Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie patrz tak na mnie
mój drogi panie
jam nie dla ciebie
jak On nie dla niej

bo tylko plakat oczy
porywa, kształtami ciało
co duszę skrywa –
to nazbyt mało

ja nie rusałką ani
syreną, w walorach jedynie
tobie się mienią –
uroda wszak minie

chcesz tulić usta
w smutku zmysłowe
ale je objąć ma
jeden człowiek

co w wierze budował
bardzo starannie
mechanizm wnętrza –
poznał się na mnie

i tylko ranisz
mój drogi panie
gdy wzrokiem błagasz
o ciała wydanie

Opublikowano

tylko mi nie mów
szanowna Pani
że ja nie dla niej
że w ócz otchłani
jej nie utonę
że ust nie dotkę
jakaż udręka
że biodra - one
nie dla mych dłoni
i nie mów jeszcze
że próżno gonić
rusałkę w deszczu

Powiem Ci tylko
o, droga Pani
że ciało piękne
zwykle mam za nic
gdy takie ciało
nie skrywa duszy

Kończąc wyrażę
jednak mą wiarę
że Pani dusza
wcale a wcale
nie ustępuję
ciału perfekcją

skąd by inaczej
wiersz taki spłynął
gdybyś Ty byłą
tylko łupiną
oczu, ust, bioder
nóg, biustu, talii

Tak więc o ciało
Twoje nie proszę
wszakże to marność
ja w sercu noszę
nadzieję, że mi
oddasz się cała
że ze mną zawsze
już będziesz trwała

tu podpisano:
myślę wciąż skrycie
o Twojej duszy
cichy wielbiciel

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



zwariowałam proszę Pana
cala jestem roześmiana
żeś mnie tu raczysz słowami
każdy wers tak w treści mami
- tak kunsztownie zespolone
... tętno pędzi jak szalone
zaraz serce nie wytrzyma
a na licach róż zaczyna
swoje twórcze malowanie
tak to jest u takich panien

i o Waści marzyć skrycie
pozostaje - takie życie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Muszę wyznać, proszę Pani
- chociaż z żalem -jam nie dla niej
Ja już jedną żonę mam!
I najdroższa z wszystkich dam
za plecami głowę suszy:
"Co ty mi tu o JEJ duszy?"
Już na klawiaturę zerka
A w mym sercu ta rozterka:
Nic nie pisać? Skończyć? Stchórzyć?
Czy w poemat się zanurzyć

Cóż więc nam dziś pozostało
Czekać? Tęsknić? To za mało
Że nam dano jedno życie
ponarzekam
Twój wielbiciel
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



/glos wewnetrzny mode on/
"zanotowac: zajęty." ;)
/glos wewnetrzny mode off/

A toż ci dopiero heca
(poetycka naturalnie)
najpierw zmysłów ogień wznieca
(lecz...jedynie wirtualnie :))
ten szyk w zdaniu - to nieładnie
(działa jak ten winny trunek)
bo ja zaraz w nałóg wpadnę
(kto przybędzie na ratunek?)

dno butelki jest zdradliwe
(staram się nie patrzeć w próżnie:))
wpierw zabierasz gdzieś na niwie
(z tym błądzeniem bywa różnie)
by za chwile oprzytomnieć
(choćby do nieprzytomności:))
i o innej tu przypomnieć
(więc ja wołam Waść litości:))
Opublikowano

Jak komentarz w dobrym tonie
dziś zmieścić tutaj mogę
Kiedy talent mój tak mikry
gdy słów braknie-
pustka w głowie.
Ciężkie życie nie-poetów
gdy poezji chcą bliskości
gdy się wyrwą z rymem słabym
co odkrywa brak biegłości.
Bo gdy talent wielki nie jest
słowa łatwo sie nie garną
Więc dziś pokłon oddać przyszłam
tym co mają go aż nadto.

Oto skutki wprowadzenia mnie w dobry nastrój ;)))
Pierwszy i ostatni raz "wierszem" - obiecuję, ale jak najbardziej szczerze chcę powiedzieć, że podoba mi się :))))
Pozdrawiam ciepło
Ivo

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Głupio jest mi
przyznam szczerze
że zmieszałem
Pani zmysły.

Ten szyk w zdaniu
w dobrej wierze
sam składałem;
to czar prysł i
flaszka wina
nie pomoże
choćby Mallet.
Będzie gorzej
jeśli wpędzę
Panią w nałóg.
Już nie zrzędzę.

Nie wybaczę
nigdy sobie
gdybyś Pani
miałaś fobie
dostać jakieś
do poezji.
Więc przesyłąm
kwiaty frezji
na przeprosin
okazanie.

Liczę na to
że ja dla niej
psychopatą
się nie stałem
w jej umyśle.

Memoriałem
tym w zamyśle
chciałbym skończyć:
Wybacz Pani
zamieszanie.
Grafomanii
tylko mojej
to efekty
widzisz. Ojej!

