Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 18.02.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
przebóstwiasz mnie pełnym rozwinięciem zmysłów pragnę dogłębnie w erekcji śnię świat znika faluje czasem w bliskości ciepły nieuchwytny drżący bez obietnic7 punktów
-
cieszy bardziej niż w garści ptak a jeszcze bardziej gdy się marzył pączki nie smakowały jak oczekiwanie dzień wcześniej lepiej było kupić w środę i mniej entuzjastycznie wyciągam z paczki niż gdy wrzucałam w sieci do koszyka sny by być na swoim realnie stały się jak gdyby nigdy nic bez emocji ale i Kubuś Puchatek najbardziej na świecie lubił jeść miodek a jeszcze bardziej tę chwilę tuż przed jakoś tak na odwrót z małymi wyjątkami6 punktów
-
wiosna mnie zaprasza krokusem pierwiosnkiem narcyzem oraz tulipanem lato namawia mnie różami piwonią malwą łubinem stokrotką margaretką jesień zaś barwnym liściem i wrzosem złocieniem i astrem zima kusi zaś grudniem który na parapecie kwitnie ładnie lubię owe pory jest mi z nimi w sercu zgrabnie5 punktów
-
siedzimy na bujanych obłokach trzask prosto z kominka zięby opatulone białą pierzynką ty lubisz wiatr i złote pola ja myślę o dzikich koniach w górę i w dół w górę i w dół nadciąga wojna z kolejnym odbiciem od podłoża4 punkty
-
Hej Wszystkim, Właśnie odebrałem z drukarni 200 egzemplarzy mojej pierwszej książki Daniel Forsit (pseudonim) "Opowieści poboczne". Jakby ktoś był zainteresowany jej kupnem to bardzo proszę o kontakt. Motywem przewodnim tomiku jest tolerancja i szeroko pojęta "inność", cokolwiek by to nie oznaczało. Jest kilka wierszy, ale większość to prozatorskie opowiadania z tak zwanym przekazem. Tomik powstawał przez 8 lat nieregularnej pracy. Gdyby kogoś moje pisanie zainteresowało to szykuję drugi, bardziej poetycki tomik, który właśnie kończę. Wszystkie szczegóły podam w prywatnej wiadomości. Z poważaniem, Michał L. "Leszczym" "Daniel Forsit"3 punkty
-
namaluję ci miłość fale rozbijające głodem ostały klif żywiczny zapach sosen wygiętych w przepaść topiel oczu zachłanną w konaniu namaluję ci śmierć3 punkty
-
dziś zabawa cyrk przyjechał przedstawienie czas zaczynać na arenie przed dziewczyną staje śmieszny arlekino rozmazany ma makijaż chód niezdarny błazna mina salto kiks niech brawa biją ach, pocieszny arlekino i dziewczyna się zanosi śmiechem pustym nad tym co się przekomicznie tak wygina dalej mały arlekino ten żartuje w tył upada dla niej cała błazenada choć pod maską łzy mu płyną mały biedny arlekino3 punkty
-
Jest taka stara, chińska bajka o garncarzu, który lepił z gliny garnek. Robił to bardzo długo, jednak za każdym razem, gdy oglądał swoje dzieło nie był zadowolony. Miał wrażenie, że o czymś zapomniał, że czegoś brakuje. Dokładał gliny do rzeźbionej bryły, obracał ją na garncarskim kole, muskając dłońmi nadawał jej najbardziej wyrafinowane kształty. Rzeźbił piękne gliniane uszy o idealnych proporcjach, za które będzie można trzymać garnek, podając potrawę na stół. Dodał gliny na dno, aby naczynie dłużej trzymało ciepło. Jednak dzieło wciąż nie zadowalało garncarza. Po kilku godzinach pracy zrozumiał w końcu czego brakuje garnkowi. Naczynie nie miało otworu. Garncarz skupił się na kształcie, fakturze i pięknie naczynia, jednak zapomniał, że powinno być funkcjonalne. Zamiast czegoś w czym można gotować, stworzył piękną, lecz bezużyteczną bryłę. Garnek potrzebował pustki, aby zyskać swój charakter. By stać się tym, czym miał być. Boimy się słowa pustka. Na samo jego brzmienie czujemy lęk przed nicością. Niebyt kojarzy się z czymś ostatecznym, ze śmiercią, z nieistnieniem. Czasem boimy się tego stanu tak bardzo, że każdą wolna chwilę zapełniamy nic nieznaczącymi czynnościami. Wszystko po to, żeby nie poczuć nicości. Poganiamy siebie i innych, trąbimy na światłach, popędzamy dziecko, gdy wiąże buty, krzyczymy na kasjerkę, że za wolno kasuje. Nie chcemy pozostać w bezruchu, żeby cenne sekundy nie przeleciały nam przez palce. Bezczynność kojarzy nam się ze strata czasu, a to najcenniejsze co mamy. Nasze życie to linia, która niczym tykająca bomba odmierza nasze dni. Jesteśmy tym karmieni od pokoleń, wzrastając w kulturze zachodniej nie sposób myśleć inaczej. Ci, którzy tracą czas to nieudacznicy. Lenie, którzy nic w życiu nie osiągną. A gdy mocno się postarasz możesz osiągnąć wszystko. Tylko co to jest wszystko? Udowadniamy sobie, że jesteśmy coś warci, spełniamy czyjeś marzenia. Kreujemy wyobrażenia o sobie i wkładamy je w głowy innych ludzi, by potem uczepić się tego i wierzyć, że tak właśnie o nas myślą. Karmimy się tymi iluzjami i biegniemy w pogoni za czymś nieuchwytnym. Wierzyłam, że mnie to nie dotyczy. Przecież spełniałam własne marzenia i odnosiłam sukcesy. Miałam gdzieś opinie innych, wiedziałam co jest dla mnie dobre. Owszem, trochę nie pasowałam do korporacji, za dużo analizowałam i czułam. Aby upodobnić się do reszty nakładałam maski, których miałam tak wiele, że w końcu straciłam własną twarz. Pogubiłam się w tworzonych przez siebie kreacjach, byłam jak kameleon, czym bardziej nie pasowałam do otoczenia, tym bardziej starałam się wtopić w tło. I w końcu stało się to, co nieuniknione. To samo co z setkami, tysiącami innych, którzy zbyt długo żyli imitacją życia. Załamałam się. Wtedy nie rozumiałam co się dzieje. Widziałam to ze złej perspektywy, nie miałam przestrzeni, dusiłam się sobą. Był taki czas, gdy czułam jakbym nie istniała. Miałam prawdziwe przekonanie, że jestem tylko iluzją, że wydaje mi się, że jadę samochodem, rozmawiam z pracownikami czy podpisuje jakąś ważną umowę. Byłam przekonana, że mnie nie ma. Wpadłam w pułapkę własnego umysłu. Wychodziłam z psychoterapii i uzmysławiałam sobie, że mówiłam nieprawdę. Płaciłam za sesję, która miała mnie wyciągnąć z tego gówna, a szyłam obcemu człowiekowi jakieś nieprawdziwe historie. Opowiadałam mu własne iluzje na swój temat. Teraz już nie wiem czy ze wstydu kim jestem, czy dlatego, że po prostu zapomniałam, gdzie jest moje “ja”. Zmieniałam leki na mocniejsze, czułam co raz mniej. Trwało to osiem lat, aż w końcu coś pękło. Przemijanie i nieuchronność zmiany to jedyne czego możemy być pewni. Nawet jeśli nic nie robimy, to, co w tej chwili trwa i tak się kiedyś skończy. Wbrew pozorom nie trzeba podejmować żadnych akcji, przemijanie jest procesem niezależnym od nas. Za każdym razem, gdy słyszę: “A może to rzucić i wyjechać w Bieszczady” trochę mi smutno, bo takie rzeczy nie wydarzają się w prawdziwym życiu. To nie książka Grocholi. W Bieszczadach nadal będziesz walczyć ze swoimi demonami, bo tu nie chodzi o miejsce na ziemi, a miejsce w twojej duszy. To nie jest opowieść o szerokości geograficznej, a o przestrzeni jaką musisz odkryć w sobie, o otworze jaki musisz wydrążyć, aby twoje naczynie stało się funkcjonalne. Aby twoja dusza odzyskała prawdziwość istnienia. Wyjechałam do Tajlandii jako wrak. Mój mąż podjął decyzję, mi było wszystko jedno. Spakowałam nasze życie do pięciu walizek. I trafiłam do innego świata. Trafiłam do pustelni. Zaczął się mój życiowy detoks. To nie było niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki, a codzienny bolesny proces odwykowy. Przez pierwsze trzy lata nie miałam kontaktu z ludźmi. Oprócz moich najbliższych nie miałam żadnych znajomych. Nie poznawałam nikogo, bo nie miałam takiej potrzeby. Odpoczywałam od relacji, dyskusji, udawadniania swojej wartości, politycznych przepychanek, oceniania, przekonywania do swoich racji. Skasowałam social media, kontaktowałam się tylko z rodzicami i bratem. Okazało się, że nikt za mną nie tęskni, a wszystkie moje dotychczasowe znajomości zniknęły w ciągu paru chwil. Życie zweryfikowało moje relacje tworzone na fundamentach zawodowych koneksji, zależności i profitów. Sama tworzyłam te relacje, nikogo o to nie obwiniam. Nie miałam polskiej telewizji, nie słuchałam radia. Nie docierały do mnie żadne informacje. Odizolowałam się kompletnie od polityki. Nie interesowało mnie kto został prezydentem, jaki polityk objął ministerstwo, kto ma jakie poglądy. I wiecie co? Nic się nie wydarzyło. Nadal żyłam. Okazało się, że ta wiedza nie była mi do niczego potrzebna. Przez całe życie byłam przekonana, że muszę być na bieżąco, bo trzeba mieć swoje zdanie, a moja opinia się liczy. Ale nagle uświadomiłam sobie, że nic nie muszę. Mój brak zainteresowania polityką nie nadszarpnął podwalin świata. Wszystko trwa i toczy się swoim torem. To było wspaniałe, uwalniające odkrycie. Chodziłam po rozgrzanych ulicach Bangkoku i obserwowałam lokalny świat. W centrum miasta w labiryncie małych uliczek toczyło się sielskie, powolne życie. Bezpańskie psy, świergot egzotycznych ptaków w liściach wysokich palm. Wiszące w cieniu hamaki na wypadek, gdyby upał okazał się zbyt męczący. Rozgrzane paleniska ulicznych kuchni, zapach parującego sosu rybnego i kiszonych krewetek. Piekący w oczy, wyciskający łzy. Uśmiech ludzi, których nie rozumiałam, jednak nie potrzebowałam ich słów. Wystarczyła mi iskra w ich oczach, szczerość, której czepiałam się wtedy jak ostatniej deski ratunku. Prawdziwość prostych ludzi, którzy nie maja ochoty niczego udawać. Nawet nie wiedzą, że można. Siadałam czasem przy plastikowym stoliku, zamawiałam tajską zupę i patrzyłam na nich. Tak innych niż ludzie, których zostawiłam w swoim starym życiu. Patrzyłam, jak się śmieją, jak rozmawiają. Odkryłam wtedy, że słowa są zbędne, wystarczy otworzyć szeroko oczy, aby zrozumieć czyjeś emocje. Obserwowałam ich surowe życie, bez ozdobników, skupione na przetrwaniu i na tym, co tak naprawdę jest ważne. Ich widok był jak lekarstwo. Czasem dostrzegałam w ich wzroku to mgnienie, niemal nieuchwytny znak, że rozumieją. Jakby czytali mi w myślach i widzieli moje krwawiące serce. Prości ludzie, którzy skończyli kilka klas w przyklasztornej buddyjskiej szkole, patrzyli na mnie ze zrozumieniem, jakiego nie doznałam nigdy wcześniej. Z mądrością życia, której nie uczy się w szkołach. A ja patrzyłam w ich pomarszczone, zniszczone słońcem twarze o obcych rysach i czułam ukojenie. Wciąż byłam chora, nadal brałam tonę leków, jednak czułam, że coś się zmienia. Stroniłam od obcokrajowców, nie chciałam się integrować. Nie potrzebowałam słów. Bałam się, że ten wspaniały sen się skończy, że zakrzyczą mnie swoimi racjami. Że stracę to co osiągnęłam. Bywało, że słyszałam polskich turystów gdzieś na ulicy czy w metrze. W jednej chwili stare uczucie wracało, jakaś trucizna zalewała mi serce. Odwracałam wzrok, żeby mnie nie zdemaskowali, żeby nie dostrzegli w moich oczach zrozumienia, tego odruchowego spojrzenia na dźwięk znajomego języka. Wtedy tego nie wiedziałam, jednak teraz już wiem, że to wszystko nie wina ludzi, Polski czy korporacji. To były tylko narzędzia do samodestrukcji, które trzymałam w swoich rękach. Wtedy miałam żal do ojczyzny jakby była matką, która zostawiła mnie w sierocińcu. Tęskniłam za nią, jednocześnie jej nienawidząc. Miałam żal do przyjaciół, którzy tak szybko o mnie zapomnieli. Miałam żal do siebie, że straciłam czas. Że tracę go chodząc po gorących ulicach Bangkoku i nic nie robię. Jestem leniem, nieudacznikiem. Bo przecież bez pracy nie ma kołaczy i tylko ciężką pracą ludzie się bogacą. Stare prawdy wtłaczane moim przodkom przez ich matki i przekazywane z pokolenia na pokolenie niczym czarne dziedzictwo. Niszcząca siła, która doprowadziła nasze społeczeństwo na skraj przepaści. Gonimy za króliczkiem, który i tak nas wykiwa. Może było mi łatwiej, mogłam z dnia na dzień odizolować się od wszystkiego co mnie podtruwało. Jedna kropla trucizny nie zabija, jednak dodawana sukcesywnie, dzień po dniu zaczyna nasycać ciało toksyną. Krople przestały płynąć, jednak ja nadal potrzebowałam czasu na wyzdrowienie. Było mi łatwiej, bo zamieszkałam w kraju buddyjskim, gdzie słowo pustka nie powoduje strachu, a nic nierobienie nie jest lenistwem. Każdy ma swoją pustkę, osobistą przestrzeń tylko dla siebie. Gdzie zawsze można wrócić i poczuć ukojenie. Zawsze można położyć się na hamaku i odpocząć. Zamknąć oczy i słuchać zgiełku dnia. Ten kraj nie rozwija się w takim tempie jak kraje zachodnie, ale nikt nie ma z tego powodu żadnych kompleksów. Za niczym się nie goni, nie ma wielkich ambicji. Nie ma karier, chęci posiadania. Pracownicy nie chcą odpowiedzialności, a gdy czują presję odchodzą. Nie walczą, bo nie muszą. I wtedy właśnie, będąc tam, w tym dalekim, egzotycznym kraju zrozumiałam, że ja też nie muszę się nigdzie spieszyć. Nie muszę nic udowadniać, mogę marnować czas. Nie muszę wykorzystywać każdej wolnej chwili na kolejne osiągnięcia. Nikt tego nie musi. Poczułam wokół siebie przestrzeń, byłam wolna od ludzi, opinii, przedmiotów. Całe życie w pięciu walizkach okazało się zupełnie wystarczające. To było jak oczyszczający reset, wrócenie do ustawień fabrycznych. Są budynki, które można wyremontować, jednak czasem, trzeba go zrównać z ziemią, żeby powstało coś pięknego. Stałam na gruzach swojego życia, wyciągałam ramiona do błękitu nieba i czułam lekkość. Według filozofii wschodu wszechświat powstał z nicości, a każde żywe istnienie pochodzi z energii wszechświata. Jesteśmy z pustki, która jest częścią naszej istoty. Niczym w znaku yin-yang, gdzie czarne przeplata się z białym, byt współistnieje z niebytem, istnienie z nieistnieniem. Pustka nas dopełnia, a bez niej jest nas tylko trochę. Jeśli nie damy sobie przestrzeni na poczucie emocji, przyzwolenia na błędy i tej tkliwej troski o to, co czujemy, nasze człowieczeństwo zachwieje się w posadach. Jednak moja opowieść nie jest o religiach wschodu, nie studiowałam ich, nawet nie próbowałam. Moja opowieść nie jest też o wierze w Boga, bo to delikatna, intymna struktura mojej duszy, której nie warto wystawiać światu do oceny. Ta opowieść jest o mnie i o mojej drodze do miejsca, w którym jestem teraz. O surowych, prostych ludziach, o zniszczonych słońcem twarzach. O dialogach bez słów, w wąskich, gorących uliczkach Bangkoku i o pustce, którą musiałam poczuć, żeby zacząć żyć. Moje serce to wciąż delikatna, niewygojona tkanka. Taka jaką mieliśmy na kolanie, gdy odpadł nam strup. Delikatne ciało z cienką, różową skórą, którą łatwo zranić. Wiem o tym, dlatego nigdzie się nie spieszę. Powoli odbudowuje swoje życie, bez leków, bez toksycznych relacji. Nikogo nie udaję, nie oceniam, nie nawracam. Nie zmieniam światopoglądów. Dzielę się jedynie swoja fascynującą podróżą, która wciąż trwa. I mam nadzieję, będzie trwała jeszcze długo.2 punkty
-
MAM OWCOM I MOC W OMAM. RUNO, TO NUR? JE I WYWAR; OWCA PAC, W ORAWY WIEJ. MA TO PĘD; IDĘ, O - TAM. BOBEK, A SAKE BOB? MIĘSO, I NIOSĘ IM! ECH, CO CHCE? A MECH, CO CHCE MA. O, CHCE CECH, CO? IM RAK JAGNIĘTA MA, TĘ INGA KARMI. ON - IWONA - BARANKOM CMOK NA RABAN O WINO.2 punkty
-
graphics CC0 miss z klatki ma okres. to znaczy ma wstręt do własnej krwi. red pankration od starożytnych olimpijek. albo nie. pod szponem. drapieżne hard nails wbite w ścianę przed walką. juta. sizal. słoma wiedeńska. w uchu kolczyk. oszukany plug tunel. no pasaran! głodna brave maiden! druga młoda Dolores Ibárruri Gómez. pajaca ma! ściska go w kombinerkach. naburmuszone policzki nadyma. w bańce wielkomiejskiej nie daje się na dywanie. łomocze w gruchę. ty jeszcze na bani. ka_es_wu elektrolitów! ona sojowa w kotlecie atletki wiedźma z włosem po mopie. ona? on? megiera w boxie. Rocky z rampy. w kasku szczękowym odpaliła rumaka manetka gazu ścigacza na full. do steakHouse'u na rzeźnię jeden jest cel ambitny wyklepać skośnooką z pancrase'u kolejną Minori z big okiem anime. trenowała na hałdach ze skakanką i skankiem na uchu ska. toasting od metalowej pięści. skóra zdarta z prospektu Heraklesa geny z kopalni po tąpnięciu w Mike´s Gym. zostawił(a) tam fochy. lęk. uwolnił(a) z ud metan. swój spieniony oddech w ślepym szybie egzystencji w wyrobisku mechamacicy pionowe korytarze. wali puls! tętno wyposzczonej wadery gra! ekskluzywna gala to noc Walpurgii. w oku orkan. szpadel w matę czaszka Yoricka na ubitej ziemi. tam za werbalną kratą wyobraźni pozorowany testosteron w puderniczki żyletka do metroseksualnej klaty z ciosu botoks i żele. w parku karcą reaktywne sensory. kwitną magnolie pod snopem laserów z pasów radiacyjnych jonosfery tej hali. oktagonalna fajterka MMA idzie w bój! w gębę napluje silikonowej dziuni pod tabliczką z numerkiem last round. – * utwór i peelka to–> fikcja kreatywna, ściema, spekulacja – tekst nie ma ukrytych konotacji personalnych, w duchu klimatów walk MMA. (niepolityczny, i nie w klinczu płci)! w promocji dla mieszanych sztuk walki i silnej pozycji kobiety w ringu (która wzbudza respekt świadomie kreując turpizm subiektywny dla rywalek w pojedynku). * pancrase – jap. org. mieszanych sztuk walki.2 punkty
-
znużone zegary biegiem czasu gasną siną tarczą na krawędzi nagiej chwili przykrytej kamiennym blatem czernią rzęs i echem spłoszonego snu2 punkty
-
Jaki kolor ma twoja nadzieja? Błękitny jak bezmiar najczystszego nieba, do którego wznosisz wzrok błagalnie, w rozpaczy? A może zielony jak dzikie polany? Jak zalesione wzgórza i lipcowe sady, wśród których ukrywasz lęk, gdy nikt nie patrzy? Czy jest to czerwień wściekła i krwista, płonąca żalem niczym grań ognista, wypalająca w duszy bolesne znamiona? Może jest srebrna jak nocny stróż gwiazd? Albo i złota jak ukryty skarb, którego szuka zjawa pokaleczona...2 punkty
-
w sercu dość miejscaby nie tylko ciebie zmieścićzatem wpuszczęświat do siebiechoć wiem że okrutnydla tych którzy nie trzymają pionuoczy dookoła głowymogą też nie pomócczłowiek cóż człowiekpotrzebny dla człowiekaktóry narzędziem zbrodnizabijając z zazdrościczy warto kochaćtak wartoale tylko wtedykiedy się nie pomylisz2 punkty
-
A.H. Nie ma Cię na Facebooku nie istniejesz Pomyślałem szuka dziury w całym w drugim podejściu nie wytrzymałem nerwowej atmosfery i mnie poniosło wypowiedziałem po alkoholu tych kilka słów za dużo Odwróciła się na pięcie i zasyczała: przecież ty zacząłeś pracować jak ci matka zdechła! na odchodne rzuciła butelką wykrzykując wypierdalaj z mojego życia raz na zawsze i chybcikiem usunęła z grona znajomych na Facebooku Najwidoczniej jej nie pasowałem do budowanego wizerunku kogoś kto lubi się pławić w sztuce nieżyjących twórców Żywi ją nie interesują no chyba że nieznajomi mieszkający za siódmą górą i siódmą rzeką2 punkty
-
@Radosław @beta_b, @Marek.zak1, @Gosława, @Dag, @Leszczym, @Waldemar_Talar_Talar, @Wątpiciel, @Wieslaw_J._Korzeniowski, @huzarc, @iwonaroma, @Natuskaa, @Antoine W, @Annie Przepraszam, że tak późno. Gwoli szybkiego wyjaśnienia tekst wiersza to pewna fuzja zachowań jednej z moich koleżanek, która dążąc do samorozwoju, głównie duchowego jednocześnie odcięła się zupełnie od rzeczywistego świata, krzywdząc dodatkowo niektóre z osób z jej kręgu, bo ze swoimi problemami, smutkiem nimi wywołanym wnosili w jej życie 'negatywne wibracje'. Tym sposobem odrzucila od siebie kilku zdeklarowanych jej przyjaciół. A fuzją jest przez drugi motyw jaki postanowiłem wpleść w tą historię. Motyw związany z wykorzystywaniem większej ilości wolnego czasu, który niektórym (nie mi, niestety) przyniosła pandemia. Takich, które (i chwała im za to) postanowiły stać się lepszymi ludźmi, a jednocześnie przez izolację, brak częstszych kontaktów z drugim człowiekiem stali się ludźmi bardziej drażliwymi, szybciej wpadającym w rozmowie w zdenerwowanie, ppwarkujacymi. Ludźmi, którzy chcąc stać się lepszym jednocześnie odkryli, że bliskość innych ludzi budzi w nich negatywne emocje. Czy możliwy jest wówczas rozwój duchowy? Nie wiem, nie jestem specjalistą od duchowości. Wiem, że praktyka medytacji w osamotnieniu to czesto stosowana metoda doskonalenia ducha. Jednocześnie w swoiej naiwności chcę wierzyć, że człowiek o pięknej duszy to człowiek pozbawiony takich uczyć jak niechęć wobec drugiego człowieka. @Sylwester_Lasota, @Moondog91, @Vanilla @23. Dziękuję za wizytę i zostawione serca. Pozdrawiam serdecznie2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ja Jestem w mazi płodowej, która cię pokrywa kiedy płaczesz pierwszy raz ja pierwszy raz płaczę ssę sutki twojej matki jest też moją matką ona i dla mnie nuci kiedy cię usypia. Z tobą uczę się chodzić, upadać i wstawać mówisz mną a ja ciebie wypowiadam sobą doświadczając na codzień czynisz mnie bogatym i część darmo oddajesz kiedy się zakochasz. Serca twoich partnerów szukały spełnienia ich nadziei i marzeń w zespoleniu ze mną krew z krwi twojej kość z kości jest moim owocem a drugi brzeg i jego brat czas są wrogami kiedy w płuca nabierzesz swój ostatni oddech przed oczami przewinę ci nasz film i zgasnę.1 punkt
-
Bardzo współczuję Peelowi. Ale jeśli ktoś umie spojrzeć krytycznie na swoje postępowanie i wyciągnąć z niego wnioski, to jest dla niego nadzieja na udaną, dobrą przyszłość.1 punkt
-
zrobiło mi się wesoło, gdy mnie lajkowałeś:) namieszałam Ci rzeczywiście w głowie:)1 punkt
-
Inna bajka Bez stanika i bez majtek wczasowiczka sobie hasa wtem na jednej z hal ujrzała nie zbójnika, lecz juhasa. Przystanęła, pomyślała małą chwilkę a tym czasem wystarczyło to by juhas migiem znalazł się pod lasem. Wolał raczej stoczyć z wilkiem pojedynek sam na sam niż zabawić się beztrosko no powiedzmy z jedną z dam. Dama miała wypisane na swej twarzy i na czole chcę być twoją utrzymanką w zamian seks no i swawole. Juhas może by i przystał gdyby dudki miał w kieszeni lecz ich nie ma też jest goły bo go baca nisko ceni. Jak więc mogą być w duecie z gołodupcem cichodajka a jeżeli już to chyba... tylko, że to inna bajka.1 punkt
-
wszyscy i tak będą żyć wiecznie, to jest twoja kwestia gdzie jesteś czy jesteś jednością z Bogiem. tu nie chodzi o relacje, bo to bezsens, bo relacja jest. lepiej się poświęcać rodzinie i mieć przyjaźnie:)1 punkt
-
bo boisz się wszystkiego i nawet mnie:) każdy ma swoją wiarę, aczkolwiek pod swoim adresem słyszę, ty jeszcze nie wierzysz, ale ma takie dni, że myślę o Bogu, bo myśli o mnie, to jest tak jak z wierszami.1 punkt
-
jest świetny ten filozof:) bo wiedział, że nie ma czegoś takiego jak sekunda, rok, kiedy i że pismo święte zostało napisane tak, bo byśmy nie zrozumieli, że nie mamy czasu i mówi o kontynuacji życia w pełni naraz, doświadczaniu Boga a nie teorii. Bóg tworzył słońce trzeciego dnia, a pierwszy dzień nazwał dniem, co to za dzień bez słońca:) "na początku" to nie jest poczucie czasu, tylko w miejscu, w początku, ok?:)1 punkt
-
zwalniam pierwszy raz od dawien dawna oglądam płynny taniec koron jak wtedy gdy jesień złociła nam oczy naiwność wiodła na wybieg wyrzucała z nas wszystko co stare ja mimo wszystko trzymałem Cię ukrytą w szufladzie przed światem co chciał na własność mój czas mechanizm człowieczy może dziś Cię wyciągnę odwinę z papierka i łapczywie przegryzę aż zęby zaskrzypią zmysły oszaleją a co jeśli zatrują mnie Twe smaki przedziwne i zrzeknę się tego na co pracowałem latami? niech deszcz zmywa niepewność gdy spaceruję w myślach przez jesienne wspomienia gdy okłamałaś mnie że termin nam upłynął i nic po nas nie zostanie a krzyki staną się ciszą miłostki niespełnione odejdą w dal jak i ja odchodzę od zmysłów patrząc w tafle spłoszoną podmuchem smakując Ciebie po latach1 punkt
-
Aga, jedyne sprężyny z którymi częściej mam do czynienia to resor w samochodzie i te w tapczanie. Moja facecja (etymologia --> na pewno nie od faceta ?) tu w komentarzach przekracza granice absurdu, zwłaszcza w kwestii tych paparazzi ??, no ale z tobą można, bo masz poczucie humoru i napisałaś, że facetów nie kumasz ☺ Dobra Aguń. Już nie zawracam ci wiatraczka, bo przedłużam i przedłużam, a życie leci, i nie ma czasu na głupoty. Pożartować jednak od czasu do czasu warto i należy ? Również życzę ci - dobrego wieczorku. Trzym_się. Wiersz SUPER ?Do napisanka, kiedyś tam ?1 punkt
-
ONE: LECH CO CHCE, LENO? META. LECH CO CHCE LATEM? O, TUR ZAPIERA DECH! CO CHCE? DAR. E, I PAZUR. TO.1 punkt
-
@Tomasz Kucina jestem odmiennego zdania, jednak skoro czujesz się niewinny, to nie będę urządzać rozkminy, kto dla kogo jest sprężyną zdarzeń ?, kończę temat. Dobrego wieczoru?.1 punkt
-
tekst przedni jak zawsze i pomyśleć, że to o samym skądinąd MMA. Myślę sobie, że ujęcie tematu znacznie rozszerza i uszlachetnia tą jakże niewdzięczną, choć być może konieczną profesję i sposób na życie. Igrzysk i chleba w tej kwestii nic się nie zmienia :D :D :D Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
@Tomasz Kucina Hahaha ???, dziękuję, jesteś bardzo miły. Wiesz, jak jest w tym ciągłym szukaniu słów ?. @Pan Ropuch może nie jesteś odbiorcą akurat takich emocji i umysł się denerwowuje reagując niepokojem. Z tego, co sobie przypominam, to komenowałeś mnie raczej krytycznie, co też jest wartością. Dobrego dnia ?.1 punkt
-
podoba mi się ta konsekwencja w... tytule ;) czytam i zawsze w tym czytaniu potęguje się i wzbiera we mnie niepokój, nie wiem czemu mogę przypisać to moje odczuwanie po prostu tak mam i już. świat znika faluje czasem w bliskości ciepły nieuchwytny drżący bez obietnic to mi się podoba najbardziej. Pozdrawiam Pan Ropuch1 punkt
-
Zapis relacji stricte życiowej a jednak przy użyciu środków głęboko impresywnych. I wiersz czyta się jednocześnie w dwóch kanałach świadomości i tym realnym i irracjonalnym. Twój utwór i --> @Somalija w tej chwili zdecydowanie przypadły mi do gustu.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Idea piękna jest ponad czasowa. Wypełniona jest różnorako, to już kwestia estetyki i jej stylistyki, ale tęsknota za pięknem jest czymś bardzo uniwersalny, Tak jak w wierszu. Pozdrawiam autorkę :)1 punkt
-
Mija czas Uwielbiam godzinami patrzeć jak robisz na drutach Tak bardzo już pragnę starości Siedzę w miękkim fotelu, jem świeży szczaw Czekając na sweter z wzorem selegalskiej porzeczki na piersiach1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
uprawiasz jakiś sport? że tak z tym sportem:) pewnie, że ten sam Bóg. ja się bardziej opowiadam za beocjuszem, aczkolwiek to był katolik. koperkowy róż, to jak sałatka :) nie czytałam tego wiersza, ale idę spać, brakuje mi kogoś do łóżka1 punkt
-
Z trzecim coś nie tak. A JONATAN: A TU MI JAWA. DAWAJ I MUTANATA. NO, JA? @Lidia Maria Concertina : Dziękuję. :)1 punkt
-
W symfonii nam było spać, pianino stoi tam martwe. Kładłem pod poduchę zęba, papierem się ścielił blat. Świt z pobudką ciepła twarzy. Blade dłonie koją złość. Żołnierzyki sobie kradłem, od tak, po prostu, bo... Każdy promyk grzech uświęcał, jeden uśmiech był pokutą. Skrzynki pełne złotych marchwi, Kwiatki sadziłem przed ścianą. W drzewie była taka dziura, gałąź odchylić i jest, w środku pusto, pierwsze usta zapoznane. Sad, schronisko, domki z drewna, tafla wzburzona od chęci, jeziorem zasypialiśmy, w symfonii nam było spać.1 punkt
-
@Oxyvia Co do marzeń, to na pewno, jak istnieje Świat bywały. Ale w tym jest całe sedno, coby spełniać się zechciały. ?1 punkt
-
Bywają też takie bez wyrazu, ale jak takie opisać? Żarcik Wiersz czytałem z pełnym zainteresowaniem, bo podjąłeś temat, który fascynuje mnie od dziecka. Uwielbiam przyglądać się twarzom ludzi i próbować przez ich wygląd zajrzeć w historie noszących je ludzi. Pozdrawiam1 punkt
-
Mrzonki-marzonki-cudneżonki:D witaj Oxy! No trafia do mnie ten wiersz, dobrze ujęte wszystko, w punkt, zgrabnie. I cóż dopowiedzieć, tak, myślę, że każdemu się marzy to i tamto,mnie z tym krajem przede wszystkim, i dalej światem ogólnie, żeby ludzie byli dobrzy, mądrzy, niezachłanni, żeby nie sterowały nami jakieś siły, co dla nich jesteśmy tylko pionkiem -'twoja jest krew a ich jest nafta'! Za Tuwimem. Oj chciałoby się. Ale to Utopia, głęboka, rów jakiś wręcz. co nie znaczy, że nasze czyny są bez znaczenia, i tego się chociaż trzymać trzeba. Pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
@Pan Ropuch Nie z każdego ciasta uda się chleb;) tym bardziej jak nie ma pieca, w którym się wygrzeje. Pozdrawiam:)1 punkt
-
1 punkt
-
To jest proces zamykania się na świat i ludzi. Nie wynika z pozytywnych doświadczeń. Ludzie ją wq bo jest dużo wq w pl. Nie radzi sobie z tym stanem, więc się izoluje. Inni coś od niech chcą a ona nie chce/nie może nic dać od siebie. Dla innych to egoizm, dla niej ochrona. Obie strony przegrane. Inna wersja szwedzkiej teorii miłości. A ludzie sami sobie zgotowali ten los. Łatwo jest oceniać. bb1 punkt
-
Tak, bo świat nas weryfikuje, a we własnych mniemaniach możemy być zupełnie doskonałymi, a tu bach.1 punkt
-
Niestety, coraz więcej takich osób. Praca nad sobą i samowyciszeniem, strach, opór przed współuczestnictwem. Niestety, bo prowadzi do izolacji społecznej i ogranicza wymianę. bb1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne