Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 04.10.2017 uwzględniając wszystkie działy

  1. Widzicie? Takie są właśnie koty... niby niewinne a zaczynają od damskiej cnoty i że mruczeć powinny i to gdzie jeszcze? na moim kolanie ja znam te koty... niedoczekanie a ten wyjątkowy jest jakich mało swawolnik pragnień i myśli brudnych swoisty niewolnik pisze, że dyszy, że cupnął sobie ani myśl, że ja ci dobrze zrobię a w ostatnim wersie tym o łące i mamutach wchodzi uroczy kotek w me ciało i to w butach że nie padło słowo? że niedopowiedziane? co ty musisz mieć z głową? gdy wstajesz nad ranem co się dziać musi w sercu? co kotłować w duszy? gdy biedny kocurek kobietą się wzruszy drży i się waha wewnętrzna jego waga czy jak jej przywali to do niego wróci naga?
    5 punktów
  2. Na początku cię nie zauważałam. Patrzyłam na las i widziałam las, ale nie potrafiłam ujrzeć drzew. A były tam, w niezmiernym bogactwie gatunków; wszystkie młode i smagane tym samym wiatrem, ale każde wyrosłe z innego ziarna. Drzewa rozproszyły się na niewielkim spłachetku ziemi. Tak małym, że wypadałoby wręcz nazwać go laskiem. Laskiem... Moim laskiem. Były tam giętkie sosny, bezlitośnie chłostane przez wiatr, które uginały się wprawdzie, lecz nigdy nie łamały. Były i brzozy; odarte z pozorów siły, ich klucz do bezpieczeństwa to nieustanna bliskość – symbioza z innymi, silniejszymi gatunkami. Tą szczęśliwie zawsze miały zapewnioną od samego początku. Dalej, wśród drzew stały dęby. Cały las był ich, chociaż one same nigdy nie ruszały się z miejsca; to zresztą też ich największy atut – owa nieustępliwość i hardość. Jedynie czasem drgnęła im gałąź, a kiedy wiatr przybierał na sile – kołysały się z niemym uporem, nigdy nie oddając ani centymetra siebie bez walki. I wreszcie, najważniejsze – w tym lesie rosły też modrzewie. A właściwie... tylko jeden modrzew. Na początku go nie zauważałam. Patrzyłam na niego,ale nie zauważałam go. Nie widziałam tego, jak bardzo różni się od swoich pobratymców. Minęło kilka zim, a ja wciąż nie dostrzegałam opadających mi na głowę igieł. Pewnie dlatego, że spadały pojedynczo. Wmawiałam więc sobie, że to deszcz. Chociaż już wtedy wiedziałam, że to ten z kategorii padających na pustyni. Długo bałam się unieść głowę i popatrzeć na twoje obnażone konary. Dopiero, gdy nadeszła t a zima, odważyłam się to zrobić. Podeszłam do ciebie z wolna i zadarłam głowę do góry. Musnęłam palcami twoje gałęzie. Byłeś młody – a jednocześnie tak nieskończenie stary, że przez chropowatą korę niemal czułam ciężar przeżytych przez ciebie zim. Chwyciłam najniższą gałązkę i wtedy... Wtedy zacząłeś śpiewać. Byłeś tym śpiewem i śpiew był tobą. Co jakiś czas zerkałeś na mnie kątem oka, ale ja z a w s z e odwracałam wzrok. Nie potrafiłam patrzeć na ciebie śpiewającego. Gdybym to zrobiła, z pewnością odkryłbyś moje łzy, które czaiły się tuż pod powierzchnią skóry. Modrzewie miały naprawdę przenikliwy wzrok. Leśnik nie może kochać tylko jednego drzewa; wówczas stopniowo zacząłby zaniedbywać pozostałe, a las zarósłby; albo przeciwnie - zacząłby zanikać pod dotykiem obcych rąk. Wiedziałeś o tym, ale nie rozumiałeś tego. Twój śpiew stale przybierał na sile. W miarę upływu czasu stawał się coraz bardziej nieznośny. Chciałeś, bym na ciebie spojrzała i wreszcie zobaczyła cię naprawdę. Chciałeś, żebym cię dotknęła. Ale nie mogłam. Wiedziałeś o tym. Tamtej zimy umieraliśmy długo. Razem, a mimo to – osobno. Każdego dnia, po obchodzie lasku, stawałam u twoich stóp i słuchałam, jak śpiewasz. Ta melodia weszła we mnie i przeniknęła aż do szpiku kości.. Była ze mną, gdy zostawiałam cię na pastwę lodowatych nocy; była, gdy kładłam się spać i gdy wstawałam. I noszę ją w sobie do tej pory. Nigdy nie spytałeś mnie wprost, ale słowa wyraźnie zamarzały na końcach twoich gałęzi. Wtedy wciąż uparcie odmawiałam im istnienia, mimo że kłuło mnie ono w oczy. Tak bardzo bałam się docenić czar słów dogorywających na mrozie...! Nie byliśmy. Chociaż tobie przez moment wydawało się inaczej. Ja za to nigdy nie miałam złudzeń. Wspólnie czekaliśmy na odwilż, którą już czuć było w powietrzu. I kiedy pojawiły się pierwiosnki, postanowiłam odejść. Porzucić ciebie i całą resztę mojego lasku. Najpierw pożegnałam się z dębami. Później podeszłam do giętkich sosen. Potem były brzozy. Rozstałam się z nimi z obietnicą stygnącą na ustach. Podarowałam ją im na pamiątkę. Na końcu podeszłam do ciebie. Bez obietnicy na ustach. Patrzyłeś na mnie z przeraźliwym smutkiem i wtedy wydałeś mi się prawie dojrzały. Wiedziałam, że umierasz i ty wiedziałeś, że ja wiem. Milczenie wwiercało się w nas, nieuchronnie pogłębiając rosnący między nami dystans. „ Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam.” - powiedziałeś. „ Nie możesz ot tak wyrzec się swojej natury.” - odparłam, wyciągając doń rękę, ale strach szybko cofnął mi ją do tyłu. „Dlaczego...?” „Bo jesteś modrzewiem. Ty jeden ze wszystkich drzew potrafisz śpiewać. Ale umożliwiają ci to twoje igły. Tak delikatne praktycznie nie występują w przyrodzie. Zrzucasz je na zimę, tym samym obnażając się. To rytuał, który cię oczyszcza. Bez niego twoje igły stwardniałyby, a ty wraz z nimi – i już nigdy nie mógłbyś zaśpiewać. Wówczas stałbyś się podobny innym drzewom i przestałbyś być tym, kim jesteś. A jesteś wyjątkiem. Tak pięknym, jak piękne mogą być tylko modrzewie. ” I zostawiłam cię tak. Odeszłam, a między nami rosła cisza. Pęczniała powoli i stawała się coraz bardziej natarczywa; zupełnie jak niegdyś twój śpiew. Odwróciłam się tylko raz. Uniosłam głowę do góry. Po raz drugi – a zarazem ostatni – popatrzyłam ci w oczy. Nie uroniłam ani jednej łzy. Jeszcze nigdy nie umierałam tak bardzo. Ale wiedziałam, że ty też umierasz. I ty wiedziałeś, że ja wiem.
