Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 13.03.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
chodź opowiem ci o dłoniach potrafią ogrzać mroźne bieguny nie są rzadkością pchają się przez zamknięte okna wtedy ciało przechodzi w szkło — pełne arktycznego chłodu trafia prosto w ręce gdzie tyle o tobie we mnie drżą wszystkie te szyby na twojej skórze utrwalam ślad chucham w najczulsze miejsca niedomknięte przybliżają strach czułość nazywasz strachem boisz się że gdy cię dotknę poczujesz ten piekący niedosyt6 punktów
-
głupotki już za nami i ego połechtane straszy mnie przemijanie bo z natury jestem płochliwy lecz nazwałem Tobą przyszłość więc zegary już mnie nie budzą do twarzy Ci w moim życiu nie chowaj rumieńców za pudrem naiwność marzeń będzie nas bawić do czasu następnej próby czy ją przetrwamy? nie wiem6 punktów
-
przejrzyste i lekkie nie bać się wiatru jak ptak chcę tylko tyle ile mieści się w garści ziemi naucz jej nie ranić5 punktów
-
Kuracjuszka - to nie ściema powiedziała mi, że nie ma... lecz dokończyć nie raczyła bo się nagle zawstydziła. Ja w pokoju w samotności myśląc o jej niewinności mam wątpliwość czy przypadkiem i do tego z moim dziadkiem. w Świnoujściu na turnusie nie oparła się pokusie no i jako kuracjuszka sama wlazła mu do łóżka. Potem to już szło jak z płatka więc nocami do ostatka dochodziły do mych uszu jęki takie jakby z buszu a to działo się za ścianą nocą, ale też i rano a co gorsza to cykliczne i do tego erotyczne piski, wrzaski i westchnienia były formą potwierdzenia, że kolejny szczyt się szczyci - kto go zdobył? EMERYCI.5 punktów
-
Gdzieś pod lipcowym gorącym niebem, nad drżącym lasem srebrzystych skonań, powolnym krokiem idę do ciebie, życie, ach życie weź mnie w ramiona. Nie pędź tak szybko, odpocznij sobie boś zadyszane ciągłą gonitwą, ja z przyjemnością to samo zrobię, schowam do serca żebyś nie znikło.5 punktów
-
W wulkanicznych pyłów krainie, w szafirowym aromacie ziół i mirry, złotoczerwony Feniks zamieszkuje. Ze strumienia życia utkany, z każdym objęciem księżyca popiołu skrzydłem srebrzystą nić nowiu wita. Aż tu razu pewnego, w drzewa szczelinie co to malachitowym runem utulone, człowieka spostrzega. Wonna żywica pociemniała ze zgrozy patrząc jak mężczyzna wpatruje się w siebie zamkniętymi dzikimi oczyma i widzi jak w letargicznej przestrzeni spoczywa dziecię martwe. Uśmiercony chłopiec w nim. Jeszcze nieupierzony. Niepochwycony w garść dróżek bocznych, dróżek ciemnych, a już pokryty kłującymi krzewami luli luli laj. Cóżeś uczynił?! Ciska w mężczyznę ptasich słów echo, przelatując przez całą wzdętość i pustkę co to na męskich barkach wibruje. I zapłonął Feniks kardamonu złotem, gniazdo rozniecając co to w twardym męskim sercu stosem zakrzewiło się. I migoce przestrzeń mitycznej pieśni uniesieniem: Na ołtarzu słońca, z kości i szpiku, odradza się w tobie pisklę, które uśmierciłeś. Wygładź ostre kontury dorosłości bo zbyt długo już oglądasz siebie poprzez gruby mur sceptyka. Powróć do niewinności o zapachu słodszym niż kwiat, bowiem ufność i otwartość dziecka to centrum wieczności! To serce, w którym wieje słońce i oczy w których świeci wiatr. W tej głębi właśnie zatacza kręgi morze i pluska się niebo, przepędzając całą gnuśność wszechświata. Jest to głębia nie lada. Zatem z martwych wstań, a nic już nigdy nie będzie w tobie pojedyncze i jednorazowe.4 punkty
-
