Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Wars, Sawa i ten trzeci


Henryk_Jakowiec

Rekomendowane odpowiedzi

Przyszedł Wars do Sawy

tylko w jednym celu

i już w progu sięgnął

bo trzymał w portfelu

 

kilka zaskórniaków

i wyciągnął jeden

i zapytał Sawę

będzie za to eden

 

ta odrzekła chłodno

chłopie dołóż jeszcze

to może cię wtedy

tak jak chcesz popieszczę.


Tu Warsowi zrzedła mina

bo miał w sobie coś ze Szkota

jednak podświadomie myślał

wszak to jutro już sobota

 

gdy się będę bił z myślami

to nadejdzie wnet niedziela

Sawa mi podwoi stawkę

dzwoni, więc do przyjaciela

 

słuchaj stary mam kłopoty

i znalazłem się w impasie

Sawa żąda coraz więcej

ja przy lichej jestem kasie

 

miał Wars nosa, bo przyjaciel

dobił targu i we troje

już bez zbędnych ceregieli

wyruszyli na pokoje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Archie_J

Legendy też mają 

zdarzenia skrywane

co na światło dzienne

nie są wyciągane

 

chyba, że się znajdzie

jakiś szaławiła

i będzie nam wmawiać

tak, tak, taka była

 

na planie trójkąta

zabawa nielicha

a ten trzeci to był

brat rodzony mnicha

 

który się w alkowie

za kotarą schował

i to wydarzenie

nam zrelacjonował.

:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lach Pustelnik

Krak mu było, tak wołali

lecz to chyba zbieżność taka

choć niektórzy też szeptali

że on przybył z grodu Kraka

 

lecz to chyba niemożliwe

no, bo gdyby prawdą było

to by pewnie na Warszawę

dziś Kraksawa się mówiło

 

niech uczeni toczą boje

czy to prawda czy zmyślono

ponoć wtedy taśm nie było

a i tak to ujawniono.

;)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lach Pustelnik

Czyli wszystko po staremu

tym się weźmie tym dorzuci

jedni będą skakać w górę

a tych innych się zasmuci

 

ale za to w notowaniach

jednym rośnie innym spada

a ja, czyli ten po środku

mam jak zawsze statut dziada

 

bo choć rządy się zmieniają

żaden z nich się nie pochyli

byśmy żyli w dobrobycie

byśmy w siódmym niebie byli.

 

 

Chochlik nie śpi, nie próżnuje

i gdzie może ingeruje

i niechciane słowa wkłada

mam jak zawsze status dziada

Edytowane przez Henryk_Jakowiec (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lach Pustelnik

Zapytałem polonistkę

przecież w piśmie oblatana

ta odrzekła ja nic nie wiem

idź pan spytać się plebana.

 

Poradziła, ja poszedłem

lecz daremnie zdarłem buty

pleban mi nie odpowiedział

bo pił mszalne, był na pruty.

 

Cóż ja biedny miałem robić

zapytałem się sąsiada

sąsiad dał odpowiedź taką

owszem na to też jest rada.

 

Droga wiodła wprost do celu

celem sklep monopolowy

kupiliśmy to, co trzeba

i zaczęły się rozmowy.

 

Przeciągnęły się do rana

dzisiaj kac mi suszy głowę

o czym mówił zapomniałem

chociaż piękną miał przemowę.

;))

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Waćpan możesz się domyślać

o czym szła rozmowa bystra

gdyż po dawce sporej ducha

człowiek ledwo co się rucha...( od: ruszać się)

 

Duch zaklęty jest we flaszce

Gdy Go połkniesz, to On głaszcze

Cię od wnętrza, gdzie jelita

Oraz mądrość Twa jest skryta:))

 

wiedzą o tym wszystkie klechy

co miast niewiast, walą dechy

bo zazwyczaj są w tym stanie

że po Duchu im,,,, nie stanie!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lach Pustelnik

Wiele w słowach Twych mądrości

tylko my, my ludzie prości

co zwykliśmy po bożemu

dawać w duchu coś bliźniemu

 

szkoda, że ten duch jest niemy

i nie wszystko, co powiemy

nie jest zgrane z wolą ducha

który myśli, który słucha

 

który w duchu myśli sobie

duchokosy zaraz zrobię

i nie zdążył zebrać plonu

wcześniej się doczekał zgonu

 

lecz to jednostkowa sprawa

nie lękajcie się, obawa

niech wam wiary nie przykryje

bowiem duch w narodzie żyje.

:)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Archie_J

Nic tu ująć i nic dodać

bo tu właśnie o to chodzi

żeby mogły stare repy

żeby mogli także młodzi

 

tu zbyteczna jest powaga

patos rzadko, kiedy gości

nie za często, ale jednak

znajdziesz słowa o miłości

 

tutaj humor ma pierwszeństwo

i w zwierciadle krzywym wizje

nikt nikogo nie przymusza

tutaj własne są decyzje

 

a więc śmiało prosto z mostu

można walić, lecz ostrzegam

tylko w odpowiednich porach

bo pod mostem tym przebiegam.

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...