Wziąłem do ręki zimny metalowy przedmiot.
Skóra mi zamarzła,
ciarki mną wzdrygnęły.
Zatrzasnąłem drzwiczki cicho,
by nic nie słyszała.
Poszedłem do wanny.
Usłyszała tylko cichy wystrzał,
myślała że piję szampana,
że cieszę się jej szczęściem.
Byłem gorący wcześniej...
Nie wiem kto leży w wannie
ale ma skórę i serce tak zimne...
Ocknąłem się. To był szampan ale ciało dalej było zimne .
Serce tak dziwnie tykało, jakoś tak normalniej niż kiedyś
pospoliciej, zimniej.
Teraz wystarczało zmyć pianę.
I nie było już żadnych śladów
samobójstwa.
Nie lubię wierszy o samobójstwach i samobójcach.
Ten też nie przypadł mi do gustu z tej racji ale coś w nim jest.
Nie pamiętam czy Ci już pisałam, mam wrażenie, że brakuje Ci cierpliwości do doszlifowania wierszyków.
Przepraszam za ingerencję, ale rozumiesz... :)
Pozdrawiam ciepło :)
Bożena