Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Idą święta


Michal Mis

Rekomendowane odpowiedzi

Idą święta każdy widzi i nie chodzi o rzut oka na kalendarz.Wystarczy wybrać się do jakiegoś marketu albo zerknąć na reklamy w tv.A im bliżej 24 tym będzie gorzej,mikołaje,kolędy,kup to kup tamto,zaciągnij kredyt świąteczny. Niedługo zaczną sprzedawać atmosferę świąt w areozolu albo sztyfcie albo rodzinkę jak z reklamy do samodzielnego montażu.Ludzie,jak już od paru lat mają w zwyczaju będą biegać jak oszalali po sklepach i w owczym pędzie kupować wszystko co wpadnie im w ręce.Dwie współczesne boginie:Mamona i Komercja znów będą święcić triumfy,ileż ofiar zostanie złożonych na ich ołtarzach.Nie oszukujmy się wszyscy oddamy im pokłon,ta najbardziej z zaraźliwych gorączek ogarnie i nas.
Idą święta i nic się na to nie da poradzić,podczas każdych obiecuje sobie że za rok zamknę się w domu i po prostu odpocznę lecz jakoś nie wychodzi.Zresztą nie chodzi tylko o święta, zawsze mi się marzy że rzucę to wszystko, ten cały kierat, wyjadę gdzieś np.w góry i spędzę resztę życia na wolnych obrotach.Zawsze jednak wmawiam sobie że to się nie uda, że nie dam rady (oczywiście ze strachu)Zresztą to też z wygodnictwa wynika,ponarzekam, pomarudzę,pogadam sobie i gładko wskoczę na swoje miejsce.Aha i pewnie znowu w tym roku nie będzie śniegu.Mimo wszystko sobie i wszystkim: Wesołych Świąt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomysł świetny, z realizacją trochę gorzej. Wymyśl bohatera, daj mu imię, "pchnij" go do supermarketu i wetknij w jego głowę swoje widzenie świata i opowiadanie masz gotowe. Dodaj jeszcze jakieś wydarzenia, jkąś panią z koszykiem itd. itp.
Tutaj dajesz nam tylko własne przemyślenia, a to za mało. My chcemy przeczytać ciekawą, zajmującą historię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę to brzmi jak komentarz na forum pod jakims artykułem świątecznym na onecie. To opowiadanie jest raczej jak wypowiedź, Twoje przemyślenia, a tu potrzeba postaci, którą pokierujesz i przez którą pokażesz to, co chcesz wyrazić, bo ten temat nie jest jakiś nowatorski, dlatego trzeba by go ująć bardziej pomysłowo i mocniej dopracować. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...