Znów za dużo
wypisuję.
"Pan nade mną
niech zlituje
się już wreszcie"
pewnie myślisz.
Tak więc robię.
Tylko dodam
że o Tobie
myśleć będę.
Już w niebycie
się pogrążam

- Twój wielbiciel

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ~~ Złota, polska jesień .. .. gdzież się ta podziała?! Czy może to tylko poetycki bałach? Okrutne wiatrzysko .. .. deszcz, no i zimnica! Czym ja zatem mogę dzisiaj się zachwycać? Telewizja ględzi wciąż o polityce - to z kolei nudne, jak .. flaki z olejem. Wyruszę więc "w miasto" i smutki zaleję .. .. ale nie deszczowym opadem wprost z nieba. Bar mam tuż, za rogiem - wiem, co mi potrzeba!! ~~
    • @Toyer To melancholijny wiersz o przemijaniu miłości, z dobrze wyczutą symboliką podróży. Każda emocja zostaje w im szczerze nazwana, wybrzmiała ujawniona.
    • Udany wiersz, który wykorzystuje efekt zaskoczenia. Słowikowe popisy, słownikowe prelekcje - za nim osłona ciszy, ślina pyta - czego chcesz? Udało się nie przesycić wiersza nadmiarem słów, a zwłaszcza tych odnajdywanych w słownikach, a nie we własnych myślach. Pozdrawiam :-)
    • @Iza-bella Miło i sympatycznie. Odmówię Zdrowaś Maryjo w jej intencji. Teraz    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Nikt jeszcze tego głośno nie powiedział. Tym bardziej cicho i skrycie  zachowywali się główni zainteresowani Ale przecież każdy widział to w ich zachowaniu i bezstronnej, bezdennej  miłości, uczuciu, gestach i wyznaniach. Choć nie należałem do tych co wolą żyć, życiem innych. Ani również nie należałem do tych, co uważali, że cudzą prywatność należy  ochoczo gwałcić i deptać. Bo jest ona dobrem wspólnym, napędem do potoku plotek i nadinterpretacji To miałem ostatnimi tygodniami wrażenie, jakoby zbyt często sam uciekałem ku temu, by prowokować prawie niewinnie  wyglądające sytuację,  powszednie dla planu dnia codziennego.     A to starając się odnaleźć chwilę wytchnienia  od wielogodzinnego pisania,  wsparty o parapet sypialni,  natknąłem się wręcz natychmiast  na ich splecione ciała  u siedziska parkowej ławki. Trzymał jej dłonie alabastrowe  przy swoich ustach  i szepcząc zapewne słodki stek bzdur  o nieskończonej miłości,  obsypywał jej drobne knykcie pocałunkami. Nie widziałem jej twarzy. Jedynie burzę ciemnobrązowych włosów. Nie widziałem więc i oczu o orzechowej głębi, pod których władztwem, nieraz czułem się niewolnikiem zakazanego dla mnie uczucia. Ale nie musiałem widzieć. Wiedziałem doskonale, że przepadła już. Dla mnie i całego świata. Bo teraz tylko on i jego słowa  były całym światem. Były jej ambrozją,  którą karmiła serce i zmysły.     Smutny to świat.  Pełen makabrycznych absurdów. W którym to ktoś jego rangi urasta w hierarchii do postaci Boga.  Dlatego Boże jedyny, jeśliś jednak gdzieś jest to chroń mnie przed takimi bożkami  i ich zgubnym wpływem. Od innych mogłem dowiedzieć się tyle,  że ona nie mówiła już o niczym innym  jak tylko o miłości do niego. Był wręcz jej fetyszem. Szalonym uzależnieniem. Alkoholem. Nikotyną. I opium. Idealnym wzorem.  Cudownym równaniem. Po latach ślepych zaułków  I niewypałów, które miast lądować  w centrum tarczy, raniły jej serce odłamkami  obnażonych kłamstw. Wolałaby umrzeć. Rozpaść się na atomy niebytu, niż stracić go.     Może i nie wiedziałem nic o miłości. Ale raz jeden poza tym, byłem świadkiem jak młoda kobieta miłuje kawalera w sposób równie szalony i bezwzględny. A mówią Ci podobni do mnie,  że miłości nie ma. Sam twierdzę, że wyginęła wraz z postępem  gorączki tych szalenie anty ludzkich czasów. A potem widzę,  jej ogarnięta urokiem miłości twarz. I zamieram. Odrzucając wszystko co wiem  i czego mnie życie nauczyło. Wątpię już nawet w grób. Bo może jeśli jest.  To miłość mnie wyzwoli kiedyś z jego bezdni. Brednie! Zaczynam wątpić sobie.     Wreszcie gruchnęła spodziewana wieść. Ślub i wesele pary młodej. Kto żyw. Proszony jest i mile widziany. Nie muszę chyba dodawać, że byłem jedyną  osobą która jakimś wierutnym kłamstwem  wykpiła się z udziału. Bo a jakże.  Sama osobiście złożyła mi wizytę. I w delirycznie radosnym uniesieniu, wręczyła mi kopertę z zaproszeniem. Odmówiłem, broniąc się tym,  że w podanym terminie  czeka mnie pilny wyjazd z uczelni  w związku z jakimś  nad wyraz niecodziennym znaleziskiem  w którego identyfikacji  mogę pomóc innym archeologom. Przez chwilę przygasła. Lecz stwierdziła, że rozumie moje stanowisko  i wie, że tak odpowiedzialna praca wymaga  tego by się jej w pełni poświęcić. Tak jak miłość,  pomyślałem zamykając za nią drzwi.     Piłem na umór trzy dni i noce. Nie jedząc i nie śpiąc prawie. Czwartego ranka dopiero,  objęła mnie zbawcza niemoc,  utraty resztki sił, godności  i przytomności umysłu. Zapadłem w pijacki sen. Śnił mi się otwarty, głęboki grób. Pusty i świeży. U jego szczytu, gotycki krzyż. A na jego zwieńczeniu kruk dorodny. Wsparty szponami o nagą,  kremowej barwy czaszkę. Kruk miał jej orzechowe oczy. Uronił nawet łzę. Wpadła ona do grobu. W tym miejscu wyrosła po chwili. cudowna, biała lilia. Zbudziłem się zlany potem. Nie dla mnie  weselne dzwony i taneczne pląsy. Dla mnie szczęk  potępionych, piekielnych łańcuchów. I danse macabre  z panią ostatecznej drogi i łaski. Która może i gardzi mną  ale i nigdy nie zdradzi.   I tak się zaiste stało,  że kto żyw udał się na wesele. Odbyło się ono niedaleko za miastem.  Były i tańce przy kapeli. I stoły zastawione  najprzedniejszym jadłem i napitkiem. I kosztowne, eleganckie stroje i suknie. I zabawy i północne oczepiny. A więc Ty już od teraz stracona na zawsze. Zeszło wszystko aż do białego rana. Większość zaproszonych ulokowano w zajazdach i karczmach w pobliżu.  Tak by nie musieli oni wracać i mogli odetchnąć jeszcze cały dzień kolejny. Zresztą większość przystała na to ochoczo  bo planowano orszakiem odprowadzić młodą parę na powrót do miasta.     I tak uczyniono. Na przód posłano bryczkę biało złotą,  którą powoziły cztery kasztanowe ogiery, przybrane w ozdobne dery,  pióropusze i nauszniki. Para młoda okupowała ławeczkę  zaraz za postacią  przybranego we frak i cylinder woźnicy. Orszak powoli zbliżał się  najpierw do rogatek miasta, potem objechał przedmieścia, wreszcie chcąc wtoczyć się na rynek  od ulicy Kowalskiej, został nagle przyblokowany przez rozklekotaną furmankę  o ledwie trzymających się kupy osiach. Furmanka była omalowana czarną farbą  I równie kara klacz powoziła nią. Na zydlu w furmance siedział miejski grabarz. Na widok roześmianego i gwarnego orszaku weselnego, chciał zawrócić konia by nie przynosić pecha młodej parze przez przecięcie ich drogi. Klacz jednak w proteście stanęła dęba  i z głośnym rżeniem  mimo ciągnięcia za uzdy nie ruszyła się o cal.     Chwilowy zator wykorzystał pan młody  by rozmówić się z grabarzem. Pech to okrutny gdy śmierć  komu drogę przecina. My wracamy z miłością, pieśnią i tańcem. By dzielić się naszym szczęściem  z całym światem  a Wy pracujecie dla kostuchy  co wytchnienia dać nie może  nawet w dniu tak błogosławionym i pięknym. Widzę klepsydry kleicie. Kogóż to śmierć w tany porwała skoro wszyscy u nas tańczyli i nie pomarli od tego? Grabarz z posępna miną wydzielił jedną zapisana klepsydrę z małego stosiku  i podając ją panu młodemu rzekł.     A juści nie wszyscy u Was bawili. Bo nie skorzy byli ku temu widać  by się uciesznym chuciom oddać  gdy im serce z bólu krwawiło. Przedwczoraj gdyście najpewniej  zasiadali do wesela, nasz literat i historyk. Zamknięty w swym mieszkaniu  Strzelił sobie w skroń. Znaleziono go rano martwego w fotelu. Nie miał rodziny. Nie miał przyjaciół. Ale proszę o to zaproszenie na jego pogrzeb. Na dziś na godzinę czternastą. Rad będę w jego imieniu Was widzieć na cmentarnym polu. Bo niegodne jest aby człowiek co był sam  przez życie całe i sam odchodził z padołu. W asyście jedynie  księdza, grabarza i urzędnika. A więc wstąpcie na śmierci wesele. Miło mu będzie powitać Was wszystkich. Z tymi słowami uderzył z bicza i klacz poszła usłużnie przed siebie, zostawiając orszakowi wolną drogę i wolny wybór. Ku ostatecznej decyzji.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...