Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Niepokojące studium kobiety u progu życia., upatrzonej na ofiarę. Po zrzuceniu z siebie magiczno-baśniowej otoczki, która zapewniała bezpieczeństwo i komfort, bohaterka liryczna staje się bezbronna w swoim ufnym oczekiwaniu. Usidlenie jej nic niewartą przynętą (emocjonalną) oraz uczynienie z niej obiektu służący zaspokajaniu własnych potrzeb wydaje się wyjątkowo łatwe. Fragment o utracie zdolności latania przygnębia jako symbol wyuczonej bezradności i zniewolenia przez kogoś, kto ma bardzo mętne intencje. Utrata pierwotnych zasobów (wszystkiego, co stanowiło o sile i tożsamości) pozwala na wzorcowe przeprojektowanie, zwłaszcza że ukształtowana przez zupełnie inną rzeczywistość Mary wydaje się kompletnie nieświadoma zagrożeń w tej konkretnej relacji.
  3. Czuję się, jakbym siedział w łepetynie tego kota...
  4. Dzisiaj
  5. @Roma Chwila liminalna, swoiste przejście między bajką a pragmatyzmem. Ciekawy jest finałowy, karykaturalnie długi neologizm. Uniewaznia patos, ujawniając głód cudu w świecie który uczy stąpania po ziemi. Nawet w sierpniowy upał. Niezwykle udany wiersz. Podoba mi się :)
  6. @Sylvia jak to u kobiet bywa :) Dziękuję i również pozdrawiam :) @Bożena De-Tre to dobrze :) niech nie śpi, po co spać jak noc taka piękna? Pozdrawiam :)
  7. wyrosła z bajek, staje naga i czeka aż powiesz jej tych kilka słów? tych tylko dla dorosłych? byłoby praktycznie. idealnie. pod każdym względem. wystarczyłoby za zachwyt, kilka gwiazd i trochę brokatu. gdyby tak mogla nie oderwać się od ziemi. czy to nie byłoby superkalifragilistycznoekspialidotyczne?
  8. Dziękuję:)
  9. wierszyki

    *** (gumowa kaczka)

    Naprawdę dobre :)
  10. Udam, że tego nie widziałem.
  11. Nigdy nie brakuje tu dystansu do siebie. Podmiot liryczny wciąż przechodzi przez różne stadia zdziczenia, a jednocześnie zachowuje przenikliwą samoświadomość, dzięki której nie traci kontaktu z rzeczywistością. Kolejne metamorfozy pozwalają mu lepiej poznać siebie samego i poskładać w obraz setki pojedynczych, randomowych obserwacji.
  12. Może mógłby faktycznie być przecinek i bez tego z. Tak mi się jakoś ta przesada wydała właściwa. Moja książeczka nosiła tytuł nawiązujący do malinowej herbatki, pozdrawiam i dziękuję za komentarz dla wierszyka. Może szkoda czasu... Pozdrawiam 🌼
  13. A ja tak bardzo chciałem poczytać właśnie o tych drzewach... i co!?
  14. Podmiot liryczny w gruncie rzeczy również się dowartościowuje, bo obojętność i bycie 'ponad', cokolwiek to znaczy, też jest mechanizmem obronnym, ani lepszym, ani gorszym od innych. Wiersz nurza się w dekadenckiej, pompatycznej, pozerskiej stylistyce i jest bardziej nihilistyczną ostentacją niż nośnikiem jakiejś oryginalnej treści. Nawet stoicki dystans przyjmuje tu kształt wynaturzony, odstręczający. Obawiam się, że paradoksalnie, deklaracja o o odcięciu się, wybrzmiewająca w tak melodramatycznych słowach, jest zaprzeczeniem samej siebie.
  15. @Marcin Tarnowski Ze swadą napisane, adekwatnie do treści, ładnie. Pzdr
  16. Całkiem zmyślnie.
  17. Myślałem, że konfitury to dodatek do czegoś, co zasadniczo przygotowuje się z herbacianych liści.
  18. Ładniutki taki. Ale czy naprawdę potrzeba nam kolejnego epigona portalu poezja.org, powielającego tutejszą konwencję? Zakładam, że potrafisz pisać po prostu - a to być może najistotniejsze - po bereniczemu.
  19. Sama słodycz:) Nie! :) Bardzo ładnie. Dziękuję:) Dziękuję @Marcin Tarnowski :)
  20. powiem tak: to jest przeuroczy "harlekin" dlaczego piszesz "wszystko przemija nawet miłości prawdziwe' pielęgnowane nie ma co gdybać są skałą co trwa nie w niwecz :)))
  21. powróciłaś spojrzeniem a serce w kłopocie bić z asekuracją czy na dożywocie
  22. @Annna2 Bardziej bym ten wiersz umieścił w szerszej perspektywie, definiującej ludzkie życie jako tułaczkę. Z tego punktu widzenia miłość staje się, jeśli nie namiastką ojczyzny, to przynajmniej jakimś punktem odniesienia, który pozwala nie zagubić się w chaosie. Relacja z drugą osobą to całkiem akceptowalny fundament, aby stworzyć prywatny, bezpieczny matecznik.
  23. Mimo wszelkich porażek i rozczarowań, czasami jednak sobie samemu zazdroszczę. Gdy widzę gonitwę innych. Ich samolubne wyścigi po przemijające doczesne głupstwa. Ich udawane uczucia i względy. Byle tylko dowartościować swoje wybujałe ego i nakarmić potwora, który gnieździ się w każdej ludzkiej, zepsutej duszy. I jeśli piekło istnieje to jest ono ziemskim wyrokiem i więzieniem. Diabeł jest prostym człowiekiem, niczym innym. Dlatego mnie nie interesuje walka dobra ze złem. Dobra z jeszcze większym dobrem. I zła z jeszcze gorszym złem. Mnie anioły i demony nie krzyżują i nie proszą bym błagał o łaskę. Nie koronują mnie w soborach i nie wychwalają mego imienia ponad to boskie. Bo ja tylko żyję. Jedynie trwam i oddycham. Nic ponad to. Nie interesuje mnie świat i nic co po nim kroczy. Nie znam współczesnych zabaw i gier. Nie toczę dysput. Nie flirtuję i nie gram żadnej roli w teatrze życia. Jestem tylko skałą, omszałą i szlifowaną wiatrem dziejów planety. Dla mnie mrugnięciem są dni. A sekundą, całe pokolenia. Skały nie mówią. A może dane plemię, które tu ostało, nie potrafi słuchać. Skały nie wędrują. A i tak wiedzą więcej niż Wasi współcześni szamani. Zasnąłem w transcendencjalnej medytacji. Nie podlegam upływowi czasu. Nie dla mnie starość i jej bolączki. Nie dla mnie choroby kąśliwe i epidemie. Mnie żywią soki pierwszego drzewa i jego owoce. A jeśli kiedyś umrę. To umrę. Legnę bez życia na zatopionym w błocie ugorze, bez wspomnień ani żalu. Jeśli czegoś szukam to odpowiedzi i pytań. Wiedzy bóstw przedwiecznych. Wyrytych na ścianach kaplic w ich monumentalnych, kamiennych stolicach, u zarania czasu. Nie podnieca mnie mord, krew i bezduszna wojna. Nie mieżchwi nerwów, letargiczny ład i spokój. Codzienność jest dla mnie niczym ponad stan ulotnej udręki. Ja dla ludzi cieniem. A oni dla mnie pyłem. Skazanym na zagładę w jednym, nic nie znaczącym jestestwie. Skała nie nosi blizn ani ran. Nie umie kochać i czuć. Każdy dzień jest dobry by umrzeć. Patrzę jak srebrny ptak wysoko na niebie, zwalnia jak wytrawny łowca. Warkot jego silników odbija się echem w powietrzu. Luk bombowy otwiera się dokładnie nad zatłoczonym, porannym szczytem centrum miasta. Każdy dzień jest dobry by przyjąć godnie śmierć. Ptak, wyrzuca z siebie tylko jedno małe zawiniątko. Zegar cywilizacji stanął na zawsze. “Na kształt tysięcy słońc, nagle wśród niebios rozbłysłych, rozjarzyła się chwała najwyższego Pana”. I ustał chorał aniołów i świętych. I cisza kompletna zapadła nad padołem ziemskim. A ludzkość stała się dymem jeno siwym. A świat osadą tych dymów. Pośród pożogi pożarów i martwotą śmierci zapadłych rumowisk, tylko skały stały niewzruszone. W ruinach. Patrząc bez żalu na schyłek kolejnej cywilizacji.
  24. Wiersz doskonale wmontowany obrazowaniem w rzeczywistość. To nie sklepik z emocjami, tylko wycinek życia, obok którego czytelnik czuje się zobowiązany nie przejść obojętnie.
  25. te ostatnie chwile tuż przed pożegnaniem otoczmy miłością nim stanie przed Panem pozdrawiam
  26. @Jacek_Suchowicz Jacku, miałam też pielęgnicę tilapia - ugryzła do krwi Anię, kiedy ta chciała ją pogłaskać. Tak więc nie tylko piranie są groźne. Dziękuję i pozdrawiam :)
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...