Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

****


Dorma

Rekomendowane odpowiedzi

Zabawa kiścią winogron






Zawieszasz się na mnie okiem,
zmęczony od pięt do powiek,
a mnie by się jeszcze chciało winogron.

Rozgryzam jedną licząc, że się skusisz
by po chwili widzieć tylko spojrzenie paciorków.
Wszyscy mówią, że piwne
podwójnie chmielone.
Tylko ja ciągle widzę zieleń winnicy.

Zbyt jest parno na romans,
więc tylko gładzisz mnie po kiściach,
aż wypłynę ci miąższem na palce.

Marzę by utonąć w śniegu.
Wtedy będę mogła mówić, że było sprawiedliwie.
Choć pod koniec i tak się skroplimy
tym samym deszczem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza strofa pyszna - od pięt do powiek.

W drugiej zrezygnowałabym z "paciorków" i (chyba) z "piwne" - paciorki są banalne, a nad "piwnymi" się zastanawiam.

Idzemy dalej - trzecia:

Zbyt jest parno na romans,
więc tylko gładzisz mnie po kiściach,
aż wypłynę ci miąższem
na palce. -----> może bez "na palce", będzie bardziej wieloznacznie.

Dalej jest oki.
Jak dla mnie, to uroczy, delikatny erotyk.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Hmmm, chociaż teraz myślę też nad tymi "paciorkami" - one mogą oznaczać oburzone spojrzenia dewotek.;) Jeszcze trawię.

mogą, choć w moim zamyśle znaczą co innego. Ale nie będę zdradzać, bo zepsuję zabawę. Każdy widzi w wierszu co chce i to jest najlepsze.

Jeśli chodzi o wers:

"aż wypłynę ci miąższem na palce" to bez " na palce" nie byłoby bardziej wieloznaczne tylko nielogiczne.

"aż wypłyne ci miązszem"..? i co dalej? Jakoś tego nie widzę.


Okreslenie "piwne" równiez musi zostać bo odnosi się do paciorków. Nie ma tu osobnego znaczenia.

ślicznie dzięki za komentarz.. widać, że sie zastanawiałaś nam moim wierszem. Za to dziękuję najbardziej..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbyt jest parno na romans,
więc tylko gładzisz mnie po kiściach, --------> kiście winogron mogą symbolizować krągłości lub intymne miejsc kobiece (np. piersi)
aż wypłynę ci miąższem ----------> miąż owocu, aloesu, etc, coś co wypływa ze środka owocu, dla mnie to logiczne ;) Ja nawet zrezygnowałabym jeszcze z "ci", ale to moja interpretacja. :)

Jeżeli chcę skomentować wiersz, zawsze go czytam dokładnie i próbuję zrozumieć. A, że czasami te próby wychodzą tylko po mojemu, to cóż - tak już mam. ;)
Słoneczności.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Su bardzo wnikliwie podeszła do wiersza. Ładnie i subtelnie przechodzisz przez strofy.
Nie pasuje mi tylko lekko pierwszy wers: "Zawieszasz się na mnie okiem". Czynność zawieszania to zazwyczaj coś na czymś lub kimś, którą wykonujemy, ale chyba nie "się na mnie", i nie pomaga w dobrym odbiorze wcale, że "okiem".
Znyt drastyczne skojarzenie budzi we mnie także wers: "aż wypłynę ci miąższem na palce" i oczywiście zgadzam się z Su że jak juz to powinien być bez "ci" i bez "na palce".
Ponieważ jak mawiają niektórzy wszędzie widzę rymy to i tu wypatrzyłem w wersach 1-2 asonans okiem-powiek. Wydaje mi się, że przez podobieństwo brzmieniowe tych wyrazów w sąsiadujących wersach zbyt skupia na sobie uwagę. Pozdrawiam Leszek :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"aż wypłynę w palce", można by się nad tym zastanowić, choć moim zdaniem brzmi to troche nielogicznie

"spadniemy deszczem"? - a nie myśli Pan, że to zbyt dosłownie? Poza tym spadnięcie nie kojarzy się aż tak bardzo jak skroplenie z tym co chciałam wyrazić.

Dziękuję za opinię :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Leszku za komentarz.

Co do pierwszego wersu to nie chciałabym zdradzam mojego sposobu myślenia przy pisaniu tego wersu. Powiem tylko że można zawiesić na kimś wzrok. A żeby nie było to zbyt oczywiste i dosłowne to poprostu oko.. Lepiej to moim zdaniem wyglada..ale ktoś oczywiście może to sobie odczytać inaczej.



"aż wypłynę ci miąższem na palce" - czy ja wiem czy zbyt drastyczne... Dla mnie to skojarzenie jest piękne :)
No ale każdego co innego kręci i gorszy :)



Rymu naprawde niezauważyłam. Dziękuję za podpowiedź :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mówiąc : "czytałam wcześniej" miałam na myśli, że nie dzisiaj pierwszy raz:) byłam tu kilkakrotnie np wczoraj:) oczywiście mogę się rozpisać tutaj, ale będzie nico inaczej ze względów technicznych.

otóż oba wiersza uważam, za niezwykle pełne (słów i treści), metaforyczne i ... erotyczne!!. obawiam się, że tzw. poezja współczesna oducza nas takiej właśnie stylistyki. i tutaj plus dla autorki za coś innego od reszty (nawet prezentowanych na tym forum wierszy), a zarazem za niezwykłe dopracowanie.
cóż, przyznaję , że moje skojarzenia są raczej jednoznaczne (ale to już wynika z natury osobistej).

czy o czymś zapomniałam?:)

pozdr. serdecznie
a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się pogubiłem. Kim jest Peel?
Z 3 strofy wynika, że winogronem:

"Zbyt jest parno na romans,
więc tylko gładzisz mnie po kiściach,
aż wypłynę ci miąższem na palce.
" , ale ze wcześniejszych strof wynika, że nie.

Coś mi tu nie pasuje :/

Reszta ok. Składnie i ładnie, tylko czasami przerost formy nad treścią (chodzi o zakończenie ;)).

Choć wolę "z winogronem w tle" - nową wersję.


Pozdrawiam serdecznie

PS. Teraz mamy czereśnie i wiśnie. Na winogrona będzie nam jeszcze poczekać :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajrzałem sobie do pani Dormy i nie zawiodłem się. I to dla mnie wystarczy.
A kim może byc peel - ja bym nie personifikował podmiotu jako "winogrona" (animizował ?), tylko wziął to jako metafore. Nie będe pisał dlaczego - ale metaforą to jak najbardziej może byc.
Pozdrawiam z uśmiechem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No nie wiem... :/

"Zawieszasz się na mnie okiem,
zmęczony od pięt do powiek,
a mnie by się jeszcze chciało winogron." - a więc winogrono pragnie winogron? Czegoś tu nie jarzę... :)

przecież może chodzic o erotyke w tym wypadku, a nie o zamiane podmiotu w winogrona. Przyjrzyjmy sie na spokojnie sytuacji lirycznej - taki plan:
- załóżmy, że pani z panem siedza sobie nad talerzem z winogronami. Pan zmęczony, pani lubieżnie (he) rozgryza owoc (one to potrafią). Dalej - jak dla mnie patrzy sie w jego oczy - widzi w nich "kolor winnicy" - właśnie. Zatem, co następuje - to nie metamorfoza podmiotu fizyczna, tylko przełożenie pewnej erotyki (właśnie metaforyczne) na niego. Wzakże wykonuje on pewien ruch, wątpie, by miały to byc winogrona własciwe :) Gorzej z tym "wypłynięciem na palce" - ale i to można sobie przełożyc - w każdym razie obracamy sie wokół symboliki akwarycznej (powiedzmy - mokrej). Zresztą warto spojrzec na powrót do onej w puencie - mam wrażenie, że w tym wierszu nic nie jest przypadkowe.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Dokąd prowadzisz mnie drogo, zanim spod nóg się usuniesz? czy w wiekiem będziesz mi bliższą, abym cię mogła zrozumieć? Ile masz w sobie zakrętów, za którym już cisza głucha? Czy mogę z jasnym spojrzeniem, bardziej niż sobie zaufać?  
    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...