Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Uszlachetnianie uczuć


Rekomendowane odpowiedzi

gdy połowa twarzy usypia
druga
ta zakryta parawanem-dłonią
sięga po kieliszek tkliwości

orzechy i kasztany
zerwane z uwięzi lata
odlatują na ziemię

w prawym profilu ostrość
uderza
chłód wrześniowego powietrza
onieśmiela słowa w gardle

orzechy i kasztany
wykluwają się w locie
z miękkości snów

łupina powiek ciąży jesiennie
na zewnątrz
światło pada pod innym kątem
nie widać samotnie umierających

bez znieczulenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długie, pokrętne korytarze ludzkich myśli, w których gubimy się każdego dnia i którymi każdego dnia musimy przechodzić.
Bardzo lubię spacerować Twoimi korytarzami.
Czekam niecierpliwie na weselsze klimaty i mocno wierzę, że nadejdą.
Czekam też na kasztany- pieczone - pozbawione powiek.
A dzisiaj śpij spokonie.

Marzena

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stepują po trawie
nim zatrzymam je w garści
co w palcach łamie
prawo orzecha do wolności

Kasztanowy smak
chowany za korupy płotem
wypieczony trzask
miedzi mieniącej się złotem

Dziś spać już czas
niech padają sobie orzechy
z kasztanami wraz
życzą nam spokojnej nocy
Pozdrawiam Krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysiu, zawsze czytam Twoje wiersze, choć rzadko komentuję. Teraz też wracam po raz enty i cóż? Powiem tylko, że czuję zmagania peela pomiędzy trudnościami (cierpienie?) a za wszelką cenę staraniem, by przywołać, przybliżyć "kasztany i orzechy" marzeń (pragnień?)... i bardzo wymowna metafora o połowie twarzy, coś jak rozdwojenie w człowieku, któremu wiatr zawiał w oczy... Wiesz? Skądś to znam...i może dlatego tak to rozumiem? Trzymaj się peelu! Kasztany i orzechy są w zasiegu ręki...wbrew i pomimo :)))))))

Serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przyjmnie jest wiedzieć, że czytasz moje wierszydełka.
Ostatnio są może przyciężkawe, ale taki czas mnie sięgnął.
Jeśli zatrzymują choć na chwilę, już jestem szczęśliwy.
Próbuję w nich przemycić duzo z uczuć, które mnie obsiadły.

Pozdrawiam Krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...