Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przyjaźń morskiej głębi
woń życiodajna niecodzienna
lazur odwiecznie tym samym
przechodzący w granaty
nie pozwala się swoim
kolorytem nasycić

pantomima ogromu
mimo jaśniejszej
strony Księżyca
nakierowuje z powrotem
aby noc nie dopadły
sztormowe widma

komu drogę żywota czyni
on sobie Posejdonem i Ziemią
w jednej osobie

Utrwalona teoria, obraz ?
(...)

żal za nautic toń

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


uwielbiam takie komentarze, po prostu są genialne ;/ niby jak to ma pomóc. Wiem, że to zadanei zrobiłeś źle. Koniec. błee :(

co do wiersza, moim zdaniem przegadany, i raz wersy są zbyt lakoniczne, a raz przegadane, mimo to są fajne momenty:

nie pozwala się swoim
kolorytem nasycić

nie potrzebnie to żywota nie pasuje do całości, troce strofy się siebiew nie trzymają, mają połaczenie w teamcie, ale nie łacza się same płynnie.

unikaj metafor dopełniaczowych jeżeli nie budują one konkretnego obrazu, bo tak np. korony drzew, mimo że jest dopełniaczem jest ścisle określonym obrazem zarazem, u ciebie czasem ten obra jest rozmyty:pantomima ogromu, co powoduje, że odbiór nei jest najlepszy i narażasz isę na krytykę bo w poezji współczesnej dopełniacze zawsze są na celowniku.

fajny pomysł z tym, że Neptun i Ziemia są w jedne j osobie, ale można bło to powiedzieć zwięźlej :))

z drugiej strony czasem ta zwięzłość niszczy teskt, widacm,ż jeszcze twój styl jest lekko rozchwiany, ale i tak widać postępy i może byc tylko lepiej.

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


uwielbiam takie komentarze, po prostu są genialne ;/ niby jak to ma pomóc. Wiem, że to zadanei zrobiłeś źle. Koniec. błee :(

co do wiersza, moim zdaniem przegadany, i raz wersy są zbyt lakoniczne, a raz przegadane, mimo to są fajne momenty:

nie pozwala się swoim
kolorytem nasycić

nie potrzebnie to żywota nie pasuje do całości, troce strofy się siebiew nie trzymają, mają połaczenie w teamcie, ale nie łacza się same płynnie.

unikaj metafor dopełniaczowych jeżeli nie budują one konkretnego obrazu, bo tak np. korony drzew, mimo że jest dopełniaczem jest ścisle określonym obrazem zarazem, u ciebie czasem ten obra jest rozmyty:pantomima ogromu, co powoduje, że odbiór nei jest najlepszy i narażasz isę na krytykę bo w poezji współczesnej dopełniacze zawsze są na celowniku.

fajny pomysł z tym, że Neptun i Ziemia są w jedne j osobie, ale można bło to powiedzieć zwięźlej :))

z drugiej strony czasem ta zwięzłość niszczy teskt, widacm,ż jeszcze twój styl jest lekko rozchwiany, ale i tak widać postępy i może byc tylko lepiej.

pozdr.

Jak miło mi adolpho :) za zaglądnięcie i komentarz.
Prawdę mówiąc, to ten wiersz jest z pewnej zasady okrojony ze słów
i nie może być inaczej :). Mówisz o rozchwianiu ( może? coś w tym jest... nie wiem) starałam się raczej ująć surowość, z szacunku dla opowiadającego
i uchwycić w kontekst jego zamysłu ... a to nie proste. Nie wiem czy się to udało, jak by sobie tego życzył... może nie, ... znaczenie jest doświadczeniem i czymś jakby z pogranicza teorii oraz tajemnicy .
Twoje uwagi zawsze i tak cenne, tylko dlaczego tyle błędów :)?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • dobrze że nic nie mówisz w chłodne dni nie marszczysz brwi mogę wtedy czytać własnymi słowami chociaż nie umiem przeglądać  się we mgle dobrze że nie zabierasz dłoni nieopisanych chwil w których zastygaliśmy   tak jest dobrze zanim zamkniemy usta powieki po wieki    
    • Mam stół. Mam plan. Połóżmy na nim co boli i co nie. Pogrupujmy to. Dowiedzmy się, pomyślmy za co możemy podziękować. Spójrzmy co ma dla nas wartość.   Mam stół. Mam plan. Siebie sobie dajmy.   Zadbajmy by drugie widziało słońce, by jeśli nocą to ładny księżyc. Zadbajmy o ręce pełne dobrych chwil, pełne niematerialnego bogactwa.   Mam stół. Mam plan. Mamy siebie. Dłoń w dłoń. Życie stoi otworem. Los też. Pokażmy że jesteśmy w stanie dać radę.
    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...