gorzkim szeptem zakrzyczany odchodzę w stronę słońca tam gdzie mieszkają poeci nic tu po mnie bo sam jestem tutaj niczym opluty za podobieństwo aż do bólu cykutą obłudy zostawiam kilka wierszy podartych list bez odpowiedzi nie chcę nawet wiedzieć co by się stało gdybym jeszcze oddychał
Skazanemu poecie kat wyrwał język by nie mógł się poskarżyć potem pogruchotał dłonie by więcej niczego nie napisał na koniec połamał go kołem historii i ściął mu toporem głowę którą pokazał potem rozbawionej gawiedzi ale poezja przeżyła bo kat zapomniał o sercu
szczęście nie śpi
jest tu i tam czeka
uśmiecha do tych
którzy poń sięgają
nie kłamie zawsze
szczere prawdziwe
miłe i delikatne
mimo że czasem
bywa lekceważone
deptane butem
mało wiarygodne
niewiele kosztuje
wystarczy je tylko
zauważyć by się
spełniło
szczęście nie śpi
ono czuwa - nas
nas podgląda
potem wygrywa
Ścisk okropny do startu kilka chwil
Na pokładzie młode wilki żądne krwi
Nagle wystrzał zaczyna Dar do przodu rwać
a na deku wytężona praca trwa
gwizdki piszczą i bosman groźnie grzmi
W takim rytmie pracujemy ja i ty
A od startu po jachtach został jeno kurz
na arenie bohaterów tylko dwóch
Znów bosmański gwizdek ostrą nutę gra
"Brasować! pełna pizda raz i dwa"
i jak z armat Nelsona ze stu gardeł krzyk
bo już Mira wyprzedzamy metrów trzy
Ale jednak radość ta nie długo trwa
bo świst gwizdków słychać z Mira groźny takt
Na pokładzie jak w ulu zaroiło się
i wnet ruski przy swych linach plecy gnie
Mir wyprzedza w ludziach wzbiera czysta złość
nie jednemu z ust wyrwała się ...psia kość
lecz nikt nie ma zamiaru łatwo poddać się
więc walczymy długie noce krótkie dni
dzwonki w uszach znowu alarm krzyk do lin
wiatr na wantach swą melodię głośno gra
wnet sztromliny poznajemy słodki smak
kadłub coraz szybciej linię wody tnie
i na mecie pierwsi my zjawiamy się
a po wodzie znajome Hura niesie się.
Pamiętam zapach
Tamtych letnich wieczorów
Mojego dzieciństwa
Gdy biegłam krętą ścieżką
Do przydrożnej kapliczki
Pomiędzy polami malin i sadami wiśni...
Na żółtym piasku
Drobna stópka dziecka
Dziś czas swą wielką stopą odcisnął
Dziesiątki lat
Czar prysnął
Tyle zdarzeń tyle dat...
Wąski strumyk wśród łąk
Pasące się wokół owce i konie
A woda tak czysta przezroczysta
Widać każdy wodorost
Każdy kamień lśniący jak diament...
Kapliczka wciąż tam stoi
Niewzruszona niepokonana przez czas
Figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem
Zginam kolana
Boże mój ileż to lat?
Ilu tu ludzi modliło się po mnie...
Domek w którym byłam szczęśliwa
Krótkimi momentami
Popadł w ruinę pochylił się zamilkł...
Wspomnienie chwil
Choć już tak odległe
Zawsze noszę w sercu
Widzę wyraźnie ludzi najbliższych
Mam w oczach te letnie wieczory
Wspólne kolacje pod wielką lipą
Cichutkie śpiewanie
Odeszli już wszyscy
Na drugą stronę ciszy
Na wieczne odpoczywanie...
Wróciłam
Alzheimer już mi się kłania,
a tu jeszcze znajomość z (% 100) Tobą!
Pisząc to, msknąłem tak że, przed Tobą wyskoczyły %( sąsiedztwo na klawiaturze , zahaczyłem przy dużymT) - więc
dodałem 100 - st(o)ąd taki zapis.