Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.01.2021 uwzględniając wszystkie działy

  1. na wietrzną pamiątkę życia za zakrętem wycięłam dziś niebo niniejszym potwierszę pachnące korzennie cydrem z goździkami jabłkowite niebo imbirem rozgrzane nieziemsko poprute tak jak samo życie słońcem dziurawione rumieńcem przebite błędów i wybaczeń emocjami szyte czasem co zapłacze nad życiem i z życiem wycięłam pociesznie by łzami nie ciekło z ciasnym horyzontem własne Lubieniebo Słowniczek wyrażeń (siebie): *bujający = bujający w obłokach lub: nieprawdziwy * potwierszam = potwierdzam wierszem * pociesznie = śmiesznie lub: na pocieszenie
    8 punktów
  2. Nikt z nas burzy nie uciszy nie zatrzyma wiosny lata bicia serca nie usłyszy kiedy przyjdzie zejść ze świata Nikt nie wniknie w głąb człowieka nie prześwietli jego myśli ile dni go życia czeka tego nawet nikt nie wyśni Nikt nie zliczy ziaren piasku na nadmorskiej złotej plaży nie odbierze gwiazdom blasku taki cud się nie przydarzy Nie ma dwóch tych samych ludzi co tak samo myślą czują jeden świt się do dnia budzi róże jednakowo kłują Nikt się drugi raz nie rodzi jedno życie tylko mamy wiecznie nie będziemy młodzi ceńmy to co posiadamy
    6 punktów
  3. kłamstwu w mordę dał kopa zasadził by nie myślało że ważne jest w twarz mu plunął chciał by poczuło co to wstyd jak on smakuje kłamstwo rozebrał poprosił wiatr oraz deszcz by mu dokuczyły w końcu zapytał kim ty naprawdę jesteś skoro na dnie śpisz kłamstwo mu rzekło ale żeś upierdliwy człek - jam tylko mały grzech
    4 punkty
  4. Witam wszystkich serdecznie, chciałbym się pochwalić, że wydałem swój pierwszy tomik poetycki pod tytułem „Rykoszety wspomnień”. Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować za bezcenne rady dla: Marlett, Justyny Adamczewskiej, Duszki, Deonix, Nawojki, Iwona Roma, Opal, Marcina Krzysicy, Franka K, Jacka Suchowicza, Polmana, Sylwestra Lasoty, Andrzeja Wojnowskiego, Bronmusa, Czarka Płatak. To Wy (i wielu niewymienionych) nauczyliście mnie podstaw - dzięki wielkie! https://ridero.eu/pl/books/rykoszety_wspomnien/#
    3 punkty
  5. Zima Czarne ptaków plamy na niebie, czarne ptaków plamy na ziemi, czarne drzew gałęzie drą we mnie czarne mięso tkanek codziennych. Szarzy ludzie, szarym chodnikiem, szare świty, szare wieczory, szarych kałuż szpryce dożylnie szare łąki w ogniu czerwonym. Biała latarń krew na rozdrożach, białych okien w mroku bez liku, biały sierp księżyca i twoja biała pierś przy moim policzku.
