Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 07.06.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
chciałabym w czymś przesadzić zanim rozsądek mnie zdybie czy jest donica na wygłup czy on w ogóle się przyjmie jak to się patrzą co robię ciekawość pod boki bierze lepiej bezmyślny kołtunik mądrym grzebieniem rozczeszę7 punktów
-
zainspirowane książką Jakuba Sienkiewicza Nie lubię porządków, niejasne mam myśli, sam nie wiem zazwyczaj, dokąd też unoszą, lecz zbytnia swoboda zbyt mocno ślad czyści po różnych wskazówkach w przestrzeni mnie trwożąc. Uwielbiam kolory, więc czarno na białym staram się pisywać, tego też wymagam, gdy czytam dla siebie; lecz barwy spłowiałe fałszują obrazy, zwątpienie osiada. Ref. Niczego tak dobrze w życiu nie umiem, jak mówić o blotkach rozwlekle i długo, dlatego wciąż piszę nowe utwory, te mają zawierać znaczenie i treści. Lecz zwykle mnie nikt nie słucha z uwagą, bo myślę o rzeczach zbyt bliskich, intymnych, a tekstów nie czyta ten, kto by zechciał, bo gadać nie lubię o własnych dzieciakach. Dowcipy frywolne - tak, chętnie posłucham, choć sam nie opowiem, śmiać będę się głośno; wyjaśnię ci rzeczy jaskrawe w noc głuchą, te bez szkieł widoczne raczej mnie przerosną. Piekielne koszmary odczuwam codziennie - bo nie ma jak własne znaczenie podkreślić; radości głęboko przeżywam - najpewniej bo twórca w dość skrajnych emocjach się mieści. Ref. W sytuacjach przejrzystych ja pierwszy się gubię, pomysły dla siebie wstrzymuję na później; nie spotkasz mnie w grupie, kompanii czy klubie, choć raźniej jest z ludźmi, bliskość - bywa różnie. Nie jestem otwarty, choć piszę otwarcie o tym, co cieszy, co martwi, co wzrusza; swój żywot spokojny prowadzę na farcie i nieraz do gardła podchodzi mi dusza. Ref. Mieszają się myśli poważne z błahymi, nikt nie wie dokładnie, co mi się kojarzy; a słowo me mieszka w zamkniętej świątyni i rzadko uczuciem wyraźniej obdarzę. Absurdy szarego życia codziennego sam chętnie kreuję, widzisz je w tym wierszu; dawno nie pisałem, treść leje się z niego, to tylko fantazja, nie widzę w niej przeszkód. Ref. 3/4.10.20173 punkty
-
powoli uczę się chodzić niedługo pojawią się słowa pierwsze być może jak dziecko znów się zachwycę kamykiem piórkiem muszelką zatańczę w środku kałuży z radością wielką a druga młodość mnie znajdzie ta sama cokolwiek inna nie zdążę się przygotować lecz czy powinnam3 punkty
-
A niech zagrywa, tylko, żeby czytelnik miał też z tego frajdę, żeby chciał czytać i choć cokolwiek znalazł w tym do zapamiętania, do przemyślenia, żeby go coś wzruszyło, rozbawiło... No bo chyba Majka* nie chce z ludzi robić durniów?2 punkty
-
Moim skromnym zdaniem rymy gryzą się z tematyką. O ile dobrze wyczuwam autorskie intencje, to miała tu być zilustrowana toksyczność ciszy szpitalnego korytarza, poczekalni. Ale ten nastrój gdzieś ginie zupełnie przez zastosowanie rymów, tego typu rymów. Pobrzmiewa groteską, w moim pierwotnym prywatnym odczuciu niezamierzoną. Ale oczywiście mogę się mylić. Do tego - polskie znaki diakrytyczne - przydałyby się :) Na razie tyle ode mnie :) Pozdrawiam :)2 punkty
-
Kto się ze mną pobawi? Poprzeglądam Was. Kto ma jaja odwagi co zostawił prometejski kat? Uśmiałby się Blake. A Witkacy? Skrzywiłby się kurwa mocno tak.1 punkt
-
właśnie go polizałam jest malinowy i chłodny w sam raz na dzisiejszy upalny dzień kryształki obiektywizmu topi gorący język swobodnie mieszam nim z tobą - lodem aż znikniesz1 punkt
-
żeby być katolikiem trzeba mieć szmal bez niego ani rusz jest się obcym niestety tak to działa sakramenty wiele kosztują czy to nie złodziejstwo przecież papież prosi by odpuścić nie wykorzystywać ludzkiej żałoby by ochrzcić przyjąć bierzmować udzielić ślubu pochować za Bóg zapłać tacy są nasi księża bez skrupułów żerują na wierze bezwstydnie wiem - ten wierszyk wielu zaboli ale takie są fakty taka wiara za pieniądze boli1 punkt
-
1 punkt
-
Witam - dzięki że czytałeś - nie zgadzam się z tym co napisałeś nie to mi chodzi - rozumiem że muszą żyć a do tego potrzebne pieniądze ale nie w ten sposób jaki księża to robią. Człowieku pomyśl ktoś umiera rodzina opłaca pochówek czyli za pogrzeb a ksiądz jeszcze w bezczelny sposób za przyszłą msze zbiera datki czy to jest smaczne - nie ale oni wykorzystują okazję rodzina w żałobie nie ma czasu na słowo nie... Tak ja to widzę i nie tylko ja... Pozd.1 punkt
-
Jakieś to mało eleganckie, ci "durnie" aż zanadto wybijają się na pierwszy plan. Lipowy, a może raczej: lipny ten liść. Pozdrawiam :)1 punkt
-
Uważam podobnie jak przedmówczyni. Jeśli to miało być poważne, skłaniać do refleksji, to użyta forma jest stanowczo zbyt lekka. Lepiej pozbyć się rymów i nawet drugą część lekko przerobić. Wygląda to trochę na jakąś upiorną groteskę, a chyba nie tak miało być? Pozdrawiam :)1 punkt
-
cały jestem zapisem rozpadu (pomyśl, to oczywiste) jest coraz mniej kroków do przepaści pustka już mnie widzi i uśmiecha się sympatycznie ten usmiech to mój skarb świecidełko głupiej sroczki ziarno ślepej kury woda życia, Głupi Jaś smutno mi, jak cudownie mi smutno żal tych wszystkich złudzeń głaszczę je, tulę, karmię na chwile przed zarżnięciem ich lub mnie, na jedno wychodzi pomimo tego dobrze mi, chora radość że coś się zmieni tak na poważnie podniecony jak to za pierwszym razem idę w miejsce, która naprawdę jest nieznane Głupiec i Śmierć czyli miłość prawdziwa!1 punkt
-
1 punkt
-
I nie traktuję aktorów jak kapłanów. Lub, jeśli to robię, to robię sobie krzywdę.1 punkt
-
Witam ponownie - tekst ma być dosłowny nie przekręcony w jedną lub w drugą stronę ma przemawiać prosto ale zrozumiale. Więc na daną chwilę zostawiam bez zmian. Mam nadzieje że mnie zrozumiesz. Pozd.1 punkt
-
W teatrze nikt nie przekonuje Cię o absolutnej prawdziwości tego, co jest przedstawione.1 punkt
-
Dla kogo kula ze sztucznym śniegiem - czy szklaną rybę ktoś kupić raczy? Makatkę tkaną krzyżyków ściegiem i słonia z trąbą zawsze do góry. A kalejdoskop z barwnych paciorków; miś, co szklanymi oczkami patrzy... Rzutnik przeźroczy, jastrzębia z drewna (temu ząb czasu stępił pazury). Skarbonkę świnkę - taką różową, posąg Chrystusa frasobliwego, lalkę bez oka, z pękniętą głową, kapsle* do grania (mój zawsze Szozda*). Scyzoryk który ma prawie wszystko w wyposażeniu, starą grę w bierki lub żołnierzyka ołowianego... Gdy nikt nie kupi - to wszystko rozdam! Kapsle* - Pstrykając kapsle po narysowanej trasie, prowadziliśmy wyścigi ,,kolarskie" - na wewnętrznej gumowej wkładce rysowało się flagę państwa danego zawodnika z nazwiskiem. ( info dla młodszych forumowiczów) :) Szozda* - jeden z czołowych polskich kolarzy.1 punkt
-
świetny :) na rymach się nie znam to się nie wypowiadam ;) jeszcze o starociach: są rupiecie ale też kochane cudeńka, takie jak w Twoim wierszu1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Trzeci wers tej strofy jest nierytmiczny. Same rymy czasownikowe. Wiem, że ten dopisek powinien tłumaczyć wszystkie wady wiersza, ale dla mnie jest inaczej. Właśnie dla tej dwudziestolatki trzeba się bardziej postarać. Tu nie ma nic, co mogłoby pomóc dziewczynie i wzruszyć czytelnika. Oczywiście w moim odbiorze.1 punkt
-
1 punkt
-
Otępiona głowa spoczęła na sercu Umysł zmęczony nadążaniem Biegiem mu jednak nie dorównuje A serce świadomości dźwiganiem1 punkt
-
Pewna pani wyszła z pieskiem, na poranny walk po mieście. Nagle wpadło jej do ucha: "Jaka ładna jest ta suka". Tu przeprosić Państwa muszę, za ten obcobrzmiący wtręt, lecz zdarzyło się to, w hrabstwie Kent1 punkt
-
Jezu... ależ mnie suszy. Spieczone wargi suche niczym pustynna gleba, jęzor wyschnięty na wiór, wypełniający jamę ustną niby ciało obce, mózg - pocięty jak befsztyk tatarski szatkownicą wczorajszych toastów - wysłał w eter sondę, by zlokalizować w czasie rzeczywistym marne, rozmemłane resztki mojego jestestwa. - Aaaa... więc w domu jestem... wstać - za wszelką cenę - wstać i... piiiić... - wymamrotałem. Ruszyłem do kuchni, po drodze omal nie zabijając się o zawalidrogę w przedpokoju - moje spodnie, spoczywające na butach. A więc energii zabrakło mi tym razem w przedpokoju... - powiedziałem do siebie półgłosem - ostatnio dotarłem do sypialni, po czym spłynąłem na ziemię, a moje zwłoki rozpostarte pomiędzy łóżkiem a drzwiami zabarykadowały drzwi na tyle skutecznie, że kobieta mojego życia, która obudzona hałasem poszła do toalety, spędziła resztę nocy na sofie w salonie. Zagadką pozostanie dla mnie fakt, że zawsze - choćbym był nie wiem jak pijany - dotrę do domu w jednym kawałku. A swoją drogą - niedawno sypialnia, dziś przedpokój... Widać energii zaczyna wystarczać na coraz krótsze dystanse... Chyba muszę przyhamować, bo jeśli tak dalej pójdzie, któregoś ranka polegnę na klatce schodowej, a tego bym nie chciał – obciach przed sąsiadami... I tak kiedyś sąsiad spod trójki patrzył się dziwnie gdy - wracając o tej osobliwej porze gdzie już niby nie jest ciemno, a jeszcze gówno widać - manipulowałem zgięty w pół z kluczem w ręku, próbując zlokalizować zamek. Po jakimś kwadransie mojej mordęgi, gdzie z ust półgłosem sypały się kurwy i bogowie we wszystkich językach, błysk światła z uchylonych drzwi sąsiada, który wychodził po piątej rano na pierwszą zmianę do pracy, uświadomił mi mój błąd; trudno bowiem trafić kluczem w zamek, gdy poszukuje się go po stronie zawiasów... Na drugi dzień słyszałem niechcący sąsiadkę spod trójki zwierzającą się tej plotkarce spod piątki, jaki to niby ze mnie cham i prostak, że każę swojej żonie buty sobie sznurować... Przysięgała, grzmocąc się pięścią w zapadłą, niczym zdeptany karton po margarynie klatkę piersiową, że słyszała wyraźnie moje słowa ,,niech mu wiąże, niech mu wiąże"... Głupie cipsko... mogła słyszeć, dlaczego nie... Czy to moja wina, że pani mego serca uwielbia piosenki Rubika, a ja - by po ochlejstwie załagodzić napiętą niby baranie jaja sytuację - zaśpiewać jej chciałem ,,Niech mówią że, to nie jest miłość", ale...energii mi zabrakło... Tak więc, dotarłem do kuchni. Spragniony - niczym Tristan Izoldy - dopadłem do kranu, odkręciłem - zabulgotało, zachrobotało i charknęło resztkami brunatnej cieczy... Masakra jakaś, boże mój - umrę z pragnienia - wymamrotałem. Czajnik! - złapałem go - pusty, grzechoczące gdzieś na dnie resztki kamienia... Co robić, co robić - Jezusie miłosierny - spojrzałem na krzyżyk wiszący nad drzwiami - chyba musiałem naprawdę wyglądać na cierpiącego, gdyż w obliczu Chrystusa wiszącego na krzyżu dojrzałem jakby współczucie, a w oczach błysk zrozumienia. Chybotliwym krokiem, z nadzieją ruszyłem do przedpokoju, by w zległych tam przypominających zdechłą, w daleko posuniętej fazie rozkładu tołpygę spodniach, przetrzepać ich trzewia. Nazbierałem całe 3 złote, osiemdziesiąt groszy; coś na kształt nadziei zaczęło tlić się w skołatanej głowie, dobra - spokojnie - opracujmy strategię. Więc tak: przemyć twarz, włos przyczesać, ubrać się i do nocnego. W łazience, pomięta twarz w lustrze - staram się nie patrzeć gościowi z odbicia w oczy - spodnie, buty, koszula, kurtka,czapka - na dworze zimno o tej godzinie - idę. Na klatce spotykam żula spod siódemki - zaczepił jak zwykle - Stasiu, daj papierosa - zagadnął - chciałem mu coś ostro odpowiedzieć, ale popatrzyłem na niego i... odpuściłem. Nie raz mówiłem sobie, że zacznę ignorować zaczepki jego i im podobnych... bo to nie chodzi o tego papierosa, a o ich durne teksty typu ,,Szlachta nie pracuje", ,,Praca zeszmaca" i.t.p. To co kuźwa! Szlachta szmatę o papierosa prosi? Bo ja pracy pilnuję - wypić lubię - ale - jest czas na wódkę i jest czas na rzeczy ważne, a praca - zawsze priorytet. Mój świętoszkowaty teraz nagle kolega - całe życie kawaler - który - gdy ja zająłem się tworzeniem podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina i o piciu nie myślałem - łoił gdzie popadnie, z kim popadnie, zaliczał kolejne tygodniówki - teraz nagle w piątej dekadzie życia bardzo sporządniał, znalazł sobie kobietę - i jeśli ja, teraz właśnie, gdy dzieci odchowane lubię sobie raz czy dwa w tygodniu nawiązać dyskretny romansik z okowitą - nagle, kurwa alkoholikiem dla niego jestem. To podobnie z różnicą pomiędzy muzykantem a muzykiem, czy wędkarzem a rybakiem - i w jednym i w drugim przypadku ten pierwszy chce a drugi musi - z okazjonalnym wypiciem a chlaniem na umór- bez okazji, byle gdzie, z byle kim – to samo. Dotarłem do nocnego, wysupłałem drżącymi rękoma bilon, który momentalnie zniknął w łapczywej jak pirania dłoni sprzedawcy Zdzicha. Piwo do wewnętrznej kieszeni kurtki i wyszedłem ze sklepu. Pierwsza myśl - wypić pod sklepem, by napoić smoka wysysającego ze mnie resztki wilgoci - nawet ślina jałowa i obca. Miałem iść za sklep i wypić, ale przypomniały mi się słowa kolegi, ś.p. Krzysia. (Głos miał chrypliwy,zajechany niczym sandały mojżesza, podobny do głosu nieżyjącego już niestety aktora Jana Himilsbacha): ,,Stasiu - nie ma życia, kuźwa mówię ci - nie ma życia- kupisz browara czy wino, chcesz wypić kulturalnie w parku, to albo cię spiszą niebiescy, albo czarni- ostatnio miałem kumulację - dwóch niebieskich z jednym czarnym przyfalowało - integracja jakaś do kurwy nędzy czy co? Harcerzy jeszcze niech biorą... Chcesz w domu jak człowiek siorbnąć - żona gderać zaczyna - idę na klatkę, już otworzyłem flachę, chcę pić - koleś ni stąd ni zowąd, klepie w ramię- ,,Daj łyka Krzysiu... nie ma życia, stary - mówię ci nie ma życia" Mając z tyłu głowy rady kolegi, zmierzam w kierunku domu - żona śpi - gderać nie będzie - jest dobrze. Usiadłem w kuchni, otworzyłem piwko - żona wstała do toalety za potrzebą, zobaczyła piwo i do mnie z tekstem: Zimne piwsko chcesz pić? Zapomniałeś już, jak ostatnio gardło sobie załatwiłeś? Grzańca sobie zrób - ja nie będę po aptekach biegać. Co prawda, to prawda - z gardłem od małego miewałem problemy - wieczne anginy,anginy,anginy... Do przedszkola w kratkę, później podstawówka - to samo - gorączka reumatyczna w wieku 16 lat - podobno powikłania - uległem - robię grzańca. Nie będę dziś stawał okoniem, do mojej kobietki - chociażby za to, że zwłoki moje z przedpokoju pozbierała i przetransportowała do sypialni - no bo kto, chyba ona... Kiedyś Maniek przytransportował mnie do domu, wniósł niemal na górę, położył - chociaż tyle razy mówiłem mu: Marian - zapamiętaj - nie ten jest twoim przyjacielem, kto twoje zwłoki na górę wniesie, tylko ten który czołga się razem z tobą. Więc uległem żonie - grzańca robię - pół litra piwa do garnczka, dwa goździki, odrobina imbiru, pół łyżeczki miodu - grzeje się, a ja myślę, o tej mojej drugiej połówce... Dziwne są kobiety... Trudno je zrozumieć... Na trzeźwo - ni cholery pojąć nie mogę jak zacznie nadawać, taki ma rozrzut tematyczny - gdy się napiję - kiedyś wydawało mi się że ją rozumiem - nawet polemizować z nią zacząłem - to znów ona za cholerę zrozumieć mnie nie mogła, taki los... No co z tym piwem, na boga? Odwodnię się tu zaraz... Jest, zagrzało się... mmmmm... Tak jak lubię - jeszcze do szklanki, o tak... usiadłem, uniosłem szklankę do spierzchniętych ust i... Nagłe, delikatne szarpnięcie za ramię, i głosik żony - Stasiu, Stasiu - wstawaj do pracy... Otępiały, rozbity wewnętrznie, resztkami sennej wizji odprowadziłem znikającą za kurtyną realu szklankę wzrokiem, jakim rozbitek odprowadza przepływający ćwierć mili od niego okręt, po czym z zaschniętego gardła dało się słyszeć słowa: Kurwa, a mogłem wypić zimne1 punkt
-
Mnie też się wydaje, że można by tekst dopracować. Trochę za bardzo kojarzy się z różnymi "ciociami dobra rada", a one raczej praktycznie nie pomagają, prawda? Ale sam pomysł dobry, za to muszę pochwalić. Pozdrawiam :)0 punktów
-
0 punktów
-
0 punktów
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne