Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.05.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
A na moście - w Mikołajkach - snuje się...... ciekawa bajka. Płynie statek - widzimisię - gdzieś w kierunku wyspy Mysiej. Są ulotki - reklamowe - na przeloty widokowe. Statek Chopin - cud żaglowiec - zauroczył....... mnie dosłownie. Tu wiatraczek - duża ryba - to szczęśliwy omen... chyba. Ktoś z przeciwka - przy barierce - pamiątkowe...... pstryknął zdjęcie. - 2019 -4 punkty
-
miłość kwiaty drzewa niebo pełne gwiazd w kieszeni szczęście uśmiechnięta twarz zimny porywisty wiatr rzęsisty deszcz pogrzebowy marsz łzami okupiony dwie różne sceny na których główną role nauczył się człowiek grać3 punkty
-
Ci przekłuci wykałaczką zgięci w pół czy niedorośli wytykani wykluczeni nieszczęśliwi i zmąceni ci zmęczeni od siedmiu boleści i depresji nie mówiąc o chorobie powszechnej bo alkoholowej pokłon złóżmy bo wielka jest niemiłość2 punkty
-
Rozdroże nad cmentarzem szybują cienie pośród gałęzi szepcą zaklęcia w zniczu uśmiech przypala smutek płomień zgaśnie czy zapamięta setki pożegnań spoczywa w ziemi a w każdej pełno skrytych tajemnic słońce zajdzie i po raz kolejny odpowiedź mrokiem znowu zaciemni gorące łzy wtopione w kamień pod literkami ciszą zastygłą ziemia przytula jasną nadzieją prawdą czy bajką jest przedziwną Chatka owinąć wspomnieniem chatkę rodzinną jak wstążką prezent którego już nie ma aż by się chciało wrócić w to miejsce i tak po prostu piosnkę zaśpiewać o tym że chociaż ściany i okna nie zawsze się dało sercem podpierać kwiaty kwitły rosły i więdły radości wielkie średnie malutkie a szczęście jak zwykle było figlarne przekomarzając się często ze smutkiem bo czasem człowiek nostalgią nasiąknie a wtedy znowu w życiu jest pusto nawet gdy sterczy w promieniach słońca to jednak osuszyć jakoś się trudno2 punkty
-
na cmentarzu owszem znicze a peel bez ograniczeń w wierszach wszystko jest możliwe można zjeść surową rybę można tworzyć dylematy i rozwijać wątki na tym ważne że wiersz w strofach płynie i zabawa w zgrabnym rymie Pozdrawiam2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz Przerwę strofki te w pół słowa: nie mężatka, tylko wdowa. Chętnie sobie fotki pstryka, bo nic z tego nie wynika. Przecież wcale się nie żali: kiedy trzeba znicz zapali. Dzisiaj sobie w domu siedzi; bzdury z palca ssą koledzy (?)2 punkty
-
przy barierce ktoś z przeciwka pamiątkowe zdjęcie pstryka i utrwalił wola taka jak pan pani dał buziaka a ta pani to mężatka pan ma żonę w Skiroławkach takie zdjęcie to jest powód by uzyskać w sądzie rozwód morał sam ze strofek prycha pamiątkowych zdjęć unikaj pozdrawiam2 punkty
-