    3 punkty
  6. Ludzie umarli I Ziemia Wśród ludzi umarłych życie ciężko kroczy Martwych myśli leżą na poboczu hałdy Dość dwojga żywych dla krzyku rozkoszy Ostrzy swoją kosę smutny kosiarz czarny Do krwi stopy ranią ostre kamienie Pył szary dławi oddech i brudzi Gdy snują się dusz widmowe cienie Przed siebie drogą umarłych ludzi Drzew czarne szkielety nagie Stada kraczących obsiadły wron Melodię do marszu requiem wybije Dzwonów pekniętych spiżowy ton Nie ma przeszłości i przyszłości nie ma Jest tylko ta chwila smutku bez końca Spękana sucha i jałowa ziemia Pod czarnym światłem wygasłego słońca Wyschnięte koryta rzek i potoków Wypełnia popiół i kurz szaro-czarny Ziemia powoli pogrąża się w mroku Zostali tutaj już tylko umarli II Las Kikuty straszą sosen spalone Co kiedyś zielenią cieszyły soczystą Teraz jak słupy stoją okopcone Pokryte obsydianu masą szklistą Piękne słoneczne niegdyś tu polany Bezruch ogarnął i czarna martwota Tętniące życiem mchu piękne dywany W jeziora twardego zmieniły się błota Spalony szkielet przepięknej brzozy Co niegdyś dodawał otuchy Cień czarny w szarym popiele położył Na zmarłych błagania głuchy III Niebo Na niebie zwały chmur się czarnych kłębią Mrok czerwone rozświetlają błyskawice Kosmos bezgwiezdną kusi swoją głębią A oszalałe anioły z bólu krzyczą Storturowane połamane skrzydła A w oczach labirynt szaleństwa płonie Nieludzkie życie również im już zbrzydło W kulawym locie po tym nieboskłonie Krążą korpusy wypalonych gwiazd Płaszcz mroku okrył je ponury Nie płynie już pomiędzy nimi czas A paszcze swoje czarne szczerzą dziury Po dziwnej orbicie resztki jeszcze krążą Rozerwanego na strzępy księżyca Nim się w nicości na zawsze pogrążą By pięknem swoim nigdy nie zachwycać Pomiędzy nimi długimi falami Dusz potępionych przesuwa się pochód Zostali tutaj już tylko umarli A niebo w wiecznym pogrąża się mroku IV Morze Nie tańczą na morskich już falach Piękne syreny ni silne trytony Stos się wysoki za stosem wala Nagich nereid ciała zhańbione Pochód zielonych topielców spuchniętych O oczach przez kraby już wyjedzonych Poprzez się dawne wlecze odmęty Suche dno morza wiecznym im domem Straszy swym truchłem kraken bezgłowy Ciężko potężne opadły macki Dusz potępionych obsadzą załogi Wraków przegnite zniszczone statki Serce zielone morza nie bije I słońce nigdy nie błyśnie w fali Otwarte w męce pyski delfinów Tutaj zostali tylko umarli V Piekło Tu Pana piekieł wola jest prawem Śmiech jego nocne rodzi koszmary Z ciałem upadłej kobiety zabawę Ma teraz brudny śmierdzący cap stary Kielich po brzegi pełen rozpaczy Przy wejściu demon każdemu podaje Krwawymi łzami ci teraz płaczą Przez których inni niegdyś płakali Na gwałcicieli i pedofili Pal rozpalony w odbycie czeka Bowiem ci co niewinność zniszczyli Na miano nie zasługują człowieka Na pracodawców kara specjalna Tych co się ludzką krzywdą bogacą Razami będą twardego bata Do niekończącej zmuszani pracy Tym co uciekli choć pomóc mogli Ciężkie żelazne buty wkładają I na jeziorach czerwonych ogni Demony strachem do biegu zmuszają Lichwiarze będą odchody liczyli Tak jak liczyli cudze pieniądze Lecz się rachunek im zawsze pomyli Kiedy doliczą już do tysiąca Ci którzy kradli choć wiele mieli Na rynku wielkim czarnego miasta Pocięci będą i powieszeni Lecz członki odcięte będą odrastać Ci co się urodą swoją szczycili Będą na każde skinienie palca Po kres czasu ciałem służyli Bandzie lubieżnych śmierdzących starców Nie ma nadziei tutaj ni wiary Wspomnienia piękna z myśli wydarli Nie ma miłości tylko koszmary Tutaj zostali tylko umarli D.G.
    3 punkty
  7. Szukamy Cię w świętym spokoju i w magii tajemnic radosnych, a ciemność nas ciągle przeraża, więc znowu tęsknimy do wiosny. Gdy życie zanadto wybudza, z marazmu idei doczesnych, szukamy dla siebie ratunku, na drodze tajemnic bolesnych. Lecz aby zrozumieć i przyjąć, co jest nam, najbardziej potrzebne, pomnażaj codziennie nadzieję, w przestrzeni tajemnic chwalebnych.
    3 punkty
  8. Zawrotne tempo przepadły daty garść wspomnień tylko od nie których łzy pociekną kiedy człowiek wzruszy się teraźniejszość gdzież ona również przepada nie ma czasu stałego ino zawrotne tempo aż chce się spytać po co na co skoro i tak wszystko przepada
    3 punkty
  9. Dedykuję Agrafce. Raz niewiasta mistrzowi ze smutkiem wyznała, - Nie kocham mego męża, dawniej go kochałam. - Trwała miłość jedynie ta do własnych dzieci, a do męża, gdy zgaśnie, trudno znów rozniecić. Lecz posłuchaj uważnie tego, co ci powiem, dołóż starań, ażeby nie stał się twym wrogiem.
    2 punkty
  10. pióra i kości w opustoszałym gnieździe blask i nicienie
    1 punkt
  11. Ciepłe skarpety do snu... Już późno, przybywa kolejny wiek. Uśmiechasz się - ten uśmiech jest jak sól na krwawiące serce Bochen marcepanu na chybotliwym stole Stół ma jedną nogę: butelkę spirytusu, a śnieg wala się płatkami po brudnych klepkach i wcale nie chce się stopić.... .... Z nami - w gorące 'jedno.' Czy jesteśmy dnem? Nieasyconym, głodnym jak wilk i kojot tłukący razem się w czarnej studni... A my? Nad potłuszczonym atlasem szukamy lasu pełnego krzyży, gdzieś na Białorusi. I wyjemy jak kojoty, bo w świeżo wykoszonym ogródku przed naszą willą też jest ich kilka, tych krzyży, ale nie aż tyle! Ech, nigdy nie chciało mi się żyć! Nigdy nie czekałam na powrót do chwili narodzin, a przecież tylu ludzi o tym marzy: ponaprawiać błędy, nagiąć przeznaczenie, zacząć od nowa ... Nie. Ja i ja. MY. Spokojnie trwamy w swoich urodzinach - co dzień. Nie ma gości, ale też i nie ma domowników. Ważne, że Bóg się narodził. Sto lat!
    1 punkt
  12. 1 punkt
  13. Może, za morzem jest zamek. Zamknięty na osiem zamków. W komnacie być może jest królik i drobny władca królik, oraz pani rozpinająca zamek. Tak, to tak…
    1 punkt
  14. Wiem, jesteś tu po to, żeby zabrać kogoś z martwych. Pamiętam jak dopytujesz czy pójdę z tobą. Zbędne dowiadywanie. Tacy jak ja... trzeba to zrobić kiedy są młodsi. Tutaj jestem tylko sylwetką. Możesz kroczyć obok, patrzeć, ale nie masz wpływu. Możesz podać broń, ale walczyć muszę na własną rękę. Nigdy nie byliśmy razem, a już czuję, że cię tracę. Zamiast mnie ocalasz kogoś innego. Pozwalam, bo nigdy tak nie kochałem. Nie odchodź tylko tam, gdzie nie będę mógł za tobą pójść.
    1 punkt
  15. Po czym wiadomo, że wiosna nadchodzi? Nawet po tym, że biedronka po liściu chodzi, po tym, że motyl lata z kwiatka na kwiatek, że pod grzybkiem stoi mały krasnalek. Że pszczoła lata z miodem po łące, a w oddali skaczą szare zające. Także po tym, że słońce oświetla knieje. Podczas wiosny tyle się dzieje...
    1 punkt
  16. powoli gasną latarnie cichną szepty liści wolnymi krokami nadchodzi poranek czekam na ciebie z kawą siedząc bez ruchu na drewnianej ławce Mamo ile to już czasu kawa dawno zimna a ja bez swetra czekam aż dorośniesz
    1 punkt
  17. Światło Księżyca pędzi z niebywałą prędkością poprzez otchłań kosmosu, wpada przez okno i siada na przezroczystym szyber dachu okazałej trumny. — Puk puk, czas wstawać –– puka paluszkiem promiennym w szklany daszek, budząc tym samym starego Wampira, męża nie całkiem świętej pamięci, Hemoglobinki oraz dziadka rezolutnej wnuczki: Białokrwinki. Właściciel łóżeczka zgodnie z tradycją, otwiera najpierw pierwsze oko, by widział które otworzyć jako drugie, po czym odchyla wieko przyczepione na zawiasach i wyłazi na zewnątrz. Pech chce, że przy zamykaniu, przyskrzynia palec, co sprawia, iż od razu złazi paznokieć z opuszka. Teraz ma nie tylko jeden kieł, ale także popsuty środkowy. Jednak delektowanie psychiki smutkiem i ciućkaniem krwi z rannej kwaterki w kształcie trumienki, zostaje brutalnie przerwane. Fałdy piżamy, śmiesznie acz stanowczo, tarmosi Białokrwinka, wspomniana wyżej ukochana wnuczka, gdyż nie ma innej. –– Dziadku. Przestań w tej chwili ciućkać i mlaskać, bo wiesz że tego nienawidzę oraz nie znoszę! –– wysławia kwestię naglącą. –– A poza tym –– dodaje –– przyprowadziłam gościa. To taki biedny, dzieckowy Wilkołaczek, który zostanie z nami, bo nie może powrócić do stanu ludzia. –– Ludzia? Po jakiemu ty gadasz, moja ty ob. To nie jest prawidłowy język człowiekowy. I przestań szarpać za mą szatę, bo przez ciebie kilka kropel krwi uroniłem. –– No cóż… przepraszam. Przyznaje, że słyszałam stukanie skrzepów o podłogę. –– No co? Zazdrościsz mi cukierków na stare lata? Nieznośna jesteś i tyle. A pamiętasz jak… –– Tak pamiętam, ale teraz choć. Chyba słyszysz jak cicho wyje, bo samotny. Jeszcze kupę zrobi z tej rozpaczy. –– Co? Kupę? W moim domu? No jazda. Idziemy. Przestań się guzdrać. –– Dziadku. Kto tu się guzdra. –– No ja. Mówię przecież. –– Dziadku… ech. Ta krew była przeterminowana, tak? –– Może. Nie spojrzałem na termin przydatności, na wieczku. Tymczasem niewielki, włochaty gość, z tej całej zgryzoty i głodu, pożera wszystkie myszy, hodowane na specjalną krew, do specjalnych drinków, które Stary Wampir tak uwielbia sączyć w tajemnicy przed wnuczką. A zatem teraz nie może udzielić Wilkołaczkowi reprymendy tęsknej, gdyż ciekawa świata Białokrwinka, by natychmiast zapytała: „Czemu”? –– Dziadku. Zobacz jaki fajny. Gdy dorośnie… –– Pokręcona dziewucho. Dorośnie? To jak długo masz zamiar owe maleństwo gościć w naszym domku? –– No… to znaczy, gdy powróci do stanu ludzia, to raczej sam ucieknie. Nieprawdaż? Przynajmniej ja bym tak uczyniła, by nie zostać ze zramolałym wampirem, który mnie wyciućka do suchości. –– Zramolałym? –– O jejku! Żartowałam przecież. –– Fajnie tu –– przyjaźnie zawył obgadywany. –– Przepraszam Wać Wampira za te myszy, ale były takie apetyczne, a ja głodny… no i tak, tego tam. –– Dziadku? O jakich myszach on mówi? Znowu kombinowałeś zakazane drinki, pod moją nieobecność. Przyznaj się w tej chwili. –– A niby do czego? Co ci przyszło do głowy, kochana Tętniczko. –– Ja już dziadka dobrze znam. Babcia Hemoglobinka, też miała problemy z mężem. –– Znaczy ze mną? Kto by pomyślał. –– Dziadku… ech. Po tych słowach, Białokrwinka i Wilkołaczek, zaczynają wspaniałą zabawę. Polega na wyganianiu wszystkich zaległych myszy, poza domostwo, by dziadek częściej mówił do rzeczy, a rzadziej: od. Oczywiście, bez przesady. Wnuczka tak naprawdę bardzo kocha figlarnego dziadka, całym tętniącym sercem i pajęczyną żył. Jednak zabawę zakłóca niespodziewany gość. Po prostu puka i wchodzi, chociaż nie wie, czy proszony. –– Dzień dobry. Wszedłem. –– Właśnie widzę –– zaskrzeczał groźnie właściciel, błyskając jedynym kłem. –– Ktoś ty? –– Puchajtek jestem. Szukam małe co nieco. Miodu znaczy. –– Masz szczęście, że tylko groźnie wyglądam. –– Pan wygląda jak wygląda. Tak jest z każdym, co sobie wygląda, jak wygląda. –– Co? Nieważne. Miodu nie mamy, jeno trochę gęstej krwi w beczułce zostało. Możesz wziąć i wyjeść. –– A słodka? –– Puchajtku –– wtrąca Białokrwinka –– ależ oczywiście. Wyciśnięta ze słodkich pszczółek. –– Mogę zjeść tłustego misia? –– pyta Wilkołaczek. –– Nie możesz zjeść słodkiego misia –– wrzeszczy Wilciu, co też akurat przyszedł. –– Nie jesteś u siebie. –– A ty niby jesteś? –– warczy Wampir kłem. –– Co tu robisz? –– Babci szukam? –– Hemoglobinki? Dawno nie żyje. Widzisz łezkę w mym oku. –– Chyba jednak zjem tłustego misia. –– Tej babci, co ma duże uszy, wielkie kły i ogon? –– To ty siebie szukasz? Mieszasz w bajce –– dodaje poważnie Puchajtek, nabierając łapą gęstą krew z pysznymi grudkami. –– Dobry miodzik. Miodzio –– po tych słowach wali beczułką chętnego na jego ciało. –– A łaj –– jęczy maleństwo wilkołakowe. –– Obiad mnie bije. –– Dzień dobry. Królcia Śnieżek jestem. Dziwnie mi jakoś. Jabłko wiedźmowe spożyłam. Chyba zasnę. I zasypia. Stary Wampir widząc coraz większe zamieszanie, jest coraz bardziej nerwowy, aczkolwiek przyjaźnie nastawiony. Dlatego każdego gościa –– oprócz wnuczki –– gryzie jeno w ucho, by ich trochę przystopować, lecz nie odgryźć. Przez to Królcie Śnieżek budzi ze snu. Lecz nagle wpada siedmiu i pół krasnala, robiąc wielki bałagan. Po chwili dołącza urodziwe dziewczę i kopie swój ciuszek, a za moment młodzieniec z pantofelkiem. Wilciu wychodzi, bo nie znalazł babci. Za to przyfruwa szara kaczuszka, co mówi, że ma w sobie pięknego łabędzia. –– Nie chce misia. Zjem łabędzia –– mówi wiadomo kto. –– Byś już przestał –– też umie wyć Piotruś Palusznik. –– Popieram –– dodaje Jędzosia. –– Ja też. Ja też –– kwili Celininiteczka W międzyczasie Białokrwinka wyjada z beczułki Puchajtkowi, lecz ten jej krzywdy nie robi, bo to jednak krewna groźnego wampira, który siedzi zrezygnowany w kącie, ciućkjąc szkarłatne cukierki, popijając myszowym drinkiem. Po namyśle idzie zrezygnowany do swojego pokoju, wchodzi do trumny, zamyka wieko oraz oczy, by wreszcie spokoju zaznać. * Ktoś puka w szyberdach. * –– No co… kto tam? –– To ja. Promień księżyca. Dosyć spania. Czas wstawać. –– Chcesz powiedzieć, że ta cała heca… –– Nie wiem i nie chce powiedzieć? Promieniem jestem, a te nie mówią. –– No tak… nie mówią.
    1 punkt
  18. W tej naszej podupadłej ojczyźnie Wszystko od lat stacza się w dół, Rana za raną, blizna na bliźnie- My, społeczeństwo przedarte na pół. Śmierć świata zaczyna się lokalnie, Degeneracja to procent składany Z tych wszystkich osób, które wulgarnie Krzyczą, kto może być akceptowany, Z każdego pobicia i każdej kobiety, Z obojętności, kłótni, prowokacji, Z doszczętnie zniszczonych kawałków planety, Z łamanych praw i polaryzacji... Mogłabym jeszcze długo wymieniać, Mnożyć kryzysy na każdej płaszczyźnie, Ale to przecież niczego nie zmienia W tej naszej podupadłej ojczyźnie, Więc może zamiast się krytykować, I przeklinając obrażać nawzajem Może możemy chociaż spróbować I w końcu stać się prawdziwym krajem, Bo nie uwierzymy, że niebo się wali Dopóki nie spadnie nam wszystkim na głowę, Więc ważne, żebyśmy się postarali, Nim niebo będzie na to gotowe.
    1 punkt
  19. najpierw był przewodnik kilka kartek dalej Praga ociemniała zwisała z nieba słońce grzebało się w chmurach na dzień dobry jestem tu przejazdem mam swoją ławkę i ciepły termos na moście Karola deszcz rozlał się po ulicach w wilgotnym powietrzu drżał pierwszy tramwaj kilka parasoli dalej szukałem pustego hostelu i skrawka suchego poranka ze śniadaniem w cenie
    1 punkt
  20. Gratulacje :) Ale ja Tobie jakichś rad udzielałam? ? ? Nie, no może coś tam kiedyś skrobnęłam :)
    1 punkt
  21. @Jacek_Suchowicz Ciutładne- mistrz!!! Czoła chylę!!!!!
    1 punkt
  22. Baaaardzo :) I te śliczne neologizmy... :)
    1 punkt
  23. @Wątpiciel Dziękuję bardzo - to ogromna satysfakcja, i nie mam na myśli taniego poklasku, tylko rozmowy z ludźmi którzy przeczytali i w rozmowach ze mną cytują ulubione tytuły czy fragmenty. Najmilszy mojemu sercu był cytat z wiersza ,,Spektakl w małej mansardzie" przytoczony przez czytelniczkę; ,,Czy bisy są przewidziane?" Nie mam wyjścia, wobec takiego wyzwania - pracuję nad następnym tomikiem - w wolnej chwili chętnie odwiedzę profil kolegi ,,Watpiący" Pozdrawiam serdecznie.☺??✌
    1 punkt
  24. Gratuluję. Najważniejsza jest teraz radość czytelników. Nie ma nic droższego. Wszystkiego dobrego :)
    1 punkt
  25. Sądzę, że to co pojawia się po pierwszym wersie jest już oznaką wiosny w pełni, a nie symptomami nadchodzącej wiosny. Jednak jeśli chodzi o strukturę wiersza i dobór rymów, to widzę trafne rozwiązania. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  26. @Gabrys Oj tak Gabryś. Nie obraź się, ale istotnie masz zawrotne tempo:))
    1 punkt
  27. Witam - zapachniało miłym - Miłego dużo życzę.
    1 punkt
  28. Za druk 100 egzemplarzy zwróciło się już, nie jestem tak poczytnym autorem, aby żyć z pisania ;))) Ale na paru obliczach ujrzałem radość - i o to chodzi - pozdrawiam Marku serdecznie. :)
    1 punkt
  29. nic ująć nic dodać bo cydr łzy i słońce stanowi wierszotwór zwiewny niemęczący jak leciutki wietrzyk co potrafi latem odsłaniać krągłości ciutładne puchate jak ciepłosłoneczny jaśniejący ranek co wyciąga z łóżek senności zaspane niech dni szarobure ktoś już pozamiata wzdycham nieustannie do lata do lata słowniczek autora: wierszotwór - twór wierszowany ciutładne - nieładne ciepłosłoneczny - w ciepłym słońcu poozdrawiam
    1 punkt
  30. ceńmy to co mamy no włośnie doceńmy
    1 punkt
  31. Twoje imię miłość krzyczy wymawia twoje imię nie schowam ciebie przed światem przez co jestem zazdrosny chcę cię tylko dla siebie ale ty również jesteś dla świata i tą wszechobecność muszę pogodzić z sobą podzielić się nadal wymawiając twoje imię
    1 punkt
  32. Sprząta? Wątpliwe, we wszystkim grzebie, by jak najwięcej zgarnąć pod siebie. Nie, nie majątek, czy też pieniądze, lecz niewstrzymane swej władzy żądze.
    1 punkt
  33. @Jacek_Suchowicz Taką miałam nadzieję, że dopiszesz tajemnicę światła:):) dzięki:)
    1 punkt
  34. @Karina Westfall :) dziękuję pięknie :)
    1 punkt
  35. @Karina WestfallKarino, piękny wiersz, czyta się to ze smakiem, wracając raz jeszcze i znowu. Zakończenie i puenta zachęcają do myślenia. Pozdrawiam ciepło! :-))))))
    1 punkt
  36. @Tomasz Kucina Moje zastrzeżenia są czysto subiektywne :) Zaznaczone fragmenty po prostu mi nie leżą, ale zdecydowanie trzymają się tak logiki, jak i charakteru całego utworu. Jedyny z nich jaki bym wysłał do poprawy, to ten pierwszy, bo nie trzyma rytmu i to ,,every" wygląda jakby było wciśnięte na siłę, żeby się rymowało. Po trzecim podejściu jestem ,, na tak" dla całości ;) Pozdrawiam serdecznie
    1 punkt
  37. @dmnkgl Dobrze. Nie wiem w jakie aspekty celujesz, te fragmenty przytoczone, są w subiektywnej podstawie wiersza. Rdzeń jest powieściowy, ale tekst jest wolną interpretacją, na tym polega jego sens. Inaczej byłby to jakiś obiektywny reportaż z Cervantesa. Tekst ma "sumienie" ironiczne, to podstawa klasycznej groteski - i mój wymierny w sensie, że ustalony wkład w kontrowersje tej treści. O to w tym chodzi, by czytac to jako karykaturę. To wyraźnie da się wyczuć, i o tym wyraźnie napisałem w przypisie pod utworem, nie można go traktować jako obiektywne streszczenie wątku z powieści. Lubię tą powieść, jest genialna. Dzięki za słówko, pozdrawiam i ewentualnie proszę o doprecyzowanie, bo nie wiem w jakim sposobie budujesz zawoalowaną kontrowersję? :)
    1 punkt
  38. @Tomasz Kucina Jestem rozdarty. Z jednej strony nawiązanie do don Kichota (w Polsce chyba niezbyt popularnego), rymy, rytm, niczego sobie objętość, porządnie poprowadzona historia, ale z drugiej strony są tu takie fragmenty: Wrócę do tego później i zmierzę się z tekstem jeszcze raz :) Pozdrawiam
    1 punkt
  39. sama będę murzynkiem, chcę słońca i morza, wyjeżdżam na własną rękę:)
    1 punkt
  40. Mocne, odpowiedzialne. Brawo!
    1 punkt
  41. Pomyłki poprawcie mnie nie jestem idealny tysiąc pomyłek mało będzie ich więcej wiem i muszę żyć z tym moimi dziećmi są pomyłki które wpędzą kiedyś do grobu wstałem lewą noga pomyłka prawą również ale przecież nie da się leżeć
    1 punkt
  42. @Karina Westfall Każdy ma inne doświadczenia i taka, uzależniająca miłość może przerodzić się w masakryczne uzależnienie. Nie piszesz, ale początki Twojego pierwszego małżeństwa zapewne nazywałaś miłością, a potem, właśnie, co się porobiło. Pozdrawiam @Dag Oczywiście, nie należy tego robić, ale ja nigdzie nie pisałem, że należy. Pozdrawiam
    1 punkt
  43. Ten chudy, to był modelowy marzyciel. U Cervantesa wszystko wydarza się w mądrości Sancho, Don Kichot jest typem dobrodusznego marzyciela, to taki Kordian na szczycie Mont Blanc w alpach Graickich. Wygłasza monologi - jest dobry czyste ma sumienie. Wiarę w sens - hierarchicznego świata, i w miłość. Trudno dziś o nowych Don Kichotów.
    1 punkt
  44. Utożsamiam się z podmiotem lirycznym. Podobają mi się przemyślenia i to niesilenie się na rymy i zachowanie rytmu. Plus za szczerość. Usunąłbym tylko te nawiasy. Pozdrawiam :)
    1 punkt
  45. Chciałabym pobłogosławić cię całą zniszczoną przyszłością. Poprowadzić na skraj chmury róży, by swym szkarłatem tuliła nasze skronie do snu. Snu, co na zawsze pozostanie bezdomny. Lśniąca, złocona skóra wiatru łechce pięty przypadkowego kazania, jeszcze jedną paskudną gwiazdę. Na czubkach słonecznych promieni skrada się nienaruszona sterta krwi, posoki białej do nieskończoności. Choć noc mija bez skargi, a świt zmaga się z bólem – podzielimy między siebie truchło Słońca. Dni, krągłe w swym dramacie, nie przyznają się do uśmiechu.
    1 punkt
  46. Budziki ranią sen śmiertelnie nabijają noc na wskazówki potem ty atomizujesz mój poranek Gruchot porcelany o posadzkę puszczają fugi drżenie kafli i niepewny grunt u progu stepują obowiązki Wybieganie na czas z zapaleniem nerwów chodniki puchną od arytmii obcasów w gorączce kroków Trzaśnięcia drzwiami sproszkowane szyby krwiaki framug krzyki, krzyki i wiecznie niedoleczone uszy
    1 punkt
  47. Co prawda, zamiast rozwijania, jest to cofanie nas w wiek XIX ale jednak, paradoksalnie, samo zorganizowanie w Polsce konkursu na kaligram jest dość oryginalnym skokiem poza główny nurt. https://aktualnekonkursy.pl/konkursy-literackie/ad/konkurs-wiersza-obrazkowego,12840
    1 punkt
  48. gwiazd tyle, co nic niczego tyle, co gwiazd beznadzieja czymś @Justyna Adamczewska
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...