Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

srebrny wilk


Andrzej_Wojnowski

Rekomendowane odpowiedzi

Szron już lekki ma na głowie

bootoks mu odmłodził twarz

 ale życiem jest znudzony

przecież ma już trochę lat

 

dom z ogrodem wypasiony

i w garażu niezły wóz

żona z dziećmi w domu czeka

lecz nie cieszy go to już

 

jemu inne rzeczy w głowie

bo on ciągle młody jest

a najbardziej dalej lubi

szybki, przypadkowy seks

 

nocą z domu często znika

mówiąc , że zadzwonił szef

i dyskretnie  laski kosi

czasem jedna , czasem dwie

 

wszystkie go agencje  znają

płatnik z niego dobry jest

a po mieście krążą plotki

że na baby to on pies

 

i tak życie jego płynie

które dwa oblicza ma

w dzień stateczny dobry człowiek

nocą świnia, chuj i cham

 

ludzie bardzo go szanują

do kościoła chodzi też

w pierwszym rzędzie zawsze siedzi

w radzie parafialnej jest

 

żona ufa mu bez końca

no, bo to katolik też

czuje przy nim się szczęśliwa

Jaki sens w tym wszystkim jest?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Andrzeju, utrzymałeś rytm i zgodność męskich akcentów,

Znielubisz mnie na zawsze czy tylko na chwilkę jak Ci powiem, że

masz trochę za dużo zaimków.

Zdaję sobie sprawę, że są idealnymi wyrównaczami rytmu, bo to jednosyabowce. Jednak może by się udało co niektórych  pozbyć. Zostawiam niezobowiązujące propozycje

 

i pozdrawiam serdecznie :)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ma takiej opcji. Czym więcej uwag krytycznych tym lepiej dla mnie. Może kiedyś napiszę coś ładnie i poprawnie.

Zaimki - niestety masz rację. Zaczynam pisać jakiś temat i już mam w głowie następny, więc idę na skróty kończę lub wrzucam do archiwum (teksty niedokończone)   i zaczynam następny i tak w kółko.

Ale mam zamiar to zmienić .Idzie zima, noce długie " a słowiki(wiersze) spać nie dają"

 

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Andrzeju,

nie zniechęcaj się. Pisz, co Ci tam przyjdzie do głowy i wrzucaj do szuflady. Po jakimś czasie, otwieraj, bierz się od nowa za którykolwiek

i poprawiaj, uwzględniając, to, czego się dowiedziałeś.

Nie śpiesz się. Masz dobre pomysły na wiersz, tylko nad warsztatem pracuje się dłużej, żeby nie powiedzieć całe życie.

Czujesz rytm, to bardzo ważne, bez tego nie da się pisać rymem.

Naniosłeś poprawki i teraz jest o wiele lepiej, powodzenia!

 

Fajnie, że się nie obrażasz, tymczasem, pa!

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ech Andrzeju nie poddawaj sie my jestemy razem po tej samej stronie muru kiedys go przebijemy ... ja wiekszosc publikuje w satyrze lub warsztacie a tam malo osob zagląda (no w warsztacie nie moge narzekac :) ) 

Tymczasem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A się nie zgodzę z Alicją jeśli będziesz wrzucał do szafy nikt tego nie przeczyta nikt nie skoryguje i niczego sie nie nauczysz...

Z moimi rąbankami moga tutaj robić co chcą przerabiać  itd bo jestem wzrokowcem i tylko tak widzę błędy... 

Co do komentarza pana wyżej sie nie odniosę, bo szkoda czasu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Marcinie,

nie mówię żeby wyrzucać i nie pokazywać, tylko najpierw samemu popracować, poprawić, pomyśleć, itp.

Może myślisz inaczej, ale uważam, że nie wszystko, co uleje się z pióra jest do pokazywania i do poprawiania bez końca przez innych. Namawiam do pracy, do zdobywania wiedzy, do analizowania - najpierw osobiście,

tymczasem serdeczności :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja to rozumiem... aleeeee :) 

Młody poeta jest jak to dziecko

a wena płynie mu zamiast krwi

i tą szczęśliwą z wiersza nowiną

chce się podzielić teraz i już

Niby przegląda niby wciąż zerka

"ale mój wierszyk piękny cholerka"

 

Wprawny to widzi zgoła odwrotnie

bo wie że wyszedł na prędce gniot 

lecz gdy opuka bryłę porządnie

to będzie efekt i będzie szok

 

Skąd wie to wszystko ? 

Z nieba nie przyszło wystarczy spojrzeć w jego pyszczysko

by dojrzeć razy nie jednej bójki 

Tak mi przynajmniej ćwierkały sójki

 

Czasem po prostu warto komuś 

Pokazać  co sie napisało i dostać w twarz tak na otrzeźwienie jako młody wierszokleta

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Podziękował :) do spisania :)

mam nadzieję że przez moja grafomankę nie złamałaś pióra ... ze słowami na ustach "od idiota" ;)

Widzisz Andrzeju Ja jestem ten wypadek nieuleczalny częstochowski z krwi i kości 

Pozdrawiam nie daj się i ćwicz 

Edytowane przez Marcin_Krzysica (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja sobie zanuciłam i myślę, że do zaśpiewania z akompaniamentem gitary przy ognisku jest w porządku nawet w tej chwili  :)

Uwagi Ali bierz sobie do serca, wie co mówi, a krytyką mało konstruktywną się nie przejmuj.

 

Pozdrawiam ciepło :)

Bożena

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 Dziękuję Marcinie.

Wszystkie mury kiedyś runą (no może poza murem chińskim),  tylko żeby pieśniarz nie został sam.

 

Taka częstochowszczyzna nawet w muzycznym załączniku, ale przecież nie każdy rodzi się Sokołowski.

 

                                                                  pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję Bożenko.

Temu tekstowi jeszcze wiele brakuje, ale miło mi że to Ci się podoba.

Jak kiedyś ktoś to zaśpiewa i nagra, to jako jedna z pierwszych to usłyszysz.

 

                                                                                                                                               pozdrawiam

 

                                                                                                                                                                              

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...