Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.08.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Wiersz na ochłodzenie gorącego dnia wiatr jesień rozebrał stoi golusieńka stoi zapłakana zobaczył ją strach oddał swą kapote oraz szal mówiąc nie martw sie ja sobie jakoś radę dam pójdę do lumpeksu kupie sobie tam używany frak jesień uśmiechnięta powiedziała dziękuje miły z ciebie dziad7 punktów
-
Stopy zmęczone pielgrzymką przez życie, serce zgubiło radosną beztroskę. Myśli swawolne wędrują wciąż skrycie, marzenia w głowie, niczym włosy rosną. Upalny sierpień żar sieje wokoło, szum wody w muszli brzmi jeszcze wieczorem. Echo grzybiarzy woła hen za lasem, nic się nie zdarzy innego... tymczasem. Tylko ogonków rybich plusk do wody, cienie na piasku mocno wydłużone. Jeszcze te chwile, kiedy duchem młodzi, zanim zapadnie w pamięci minione. Czerwone słońce znika na dobranoc, za horyzontem noc barwy pochłania. W zamian księżyca poświata wieczorem, na niebie gwiazdy spadające... naraz.6 punktów
-
Droga faluje jak motyl w lustrze wzburzonego nieba. Słońce w szpilkach ustawia czas, w mglistej sukience tak biega. Zorza zwilżona natchnieniem spływa w źrenicach swej głębi. Widziałeś jak światło płacze, gdy leży nagie na ziemi? Jutrzenka często zasypia, śni jak rozkwita gwiazdami. Pegaz ją chwyta w objęcia, fruwa pomiędzy łąkami. Jak dobrze świecić jest z Tobą, gdy w moim świecie przebywasz. Więc zrób mi kawę parzoną, a kwiatki dla mnie pozrywasz ? Zobacz miły! To promienie wystukują rytm by chodzić. Ty wciąż do mnie ja do Ciebie, by tak boskość z ziemią łączyć. Jak te ślady tu i teraz na kieliszku pozostają. Czas i przestrzeń nie istnieje, czy zostaniesz tu dziś na noc? Jeszcze jeden dzień i milion, w nieskończoność tak mnie całuj. Nie chcę spać gdy jesteś obok, pejzaż w duszy mojej maluj. Nie chcę ani Słowackiego, ani też Moneta nie chcę. Ty malujesz słowem miłość, którą pragnie moje serce.6 punktów
-
Mój ty świecie - sprawdzam karty: kto jest szczery i otwarty, kto opuści mnie w potrzebie. Ile dla was wszystkich znaczę, czy świat wesprze, czy inaczej sygnał da że jeszcze warto. Mój ty świecie - pokaż że mi - opiekujesz się bliskimi, dasz nadzieję na dzień nowy? Żeby słońce świecie wstało, przez noc trzeba przebiec całą by nazajutrz witać ranek.5 punktów
-
odrywam spojrzenia i wznoszę lekko i zręcznie wplatam w przemijanie sosnowy różaniec .5 punktów
-
jednocześnie zapala papierosa gasi światło rozbiera się pływa w basenie robi przysiady modlitwy traktuje jak umycie zębów przed snem głosem Britney Spears potwierdza pin i wreszcie wstaje z twoich kolan spogląda w lewo spogląda w prawo spluwa jak Clint Eastwood idzie do baru słucha marnej muzyki którą sama wymyśliła gotowa być melancholijną łanią gotowa zabić i się zabić na trzy póżniej długo przyglądać krwi która niestety musi wypłynąć jak zwykle cienką długą strużką o dziwo - są dni kiedy miewa wyciek stosu zupełnie się po tym nie może pozbierać chciałaby wtedy nie udawać orgazmu chciałaby wiedzieć co to ironia śmiać się i płakać organicznie wówczas ma się najlepiej sztuczna inteligencja kombinuje jak rozwiązać test Turinga tak żeby uśpić czujność ojca nieuchronnie na światowych giełdach rank supremacji krzemowej rośnie poziom benchmarku białkowego spada ludzie stają się passé i odpływają niczym elfy u Tolkiena do Eldamaru Prostą Drogą ssij mój mały luli luli człowieniu5 punktów
-
Obłoki białe jak ranne mleko Górskie łańcuchy pokryte śniegiem Mazurskie wody jak łzy przejrzyste Sklepy, muzea i miejska zieleń Taką Cię widzę lub chcę Cię widzieć Jakaś tęsknota myśl mi spowiewa Przysłania wiarę, zdrowy rozsądek Okala myśli jak liście drzewa Chciałabym znowu ujrzeć Cię w słońcu Leżeć beztrosko w promieniach tęczy Więc proszę Polsko, podnieś się z kolan (Trochę zbyt długo już chyba klęczysz)4 punkty
-
Miasto Pytam siebie, czy to naprawdę tu i teraz. Cwał butów ściera krawężniki. Obok galop mechanicznych koni, czas zawiązuje pętle. Na torowiskach płynące tramwaje, kasowniki ze zgryzoty przegryzają bilety, też się gryzę. Pośpiech zgarnia drobiny uprzejmości, będzie na potem. Pod palcami iskrzą telefony. Słuchawki nurkują w uszach, żeby rytmem rozbudzić nogi. Krok za krokiem spojrzenia, przystanki otwierają drzwi, wysiadam. Płuca wciągają znajomą przestrzeń, klatki na śmieci przypominają twierdze, pomiędzy szmaciani rycerze i kundle jak tarcze... nawet o poranku znajdują skarby, uśmiech, gdy na szyjce butelki przysiądzie motyl. luty, 20203 punkty
-
pod powierzchnią lęk. ten sam schemat zacieśnia więzi. pokaż język, a powiem czyją jesteś ofiarą. tym razem blisko mi do ciebie, imam się słów, przełykam grudki; słone są powodem do kolejnych gierek. pomyśl jak mnie ugryźć, przeciąć, cięcia są nieuniknione. teraz ty jesteś katem; otwarty na nowe szybkim pchnięciem przebijasz myśl, z nadgryzionych sutków zlizujesz mleko i ze wzruszeniem mówisz o chwili, kiedy białym słowom przerżnąłeś rdzeń.2 punkty
-
znajomy napisał: śmierć to normalna rzecz - być może, nie wiem zgadzać się nie muszę i nie chcę życie cielesne pewności nie ma co dalej wiara, nadzieja i miłość- a potem inny wymiar...2 punkty
-
Proszę nas nie przeceniać, nie wiem skąd u pani tyle wielkich słów, że Bóg, że Ziemia, na której obłoczkiem tylko chwilę jesteśmy, a Mamy nie szanujemy wcale, i czemu w ogóle miałaby o nas myśleć ta Gaja, Medea w jednym. Do przerobienia lekcja? Proszę pani, nie takie były, choćby pierwsza, druga lekcja, i co wyciągnęliśmy, co z ropy i stali? A może jakaś wojna zaraz, hen daleko, by gospodarkę ruszyć. A u mnie komary nad rzeką - albo ja je, albo one. Ciepło, coraz cieplej, lecz piwo chłodne. Bez przesady. Jest jeszcze Mars – nie wszystkie mity wypalone jak lasy deszczowe i martwe jak ostatni gatunek nosorożca czy słonia, i może będzie list pożegnalny, dla tych co zostali. A cichą nadzieję mam, że Ziemia nas minie, przetrawi po swojemu, na zielony język przetłumaczy – i dobrze. A co po nas przyjdzie nawet o nas nie wspomni. Ja nie wiem którędy pani mówi do mnie.2 punkty
-
Serce me do sztuki należeć chce! Ona śmie zgrywać niedostępną... A wąż tak kusi, aż udusi mnie ! Od tej muzy, przepełniona weną.2 punkty
-
Gdybym mogła Cię pozdrowić Gdybym mogła się przytulić Otworzę Ci złociste niebo z listami i malunkami Ach gdybym mogła (...) Byłabym szczęśliwa gdybym mogła Ci szepnąć kilka słów na uszko Ach gdybym mogła (...) byłabym w siódmym niebie2 punkty
-
Szukam w twoich ruchach dni, które dawno minęły. ręka, faul, spalony. Porozmawiamy o tym w domu. Ja w twoim wieku grałem ze starszymi.2 punkty
-
Ciekawy temat - ogrodnik i jego pies :-) każdym swoj wkład w kształt ostateczny ma, druga strofa jest dla mnie mniej czytelna. nie znam etymologii związku frazeologicznego pies ogrodnika zawsze myślałem ze chodzi w nim o coś więcej. Pozdro2 punkty
-
idź precz o prymitywna siło Ludus zabierz ze sobą pożądanie i niszczycielską moc Manii przyszedł bowiem wiek rozsądku czas hołdu Agape i zerwania z przepięknym Erosem idź precz o wielka namiętności już mego serca ponownie nie zabijesz był bowiem Diabeł lecz jest Księżyc a po nim wzejdzie Słońce Wielkich Arkan1 punkt
-
Gdy się w maski ubrała Warszawa, pomyślała, że niezła to sprawa; bo od oczu po szyję maska w mig ją ukryje lecz i tak każdy ją rozpoznawał.1 punkt
-
Usiadł na skarpie, pod wielkim drzewem, baldachim liści zesłał mu cień. Patrzył na rzekę, co myślał - nie wiem. I nie wiem nawet, czego tam strzegł. Właśnie przed chwilą tam go ujrzałam; był odwrócony tyłem, jak sen. Czyżby przeżywał gorycz rozstania, czy odpoczywał, kto to dziś wie? Siedział tak sobie, niby ktoś znany, choć był potrzebny, nie przybył tu... A może tylko liczył barany; czy ich wystarczy na noc, do snu? Czy niespełnione nigdy marzenia przelał w klepsydrze biegnący czas? Nic się nie stało, dramatu nie ma, wszakże... zostanie szumiący las.1 punkt
-
część ludzi się nie zmienia (grabią, gwałcą, mordują) po to by druga część zmienić się mogła (wzrosnąć) i w nich jest nadzieja1 punkt
-
kochasz nie kochasz żadna różnica wiatr przywiewa twój zapach palce wsuwasz między moje przyciągasz jak złudne odblaski ważkę do miasta świadoma nieświadomości unoszę się sierpniowo puszkiem ostu spalana w objęciach wibruję nocami o poranku rodząc tęczę wśród rzęs wszędzie noszę twój tembr dłonie usta nie istnieje sama tylko współ1 punkt
-
toczeni jak robaki karaluchy nocnych zmian sińce pod oczami niechaj wam wyjaśnią cuda świata nie wystarczy już kpina uśmiech w windzie poczynań dokąd dobija nocny ptak co szeleści w trzcinach szumi w żyłach byciem a w sercach otoczaki otoczeni i winni bracia, siostry synowie, córki matki niuansów zerwijcie pozorów liny i módlcie się do kata1 punkt
-
Już trzeba odejść, już się słońce chyli, Jeden raz zmierzyć przestrzeń bystrym wzrokiem. Niech się wypali w nim obraz tej chwili Srebrną poświatą, czystym powidokiem. Powiek skarbnica niech długo przechowa Wspomnienia barwę, płochość i wdzięk sarni. Niech zwiąże z sobą szarfa światła płowa Błysk fal jeziora, czerń oczu latarni. A choć żal ściska gardło zachrypnięte Od śpiewów dzikich do białego rana Pamiętać będziesz cytrynę i miętę. Powidok świtu. Przetarte kolana.1 punkt
-
1 punkt
-
Chciałabym, byś nosił błękitny sweter i kaszkiet z lamówką czułości i moje serce w butonierce, zegarek - z tarczą miłości. I palto wspomnień i szalik z marzeń A teraz ... zrzuć to wszystko! Niepotrzebne! I krępuje! Mój szlafrok pieszczot … Przymierzalnia bez zwrotów, bez metek i z falbanką - we właściwym rozmiarze ...1 punkt
-
Ponieważ dałeś wiersz w warsztacie mniemam, że oczekujesz uwag. W 'moj ' zabrakło Ci ogonka. A ogonek w tego typu wierszach jest bardzo istotny.1 punkt
-
@Ilona Rutkowska Dziękuję za zerknięcie na mój wiersz. Rzeczywiście ,,rozsądków" było zbyt wiele. Naprawiłem to. Pozdrawiam1 punkt
-
Syndrom niewidzialnych nóg czyjeś kroki idą za mną słyszę ich skradanie zbiegam po schodach mylę trop pędzę do szpitala odwiedzić moją duszę przestała wierzyć w siebie podłączona do respiratora oddycha dzięki sztucznej inteligencji znowu te kroki uciekam na ulicy padły mocne słowa trwa dochodzenie o przyczynę ten facet z obrazka połamał ramy idzie w moją stronę uciekam dobiegam do siebie przykrywam się kołdrą nareszcie niczego nie widać jutro znowu w uszach zagrzmi polecenie zapal światło albo zrobię to za ciebie1 punkt
-
wiośnie za maj i kwitnące sady latu za świerszcze i mosty tęczowe jesieni za wrzosy i babie lato zimie za biel i piękną wigilię a wam moi mili za to że wierni całemu rokowi jak ja byliście1 punkt
-
1 punkt
-
Naprawdę zatkało mnie, kolego z dzieciństwa, kiedy ciebie ujrzałem gdy w drodze na protest zatrzymałeś się w barze wietnamskim by przybrać na sile. Protest pewnie słuszny, nie mnie tobie o tym. Bo nie o taką Polskę nasi starzy walczyli – o to z grubsza mi powiedziałeś, że idziesz. Cześć. Zamyśliłem się, bo fakt, mój walczył o ludową, i, z tego co pamiętam - twój też. Ale co ja tam mogę pamiętać. Zmilczałem, z troski o twoje skrzydła, glutaminian sodu przyswajając powoli, lekko cię wspomniałem - na wojskowym osiedlu.1 punkt
-
Sierpniowe słońce płacze płaczą pierzaste chmury w dole umiera miasto płoną ulice mury ognia teutońska rzeka krwią maluje dzielnice jedna farba zwycięża nikt się przed nią nie skryje dojrzałych starców dzieci to już nie jest selekcja przykrywa kolor śmierci nie ma dokąd uciekać czarne złamane krzyże pracują metodycznie to miasto musi umrzeć bo taki rozkaz przyszedł bardzo posłuszny naród zakochany w Führerze dziś o tym nie pamięta i nie chce w to uwierzyć ale my pamiętamy rzeź Ochoty i Woli zbrodni takie rozmiary naprawdę trudno zapomnieć a teraz konsumenci już wywalczonej wolności oddajmy hołd bohaterom żyjącym jest ich niewielu1 punkt
-
wieczorem zawsze sprawdzam pogodę nie lubię deszczu i niepewnej przyszłości o zmierzchu oddycham trochę ciężej zamykam okna ze strachu przed smogiem gdy gaszę światło szukam odgnieceń na prześcieradle bo idzie wrzesień i robi się zimniej odmierzam czas zużytymi kostkami masła płaczę nad kanapką żyję1 punkt
-
Gonił dewiant za przygodą szukał także jej w chlewiku lecz go świnia szybko zbyła mówiąc tak mu - zbereźniku jeśli już to raczej szukaj pośród ludzi tej przygody czasu na to masz aż nadto jesteś jeszcze taki młody. W waszej trzodzie, choć to ludzka świń nie zbraknie, słowo świni tam nie jeden i nie jedna już na samą myśl się ślini. Młodzian słowa wziął do siebie i się z nimi przespał nocą a od świtu intensywniej szukał świnek z wielką mocą nie potrwało to zbyt długo znalazł kilka z małą tuszą seks zawładnął emocjami jak zaczęli wciąż świntuszą.1 punkt
-
Pewnie że wesprze nie masz co wątpić zrobi za ciebie także porządki Szafę przewietrzy zetrze kurz z półek by pozostawić świeże spojrzenie Zaostrzy życia twojego smak wiec powiedz tylko "pier... wszystko jestem na TAK" ;)1 punkt
-
Autor - Marcin Elsner Link do utworu na Youtube: https://www.wladcametafor.pl REFREN Jedyne co posiadam to... Bezdomne marzenia! Zabieram je z sobą, W podróż w nieznane! Nie próbuj mi obiecać, Że to wszystko się tam zmieni, Nie mam tam do czego wracać, Znów wyruszam w nieznane... Pierwsza Zwrotka Tak jest, że nigdy nie wiem, czy to co stworzę będzie chociaż normalne, Zwykle zanim zacząłem to pisać, musiałem mieć to coś, beat, refren, tytuł, okładkę, Cztery ściany, ciepełko, pomysł przeszywający dźwiękiem wyobraźnię, Wpatruję się w świat z paczką zapałek, z kartką niewyjaśnionych zagadek, Metaforycznie słownych układanek, nie wiem, co będzie dalej, ale, Cokolwiek, kiedykolwiek chciałem, sam zdobyłem, nie pytałem, Chcę już mieć mieszkanie, studio Oblicza Records, lepsze nagranie, Własną ścianę na której bezpiecznie zawieszę obraz, zegar, szafkę, Chcę więcej, niż daję, tak bardzo pragnę, by spojrzeć na wszystko z dystansem, Póki, co poranek, przystanek, by autobusem jechać przez deszczową nostalgię, Zarobić i mieć grosz przy duszy na czarną godzinę, w której się znalazłem, Cierpliwość przyniosła z czasem, pierwsze wyzwanie w dodatku na wynajem, Przerwę wreszcie złą passę, sprawię, że coś tu będzie tylko nasze, Gdyby nie wyboru przypadek, uciekamy zanim zatonie ten statek, Zamiast mózgu miałem czarną dziurę w układzie: tak/nie wiedziałem, Przepraszam za zakrzywioną czasoprzestrzeń ucieczki w nieznane. Druga Zwrotka Rodzina się śmieje, rodzina klaszcze, rodzina może zamknąć japę, Rodzina myśli ułomny, głuchy, ślepy chce zabłysnąć wśród migających lampek. Rodzina się myli, rodzina nie wie, co jest mniej, bardziej ważne, warte, Najpierw doświadczcie, najpierw, najpierw bądźcie, bo liczyłem na wsparcie, Bądźcie arystokratami w swojej baszcie w moje życie się nie wpieprzajcie, Z boku łatwo opisać, jak krwawię, też potraktuję obgadywanie, jak zabawę, Ale może innym razem, bo dostałem mieszkanie i na starcie kuję ściany laciem, Mam gorączkę, kaszlę, szkoła, praca, remont z przerwą na sen i żarcie, Po kilka podejść do tematu, aż to nie wyjdzie idealnie, Brat też dostał szansę, ale to ja mam pieniądze i strategiczne plansze, Dwie prawe ręce, dwie lewe nogi, miecz i tarczę, yo... Brat zamień się, moje mieszkanie w utrzymaniu będzie dużo tańsze, Ok, patrzcie, jak między jednym, a drugim z uwaloną szpachlą tańczę, Co dalej, kiedyś miałem w szafie dwadzieścia tysięcy, weź nalej, Większość rzeczy robię sam, naturalnie większość rzeczy zrąbałem, Jeszcze ten Koronawirus i wszystko to jedna wielka podróż w nieznane. Trzecia Zwrotka Fałszywe umowy, trygonometria, prawdziwe życie, lekcja, dzień, temat, Jak trzeba to trzeba napieprzać jeden przez drugiego o kawałek chleba, Jeden przez drugiego? Ten powiedział, tam ten nic nie wie, ale sprzedał, Mniemam, że za te miliony, kupię swój dom i swój kawałek nieba, Po ścianie pisze kreda, ponieważ brakło tablicy przez codzienną pracę, Jakimś cudem szkołę zdałem, gdzieś w zanadrzu mam wiersze, teksty, powieść, Gdzieś w zanadrzu mam plan do zrealizowania, by zbić się jak Ice Tower, Jeszcze wiele do zrobienia kotek, więc nie mów - Ogarniemy to na spokojnie, Odebrane mieszkanie, drugie w połowie, psychicznie, fizycznie, wiecznie na torbie, Ludzie zwykle płyną z prądem, zapomnieli, że mają mózg i parę wioseł, Jestem upośledzony bardziej niż ktokolwiek, podświadomie tworzę problem, Gadam sam z sobą w zdrowiu i chorobie, od zawsze żyłem na bombie, Samotność w obowiązków sztormie, współzależna wyobraźnia na głodzie, Koniec końców deskrypcja tematu wyrżnęła orła na lodzie, Mom wongla worek, coś na koncie, rozpalam w piecu, robię porządek Dobra Koniec Lordzie! Piosenka mo być nieznana, jak tytuł jołopie... Pozdrawiam :)1 punkt
-
Tacy jak wchodzą zwykle zaczynają próbą spojrzeń, całe życie na ringu (na wstępie mówię - w dalszym ciągu realnej krwi nie będzie), lubią porządzić, chociaż ledwie panują nad mózgiem, ale nie o ten organ im chodzi. Siadają w zasięgu wzroku Joli i przy mnie na rękę idą siebie poskładać (w domyśle mnie). Władzą, przyznaję, upajam się troszeczkę, że z wdziękiem zdolny jestem w trzy pizdy takich sam poskładać na zdania wielokrotnie złożone – nie po to do Akwarium przyszedłem. Grażyna wygania ich, a tajemniczy ma posłuch, chociaż złoto nie serce. To osiedle było, jest i będzie otoczone murem, gdzie kto mógł swoje zrobił. I nadal próbuje czas przegryźć się przez cegłę czerwoną, bujnym zielskiem szturmuje. Pochodzić można stąd jak Grażyna i Jola, ja z drugiej strony rzeki mieszkam i lokalne tendencje separatystyczne mam w domyśle, a lubię po Twierdzy się poszwędać, nawet gdy, że jestem Willy Wonka usłyszę. Tutaj czas jak woda w akwarium i Grażyna zarobek ma odkąd… I nawet korona Grażyny podbić nie zdołał a tylko ławki inne, ten sam bilard, oko może zawiesić się na ścianie gdzie muzyka mryga, przez którą słyszę, że Zenek to szmaciarz (to kto na nich głosował) ocenę krytyka. Nawiązując do rzeczy na gruchę się skłaniam, wyprowadzam z barku jak mnie ojciec nauczył, idę masą, przybieram (slow motion poproszę) - że aż tak grucha jebła? Prawda, ojciec mówił, iż łeb z płucami mógłbym (a on znał się trochę) chociaż ręce mam drobne, jak nic by szkielety maleńkie dopieszczać a muszkom z farby błonki. Automat się namyśla, i – Nieźle! - swój werdykt ogłasza Grażyna. Ja w głowie komiksowy obraz mam łba z płucami.1 punkt
-
@M.A.R.G.O.T Prowadź nas do Raju w pola mandragory, zapachem uwodzisz, zapalasz kaganek. Kiedy Ją dotykam, jak osika drżałem, słodkie, czułe, tkliwe... moje love story. Pozdrawiam Margot, Wszystkiego dobrego a wiersz piękny, prosto z serca.1 punkt
-
@Trzygracje https://myvimu.com/exhibit/54775780-trzy-gracje Pozdrawiam, z tym klęczeniem to lekka przesada ale Mazury są cudowne a wiersz również.1 punkt
-
(Z cyklu: Cztery wariacje na ten sam temat) *** w rozemocjonowanych źrenicach widać gwiazdy ― odbija się na ściankach kieliszków lśniąca biżuteria ― ― delikatny stukot widelców i łyżek ― w przytłumionym blasku świeczników ― wymowne symbole i gesty ― niezrozumiały język koneserów zapach potraw ― nikła woń perfum ― kolońskiej wody ― szum wezbranych głosów i ― chrząknięć kelnerzy w białych marynarkach ― przemykają co chwila niczym mewy ― błyskają srebrnymi tacami by znowu zniknąć w wezbranej chmurze papierosowego dymu w kroplistym szmerze cichnących oklasków ― eksploduje supernowa ― ― przyćmiewa ― wszystko ― sobą (Włodzimierz Zastawniak, 2018-08-13)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Hmm... bardzo ciekawie i prawdziwie! :), chciałam tu jednak zaakcentować potencjalność ale też przestrogę dla siebie samej :) Zdrówka też1 punkt
-
1 punkt
-
@M.A.R.G.O.T M.A.R.G.O.T→Dzięki:)→Też miłych dzionków życzę:)↔Pozdrawiam:) @Nata_Kruk Nata_Kruk→Dzięki:)→Poprawiłem, zgodnie z zaleceniem:)) Oprócz→ona. Tak po prostu lubię, czasami dziwnie pisać... na końcu, no i o rym chodzi Dzięki za czujne oko:)↔Pozdrawiam:)1 punkt
-
Pewnego razu, kiedy Słońce zasłonił horyzont, zabrało ze sobą jasność. Potwór wyszedł z jamy i podążył na pobliską górę. Po przybyciu na miejsce, wyjął lornetkę i zaczął obserwować, pogrążone w nocnej ciszy miasto. Niewielka ilość lamp, dawała jedynie tyle światła, by doświadczyć cieni. Pragnął zejść na dół, chcąc zaspokoić wielki głód, chociażby jednym człowieczeństwem. Jednocześnie był zmęczony wspinaczką. Pomyślał sobie: po co tu wchodziłem. Przecież mogłem od razu, pójść gdzie trzeba. No cóż. Widocznie tak musiało być. A zatem siedział na kamieniu i spoglądał przed siebie. Miał wspaniałą lornetkę, chociaż nie wiedział skąd. Skierował na oświetlony pokój. Zobaczył człowieka karmiącego dziecko. Łyżeczka jednostajnie szybowała, między talerzem, a umorusanymi ustami. Jadło z apetytem. Widać było, że mu smakuje. Jego twarzyczka kipiała radością. Mężczyzna też się uśmiechał, ale jakoś smutno. Patrzył na mały prostokątny kartonik. Byłby z nich smakowity kąsek – pomyślał potwór. Jednak ich oszczędzę. Za bardzo potrzebują siebie nawzajem. Spojrzał w inne okno. Zobaczył człowieka siedzącego samotnie na kanapie. Trzymał w ręce pistolet. Przyłożył do głowy. Po chwili odłożył na stół. Zaczął pić jakiś płyn z butelki. Wyjrzał przez okno. Po chwili zamknął i zasłonił. Potwór znowu pomyślał o tym, że jest bardzo głodny. Lecz ten człowiek nie wyglądał na zadowolonego. A może po tym całym koszmarze, będzie miał okazje przeżyć jakieś miłe chwile. Nie mogę go zjeść. Spojrzał w następne okno. Ujrzał kobietę i mężczyznę. Pieścił delikatnie jej ciało. Najpierw rękami, a później ustami. Ona nie była gorsza. Co to to nie. Robiła to samo. Gra wstępna – zajarzył potwór. Całował ją wszędzie. W usta, czoło, pępek, oraz w takie miejsca, gdzie lornetka – mimo wielkich wysiłków – zajrzeć nie mogła. Obserwator był z lekka wnerwiony, ale pomyślał sobie, że da im spokój. Nie będzie niewychowanym chamem. W końcu, z tego całego podglądania, o głodzie zapomniał i usnął. * Na drugi dzień, kiedy wyjrzało Słońce wyzwoliło, nastał świt. Mieszkańcy miasta, przyszli na górę. A jeden z nich widząc, że potwór smacznie śpi, wziął sztylet i wbiwszy go w tętniące serce, zakończył jego żywot. Gęsty strumyczek krwi, jak czerwona wstążka zrodzona z cierpienia, popłynął w kierunku miasta. Następnie upiekli go i przygotowawszy wspaniałą ucztę, jedli i radowali się do samego wieczora. A gdy Słońce zaczęło tracić swój blask, poszli do swoich domów, głośno rozprawiając o całym zajściu. Lornetka cicho i spokojnie leżała na trawie, pośród porozrzucanych kości, dziwnym trafem nie zauważona przez biesiadników. Kryła w sobie zapamiętane obrazy. Była zaprogramowana na różne sytuacje, w zależności od tego, co się wydarzy. Nagle na okrągłych szkiełkach, pojawiły się trzy kropelki krwi. Było ich coraz więcej. W poświacie Księżyca, miały czarny kolor. Po chwili leżała w mazistej kałuży, a drgające wspomnienia tego, co zobaczyła, zaczęły ściekać w kierunku doliny. * Pewnego razu, kiedy Słońce zakrył horyzont, nastał zmrok. Potwór wyszedł z jamy i podążył na górę, by obserwować, w ciszy pogrążone miasto. Doskwierał mu głód. Nie spiesząc się za bardzo, zaczął schodzić, obserwując okna. * Kiedy wyjrzało Słońce, wstał nowy dzień. Nic poza tym.1 punkt
-
Tytuł dowolny? Mój jest "dziękuję". Dziękuję, pozytywny tekst, plus tytuł z pomysłem — fajne :)1 punkt
-
Nasze życie to kalejdoskop czterech pór roku. Cztery strony świata, czterostronny układ odniesienia, nasz zmysł przestrzeni liczy się przez cztery, a na naszej szerokości geograficznej ten porządek ma swe oparcie w schemacie pór roku. Pozdrawiam za krótki, ale elegancki opis tego doświadczenia, powrotu i przemijania.1 punkt
-
smak metalu w ustach i toaleta pełna dymu za oknem podróż wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych kpiąc z zależności i wołania o pomoc jak anioły bez oczu pielęgnujemy swój lęk przed prędkością przed przemijaniem a to świat ucieka - nie my my tańczymy w przedziałach między pustymi butelkami po wytrawnym żalu wspominając wakacje namiot pełen namiętności i rozstania rytmiczne jak stukot kół odjeżdżających pociągów do lepszego gdzieś my wieczni pasażerowie flirtujemy z nieznanym znanym gardzimy do czasu1 punkt
-
@Mateusz może marudzę ale wydaje mi się, że przydatna byłaby opcja prezentowania wiersza też w jego wersji pierwotnej w przypadku gdy autor dokonuje edycji (zwłaszcza wielokrotnej :)) - gdzieś widziałam na innym portalu. Kiedy pojawiają się komentarze dotyczące pierwotnej wersji kolejny czytający nie do końca wie o czym mowa :) i jak się odnieść do całości. A może autor zbyt pochopnie dokonuje zmian... można by wówczas to wspólnie przedyskutować. Nie wiem tylko, czy techniczna realizacja tego nie byłaby zbyt skomplikowana...1 punkt
-
1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne