Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 21.11.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
my nieuczeni wychylaniem wychylaliśmy się bez przerwy szukając złych lub dobrych manier w rzeczywistościach krwistościerwnych w niewychylaniu tresowani wychylaliśmy się jak głupcy ufając kłamstwom i przesłaniu którym zwodzono by nas dupczyć niewychylaniem przytłamszani wychylaliśmy nie za kołnierz w tłumie klakierów chociaż zdanie niejeden własne miał i obrzęk jaki wytłukli nam na plecach piętach podudziach i na gębie niekiedy gdzieś kolega przepadł czasem bez słów zgarnęli ciebie gdy ciebie nurt porywał słynny czyjegoś ojca prano w bramie żeby zeń łotr wyglądał zimny by ubeskurwiel wyrok dał więc wtedy ty wpierdol brałeś w suce łykając krew bo oddech w spazmach grało się śmierć bo mniej gdyś trupem dopadło ciosów ust i gardła cały ten świat zawsze coś znaczył więc w wychylaniu trwałeś wiernie tylko że świat się skurwił a ty tobie tłumaczyć coraz ciężej3 punkty
-
Śnieg podnosi matową ciszę do białego kwadratu na białym tle, w czworobok podwórka pies wpisuje okręgi, wzrokiem nadążam za jego pasją – ten furkot uszu na czterech poduszkach, niechlujnie zwieszony jęzor jak krawat, ogon jak maszt falujący z wiatrem i satelity oczu które za chwilę urwą się ze smyczy, w kosmos głęboki pofruną. Stoję wbity po środku jak ostrze cyrkla i niemal sam się staje psem w matowej ciszy podwórka, w której oddzwania światło latarni i dzwonki gwiazd, a piękno jest - - dla wszystkich nieobecnych bierze mnie na świadka.3 punkty
-
literki odpoczywają po całym tygodniu zmagań z sensem głaszczą swoje piękne kształty tuląc nawzajem w potrzebie ciepła i miłości laseczki mocno oplątują ogonki aż kropki i inne znaczki podskakują radośnie! wszelkie głębie, filozofie i inne pierdoły pouciekały z powodu brzydoty swojej nagości cała treść skumulowała się w wybuchu słodkiej abstrakcji poetyczną niedzielą tylko erotyk mnie bierze :)2 punkty
-
OBOJĘTNOŚĆ Ofiaruj swój smutek wszystkim zasmuconym Tym obolałym od ran zadanych Przez życie Ofiaruj swoje cierpienie wszystkim cierpiącym Tym obolałym od ran Zadanych przez bliźnich Ofiaruj swoją radość wszystkim uradowanym I rozpromienionym przez życie A swoje szczęście oddaj szczęśliwym I tak pozostań Bez smutku. I bez szczęścia.2 punkty
-
2 punkty
-
spod okien patrzy na uliczny ruch wstrzymuje oddech czasem cicho łka cudem trwa poukładany pierwszy wita świt ostatni zmierzch kładzie do snu i w gwiazdy patrzy chociaż wie że ten blask to tylko ślad czegoś co było2 punkty
-
Klincz Słońca promienie leniwą strugą z żył mi się sączą, gasnące kapią z westchnieniem na ziemię rudą, powoli się w sobie topię. Dusi mnie jakaś duszy nadduszność i ciężkie, miejskie powietrze, sen-ptaki tutaj już nie gniazdują, a ja chcę, nie wiem gdzie lecieć. Jak wtedy kiedy konało lato, blask gasząc w oczach wyrostka, z dzieciństwa jednak coś mi zostało w poobgryzanych paznokciach. Ogarnia mnie dni fibrodysplazja — struna zamknięta w laminat — nie może pęknąć, nie może zagrać, nie umie tego wytrzymać. W przestrzeni mikry ledwie punkt czarny, wciąż jestem i już mnie nie ma, do bólu można się przyzwyczaić, lecz nie da się do tęsknienia.1 punkt
-
Do podróży mieszkanka Opola używała swego parasola; kiedy deszcz ziemię rosił, on ją w górę unosił i latała za lasy i pola. Pewna pani ze wsi pod Opolem raz przez wieś poszła gdzieś z parasolem; wichura się zerwała, i ją w górę porwała: lądowała za sto czwartym polem.1 punkt
-
Listopad bezruch zaświatów wilgotną dłonią muska mnie w usta w oczy przez czoło duchy szeleszczą w liściach i deszczem listopad kapie mi prosto w serce1 punkt
-
Bezwzględna teoria chwili właśnie ześliznęła się ze mnie spadając w coraz odleglejsze światy nie do przejścia żywą stopą okienna zasłona lekko faluje coś za nią zaczyna być zaraz potem powstaje pewny siebie domysł wiecznie rozdarty na końcu zdania o ostro brzmiące dlaczego zawsze jest teraz1 punkt
-
Jestem, stoję tu jak drewno siedzę i tykam innych na łzy czasami robię też za krzesło a postaci wokół szuflady nie obchodzi mój krzyk. Jestem prochem kul jak lecą wnętrzem bycia, zimnym na wstyd z palcami w drodze z beznamiętną na pokłady szoku u zdrady i nie pogodzi spust krzywd. Jestem, stoję znów tak siedząc serce i życia winnym stracić ze łzami w podłogę za przeszłość raz zobaczyć z boku twarzy ten pogodny chmur świst. A później czas przetrawić.... i nie zrobić nic.1 punkt
-
zmęczona wszystkim co należy zajęta czasem co go tracę wpełzam do łóżka zziębnięta by się znowu nie wyspać uparcie patrzę w sufit pod ścianą zakurzony szkielet sztalugi milcząco wypomina1 punkt
-
(akrostych) Cały dzień lał ciurkiem Z nieba deszcz rzęsisty, A ściana mgły stała Na szlaku urwistym. To nie lada gratka, Oby tylko trwało... Rankiem wstało słońce I świat rozgrzewało. Ach... lato gorące :)1 punkt
-
@iwonaroma Nie czytałam podobnego wiersza ;). Z palca pisane, jako próba spojrzenia na wypadek w szerszym kontekście, choćby przynależności (ludzi zamieszkujących ziemię) i grawitacja jako jedna z reguł życia na naszej planecie. Przekombinowane, ale tak wyszło. @jan_komułzykant wyraźne nawiązanie, a historia zostaje w pamięci, nawet na wiersz się nadaje. @eM_Ka zbyt odległe wątki i jakość tematów, ale miło, że czytałeś oba ;D @Waldemar_Talar_Talar Podziwiam Cię Waldku za cierpliwość do ludzi i tekstów. To wartość nieoczywista. @Alicja_Wysocka negocjacje z grawitacją prowadzimy od kilkuset lat. Pierwszy załogowy start np. balonu odbył się w 1783 w Wersalu. I nadal to zabawa, mimo lotów kosmicznych. Wszystkim dziękuję za energię i lekturę. bb1 punkt
-
Dokonałam dziś amputacji. Potłukłam kubek z naszymi zdjęciami, wyrzuciłam pluszowego słonika, spaliłam listy. Na półce już nie stoi książka, w której czarnym atramentem zapisano kłamstwa. Wycięłam Ciebie ze mnie. Czuję się trochę słabiej, moje dłonie drżą mocnej, a na nogach malują się nowe obrzęki. Wyrwałam Cię z siebie, a krwawiące kikuty przypaliłam rozgrzanym żelazkiem. Jest mnie trochę mniej i gorzej się czuję. Myślę, że to nie przejdzie, nie zawsze można przeżyć bez kawałka siebie.1 punkt
-
Ja tam może jestem standardowym Januszem ale chyba przeczytałem to z przymrużonym okiem. Takie lekkie ironiczne z wiadomą puenta . Jedynie do wersu się przyczepiena w tej głowie mi kolorowo słówko tej można by było czym innym zastąpić bo tej to taki zapychacz do rymu Poza tym satyra i tyle.1 punkt
-
1 punkt
-
Czterosilnikowy Lancaster stał na pasie startowym wojskowego lotniska w Aachen. Cywilny samochód podjechał do stojącego samolotu. Gdy Marek wszedł po schodkach, zobaczył, że wszystkie miejsca, oprócz jednego były już zajęte. Obok jedynego wolnego fotela siedziała Claudia z dzieckiem na ręku. Marek spojrzał na nią. Na jej twarzy nie widać było już śladów ciąży. W granatowym kostiumie i białej bluzce, wyglądała zachwycająco. Uśmiechnęła się do niego. Podszedł do niej i pocałował w policzek. Usiadł w fotelu obok i zapiął pasy. - Jedziesz ze mną? Dziękuję ci! - Obiecałam ci, że jeśli wyjedziesz, będę z tobą. Nie pamiętasz? - Tak. To było wszystko tak szybko. Zmusili mnie do wyjazdu. - Dobrze, że jedziemy. Tutaj wszystko by przypominało wojnę i te straszne czasy. Poza tym... zresztą nic. - Na początku nie będzie lekko. - Poradziłeś sobie w Trzeciej Rzeszy, poradzisz sobie w Ameryce! Wierzę w ciebie! Wierzę, że już mnie nigdy więcej nie zdradzisz! - Nie zdradzę cię! - Marek usłyszał swój zmieniony głos. Nie wiedział, dlaczego Claudia powiedziała "już więcej''? Może ktoś powiedział jej rodzicom o Karen a oni zadzwonili do córki? - Von Boltke przyjechał do Arnsberg i pokazał mi zdjęcia. Twoje i Karen. Myślał, że jak je zobaczę, powiem coś na ciebie i będą mogli cię oskarżyć o zdradę, ale zemdlałam i zaczęłam rodzić. Claudia patrzyła na niego swoimi szarymi, smutnymi oczami. Do końca chcieli mnie załatwić, pomyślał. - Długo myślałam, czy mam z tobą jechać. - Wybaczysz mi? - A ty Niemcom? Objął ją ramieniem. Chciał coś powiedzieć, może to, że ją kocha, ale silniki zawyły pełną mocą i nie można było usłyszeć nawet własnych słów. Claudia patrzyła na Marka badawczo, jak gdyby chciała się upewnić, czy podjęła dobrą decyzję, jadąc z nim tak daleko. Uśmiechnął się… Wojna się kończyła. Miał przy sobie świetną dziewczynę, która była jego żoną, dziecko i znane na całym świecie nazwisko. Wszystko to osiągnął podczas wojny, która zniszczyła pół Europy i spowodowała cierpienie milionów ludzi. Teraz jechał do Ameryki, gdzie czekała na niego ciekawa praca i doskonałe warunki materialne. Przypomniał sobie swój pierwszy dzień w Leverkusen, w maleńkim pokoju, do którego zaprowadził go agent gestapo. Pomyślał, że w tym strasznym czasie wojny miał nieprawdopodobne szczęście. Nie wiedział, czemu to zawdzięczał. Może była to nagroda za to, że dzięki jego pracy uratowało się tylu rannych i chorych, a może był to zwykły przypadek. Samolot oderwał się od ziemi i zaczął nabierać wysokości. W dole dostrzegł fabrykę Bayera, w której spędził ostatnie lata. Z kominów pracujących instalacji wydobywały się szare dymy. Po chwili zobaczył zburzoną Kolonię wraz z górującą nad miastem katedrą. Samolot wbił się w białą chmurę i już niczego nie było widać. Książka jest do kupienia wyłącznie na allegro itp. Wydawnictwa już nie ma. http://www.marekzak.pl/szczesliwy_w_iii_rzeszy.php http://www.konflikty.pl/recenzje/fragmenty-ksiazek/szczesliwy-w-iii-rzeszy-marek-zak-fragment/1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne