Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 12.04.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
mam na imię tak samo jak ci się wydaje nazwisko zmienne jak hormony normalna rzecz w hodowli kobiet mieszkam w sobie bez adresu obudziłam się i lemoniada smakowała jak cukier kryształ rozsypany na facebooku na miły kochanku bóg jak radzisz sobie z emocjami albo jak cudownie niewdzięczną suką jestem dla ciebie przez siebie bum cyk cyk trala lala bum 2104127 punktów
-
Zgubiłem tytuł-kto go znajdzie niech odda mi go jak najprędzej wiersz bez tytułu bywa nagi trzy kropki i nic więcej Wiersz miał być o tym że cię kocham lub że nie kocham ciebie wcale gdzieś zawieruszył mi się tytuł i nie wiem już co pisać dalej6 punktów
-
być tylko dzieckiem na zawsze bożym nie mieć nic w dłoni - rozdawać wszędzie aż serce4 punkty
-
siedzimy mała świat nas już nie zadowala zerkam przez ramię oglądasz clipopranki w prankach od crindżu więdną nam firanki mówię na to fejk lecz sam lampię się obok drama w dramie spamu na spamie shot&shot drinkujemy drinksy jak koty jinxy mówisz sypnij śniegiem zapuść miksy seksy durexy sunglasy lateksy stop ... widzisz kochanie w niedzielę odkładamy telefony i szukamy własnych wrażeń4 punkty
-
Własnej skórze Zamieńmy się mam dla ciebie całkiem przyzwoite ciało — dłonie wręcz stworzone do stwarzania równie dobrze sprawdzą się też w sianiu zniszczenia — nogi które jeśli tylko im pozwolić nie raz zaniosą cię w niejedno nowe i wielokrotnie do dobrze znanych miejsc nadadzą się również do kopania — krew którą będziesz mógł poświęcić lub przelewać na ołtarzach idei może wyruszysz na poszukiwania jej spokojnych dorzeczy — mózg jako siedlisko umysłu i sumienia niewidzialnym ramieniem obejmującego serce o których nie raz zdarzy ci się zapomnieć które nie raz zdarzy ci się zagłuszać mam dla ciebie ciało z jego całą wewnętrznie skomplikowaną maszynerią ubrany w nie jak w skafander możesz postawić stopę na grzbiecie planety i posiąść ją we władanie to ciało niemal idealne jednak nie przyzwyczajaj się ponieważ z przyczyn zupełnie od ciebie niezależnych za pradawną przewinę niesubordynowanych protoplastów jest skażone robakiem starzenia podatności na ból i choroby w ich efekcie ten wspaniały skafander zacznie wiotczeć niszczeć i rozpadać się dłonie stracą precyzję ruchów pokryją je plamy wykręci je reumatyzm nogi obrzękłe supłami żył i pękniętych naczyń osłabną tak że będą potrzebować dodatkowego wsparcia a każdy krok zamieni się w walkę z przestrzenią spojrzenie ostygnie krew najprawdopodobniej także o sumieniu trudno z góry wyrokować to zostanie zbadane później rozpad ten dokona się niejako na twoich oczach z pełnym udziałem świadomości i pamięci dni kiedy kombinezon twojego ciała działał sprawnie i bez zakłóceń istnieją neurodegeneracyjne wyjątki od reguły świadomości przemijania na przykład zanik istoty szarej zanik ciebie w sobie zanikanie słów na twoim języku zanikanie światła i duszy w twoim spojrzeniu aż po całkowitą atrofię świadomości istnienia po rozpadzie tego wszystkiego co niezaprzeczalnie istnieje jest jednak niematerialne pozostanie tylko ostateczny rozpad materii musisz poznać cały ten proces cały cykl narastania i ubywania stawania się i zanikania nie liczy się żadne zastępstwo czy wycofanie się w sile wieku choćby z koroną męczeństwa zamieńmy się nawet nie na specjalnie długo raptem tyle ile trwa przeciętne życie przeciętnego człowieka no i baw się dobrze Boże ja poczekam3 punkty
-
całuję się wśród margerytek jakby więcej krwi tu obok ciebie oddycham przy ramieniu ty z twarzą w moich leciutko pachnących włosach wydaję się pianką samosiejką dopartą do pnia2 punkty
-
Byłam pewna - to koniec nastał czas nadzieja odchodzi otulił mnie strach przygarnął ramieniem zamknął moje usta zimną dłonią wstrzymał dźwięk usłyszałam klucza chrzęst i ta cisza zastygł czas do głębi bólu i dna zamilkłam - jak nie ja i cicho zawiał wiatr nadzieja znów dała znak usłyszałam imię swoje drzwi zakluczył wrócił 12.04.2021 r.2 punkty
-
Pan Ropuch rzadko zmienia zdanie co innego poglądy i światopoglądy :) Tutaj nie widzę najmniejszego pola do odwoływania czegokolwiek co innego z dodawaniem tego nie mogę obiecać :) No to co - piosenka :)2 punkty
-
Hehehe, i weź zrozum kobietę. ;) Ale momentami gorzki. Na miły kochanku Bóg, życie nie po to jest by brać - dobre w kontekście. Szkoda, że nie umiem jak Ty luźno sadzić wersów, upycham je w pudełka, dudnią jak po butach. bb2 punkty
-
Idziesz ulicą, „dobrze, że moi przodkowie stworzyli drogi”. Czujesz kamienne podłoże, nietwardo stąpasz po ziemi, gdybyś mógł, uniósłbyś się choć pół metra. Nigdy nie czułeś się gorzej jak dziś. Ból dziecka. Zastanawiasz się co by było, gdyby ktoś uratował cię tamtego dnia. Pomocy. A. To oni cię zniszczyli. Ludzie w uroczych okularach. Miękkie, ciemne włosy, które przypominają korony drzew. Fałszywa utopia, pamiętasz jej piękne piersi? Boisz się dzisiaj spacerować tą ulicą. Dobrze, że twoi przodkowie stworzyli drogi. Boli cię skóra od otaczającego wszystkich smutku. Nerwowo spiłowane paznokcie, kawałki szkła na wykładzinie, kropla krwi. Pachniało tam, jak w domu. Domy łamią serca, porzucają w ciemnych uliczkach. Zapalając papierosa, podpalają ci dłoń.2 punkty
-
@julia2537 Diakrytyka nie lubi chyba dróg... spyla do przodu, weź je Julio na nauki, niewłaściwe... pogub. Pozdrawiam Julio, ludzie, domy, tak... ale czy drogi?2 punkty
-
gdy się prostuje myśl na czole to musi boleć i kiedy serce straty liczy nakup słodyczy a kiedy dusza głośno woła nie żałuj kolan2 punkty
-
bierzemy trzy zdrowe serca dwa dorosłe i jedno małe malutkie w warunkach niedoboru tlenu trzymamy jedno dorosłe i jedno małe malutkie serce gdy nastąpi zawał na dużym sercu i dwa zatrzymania na małym malutkim wstrzykujemy po dużej porcji adrenaliny do każdego osobno i defibrylujemy aż zaczną się tłuc jak ptaki w klatce długo podlewamy wszystkie razem oksytocyną wazopresyną serotoniną i cierpliwie czekamy aby biły w jednym rytmie sukces będzie niepewny jeśli nie mamy pewności że pragniemy go z wszystkich sił1 punkt
-
graphics CC0 Boo-mar-rang kij samobij który wraca do ciebie drastycznym słowotokiem kolejny cielęcy poeto jesteś Aborygenem nakładasz farbki na permanentne oblicza lirycznej imaginacji rzucasz słowem o wiatr a bumerangiem wracają ciosy krzyczą jak wyrywana z korzeniem mandragora z nasienia społecznego wisielca pod szubienicą traumy poezja nawiguje marzenia Suahili bantu mówi ci: „hakuna matata” więc popłyń w slangu z Królem Lwem: „wyluzuj” i „nie martw się” o detale traktuj swobodnie podchody od wen Zanzibaru kosze na węgorze tykwy bataty z waka „Araiteuru” złowieszcze wiersze rozbitym statkiem z legendy Maorysów zaklętym w głazy Moreaki jak zabarwione na szaro septarie Zelandii po których skacze sztorm słowo zapyla kosmos to: czapy polarne Marsa od sondy „Marinera” cykliczne burze suchego lodu twój tlenek indu pod ekranem smartfonu prószy srebrem w paginach drogi mlecznej – godz. 17.18; 9.04.2021.r1 punkt
-
Widzisz mą twarz... i co w niej widzisz? Radość? Szczęście? - Otóż wszystko jest kłamstwem. Na twarzy mej wojna. Oczy zmęczone i zaczerwienione. nos zadarty i bezradny. Usta suche i bezlitosne. Uszy słuchające i niesłuchające. Wojna, która może trwać wieczność, lecz czy wieczność istnieje? - Istnieje... - odpowiadam. - Zawsze gdzieś istnieje. - i milknę.1 punkt
-
W świetle umiera ciemność lub kryje się gdzieś w lesie - w krzakach ogromnych. Szuka jedzenia z nadzieją, lecz i tam promienie Słońca dotykają jej płaszcza. Wędrówka po nic, bo i tak przestanie istnieć. Narodzi się nowa, lecz nie będzie tą samą. Z zanikami pamięci będzie chodzić po tunelach i piwnicach, lecz bez celu to wszystko. Utkwiona w nierozumianej teraźniejszości, gdzie jedynie musi wchodzić, gdy światło dochodzi.1 punkt
-
na czubku własnych myśli miałam piękne słowo język w gimnastyce francuskiego szwenku zirytował się, ze nie wiedziałam szepnął, skojarz: kwiaty z esencją wehikułu czasu pięciolinie o mocy sumiennego kronikarza czucie powierzchowne w pieczęci dotyku szum ekscytacji na przedsionku spotkań maszyna przeżyć wyciągała losy aż komisyjnie stawiłam czoła werdyktowi organy przyznały certyfikat jakości i medal za niestrudzone zasługi w doznawaniu metasłowo zawisło nade mną z nadzieja podniosłam wzrok cześć, miłość wybacz, że zwątpiłam1 punkt
-
@korneliusz_ One wszystkie bez twarzy, nie mogłeś ich zgładzić? Pozdrawiam, nie wiem dlaczego pomyślałem o Ukrainie.1 punkt
-
@Gosława @dot. @Leszczym @Jacek_K dziękuję Wam pięknie za pomoc - jeszcze może coś poprawię i będzie, dzięki wam, fajny wierszyk o dziadku :)1 punkt
-
1 punkt
-
hodowlana kobieta i bezzębny pastuch - plenty fish (in the patologic) ocean :) :) :) w stosunkach damsko-męskich bez zmian są stosunki albo i nie Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
@Marcin Krzysica hehe, dzięki, to jakoś tak samo wyszło, nie myślałam o rymach (wiem, jak to brzmi). Przemyślę ?1 punkt
-
oczywiście musi wszystko pasować przy wyborze i być zakochanym:) podałam tylko przykład :) humus jadłam też, kiedy jadałam mięso. podoba mi się to, że nie jem mięsa, roślinne diety mogą być bardzo urozmaicone. moje jedzenie teraz jest kolorowe :) mam dostępne w pobliżu sklepy dla wegan, także jestem zachwycona. dziękuję za pogawędkę, było miło mi.1 punkt
-
1 punkt
-
Mały przyjaciel Mieszka u mnie po drzewem widuje go czasem Siada po cichy Kiedy jest mi źle zapala fajkę i milczy Tak rozmawiamy z sobą nic nie mówiąc, jak drzewa Splątani korzeniami miejsca i czasu Mój osobisty krasnoludek Mały z wielkim sercem Nie poucza mnie w jego starch oczach mądrość się rozgościła Świeci niczym. latarnia wskazując drogę... Potem znika.. jest przecież krasnalem. Nie musi mi się pokazywać ....wcale1 punkt
-
Pośród drzew nieliczne, karmicielką zwane, sypiące jak deszczem pożywnym owocem. Wiele ludzkich istnień przetrwało błagając pod drzewem Sumeru, ukochaniem bogów. Niejeden lud wiedział drzewo obfitości bogactwem jest świata, życiodajnym darem. W cieniu piramid rosło drzewo życia, wspierało budowlę rogiem obfitości. Tysiączne owoce rozmaite smakiem. Czasem miód w ustach, niekiedy muszkatoł. Przy nieurodzaju ostatni ratunek, marzenie wędrowców na piaszczystym morzu. Pierś Wielkiej Bogini wieki wpatrują, marząc o owocach daktylowej palmy. Po licznych poprawkach.1 punkt
-
1 punkt
-
@Tomasz Kucina Żaden fundamentalizm, absolutnie nie. Natomiast antropologia kulturowa, przyroda, historia w tym prahistoria, to jest to :)1 punkt
-
1 punkt
-
@OloBolo Ha! Idę szukać wobec tego. Jak znajdę dam znać. Podziwiam zgrabny wierszyk o... niczym w zasadzie, a raczej o zgubionym tytule :)1 punkt
-
Jeszcze bym chciała... Jeszcze bym chciała Kolorowych motyli na sznurku Tam... tam wysoko w słońcu Tajemniczych jaskiń ciemnych i wilgotnych Z pajęczynami na strychu Zdobywania szczytów dotykających niebo Zielonym listeczkiem Dalekich podróży pełnych przygód Na sam koniec lasu Żeby w końcu stanąć przed domem Chowając zabrudzone paznokcie Z oddechem ulgi, że zdążyło się przed obiadem…1 punkt
-
O tak, świat jest pełen niesamowitych przygód marzycielko. Spodobał mi się Twój wiersz :)1 punkt
-
1 punkt
-
Ten wiersz też traktuje o herbacie, ale podejmuję w nim ten temat z zupełnie innej strony. Niewielki krzew, prawie tak jak inne, bladoróżowe kwiaty, niepozorne całkiem. Kosz na plecach nie ciąży motylim ruchem dwa listki zerwane. Żmudna praca. Wysuszyć dobrze trzeba, ostrożnie pozwijać, fermentacja konieczna na koniec procesu. Tak powstawał od wieków, kuszący napój. Susz sprzedany za miedź, srebro i złoto. Tną fale herbaciane klipry, smukłe ciała mkną szybko, oceaniczny wyścig w pogoni za cennym ładunkiem. Bostońska herbatka z pieniędzmi w tle, Charles River poczerniałe od liści herbacianych. Sprzeciwy, bunty, na koniec wojna domowa.1 punkt
-
tego dnia między Polakami rozciągnięto niedźwiedzią skórę tego dnia leją się łzy żółć i potok niemych krzyków ciszy Prawda zaciągnięta mgłą krzyczy szeptem zagłuszonym defiladą zostały brzozy białe krew zmyto butem czy ktoś wyciągnie rękę serce modlitwę do ofiar strzał w tył głowy duszy nie zwrócono wraku sumienia1 punkt
-
@GrumpyElf Cieszy mnie, że zechciało Ci się pobobrować i poszukać informacji. Co do Charles River, nie sądzę, żeby tamtejsze środowisko naturalne jakoś szczególnie odczuło dodatkową porcję liści. Sądzę, że prędzej, czy też później zostały zasymilowane, zbutwiały, rozłożyły się i zasiliły miejscową florę o dodatkową warstwę próchnicy. Niektóre sobie spłynęły z nurtem, może niektóre zjadły na próbę jakieś stworzenia... Kiedy namokły, liściory mogły stać się dla jakichś istot zjadliwe... Dziękuję za poczytanie :)1 punkt
-
1 punkt
-
Wujek Google pomógł mi zrozumieć końcówkę. Fascynująca historia. Ciekawe czy taka ilość herbaty miała wpływ na tamtejszy ekosystem, na wydarzenia historyczne, jak widać, dość konkretny.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Tu jest dużo fajnych odniesień. Podoba mi się to odgórne przekonanie, że nawet najmniejsze światło rozproszy każdą ciemność. Dzisiaj ta ciemność chowa się nawet tam gdzie ludzie próbują lgnąć do światła. Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
w jego słowach nie ma już mocy w tych czynach nie ma już sprawstwa przechadza się w niepokoju z pokoju do pokoju w piwniczce za pomocą świeczki rozprasza mrok migają mu przed oczami rekwizyty wspomnień koją na chwilę tylko zmiana kierunku w kufrze na strychu na samym dnie owita płachtą ona zbeszczeszczona bóg-kobieta zbutwiała nieprawdziwa z rzadka jej promyk się tli gotowa wciąż by przebaczyć1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
proszę przyjdź z tobołkiem pełnym ususzonych dziesięcioleci w imię mojego krzywego ciała wróć z ostatnią niespełnioną granicą marzeniem ze złamanym językiem dotknij moich nagich powiek zostawiając odciski podobne spowszedniałej kromce w zębach trzymasz krzyż sięgający najwyższych znamion gwiazd choć śnię skrupulatnie i na złość jątrzącym się ciemnościom oczekiwanie wyrzyna się u wezgłowia niczym mleczny ząb czeka na ciebie cała moja jaskrawość jak każdego świtu spodziewam się plam twoich kroków na moim całunie na przedeptanych powrotach1 punkt
-
Obudziła mnie z rana za oknami deszcz pada na stoliku przy łóżku herbata (taka jaką lubię zielona z cytryną ) Przyleciały na chwilę przemoczone motyle wysuszyły swe skrzydła nade mną wstałem zwlokłem się z wyra a tu stoi dziewczyna miła nawet dla oka odmiana Żadna wcale ma stara w papilotach i w garach tylko hoża dorodna dziewoja pomyślałem mój boże pewnie śnię a na dworze deszczyk sobie miarowo pada Powiedziała coś rzekła potem sobie pobiegła a ja za nią po bezkresnych polach utrudzony znużony nie dogonię dziewoi padłem plackiem na murawę świeżą Przyleciały motyle trwało może to chwilę pies mi potem mordę polizał otrząsnąłem się wstałem i do żony udałem ja już więcej chyba nie piję1 punkt
-
Myśle, że w tym wierszu szczególnie wyraźnie i jednoczesnie z lekkościa wydobyłaś swoj styl.., siebie :) Pozdrawiam.1 punkt
-
@opal Dobrze, że z zazdrości zielenieje a nie na przykład ze wstydu... przymusowe dolce far niente brzmi jak lockdown bo zazwyczaj jest dobrowolne :) Też tak uważam (a propos wiosny ten gwałt mi do niej jak najbardziej pasuje) wiosna wybucha i nie przebiera w środkach codziennie tworzy spektakl zapierający dech w piersiach aż do wyczerpania środków. I jesteśmy w końcu przy obojedności - obo jedno ści oboje dno ści... obie jedności - oboje w jedności... obojedność dobry neologizm, pyszny smakowity inspirujący :) Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
@Marek.zak1 Znam profesorów głupszych od buta, chociaż ich wiedza mądrością podkuta. Trzymaj się Marku.1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne