Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.12.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
Wyczekiwana w końcu prószy biel otula smutek mróz zamienia łzy w lodowe perły nawet wiatr tańcuje z zimą wirując walca po szczytach tego świata tylko ja milczę w ciszy ujrzę usłyszę więcej Sylwia Błeńska 16.01.20187 punktów
-
Zatrzymać dzień tak bardzo chcę, gdy mrok ogarnia świat; o każdą łzę rozpocząć grę: uchronić się od strat. Zatrzymać dzień, by jeszcze trwał, choć noc już niesie sen; tak by się dał powstrzymać szał zgłodniałych nocnych hien. Zatrzymać dzień w granicach dnia; rozciągnąć każdą z chwil, pić ją do dna; niech moment da przemierzyć setki mil. Zatrzymać dzień, ocalić „dziś”, gdy jutra słychać krok; w ostatnią kiść sekund się wgryźć, okiełznać zdarzeń tok. Zatrzymać dzień i w nim się skryć, zbudować wokół mur; w pamięć go wryć nim pęknie nić i nim zapieje kur.3 punkty
-
Chyba każdy człowiek zmagał się z jakimś nałogiem. Problemy z używkami wydają się już czymś powszednim. Jednak najdziwniejsze wydają się te, które nie dotykają zbyt dużej grupy ludzi. W pracy na kopalni popularnym nałogiem jest tzw skrót. Skrót to skrócony czas pracy. Oznacza to, że górnik pracujący w szczególnych warunkach może wyjechać po 6h od zjazdu zamiast po 7,5h. Są ludzie, dla których skrót jest najważniejszym elementem pracy na kopalni. Mogą nosić banany (żelazo - obudowa zabezpieczająca ociosy), na ramieniu w najgorętszych i najbardziej suchych dziurach. Byle tylko wyjechać trochę wcześniej. Zaznaczę, że miejsce pracy dla osoby niezwiązanej z górnictwem mogła by skojarzyć się z przedpokojem domu Belzebuba... Jednak to tylko takie preludium... Wiele osób pewnie doznało tego w swoim życiu. Chodzi o utratę głowy dla osoby/przedmiotu. Nie mówię o uczuciu, w którym nie możemy żyć bez obiektu naszego pożądania. A samo poczucie mrowienia na skórze gdy jesteśmy obok siebie. Przeżyłem to z Ireną z mojej pracy. Dawno nie mieliśmy okazji współpracować razem jednak wczoraj się udało. Przypomniały mi się dniówki kiedy oddawaliśmy się prędkości na najdłuższych przekopach kopalni KWK Mysłowice-Wesoła. Irena jest niezwykła w swoim fachu. Tak jak w życiu, w pracy jestem wyjątkowo spokojny. Jednak ona potrafi ze mnie wyciągnąć najbardziej szalone cechy. Namówiła mnie na wiele ryzyka... Zwykle pracuję jako maszynista lub manewrowy/konwojent podziemnej kolei. Czyli członek 2 osobowej brygady. Na kopalni ograniczenie prędkości to 3,5 m/s dla przewozu ludzi oraz materiałów specjalnych oraz 5m/s w trakcie przewozu zwyczajnego materiału. Metr na sekundę oznacza 3,6 kilometra na godzinę tak więc w uproszczeniu ograniczenia sięgają 12,6km/h oraz 18km/h. Oczywiście prędkość też trzeba należycie dostosować do warunków. Irena wielokrotnie namówiła mnie do łamania przepisów. Wczoraj poczułem znowu jej szaloną energię. Ostatecznie udało mi się powstrzymać, ale poczułem coś niesamowitego przypominając sobie naszą współprace wiele miesięcy temu, bardzo często w weekendy. W soboty i niedziele było najgorzej. Często musieliśmy zawieźć ludzi ze ściany pod szyb na wyjazd. Oni zjeżdżali trochę później ode mnie przez co najbardziej im pasowało wyjechać o 22. My jednak zjeżdżaliśmy o 14, a zmianę dostawaliśmy o 22 (zmienialiśmy się już na powierzchni) to musieli się dopasować do naszego wyjazdu. Sygnalista (bez niego nie ma możliwości wyjechać z poziomu) wyjeżdżał ok godz 21:20-21:25, a jego zmiennik zjeżdżał chwilę przed 22. Tak więc gdy ludzie przychodzili o 21:00 miałem ok 20 minut na przejechanie 4km. Co ciekawe wystarczy, że się spóźnią 5 minut i już pojawia się spora obawa, że nie damy rady wyjechać o odpowiedniej godzinie. Z Ireną raz zaryzykowaliśmy i udało się przejechać ten odcinek w 15 minut, następnym razem w 14, później 13 aż udało nam się dojść do 12 minut. Był to niewątpliwy rekord i bariera nie do przekroczenia. Jednak zmuszała do prędkości przekraczającej wyobraźnie przeciętnego maszynisty. Dla przypomnienia 12,6km/h do górna "legalna" granica, moja wariacka prędkość oznacza niecałe 20km/h. W warunkach dołowych sprawia spore wrażenie, na powierzchni jest śmiesznie niska. Jednego dnia z Ireną pruliśmy swoją wyuczoną prędkością. Jednak wtedy wyjątkowo nie musieliśmy się spieszyć, chłopacy nawet prosili żebym tym razem dał sobie na luz, bo nie ma sensu marznąć pod szybem kiedy mamy czas. Jednak praca z Ireną tak elektryzowała, że musiałem dać z siebie wszystko. W połowie trasy zbyt późno zacząłem podnosić nogę na pedale gazu i wyskoczyliśmy z szyn. Obydwoje strasznie się poturbowaliśmy. Na szczęście Irena jako lokomotywa wąskotorowa nie czuła tego bólu w kościach co ja. Nie było czasu na narzekanie, musiałem w nielegalny sposób za pomocą jakiegoś starego, znaleźnego łańcucha wstawić Irenkę z powrotem na torowisko. Na szczęście w takiej sytuacji wszystko się udaję i o 21:18 byłem pod szybem. Jednak wtedy nauczyłem się pokory. Trzeba brać pod uwagę nagłe sytuacje. Już się nie dam zaskoczyć, jednak praca z Irenką kusi moją mroczną duszę. Jest najszybszą maszyną na mojej kopalni, a gaz chodzi tak idealnie, że chcę się go przyciskać do samego dołu. Wolę unikać pięknej Ireny, dla bezpieczeństwa swojego oraz braci górników. PS. Napisałem w sobotę dla kilku osób, jednak namówiono mnie do opublikowania dla szerszego grona. Pani B. była pierwszą recenzentką, bez Ciebie ta historia nigdy nie opuściła by mojej głowy!!!3 punkty
-
Chciałam usłyszeć, co wiatr mi powie, kiedy zobaczy uśmiech na twarzy? Nic nie powiedział, też się uśmiechnął i wplótł we włosy świetliki marzeń. A później śmiało, lecz delikatnie dotknął policzków, nie bał się wcale, cicho zanucił znaną melodię, dłonie obwinął matczynym szalem. Przywołał dawny sielski aromat, by mi przypomnieć (dziękuję za to) twarze rodziców i czterech braci, aż zapachniało drewnianą chatą. Ach, wietrze drogi ja wciąż pamiętam, w to samo miejsce wracam co roku, bardzo się cieszę, że też tu jesteś, a teraz wysusz łzę w moim oku. 10.12.2018r.3 punkty
-
Niewidzialna w swej przestrzeni Niewymowna w sile gestów Zatopiona w łez strumieniach Zaginiona wśród obrazów Wystawiona na pożarcie Wśród schematów betonowych Oceniana już na starcie W wyrażaniu myśli nowych Przytłoczona całą sobą Rozgnieciona przez schematy W masce złudzeń i sztuczności Rozdwojona na dwa światy3 punkty
-
świat uległ drobnej zmianie jakby ciszej szumi wiatr deszcz troszkę dziwniej kapie uśmiech mam bledszy nieco dni idą niby pieszo może palę ciut więcej może ciut więcej piję i wiersze piszę rzadziej jest inaczej3 punkty
-
Zapamiętaj mnie Nabierz w płuca żebym się zmienił w pył miłosny przetrwania w dni odległe istnienia pocałuje cię żeby przypomnieć chwile kolibrów i motyli zanurzysz się w falach odpoczynku naszych serc i tak bez kropek i przecinków pójdziemy trzymając się za ręce ku starości3 punkty
-
miłość nie jest łatwa ma ostre zakręty pazur pokazuje miłość nie tylko słodka bywa że goryczą częstuje miłość nie jest prosta ma plus ma minus taka bywa miłość to nie tylko miłe ma chwile chore potrafi ukłuć robi to tłumacząc się że to wszystko w ramach się mieści bo miłość to miłość kto się jej nauczy ten ją zrozumie3 punkty
-
Zatrzymałem się tylko na chwilę. Na skraju pięknego augustowskiego lasu, nieopodal majaczących wiejskich zabudowań. Pusta droga, cisza, powietrze robiło z moim miejskim zasmogowanym umysłem cuda. Było piękne złotojesienne południe, gdy nagle rozległ się przeraźliwy krzyk. Rozejrzałem się wokół, ale wtedy wszystko ucichło. Po chwili, jak z wnętrza ziemi albo z tunelu metra, krzyk przywędrował z powrotem, ale teraz uderzył ze zdwojoną siłą. Ujrzałem przerażającą scenę! Rozbierana była do goła, całkiem zgrabna i tłuściutka kura. Szaty rwał z niej napalony do granic możliwości młody myszołów. Pierze sypało się gęsto wokół na lewo i prawo, jak trociny spod ujadającej pełną mocą pięciokilowatowej krajzegi i jej stu pięćdziesięciu decybeli. W powietrzu i na ściółce zrobiło się rudo. Ponownie zaległa cisza. Bardzo wysoko, nad głową ujrzałem dwa piękne kruki. Gadały ze sobą w powietrzu, mimo dzielącej je dość sporej odległości. Pomyślałem, że pewnie rozpatrują małą przerwę na nadarzający się darmowy posiłek poniżej. Kiedy znikały za wierzchołkami drzew, krakanie przerwał ponowny krzyk. Drapieżnik tryumfował. Sprawiał wrażenie opanowanego, ale coś od spodu unosiło go, to w górę, to w dół i na boki. Musiał ratować się machając skrzydłami, żeby nie stracić równowagi. Nioska dzielnie się broniła, dziobała i na powrót darła wniebogłosy, wraz z trzema nieodstępującymi jej koleżankami. Te jednak po chwili, jak opętane popędziły w kierunku pobliskiej stodoły. Ale zrobiły to dopiero, kiedy wielki ptak na moment odwrócił się w ich kierunku i zatrzepotał skrzydłami. Zakończyło się szczęśliwie. Dla kury. Ale czy na pewno? Ciekawe, co na to kogut i na ten niemal ogolony ponętny kuperek? Kogut siedział cicho i patrzył na wszystko od samego początku, zza ogromnej pomarańczowej dyni w polu. Skubaniec. Zrobiło się nieprzyjemnie, a mnie zrobiło się żal kury. Pal diabli koguta - pomyślałem, ja byłem z niej dumny. A myszołów? Cóż, myszołów, pewnie był "wkurzony".2 punkty
-
2 punkty
-
Będziesz Miejscem wejrzeń Wejściem w przestrzeń Niebem i szczęściem Gdy zechcesz śmiechem Miejscem w powiece Wdechem, wydechem Nie chcesz?2 punkty
-
Widziałam dzisiaj gwiazdę, co z nieba się zerwała, jak jabłko już dojrzałe leciała w dół, leciała. Trzymałam za nią kciuki, by w drzewa nie trafiła, rumiana, okrąglutka myśli czyjeś spełniła. Gwiazdo moja jedyna, co teraz z tobą się stanie? Dotknęłaś żarem ziemi, to twoja śmierć jest. Amen. 10.12.2018r2 punkty
-
Znowu zima zawitała niebu dała znamię życia: kwiaty białe, gwiazdy srebrne, wiatry, zaspy, kra na rzece, szron na włosach, śnieg na skroniach iskry mrozu ponad głową tworzą tęczę kryształową w kolorycie jasnej bieli idę zimą przez zamiecie duszy złudzeń i wyrzeczeń moje serce nieokryte zimny powiew dotknął czule śnieg wciąż ściele pod nogami życie szare, drogę krętą nie usłaną tu różami smutno jest mi, chłód mnie owiał wszystkie troski i rozpacze chowam skrycie i uparcie na lwie paszcze srogiej zimy los me życie rzucił nagle niespodzianie już nie powiem, że jest wiosna tulę twarz w zgryzoty rozpacz ręce marzną mi na mrozie kiedy idę tuż za Tobą w korowodzie jest mi zimno, łzy zamarzły i nie płyną.2 punkty
-
(przywołał mnie tam Bóg, przystanęłam). Aksamit gładkiej moreli dał jej słońce – twój wszechświat do pocałunków, pieszczot jabłoni uginających się pod ciężarem macierzyństwa. Sopran pobożnych konwalii tchnął w jej usta życie. Wiatr otulił ją trawą, której tajemnicy już nigdy nie obejmiesz , ani ciałem, ani jego zwątpieniem. (przywołał mnie tak Bóg, przystanęłam). Do tańca z nią ustawiły się żywioły i każdy z nich posmakował kawałka jej ciała, zostawiając na skórze smak języka. I wreszcie pozwolili jej usiąść. I usiadł Anioł (niedługo). Na skale było stromo i ślisko. Rozumiem skałę, ona też była kiedyś Kobietą.2 punkty
-
2 punkty
-
Ta strona została zablokowana z powodu nieautoryzowanej modyfikacji serwisu, naruszenia regulaminu lub braku płatności Poeci nie płacą Malarze nie kończą na czas Aktorzy milczą Muzykom się nie chce Tancerze zaspali Tylko kochankowie Natchnieni2 punkty
-
Spoglądam na niebo rozświetlone nocą, pajęczyną mgławic na skrzydłach Łabędzia cicho wypowiadam magiczne zaklęcia, powtarzam trzykrotnie, ale nie wiem po co? Drżąca chmura Strzelca mieni się i świeci, pajęczyny utkawszy złocisto-miedziane, kiedy spojrzeć w górę, czasem gwiazdą spadnie, na dno źrenic spływa kaskadą zamieci. Samotna z miriadów zerwała się nagle, granat żarem cięła spadając na ziemię, nie miała dziś szczęścia, utonęła w bagnie, lecz szczęście przyniosła z kosmicznych przestrzeni, bo okruszek słońca spadający pragnie, aby wyproszone trzy życzenia spełnić. 06.12.2018r.1 punkt
-
ja - zmieszana, ty - splątany żadnego sensu w nas nie ma! ale jakiż piękny galimatias :)1 punkt
-
pamiętam tamtą noc za oknem chmurne niebo ty mówisz koniec już ja pytam a dlaczego wychodzę kopiąc w drzwi nie mogłem się powstrzymać gdy zobaczyłem jak wygląda nasza miłość szesnaście miałem lat gdy pierwszy raz poczułem kobiety słodki smak w hotelu Pod Neptunem od tego czasu wiem czym jest rozczarowanie w kobieco męskiej grze dalej jestem przegrany kolejny worek lat i ciągle jest tak samo ty mówisz koniec już choć jeszcze nie jest rano wychodzę kopiąc w drzwi nie jestem załamany i dalej szukam tej co powie stój - kochany1 punkt
-
Jak dobrze, że Cię tu nie ma! Znów mogę sam budzić się Rozumiem! Już nie potrzeba Mi Ciebie - a Tobie mnie! Zapachem Twoim koszule Nasiąkły i nie chce się sprać, A w lustrach - jak to się dzieje? - Wyświetla się Twoja twarz. Jak cudny ten cichy spacer! Jak słodkie to sam na sam! Znów taniej jest się upijać Jak smaczna ta "tea for one!" Została mi Twoja szminka Nie tylko wokół mych ust I tyle myśli po Tobie Utknęło w gardle jak gruz. To przecież takie wspaniale Móc znowu wiele mieć dam! Nie pytać się, nie spowiadać... Wygoda wróciła nam! Radość wprost mnie rozpiera, Oby tak było do zgonu! Jestem taki szczęśliwy, Że chyba skoczę z balkonu.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Kama baba mała, i siała ma baba mak. ( temat palindromu zaczerpnięty z wierszyka " siała baba mak...") Gify fig. A figuś u gifa? Ima i lina? - Wanilia mi. I limonka - tak- no, mili.1 punkt
-
Wersja dietetyczna: Zdarzyło się to przed Bliklem Miało być dobrze, wyszło jak zwykle1 punkt
-
1 punkt
-
... a ja lubię wielokropek: tajemnicy to posłaniec; z niedopowiedzeniem rusza w pościg za tym, co nieznane...1 punkt
-
Bluzek nie będę wąchał, nie spojrzę w nasze lustro, bo wcale mi tu nie jest, wcale bez ciebie pusto.1 punkt
-
Dobrze, że cię tu nie ma, wcale za tobą nie tęsknię, a jak samotność dokuczy, napiszę byle co wierszem.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ładnie napisane, choć osobiście nie lubię śniegu, bo później zwykle skutkuje on roztopami, brrr... Ale wiersz delikatny i (co ciekawe) ciepły w swojej wymowie. Jedno zastrzeżenie formalne z mojej strony: niepotrzebna jest tu dla mnie przerzutnia. Ale to moje zdanie. Pozdrawiam :)1 punkt
-
wolność jest w wierszach nic nie muszę a one mnie witają wskoczą pod rękę albo skrobną o poprawkę koty w kątach siedzą po nocy mruczą natchnione głaszczę je a one prężą się kolejnym wersem1 punkt
-
Bywa ze szczęściem jak z okularami, które nosimy na własnym nosie, gdy wciąż daleko jego szukamy a myślą wołasz uśmiechnij się losie. A szczęście z nami za pan brat przebywa jak barwna tęcza kolorami świeci w ciepłym uścisku jest babcinej dłoni a innym razem w blasku oczach dzieci. W czułym spojrzeniu bliskiej nam osoby i drobnym geście miłego sąsiada który co rano mówi nam dzień dobry chwilę przystanie i do nas zagada. Szczęściem jest czasem ta głęboka cisza, gdzie tylko słychać zegara tykanie i tam, gdzie płynie kojąca muzyka albo, gdy słyszysz, dobranoc kochanie. Cóż to jest szczęście, każdy o to pyta i jak za motylem ugania się w lato a szczęście to siostra, która ma warkocze psotny braciszek i mama i tato. Szczęście to taka radości jest chwila, co koi smutek, by ból wynagrodzić. Ono się pojawia nieoczekiwanie ulotna, tajemna by życie osłodzić. Ciągle gonimy, tam gdzie szczęścia nie ma, tracimy zdrowie by zyskać pieniądze. Nie doceniamy co jest tu i teraz, gdy sercem zawładną namiętność i żądze. Świat serwuje dzisiaj modę na sukcesy, reklama, marketing, firmą zarządzanie. Jednak w tym wszystkim brak czasu niestety, w pośpiechu łykasz kawę i śniadanie. Liczy się szybkość, ilość i mamona, by potem doznawać uciech tego świata. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na miłość by kochać dzisiaj syna, albo brata. Ty wiesz najlepiej co się szczęściem zowie i o nim miewasz wyobrażeń wiele, ciągle się kręcisz jak ten kołowrotek i nawet pracujesz we świętą niedzielę. I tak budujesz sobie zamki z piasku żyjąc zamknięty w swoim własnym ego. Trudno jest pojąć, że w tobie jest szczęście stłumione tylko naglącą potrzebą. Troszczymy się wiele a tak mało trzeba, by nie żyć tylko na jednym oddechu, dojrzeć to szczęście rozsiane wokoło by zacząć życie bez tego pośpiechu. Szczęście gości wszędzie przy każdej okazji. Spróbuj proszę tylko swe serce otworzyć i w czyjeś dłonie czasem pomarszczone je cicho wsunąć by stokroć pomnożyć.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Przepraszam. Jestem zawieszony między "dzieciństwem" a starością" (cudzysłowy nie przypadkowe). Jakoś nie mogę pojąć, ale wyczuwam potencjał. Mam nadzieje, że jeszcze poczytam Pani twórczość :)1 punkt
-
Bieda siedzę na ławce milczenia oddycham miarowo żyje chwilą wolność myśli ulatuje z podmuchem wiatru niebo uśmiecha się burzy migawka kolorów stroboskopu może rozterki Boże w każdym razie piękne niczego więcej nie trzeba czasem mija mnie przechodzień spojrzy uśmiechnie się bywa że coś pod nosem mruczy podnosząc swoje ego niech idzie przed siebie niech żyje w przekonaniu o swojej wielkości ja mnie wystarczy kolejny dzień Sylwia Błeńska 25.7.20181 punkt
-
@iwonaroma. Dziwnie jakoś. Nie bardzo rozumiem. No ten fragment trochę wyjaśnia. To wiersz o zagubieniu? Nie mylę się? Nie zagubiłam. Ciekawie "rozdrobniłaś" słowo: Wyszło "set", a to mi się kojarzy z egipskim bogiem burzy, pustyni i chaosu. Demoniczny bóg. Coraz bliżej mi do Twojej poezji, pozdrawiam Justyna.1 punkt
-
Urzekło mnie, że wiesz o czym piszesz, masz coś do przekazania w swojej poezji. Do tego dochodzi cudowny styl pisania, tzw. "lekka ręka", dzięki czemu subtelnie przekazujesz odbiorcy swoje odczucia. Jestem pełna podziwu ;)1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
pięknie to napisałaś z dozą wdzięcznych pragnień i jak zawsze z polotem-myślę,że,kiedy przestaniemy biec na oślep,świat się zatrzyma i dzień się wydłuży,,,pozdrawiam1 punkt
-
Mówiąc szczerze, nie potrafię sobie przetłumaczyć tytułu ani obcojęzycznych wstawek. Co ciekawe, wójek Google też nie podołał. Poza tym dwa razy "serca mego żar" w tym, w sumie, krótkim utworze, to moim zdaniem, troszeczkę za dużo. Pozdrawiam serdecznie :)1 punkt
-
1 punkt
-
Dzień jak co dzień dzień za dniem na twarzy piętno odciska W maraźmie życia w wyścigu szczurów zapomniana już dawno kołyska Zmęczone ciało zmarszczona mina i życie zmarnowane Kiedy wyzwolę w końcu się będzie ostatni poranek1 punkt
-
Biegałam z dziewczynami koło domu w białych butach wiązanych na jedną sznurówkę, uwielbiałam je i czułam się pięknie w białym berecie. Z kwitnących drzewek sypały się płatki, które łapałyśmy do rąk i dodatkowo rzucałyśmy na siebie, przy tym śmiejąc się i ciesząc. Jak przejeżdżał jakiś samochód to biegłyśmy do niego i machałyśmy mu. Mama wołała na mnie: królewno do domu, gdy obiad był gotowy i obściskiwała, a ja: żeby tak nie mówiła przy koleżankach i odpowiadała, że będzie witając mnie.1 punkt
-
Chwała Ci za podjęcie się takiego tematu w minimalistycznej formie. Wiara chrześcijańska ma w sobie wg mnie sporo masochistycznego profetyzmu, lecz przez to też daje nadzieję wierzącym i pozwala im zmierzać się z codziennymi problemami. Pozdrawiam.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne