Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 02.07.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Do góry nogami Widziałem, jak pękło niebo i wpadłem w jego otchłanie, z wywróconymi do wewnątrz oczami na łeb leciałem. Ciało wypiłem, zjadłem krew, wierciłem w brzuchu nicości palcem, a z palca grzech jak dżem, oblizywałem najsłodszy. Trudno zapuścić korzenie kiedy w połowie już uschłe, nie było wtedy i wiem też, że dzisiaj znów będzie jutrem. Gdy ponieść daję się rzece, mówisz, że tak jest niedobrze, że płynąć to nie jest lecieć, połykam oddech i tonę.
    3 punkty
  2. gdy niemożliwe jawi się możliwie udaje proste a jest krzywe i krzyczy TAK ! dostrzegam jedno małe "nie"... stojące z boku. wbija wzrok w ziemię, … milczy.
    2 punkty
  3. Skalp To była mała laleczka. Z głowy jej spadła chusteczka. Ukazała się biała skóra, przypominała futro szczura. J.A.
    2 punkty
  4. Ło matko - Boję się - Czego? - Wilka złego - Nie lękaj się go dzieweczko, on przysiądzie pod ławeczką, schowa kły i pazury, podniesie łepek do góry, spojrzy na ciebie, uśmiechnie się, będzie jak w niebie. - A i powiem ci coś na uszko, on też się boi, dziewuszko. J.A.
    1 punkt
  5. ~~ Półgłówek mieszkający w Wilczym Kącie,znalazł gdzieś przy drodze olbrzymie prącie.Nadział je na chwosta swego,by pochwalić się kolegom.Uznali go osłem. Chodzi w chomącie. ~~ PS - z historii limeryków (skopiowane z Googla) - "Gatunek ten szybko zawojował męskie kluby wiktoriańskiej Anglii, gdzie powodzeniem cieszyły się limeryki sprośne, pornograficzne czy bluźniercze." Powyższą informację przedstawiam jedynie dlatego, że jeden z tutejszych użytkowników (lecz na innym portalu) zarzucił mi ów tekst, jako nie odpowiadający regulaminowi. .
    1 punkt
  6. Siedzę na dole. Strop niski; ciemno tu, ciasno i trochę skorodowałam, ale nie szkodzi, przecież od tego są kajuty, żeby pożerać a zarazem chronić od pożarcia – takimi je stworzyłeś. Stworzyłeś też mnie i dałeś do towarzystwa dziwki – okoliczności, które patrz, stoją na górze. Usłysz niespokojny oddech, poczuj ból pokładu kaleczonego ich stopami. Nie wiem, która to już próba przeprosin. Jak widzisz, nadal nie czuję się winna. Odpowiedzialność zrzucam na barki kurew-cerberów; pomniejszych rzeźbiarek losu, więc chyba jednak w najbliższym czasie nie zostanę zbawiona. Siedzę tu sama. Określam przy tym (nie)mój grzech, za który – wiem to – odpowiem tyle razy, ile bezmyślnie kazałam ci nań patrzeć. Jest on po pierwsze niewymierny - dla mnie. Ty z pewnością umiesz ująć w swoje święte dłonie te wszystkie noce rozciągnięte w jedną (i tyle samo splunięć na nie; łagodne, karmiące i dobre). Jest on po drugie bezkształtny, choć Tobie wiadomo, że składa się z rąk, które pobłogosławiłeś na darmo, w co wierzę i czemu wierzyć zabrania etykieta Leżę tu sama. Śpię z otwartymi oczami modląc się bez wiary, byś zrezygnował. Zapomnij o mnie i pozwól mi zapomnieć siebie, bo po przebudzeniu (co jak oboje wiemy, musi niedługo nastąpić) zacznę się bać. I wtedy nie wstanę już, albo wstanę – tylko po to, by upaść pod ciężarem winy, która, zrozumiem wówczas, była, jest i zawsze będzie jak najbardziej moja
    1 punkt
  7. zabawy słowem uprawiał co dzień nie jest on winny, że zabaw innych dziś już nie może
    1 punkt
  8. 1 punkt
  9. ludzkie spojrzenia oczy jak lustra patrzą nie widzą ja też (jak ja) poza spektrum odbijam traumy jestem tu tylko nienawidzialny
    1 punkt
  10. mam stopy w odciski od stania na drzewa wystających korzeniach rozpościerających się po najbliższej przestrzeni moje krótkie dni liżą jego długi żywot rany się zasklepiają mała ja wielka ja wciąż zbyt grzeczna by po prostu uciec 29.06.2019
    1 punkt
  11. powiedz mi koleś coś przeskrobał że cię skazano na strych powiem ci - tylko przyrzeknij mi że nie będziesz się śmiał - przyrzekam więc szeptem mu odpowiedział - ktoś stwierdził iż wolniej chodzę od innych ten mimo danego słowa takim wybuchł śmiechem że aż pękła pod nim nić lecz po chwili podszedł do niego mówiąc - przepraszam cię bardzo miły kolego ja się nie śmiałem z ciebie - lecz z tego który skazał cię na strych a wiesz dlaczego- nie bo zamiast się złościć powinien się cieszyć że wolniej upływa mu bezcenny czas
    1 punkt
  12. Jeśli nie brzytwy to czego się chwytać Justi?
    1 punkt
  13. I nie chorują też na raka.
    1 punkt
  14. Właśnie :) nie zawsze "nie" jest niedobre, choć w konsekwencji to "tak" wygrywa, choć do tego momentu (całkowitego poddania się, uległości, pokory) parę razy w życiu należy powiedzieć - nie - :) Dzięki za podpowiedź, skorzystam :) Pozdrawiam również :)
    1 punkt
  15. Stąd popularność Barbie i Kena. Włosy zawsze super i brak takich niespodzianek, które delikatne dziewczynki mogą zestresować:)
    1 punkt
  16. Oneż - obraz, a bazar Bożeno?
    1 punkt
  17. Witam - zbyt rzeczowo mówisz - być może ale niech tam... Dzięki za to że zajrzałaś - jesteś zawsze mile widziana. Miłego i uśmiechu życzę.
    1 punkt
  18. Tak, następnych utworów na stronie nie czytam żeby nie popsuć sobie niedzielnej przyjemności. Pozdrawiam Krzysiek
    1 punkt
  19. Ulotka - Ulga na Korsyce - CZAS (CZ.1) Utuliłem w pośpiechu zegarynkę, płakała jak zwykle o dwudziestej, gdy wynosiłem worki ze zwłokami jej najmilszych sekund i godzin, upierdliwy ich cały dzień. Musiałem utłuc je obcasem buta, tłuc tyle, by zagłuszyć bolesne dla duszy tykanie, choć na jedną cholerną godzinę. Worki były nad wyraz wytrzymałe i pojemne, chowałem w nich dzień, cały obślizły i szyderczo promienny, porąbany dzień. Płacz zegarynki odczuwałem jako ulgę, jedną cholerną godzinę ulgi, gdy nie wydawała innych odgłosów, prócz cichego szlochu i zgrzytania zębami. Dla niej był to czas apokalipsy, a dla mnie odgłos zbliżającego się, mimo wszystko ,marnego zbawienia, bo kupionego na przecenie. Po długich latach rytuału mordu przypadkiem dostrzegłem małą, chujowo żółtą ulotkę, leżała na schodach, gdy wynosiłem zwłoki, jedną cholerną ulotkę, na której pisało Ulga w Raju - Wakacje na Korsyce. Była to papierowa, niewielka "reklamówka" sieci biura turystycznego, która zrujnowała cały porządek dni, bo udowadniała beznadzieję, w której żyłem, co później w obliczu mojej egzystencji stało się największym powodem jedynej, cholernej i przeklętej depresji. Tyle lat mordowania sekund i godzin obcasem mokasyna, tyle oczekiwania na godzinę zbawienia, wydawałoby się bezkresnego spokoju, a okazało się, że można przestać grzeszyć, odpuścić tortury i pozbyć się poczucia winy, która rosła, rosła z szybkością czasu. Posiadanie nawet częściowe Raju na własność, było największym marzeniem. Gdy poszedłem do biura turystycznego, którego ulotkę znalazłem, nie było łatwo dotrzeć do obsługi. Kolejki były potężne. Tłumy miały na twarzy tą samą smutną, cholerną minę zabójców sekund i godzin i krew całych dni na rękach, jak ja. Logicznie myśląc, kto ich nie miał, kto tego nie robi? I kto nie gardzi sobą i całą tą krwawą robotą, w ten sam sposób? Pomyślałem, że zapewne nie uda się urzeczywistnić najnowszego planu, gdyż kolejki sięgały kolejnej przecznicy i realnie będą się powiększać, gdyż ktoś w tłumie wspomniał, że ma się ukazać reklama po wieczornych wiadomościach, właśnie tegoż biura podróży wraz z pakietem promocyjnych wyjazdów. Wróciłem do domu. Była dwudziesta. Wykonałem znów mokrą robotę, krew dziś dużo mocniej tryskała, to pewnie przez pogodę, ciśnienie rosło, miały nadejść upały. Worki położyłem w holu, zapakowane i gotowe do wyniesienia. Gdy już pozbyłem się dowodów winy, wpadła mi myśl do głowy, że bardzo żmudna jest ta robota, biorąc pod uwagę, że precyzyjnie musiałem walić w głowę sekundy, a przecież są takie małe! Dużo łatwiej było z godzinami, one były dużo większe. Tyle krwi, bólu i poświęcenia dla jednej godziny w obłokach. hmm... czy to nie jest moja paranoja? Czas rodzi przedziwne twory, można by rzec nadzieje i wspomnienia, lecz komu one są potrzebne? Czasem miałem wrażenie, że marnuję czas, lecz to tylko napędzało mnie coraz mocniej, ku zbrodni. W bezczasie nie ma takich problemów. Na Korsyce też nie miałbym takich problemów. Przecież zabijanie ich nie było łatwe, szczególnie dla wrażliwego człowieka, wolałbym już palić stare pocztówki w piecu albo nie planować przyszłości, lecz jeszcze nie było takiej technologii, by czas wyglądał inaczej niż jak zegar. Strach, że sąsiedzi usłyszą, był silny, a przecież nie ma morderstw bez krzyków, błagań o litość, prób ucieczki, sami rozumiecie, musiałem być albo bardzo szybki, albo niebywale sprytny, a najlepiej posiadać obie cechy. Długo kombinowałem. Jedną z technik, która pozwalała mi załatwić krwistą robotę było kneblowanie ich starą śmierdzącą skarpetą, która zamiast leżeć, to stała tuż obok butów. Zdawało to egzamin, lecz na dłuższą metę było to męczące. Głównie z tego powodu, że musiałem przekładać ślepym sekundom i godzinom z ust do ust tą jedną skarpetę. Pewnego dnia znalazłem wyjście z tej sytuacji. Odkręciłem gaz i mówię - "Jeśli się nie zamkniecie, to wysadzę was w powietrze". Milkły niemal natychmiast, lecz rachunki bywały zbyt duże. Musiałem szukać, i tak szukam do tej pory, lepszego sposobu na śmierć tykających skurwysynów. Może się wydawać, że to zegar jest winny zakłócania ciszy, lecz co zauważyłem już na początku to, że on również jest ofiarą. Nawet zrobiło mi się go szkoda. Gdy kolejnego dnia męki wykonałem codzienny rytuał mordu, usiadłem w fotelu, korzystając z pełni możliwości godziny ciszy. Po chwili namysłu stwierdziłem, że w obecnej sytuacji tylko ulotka tj. jej oferta była wyjściem z matni, jak również ślepa jak wiatr nadzieja, że zegar przestanie w końcu tykać. Mijały lata i depresja zbudowana niespełnieniem, drążyła mi mózg, niemal zjadała synapsy. Byłem wyjałowiony jak pustynny piach, bez odrobiny wiary ani nadziei. Znudzony zabawą w Boga i jęczeniem sekund i godzin, tych w głowie wszystkich zabitych dni, wpadłem na pomysł a konsekwencją jego był wydawałoby się szalony pomysł, lecz w moim życiu już nic nie jest szalone, postanowiłem skoczyć na tę Korsykę, było to u szczytu smutku i niechęci do życia. Tak, Korsyka, hmm... Tak, Korsyka, hmm... Musiałem stwierdzić, że marzenia były bardzo silne, niemal czułem wolność od tragicznego wykorzystywania sekund i godzin, lecz jakby cios topora lub wielkiego silnego młota przerwał moją przyjemność. Uderzyło mnie podobieństwo Korsyki do raju w Niebiosach, o którym mówiono nam od dziecka. Pamiętam jak z rodzeństwem słuchaliśmy rodziców opowiadających historyjki biblijne, nieraz starałem się wizualizować te wszystkie atole, palmy, ciepłą wodę i nigdy niezachodzące słońce. Bar oraz fikuśne drinki z całego świata - to byłby mój główny punkt zaczepienia. Już tak bardzo odleciałem, że niemal czułem w ustach smak Manhattanu. Stwierdziłem, że drogę do osławionego raju były zasadniczo dwie, łatwiejsza i trudniejsza, jednak stwierdziłem, że dobrze by było gdybym znalazł drogę łączącą obie wizje. Wtedy jakby ktoś włożył mi myśl do głowy, poczułem uszczypnięcie i chłód wiejący jakby z innego wymiaru. Wiedziałem doskonale, co muszę zrobić i jak to się skończy - przynajmniej tak mi się wydawało. Mieszkałem na ósmym piętrze, całkiem wysoko i widoki były niezłe, ale przez to, co później zrobiłem, nie byłem wcale z siebie dumny, choć to było jedyne wyjście. Zdarza się tak przecież w życiu, że ma się tylko jedno wyjście, prawda? Tak tez było w moim przypadku. Wziąłem i położyłem ulotkę, tak tę zółtą pierdoloną ulotkę na chodniku przed domem i wjechałem windą na sam dach, po czym po prostu skoczyłem w dół, układając się jak podczas skoku na główkę do wody. Spadłem i czyn mój zmiótł mnie, a zasadniczo rozbryzgał bezpośrednio "na Korsyce", tej ulotce, która stała się największą obsesją i cierpieniem. a ostatecznie również ich przekreśleniem. Wprost na Korsykę! Jebaniutką, na samym dole leżącą, niczym Raj. Myślę, że to było bez różnicy, który Raj odwiedzę, bo przecież Raj rajowi jest równy. Rozbryzgując się o betonowy chodnik, wiedziałem, że za tłuczenie godzin i sekund, jakaś podobizna Korysykańskiej Oazy w zaświatach mnie "pod dach" przyjmie. Dzisiaj się sen spełnił. I po cóż było mi życie ? Depresja? Mordowanie? Jeden skok i po sprawie. Nawet Chrystus znał ten ból, w końcu on również nie przemyślał swoich czynów, no, chyba że był ewidentnie głupi, co niebawem pod palmą i z drinkiem w ręce zamierzałem sprawdzić...
    1 punkt
  20. Marcin Krzysica No fajne, zgrabne i z jajem ?
    1 punkt
  21. Dziękuję Ci Magdaleno. :) hmmm ciekawe pytanie zadałaś. Odpowiedź chyba zależy od okoliczności i danej chwili, więc powiem, że czasami tak. :) pozdrawiam
    0 punktów
  22. Zaiste .. zastąpią ich wtedy tacy jak Wojciech Wencel, autor wiersza pt. "My, naród Kaczyńskiego", którego będą znać wszyscy licealiści, Jarosław Marek Rymkiewicz, czy też kabareciarze Pietrzak, Wolski .. czyli PiSmaki spoza marginesu cokolwiek wartej literatury. Brawo wy(cieruchy)!!! .
    0 punktów
  23. A ja odpozdrawiam z uśmiechem ;)
    0 punktów
  24. Ludku, drogi, ale rogi!? ;)) Pozdrów Szczecinek ode mnie. :))
    0 punktów
  25. Z podziękowaniem i .. wzajemnością
    0 punktów
  26. Oj, toś wymyślił. Ciekawie prawisz, Marku. :)) Jak w wojsku lub innych służbach mundurowych, jak na paradach - jak czirliderki - spolszczyłam pisownię.
    0 punktów
  27. Bronmus, dobre. Szczególnie: :)) Miłego. Justyna.
    0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...