachodnie, ale nikt nie ma z tego powodu żadnych kompleksów. Za niczym się nie goni, nie ma wielkich ambicji. Nie ma karier, chęci posiadania. Pracownicy nie chcą odpowiedzialności, a gdy czują presję odchodzą. Nie walczą, bo nie muszą. I wtedy właśnie, będąc tam, w tym dalekim, egzotycznym kraju zrozumiałam, że ja też nie muszę się nigdzie spieszyć. Nie muszę nic udowadniać, mogę marnować czas. Nie muszę wykorzystywać każdej wolnej chwili na kolejne osiągnięcia. Nikt tego nie musi. Poczułam wokół siebie przestrzeń, byłam wolna od ludzi, opinii, przedmiotów. Całe życie w pięciu walizkach okazało się zupełnie wystarczające. To było jak oczyszczający reset, wrócenie do ustawień fabrycznych. Są budynki, które można wyremontować, jednak czasem, trzeba go zrównać z ziemią, żeby powstało coś pięknego. Stałam na gruzach swojego życia, wyciągałam ramiona do błękitu nieba i czułam lekkość. Według filozofii wschodu wszechświat powstał z nicości, a każde żywe istnienie pochodzi z energii wszechświata. Jesteśmy z pustki, która jest częścią naszej istoty. Niczym w znaku yin-yang, gdzie czarne przeplata się z białym, byt współistnieje z niebytem, istnienie z nieistnieniem. Pustka nas dopełnia, a bez niej jest nas tylko trochę. Jeśli nie damy sobie przestrzeni na poczucie emocji, przyzwolenia na błędy i tej tkliwej troski o to, co czujemy, nasze człowieczeństwo zachwieje się w posadach. Jednak moja opowieść nie jest o religiach wschodu, nie studiowałam ich, nawet nie próbowałam. Moja opowieść nie jest też o wierze w Boga, bo to delikatna, intymna struktura mojej duszy, której nie warto wystawiać światu do oceny. Ta opowieść jest o mnie i o mojej drodze do miejsca, w którym jestem teraz. O surowych, prostych ludziach, o zniszczonych słońcem twarzach. O dialogach bez słów, w wąskich, gorących uliczkach Bangkoku i o pustce, którą musiałam poczuć, żeby zacząć żyć. Moje serce to wciąż delikatna, niewygojona tkanka. Taka jaką mieliśmy na kolanie, gdy odpadł nam strup. Delikatne ciało z cienką, różową skórą, którą łatwo zranić. Wiem o tym, dlatego nigdzie się nie spieszę. Powoli odbudowuje swoje życie, bez leków, bez toksycznych relacji. Nikogo nie udaję, nie oceniam, nie nawracam. Nie zmieniam światopoglądów. Dzielę się jedynie swoja fascynującą podróżą, która wciąż trwa. I mam nadzieję, będzie trwała jeszcze długo.
    2 punkty
  12. Nic mi po tobie chyba nie zostało Prócz paru smutnych piosenek Nie napisanych nawet dla mnie Ale dla każdej z twoich sukienek Przede mną idziesz w każdym mym odkryciu Patrzysz, rozglądasz się, znieważasz Czujesz się wielki, gdy odbierasz siłę I klaszczesz, gdy publicznie upadam W rozdartej sukience stoję przed tobą Gładząc zawoskowany garnitur Topiłam świece na Twoje poczucie wyższości Wiesz jak się buduje legendy Na czyichś gruzach zwykłych opowieści
    2 punkty
  13. Rzecz dotyczy licznych, znajdowanych przez archeologów na terenach bagiennych i torfowiskowych, darów wotywnych. Pamięć o takich rejonach tkwiła w ludziach przez setki, a nawet tysiące lat. Cisza... szumią liście, śpiew ptaków rozbrzmiewa, tu bzyknie komar, tam coś zaszeleści. Czas zatrzymany, mgły płyną o poranku, tajemniczość wraz z nimi między kępami. Wypływa z czarnej, bezdennej głębiny podsycanej wodą. Gąbczaste podłoże. Zdradliwy rejon strach rodzi w sercach, niepewność ludzi pełznie wśród oparów. Lepiej cześć oddać niebezpiecznym siłom, bóstwom miejscowym. Dary niesiemy przez tysiąclecia.
    2 punkty
  14. nie ma trudnych dróg trudem jest być człowiekiem dźwigać życia ciężar który czasami popłakuje nie ma trudnych dróg są tylko chwile umiejące bać oraz uśmiechnięte które czasami wypada kraść nie ma trudnych dróg to tylko złudzenie które ma sens
    2 punkty
  15. nie wstukasz esemesa nie wypowiesz składnie zatrzymasz na przejściu nie wycofasz autem w pracy już zapomnieli ile słodzisz herbatę szurasz drżącą nogą zgarbiona kluczysz a kluczy jak nie było tak są – odnalazły się w drzwiach zostawiłaś nie ma złodziei – nie było żelazko nie wyłączone światła nie pogaszone garnek za to czarny śmierdzi w lodówce lata mucha robacznica jak bombowiec który zgubił szyk mieni się w jaskrawym nagłym świetle przeszywającym żaluzje budzi do życia wstrętem sen a jakby nie sen wciąż ta plaża mnóstwo dzieci nie ma naszego
    2 punkty
  16. Nie zdajesz sobie sprawy Jaką słabość mam do Ciebie Jak bardzo na mnie działasz Chyba sama jeszcze nie wiesz Bo bardziej niż cokolwiek Jesteś słodka Tyś moją jest pociechą I choć różne masz oblicza Najchętniej bym Cię schrupał Delektując się w zaciszach Bo mimo przeciwności Jesteś słodka Smakujesz mi najbardziej Ze wszystkiego, czym Bóg darzy Nie dziwne, że niejeden O kimś jak Ty śni i marzy Że aż się prawie wstydzę Jesteś słodka Te moje wypociny Wiem, że gadka to utarta Lecz gdy się tak uśmiechasz Do mnie, wiem, żeś grzechu warta Nic na to nie poradzę Jesteś słodka Że aż się niemal wstydzę Jesteś słodka
    2 punkty
  17. Pirat: „Upili liliputa! R.I.P."
    2 punkty
  18. A dziś baśniowo :) dla tych co się na tęczy zagubili ... W tej krainie fortów elfich, w glinianego naczynia zagięciu, gdzieś na peryferiach dłoni złotem wypełnionej, przez góry i doliny po grzbiecie tęczy, skrzat galopuje, włochatą zielenią mchu jaśniejący. W tym korowodzie barw, warkoczem komety sycząc, pędzącego mężczyznę dostrzega. Z nocy na dzień, przez mech i drzewa i gniazdo ptasie, po całą nieba bujność, człek ów biegnie utrudzenie, celu swej podróży poszukując. Widmem własnej tęczy zakotwiczyć pragnie w ostateczności porcie, co to ostoją mu będzie. Obolały z rozpędem w kolejne wielobarwne łuki wpada lecz rozszczepione światło kresu wędrówki ukazać nie raczy. Umęczone jego oblicze odbija się nieprzemiennie w kropli wody narożniku, co to znikąd zewsząd kosmatym szeptem migocąc skrzata głosem przemawia: Nie da się przynaglić wieczności do tego by się skończyła. Cały opuchłeś od pragnień i oczekiwań, zamiast zjechać prosto w podróż samą. To w niej jest cel. Prawdziwy sens rodzi się w ruchu. Wędrówka sama w sobie to byt bezsprzeczny, to magiczna przestrzeń, w której nie ma wygasłych gwiazd i oddechu powstrzymanego. Zawsze będzie jakiś kolor do odkrycia i barwa do zrozumienia. Przefruń nad tą nagą prawdą, a zmienisz swą tułaczkę w odyseję. przypominam o konkursie na najlepszy wiersz. do wygrania mój tomik :) szczegóły na:
    2 punkty
  19. Stój mocniej na ziemi, znajdź grunt pod nogami. Trwaj! Dłonie wyryły grzbietowi trzymanej butelki; zimnice twych żył, splot języków rozciągał gumę czerwonych dywanów, związał środek bólu i pęk. / coraz cieńszy i cieńszy / Ciepłe serca wystrzeliły z proc, strzaskały szklanę zderzeniem głów - mimo ran ostatnia kropla przetrwa pyłem. Szczęście rozeszło się oparami, gwintem uleciało, wraz z wspomnieniami opada . . . . Nowa zasłona się kreuje, nowe szkiełka świecą Może czas najwyższy pozbierać je; chwyć wieko budulcem, nie podstawą - z góry spójrzmy tylko w firmament: burzyć czy wskrzesić? Zdecydujemy Na koniec - nie ma końca!
    2 punkty
  20. Drogi Autorze, Wielki Poeto, jeden z drugim Cogodzinne wrzucanie na portal swoich wybitnych prac nie spowoduje, że staniecie się autorami poczytniejszymi od innych, którzy z jawnego lenistwa ośmielają się podzielić swoim tekstem co kilka dni, lub co kilka tygodni! Skandal! Szanuj innych Autorów. Szanuj i miej łaskawość dla czytelników. Którzy nieśmiało chcieliby poczytać prace innych Autorów, jednakże przez to, że właśnie wrzuciłeś swój jedenasty tekst w czasie ostatnich trzech godzin są zbyt skonfudowani ilością, jaką zostali przygnieceni i wolą zajrzeć na inny portal. Może czujesz się niedoceniany? Może za mało chwalony? Może kiedyś udało ci się zrobić na kimś wrażenie i chciałbyś to powtórzyć? Ale ILOŚĆ to nie JAKOŚĆ. Proszę, nie sprowadzaj POEZJI do poziomu dyskontu. Kłaniam się, miauczenie owies
    2 punkty
  21. z ostatnią potrzebą poezji natura kolorami przestanie obradzać aksamitność będzie szortska zapachy nie uwiodą zmysłów dusze przestaną latać a grawitacja ściągnie je do samego środka ziemi niebo zdziadzieje słońce zblednie a tęcza - szaręcza obrodzi siedmioma odcieniami szarości księżyc odwróci się na ciemną stronę gwiazdy w niekonstelacjach przestaną rozbłyskać i spadać z ostatnią potrzebą poezji chemia pożre każde uczucie łza nie będzie płaczem a rozwilżeniem gałki ocznej smutek będzie dysfunkcją przesyłową bezwrażeń "wow" zastąpi ziewanie nuda z braku lenistwa uda się w daleką podróż a w niebieskich migdałach i lalalandzie zagości pustkopróżnia z ostatnią potrzebą poezji dystans oddalenie będą jedyną bliskością uśmiech będzie szczerzeniem zębów radość niepotrzebnym odruchem bezwarunkowym a my nie będzie już nas będę tylko ja tamta tamten
    2 punkty
  22. Witam i dziekuje za szczery komentarz - Pozdr. nie politycznie. Witam - i lekko ulżyło a co tam...dzięki za czytanie.. Pozdr. Witam - dziękuje za ową szczerość - tak miało być. Pozdr. uśmiechem. Witam - no właśnie - nic tylko najazdy podjazdy które psują ich twarze - dziękuje za słowo - Pozdr. radośnie. Witam - mam w domu mały zydelek dam radę...dzieki za czytanie - Pozdr.
    2 punkty
  23. (Mojej śp. Mamie) naciera zewsząd — piskliwy szum tętniącej melancholii… … skryłaś się już dawno za horyzontem zdarzeń — rozpływając się — w snopie srebrzystego deszczu… wśród niepojętych widm przeszłego czasu… zamazanych — zapomnianych twarzy… … kiedy nucę ci kołysankę — kroplisty pył — osiada na wyblakłej ze starości fotografii… … daleko mi do ciebie… coraz dalej… … a może — blisko? (Włodzimierz Zastawniak, 2021-04-18)
    2 punkty
  24. @[email protected] Coś pewnie jak tęcza tylko szare. A co to gobis(bigos :) ? Jednym słowem najlepiej zapytać dzieci one Ci powiedzą w neologizmach to mistrzowie niezrównani. Pozdrawiam Pan Ropuch
    2 punkty
  25. Pytanie, co Was inspiruje i dlaczego piszecie na portalu poezja.org...?
    1 punkt
  26. pamiętasz czerń włosów układałeś chłodem niepokój moich ust koiłeś zielenią odkąd ciebie nie ma myśleć tylko mogę czystymi cieniami między mną a ziemią tak trudno uwierzyć że mnie przekreśliłeś to nie jest wrażenie ty stałeś się inny dlatego z twej strony spotkałam nieczułość teraz już rozumiem zawsze byłeś zimny przedzierzgnęłam pamięć w pustkę codzienności z guzików sukienki ślady palców starłam rani mnie ten sam co poprzednio obcy ale to chyba świadczy że jestem normalna Warszawa, 19 listopada 2010
    1 punkt
  27. Zebra Marka - a kram, ar, bez :)
    1 punkt
  28. szukałam natchnienia stąpając drepcząc chodząc usiadłam uczę się łabędzia smukłego z szyją do nieba piórzastego ciekawskiego wolnego uczę się wolności pijąc powietrze i ciszę jaką niesie ta chwila uczę się tej chwili tego dnia
    1 punkt
  29. (Palindrom - takie zdanie o dodawaniu samo wyszło, nie dotyczy osób) A doda i wywiad - oda. Na plus, no - konsul pan.
    1 punkt
  30. @emwoo jestem pod ogromnym wrażeniem tego wiersza. Całkiem szczerze i poważnie, przy Twoich wcześniejszych, nie wiem może późniejszych wierszach trochę gubiłem się w metaforach. Ten jest w sam raz. Super. Gratulacje!!!
    1 punkt
  31. @emwoo No a co mam czytać? Jak w odpowiedzi, zadość tradycji uczynić muszę -:))
    1 punkt
  32. @[email protected] Jestem pod wrażeniem tego wiersza. Zachęta i puenta - to cały wiersz! Niemniej jednak, Grzegorzu! Ja trzymam się już innych ram. Zastanawia mnie to. Pozdrowienia!
    1 punkt
  33. @Lahaj Ej, no... :) Chociaż w zasadzie co ja się będę denerwować, przyjmę to jako swoistą nobilitację i już ;) Pozdrawiam :)
    1 punkt
  34. @valeria a co? Nie masz z kim?:-) @corival nic się nie ukryje przed mistrzem Yodą;-)) pozdro @Marek.zak1 wolałbym uniknąć takich wrażeń ale skoro już są to postanowiłem zrobić z nich użytek. Dziękuję i pozdrawiam.
    1 punkt
  35. @miauczenie owies to jeszcze nic, wspomniany Artysta działa na dwóch kontach. Jedno do niedawna miało w awatarze zdjęcie południowej piękności, a drugie jeszcze nad ranem, mega przystojniaka, też o nie słowiańskich rysach. Napisałam po 1 w nocy do ,,przystojniaka" zwracając się po imieniu i nad ranem był pod nowym nikiem.
    1 punkt
  36. nie myśl o tym czy jutro nastąpi żyj chwilą nie ma pewności że drzwi otworzy oj nie ma więc tańcz pij kochaj hulaj ale z głową nie depcząc tego co było - bądź tylko sobą
    1 punkt
  37. @corival Byk na nogach miał owijki z demobilu wojskowego i dlatego nikt nie słyszał jego biegu szalonego. Jak przymierzył tak i trafił lecz jedynie róg połamał baca byka znów przechytrzył bo go nosił, chociaż kłamał. Co on nosił? Zapytacie nosił pancerz na klejnotach w tym przypadku był przydatny lecz przeszkadzał mu w zalotach. Pozdrawiam :) He Ja
    1 punkt
  38. @Pan Ropuch Jak to możliwe, że nie znam tego filmu...?! Dzięki wielkie. I zgadzam się z cytatem. Ale to ogólnie o sztuce.
    1 punkt
  39. We wsi Podgórki Wszyscy mają pod górki...
    1 punkt
  40. Miłość, której nigdy nie chciałem Miłość na którą zawsze czekałem Dziś przyszła do mnie Dziś przyszła po mnie. Wędrowny los mię czeka Bo chcę szukać prawdziwego człeka A na tułaczkę przecie Trudno zabrać niewieście dziecię. Na rozstaju dróg stoję Wędrówki pragnę, miłości się boję. Czy kochać ludzi w brudnym świecie? Czy pierwszeństwo dać kobiecie? Pytam się wiatru; - Poradź mi jak bratu, Czy być wolnym jak morze ? Czy małżeńskie dzielić łoże? On mi tylko to powiada, Że i samotności i miłości biada Gdy człowiek znaleźć nie umie Wolności we własnym rozumie.
    1 punkt
  41. trudno być bogiem właścicielu palca co na szybie wilgotnej znaczysz ścieżkę życia zgarbiona postaci rzucająca cienie w neonach ulic własnych pragnień nosisz pytania coraz trudniejsze ciężkie wrzynają się w ramiona bez odpowiedzi jesteś bogiem skłaniaj się naturalnie ku rozpaczy zwycięstwo jest dla zwykłych ludzi bobby Średnia ocena: Kategoria: Inne Data dodania 2017-03-24 16:26 Komentarz autora: Strona glówna < bobby > wiersze > p_s | 2017-03-25 10:00 | ciekawy tekst, który przeczytałem kilkukrotnie z przyjemnością; pozdrawiam Ziela | 2017-03-25 09:54 | Mocny z przesłaniem… 5+ bobby | 2017-03-25 06:33 | zgadzam się poprawione iga | 2017-03-24 19:31 | Tytuł proponowany przez nuela wydaj mi się lepszy,ale to twój wiersz i twoja decyzja.Oceniam go tak jak Ja2. Ja2 | 2017-03-24 17:59 | To kompletny wiersz. bobby | 2017-03-24 17:02 | wiersz jest o odbiorcy, czyli o Tobie a nie o Bogu, czyż nie jesteśmy dla siebie samych najważniejsi? bobby | 2017-03-24 16:46 | zła interpretacja nuel Brak komentarzy Aby dodać komentarz zaloguj się E-mail Hasło Zarejestruj się
    1 punkt
  42. @corival Baca niczym mag cyrkowy siebie do cylindra schował byk zbaraniał Hala wyła a sam gazda wyrokował muszę mieć takiego bacę by mnie skrywał przed gaździną gdy zabawiam się w bacówce z samym sobą i Haliną. Pozdrawiam :) He Ja
    1 punkt
  43. W kroplach deszczu Mieści się bezmiar wód, Aby ugasić pragnienie ziemi... Lecz w sercu powódź, Bo z nadmiaru chmur, Melancholia dotknęła korzeni...
    1 punkt
  44. Bardzo gładko opisana ta apokalipsa. Wiele lat żyłam bez poezji, nie było to gorsze życie. Rozumiem, że ludzie mogą bez niej żyć, jesteśmy wystarczająco różni, aby i to pomieścić. A jednak, z pierwszym wersem prawie mi serce stanęło.
    1 punkt
  45. @GrumpyElf Dziękuję Grumpy :) Pozdrawiam :)
    1 punkt
  46. @Leszczym Jesli tekstu w zeszycie będzie przybywało tak szybko, jak ubywa alkoholu, to nieprawdziwy okarze się komentarz, ze obiecanki cacanki ;) Pozdrawiam :)
    1 punkt
  47. @error_erros Przenoszę staram się omijać to samo z pająkami czy myszami których kiedyś udało mi się złapać aż 11 i mógłbym śmiało opatentować tą bezinwazyjną metodę łapania myszy. Sęk nie leży w empatii która jako słowo jest przereklamowana i tak samo nader często(czyt. za często) używana jak tolerancja a w człowieka wrażliwości czy też jej uwrażliwiania się. Najbardziej pomocni ludzie to Ci co nie potrafią siedzieć bezczynnie - Ci zmieniają i końca tych zmian nie widać, później Ci co próbują choć trochę do nich się upodobnić, jeszcze później Ci co próbują z różnym skutkiem Ci uwrażliwiający się, a jeszcze później Ci empatyczni na samym końcu będą z jeszcze trzy grupy które kompletnie nic nie robią szkodzą albo bardzo szkodzą :) Pozdrawiam Pan Ropuch
    1 punkt
  48. Nie Wy jedne. Też omijam zamiast celowo rozdeptać na drodzę, bo niby po co? Niech sobie żyje.
    1 punkt
  49. Jesteś tylko ziarenkiem piasku kroplą deszczu plamką w obrazku jednak jesteś nikt takich dłoni jak ty nie ma wyjątkowy stwórcy poemat piętno abyś nie czuł się winny łuki pętle wiry elipsy (Dłonie są krajobrazem serca. -Karol Wojtyła)
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...