Bębni bęben i grzmi werbel, Tańczę a wraz ze mną świat. W wąską rzucam się przerębel Lecz nie zrzucam z siebie szat. Nawet lodowata woda Nie zadusi we mnie żaru. Stać mi się nie może szkoda. Jestem w władzy Potęg czaru. Mroczny ogień trzymam w sercu Jeszcze z przed początku czasów, Wznieconego ręką żerców Namiestników pól i lasów. Wraz wynurzam się nad fale Tak naradzam się na nowo. Wpełzam na brzeg ociężale Wstrętne mi jest cudze Słowo. Jestem nowy ale stary Jestem młody a umieram Jawią mi się senne mary Lekko dłonią je pocieram Ciemność we mnie żąda ofiar Całopalnych, dzikich, krwawych. Nie wie, nie zna co to umiar Jak za dawnych lat szubrawych. Chwytam moich marzeń lice Podziwiam ich piękne twarze Oczy jasne jak księżyce Naraz jednym dźgnięciem gaszę. Robię co mi się podoba Nikt niczego nie zabrania. Wolność pierwsza mi ozdoba W dal odrzucam swe ubrania. Tańczę nago pod gwiazdami Pełno świateł jest na niebie. Poję trawę swymi łzami, Wciąż się kręcę wokół siebie.2 punkty
-
- Niech będzie pochwalony. - Kto? - No ja, bom na obraz oraz podobieństwo. Jestem kurzem i kosmosem – wszystkim i niczym, twórcą i tworem. Szaleństwo. - Kiedy ostatni raz...? - Źdźbeł trawy pytać trzeba, które pamiętają kształt na wieki wyciśnięty jak ślad dinozaurów - młodych listków, które z pożądania drgają patrząc na ciało - zaklęte w carraryjski marmur. Lecz wierzę. … byłeś u spowiedzi!? - Kto bredzi? Spowiadam się szczerze, do bólu, żył otwartych, sennego znudzenia. Wobec ciebie - Padre - i dziwek, które były piękne kąpiąc się w morzu boskiego jęczmienia - już po fermentacji – w jej oczach zaklęte - błękitnych. A te krzywdy? Ee, jakby od niechcenia rzucane jak kwiaty wczorajszej procesji w tłum dziki, w otchłań, więc myślałem – jeśli krwi nie ma, to nie mam nic do zarzucenia. - Grzesznyś synu... - Sukinsynu? Klecho, masz rację, a jakże jadłem chleb spleśniały i w cytrynie małże piłem w kryształach i chłepcąc jak świnia z rynsztoka mea culpa – wina. - Coś dobrego było, zbłąkana owieczko? - Dziecko? A tak, coś tam po drodze się stało. Kochałem, kiedy dreszczem rysowałem usta, opuszkami dotykając marmurowe ciało. To zamknięte w posągu kamienistych pustkach - całowałem i żyło. Kwitło jabłonią dojrzałą. - Idź już! Odejdź! - Spowiedź? A gdzie rozgrzeszenie? Pokuta i żal, który ma wszystko naprawić? Gdzie krzyż złocony, który dobro sprawi? Wypełni treścią kosmiczne przestrzenie. - Twoje życie pokutą... - Cykutą? Jeśli dodać mogę... i rozdrapać dawno zabliźnioną ranę... Puk, puk, puk. - Nie możesz. Amen. Amen. Amen.1 punkt
-
Obudziłeś swoją Psyche boskimi łzami. Wrzuciła swój kokon milczenia w zapomnienie. Morfeusz malował czarno - białymi snami. Czas zacierał ślady jak Tanatos marzenie. Teraz wiesz Erosie jak smakuje tęsknota, kiedy w objęciach tulisz zmącone fantazje. Czy zapomniałeś już jakie barwy ma cnota i które najjaśniej świecą Duszy wibracje? Rozbudzona poezją uwierzyłam w słowa, pisane namiętnie blaskiem Twojego Serca. Rozchyliłeś zwątpienia, by powiedzieć kocham i ujrzeć swoją boginię całą w rumieńcach.1 punkt
-
Umieram - przebita obłokiem Na rogatkach ... przedprogowej nadświadomości Jakiś człowiek dostarczył paczkę z moim zniknięciem Pocztówka z fatamorganą - braku obojętności Budzę się we fiolecie Wielu rzeczy nie pamiętam Do kilku - nie można mnie zmusić Kwef ustom nie pomoże Wolnością można też dusić Smutne to - poddajemy się - na mapie każdego świata I nie płacimy pieniędzmi: to płacą za nas lata Dni i miesiące - w połowie zmarnowane ''Czy znajdę kiedyś szczęście?'' - tym oto trywialnym pytaniem ...1 punkt
-
Czasem wystarczy tak niewiele W ramionach zamknąć znajomą bliskość By oddech zwolnił zmęczone myśli zatrzymał ciepło w ułamku chwili A kiedy świat cały zaniknie Skurczy się do ziarenka piasku Wtedy energię mu przelejesz By znów podziwiać jak się budzi Niewiele czasem nam potrzeba Biją po uszach błache słowa Wystarczy objąć przyjaciela W zastygłej chwili ziemię ruszyć1 punkt
-
@Jacek_Suchowicz Ach, pisarze... znicz - to wiecie; można także w internecie. W internecie, wirtualny... I nie taki lęk cmentarny. Nie jesteśmy tutaj sami; mamy kontakt z aniołami...1 punkt
-
O Boże wielkiego miłosierdzia, który co dzień wszystko odnawiasz tchnieniem Twego Ducha i budzisz mnie do moich modlitw, który zachęcasz mnie do posłuszeństwa, dając mi w zamian moc Twoją, abym już nigdy nie palił papierosów, byłeś ze mną, kiedy poddawano mnie narkozie przed operacją i ogarnęło mnie Twoje miłosierdzie i zasnąłem w pokoju, byłeś ze mną, kiedy w wieku 15 lat ujawniły się moje skłonności i zacząłem się uczyć hiszpańskiego, byłeś ze mną na maturze z hiszpańskiego, kiedy znowu ogarnęło mnie Twoje miłosierdzie, zdjąłem marynarkę i zacząłem pisać, byłeś ze mną, kiedy Daria nie chciała być ze mną i jako jedyny pocieszyłeś mnie. Wiem, że jesteś ze mną, kiedy w majowe południe po lekturze Denise Levertov marzę o poezji, bo w życiu są inne wartości niż picie piwa. Niech ta tęsknota nigdy mnie nie opuszcza, a będę zbawiony.1 punkt
-
1 punkt
-
Pierwsze co dotarło do jej świadomości to śpiew ptaków dobiegający zza okna. Otworzyła oczy zdeterminowana dotrzymać danego sobie poprzedniego wieczoru słowa. Jeden głęboki wdech i wydech. Wstała w sposób wskazujący na gotowość do walki z własnymi słabościami. Wyszła z pokoju, zmierzając w kierunku łazienki, starając się za wszelką cenę nie patrzeć za okna. Nie chciała się zniechęcić w przypadku złej pogody. Zapomniała o świetliku na korytarzu. Na szczęście zobaczyła tylko błękit nieba. Żadnych chmur. Cudownie. Szybka toaleta poranna i wskoczyła w sportowe ubrania i buty. Jeszcze tylko się rozgrzeje, włączy muzykę, ustawi „cel dla czasu trwania” w aplikacji i może ruszać. Miała długą przerwę, więc dwadzieścia minut wystarczy na początek. Kliknęła start, w uszach usłyszała „Praise the Lord” i zaczęła truchtać. Wbiegając między drzewa, pomyślała o tym, jaka jest dumna z siebie, że udało jej się wstać i zebrać na czas. Nawet zdąży się porozciągać i zjeść porządne śniadanie jeszcze przed pierwszym wykładem. Przywitała się skinięciem głowy z jakimś facetem biegnącym w drugą stronę. Jaki ten światek „biegaczy” jest przyjemny! Od razu czujesz, że gdzieś przynależysz. Ciekawe czy ten facet też miał teraz taką refleksję? Zawsze mówiła, że bałaby się umieć czytać ludziom w myślach, ale może to dlatego, że nigdy nie czuła potrzeby posiadania takiej supermocy. I tak zawsze całkiem trafnie odgadywała prawdziwe emocje innych. No. Prawie zawsze. Z jednym wyjątkiem… Nieistotne. Przestań o tym myśleć. Jest taki piękny dzień, dobrze go zaczęłaś, ON nie zasługuje na to, żeby go zepsuć. Starała się przez chwilę sama przed sobą ukryć swój żal. Rozbawiło ją to. Oto jest – studentka, której wszyscy całe życie powtarzali, jaka to ona jest dojrzała, a jaka samodzielna, a jaka zdystansowana... A teraz biega po lesie pierwszy raz od roku, bo wcześniej jej się nie chciało ruszyć dupska i myśli o tym jednym jedynym facecie, dla którego NIE jest obiektem pożądania. Roześmiała się na głos z własnej głupoty. On powiedziałby, że to histeryczny śmiech. Roześmiała się jeszcze mocniej i jakby bardziej uparcie. Jakaś kobieta 50 metrów dalej rozglądnęła się zaskoczona tym nagłym wybuchem. Nigdy nie kontrolowała swoich reakcji, tak jak powinna. Jemu to nie przeszkadzało, raczej bawiło… chociaż kto go cholera wie! Z tego błędnego koła rozmyślań uratował ją mechaniczny głos w słuchawkach: Połowa celu osiągnięta. Pozostało 10 minut. Średnia prędkość to… Przestała słuchać. Nawet nie chciała wiedzieć jak bardzo jej padła kondycja. Przez ostatni rok bardzo zaniedbała wszystko to, co kiedyś stanowiło praktycznie definicję jej dni – sport, nauka, książki. Teraz starała się wracać do starych pasji. Nawet swoje zainteresowanie psychologią zaczęła w końcu rozwijać. Wczoraj czytała wykład Freuda poświęcony zniekształceniom w snach. Właśnie! Cholera! Miała spisywać swoje sny… Ostatnio wszystko naprawdę nieźle pamiętała. Nawet te wszystkie elementy łamiące prawa grawitacji, logiki i bóg jeszcze wie czego. Na przykład dwa dni temu: <pomarańczowy samochód bez kierowcy spieprzał przed nią i magicznie przenikał bramę cmentarza, na ulicy gdzie niegdyś mieszkali jej dziadkowie; ona musiała przeskoczyć płot, żeby go dogonić; samochód później zdawał się pić wodę ze stawu> Odkąd zaczęła zwracać uwagę na szczegóły, coraz więcej ich zapamiętywała. Już od tygodnia potrafiła codziennie przywołać chociaż fragment przygód z poprzedniej nocy. Dzisiaj było inaczej. Przez swoje ambitne postanowienie o wróceniu do formy nie miała rano czasu na wyciszenie rzeczywistości i odtworzenie marzeń sennych. Wiedziała, że upartymi próbami przywołania ich niczego nie wskóra. Zamiast tego skoncentrowała uwagę na muzyce. W zasadzie musiała to zrobić. Zaczęła tracić oddech, a miała wrażenie, że intensywne myślenie równie skutecznie wyczerpuje jej siły co samo bieganie. Przez chwilę rozkoszowała się tym mitycznym stanem myślenia o niczym i po prostu chłonęła otoczenie. Minęła jeszcze kilku spacerujących samotnie ludzi i wbiegła na ścieżkę prowadzącą lekko pod górę. Wtedy wspomnienie snu uderzyło ją niespodziewanie. Przypomniała sobie. Odczuła je jak kopnięcie w brzuch. Powietrze ugrzęzło jej w płucach, żołądek ścisnął się w ciasną kulkę, a oczy momentalnie zaszły łzami. Zamknięta na sali kinowej własnego umysłu poddała się projekcji: Dawno się nie widzieli, właśnie wrócił z dalekiej wyprawy. Stał pośrodku ciemnego pokoju wśród ich wspólnych znajomych z podstawówki. Teraz on też ją zauważył i uśmiechnął się szeroko. Podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję. Nie rozmawiali, ale czuła, że on wie, jak bardzo tęskniła i jak bardzo się cieszy, że go widzi. - Co tutaj robisz? - Wróciłem. Stanęła raptownie i podparła się na ramionach, próbując uspokoić galopujące myśli. Nienawidziła swojego mózgu jeszcze bardziej niż zwykle. Była taka szczęśliwa w tym śnie. W nocy zupełnie nie pamiętała, dokąd on się wybrał. Nie pamiętała, że stamtąd nie ma już powrotu. Czuła, że zaraz zemdleje. Jej ciało nie było przygotowane na tę dramatyczną pauzę w ruchu. Zeszła ze ścieżki, żeby przypadkiem nie zwrócić niczyjej uwagi. Wiele osób by jej powiedziało, że nie ma prawa tego tak przeżywać. Pamiętała jeszcze to nieodparte wrażenie wyobcowania na jego pogrzebie. Jej rozpacz wydawała się nieuzasadniona w obliczu cierpienia jego bliskich. Sama nie potrafiła określić dlaczego czuła się z nim tak zżyta. Od paru lat praktycznie nie mieli kontaktu poza paroma przypadkowymi rozmowami na licealnych imprezach. Ci ludzie na cmentarzu pewnie nawet nie wiedzieli, kim jest. Ale to nie miało znaczenia. Ona wiedziała, kim byli oni. Przez te wszystkie lata jej mózg z pewną nostalgią rejestrował te wszystkie szczątkowe informacje o jego życiu, dostarczane w trakcie przypadkowych rozmów. Odniosła wrażenie, że jej żołądek przyjął rolę kurka. Im bardziej się rozluźniał, tym wilgotniejsze stawały się jej powieki. W końcu poczuła, że nie może z tym dłużej walczyć i wybuchła histerycznym szlochem. Pukanie do drzwi. To ojciec. Kazał się wpuścić do domu. Ojciec wszedł, a ON wyszedł… Wrócił do domu. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Poszedł do pokoju mamy. Leżała na podłodze w nienaturalnej pozycji. Nie. Wyszedł. Zwrócił się w kierunku mostu. Nawet się nie zatrzymał. Po prostu szedł wciąż przed siebie. Nienawidziła siebie. Nienawidziła tego, że tyle czuła. Nienawidziła tego, że była na tyle egocentryczna, żeby tyle sobie wyobrażać. Miała wrażenie, że to nieodpowiednie. Miała wrażenie, że nie ma prawa. Wstydziła się tego. Dwadzieścia minut później weszła do domu, zjadła śniadanie i poszła na wykład.1 punkt
-
1 punkt
-
@Lidia Maria Concertina Mam jedno nieodparte wrażenie dotyczące tych TWOICH tekstów, a mianowicie podmiot liryczny ( czyli ta nieszczęsna peelka co mi kojarzy się z kimś kto nadużywa peelingu chemicznego ;) ) tkwi w jakiejś złotej klatce i rekompenuje sobie ją takimi, a nie innymi wycieczkami. Motyw femme fatale jest aż nadto widoczny, do tego w tym wszystkim urzekają mnie te jej wycieczki bo kończą się zawsze bądź prawie mocnym akcentem. Całość zaś jest podana na tacy przemyślanego i schludnie ubranego słowa. Pan Ropuch1 punkt
-
Wstał, pomodlił się do bozi żonę w czółko pocałował i podreptał do salonu gdzie w kredensie ćwiartkę schował. Z namaszczeniem ją otworzył łyknął raz a potem drugi w międzyczasie się zachłysnął bo ten pierwszy był za długi. Gdy odchrząknął wziął tic-taca possał, possał i wyrzucił kontent z siebie i z pomysłu do żoneczki swojej wrócił. Zjadł śniadanie, jajecznicę oraz z ziarnem kromkę chleba wypił kawę ze śmietanką i pomyślał brać się trzeba. Zastanawiał się przez chwilę bo i wybór miał niełatwy spłodzić choćby ten tu oto czy kolejną trójkę dziatwy. Spojrzał na swą ukochaną i decyzję podjął w mig z żonką mógłbym coś pochrzanić a do wierszy to mam dryg. Owoc tej decyzji męskiej macie teraz przed oczami a czy wybór był właściwy osądzicie pewnie sami.1 punkt
-
Otworzyła gwałtownie oczy w środku nocy. Nie analizując zbytnio gdzie właściwie jest, wpatrzona w ciemność, szukała w pół-śniącym jeszcze umyśle przyczyny tej nagłej pobudki. Leżała tak chwilę w ciemnościach chłonąc otępiałymi zmysłami pustkę. Ciało powoli, jakby od niechcenia, zaczęło odbierać bodźce ze świata zewnętrznego. Najpierw dotarł do jej uszu odgłos kaloryfera. Z początku niezbyt intensywny, ledwie słyszalny - ukoił jej nerwy. Wsłuchała się w jego monotonną melodię czując, że z każdą sekundą staje się coraz bardziej przytłaczająca. Coraz głośniej i głośniej. Nim zdążyła zareagować, wszechobecny szum opatulił ją pierzyną bezradności. Była pewna, że gdyby śmiała teraz wydać z siebie jakiś dźwięk, zgubiłby się w tym nieznośnym hałasie. Patrząc uparcie w stronę sufitu walczyła z poczuciem beznadziei. Szum wdzierał się do jej systemu już nie tylko przez uszy. Nacierał na czaszkę ze wszystkich stron, wwiercał się przez kręgosłup, dusił napierając na usta i nos. Kiedy już czuła, że niebawem przegra tę beznadziejną walkę wszystko nagle ustało. Niespodziewana ulga zaskoczyła ją niemal tak samo jak sam atak kaloryfera. Powoli zaczęła zbierać ponownie myśli. Dlaczego w ogóle się obudziła? Co było tak istotne, że zakłóciło regenerację jej ciała i umysłu? Dlaczego potrzebuje regeneracji? Krzyk. Na pewno usłyszała krzyk. Ale czyj to był krzyk? Na pewno należał do kobiety… Spojrzała w bok na elektroniczny zegar na wieży mrugający do niej bezradnie cyframi 00:00. Cholera. Znowu musiało wywalić prąd na chwilę. Niezgrabnie podniosła się na ramionach tylko żeby chwycić telefon leżący na parapecie nad nią i opaść z powrotem na poduszkę. 2:39 Kurwa. Odłożyła telefon i przekręciła się na bok. To jest najgorsza pora na pobudkę z zastrzykiem adrenaliny. Gdyby było trochę później mogłaby spokojnie doczekać do pory wstawania rozmyślając nad problemami, z którymi najwyraźniej (zdaniem jej mózgu) powinna się uporać na jawie. Ale teraz nie może sobie na to pozwolić. MUSI iść spać. Zacisnęła powieki tak jakby od intensywności zamykania oczu zależała prędkość zasypiania. Czyj to był krzyk? Czy to był krzyk o pomoc? Tak. Zdecydowanie to było wołanie o pomoc, ale raczej nie dosłownie… Przekręciła się na drugi bok. Wystarczy, że znajdzie się w swoim „bezpiecznym miejscu”. Ten pomysł pojawił się w jej głowie zupełnie bezwiednie. Po prostu zawsze to robiła kiedy nie mogła się uspokoić. Myśli zaczęły płynąć jak wartki strumień, nim zaspany umysł zdał sobie sprawę z zagrożenia jakie za tym stoi. Przypomniała sobie dotyk jego rąk na brzuchu i delikatny pocałunek we włosy. Ścisnęła mocniej kołdrę czując jego ciepło obok. Usłyszała spokojne bicie jego serca kiedy spał. Wtedy sobie przypomniała. Nagle zapragnęła uciec z tego pokoju w jej wyobraźni. Zaczęła szukać drzwi, ale było już za późno. Scena się zmieniła. Dalej leżała w tej samej pozycji, ale zamiast jego ciepła czuła chłód bijący od okna, które otworzyła je żeby szybciej wytrzeźwieć. W sąsiednim pokoju usłyszała pociągnięcie nosem. Skuliła się na łóżku i wyciągnęła telefon, wiedząc że palce same wpiszą tytuły piosenek, którymi chce upamiętnić swoje uczucia. Skończyła playlistę, wyszła naprawdę niezła. Dodało jej to trochę siły do życia. Wstała i wyszła. Nie zauważyła kiedy przekręciła się znowu na plecy. Jej oczy wypełniła woda i po chwili poczuła strumienie łez na skroniach. Miała wrażenie że ktoś położył głaz na jej piersiach. Zaczęła łapczywie chwytać powietrze bojąc się, że niewidzialna siła jej to może zaraz uniemożliwić. Zaczęła się zastanawiać czy to by było takie złe gdyby udusiła się tej nocy we własnym łóżku. On na pewno nie miałby nic przeciwko. Znowu weszła do pokoju wspomnień. Tym razem projekcja stała się bardziej urywana: Wchodzi obok po schodach i mówi „Przepraszam…” Stoi naprzeciwko, wyciąga papierosy i podaje jej jednego, ostatniego. Siedzą patrząc na wodę, a on mówi „Jesteś teraz najważniejszą osobą w moim życiu”. Siedzi sama w samochodzie i próbuje przestać zawodzić. Siedzą na balkonie - „Może faktycznie zróbmy sobie przerwę skoro jej potrzebujesz” Widzi go jak się śmieje i żartuje z innymi ludźmi. Jedzie samochodem i przyspiesza coraz bardziej. „Cieszę się, że mi to mówisz, ja też za tobą tęskniłem” Jej dłonie zacisnęły się na prześcieradle tak mocno, że poczuła kłujący ból w miejscu blizny na serdecznym palcu. Przynajmniej rozwiązała zagadkę. Już wiedziała czyj krzyk ją obudził. Wzięła kilka głębokich oddechów, wytarła mokrą twarz, sięgnęła po leżącego obok laptopa i otworzyła go zdecydowanym ruchem. Kiedy wzrok przyzwyczaił się już do jasnego niebieskiego światła odczytała godzinę 4:21 Utworzyła na pulpicie nowy plik. Jeszcze jeden głęboki wdech. Wpisała tytuł „Wrzask”.1 punkt
-
dotyk niewidzący sensorycznie rysuję opuszkami owal kolor oczu rozpoznawalny muśnięciem muszą być zielone wiosna zapach maj pachnie twoim ciałem sokami drzew i bielą konwalii braillem czytam spękania warg głaszczę wypukłości słów kwitnę dźwięki tylko nie mów o miłości nie płosz nie strącaj pyłu ze skrzydeł motyla powiedz o nadziei nie zna pór roku zawsze niespełniona w szarym habicie też ślepa1 punkt
-
Rozgarnęłaś palcami strumyki siwizny. Wytrząsnęłaś bemole jak płatki łupieżu. Mistralu mego zamku, mój Boże, pomożesz? Ten świat taki dziwny. Tyle smutku mi mruga teraz na kołnierzu. Kochany, piszesz listy na igłach sosnowych, a w warstwach powietrza ukrywasz chmurności. Dotykałeś mnie przecież w alejkach parkowych. Że mało? Za mało. Czas nie znał litości. DNA masz straszne – zszarpane, rozwiane jak te źdźbła trawoziół zakręcone wiatrem. Kiedyś będę z tobą - kiedyś - tak nad ranem włożę płaszcz... Zostaniesz? Kochany – zostanę. To zostań. Spiję rosę z rzęs wrzosów liliowych. Tych, co cię okryją w połoninach lata. Ktoś szepce... Kto kochany? Czas lekcje odrobił. Da nam siebie, lecz tylko w równoległych światach. Jesteś? Tak, traviata. Traviata (wł) - zagubiona, zabłąkana.1 punkt
-
0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne