Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.11.2017 uwzględniając wszystkie działy
-
Czy księżyc nam kiedyś zniemodniał, spogląda wciąż po staroświecku, czy niebu się gwieździć znudziło błękicić i deszczyć przy deszczu? Czy maje już maj odżegnały, a ścieżkom zdłużyły bezkresy lub brzegi pobrzydły od fali, a tyś mną nabawił, wycieszył? Co, jeśli się także na zawsze to twoje i moje uparło, co chciałbyś, niestety? na szczęście? ja wolę już trudno - niż darmo.9 punktów
-
Z babim latem Jeszcze zajrzało babie lato 28.09.2017r. jest roześmiane puszcza oko szatę ma zwiewną i bogatą na słońcu mieni się pozłotą. Za babim latem gnaj po łące bo tego lata jest tak mało dopóki świeci jeszcze słońce by trochę dłużej pozostało. Babiego lata nitki zwijaj jak z cukru watę w słodkie motki zwiewne marzenia ciurkiem spijaj ich wyobrażeń nektar słodki. Usiądź pod klonem rozłożystym podziwiaj cudny świat natury gdy wiatr z pokłonem zamaszystym strząsa barwione listki z góry. Ten listek klonu zawirował w promieniach słonka aż się mieni i do stóp twoich poszybował tak barwny, pełny jest odcieni. Być może listek do zielnika dla wspomnień ciepłych powędruje będzie tym bodźcem do wierszyka bo babie lato inspiruje.3 punkty
-
Na szczęście nadal są tacy jeszcze co "staroświeckie" układają wiersze więc niezmiennie złocą się jesienie, odżywają maje pod księżycem co świecić nam niech nie przestaje. Masz swój styl Alu i nie sądzę by komukolwiek mógł się znudzić. Poezja to nie wiadomości w których trzeba być ciągle na bieżąco, szokować i martwić się, że spadnie oglądalność. Kto raz zetknął się z Twoim pisaniem, będzie do niego wracał.3 punkty
-
nie pozwól proszę by spowszedniały wiesz z tobą każdy następny jest pierwszy wiele za nami a nieodkryty Paryż ciąg przygód zwariowanych zwietrzył niechaj milczenie zawsze będzie bliskie metaforycznie rozgadane sekunda z wielu pozwoli istnieć powiąże nie da nigdy być samej zwyczajne słowem jest ulubionym dzień jest zwyczajny zwyczajne święta w zwyczajnie niezwyczajnym pobyć pragnę i nosić cię na rękach powiesz wariacie przestań proszę fortuna potrząsnęła groszem2 punkty
-
Jesień chodzi o kulach połamanych drzew orkanem snuje historie chowanych urazów migoczą piorunami obrazy z przeszłości opada jakby z nieba tajemniczy "śpiew". To ptaki przelatują cudzymi myślami natrętne odloty i powroty manii ogania się miotłami, wymiataniem liści przez parkowych stróżów, co po niej sprzątają. Oto jest więc jesień w późnym dojrzewaniu niczym owoc wielkiego cyklu pór roku okrągłe i miąższyste jabłko przestrzeni Pomysłowo chowające ciężką pracę wiosny. Gdzieś pod przykryciem brązowego "zła" pożywny wielki pokarm - jak obol pod język by przyroda niknąc przeprawiła się przez Styks.2 punkty
-
I. Glosa do wiersza Piotra Paschke pt. "Skrawek matrycy" Prawdą iż przesyt w rutynę się zamienia nudną nienawistnie bo nawet najgorętsza namiętność wymęczy niczym kanikuła skwarnym uściskiem i suchym pocałunkiem powlekając oczy niebiańskim odblaskiem jak niebieską bywa emalia swojskich miraży nienajgłębszych uczuć pod miłosny wieczór wciąż upalny kiedy drażnią terkoczące pasikoniki ale pieści chłodny dotyk wody i mydło zielnym zapachem cytrynowej trawy * http://www.publixo.com/text/0/t/7870/title/Skrawek_matrycy - za zgodą Autora przekopiowano Miałem kiedyś takie słońce w łóżku - ciężko stąpało po pierzynie, zdyszane od gorąca. Wyprowadziłem je na szczyt nienawiści, gdzie stopy nagiej kobiety nie sięgają zenitu, znają jedynie biel prześcieradła. Monotonne skrawanie - samotna wypowiedź z wnętrza jeszcze umie grzać bezpańskie psy, trzymać się pierzyny, mordować pod włos kobietę; znam jej gorycz, "kocham cię" i coraz więcej do płukania gardła. Wyciskam w takie "kocham" moje ciało jak cierpką cytrynę, rozważniej przedzieram się po łóżku, moja kręta mądrość nienawidzi tej kobiety coraz bardziej - mężczyzna po fakcie (niczym bezpański pies) wciska sobie w dłoń szklankę wódki, swój skrót dla trajektorii ucieczki. Jednej nocy "poezja życia" zarzygana na śmierć On po II. Już nic albo wcale Kiedyś Księżycowe nici splotów pajęczyną wśród wrzosowisk Cała w słonecznych dłoniach Pachnie sok rozgniecionych malin uda wewnętrzną stroną Miłość się barwi jak purpura Teraz Motto: "Przy zielonych stolikach w kawiarni Tysiąc par siedzi właśnie, jak my W twoich oczach spokojnych i czarnych Błędny ognik przygasa i drży Niebo Ziemię gwiazdami zasypie Pachnie kawa, kołysze, jak sen Muzykanci w łódeczkach swych skrzypiec Odpływają daleko hen..." (Janusz Laskowski: "Nocne canto") Gdy bezpłciową staje się miłość można spokojnie zamieszać cappuccino obejrzeć pod światło srebrną łyżeczkę - Ty komunikujesz że - - Że co - - - Że z rąk się szczęście wymknęło a serca prysnęły na ruchliwe arterie Ukradkiem tabletkę połykasz ja kontempluję liliowe surfinie w odcieniu biskupiego fioletu2 punkty
-
Nic nie poradzę na to, że kocham się w rymach. Nie znudziły mi się wiersze Leśmiana, Staffa, Tuwima, Asnyka... Z chęcią biorę je wciąż pod poduszkę, bo poprawiają mi nastrój. Działają jak Wit.D3, pozwalają zobaczyć słońce w nocy. Dziękuję Bożenko :)2 punkty
-
czy niebo deszczy przy deszczu czy autor wrzeszczy przy Wrzeszczu a może wieszczy przy wieszczu kroplami dżdżu przy deszczu z liryki nieboszczyk wrzeszczy przez deszczyk co deszczył przy deszczu szczęściem nie wystygł wśród wieszczy komicznie uśmiecha się nie swój2 punkty
-
@Jacek_Suchowicz gdybyż to pierwsza była odsłona w tak zwiewnej ujęta miarce lecz dramat skład trutni (z butą w słomach) ten sam gra jak w powielarce żeby choć pierwszy mógł pisać Tuwim nie patrząc z dna czarnej dupy może by nawet Brzechwa wywróżył odmienną pointę do zupy i gdyby nie przyjaźń za wsze bratnia lecz w rękach porządna kopyść poszłaby w Kokach* euro-amarchwia na kompost się rozpanoszyć. *Komitet Obrony Koryta2 punkty
-
ach pragnąć pragnąć tak bardzo pragnąć do szpiku kości do bólu i egzekwować od życia twardo łut szczęścia w zwiewnej koszuli utkanej z czynów pięknych obietnic oraz słodkości wszelakich a pieprz paprykę obrócić w niebyt zamknąć chwilowo za kraty na co dzień mnóstwo jurnych konkretów kapuchy schabu i grule sałaty trochę już milknie etyk a burak sam się gotuje roszady ciche w naszym ogródku o soli - lepiej twarz stulić więc pragnę dostać pewno bez skutku łut szczęścia w zwiewnej koszuli2 punkty
-
ach panie mój i władco tak czekam audiencji nocą, już stroje zalotne rozdziewam, a niech się rumieńce kłopoczą. gdy mnie zawezwiesz do siebie na boso przybiegnę w pokoje, pod szatą królewską mnie skryjesz z gronostajowych pojęć w ogrodach przypałacowych z tobą, właśnie tej nocy, dotknę pierwszy raz kwiatu, co kwitnie w kolorze szczebiocym. ach panie, chcę z tobą zostać! bo życie mam szare takie... tam ciebie nigdzie nie widzę tam ciągle te figi z makiem. 03.03.2005.2 punkty
-
moja babcia była Haftką malutką i wątłą osóbką, kochała falbanki, koronki dziad Haczyk - trzymał ją krótko. mieli córkę Sznurówkę lecz nie doczekali się zięcia, puszczała się ciągle w gorsetach, bo ciasno jej było w objęciach. nie wiem, kto był moim ojcem po prostu jestem bękartem, nie cierpię jak o mnie mówią: - Badziewie i Guzik warte.2 punkty
-
Gdyby tak zamiast deszczu rymy spadały z nieba pióra byłyby zbędne - wierszem kiełkuje gleba :)2 punkty
-
Wśród wydłużonych cieni, w czerwieniach zachodu, ulicami przemyka półsenna samotność. Zapatrzona w marzenia, barwnych myśli powóz, ściera strużkę goryczy, maleńką, wilgotną. Mgłą czułości otulam, muśnięciem dotykam, nici smutku rozchylam, gładząc miękkie włosy. Spacerując prowadzę szukając księżyca, srebrzącego poświatą wieczorny koloryt. Jeszcze nie chcę się rozstać, pozostawiać ciała, patrzę jednak jak nikną powoli fragmenty, Rozsypuje się wizja, zaczyna się mazać, znów samotność jest sama, w otoczeniu smętnym.2 punkty
-
Zanim wstawię kolejny nowy tekst mam prośbę: Już kolejna osoba mówi mi, że nie ma sensu pisać takich tekstów. Lepiej wydobyć problemy i z każdego stworzyć oddzielny wiersz. A ten tekst to materiał na dobrą obyczajową beletrystykę. Co Wy na to: Zabiorę ciebie w podróż; niezwykłą, niecodzienną, gdzie myśli cichych modrych nie dotknie zła bezsenność a marzeń tych najskrytszych, daję ci święte słowo, podstępny wąż nie zniszczy sczezł ze zmiażdżoną głową. Drogą pośród kolorów, gdzie chowa się zwyczajność, lecz mimo wszystko w podróż – w podróż sentymentalną. Rozcięłaś wrzaskiem przestrzeń, choć były; fochy, zgrzyty. Na przekór wszystkim jesteś. A ja już byłem przy tym. Widziałem czułe słowa, jak umierały w krzyku, ginęło gdzieś w przestworzach kwilące mamo przytul a potrzeb niemowlaka przy wódce nic nie zliczy i słońce się nie śmieje lecz płacze wraz z księżycem. Przedszkole całe w sińcach, bo strach mieszkaniem trzęsie, znów rany obmywają matczyne drżące ręce. Gdy wraca zły – to bije, gdy dobry – niech do licha, na mamie poleguje a potem cię dotyka. Aż raz błysnęła wściekłość, nóż zmienił wiele znaczeń. Nie umiał nikt powiedzieć: „mamusi nie zobaczysz”. Wokoło chłód przedmiotów, samotność łzawi oczy, ponury jest dom dziecka lecz zwrotem los zaskoczył. Już przyszła jakaś para; pogodna, bardzo miła, na święta wzięli zaraz – moc życzeń się ziściła. Choć w szkole sypią szóstki, talentem skrzy natura, zawistne szepty słyszysz, żeś gorsza bo z bidula. Dorastasz pełna wdzięku otwierasz życia strony a pragnień świat dziewczęcych zamknięty niespełniony. Marzyłaś o chłopaku co stworzy cichą przystań, lecz drań się napatoczył, bezwzględnie wykorzystał. Kompleksy zżarły myśli i o mnie nawet nie wiesz, wyśmiejesz tych co mówią: że Jezus kocha ciebie. Zaś ludzi nienawidzisz za wszystkie mroczne sprawy. „Uczynni” pomagają – za darmo pierwsze dragi. Rytm chwil nieujarzmionych kolejne działki tworzą, pracujesz na ulicy, by wstrzyknąć złudną błogość. Chcesz zabić się z rozpaczy. bo szatan zabrał wszystko, zdążyli udaremnić – psycholog z egzorcystą. Ten chłopak wyleczony, dla ciebie; miły, czuły. Psychiatryk dusze złączył. Nie mogłaś mu nie ulec. Gdzieś praca się znalazła i wynajęty kącik, zatarła przeszłość pamięć. żyjecie od początku. A miłość jak ta róża kolejne chyli płatki. Oboje pracujecie, by wam się działo łatwiej. Powracasz, niczym wielbłąd, przechodzisz na zielonym pisk opon zgrzyt hamulców, coś rzuca w lewą stronę. Ten ból niesamowity – urwany krzyk do nieba. Cierpienie znika migiem. Mamę i mnie dostrzegasz. Zakupy wyleciały i nikt ich nie pozbiera, z ostrym wyrzutem patrzysz: dlaczego tu i teraz? Nie wiem – przed nami podróż niezwykła niecodzienna, gdzie myśli cichych modrych nie dotknie zła bezsenność. a marzeń tych najskrytszych, daję ci święte słowo, podstępny wąż nie zniszczy sczezł ze zmiażdżoną głową. Drogą pośród kolorów gdzie chowa się zwyczajność, lecz mimo wszystko w podróż – w podróż sentymentalną.1 punkt
-
świat powstał dla towarzystwa ni konkurs , ni kradzierz byt piękny lub ładny rozmowy o tym samym rozmowy o różnicach życie to nie tylko linijka to puls nie zbyt szybki który dostrzega inny puls niebylejako1 punkt
-
Napisałaś coś bardzo ważnego, przynajmniej dla mnie. Przez lata karmiono nas tezą, że wiersze nieodkrywcze są niewiele warte. Od razu przypomina mi się opowiadanie SF, w którym to komputer, mający w swojej pamięci wszystko co napisali ludzie, weryfikował nowe utwory pod względem odkrywczości. Często piszemy niby o tym samym, ale wprowadzamy tam wartość dodaną naszego spojrzenia i odczuwania i przez to powstaje unikalny przekaz, potrafiący zapaść w pamięci. Nie nakładajmy więc sobie wędzideł, nie zastanawiajmy się, czy sama treść nowego wiersza nie jest epigoniczna względem tego co już było, jednak, jak mawiał mój dobry znajomy, jeśli wyda nam się, że to co napisaliśmy już kiedyś czytaliśmy, to natychmiast to zmieńmy, gdyż mimowolnie zapożyczyliśmy jakieś fragmenty. Od mojego powrotu na Org spotykają mnie w tym miejscu same miłe wydarzenia. Spotykam życzliwych ludzi, czytam, ze to co piszę, potrafi się spodobać, a miejsce to było kiedyś dla mnie źródłem zgryzot i wielu dylematów, czy warto pisać, skoro nie mieszczę się w nowomodnym nurcie poezji. Wiele się na Orgu nauczyłem, ale także otrzymałem tu wiele bolesnych razów, które niejednego mogłyby zniechęcić do pisania. Jak widzicie nie chowam urazy i staram się być sobą i zachęcić do swojej twórczości nowe Orgowe pokolenie, w którym sporo jest także znanych z przeszłości twarzy. Bożenko twoje słowa o lubieniu moich wierszy, są balsamem dla duszy, ale także swoistym zobowiązaniem dla czytelnika, aby otrzymywał przynajmniej niegorszą od obecnej literaturę. Nie wiem, czy mi to się uda, ale wiedz, że będę się starał. :)1 punkt
-
dzięki za wglad, mam teraz nową wizję obrazowych wierszy i staram sie wycwiczyc w tym nowym stylu. co do rymow mialy byc ale jakos nie moglem sie zdecydowac, zeby poswiecic ostatnie frazy na ich przemodelowanie, bo jakos mi za bardzo pasowaly, w natepnym sie postaram zeby byly rymy co do sonetu - nie ukrywam, ze nie tyle co całokształt sonetu mi podpasował, ile jego hipnotyczna budowa 2x4 + 2x3, nie wiem czemu ale taki uklad (ew. rozszerzony o 1,2 wersy puenty) pod wzgledem graficznym jak i kompozycyjnym bardzo mi podpasowal - zreszta jest to tez forma dyscypliny slownej - skondensowania mysli w zadanej formie, co czasem jest naprawde ciezkie, ale pomaga bo wiersz sie nie rozciencza az tak bardzo i jest b. konkretny1 punkt
-
JUSTYNKO, uroczy treściowo wierszyk i prawdziwy, ale proszę, napisz go może jako biały, bo nad rymami płaczę :( Pozdrawiam :))) AD1 punkt
-
Cisza wkoło, smutno wkoło, bo dziś w domu siedzę sam, lecz rozchmurza mi się czoło, w kompie wierszyk Ali mam, choć ciut smutny, nostalgiczny, lecz uroczy, rzekłbym ŚLICZNY! :) (no, tym śliczny pewnie zdziwię, choć niemodnie, lecz prawdziwie!) AD1 punkt
-
mężczyzno z niemego spojrzenia co ja mam z Tobą wspólnego mój los drogi nie zmienia i że możesz mnie mieć za nic co mogę mieć z Tobą wspólnego prócz kroku za krawędź grani kiwasz rozżaloną głową że mogę mieć wszystko być całą połową że gwarancja - skała na papierze co z tego wynika nie wierzę namawiasz mnie cud po cudzie i tak uparcie sześć dni aż się dziwią ludzie że zanim gady stracą głowę spadnie na nas wstyd przez całości połowę zrozumiesz to w mig nim sito i dłuto ochłonie od prochu i gliny na dnie oczu twego skłonie się zabliźnimy1 punkt
-
:))) Dopowiedzenie z mojego "Dyariusza czterech pór roku" Złotą renetą malinowym sokiem pachnie wznoszony na piasku domek topolami wystrzelają dzieci * Ziołowa chyli driada twarzyczki solarną tarczę naciąga miodem lipowa herbatka * Na filcowych stopach zmierzchu ślizga się szara godzina kanty obijają kąty * Nadchodzi ciepły okres ognia prowadzenia za rękę usadawiania w bierwionach Serdeczne podziękowania za trójwersik z portrecikiem kochanego Dyzia, który gdyby mnie poznał, to by i na pewno polubił :) Jedynie fałszywcy mnie nie znoszą, w tym także koty, które przecież posiadają ludzką naturę, tak jak my mamy ich. Kocią. Przynajmniej indywidualiści :-) Bardzo serdecznie :)))1 punkt
-
O dzięki, właśnie takich rad potrzebuje. Naprawdę. Postaram się stosować jak będę pisać następny. :) Taki komentarz to cenny komentarz1 punkt
-
Purenonsensy również muszą posiadać sensy. Ja ich tutaj nie widzę. Ale cóż, nie mam takiego obowiązku ;-)1 punkt
-
A mnie się podoba, z tym, że to jest miniatura :) Pokusiłabym się (!) o inny zapis, np. : szatan oprawiony w złoto udaje klejnot Pozdrawiam :)1 punkt
-
1 punkt
-
Witam Alicjo - podoba mi się bardzo - zwłaszcza te twoje i moje uparte. Widoki o których mowa nie mają prawa się znudzić. Miłego ci życzę1 punkt
-
o ja nieszczęśliwy, ja tu tylko poczytać przyszłem i balkonik mie się ochwacił. Kółko pękło. A teraz jeszcze laptok się zwiesił i odpowiedzieć nie mam jak że to janie muzykant ino jan komu łzy kant, wiersz też nie mój jest, a już trzecia godzina, łomatko jedyna :(o) Brawa i erotyk należą się befanie_di campi. Kłaniam sie obu paniom. Avanti :)1 punkt
-
befana_di_campi kot szarobury tak, to jak do tej pory bywało szyderstwem mój kolega, Marcin - taki zbieg okoliczności - był przypadkowym świadkiem tego podpalenia "budy", szkoda gadać. Innym razem maszerujący złapali kolesia rzucającego w tłum petardą. W plecaku było ich jeszcze kilka. Pod kurtką policyjna bluza. Porobili mu zdjęcia i puścili.1 punkt
-
Mój kot Pochyla się nad pięknem słów lekko wypowiedzianych puchatymi kłębuszkami pozasnuwanych. Za inteligentny na znudzenie. Za wytrwały na oka zmrużenie. Drży, zachwycając się prędkością światła i czuwa by świeca intelektu nie zgasła. J. A.1 punkt
-
czy będą nas kochać gdy już nie będziemy tacy jak tego chcą czy my będziemy kochać gdy opadną łuski zabawne ale pierwszy bal to jest ten pierwszy jak się nie uda to na zawsze nie poprawisz i nie będzie już niegdy takiego pierwszego oczekiwania a ostatnie bale ? mogą być np. wytworne ale nigdy już tak ekscytujące a ostanie oczekiwanie? ostatnie jest zawsze oczekiwaniem na śmierć a co jest pomiędzy? jak to co? życie1 punkt
-
1 punkt
-
rozśnieżyły się gałązki milionami płatków rozbrzęczały owadami wieszcząc moc dostatków zawiązały w mini pączki chłodem rozgadane pospadają tuzinami zapadną w niepamięć resztę smagnie deszcz kroplami zetnie zamróz z nieba i tak mnóstwo się ostanie by w ciszy dojrzewać rozczerwienią rozmechacą z góry miękkość spłynie pragną radość szczęście przynieść - nieskromne brzoskwinie jak co roku dwie mi podasz chwilą rozjędrnione rozsmakuję się rozmarzę w słodyczy utonę1 punkt
-
kiedy księżyc srebrem mami i rój gwiazd po niebie hasa mózg zajęty jest sprzątaniem milknie zegar w miękkich ciapciach wtedy w książce pod poduszką zdania biorą się za ręce sensy mając postać ludzką wokół głowy chodzą skrzętnie pieśń śpiewają sobie znaną rozgarniając przy tym włosy wskoczą w głowę niczym zając gdy mózg klapkę im otworzy i rozsiądą się pod skronią wśród komórek się zaszyją by zachwycić wiedzą grono zdać egzamin rozgrzać miłość nieść nowinki z wszelkich dziedzin i ripostą bawić krótką nie odejdą szybko w nie byt uśnij z książką pod poduszką1 punkt
-
zwiewnej odsłony uchyliłeś rąbek ten rym Tuwima nie głupi i może kiedyś pociągnę wątek "karłów reakcji zaplutych" teraz rozwalić zniszczyć zadeptać ów pomiot euro komuchów bo już za chwilę po unii kreska garść ideowych trupów a kraj budować trzeba odnowa przemysł odtworzyć usługi by przyciągały nie tylko słowa wolne myślenie obudzić1 punkt
-
marzenia, owszem, miewam jak wszyscy ale są ciągle malutkie myślą za ciasno i bez perspektyw, bo się nie cieszą ogródkiem żyją biedactwa w kilku doniczkach, jakże więc mają dojrzewać na parapecie? bez pieszczot wiatru? chociaż wzdychaniem podlewam czasem z wdzięczności nawet zakwitną zachwyt unosi żaluzje tylko przestawiam, zmieniam kolejność w czas między wcześniej, a później :)1 punkt
-
A ja bym tak chciał się wydzwonić do reszty, wykrzyczeć do głębi i cichnąć bez tchu, ja bym tak pragnął wam wszystko wywrzeszczeć, do szpiku kości was wyrwać ze snu! Ja ryczeć muszę - jestem pobudliwy, a wy mnie sami na to nastrajacie co wieczór, kiedy senni i leniwi na dobre usypiacie. A ja wciąż chodzę. Czas ciągle ucieka... A wy wciąż we śnie - i w nocy, i w dzień; trzy czwarte drzemie w was człowieka, jesteście sami jak wasz cień! Tępaki - myślę - nie widzicie; bałwany - myślę - bez czucia, na wznak; kretyni - myślę - nie myślicie, bo o czym myśleć, gdy pobudek brak? A ja tak jestem strasznie pobudliwy, i łażę w kółko, i wściekam się, zżymam, liczę sekundy, by nie kląć zjadliwie, i tuż przed szóstą czuję: nie wytrzymam! I wtedy nagle rusza sprężyna, wyrywa mi się z serca ryk, i cała rozpacz jak maszyna, i cały jestem jak ten krzyk! Natychmiast senna, głupia ręka wali mnie w łeb. I milknę w mękach... A ja bym tak chciał... się wydzwonić... do reszty...1 punkt
-
Pierzemy, pierzemy, pierzemy na tarce, wieszamy na sznurach, suszymy w suszarce, a przedtem kręcimy, kręcimy w wirówce, a potem żelazkiem gorącym po główce. Sprzątamy, sprzątamy, po cichu i na głos, zbieramy, zbieramy, co tylko upadło, zmiatamy, zmiatamy, zmiatamy popioły, do pieca, do pieca, szatany, anioły! Ścieramy, ścieramy, i kurze, i pyły, i już odkurzacze na alarm zawyły; milczymy, milczymy, aż boli nas gardło, chowamy, chowamy, co tylko umarło! Nareszcie świat wokół umyty, uprany, że strach aż oddychać na uszy, na ściany, ni śladu po wichrze, po ogniu, po wodzie, i nagle... o zgrozo! - coś znowu się rodzi! Więc znowu pierzemy, pierzemy na tarce, wieszamy na sznurach, suszymy w suszarce... (itd.).1 punkt
-
Ulica. Tłok. Szary zgiełk. Kurzawa. Bieganina ludzików. Tramwajki, autobuski. Samochodziki, zderzonka na śmierć. Wrzawa. Rój idiotów. Mróweczki. Tłum ludzki... Nienaturalne zagęszczenie. Na bruku. Rachityczne drzewka, wmurowane w krajobraz. Pokrzywione twarze. Ból. W tym huku... Nikt nie słyszy. Nie widzi. I dobra. Rozgniecione mordy, wymięte, przeżute, z szarej gumy do żucia, rozmiękłej, wyplutej, nieforemne gęby, symetryczne, tępe, w wariackie grymasy pogięte, rozciągnięte, nieproporcjonalne ciała, paralityczne ruchy, powykręcane szkielety, wklęsło-zwisłe brzuchy; zniekształcone do głębi, kalekie męczeńsko, upośledzone, ułomne człowieczeństwo. Ulica... Ścisk pędzący. Ryki w kurzu. Miliony. Za dużo nas. Za szybko, tumult, trwoga! Za dużo jest tu żywej materii wgniecionej, gumy wyplutej ze śmiechu przez Boga.1 punkt
-
Chatę przygniecioną Słomą i czasem, Jabłoń zdobioną Różowym kwieciem, Malwy w spódniczkach Kąkole w kłosach, Gdzie takie miejsca Jeszcze znajdziecie? Garnki gliniane Na krzywych płotach, Dróżkę wiodącą Gdzie słońce pali I gdzie są ci ludzie Co w znojnej pracy Ręce ranili I przy tym śpiewali? Gdzie te dziewczęta Z zaplecionym warkoczem Co jeszcze potrafią Się wstydem rumienić? Spokojne niebo I nic się nie spieszy, Tam nawet dymy Potrafią się lenić Więc jeśli pamiętasz I może wiesz Gdzie taki się jeszcze Obraz zachował Już teraz chętnie Podam ci rękę Tylko mnie zabierz I tam zaprowadź. 30.04.2003.1 punkt
-
Chciałam to życie jak trzeba po ludzku, widelcem i nożem, wszystko mi znika sprzed nosa, gdy tylko na talerz wyłożę. Cóż, towarzystwo przezacne wręcz rzuca się razem już którymś, bo pazerniejsze od sztućców są przecież ostre pazury. A mnie nie wyrosły szpony przepraszam, to chyba ubliża zostałam gorszym gatunkiem i mogę się smakiem oblizać. Lecz póki co, to na uśmiech stać mnie, choćby filozoficzny mdłości na widok krogulców dostaję, anorektycznych. 08.01.2006.1 punkt
-
Geniusza nigdzie nie widzę, geniuszem ja się brzydzę; geniusz to nudna istota, a ze mnie raczej - idiota. Ach! jakby to było cudnie Idiotę Dostojewskiego spotkać już jutro w południe i rzec mu - cześć kolego! Idiota ma to do siebie, że zawsze siedzi w niebie. Tym niebem rymy i zwrotki, Alicji magiczne opłotki. Idiocie można zawsze wmówić, że jest geniuszem. Gdy to mu powie Alicja szepnie - uwierzyć muszę!1 punkt
-
podoba się, bardzo podoba że tak wszystko chce się do pary; jaka magia chce świat nam zrymować wie Alicja - bo ona zna czary...1 punkt
-
ostatnio mam dość białych wierszy chętnie wczytuję sie w twoje rymy które mają głęboki podtekst, ale biali nie znaja tego! nie martw się czego zresztą nie robisz pioszą swoje i tak trzymaj, bo ludzie są różni! moi znajomi np, lubią wiersze rymowane, a mam ich wielu i to nie tępaki!!!pa!!1 punkt
-
Głębie najczystszej toni oceanu, barwne obrazy wizjami przybyłe, chciałbym w żegludze poznać. Piękna siłę wpisać w pamięci, grzmotami bałwanów. Atłas spokoju, lazuru połacie, ukoją zmysły w podróży do nikąd. Głosy namolne w bezkresie zamilkną, życie nabierze, przychylniejszych znaczeń.1 punkt
-
Ja prawdę mówię proszę Pani. Me słowa bardzo są poważne, bo komplementów Pani tanich, nie powiedziałbym tak jak każdej. Choć wzrok się skłania ku krągłościom, to wielbię rozum w boskim ciele i niech mi język stanie ością, od nim bez składu tylko mieleń. Ja proszę Pani bardzo serio, podchodzę do rzeczy istoty, jednakże myśli me feerią, pragną zamienić się już w dotyk.1 punkt
-
Ilekroć jadę pokonując przestrzeń, w polu widzenia, wśród łanów zielonych, dostrzegam zawsze rozpaczy bastiony, niemo krzyczące w śmiertelnym rejestrze. Zszarzałe znaki pomoczone deszczem, sprawiają nagle, że jestem strwożony. Wizje przypadków onegdaj minionych, smucą oblicze, wywołując dreszcze. Myślę o życiu tragicznie skończonym, tu ku pamięci znakowanym krzyżem, na którym wieniec jest z bólem złożony. Nic nie są warte gonitwy me chyże i egzystencji rozedrgane tony, gdyż w jednej chwili mogę wzlecieć wyżej.1 punkt
-
Nocy poetów i natchnionych bardów, blichtru, zabawy, wianuszków traconych, łez co gdy wyschną zostawią ślad słony, gdzieś na powierzchni taniego żakardu. Złudy bogactwa, co rodem z lombardu, kolii, koronek na ciele nie żony. Rachunków stosów, swym życiem płaconych. Siwizna włosów nie skłania do żartów. Nocy z miłości wypłakanych oczu, sennych igraszek, gdy jawa nie daje, bo szczęście pierzchło zdążając rozstajem. Goń, jeszcze zdążysz, dotykaj i poczuj, otocz ramieniem, nie wypuść przenigdy. Pieść i pielęgnuj nie robiąc mu krzywdy.1 punkt
-
Mam przyjaciela pająka. Przychodzi, bawi w gościnie, gdy jest mi smutno, to brzdąka, wespół ze świerszczem w kominie. Zwisa na nici pajęczej, w oczy spogląda me z bliska. Wisi i patrzy, nic więcej, póki uśmiechem nie tryskam. Przychodzi zawsze z wieczora, ze swoją miną tajemną. Widać pajęcza to pora, w której on pragnie być ze mną.1 punkt
-
Zazdroszczę tobie, drobino kryształu, odbicia piękna, które obserwujesz. Świat barwne wizje maluje bez sztalug. Czasami szczęście radośnie haftuje. Potokiem włosy na piersi spływają, pieszczotą zgrabnie układa je grzebień, postaci blasku i wdzięku dodając. W wyobrażeniach tak musi być w niebie. Poczułaś chyba czyjeś myśli, oczy, chwilę spłoszona wdzięki zakrywałaś. Nie wstydź się proszę, ucztę wenie poczyń. Krzyna poezji z tej wizji powstała.1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
-
Ostatnio dodane
-
Wiersze znanych
-
Najpopularniejsze utwory
-
Najpopularniejsze zbiory
-
Inne