    3 punkty
  3. ale nudno być przestało, same trele i wspominki, ozdobniki i refleksje, puste flaszki i kominki a tu nieoczekiwanie życie weszło gdzieś nad ranem :D
    2 punkty
  4. jesień poeci zasypiają gubiąc liście wierszy z których kapią na chmury pełne kropel słowa i kotłuje się w czaszach kolorowy deszcz w lesie sen razem z poetami morzy braci mniejszych koniec baśni jeziornych, milknie trawomowa znieruchomiał już postrach łąk i kniei – kleszcz wrzesień czas wracać do legowisk z ciepłych marzeń sennych coraz rzadziej wędrować, coraz częściej ziewać zamknąć w oczach zapasy ze słonecznych dróg deseń na ścianach i sufitach szaro-srebrnej weny już brązowieć, beżowieć, odzłacać się trzeba w karminowe nalewki zakląć słońca głóg jesień jak smutno odpływają włóczęgi rzekami jednak dobrze mieć dokąd powracać co rok górskich krzyków poeci, słów równinnych cyganie niech nas śnieżna Kaliope przy kominku zastanie zanim wiosną wznowimy pierwszy krok
    1 punkt
  5. Ogłoszenie dam w sieci: młodego za mieszkanie. (Szukają studentki - poszukam i ja - nie?) Rachunki będę płacić za dom i za światło. Może chleb przyniesie gdyby go zabrakło... Ładne jest mieszkanie i mam duże łoże. (Może i młodego u siebie położę?) Ale jest warunków kilka do spełnienia: długie nogi, niepalący, niech nie stroni od grzebienia i dobrze jak sprząta. Będziemy tak żyli dzień i noc w tej zgodzie. Ja mu ugotuję i on mi pomoże. A gdy jesień przyjdzie i lampka zakwili może nie zobaczy zmarszczki na mej szyi. A potem dołoży drewna do kominka. W sumie przemyślałam i już zmieniam zdanie: może być i starszy - ładne mam mieszkanie - byle mu partnerstwo na rękę leżało (wtedy nogi wspólnie przykryjemy kocem) Ja dam chatę - on wypłatę - będzie nam się dobrze działo z naszym wspólnym losem.
    1 punkt
  6. "Kup pan lustro, bardzo proszę" -szept dociera do mnie cichy. Kup pan, oddam je za grosze, handlarz , panie , ze mnie lichy. Lustro czarem naznaczone, co niezwykłą cechę ma, gdy na druga spojrzysz stronę, ujrzysz, co ci w duszy gra. Cóż, kupiłem, zapomniałem, aż tu raz, pewnego dnia, lustro w rękach obracałem, nagle patrzę, cóż to –„ ja”? Oczy jakieś odmłodzone intelektu skrzą się głębią, „ja” zwrócony w moją stronę pręży tors, I am a Champion! Nie, nie wierzę, niemożliwe To w mej duszy jest tak pięknie? Lustro iście urokliwe, Lecz co będzie, jeśli pęknie? No i stało się najgorsze, Lustro trach I czar już znika, a ja odtąd do dziś noszę krzywą gębę satyryka. :(
    1 punkt
  7. życie to sensu ogrom pozytyw wszystkiego życie to wielki świat który różne ma drzwi drzwi prowadzące do smutku skrzypiące tak mocno że aż po twarzy płynną łzy oraz radosne pełne szczerości mówiące bezszmerem który ozdabia sobą dni życie to wyzwanie nie dla słabych dusz to mocno rwąca woda tylko dla odważnych którzy nie boją się zapomnianych dróg pokazujących bezlitośnie strach który ozdabia sobą pobocza
    1 punkt
  8. Szukajcie mnie tam gdzie mnie nie ma pod powiekami szczerej obłudy Lato płonie szeptem marmurowo tuląc posągi Złotym kocem wspomnień przykryje nagość swych traw Bezwstydna jestem słowem, nachalna gestem Wiatr porwie pragnienia na strzępy Taka byłam i będę, taka jestem Chociaż robię już postępy...
