Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 21.11.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. my nieuczeni wychylaniem wychylaliśmy się bez przerwy szukając złych lub dobrych manier w rzeczywistościach krwistościerwnych w niewychylaniu tresowani wychylaliśmy się jak głupcy ufając kłamstwom i przesłaniu którym zwodzono by nas dupczyć niewychylaniem przytłamszani wychylaliśmy nie za kołnierz w tłumie klakierów chociaż zdanie niejeden własne miał i obrzęk jaki wytłukli nam na plecach piętach podudziach i na gębie niekiedy gdzieś kolega przepadł czasem bez słów zgarnęli ciebie gdy ciebie nurt porywał słynny czyjegoś ojca prano w bramie żeby zeń łotr wyglądał zimny by ubeskurwiel wyrok dał więc wtedy ty wpierdol brałeś w suce łykając krew bo oddech w spazmach grało się śmierć bo mniej gdyś trupem dopadło ciosów ust i gardła cały ten świat zawsze coś znaczył więc w wychylaniu trwałeś wiernie tylko że świat się skurwił a ty tobie tłumaczyć coraz ciężej
    3 punkty
  2. Śnieg podnosi matową ciszę do białego kwadratu na białym tle, w czworobok podwórka pies wpisuje okręgi, wzrokiem nadążam za jego pasją – ten furkot uszu na czterech poduszkach, niechlujnie zwieszony jęzor jak krawat, ogon jak maszt falujący z wiatrem i satelity oczu które za chwilę urwą się ze smyczy, w kosmos głęboki pofruną. Stoję wbity po środku jak ostrze cyrkla i niemal sam się staje psem w matowej ciszy podwórka, w której oddzwania światło latarni i dzwonki gwiazd, a piękno jest - - dla wszystkich nieobecnych bierze mnie na świadka.
    3 punkty
  3. literki odpoczywają po całym tygodniu zmagań z sensem głaszczą swoje piękne kształty tuląc nawzajem w potrzebie ciepła i miłości laseczki mocno oplątują ogonki aż kropki i inne znaczki podskakują radośnie! wszelkie głębie, filozofie i inne pierdoły pouciekały z powodu brzydoty swojej nagości cała treść skumulowała się w wybuchu słodkiej abstrakcji poetyczną niedzielą tylko erotyk mnie bierze :)
    2 punkty
  4. OBOJĘTNOŚĆ Ofiaruj swój smutek wszystkim zasmuconym Tym obolałym od ran zadanych Przez życie Ofiaruj swoje cierpienie wszystkim cierpiącym Tym obolałym od ran Zadanych przez bliźnich Ofiaruj swoją radość wszystkim uradowanym I rozpromienionym przez życie A swoje szczęście oddaj szczęśliwym I tak pozostań Bez smutku. I bez szczęścia.
    2 punkty
  5. moje myśli układają się w pepitkękapryśne kwadratygdyby nie skupieniedrżałaby powiekaprawdziwej pepitki nikt nie oszukacięciem ni plamączarno-białą damą rządzi dysonans sumuje zoomuje białe czy czarneczy niewiem nie schemat
    2 punkty
  6. spod okien patrzy na uliczny ruch wstrzymuje oddech czasem cicho łka cudem trwa poukładany pierwszy wita świt ostatni zmierzch kładzie do snu i w gwiazdy patrzy chociaż wie że ten blask to tylko ślad czegoś co było
    2 punkty
  7. Klincz Słońca promienie leniwą strugą z żył mi się sączą, gasnące kapią z westchnieniem na ziemię rudą, powoli się w sobie topię. Dusi mnie jakaś duszy nadduszność i ciężkie, miejskie powietrze, sen-ptaki tutaj już nie gniazdują, a ja chcę, nie wiem gdzie lecieć. Jak wtedy kiedy konało lato, blask gasząc w oczach wyrostka, z dzieciństwa jednak coś mi zostało w poobgryzanych paznokciach. Ogarnia mnie dni fibrodysplazja — struna zamknięta w laminat — nie może pęknąć, nie może zagrać, nie umie tego wytrzymać. W przestrzeni mikry ledwie punkt czarny, wciąż jestem i już mnie nie ma, do bólu można się przyzwyczaić, lecz nie da się do tęsknienia.
    1 punkt
  8. Do podróży mieszkanka Opola używała swego parasola; kiedy deszcz ziemię rosił, on ją w górę unosił i latała za lasy i pola. Pewna pani ze wsi pod Opolem raz przez wieś poszła gdzieś z parasolem; wichura się zerwała, i ją w górę porwała: lądowała za sto czwartym polem.
    1 punkt
  9. Listopad bezruch zaświatów wilgotną dłonią muska mnie w usta w oczy przez czoło duchy szeleszczą w liściach i deszczem listopad kapie mi prosto w serce
    1 punkt
  10. Bezwzględna teoria chwili właśnie ześliznęła się ze mnie spadając w coraz odleglejsze światy nie do przejścia żywą stopą okienna zasłona lekko faluje coś za nią zaczyna być zaraz potem powstaje pewny siebie domysł wiecznie rozdarty na końcu zdania o ostro brzmiące dlaczego zawsze jest teraz
    1 punkt
  11. Jestem, stoję tu jak drewno siedzę i tykam innych na łzy czasami robię też za krzesło a postaci wokół szuflady nie obchodzi mój krzyk. Jestem prochem kul jak lecą wnętrzem bycia, zimnym na wstyd z palcami w drodze z beznamiętną na pokłady szoku u zdrady i nie pogodzi spust krzywd. Jestem, stoję znów tak siedząc serce i życia winnym stracić ze łzami w podłogę za przeszłość raz zobaczyć z boku twarzy ten pogodny chmur świst. A później czas przetrawić.... i nie zrobić nic.
    1 punkt
  12. zmęczona wszystkim co należy zajęta czasem co go tracę wpełzam do łóżka zziębnięta by się znowu nie wyspać uparcie patrzę w sufit pod ścianą zakurzony szkielet sztalugi milcząco wypomina
    1 punkt
  13. (akrostych) Cały dzień lał ciurkiem Z nieba deszcz rzęsisty, A ściana mgły stała Na szlaku urwistym. To nie lada gratka, Oby tylko trwało... Rankiem wstało słońce I świat rozgrzewało. Ach... lato gorące :)
    1 punkt
  14. @iwonaroma Nie czytałam podobnego wiersza ;). Z palca pisane, jako próba spojrzenia na wypadek w szerszym kontekście, choćby przynależności (ludzi zamieszkujących ziemię) i grawitacja jako jedna z reguł życia na naszej planecie. Przekombinowane, ale tak wyszło. @jan_komułzykant wyraźne nawiązanie, a historia zostaje w pamięci, nawet na wiersz się nadaje. @eM_Ka zbyt odległe wątki i jakość tematów, ale miło, że czytałeś oba ;D @Waldemar_Talar_Talar Podziwiam Cię Waldku za cierpliwość do ludzi i tekstów. To wartość nieoczywista. @Alicja_Wysocka negocjacje z grawitacją prowadzimy od kilkuset lat. Pierwszy załogowy start np. balonu odbył się w 1783 w Wersalu. I nadal to zabawa, mimo lotów kosmicznych. Wszystkim dziękuję za energię i lekturę. bb
    1 punkt
  15. Dokonałam dziś amputacji. Potłukłam kubek z naszymi zdjęciami, wyrzuciłam pluszowego słonika, spaliłam listy. Na półce już nie stoi książka, w której czarnym atramentem zapisano kłamstwa. Wycięłam Ciebie ze mnie. Czuję się trochę słabiej, moje dłonie drżą mocnej, a na nogach malują się nowe obrzęki. Wyrwałam Cię z siebie, a krwawiące kikuty przypaliłam rozgrzanym żelazkiem. Jest mnie trochę mniej i gorzej się czuję. Myślę, że to nie przejdzie, nie zawsze można przeżyć bez kawałka siebie.
    1 punkt
  16. Ja tam może jestem standardowym Januszem ale chyba przeczytałem to z przymrużonym okiem. Takie lekkie ironiczne z wiadomą puenta . Jedynie do wersu się przyczepiena w tej głowie mi kolorowo słówko tej można by było czym innym zastąpić bo tej to taki zapychacz do rymu Poza tym satyra i tyle.
    1 punkt
  17. 1 punkt
  18. Czterosilnikowy Lancaster stał na pasie startowym wojskowego lotniska w Aachen. Cywilny samochód podjechał do stojącego samolotu. Gdy Marek wszedł po schodkach, zobaczył, że wszystkie miejsca, oprócz jednego były już zajęte. Obok jedynego wolnego fotela siedziała Claudia z dzieckiem na ręku. Marek spojrzał na nią. Na jej twarzy nie widać było już śladów ciąży. W granatowym kostiumie i białej bluzce, wyglądała zachwycająco. Uśmiechnęła się do niego. Podszedł do niej i pocałował w policzek. Usiadł w fotelu obok i zapiął pasy. - Jedziesz ze mną? Dziękuję ci! - Obiecałam ci, że jeśli wyjedziesz, będę z tobą. Nie pamiętasz? - Tak. To było wszystko tak szybko. Zmusili mnie do wyjazdu. - Dobrze, że jedziemy. Tutaj wszystko by przypominało wojnę i te straszne czasy. Poza tym... zresztą nic. - Na początku nie będzie lekko. - Poradziłeś sobie w Trzeciej Rzeszy, poradzisz sobie w Ameryce! Wierzę w ciebie! Wierzę, że już mnie nigdy więcej nie zdradzisz! - Nie zdradzę cię! - Marek usłyszał swój zmieniony głos. Nie wiedział, dlaczego Claudia powiedziała "już więcej''? Może ktoś powiedział jej rodzicom o Karen a oni zadzwonili do córki? - Von Boltke przyjechał do Arnsberg i pokazał mi zdjęcia. Twoje i Karen. Myślał, że jak je zobaczę, powiem coś na ciebie i będą mogli cię oskarżyć o zdradę, ale zemdlałam i zaczęłam rodzić. Claudia patrzyła na niego swoimi szarymi, smutnymi oczami. Do końca chcieli mnie załatwić, pomyślał. - Długo myślałam, czy mam z tobą jechać. - Wybaczysz mi? - A ty Niemcom? Objął ją ramieniem. Chciał coś powiedzieć, może to, że ją kocha, ale silniki zawyły pełną mocą i nie można było usłyszeć nawet własnych słów. Claudia patrzyła na Marka badawczo, jak gdyby chciała się upewnić, czy podjęła dobrą decyzję, jadąc z nim tak daleko. Uśmiechnął się… Wojna się kończyła. Miał przy sobie świetną dziewczynę, która była jego żoną, dziecko i znane na całym świecie nazwisko. Wszystko to osiągnął podczas wojny, która zniszczyła pół Europy i spowodowała cierpienie milionów ludzi. Teraz jechał do Ameryki, gdzie czekała na niego ciekawa praca i doskonałe warunki materialne. Przypomniał sobie swój pierwszy dzień w Leverkusen, w maleńkim pokoju, do którego zaprowadził go agent gestapo. Pomyślał, że w tym strasznym czasie wojny miał nieprawdopodobne szczęście. Nie wiedział, czemu to zawdzięczał. Może była to nagroda za to, że dzięki jego pracy uratowało się tylu rannych i chorych, a może był to zwykły przypadek. Samolot oderwał się od ziemi i zaczął nabierać wysokości. W dole dostrzegł fabrykę Bayera, w której spędził ostatnie lata. Z kominów pracujących instalacji wydobywały się szare dymy. Po chwili zobaczył zburzoną Kolonię wraz z górującą nad miastem katedrą. Samolot wbił się w białą chmurę i już niczego nie było widać. Książka jest do kupienia wyłącznie na allegro itp. Wydawnictwa już nie ma. http://www.marekzak.pl/szczesliwy_w_iii_rzeszy.php http://www.konflikty.pl/recenzje/fragmenty-ksiazek/szczesliwy-w-iii-rzeszy-marek-zak-fragment/
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...