Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Takiemu to dobrze


Bolesław_Pączyński

Rekomendowane odpowiedzi

    

 

By się żonie przypodobać                                                 

za porządki się zabrałem

chcąc podłogę wypastować

najpierw dywan wytrzepałem.

 

Pościerałem wszystkie kurze

zza komody i wersalki

szafę starłem też na górze

i wrzuciłem pled do pralki.

 

Wnet za kuchnię się zabrałem

blat wytarłem i obrzeże

gdy zastawę przestawiałem

zbiłem wazę, dwa talerze.

 

Jak by tego było mało

cukiernica też się zbiła,

ależ to się narobiło

żona będzie marudziła

 

Z zakupami wraca żona,

cieszy się że posprzątałem

chyba będzie ciut wkurzona,

jeszcze jej nie powiedziałem.

 

-A gdzie waza, tutaj stała?

Cukiernica kryształowa?

Co w prezencie dała mama,

jak ma mnie nie boleć głowa.

 

Jak już wszystko posprawdzała

troszeczkę się pozłościła

smętnie głową pokiwała

i sprzątania zabroniła.

 

Więc cóż robię? Powiem szczerze

w szklany ekran wlepiam gały

na wersalce sobie leżę

przerzucając znów kanały.                                                                                                                   24.11.2017r.

Edytowane przez Bolesław_Pączyński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, co prawda cukiernica metalowa, posrebrzana, ale może się pognieść. Wreszcie mam argument żeby nie sprzątać. Do tej pory tylko przeczuwałem, że to się może źle skończyć.

Dobrze się uczyć na cudzych błędach. Bo i wazę i cukiernicę nadal mamy choć nie mamy to prezenty. :) Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mama dała nam w prezencie

Nakręcala się pomału

 

Ale ogóle fajnie ze próbujesz używać innych rymów mama stała to asonans:)

 

Takie satyryczne wierszyki lubię najbardziej ekstra :-) tylko pozmieniaj w kilku miejscach szyk w zdaniu i będzie perfekcyjnie ;)

Edytowane przez Marcin Krzysica (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

ważę twoje argumenty

bo to doskonały sposób

lecz jak mamy znikną sprzęty

zaraz stwierdzi kto jest oszust

 

dobrze wie że do zmywania

końmi nikt mnie nie zaciągnie

i poważnie się obawiam

że mi też coś cichcem sprzątnie

 

tu się marzeń cykl urywa

lecz nie koniec ich kolego 

cóż mam w domu detektywa

a czy ma fryzurę jego?

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez jan_komułzykant (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -  dobry jesteś w te klocki - może też coś stłukę   i  będzie jak w wierszu.

Podoba się - uśmiechem wiersz podpisuje.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    pozd.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

teraz mnie sumienie rusza

więc przyznaje już skruszony  

kiedy kuchnię żem odkurzał

pomysł przyszedł mi szalony

 

poudawać  trochę muszę

ciapciak będę i niezdara

dwa talerze wazę stłukę

dwie upiekę sprawy naraz

 

bardzo stara była waza

już wytarte paski złote

szara co tu opowiadać

nową kupić mam ochotę

 

też podobnie z talerzami

ze starości poszarzały

więc tu powiem między nami

kupię nowy serwis cały

 

z cukiernicą nie inaczej

sprawa teraz załatwiona

żona nową kupić raczy

stara była obtłuczona

 

cóż wydatki trzeba przeżyć

jakoś dostosować wszystko

nowy serwis nie uwierzę

będą jadał jak panisko

 

żona długo nie poprosi

o sprzątnie powiem szczerze

no bo człek jak kasę znosi

niech ma chwile - w komputerze

:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dzięki staram się, oczywiście też lubię satyrę która pozwala mi nieraz oderwać się od monotonnych szarych dni.      Już poprawiłem skorzystałem z podpowiedzi Alicji.

Pozdrawiam:)

Edytowane przez Bolesław_Pączyński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Budżet trochę zeszczupleje

bo zastawa będzie nowa

wszystko jakoś się rozwieje

i nie dowie się teściowa.

 

Co dotyczy zaś zakupów

to pod sklepem postać wolę

nie wejdę tam nie ma głupów

po prostu ja  nie wydolę.

 

-Czy to dobre?  To bym chciała

a czy w tym mi jest do twarzy?

Długo by tak przebierała

a mi niemal  mózg się parzy.

 

Na zakupy sam iść wolę

i szybko co chcę kupuję

no bo z żoną nie wydolę

po prostu nie wytrzymuję:)

Z pozdrowieniem:)

Edytowane przez Bolesław_Pączyński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...