    1 punkt
  9. chciałam pisać list do ciebie przeklęłam margines bo nie cierpię ograniczeń karteluszki ścinek niebotycznych są rozmiarów dzisiaj moje chęci więc nie streszczę w cztery brzegi nie dam się uwięzić mam już datę w prawym rogu i słowo kochany list na niebie dymem piszę kaligrafowanym nie przeczytasz nie otrzymasz dokończyć nie mogę zbrakło dymu pomóż proszę potrzebny mi ogień
    1 punkt
  10. luźna egzystencja, najki, żel i gacie z krokiem przy kolanach marynara w górę zwęża się bo jakoś ci nie wyszło w barach za to angolem umiesz ślinić się na iwentach, spiczach, piarach ach, błyszczysz w gronie imbecyli jak gwiazda coraz bardziej stara Pyknie Abraham, potem sixty i nagle walniesz jak meteor nie będzie rumu, koli, łyski - leniwe, kompot, w lustrze zero i pożałujesz tamtej chwili która ci Boga podsunęła wybrałeś bardzo ostre chili dzisiaj umierasz wciąż z pragnienia
    1 punkt
  11. i znowu wśród wersów zbłądziłam czytając w dymie do zguby i lotność słów mnie natchnęła choć w ciemno mogłam polubić :) Pozdrawiam ogniście :)
    1 punkt
  12. Cześć, co słychać, jak Wam leci Wpadnij do nas choć na słówko. U Was pada? U nas świeci! I co z tego, że żarówka? Ech żarciki, jakże miłe i ten uśmiech w każdym słowie, nie, to chyba niemożliwe, że już nigdy nic nie powiesz. Cześć, co słychać? – głos się łamie. Tam po drugiej życia stronie bądź cierpliwy, czekaj na mnie, przyjdzie czas, to Cię dogonię, znów na piwku się spotkamy gdzieś na chmurce, pogadamy....
    1 punkt
  13. Cud zawitał do przeciętności Cz. 1, 2, 3 Kobiety, mężczyźni, nogi, ręce i piękno. Cud tańca porywa. Szaleństwo, błysk w oczach, falujące biusty małolat, obcisłe jeansy ich partnerów. Biel zębów, dźwięczny śmiech, dyskotekowy misz – masz. To jest to, co kocha wieczorami Violla. Zaczyna wirować, przywołując na myśl owada nadzianego na szpilkę. Spódniczka tak kusa, że wabi zniewalając do cna. Chłopcy rozrywają na sobie koszulki, aby pokazać swe młodzieńcze torsy. Dłonie same klaszczą, mózg nad nimi nie panuje. Tylko odruchy bezwarunkowe liczą się tutaj. Tłum ludzi jak łany zboża powietrzu, poddaje się rytmowi muzyki. Nikt nie czuje zmęczenia, choć na czoła występuje pot. Jego kropelki leciutko naruszają makijaż dziewcząt. Ale to nic, tak jest piękniej, bardziej zmysłowo, momentami zabawnie. Karnawał w Rio nijak się ma do atmosfery panującej w rzęsiście oświetlonej sali. Wszyscy klaszczą, ścisk trochę w tym przeszkadza, ale co tam… Poprzeszkadza i zadziała oswojenie się z warunkami. J. A. 2016 r.
    1 punkt
  14. W zarośla bzów rzucam się na trawę Czuję w tobie czułość Zachwycasz się zapachem mojej skóry Węszysz jak myśliwski pies Kocham to zamieranie A potem lawendowe cętki
    1 punkt
  15. Ciekawym wielce, więc wbrew kolejce zaryzykuję i aplikuję. Nie jestem młody, średnie dochody, niewiele jadam, jeszcze mniej gadam. Może się nadam...?
    1 punkt
  16. Chyba przestanę spać w Twojej piżamie. Dobrze że była, a Ty nie zwodziłeś. Co noc żegnałam się z każdym guzikiem, co rano żegnał mnie słonik przed wyjściem. Chyba nie muszę już spać w kalesonach, tulić poduszkę w nogi wrzuconą. Przeżyłam rozstanie w bokserkach ze słoniem. Ale już dzisiaj - otworzę okno.
    1 punkt
  17. Enchant - cieszę się, że przypadł Ci do gustu, dziękuję i pozdrawiam przedpółnocnie dobrej nocy :)
    1 punkt
  18. Pogoniłam dziś kota, szarogęsił się na płocie trzepotały skrzydła gołębi Samotności mi odmówił, odrębności, zespołowo gnębił. że Mikołaj nie istnieje - wymysł niewyparty że herosi wyginęli w stajniach Argonauty że na blogach miejsca wiele, a tu grupa jest już zżyta że nie będę błyszczeć chwałą, jak Achilles w mitach że domyka bramę światów, bo nie warto czekać aż szczenięcie ludzkie nie przestanie szczekać Pogoniłam dziś kota, jak mamuta bez wspólnych zbiorów do dziury parsknął, miauknął łapą w oceanie burym i pewnie mnie zaskoczy uwagą lub jej brakiem Pogoniłam dziś kota... ze smakiem.
    1 punkt
  19. Jesli chodzi o wiersz trudno się nie zgodzić z puenta ładnie odpowiedziała Natalia ze smakiem. Przeczytałem link i ciut za ostre masz pazurki kocie jeśli chodzi o nowo przybyłych ale to moje subiektywne zdanie. Jesteśmy tu po to by się napędzać tworzyć nowe iść własnymi ścieżkami wspierać podpowiadac i nie chodzi o to by kogoś cały czas głaskać ale też i gonić czy temperować. Wydaje mi sie jednak, że czasem trzeba komuś dokładnie wyartykuowac co też mamy na myśli. Nie ma co się dąsać że ktoś kto dopiero przyszedł nie czyta i nie komentuje innych, bo też nie wiemy kto to za on ona. Pozdrawiam i przepraszam autorkę za przydlugawy wtret
    1 punkt
  20. Dałaś ogłoszenie nie dziw się niewasto Że pod twoim domem robi się dziś ciasno Ogonek mężczyzn już stoi pod drzwiami A na drzwiach wywieszka "Casting zapraszamy"
    1 punkt
  21. Wyobraź sobie, Czytelniku, że stoisz na wzgórzu. Typowo angielskim, w takim razie nie jest ono przecież takie wysokie, prawda? Wiele wyższych wzniesień zdążyłeś już w Swoim życiu pokonać. Mam racje? Wracając jednak do sprawy Twojego chwilowego położenia. Przebywasz we wskazanym przez autora tego tekstu miejscu. Nie masz innego wyboru, to absolut Cię tutaj umieścił. Pragniesz znaleźć się na dole, aby Twoje skostniałe od zimnego wiatru dłonie w końcu zaznały szczęścia. Boisz się, każda z dróg wymaga od Ciebie innego, tak samo trudnego poświęcenia, albo wykorzystania nowej możliwości. Momentami nie czujesz nic i wyobrażasz sobie, Czytelniku pełen pustki, nieszczęśliwy, strachliwy, jak zamarzasz. Przyrastasz do gruntu niczym stare drzewo- w tym samym miejscu od setek lat, wciąż w swojej wyobraźni, rzecz jasna, bo jak człowiek mógłby stać się drzewem? Jedynie Zeus jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Lecz jesteś człowiekiem, Czytelniku. Nie nazwano Cię Zeus, ani nie jesteś Dębem. Dla Ciebie postój oznacza cofniecie się. Nic tu nie trzyma się logiki, prawda? Na tym to właśnie polega. Samemu trzeba pozbierać i uporządkować chaos, ale(UWAGA!) jedynie Swój, Własny, najbliższy sercu, umysłowi, odczuciom. Nie czyjś inny. Dopiero po zejściu ze wzgórza można wejść na kolejne, Drogi Czytelniku. Czy pieniądze pozwoliłyby Ci, Czytelniku zejść ze wzgórza? Istnieje taka możliwość, ale najpierw musiałbyś je posiadać.(Pieniądze rzecz jasna, nie wzgórze, toż to jasne) Załóżmy jednak, że materialnie jesteś aż nadto zadowolony. Udaje Ci się zaznać, względnie chwilowego i pustego szczęścia. Schodzisz ze wzgórza, usatysfakcjonowany. Twoja egzystencja jest po brzegi wypełniona pozytywnymi zamysłami na temat kolejnych możliwości. Lecz cóż to za myśli jawi się na horyzoncie Twojego, dopiero co oswobodzonego od trudności życia umysłu ? Liczysz na kolejne wzniesienie? Nie będzie go. Przecież dopiero co z jednego zszedłeś, masz mnóstwo funduszy. Nie ma kolejnych wyborów, Ty już przełożyłeś ambicje ponad kolejne, satysfakcjonujące przeżycia. Możesz krzyczeć, że to niesprawiedliwe, że nikt Cie nie ostrzegał. Ale czy życie jest sprawiedliwe? Czy ktokolwiek nas ostrzega przed jego nieścisłościami? Zanim kolejne pytanie wydobędzie się z Twojego gardła, Czytelniku, odpowiedz najpierw na te dwa, zadane przeze mnie wyżej. Nie chcesz się z tym pogodzić? Ależ to nieuniknione. Teraz będziesz przechadzał się, Czytelniku po przedmieściach czy siedział w pierwszym, lepszym barze wydając swoje, o dziwo nieskończone fundusze. Twój wygląd zewnętrzny nie będzie zdradzał, że nie umiesz pogodzić się z aktualnym stanem rzeczy. Twój uśmiech oraz piękne perfumy będą zachęcać innych do Ciebie, ale tylko one. Po co komu wiedzieć jak czujesz się w środku, jak powoli umierasz, jak kucasz i kulisz się... kiedy może wąchać Twoje piękne i niezapomniane perfumy? Spójrzmy teraz na Moskwie lat 30' XX wieku, która tak szczegółowo została opisana w Mistrzu i Małgorzacie. Czy kobiety dostające sukienki były niezadowolone? Czy były zaniepokojone? Z pewnością. Założę się, ze Ty również byłeś usatysfakcjonowany Swoim zejściem ze wzgórza i wkroczeniem w nowy, pozorny etap, ale czy byłeś zaniepokojony? Z pewnością, Drogi Czytelniku. Postawmy Cię jednak, Czytelniku w innej sytuacji. Nie chcesz stać na wzgórzu sam, doskwiera Ci samotność. Twoim celem jest znaleźć kogoś bliskiego. Powoli, więc zwracasz głowę ku osobom do tego “uprawionym”. Skąd wiesz, ze są odpowiednie? Znikąd. Nie masz pojęcia. Nie Tobie jest dane wybierać czy ktoś będzie odpowiedni, mimo to osądzasz. Ale spokojnie, to normalne. Związane z naturą ludzką. Właśnie dzięki temu, poniekąd możesz stwierdzić czy dana osoba da Ci Twoje upragnione szczęście.(UPS! Nie na tym to polega, zawróć!) Oślepiony celem, wyznaczonym jeszcze na szczycie wzgórza nie zauważasz jak powoli z niego schodzisz. Wypełniasz kolejno ustalone czynności, czy nie widzisz, ze nie ma naturalności w tej relacji? Ty chcesz dobrze. Chcesz uchronić Siebie przed cofaniem się. Jednak, mimo stopniowego oddalania się od szczytu wzniesienia zapominasz, że chcesz stanąć na kolejnym. Osoba, jedyna, cudowna zasłania Ci widoczność. Jest jak mgła, która otula kierowce na najgorszym odcinku drogi. Cieszysz się, odczuwasz euforie...jak NIGDY! Czy to znów pozorne? Nie, tym razem tylko chwilowe, Czytelniku. Spoglądasz w oczy tej jedynej osobie i wiesz, że to Twój cały świat. Gdzie wzniesienia? Gdzie możliwości? Gdzie cele? Nie ma ich. Najważniejszy zamiar został osiągnięty, a Ty czujesz jak szczęście miarowo rozchodzi się po Twoim ciele. Nie ma zamartwiania się, nie ma kostnienia dłoni. *BUM!- Wszystko upada, rozsypuje się jak zbite lustro BUM! Upadasz, Czytelniku. Wszystko się rozsypało, a jednak istnieje BUM!* Wszystko upada, leci, ściany zawalają się, zostaje coś? Ależ tak, ruiny, a ty leżysz po środku. Nawet już nie stoisz, Czytelniku. Nie jesteś w stanie dostrzec wzniesień. Dotykasz rękoma trawy, to trzyma Cię przy życiu. Powiedz mi, czy warto było zatracać się, tracić cała resztę materialnych i psychicznych przyjemności dla TEJ jedynej osoby? Oczywistością jest, że odpowiesz tak. (EUFORIA NIE OPADA)Niestety, szczęście powoli znika wraz z osobą idealną, a Ty czytelniku, nie osiągnąłeś Swojego celu. Leżysz w ruinach, nizinne tereny otaczają Twoją egzystencję. Zero wzniesień, już nigdy nie zapomnisz oczu ukochanej osoby, Drogi Czytelniku. Widzisz teraz, Czytelniku, dwie z dróg, które mógłbyś wybrać. Mogłoby Ci wpaść do głowy, że każdy medal ma dwie strony, ale nie w tym sęk, ponieważ istnieje trzecia opcja, nie zawsze, ale tu jest Ci dana.( UWAGA!) Musisz ją, “jedynie” zauważyć i docenić. Otóż, Czytelniku to najbardziej zarośnięta i usłana ostrymi kamieniami droga prowadzi do szczęścia… Trwałego, którego poszukujemy wspólnie. Na początku należy sobie zadać pytanie czym w ogóle ono( To szczęście, rzecz jasna, Czytelniku. Szczęście i jeszcze raz ono) jest. Pojęcie względne, odpowiedziałoby wielu, bo w istocie tak właśnie jest. Szukając go musisz połączyć wiele czynników, nie możesz iść na łatwiznę, a Twoje chwilowe pobudki do poddania się powinny jak najszybciej zniknąć, bo pamiętaj dążysz do Swojego, Trwałego szczęścia. Pieniądze czy one Ci je dadzą? Nie. Sama relacja z najcudowniejszą osobą na świecie czy ona Ci je da? Nie. Przede wszystkim potrzebujesz wsparcia, Czytelniku. Cóż takiego, znowu mam na myśli? Nic prostszego, na pewno już się domyślasz. ( A może nie? Oby jednak tak!) Wsparcie jesteś w stanie dostać od ludzi. Cóż w takim razie było w Tej Jedynej osobie? Ano zaślepienie, chora mania unikania całej reszty świata. Tak samo jak nie jesteś w stanie, Czytelniku, ciągle słuchać tej samej piosenki to nie możesz spotykać się dzień w dzień, minuta w minute z tą samą osobą. Nikt Ci, w sumie nie zabrania, ale pomyśl, proszę nad konsekwencjami. Po cóż Ci relacje z innymi, którzy nie dają aż takiej satysfakcji Twojemu zadufanemu intelektowi? Chociażby do tego, aby wydawać pieniądze, które zarobisz i nie robić tego w samotności, bo to byłoby bardzo nieprzyjemne i unieszczęśliwiające, a przecież dążymy do Twojego szczęścia,Drogi Czytelniku. Zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę, Czytelniku, ze temat pieniędzy i życia towarzyskiego, które łączy się z emocjonalnym jest często poruszany w różnych dziełach oraz przez codzienność. Otóż to, przydałaby się. jednak jakaś refleksja.Czyżby za mało dosłowności było w tekstach mających na celu ukazać skutki nieprzemyślanych wyborów? Cóż, poniekąd każdego satysfakcjonuje coś innego, bo szczęście jest kwestią względną, Drogi Czytelniku.
    1 punkt
  22. Część działów, zgodnie z zapowiedziami, zostało złączonych, głównie ze względu na aktywność w nich samych. Utwory oczywiście zostały - są dostępne w "wierszach gotowych" i Proza - opowiadania i nie tylko. Dobre wiersze wciąż można znaleźć w "Najlepsze utwory".
    1 punkt
  23. ognia dajcie ognia proszę krzyczy blond niewiasta tabun ruszył na wezwanie biegną ludzie z miasta z pochodniami z zapałkami kto co ma to niesie ogień buchnął wielką siłą dymem przegnał jesień Podobasie
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00


×
×
  • Dodaj nową pozycję...