Możnowładca zbuntował się przeciw Faraonowi : wspieranie wrogów, nawoływanie do buntu… Za występki został skazany na sześć lat katorgi, nosił węgiel, rąbał drzewa. Władca Egiptu zapewnił mu dodatkowe „rozrywki” : bił, głodził, nie pozwolił zasnąć. Magnat podobno okazał skruchę i żałował. Po spotkaniu z władcą „popełnił samobójstwo”. Faraon pomógł mu. ( Wiem nieoficjalnie.) Po uroczystym pochówku było wystąpienie. „ Sprzeniewierzył się cesarstwu, lecz pojął swoją winę i nieszczęśnik popełnił samobójstwo, żal kmiecia”. - Przemawiał Namiestnik. Buntownik spoczywa w dużym sarkofagu. Władca udekorował grób.3 punkty
-
Bolą mnie ramiona od dźwigania kręgosłupa moralnego, bo skrzydeł nie nosi ich skorupa. Mruga prawa źrenica opaczności, a łzawi lewa, zaś nos jak piwot zawsze na darmo krwawi. Bolą lędźwie od grzania krzesła elektrycznego z demobilu, bo żadnych szans nie mam mieć innego. Ćmi bólem od myślenia głowa, co obrazami śni, nie mogąc już władać własnymi powiekami. Bolą mnie w pięść zamknięte twardo dłonie estety, bo na egzemę uczuć nie ma maści niestety. Cierpnie krosta w języku, który androny prawi, lecz przecież trzeba wiele słów skraść, wtedy Bóg zbawi. Bolą rozstępy twarzy od skurczów i grymasów, ćwiczonych w szkole życia międzyludzkich zapasów. Szczypie wredna Wenera na kulejącym Marsie, bo tyleż jest w miłości prawdy co sensu w farsie. Boli serce bezdechem skserowanych szarzyzną dni, nieczułością niemych udręk bycia mężczyzną. Szwedzi dusza niemyta, jak kieszeń wypłukana z grosików szczęścia drobnych, jak nadzieja załgana. Bolą włosy przyrosłe palcem rwącym kosmyki srebrzących gwiazd, na zupę z ciężkostrawnej etyki. Gryzą zęby mielące w szczękach chlebowe głazy codzienności spuchniętej złem winy i urazy. Bolą odciski na poduszkach stop i dłoni, od chwytania ciężaru chwil synapsą pogoni. Utykają kolana nawykami klękania przed szyderczym profanem, uczącym nas czołgania. Ból ten sprawia, że w jaźnie czasu trwa wciąż istnienie, Daremnie lecz oparcie, tańczy jak w mroku lśnienie.3 punkty
-
pod sercem uwięzione źródło nie może się przebić zadzierzgnięty oddech w twardych skałach piersi gdyby popłynęło łzami łzami łzami uwolniło zmiękło...3 punkty
-
WSPÓŁCZEŚNI DONKISZOCI Zagubieni między jednym drugim piciem między hasłem do odwrotu a pobiciem swą odwagę wyssaliśmy z mlekiem matki a głupotę z naukami pewnie tatki Podbijamy czułe serca pięknych dam zwyciężamy – tak przynajmniej wydaje się nam powalamy konkurentów wzrostem sprytem ust grymasem lub mrugnięciem - tanim chwytem I na tarczy do La Manchy powracamy Dulcynee same we łzach zostawiamy odpoczniemy miesiąc może dwa aż znów zew natury znać o sobie da3 punkty
-
2 punkty
-
mimo że myśli rozkwitają jak majowe jabłonie wraz z pierwszym krokusem rodzi się nadzieja pada śnieg wiatr zamiata biały puch płatki które jak białe koty wirują podczas marcowych harców bo taka kolejność czasu i dla zimy jeszcze chwila na wspomnienia dzieciństwem owiane głębokie zaspy nadal powodują uśmiech na twarzy Sylwia Błeńska 8.3.20212 punkty
-
dziękuje za wczoraj dziekuje za dziś były dość fajne mimo małej łzy dziękuje bo wiem że jutro nieznane może trudne być jak gór wysokich mgły dziękuje choć czuje mały niedosyt bo powinny być wstępem do gry gry która maluje barwą kolejne dni rodzi uśmiech zna zapach róż dziękuje mimo to że już przeminęło to co moją chwilą życia się zwie2 punkty
-
teraz do tyłu zrobię krok a ty pobiegnij naprzód i trochę się usunę w cień by nie zasłaniać światła bo musisz więcej miejsca mieć na rozpostarcie skrzydeł lecz będę czekać na twój znak by z sercem w dłoni przybiec2 punkty
-
Mówili na ciebie czarownica. Że niby pająki, przystrajasz brokatem. Czynisz wiele nie tak jak inni. I masz domek na kurzej łapce. Tańczysz wesoło o brzasku. Spijasz nektar z kwiatów. a promienie słońca, zaplatasz na smutnych twarzach. Drzewa przytulasz wszystkie. Rozmawiasz ze zwierzętami. Nocą spoglądasz, na jasną i ciemną księżyca stronę. Za dnia obłoki z błękitu, zmieniasz w watę cukrową. Dzieci częstujesz. Lecz kiedyś spadłaś i leżysz bez życia. Ktoś podciął nóżkę twojej chatki. Może ta, na którą nie mówili czarownica.2 punkty
-
2 punkty
-
Uczę się panować nad rozkładem. Życie feniksa budzi podziw ale kto wyliże rany? Nieśmiertelność nie ma końca a niebo nie czeka. W podróży po krańcach jest tyle kolorów, że robi się biało. Celuję w szczelinę: to wszystko co mamy, mówią ci co nie wierzą.2 punkty
-
Moje miejsce - trzy drogi złączone trójkątnie krzyżami wielokątnych myśli i rozstajów. Dwie ścieżki, las ponury i to co pod lasem. Niebo i to pod niebem - drzewo i jego cień. Kamień i jego ciężar, ryty bruzdą wspomnień. Horyzont zdarzeń tkany z całunów szklanych mgieł. W kliszy śliskiego okna wierzga dymny podmuch i rozmywa kształt domu w kałużach szarości przez barwność pól głaskanych górnością powietrza. Spokój ptaków wiszących pięciolinią krzywizn wciska wyklute oczy w blady kształt przestrzeni. Tłuste skiby zlepionej ziemi twardą czernią przezierają przez śnieżny ażur wzorem bieli. Lazur nieba rozwiesza pajęczynę zmierzchu płonąc w pogorzelisku solarnych pigmentów, tam gdzie przez drzwi ostatnie powiedzie mnie wieczność, haftując cekinami gwiazd mrok firmamentu.1 punkt
-
Mój dziadek to stary mistrz właśnie. Prasuje pięknie żelazkiem. Nie umiała babcia, więc przyuczyła dziadka. Lubię patrzeć jak dziarsko prasuje. Co pogniecione najpierw, później gładkie fajne. Narzędzie sprzed wieków, dla mnie zagadką, lecz bliskie sercu dziadkom. Jestem ich małym wnuczkiem i kiedyś dostałem nauczkę. Chciałem sprawdzić, czy ciężkie żelazko i na podłogę spadło. Odłamało sobie rączkę i to był nieszczęścia początek. Przy myciu babcia spojrzała mi w twarz, pytając, skąd taki ślad tutaj mam. Co zrobiłem odważnie powiedziałem i za co dziadek wymierzył mi karę. I babcia po chwili wiedziała, skąd blizna i czemu. Musiałem chodzić z duszą na ramieniu.1 punkt
-
Sklep, można powiedzieć iż sklepik w prostokąt. Dzień dobry. Witam. Piękna miła Pani poproszę butelkę spokoju. Hmm... Cóż ja mogę Panu dać? Małpkę, Żytnią, Wyborową? Finlandię? Proszę Pani... ja spokoju poproszę butelczynę. Jestem niepohamowany. Cham do tego. Nie Pan. Człowiek żart. Niefart. Hmm... Cóż ja mogę Panu dać? Uśmiech wystarczy? Butelkę uśmiechu poproszę, O tak. Od tak. Na jutro. Proszę bardzo, dodam wymiar zainteresowania i żart i kłamstwo słodziuchne. Należy się - niech podliczę - trzy banknoty przeszacunku. Złapałem się za lewą kieszeń. Dobrze, że nie za głowę. Wyskoczyłem z zapłaty. Reszty nie trzeba. Co to to nie. Proszę. Dziękuję. Do widzenia. Cichy trzask drzwi.1 punkt
-
Jaki jest dźwięk pękającego serca, jak wygląda ukłucie w klatce, czym pachnie rozczarowanie? Którą godzinę wskazywał zegarek kiedy zamarłam, bo nie odpowiedziałeś.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@emwoo Emwoo↔Dzięki:)↔Oczywiście, że żadna wróżka zębata, nie przegryzie nóżki "naszej" chatki. Ostatni ząb, by sobie połamała, razem z plombą, zrobioną z żabiego udka i czego tam jeszcze. Pozdrawiam:))?→pozwoliłem sobie ukraść:)1 punkt
-
1 punkt
-
Jestem szczery chłopak. Prosty, prostolinijny i niekiedy z metra cięty. Odkąd odkryłem w sobie przebogate pokłady prostoty łatwiej mi się żyje. Wypowiadam się w sposób niezawoalowany oraz nieskomplikowany. Staram się jak mogę najróżniejszych spraw nie komplikować i iść prosto do celu. Wierzę w prawdę, sądząc - nie bez racji - że w trudnych czasach tylko prawda może nas uratować. Zresztą w czasach tego cholernego wirusa, któremu nie mogę wybaczyć obecności jest znacznie łatwiej o prawdę. Nie mam nic do ukrycia. Żadnych tajemnic. Grono moich najbliższych znajomych i przyjaciół wie o mnie wszystko, ba czasem mam wrażenie, że znacznie więcej niż kiedykolwiek chciałbym im powiedzieć. Na każde pytanie znajdziesz u mnie najprawdziwszą odpowiedź. Śmieję się z absurdów i ostatnio robię to coraz częściej. Takie czasy. Bardzo się pilnuję, aby śmiać i uśmiechać się, a nie wyśmiewać, co mi się w przeważającej większości przypadków naprawdę udaje. Nie wiem, czy oceniam, czy nie, bo sporo rzeczy robię mimochodem i mimowolnie. Mam dystans do siebie i sytuacji, dlatego wcale nie jest łatwo mnie obrazić. Znam swoje zalety, wiem o moich wadach oraz zdaję sobie sprawę z najprzeróżniejszych ograniczeń. Nie udało mi się jeszcze przyswoić całych pokładów najróżniejszej wiedzy, wielu okoliczności nie rozumiem, ale pracuję nad sobą. Przynajmniej ja tak to tłumaczę. Cały czas próbuję ogarniać. Nie mam żadnych kłopotów, aby w dzisiejszych czasach dojść do prawdy, bo jak powiadają prawda kole w oczy. To prawda, że w dążeniu do prawdy przypominam jakąś niewielkich rozmiarów ćmę, która latając po pokoju bez przerwy szuka światła, najczęściej w postaci żarówki. Wcale a wcale nie jestem w tym osamotniony. Zatem latam tu i tam w poszukiwaniu światła i tylko w głębi serca bardzo żałuję, że nasze słońce jest tak daleko. Zdecydowanie za daleko, ale to temat na inną opowieść. Centrum układu słonecznego jest dla nas zupełnie nieosiągalne. Nie, nigdy nie byłem Ikarem. Tyle się mówi, że tylko prawda może nas wyzwolić, a ja bez zmrużenia oka w pełni podzielam ten pogląd. Przysłowia są mądrością pokoleń dlatego właśnie im ufam bezgranicznie. Taka jest prawda. Jestem samotny, ale w najbliższej przyszłości mam zamiar ten stan zmienić. To fakt, że mam kogoś na oku. Obiecuję sobie, że jak tylko okoliczności będą sprzyjające to zagadam, a następnie zapoznam konkretnie tę osobę płci najpiękniejszej. Mam sporo nadziei, że zadanie poznać i zatrzymać nie będzie wcale takie trudne jak się może na pierwszy rzut oka wydawać. Bez wątpienia lubię pisanie. A i coś sensowego przeczytać też czasem mi się zdarza. Staram się mądrze dobierać lektury, co nie zawsze mi się udaje, co przyznaję. Takie są fakty. Zostańcie ze mną. Mam na imię Daniel, jestem dojrzałym, bo czterdziestoletnim mężczyzną i od dawna postanowiłem, że nie podchodzę do pierwszej lepszej dziewczyny. Za dużo mam do stracenia i taka jest prawda. Słyszałem o Niej, że jest mądrą kobietą po przejściach, a gdy tylko na Nią spojrzałem to nie mogłem wyjść z podziwu, a Jej piękny, nieznacznie zatroskany obraz miałem cały czas przed oczami. Nie, nie śledziłem Jej, ale wiedziałem to i owo, a na przykład to, że co jakiś czas popołudniami można Ją było spotkać w sklepie monopolowym 24h, ale nie pytaj mnie dociekliwy Czytelniku co tam kupowała, ponieważ tego nie wiem. Pewnego dnia postanowiłem Ją poznać. Wybrałem się do sklepu i niby przypadkiem na Nią wpadłem i chyba Ją nawet potrąciłem, za co pośpiesznie zaraz przeprosiłem. Zapytałem – mieszkasz tutaj? Ona zdezorientowana, że tak. A jak Ci na imię? Odpowiedziała, że Ania. A dalej samo jakoś poszło. I chyba nawet musiałem się Jej trochę spodobać, a baczny efektów ubrałem się najładniej i najschludniej jak potrafię. Oj tak, potrafię ładnie wyglądać, a przynajmniej tak mi się wydaje. Taka prawda. Usiedliśmy na ławce i powolutku, nieśpiesznie, rozważnie i uważnie zaczęliśmy rozmawiać. Jesteśmy dojrzałymi ludźmi dlatego nasza rozmowa wcale nie była taka lekka. Oboje byliśmy samotni i w dużej mierze myślę że dlatego zaciekawiliśmy się sobą i zaczęliśmy opowiadać historie z życia wzięte. Aż sam się dziwię jak to jest możliwe, ale Ona zaczęła mi opowiadać o byłym, na którym bardzo się zawiodła. To nie był dobry facet i z tego co zrozumiałem po kilku miesiącach znajomości zaczął Ją zdradzać, podczas gdy Ona była w niego zapatrzona jak w obrazek i wydawało się Jej, że on Ją kocha. I nawet jedną zdradę mu wybaczyła, ale kolejnej już nie mogła przeboleć i puścić płazem. Rozstali się w nerwowej atmosferze uzasadnionych zarzutów i pretensji. Nie, nie, on nigdy nie przeprosił za skandaliczne zachowanie. Co to to nie. Ania została sama i było tak do czasu aż mnie poznała. W pewnym momencie zapytała mnie o moje byłe, zdając sobie sprawę, że przecież i ja musiałem kogoś mieć. Owszem miałem. Pytała z pełnym przejęciem i widać było w Jej oku troskę, zmartwienie oraz faktyczną obawę o treść mojej odpowiedzi. Ja, prosty i szczery chłopak właśnie wówczas Ją okłamałem i uczyniłem to z pełną premedytacją. Zamiast mówić o sześciu nieudanych związkach w skrócie opowiedziałem Jej historie jedynie dwóch moich dawnych znajomości. I widać było jak Jej ulżyło, łatwo można było zaobserwować, że odetchnęła z ulgą i wypogodniała, ciesząc się z moich odpowiedzi i opowieści. Nie, nie, właściwie wcale nie musiałem kłamać, bo co najwyżej przemilczałem i zostawiłem tylko dla siebie kilka przykrych opowieści i faktów. Poopowiadaliśmy tych parę historii i poszliśmy do domów, a każde z nas do swojego. Z uśmiechami na twarzy. Obiecaliśmy sobie, że się jeszcze zgadamy, dysponując wymienionymi numerami telefonów. Nie, nie miałem wyrzutów sumienia, co niniejszym przyznaję. Nie, no może trochę, ale nie za wiele, bo miałem przecież dobre intencje. Po kilku dniach znów się spotkaliśmy, a uczyniliśmy to nie przypadkiem, bo umówiliśmy się telefonicznie na spacer. Ania była wyraźnie przejęta kłopotami w pracy. Jakiś durny szef ostatnio bardzo się Jej czepiał, a Ona nie miała nawet się komu wygadać. Miała kłopoty, co bardzo było po Niej widać. Była bardzo spięta, przejęta i rozbita. Do tego nakładał się koronawirus, a zatem niemały kłopot z ewentualną zmianą pracy i środkami na życie. Tłumaczyła mi zawiłe relacje w pracy, a ja nie bardzo umiałem Jej pomóc. Wysłuchałem, coś doradziłem i wskazałem żeby się pilnowała na tyle, żeby nie paść ofiarą jakiejś szerszej nagonki. Ciężka atmosfera w pracy powodowała, że zaczęła popełniać więcej błędów, a skoro tak to pojawiało się coraz więcej pretensji, które dodatkowo komplikowały sprawę i zaostrzały konflikt w miejscu zatrudnienia. Spór sam się nakręcał. Nie miała tam bratniej duszy, owszem była jakaś koleżanka, ale ta w obawie o własną sytuację nie bardzo chciała Jej bronić i pomagać. Cieszyłem się, choć to dyskusyjne słowo, bo przecież naprawdę potrafiłem sobie wyobrazić trudną sytuację w pracy, że chociaż trochę mogę Ją wysłuchać i wesprzeć, a Ona się uspokajała i widać było, że nasza rozmowa sprawia Jej wyraźną ulgę. Zatroskana Ania w pewnym momencie zapytała o moją pracę i znów widać było w Jej oczach lekką obawę, zmartwienie i pełnię mieszanych uczuć. A ja, szczery i z metra cięty chłopak, widząc Jej dojmujący lęk, znów skłamałem. Powiedziałem Jej bowiem, że jestem pisarzem, wydałem książkę i utrzymuję się z pisania, choć prawda była inna, bo dopiero zamierzałem napisać książkę, mając zaledwie zarys w głowie, a żyłem z topniejących w szybkim tempie oszczędności po etacie w korpo. I znów zauważyłem jak na twarzy Ani rysuje się pewien rodzaj ulgi, uspokojenia, a nawet odrobina radości i satysfakcji. Nie, nie poprosiła mnie o egzemplarz książki, a ja jak tylko wróciłem do domu z podwójną werwą, zaparciem i zacietrzewieniem zabrałem się za pisanie jednego z pierwszych jej rozdziałów. Zapytasz drogi Czytelniku, czy miałem wyrzuty sumienia, że skłamałem, a ja Tobie ponownie odpowiem, że owszem trochę, ale wcale nie tak dużo, bo widać było jak na dłoni, że tamtego dnia, w tamtej chwili i o tamtej porze Ania bardzo potrzebowała wsparcia i oparcia, a mi się udało je okazać oraz rzeczywiście pomóc. Oto jest cała prawda o naszym drugim spotkaniu. Piszę od ładnych paru lat wiersze. Jedne są lepsze, drugie gorsze jeszcze inne kompletnie takie sobie oraz są takie, o których jak najszybciej chciałbym zapomnieć. Mam ich całą kolekcję prawie na każdą okazję. Dużo się tego uzbierało, bo plikami zapełniłem prawie cały dysk. Podczas intensywnej pracy nad pierwszą książką przejrzałem dawne zeszyty i znalazłem wiersz, który odzwierciedlał w pewien sposób sposób zachowania Ani, nasze nastroje, rozmowy i rodzącą się w trosce, przemyśleniu i zastanowieniu relację. Niewiele się zastanawiając wydrukowałem ten wiersz, podpisałem i na jednym ze spotkań wręczyłem go Ani. Ania ucieszyła się, pochyliła się nad tekstem, przeczytała i z prawdziwą radością oraz satysfakcją zapytała mnie, czy to o Niej wiersz i kiedy go napisałem. Prawdę mówiąc ten wiersz wcale nie był o Niej, tylko ewentualnie do Niej pasował, a napisałem go ładnych kilka lat temu, ale bez zmrużenia okiem odpowiedziałem w słowach słodkiego kłamstewka, że napisałem go wczoraj i jak najbardziej jest to wiersz o Niej. Wiersz bardzo się Jej spodobał, wzięła do ręki jeszcze raz kartkę, zatapiając się w treści, wypogodniała, ucieszyła się i rozradowała z prawdziwym błyskiem w oku uroczo uśmiechniętych oczu. Powiedziała – Daniel piszesz świetne wiersze, Ty to naprawdę umiesz mnie ładnie opisać i wspaniale spędziłeś wczorajszy wieczór. Potem dodała przepełniona pozytywnymi emocjami – cieszę się, bardzo się cieszę oraz bardzo Ci dziękuję, po czym ucałowała mnie w prawy policzek. Zapytała czy może wziąć ten wiersz, a ja oczywiście potwierdziłem, że tak, że oczywiście, że tak. Uśmiechnąłem się i nie pytaj mnie nawet drogi Czytelniku, co wewnątrz czułem. Byłem zmieszany i skonsternowany, czego za wszelką cenę nie chciałem okazać, ale prawdę mówiąc nie miałem do siebie wielkich pretensji o to drobne kłamstwo, czy coś w rodzaju niedopowiedzenia, bo działałem w dobrej wierze, a i udało mi się sprawić przyjemność Ani, a nawet skraść buziaka. Prawda, że fajne uczucie? Zapytasz ważny i uważny Czytelniku dokąd zmierzam w niniejszym opowiadaniu. Zmierzam do wykazania, że świat nie jest oczywisty, a siły nim rządzące bywają niekiedy trudne do zdefiniowania. Kupiłem od handlarza koszmarne dresiki. Kosztowały niewielkie pieniądze, bo w moim życiu dużych pieniędzy nigdy nie było, nie ma i najprawdopodobniej nie będzie. Taka jest prawda. O wybitnym niedopasowaniu dresów wiem od siostry z zagranicy, która widziała mnie na zdjęciach, a zajmuje się krawiectwem. Kolor jakiś taki byle jaki, beznadziejny fason, sterczące farfocle, bluza bez napisów w kostropate romby. Ubrałem dresy żeby czuć się przede wszystkim swobodnie i spotkałem się z Anną. Ania jak tylko mnie zobaczyła wspomniała – Daniel – świetnie wyglądasz, fajne dresy, skąd masz? A ja odpowiedziałem, że kupiłem w topowym sklepie oraz że dziękuję za komplement. Bardzo dziękuję. Ania patrzyła na mnie z wyraźną aprobatą i zainteresowaniem. W jej oczach można było wyczytać bez trudu, że się Jej podobam. Nie wiem jak to uczyniła, ale nie udało się Jej nawet uśmiechnąć pod nosem z przekąsem. Komplementy wypowiadała z pełną powagą i przekonaniem. Według mnie kłamała jak z nut. Taka to Ania. Taka prawda. Śmiałem się w duchu z sytuacji, bo już wiedziałem, że wyglądam tragicznie, ale nie dałem po sobie poznać, że wcale nie dowierzam ładnym słowom na temat mojego wdzianka. Nietrafiony zakup zaraz głęboko schowałem w szafie oraz postanowiłem za żadne skarby świata do niego nigdy nie wracać. Nie ukrywam jednak, że miło mi było słyszeć ładne słowa o moim wyglądzie nawet wówczas gdy w pełni sobie zdawałem sprawę z faktu, że wcale tak nie jest i że jak powiadają szału nie ma. Jeśli mnie zapytasz, czy miałem jakąkolwiek pretensję do Ani, że nie powiedziała mi prawdy to odpowiem, że nie, że ani trochę, że wcale a wcale. Prawda jest bowiem taka, że czasem jest przyjemnie usłyszeć słodkie kłamstwo wypowiadane życzliwie i w szczerych intencjach.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ptaki wywodzą się z nieba Skowronek jest pierwszy na mecie Wiosna, po zimie która była sroga Ich śpiew z trelami się plecie Jaskółka czarny sztylet Który powietrze tnie Biało czarna nieba błyskawica Na nieba niebiańskim tle Kormorany złociste Przeglądają żółte kalendarze Zaznaczają dzień przyszły Ciekawe co się w nim wydarzy Boćki te czerwono dziobki Najpiękniejsze białe i czarne Stoją na łące pełnej kwiatów Jak zaczarowane Pan słowik z panią słowikową W cieple Wieczornego Słońca Wyśpiewują swoje trele Przy domowym ognisku, bez końca Mogłabym tak pisać i pisać O Boga ptasim świecie Musze się spieszyć, bo Panu Bogu zanoszę Kwiaty nieba w ogromnym bukiecie @Ewula W utworze wykorzystano utwory " Jaskółka uwięziona" i "Żółte kalendarze"1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Woda jest porywista. Ogień bywa mocny, a kamień przezroczysty. Wiatr pali się. Tańczące żywioły wymieszały się, i zlały się w masę, z której zrodził się świat. Tylko trochę mniej zawikłany.1 punkt
-
@OloBolo Na turnusach większy wybór w domu tylko własna żona mimo chęci i wysiłku siły wyższej nie pokona. Na turnusach kuracjuszka w dni powszednie i od święta stwarza sobie nowe życie i o mężu nie pamięta. Pozdrawiam :) He Ja1 punkt
-
Emerytom nie tylko trzynastki i czternastki się należą , ale przede wszystkim seks , nie tylko na turnusach . Pozdrawiam .1 punkt
-
@emwoo Zjadła mnie trema a na poważnie pisałem szybko i mniej rozważnie a brak litery to niedoróbka i tak sam z siebie zrobiłem głupka. Pozdrawiam :) He Ja1 punkt
-
1 punkt
-
@emwoo Może jedynie, jako tekściarza scenki niech inny sobie odtwarza bo dla mnie zawsze brak jest odwagi chociaż na scenie nie staję nagi. Pozdrawiam :) He J1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@emwoo Pięknie! Tylko tylę napiszę! "Powróć do niewinności o zapachu słodszym niż kwiat" I tu!, Z tobą się zgadzam-:) Pozdrowionka ciepłe1 punkt
-
Miotani od ściany do ściany z każdym wichru podmuchem, Po Mundusie sunąc nie ciałem - będąc tylko li duchem. Bezgłośnym krokiem wystukując pradawny rytm zaklęty, A każdy z nich razem i z osobna na równi przeklęty! Gdzieś fala bezkresnego, a rosnącego oceanu Rzuciła rozbitka, oczekując ku swej czci peanu. Ten wygłosił bezdźwięczne słowa, co są dlań drogowskazem. A oczy jego nie widzą – zamknięte fali rozkazem! Oto jest i On – sam, otoczony ciemności bezmiarem, Lecz choć ciemno – On widzi, co dla wielu innych koszmarem. Światło niedostrzegalne, nieważne, zbędne dla kochania, Rozpraszające mrok co najlepsza jest fali kompania. Bo lanca ta świetlista, Wszechświat takim Jemu odsłania, Jakim jest – trakt wyboisty prowadzący do usłania. Śmiertelny - sługa fali uniwersum przemierzający. Światło oczy otwiera – ślepy staje się wszechwidzący! Kroczy ku źródłu, ku sercu - ogniu nadziei wybranej! Choć wicher i fala strącają Go ze ścieżki obranej! Raz ujrzana, nie zaniknie, dopóty wzrok nadal działa, Każdy krok to wyzwanie, kolejna udręka dla ciała. Przeszedł sam tę drogę, będąc li postacią konającą. Ślepi uciekają! On niewzruszony, ręką swą drżącą Złotej latarni dotyka – klękajcie ludów eony! Twórca, artysta, człowiek - On w kamień został przemieniony! Ślepi wracają, gromadząc się dokoła skamieliny. Jeden z nich, pchany falą, wrzuca go w bezdenne głębiny. On tonie z innymi – tamci się w kawałki rozpadają, Ale jemu wichru uderzenia kształt nowy nadają. I wpada do komnaty, tam inni nad Ziemią latają. Tam ślepi, wciąż nie widząc światła, na swe twarze padają. Jego pomnik sięga szczytu, wiecznej galerii sufitu! Oto On - nieśmiertelny! Oni – martwi od incypitu. 101’191 punkt
-
śmietniki są pełne poczciwi segregują czas myśli i słowa ktoś wyrzucił miłość rozbił marzenia klika plastikowych chwil urwało błędne koło będzie wiosna w otwartym oknie błękit paryski i pierwsi wędrowcy na zdartych ścieżkach przedwczesny coming-out twarze z wiatru zakryły obłoki miętowe usta plują tiktakami1 punkt
-
Bardzo mi się podoba twój tekst, z dystansem, przewrotnością i filozoficznym zacięciem. Różnica jest taka, że peel wiedział, że ona ściemnia, a ona mu wierzyła, a wierzyć chciała, co dało mu taktyczna przewagę, co uwodziciele i czarownicy często wykorzystują. Z przyjemnością przeczytałem.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
@emwoo może jakiś, co mądrzejszy albo wrażliwszy chłop(ak), przeczyta to i z letargu Go obudzi? może... ale po ilości wyświetleń widać że małe szanse. i dlaczego? pytam w próżnię. a czy ja to zrobiłem? kto mi odpowie - ja sam? czy ktoś wiedzący? wiem, i nie wiem. (o budowie nie ma co pisać, bo jesteś dogłębnie świadoma jak piszesz (jak ładnie piszesz)) (bajka to jest, i morał ma:) )1 punkt
-
@Nefretete podpisuję się pod tym co napisała Gosława, no może poza odczuciem niepokoju hihi ;) bardzo ładnie :) a i tytuł przyciąga uwagę :)1 punkt
-
@Nefretete Wolność możliwa jest tylko na pustyni, na pustkowiu gdzie nic nie ogranicza, nie przeslania linii horyzontu, gdzie gwiazdy są najjaśniejsza, a ziemia najprawdziwsza, bo noga. Taka myśl mi zaświtała w pierwszym wrażeniu po przeczytaniu. I daje plusa oczywiście:)1 punkt
-
@tetu Fakt, nie wiem o kim, nie wiem o czym, ale wiersz jest ładny, interesujący i intrygujący:))1 punkt
-
Dobry ten podmiot, taki pergaminowy, przepuszcza do środka, czy na zewnątrz? Bo jak to drugie, to bije świętością, chociaż słabe ;) Bardzo mi się utwór podoba.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne