Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.04.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. powstałeś bez woli i świadomości istnienia gdy nieba blask poczułeś nie chciałeś tego zmieniać mocą świetlistych zmysłów smakujesz przestrzeń wokół nikt tak pięknie nie stawiał niepewnych, pierwszych kroków teraz, gdy wpadasz w otchłań mętnych, młodzieńczych pragnień nie chcę, nie mogę patrzeć bezczynnie jak świat mi ciebie kradnie potrząsnę sadem wiosny niech spadną prosto na głowę zaczarowane pręciki i płatki migdałowe oblepią twarz i oczy pierwsze zalążki śliwy uśnij synku kochany przeczekaj czas burzliwy 28.04.2018r.
    6 punktów
  2. kiedyś to było można się skupić dziś raczej sprzedać się jesteśmy tacy trzydziestoletni i tacy brzydcy hej też masz wrażenie że ci po drugiej stronie złącza nie mogą przestać się rozmnażać i chcieć pozostawać cali i zdrowi i w miarę ładni i żeby było na wakacje za granicą i sprzęt rtv i agd i żeby było komu i czemu robić zdjęcia które my scrollujemy każdy sobie przechodzimy do sekcji komentarzy zamiast szeptać niżej ?
    4 punkty
  3. Z tv mówi mi Zawadzka, że już późno po kolacji więc wyciszyć trzeba dzieci kąpiel, bajka, przytulaski. Piątkę z plusem za teorię może mi wystawić niania, lecz z praktyką nieco gorzej po mieszkaniu chłopców ganiam. Zamiast w wannie się wykąpać krzyczą małe piracięta, że je wielki sztorm porywa. Gąbka płynie po kafelkach potem ręcznik wycieranie, jakiś golas z piskiem czmychnął trudna rada gonić trzeba i w piżamę dziecko wcisnąć. Bajka zatem rozpoczęta więc wychodzi potwór z szafy. Chłopcy śmiechem się zanoszą ze swojego taty - gapy. Wreszcie sen ich błogi zmorzył, gdy po łóżkach poskakali więc cichutko - pomalutku lej po bombie posprzątałem. Kiedy wreszcie na kanapie swe litery posadziłem Przyszła żona i się pyta "Fajnie z dziećmi się bawiłeś" Miałem coś jej odpowiedzieć, że ogólnie było spoko. No bo przecież ze mnie twardziel Lecz przymknęło mi się oko.
    3 punkty
  4. Wielki Skurcz Na początku był ogień zrodzony z wszechrzeczy, niczym z trzewi dziewiczych, boskie tchnienie Tyche. Hiper huk wraz się zrobił, co zbudził bożyce, i w kipiel rzucił bez dna odprysków niebieskich. Wtedy, w ziemskich dziedzinach z archaicznej zupy, w molekuły panspermia, czy quinta essentia, dla powielań ukuły łańcuchy DNA, emergentna pra glina knuła eksodusy. Bluzły frukty, wybuchły, w toń ruszyły i z wód. Piór dostały, nóg, kciuk też, większe mózgoczaszki, za tym: wojny, dech fabryk, kres cywilizacji. I straszny znów przyszedł ogień, potem Wielki Skurcz.
    3 punkty
  5. Z inspiracji Andrzeja Wojnowskiego "wciąż uciekamy" nie uciekam stoję na własnych nogach bez modnego garnituru akceptacji bergmunok ubrany od ojca a jednak stoję nie uciekam choć białe jest czarne w telewizji Orwella trwam ze swoim robotniczym rozumem postrzegam jak umiem filtruję cząstki prawdy w natłoku informacji stoję walczę by nie zginąć jak robot *bergmunok po śląsku mundur górniczy
    2 punkty
  6. Rzeczywistość nie zadziwia swym istnieniem, sieje nas, potem torturuje i zbiera plon, jest artystką która kształtuje nasze dusze,   Pieniądze świata w rękach garstki chorych na ego, obok kości zwycięzców zastygłe w pozycji lotosu, kości gigantów, spodki i świadectwa pilotów, ciała wskazane przez jasnowidza, piramidy, bardo Dharmaty,   dziecięce porno zalewa tora, rakiety lecą już przez twitera! Głowy państw marionetkami, narkotyki promowane przez muzykę dzieci,   Źrenice wpatrzone w ojcowski pas Oriona, wypierają się grzechu po trzykroć, a bierność, nienawiść, chciwość, głupota-to mało.  
    2 punkty
  7. u podnóża maja wiosennie bezsennie za oknem zawsze ten sam kos i akacjowy szelest brzask jeszcze w uśpieniu kłąb wspomnień przyfrunął mimo rolet spuszczonych — hen na linii widnokręgu skrawek słońca i fale coraz bardziej natarczywe poduszka tłamszona raz tu raz tam od wielu dni susza u niej odwrotnie rabaty jeszcze w pąkach ona już w rozkwicie i ten zapach serce i bije i wali — w przeszłość niech się pokaja — albo i nie ale niech wróci z pomyłki 26.04.2018 Wiktor Mazurkiewicz
    2 punkty
  8. bujam i zataczam kręgi patrzysz na mnie z.boku w prawej dłoni trzymasz kij wkładasz go w mrowisko ...to już wszystko
    2 punkty
  9. o szczęściu było już wiele wierszy, piosenek, pejzaży a ja w najbliższą niedzielę o szczęściu sobie pomarzę na ławce obok hortensji usiądę z czarną Daffi na róże jeszcze za wcześnie lecz bez już fioletem zakwitł jasną zielenią w oczach odbija się kolor nieba przyjemnie, swojsko, uroczo do szczęścia więcej nie trzeba aromat małej czarnej do ust spragnionych unoszę wsłuchana w tony mruczanki przyjdź, usiądź, bardzo proszę 27.04.2018r.
    1 punkt
  10. Nigdy nie mówił głośno, szeptał. Był sobie czło­wie­czek. Ma­lut­ki, gar­ba­ty, brzyd­ki. Ko­chał stare drze­wo, które rosło nie­opo­dal jego domu. Roz­ma­wiał z ro­śli­ną, gła­skał jej ga­łę­zie, li­ście, tulił swą nie­ład­ną twarz do pnia, To trwało wiele lat. Dąb był jego przy­ja­cie­lem i gniaz­du­ją­ce w jego ko­na­rach ptaki – sójki. Do­kar­miał je zimą, wio­sną ob­ser­wo­wał pi­skla­ki. Wte­dy tylko się uśmie­chał, po­ka­zu­jąc bez­zęb­ne dzią­sła. Tak mi­jał czas. Męż­czy­zna coraz bar­dziej się po­chy­lał, jego skóra po­marsz­czy­ła się Pew­nego dnia za­cho­ro­wał, jego serce biło bar­dzo szyb­ko, albo cza­sa­mi za po­wo­li. Leżał w łóżku i pa­trzył przez okno na drze­wo. Była wio­sna – maj. Wy­lę­gły się dzie­ci sójek. Ro­dzi­ce uczy­li je latać i łapać muchy. – Świat jest pięk­ny. – My­ślał sta­rzec. Nowa pora roku przy­nio­sła też po­lep­sze­nie zdro­wia, więc po­sta­no­wił wyjść na dwór i odwiedzić swego kom­pa­na, Kiedy tak stał wtu­lo­ny w de­li­kat­ne ga­łę­zie, patrząc na zie­lo­ność świe­żych list­ków, usły­szał nagle pod­nie­sio­ne, agre­syw­ne mę­skie głosy. – Panie, odejdź stąd. Zo­staw to drze­wo. Mamy nakaz ścię­cia go i po­ka­za­li jakiś pa­pier. Czło­wie­czek w pierw­szej chwi­li nie pojął, tego, co mówił po­staw­ny mło­dzian, trzy­ma­ją­cy w rę­kach elek­trycz­ną piłę, sie­kie­ra le­ża­ła na ziemi. – Ależ, jak to przy­szli­ście zabić mo­je­go przy­ja­cie­la?! Po raz pierw­szy, od wielu lat, pod­niósł głos. – Od­bi­ło sta­ru­cho­wi. – Usły­szał. – Nie po­zwo­lę na to, za­mor­du­je­cie też jego lo­ka­to­rów! – Nadal krzy­czał. Przy­warł tak do dębu, że nawet o ogrom­nej sile czło­wiek, nie mógł go ode­rwać od ro­śli­ny, ska­za­nej, przez Bóg wie kogo, na za­gła­dę. We­zwa­no straż miej­ską. Czte­rech chło­pa pró­bo­wa­ło ode­rwać siłą star­sze­go pana od dębu. Mu­sie­li od­gi­nać palec po palcu zry­wa­jąc przy tym korę drze­wa. Po­la­ła się ży­wi­ca. Na­tu­ral­ny klej. Po­la­ła się też krew – jedna z ma­łych sójek wy­pa­dła z gniaz­da i kon­wul­syj­nie po­dry­gu­jąc, umie­ra­ła. Jej ro­dzi­ce za­ata­ko­wa­li in­tru­zów, ale nie sta­rusz­ka. Zbie­gli się lu­dzie, bo ptaki pisz­cza­ły, roz­czu­la­jąc nawet naj­bar­dziej za­twar­dzia­łe serca. We­zwa­no le­śni­ka, pro­fe­so­ra den­dro­lo­gii. Miał pomóc w usu­nię­ciu drze­wa Straż uspo­ka­ja­ła zde­ner­wo­wa­nych ludzi. A sta­rzec, pod­niósł z ziemi zma­sa­kro­wa­ne ma­lut­kie mar­twe już ciał­ko só­jecz­ki. Po­słu­żył się jedną ręką, druga wcze­pio­na była w ga­łę­zie. – I co mi zro­bi­cie?! – Krzyk­nął znowu czło­wie­czek. Pro­fe­sor zbli­żył się do niego, oglą­da­jąc przy tym drze­wo. – Pro­szę się nie mar­twić, Aka­de­mia za­bro­ni­ła usu­nię­cia drze­wa. Kłam­stwa opo­wia­da­no, że nad­sy­łał pan skar­gi do Urzę­du, iż dąb panu za­sła­nia pole wi­dze­nia, dla­te­go po­sta­no­wio­no go usu­nąć. – Ja? – Szep­nął znowu sta­ru­szek, prze­cież nie umiem pisać. Za­po­mnia­łem. Wszy­scy ode­szli. Człe­czy­na za­pła­kał ze szczę­ścia. Ochro­nił przy­ja­cie­la, ochro­nił gniaz­du­ją­ce ptaki. Zmar­łe­go malca po­cho­wał pod cie­niem wiel­kie­go drze­wa. Po mie­sią­cu od­wie­dził go pro­fe­sor za­pra­sza­jąc na po­sie­dze­nie Ochro­ny Przy­ro­dy zor­ga­ni­zo­wa­ne przez Aka­de­mię. Miał tam być ho­no­ro­wym go­ściem. Przy­był. Wiel­ka sala pełna na­ukow­ców, onie­śmie­la­ła. Jed­nak wszy­scy się do niego uśmie­cha­li, on rów­nież po­ka­zał bez­zęb­ne dzią­sła i wy­szep­tał: – Dzię­ku­ję. Otrzy­mał też czek opie­wa­ją­cy na pewną kwotę pie­nię­dzy. Wy­ko­rzy­stał je na le­cze­nie i za­ku­pie­nie nowej sa­dzon­ki dębu. Koniec. Justyna Adamczewska
    1 punkt
  11. A Antoni chłopak swojski chciał ratować wojsko polskie Bardzo lubił młode misie i nie jest ministrem dzisiaj Twarde miotły dobrej zmiany za to mu podziękowały Be Beata Beatrice, jej przymiotów nie policzę Broszka w klapie, dobre rządy tak naprawdę nie pomogły Długo ją odwoływali - rekonstrukcja ma ofiary Ce Centkiewicz postać znana, jeśli Czesław to lubiana A Sławomir to ród inny, nie Odarpi syn Egigwy Lecz historyk rodem z Gdyni, co ubeckiej szuka świni De don Kichot dobrej zmiany, Duda Andrzej ulizany Czasem konflikt ma z Prezesem - Czy na pewno? Tego nie wiem Czas pokaże on jest młody. Jeszcze chce na smyczy chodzić? E Rafalska z domu Kajzer, minister rodzinnych marzeń Pięćset plus w życie wdrożyła, w sumie to kobieta miła Dzięki tak dużej pomocy warto robić dzieci w nocy Fe Frasyniuk Władek Wielki z brzydkim Kodem robi gierki Na manify z nimi chodzi, chociaż kocha samochody Hej Władeczku daj na luz, jesteś już sześćdziesiąt plus Gowin Jarek, Jarek gorszy, bieda w jego domu gości Ledwo wiąże koniec z końcem, za te marne sto tysięcy Co mu radzić na kłopoty – Jarku może zmień robotę? Ha Gronkiewicz Walc syrenka, przed komisją nie wymiękła Dobrze rządzi dziś w Warszawie, dzięki niej Warszawa rajem Dla złodziei, szmalcowników, kto uczciwy jest tam nikim I-sakiewicz ksiądz historyk, on naprawdę nie jest chory Boże nam nauki głosi, w jego głosie nie ma złości Dla sąsiadów zawsze miły, zwłaszcza dla tych z Ukrainy Jaki Patryk, właśnie, jaki? On w Opolu robił szlaki Dzisiaj w Pisie, był Platformie, czyli wszystko niby w normie Zmienny jest jak srok pisklęta, ale kto to dziś pamięta Ka podwójnie sprezentuję, bo na K są dobre ludzie Pierwszy Prezes Jar Kaczyński, ulubieniec wiernych wszystkich Jak kleszcz osiem lat się chował poczuł krew, zaatakował Drugi Jacek z telewizji, władzy liże, że aż gwiżdże Żeby Prezes nie pamiętał, jego drogi długiej krętej Kiedyś opluwał prezesa, teraz za nim teczkę niesie Ly jak Lepper, już go nie ma, niech mu lekka będzie ziemia Dziś wieśniaków nie usłyszysz, czasem jęknie ten z Kamyszy Młody, piękny elokwentny, lecz polityk to zbyt miękki Łopozycja przez eł piszę, bo ją coraz gorzej słyszę Krzyczy, broni demokracji pewnie mają dużo racji Ich działanie już mnie nudzi, może muszą zmienić ludzi Morawiecki vel Kwiatkowski, bankier czy zbawiciel Polski Uśmiechnięty i uroczy, zawsze media czymś zaskoczyć Podatkami, o Katyniu lub o Żydach w Oświecimiu Niesiołowski terrorysta ten uczciwy jest jak kryształ Coraz rzadziej występuje, czyli coś na pewno knuje Nie wysadzi dziś Lenina, lecz jest jeszcze Grześ Schetyna Opuściłem bardzo wielu, nowej Polski bohaterów Czarneckiego polityka, co odnalazł szmalcownika Ja niestety też ominę, bardzo się za niego wstydzę.. Pe Pawłowicz głodna wiecznie wciąż kanapki zjada w sejmie Ta kobieta jest urocza, lecz nienawiść ciągle w oczach Jak jej pomóc, co ma zrobić - może kominiarkę włożyć? Rysiu Petru przystojniaczek, zawsze musi coś inaczej Zamiast sale okupować, na Azorach chciał balować Szkoda chłopa, kiedyś orzeł, teraz wróbel i ten pozew Sy Schetyna kizior lwowski, okręt tonie on beztroski Optymizmem w mediach tryska a kariery koniec bliski Grzesiu nie doczekasz jutra, ustąp - niech już rządzi Budka Te Tadeusz rydzykowy, co Torunia ma połowę Od bezdomnych bierze kasę, więc rozbija się maybachem Ludzie mu koperty noszą, w niebie będzie listonoszem Unia wielka europejska, tam dla Polski nie ma miejsca Ci katole są okropni, w unii lubią różnorodnych Multikulti, imigranci lepsze to od polskiej nacji Wu Wałesa Lech czy Bolek Ja naprawdę to… pominę Zrobił swoje, ryzykował, może kogoś zakablował Ta nagonka dziś mnie nudzi, ja szanuję starszych ludzi Yy to yetii, Paweł Kukiz, polityczny świat wywrócił Elokwencji Himalaje, nie są jemu obce wcale Śpiewać może on z Bednarkiem ale woli nucić z Jarkiem Zet minister prawa - Ziobro, sędziów puści z pustą torbą Wolę Zenka Martyniuka w jego tekstach prawdy szukam Zwłaszcza o tej małej Gosi, co komisji czar podnosi Więcej chyba nie napisze, bo do drzwi juz łomot słyszę Hej poeto jesteś tu przyszli chłopcy z ABEWU
    1 punkt
  12. Szczęśliwość ktoś powiedział że nie istnieje, a w słownikach są dziury, wydrapane kartkę wcześniej, może później ktoś dopisze, może Ty i ja, ołówkiem, na wspak przeczytamy w lustrze, każde w swoim, bo tak łatwiej
    1 punkt
  13. Ładny wiersz, podoba mi się, najbardziej ta strofa o funkcjach. A tak z przymrużeniem oka - wiersz nauczycielki do ukochanego - skoro i astronomia, sztuka/plastyka, matematyka - to od nauczania początkowego ;) pozdrawiam
    1 punkt
  14. wciąż uciekamy, uciekamy niestety z wiekiem coraz częściej czy to jest efekt dobrej zmiany czy każdy myśli, że tak lepiej kłamstwo to dziś mijanie z prawdą miłość to grzech ten pierworodny najlepszym na to jest lekarstwem już zapomniany wychów wsobny
    1 punkt
  15. Osobiste, śmiałe, egzystencjalne przemyślenia, ciekawie ujęte, człowiek w odniesieniu nie do przyrody, wszechświata, uczuć, emocji, tylko człowiek a współczesny system, tak odbieram Twój wiersz, wszystkiego dobrego :)
    1 punkt
  16. Spoko... Z tym rozmnażaniem - to rzecz ludzka, należałoby rzec, szczególnie we wspomnianym wieku - ale rozumiem, można czuć się osaczonym. Ja prędzej mam 'ale' do nawału sweet-bejbi-zdjęć i takiego być może nawet nieświadomego oczekiwania na lajki? Właśnie - by mieć się czym pochwalić - od obiadu, przez fotki w pięknym makijażu czy zjawiskowej kiecce, po reportaż ze spędzanego czasu. (A w domyśle często : Ha! Człowieniu, ja w piątek po pracy wsiadłem w auto i byłem tu i tam, a ty co, pewno jadłeś kanapki z pasztetem i oglądałeś seriale!) Na szczęście (my) trzydziestoletni po boomie często potrafimy się jakoś otrząsnąć i zreflektować - z obnażaniem w sieci i całej tej psycho-socjologicznej zabawie, która robi się coraz mniej bezpieczna. Gorzej Mr. Żubrze z nastolatkami - ci to dopiero mają. Niestety nie mogę zrozumieć tego 'zamiast szeptać niżej', a intryguje. Ale zapewne nie mam co liczyć na podpowiedź? :D :D Powtórzę za Deonix, bo potrzebne są takie uszczypliwe komentarze dzisiejszych mechanizmów, mentalności, takie lustro. Sorry, że tak długo. Pzdr
    1 punkt
  17. To się pośmiałam :) Fajny wiersz. Ale - jak dla mnie- dwie ostatnie zwrotki nie są tu konieczne, zwłaszcza, że chyba na siłę wciągnięte (tylko się nie złość !). Pozdrawiam :)
    1 punkt
  18. Dobrze napisane, płynie się wręcz przez niego. Do tego rymy niewymuszone, bardzo naturalnie splatają wersy. No i przesłanie - bardzo szczerze i piękne. Dziękuję :)
    1 punkt
  19. Druga część Chanson de geste. Jak poprzednia, oparta jest na historii Homunkolosa, który zemścił się za krzywdę wyrządzoną mu przez robakina. Nie pisałam tego, ale jest to ważne dla tej historii, więc teraz o tym wspomnę - Homunkolos podpalił dom swojego Stwórcy, stając się tym samym żywą pochodnią. W oryginalnej wersji zemsta, choć okupiona krwią jej wykonawcy, udała się. W mojej wersji jest inaczej. Stwórca-prawie-Frankenstein przeżył. Cudem wydostał się z płonącego domu, kulejąc, kaszląc i łzawiąc. A oto, co ma do powiedzenia: Monolog znad truchła domu otaczam to wszystko bezrozumnym wzrokiem jeszcze czuć swąd odchodzącego z wrzaskiem ogniska który zmieszał się z wonią Ciebie w tym jasnym żywym nie miałeś zamiaru ginąć ale i tak masz co chciałeś już gwiezdny laur wieńczy Ci skronie już jesteś na kwitnącej polanie gdzie fałszujesz hymny z chórem podobnych Tobie stoję teraz nad truchłem domu noc spowija mnie kirem knebluje usta on nie miał zamiaru ginąć - syczy w płucach dogasają resztki Twojego krzyku wiem że przeżre mi je do cna nim nastanie świt potem potoczy się w dół przez wątrobę do żołądka ale nie trafi do jelit stoję nad truchłem swojego niegdyś domu ze śmiesznym spadkiem po Tobie w trzewiach opleciony przez ten durny refren który powinno Ci się wyryć na grobie ale cieszę się bo to znaczy że wciąż żyję choć na pogorzelisku prawdy w odłamkach kryształów i z niczym przed sobą żyję w przeciwieństwie do Ciebie
    1 punkt
  20. świat go zabolał nie podoba się bo zawodzi nic że ma tęczę lasy ptactwo niebo miłość często podstawia innym swe nogi kalecząc głodem chorobą samotnością ba nawet wojną świat go zawiódł złamał mu serce więc odchodzi może gdzieś tam znajdzie miejsce i się odnajdzie
    1 punkt
  21. Dobre, od razu mi się ta piosenka przypomniała.
    1 punkt
  22. No tak, spienione nie są, ale to zatracanie się - spienienie widać mi domalowalo:) A przewrotność w znaczeniu: 'przenośnie: bycie zaskakującym, zwodniczym', więc co do Twojego pisania wierszy, wg mnie, pasuje :D Co do sztalugi... rozumiem. Ale może jeszcze pędzle i płótna zaznają kolorów, pejzaży, prześwitów promieni zza pni czy koron leśnych drzew:) pozdrawiam (bez pomysłu na przymiotnik) Wiktorze :)
    1 punkt
  23. Wierną fanką na maxa!!!!!!!!!!
    1 punkt
  24. Chciałbym pogadać z ołówkiem Ponieważ życie ma krótkie Przez grafit i temperówkę Zapytać czy mu nie szkoda Zostawiać na kartkach zdrowia Tak łatwo go przecież zgumkować Choć staram usilnie zagadać On nie chce mi odpowiadać Od szekspirowski dramat Aż wreszcie krzyknąłem Eureka I płynie cudownych strof rzeka haptyczny ołówków poemat (Nie żadna ściema) I kropla w mym oku się kręci Bo utwór wyszedł wielki Wrzuciłem wyśmiali Bezczelni
    1 punkt
  25. Rozkwit wiosny pobudza nasze zmysły, chce się żyć po długiej zimie bez promieni słonecznych. Maj to pełnia wiosny, cudownych kolorów i zapachów, prawdziwy raj :) serce i bije i wali PozdrawiaM.
    1 punkt
  26. odnajdę może kiedyś szkiełko zgubione przez los jeszcze zanim mi dane być miało powiększające milimetry sekund chwil między przechodzeniem obok nieuważnie i przyjrzę się wędrówkom źrenic spojrzę właściwie i ciepło odnajdę pogubione i nie uciekną sekundy w nieuchwytne lata i zwabiony promień wiązką światła rozżarzy odnajdę inaczej przeciągiem stanie się byt we wspólnych ścianach nie ciepłym muśnięciem policzka nie majem filmem w tle snu
    1 punkt
  27. Telewizja dziś od rana Super niusy nam serwuje Bezrobocie ciągle spada Sondaż władzy znów pikuje Stopa rośnie w społeczeństwie Lecz niestety mózg się kurczy Oficjalnie jest wspaniale Mamy sukces gospodarczy Są igrzyska i w bród chleba Bo plebs tego potrzebuje Człowiek coraz bliżej nieba Kościół tego dopilnuje CeBeA i inne służby Wciąż pracują w pocie czoła Ich idolem jest Janosik Jednym zabrać innym dodać Elektorat się bogaci Każdy więcej dziś zarabia Społeczeństwo nie narzeka A jest nie do wytrzymania Uśmiechnięty prezes Jacek Dobrej zmianie wciąż hołduje Ci co rządzą to są święci Opozycja same ….zbóje
    1 punkt
  28. Pewien Prezydent - nie, nie ten, nie z Kęt, toć znanej uczelni abiturient. Z Konstytucją ... zgrzeszył, nam matki pocieszył . "Ukąsił go kleszcz" - taki miałem sen. * Miasteczko w stanie Connecticut - znane naszym posłom.
    1 punkt
  29. Szyszko lubi Białowieżę, ja mu radzę, radzę szczerze, zamiast tępić dziki, wilki i chomiki, zacznij walczyć już z łupieżem.
    1 punkt
  30. szacun, nareszcie o niczym - o czym niedawno tak trwała rozmowa (zgumkować)
    1 punkt
  31. zamiast czytać lepiej dotykać różnica przecież niewielka tak samo jak między piosenką a do nabierania zupy chochelką PozdrawiaM.
    1 punkt
  32. @stanisław_prawecki Nic nie zrozumiałeś . Tego rodzaju zmiany nie są tu potrzebne.
    1 punkt
  33. Poszukuję wierszy z tomiku; ''Niech żyje miłość''z konkursu ; ''wiersze najgorsze'' Czy ktoś może podesłać mi linka? Kiedyś na forum była funkcja ''szukaj''.
    1 punkt
  34. pozwoliłam byś odszedł na chwilę a już włosy skrzą bielą powolna pamięć uciekła i minęła nasza wieczność nie ma drogi powrotnej wszystkie znaki zgubiłeś między nami kamień nie udźwigniesz go swoim westchnieniem
    1 punkt
  35. oczy mam w oczodołach nie nadążam za spojrzeniem dotykając wgłębienia zmieniam się na zawsze w cień większy od człowieka siada mgła szaro w otoczeniu drzew gorzkość klejona ciekłym miodem nie odkłada liści na inny rok świetlny zostanę z tobą
    1 punkt
  36. Zamiarem autorki było stworzenie obrazu i nastroju. PozdrawiaM.
    1 punkt
  37. uchylonym oknem wiatr wdziera się szarpie płomienie świec ześlizguje po płótnie kadzielnica złocona kołysze z żaru ziół kłęby wydobywa nasycona słodycz-mdleje cicho organy zagrały nabrzmiewając zasłuchanie wypełnia strzela sopran przeszywa ostrym grotem kopułę Ave Maria moja dusza jest uzdrowiona
    1 punkt
  38. będziesz siedział wygodnie w fotelu udając że za mną się nie rozglądasz za każdą kobietą wodzisz wzrokiem licząc że jeszcze nie ja podchodzę zakryję dłońmi twoje oczy i przytulę głowę do mojego policzka będziemy czekać na cud przestraszeni nadejściem rozstania nie mieszczą się już w naszych głowach powiedz tylko że ładnie pachnę i dłonie mam dość delikatne na twojej skórze te same rysy co posąg z brązu pokryte delikatnie piękną zielonkawą patyną
    1 punkt
  39. niegrzeczny mały pajacyk mieszka na strychu w pudełku marzył by zostać chłopakiem ciągle jest z drewna kukiełką w kurzu nos długi w ciasnocie cisza jak zgaga dokucza ptaki za oknem śpiewają zapomniał co to zabawa strychu już nikt nie odwiedza czerń w zapomnienia się sklepia modli się z żarem pinokio nie chciałby skończyć na śmieciach kanikuły.....uciekła anastazja
    1 punkt
  40. to nic że łąka zapachniała jesienią wiatr coraz mocniej kołysze trawy rozgarnia falami i bliżej kładzie ziemię otula przed nagłym mrozem dojrzałe latem rozpękane źdźbła wystarczy rozetrzeć w dłoniach powracający zapach wzmaga łaknienie nasycone goryczą w pół nuty skrzyp żalem zaskrzypi modrak gotowy stulić płatkiem oczy kolczasty oset łatwo da się głaskać macierzanka zwyczajnie spłonieje
    1 punkt
  41. trzymaj mnie mocno przy sobie jeśli nawet nie musisz czujesz jak dziecko bezpiecznie jeśli bym chciała łyk wody lub odrobiny powietrza trzymaj mnie jeszcze mocniej bez oddechu jestem mniej grzeszna najlepiej zetrzyj mnie na proszek może będę mniej niebezpieczna uwięź guzik pętelką wiesz nie mam natury niewolnika
    1 punkt
  42. zawsze mówiłam by nie przychodzić muszę tłumaczyć dlaczego mnie nie ma z patrzenia został tylko wzrok nie odwrócę choć zasłonię oczy głowę mi połóż między dwie poduszki tak najwygodniej nie rozpoznam z której jesteś strony oddechu pełnego nabieram nim się osunę
    1 punkt
  43. kiedy znowu dostałeś wzrok dla ciebie tracę oczy kiedy już możesz do mnie mówić więcej powiedzieć nie mogę chodziłam naprzeciw pusta drogą tam wszędzie gdzie bywałeś ślady rozwiane wiatrem w muszlach odbite od brzegu wracają pragnienia to nic że późna pora potrzebne jak nigdy są twoje słowa i sen jest jeszcze jeden nieprześniony nie boję się odkąd jesteś
    1 punkt
  44. schwyć mnie za nadgarstki jeszcze mocniejszym uściskiem nie wypuszczę z dłoni serenady nad ranem już śpimy mocno pijani kłują promienie rozbite jak szkło na szczęście nie oddalasz się dzisiejszego dnia zawsze będzie mało już o tym rozmawiajmy cisza rozkłada ramiona
    1 punkt
  45. w lustrach nie widzę odbicia muszę podkreślać moje zalety czerwienią usta zawsze grzeszą nie pozwalasz wybierać kolorów chcę wypić pół szklanki wina później już powiem prawdę nie czekaj na cud ostatnio upajam się z byle powodu jestem jak woda co nie chce się oprzeć przelewom po brzegi nie czekając do wiosny na odwilż mogę spowodować zalanie
    1 punkt
  46. wszyscy pili wodę ze źródła zapomnienia moczyłem tylko włosy ja pamiętam czy zamknę czy otworzę oczy widzę dziewczynkę spoglądającą niedziecinnie stale widzę to ty moja siostra dziecko o bardzo starym spojrzeniu starszym niż drzewa nad źródłem jesteś wodzem gwiazd - nie zapomniałam braciszku
    1 punkt
  47. kiedy rozsypię się w kulki zacznę spijać ziemię nie łatwo z powodu płakać dojrzeję
    1 punkt
  48. będziesz siedział wygodnie w fotelu udając że za mną się nie rozglądasz za każdą kobietą wodzisz wzrokiem licząc że jeszcze nie ja podchodzę zakryję dłońmi twoje oczy i przytulę głowę do mojego policzka będziemy czekać na cud przestraszeni nadejściem rozstania nie mieszczą się już w naszych głowach powiedz tylko że ładnie pachnę i dłonie mam dość delikatne na twojej skórze te same rysy co posąg z brązu pokryte delikatnie piękną zielonkawą patyną
    1 punkt
  49. czasem wykrajam ci półksiężyc ziemski a-nie-lepiej będzie jeśli zostaniesz tu do późna wieczór jeszcze niedojrzały zatrzymasz wiatr oddechem na twarzy ciepło rąk ułożysz strumienie zamilkną na chwilę świat się skończy po raz pierwszy potrzebuję bardziej ciebie niż nieba
    1 punkt
  50. nie wiem, jak zostanie to odebrane przez Autorkę, ale ja napisałabym tak: szeptem krzyczę niewypowiedziane zamknietymi oczami szarzeje swiat ogłuszonym sercem nie potrafię już tracę zmysły powoli znikam - niepotrzebna przechodzę nikt mnie nie widzi nie ma mnie serdecznie pozdrawiam, ładunek jest emocjonalny w tym wierszu. ale na technice to ja się za bardzo nie znam :( miłego dnia!
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...